To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Bary i Restauracje - Dom Czekolady.

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 23:32

Może gdyby był tu jakiś smok, który właśnie się do niego zbliża z zamiarem poproszenia go o ciepłe skarpety, zwrócił by uwagę na otoczenie, ale aromaty wydobywające się z lokalu zawładnęły jego duszą i ciałem. Z przymkniętymi powiekami czekał aż ktoś się napatoczy by mu zafundować posiłek. A przynajmniej spróbuje wszystko tak odegrać by skutek wyszedł zamierzony! Mimo wszystko, nagle poczuł przyjemnie ciepły podmuch na karku. W efekcie przeszły go ciarki i stanął rozdarty, stać z nadzieją że nadal będzie ciepło, czy też nagle wszystko się zmieni, no ale jednak odwrócenie się groziło zawałem serca, w końcu co jeśli to kolejny stary zboczeniec który zaraz go zaciągnie w krzaki z zamiarem gwałtu?! Wątpliwości zostały rozwiane... Męski głos, no i na pewno to nie jakiś staruch. Odwrócił się nadal obejmując się w pasie, skierował twarz w stronę tegoż osobnika kreując sympatyczny uśmiech.
-Żeby wejść i zostać, trzeba coś kupić.
Odpowiedział spokojnym donem, nieznacznie się zbliżając do jego osoby z nadzieją, że jak osiągnie minimalną odległość, może uda mu się wychwycić jakąś dawkę ciepła bijącego od ciała rozmówcy. W końcu koty uwielbiają ciepło, a jak na złość na dworze panuje zimnooo... Nosz cholender jasny! No i efektywnie do sytuacji, z jego wnętrza wydobył się przeraźliwie błagający dźwięk zwany burczeniem w brzuchu. Wywołał jednocześnie zmieszanie na jego twarzy i ciche miauknięcie, które prawdopodobnie miało posłuszyć za westchnięcie. Tak czy inaczej, sytuacja zmieniła nieco jego pierwotne plany przez głupie burknięcie.

Anonymous - 18 Styczeń 2011, 00:10

Nie spodziewał się żadnego uśmiechu z strony kotowatego. To było takie dziwne... Nikt nigdy się do niego nie uśmiechał ze względu na roztaczającą wokół siebie aurę. No, ani nie odzywał, zazwyczaj uciekając, dlatego odzwyczaił się od rozmów i głosów innych stworzeń.
-Cóż...- Zaciekawił go fakt, iż usłyszał burknięcie. Tak! Burknięcie, które spowodowało, że zaczął jakoś tak myśleć.
-Nie licz na jakieś łał nie wiadomo co, ale zafunduję ci coś. Wyglądasz na głodnego.- Stwierdził sucho mrużąc nadal drąże w bezruchu oczęta.
-A kociego trupa nie chcę mieć i oglądać.- Gdyby tego nie dodał oburzyłby się sam na siebie. Być może powodem było to, że ani troszeczkę nie byłoby to do niego podobne, milcząc. Odgarnął jeszcze długie kosmyki swych włosów, które padały mu na twarz i ruszył ku drzwi do domu, po czym je otworzył przytrzymując celowo, by nowo poznany koteczek zjawił się w już środku.
-Wejdź.- I gdy tak też postąpił, Valentain chwycił go za rękaw i pociągnął za sobą wprost do stolika przy okienku. Nie! Broń Boże! Nie usiadł pierwszy! Stanął obok krzesła chłopaka i odsunął je, aby spokojnie usiadł. Owszem, jego nawyki z uroków bycia lokajem wpiły się w jego zachowanie. A może to tylko gra?
-Zatem czego sobie życzysz?- Wrócił na swe miejsce, spoczął i oparł swe łokcie na blacie stolika wpatrując się w uszka swego towarzysza. Dosłownie nie wiadomo co w nich widział, ale nie odrywał od nich spojrzenia. O! Wiadome dlaczego jednak. On po prostu kochał koty! Te kotowate stworzonka były wręcz słodkie i urocze

Anonymous - 18 Styczeń 2011, 00:32

Nie widział nic złego w uśmiechu, używał go już nałogowo, czy to szczerego czy nie, sam już nie wiedział kiedy jest prawdziwy, a kiedy wyuczoną komendą mózgu. No! Ale słysząc informację o zafundowaniu posiłku jak by ożył. Najpierw uszka lekko się poruszyły w oznace że wyłapał interesującą informację, a następnie wbił w niego wzrok jak w objawienie matki boskiej.
-Serio?
No i tu już poszła szczera strona jego osobowości wdzięczna za tak miłe osoby. Przecież nie każda napotkana osoba funduje obcemu posiłek! Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać, gdy tylko zobaczył jak ów osobnik zbliżył się do drzwi i je otworzył, czym prędzej chwycił walizkę i jak wparzył do środka, tak zostawił by za sobą ognisty znak po przebytej drodze, gdyby tylko przeszedł o kilka temp szybciej. Odłożył bagaż obok stolika przy którym się znaleźli, a następnie usiadł grzecznie na krzesełku które mu odsunięto, by w efekcie rzeczy założyć nogę na nogę i schować ręce między uda z zamiarem ogrzania ich trochę. Było tu naprawdę ciepło co wywołało u niego mimowolny pomruk zadowolenia.
-Nie wiem co tu jest... Wybierz mi coś dobrego i ciepłego!
Odpowiedział niemal natychmiast wbijając w niego spojrzenie, w którym błyszczała nutka oczekiwania, a jednocześnie radość. Nooo... A ogon mimowolnie ułożył się oplatając go w pasie do połowy, a następnie oparł się o uda. Chłopak przymknął z wolna oczy. Ciepło, zaraz nakarmią, czego więcej chcieć?

Anonymous - 18 Styczeń 2011, 02:31

Nie mówił przez chwilkę nic. Był za bardzo wpatrzony w chłopaka, lecz kiedy się ocknął potrząsnął odruchowo głową i zerknął na swe dłonie. Nie słuchał go, a powinien.
-No, e? Wybacz na chwilkę!- Z rozkojarzeniem przyszło to, iż wstał i wolnym ruchem podszedł do lady przy, której stała pani od ciastek, ciast i ciepłych napoi. Jeszcze puknął się w czoło tak za pamięci.
-Co dla pana?- Wdzięczny, ciepły głos panienki rozpłynął się po całym pommieszczeniu, lecz Valentain nie odpowiadał. Przeszedł jak gdyby nigdy nic obok lady, a potem znalazł się tuż przy obsługującej. Po co to zrobił? Wolał się obsłużyć sam. Wziął w swe dłonie mały talerzyk, a potem kubeczek. Na talerzyk nałożył mocno czekoladowe ciastko z truskawkami, a do kubeczka nalał ciepłą, pyszną według niego samego, czekoladę.
-Thanks.- Mruknął w stronę kobiety, a zaraz potem włożył jej do ust zapłatę i ruszył przed siebie, jak wiadomo do kotowatego, gdzie położył słodkości tuż przed nim.
-Wcinaj.- Wrócił na miejesce kładąc przed siebie swe dłonie jak poprzednio. Tym razem jednak nie wbił swego spojrzenia w chłopaka. Udawał, że wszystko teraz jest mu jak najbardziej obojętne.
-Dobre? Czy źle trafiłem?

Anonymous - 18 Styczeń 2011, 02:47

Siedział tak zadowolony, jedynie słysząc jakieś słowa wydał z siebie dźwięk potakujący typu "yhy". Ręce już nieco się ogrzały, wyjął je z pomiędzy ud i zaczął intensywnie o siebie rozcierać. Swoją drogą, rękawy ze swetra i tak były nieco za długie, przez co zakrywały mu połowę dłoni. Nie musiał długo czekać, aż nieznajomy znów się pojawił z jedzeniem. Wyglądało tak pysznie! Nim zdążył podziękować w ruch poszedł widelec i usta... Jadł aż uszy mu się trzęsły.
-Pyyycha!
Wydukał pomiędzy kęsami. Pochłaniając ciacho czym prędzej, jednak po chwili się zmęczył, a pozostało już kilka kawałków. Na spokojnie przełknął i popił. Aż oczy mu zaszły mgiełką. Czekooolada.Przy następnym kęsie, cudownej truskawki spojrzał na niego... No, w sumie to mu zafundował. Tak też wystawił widelec na wprost przed niego.
-Spróbuj, jest świetne!
No i uwieńczył to sympatycznym uśmiechem.Wyczekując reakcji, jeśli nie to trudno, więcej dla niego.

Anonymous - 18 Styczeń 2011, 03:07

Cóż... Widelec! W jego kierunku, nie. Nie spróbowałby za żadne skarby świata, nie może po prostu. Uśmiechnął się tak troszkę poirytowanie, a w zasadzie to całkiem, całkiem z rozkojarzeniem.
-Nie, lepiej jednak nie.- W jego głosie mozna było wyczuć coś dziwnie specyficznego. Takiego... Innego, o.
-Jak Cię zwą? Bądź... Kim jesteś?- Wolał wiedzieć, niżeli pozostać w bezwiedzy.
-Z powietrza się nie wziąłeś, prawda?- Kontynuował swoją myśl, gdyż temat sam się nie rozciągnie. Ponadto, tak dawno nie rozmawiał! Ach! Jakież to impulsywne doznanie.
Splótł palce u swych dłoni, westchnął cicho tak, że aż niesłyszalnie.
-Czekaj.- Wziął w swe łapki chusteczkę leżącą na stoliku, nachylił się nad samym stolikiem i wyciągnął się ku chłopakowi. Potem otarł z ciasta jego kąciki ust. Delkatnie i powoli, bez energicznych ruchów i pośpiechu. Usiadł na swoje miejsce. Jeszcze oblizał swoje wargi.
-Byłeś cały z czekolady, mój drogi. Pozwól, że coś zrobię.- I łaps bez czekania na odpowiedź za widelec, który trzymał w dłoni. Nabrał na niego kawałek słodkości i podłożył wprost pod jego chłopięce usta. Miał nadzieję, że jakoś uda się mu nie stracić kolejnego 'dobrego' rozmówcy. Tak czy inaczej nie miał nic do stracenia, ale jednak wolał posiedzieć tutaj z kimś kto przyciągał jego uwagę. I to wyłącznie przez rasę! Cudownie, prawda?

Anonymous - 18 Styczeń 2011, 13:34

Zdziwił się na brak chęci spróbowania ciacha. W efekcie ukazania swego rozżalenia nadął policzki patrząc na niego spode grzywki.
-No... Jestem Dulce, miło poznać miły panie który kupiłeś mi ciacho i czekoladę!
Jednak natychmiast rozpogodniał. Usiadł wygodniej, no i zaczął machaj jedną nogą w powietrzu, tą która spoczywała na tej drugiej. Słysząc prośbę odnośnie jego osoby znieruchomiał nim zaczął gderać dalej. Gdy chusteczka tknęła jego ust drgnął nieco cofając głowę do tyłu, ale po chwili wbił zaciekawiony wzrok w jego oczy. Co to do cholery? No... Tak. Ale co z tego że był brudny, wytarł bu usta o rękaw jak to się zawsze robi. A nie świrować z chusteczkami.
-A... No to dziękuję, chyba.
No i stanął w nieco niezręcznej sytuacji, najpierw mu mordkę wycierają, teraz chcą karmić. Z jednej strony, coś było nie tak, ale z drugiej w jego małej kociej duszyczce coś wręcz wrzasnęło "yay!". Czując podsunięty widelec, bez chwili namysłu chapsnął i zdjął z niego zawartość, gdy już skończył oblizał usta, jedynie nieco wysuwając język spomiędzy warg. Zamyślił się na dłuższą chwilę po czym rzucił bez zastanowienia dość nietypowym i bezpośrednim pytaniem.
-Dlaczego traktujesz mnie jak księżniczkę?
Do efektu i z przyzwyczajenia przekrzywił głowę nieco w lewo wbijając w niego ciekawskie zielone ślepia.

Anonymous - 18 Styczeń 2011, 16:07

Wciąż przyglądał się jego poczynaniom, lecz chyba najbardziej z tego wszystkiego jego uwagę przykuły kotkowate usta, który szanowny kotek nawet oblizał. Nawet sam Valentain na sam taki widok poczuł dziwny uścisk.
-Nie żaden Pan, a Muminek. Tak, tak się nazywam, droga Pani.- Zmienił taktykę postępowania, gdyż teraz właśnie do jego głowy wpadł bardzo przyjemny pomysł na całe spędzenie z chłopakiem czasu. Jakże to było i podstępne i satysfakcjonujące.
-Czy całkiem już nic nie wiesz? Księżniczką przecie jesteś! Och! Proszę, nie udawaj znów. Od tego pęka mi głowa!- Dulce mógł wziąć go za psychopatę, wariata czy stworzenie specjalnej opieki, ale czy aby na pewno o to nie chodziło?
-Zaraz wracam, miłościwy księżniczko królewiczu.- Ale nigdzie nie poszedł. W zasadzie to zsunął się pod stolik i tam przedostał się pod stópki towarzysza wdrapując się potem na jego kolana. Oj, nie! To nie wszystko! Na sam początek roźluźnił jego nogi z dotychczasowej pozy, a potem złapał go całymi dłońmi za uda podciągając w swoim kierunku. Z kolejnym ruchem - wdrapał się celowo znów inaczej. Usiadł na nim, obejmując go mocno w pasie i zbliżając swoje wargi do jego kocięcego uszka. Musnął je powoli z dziwnym napięciem w swej 'zapomnianej' duszy. Uśmiechnął się nawet kącikiem swych ust, ale niezauważalnie. Nie dał nawet się kociakowi uwolnić z tego splotu. Po prostu nie puszczał, nie dawał jak, zero wyboru.
-Wybacz, zapomniałem, iż zbrudziłem cię ciastem.- I powędrował w stronę jego policzka, które liznął z wielką świadomością tego, że wcale nie musi się mu to podobać. A może chłopak zechce go uderzyć? Zaiste Valentynek będzie z tego zadowolony. Była to zarazem próba i coś nowego. Wspaniałego.
-Zrażasz się do mnie, Paniczu? Ach! Oby nie!- Mruknął zamykając powieki szklanych oczu i jeszcze nieenergicznie osuwając się.

Anonymous - 18 Styczeń 2011, 20:28

W zasadzie, z niczym nie było problemu. Co złego że się pogapił niedyskretnie na jego usta? Nie znał aż tak zwyczajów ludzi, więc nijak na to nie zareagował. Muminek? A to ciekawe imię, w tym momencie się całkowicie wyłączył i umknęła mu dalsza część zdania. Dopiero dotarła do niego część że jest księżniczką. Na co rozchylił usta by wydać z siebie dźwięk zaprzeczenia, ale w sumie nie wiedział co powiedzieć! Złu Muminek wprowadził go w zakłopotanie. W gruncie rzeczy, zaczął się najzwyczajniej w świecie śmiać. Rozweselony niczym dobrym żartem. Aż tu nagle coś obok nóg mu wyrosło... Dalszy efekt był niezbyt przyjemny. Jakkolwiek delikatnie i w powietrzu by nie siedział, nie skupił uwagi kota na swoich pomysłach odnośnie uszka. A samego faktu że na nim siedzi mocno go przytulając, co skończyło się donośnym miauknięciem, na pół lokalu.
-Ciężko! Złaź...
Pisnął niezadowolony usiłując odpleść z siebie jego ręce - nieskutecznie. Czując jego ciepły język na policzku przymknął jedno oko, z cichym pomrukiem. W końcu ciepło! Chociaż ślina która pozostała na jego skórze po chwili ostygła co wywołało u niego już nieprzyjemny chłód.
-Zrażam się...!
Odrzekł naburmuszony kątem oka spoglądając na niedojedzone ciacho. Jego szczupłość i mimowolne, zgrabne ruchy, o których zapominał na co dzień, pozwoliły na typowo kocie wywinięcie się! Jakoś się po wykręcał by tyłek Muminka opadł na krześle po czym jak najwygodniej usiadł mu na kolanach opierając się bokiem o jego klatkę piersiową, no i z przymusu swego niskiego wzrostu, machając nogami w powietrzu. Chwycił talerzyk z ciachem i z zachłannością wcisnął całą resztę do ust, jak by mogło się zapowiedzieć że ktoś mu je zje sprzed nosa. Tym sposobem, pod natłokiem jedzenia, jego policzki strasznie się nadęły. No i z uporem usiłował to wszystko pogryźć i przełknąć, co było dość trudne i pod przymusem popił czekoladą i wszystko poszło ładnie! Odetchnął z ulgą przymykając oczy i się rozłożył na nim jak na wygodnym fotelu.

Anonymous - 18 Styczeń 2011, 21:23

Syknął sam do siebie, oj, bardzo cynicznie. Wszystko to działo się tylko troszkę tak, jak chciał sam. No i to, że teraz to on na dole jest, a nie chłopaczek od swoich gierek, mhm. Nieładnie... Przyznać trzeba.
-Nie rań mnie tak, moja Lady.- Jakimś cudem oplótł swymi nogami nogi koteczka dobijając je do 'krzesła' na, którym się znajdowali. Miał teraz kolejną szansę na obmyślenie planu. Kolejnego, niestety, a tym bardziej niepewnego.
-Powiedz coś więcej. O sobie.- Nie mówił celowo głośno, lecz cicho. On wręcz szeptał te słowa z ognikami tajemniczości w oczkach wprost do jego uszu przy tym co jakiś czas dzięki położeniu swych dłoni na jego pleckach, zaciskając na nim swe koniuszki palców i masując go.
-Tylko nie kłam. Nie lubię tego, a przecież muminki wieszają za nogi i za szyję, prawda? Więc spotka cię to samo, gdy mi tutaj załgasz, dobrze? Ale ty jesteś grzeczny. Cenię to.- Ostatnie słowo wypowiedział przygryzając swą wargę. Był pełen dystansowego podziwu dla chłopaka, gdyż jak to zazwyczaj było - inni od niego uciekali od razu, a on został. I to jeszcze nie zapłakał! Fantastycznie.
Valentain odchylił główkę w tył przewracając ją na bok.
-Albo zaczekaj! Zgadnę! Otóż... Jesteś, takim małym uroczym podarunkiem, mam rację? Zesłano mi cię z nieba, tak? Tak bardzo się cieszę! Zawsze o takim marzyłem.- I w tym momencie jego ciepłe, rozgrzane dłonie, które były naprawdę delikatne i gładkie, znalazły się tuż pod jego koszulką. Co prawda nie dobierał się nimi od razu do strony, gdzie znajdowała się klatka piersiowa chłopaka, ale za to nienagannie drapał jego plecki swymi pazurkami dodatkowo raz powracając paluszkami do góry, a raz na dół. Takie coś istotnie mu odpowiadało, ale żeby dosłownie coś go zadowoliło musi iść wszystko po jego wstrętnych myślach. Tak czy siak, będzie dążył do tego na wiele sposobów.

Anonymous - 18 Styczeń 2011, 21:38

-Nie rań? Ale ludzie zawsze ranią, myślałem że to normalne.
Powiedział szczerze, w końcu jego wgląd na sposób myślenia ludzi był trochę ograniczony z powodu małej ilości poznanych przedstawicieli i przedstawicielek. Przymknął powieki. Spokojny ton głosu, oraz ciepło bijące od tymczasowego fotela wprawiały go w fantastyczny nastrój, gorzej, że za ten nastrój uważał senność która zaraz skończy się pojawieniem poduchy i zaśnięciem. Gdy to już miał coś wymruczeć o sobie... Jednak zamiast tego, zwyczajnie zaczął mruczeć zadowolony z gładzenia pleców. Po chwili jednak padła propozycja o zgadywance. Tak, to było lepszą metodą, w końcu trudno jest mówić o sobie. Oplótł ręce na jego karku lgnąc do niego... Jak kot do ciepła! Do tego te przyjemnie ciepłe dłonie na plecach, wywołały u niego ciche westchnięcie, a drapanie natomiast, delikatne dreszcze, ale przyjemne dreszcze!
-Um... Nie bolało, jak spadałem z nieba...
Wymruczał cicho odnośnie wcześniejszych domyśleń. Po czym na ramieniu Muminka pojawiła się niewielka poduszka, śnieżnobiała która miała podkreślić jedynie ząbki kota, no... Kocie i ostre ząbki! Chwilę się powiercił, wygiął plecy z nadzieją na dalsze drapanie. Ziewnął przeciągle przysłaniając usta dłonią. Po czym oparł łepek o poduchę i z pełną satysfakcją się zdrzemnął. Ot! Tym sposobem miał cały świat głęboko w poważaniu, nie wiedząc nawet co mu się śni, ale co tam! Grunt że co chwilę pomrukiwał przez sen, znaczy że żyje!

Anonymous - 18 Styczeń 2011, 22:14

No nic! Ładnie! Kotek zasnął, więc zrobil to musiał. Otóż wziął go na ręce, podniósł jego walizkę, ruszył w całkiem znanym mu kierunku. Oby jednak sie mu teraz nie obudzil! Całe szczęście, że starał się jakoś temu zapobiec. Tak więc ruszył ku drzwi i już ich nie było.

// Ależ długie. Z/t ~ x2.

Anonymous - 5 Czerwiec 2011, 12:59

Hm, na pewno nie to miała na myśli Charlotte, gdy Niko stwierdził, że ma ochotę gdzieś połazić. Ale pomysł na odwiedzenie z dziewczyną tej lokacji wpadł mu nagle do głowy i nijak nie zdołał się go pozbyć. Co prawda, chłopiec raczej nie często bywał w tej okolicy, a w samym budynku nigdy, ale miał wrażenie, że to całkiem miłe miejsce. Wokół zawsze roztaczała się przyjemna woń czekolady, ze środka dochodziły dźwięki rozmów i śmiechu. Dlaczego więc ani razu nie przekroczył progu "Domu Czekolady"? Po prostu uważał, że urok tego typu kawiarenek w pełni docenia się tylko wtedy, gdy przebywa się w nich w towarzystwie.
- Byłaś tu kiedyś? Ja jak dotąd nie. Pomyślałem, że może ci się spodobać - zagaił, gdy dotarli w końcu na miejsce. Właściwie, to nie był do końca pewien, co Charlotte myśli o takich - bądź, co bądź, często zatłoczonych - budynkach, aczkolwiek jej miłości do wyrobów czekoladopochodnych nie sposób było zakwestionować. Całe szczęście, w chwili, gdy weszli do środka, w kawiarence przebywało tylko kilka, i to stosunkowo cichych gości. Na nadmiar hałasu nie mogli więc bynajmniej narzekać.
- Wiesz, w razie czego zawsze możemy pójść gdzie indziej - dodał po chwili. W jego głosie dźwięczała ledwo wyczuwalna nutka niepokoju, choć na jego twarzyczce wciąż znajdował się nieodzowny uśmiech.
Biedny Niko, nie był świadomy, że zazwyczaj przesiadywały tutaj młode pary. Mimo wszystko w mieście przebywał od niedawna, naturalnie więc nie znał go tak dobrze, jak Charlotte. Cóż, dla niego było to po prostu miłe miejsce, gdzie można spotkać się z przyjaciółmi. To, jak odbierze całą tę sprawę dziewczyna, to już zupełnie inna kwestia.

Anonymous - 20 Czerwiec 2011, 15:28

Opuszczając okolice kościoła, Zegarmistrz nie myślała nawet, że jej przyjacielowi wpadnie do głowy taki, bądź, co bądź, dziwaczny pomysł. Jedynie jego spojrzenie było nieco niepokojące, no, ale z czasem zdążyła już przywyknąć do jego koncepcji, właściwie typowych dla wieku obojga. No, ale dzisiejszy dzień przebił wszystkie inne, jakie wraz z Nikiem spędziła, a było ich dosyć dużo, nie da się temu zaprzeczyć.
Uniosła głowę, odsuwając kapelusz do tyłu, żeby lepiej widzieć szyld wiszący nad drzwiami kawiarenki. Dobrze znała Nika i wiedziała, że w jego przypadku jakakolwiek wycieczka oznacza wycieczkę za miasto bądź po innych, ciekawszych zakątkach w samym mieście - a tu kawiarnia. Dużo o niej słyszała, zdarzyło jej się tu czasami wpadać, by odreagować pracowity dzień w pracy, do tego ileśtam osób kojarzyło z widzenia jej drobną twarzyczkę, nietypowy ubiór i kolor tęczówek, mniejszej części natomiast zdarzało się bywać w jej warsztacie. A że osób wykonujących zawód zegarmistrza było stosunkowo niewiele, cieszyła się dosyć dobrą sławą. Wracając natomiast do samego lokalu - dziewczę musiało przyznać, iż sprzedaje się tu przyzwoite wyroby po równie przyzwoitej cenie.
Spojrzała na chłopca kątem oka.
- Raz czy dwa. Mają tu świetne ciasta czekoladowe - o, tak, Niko właściwie dobrze wybrał, albowiem Szarlotka uwielbiała wszystkie czekolady - gorzkie, z nadzieniem, mleczne, a także ciasta i ciasteczka z czekoladą lub po prostu ją samą w wersji płynnej i na gorąco. Oblizała wargi na samą myśl o tym przepysznym smakołyku.
Co zaś się tyczy kwestii osób, jakie zazwyczaj przebywały w tym miejscu, może na krótki moment dziewczęciu zaświeciła się jakaś lampka w tej jej uroczej główce, ale zbyła ów fakt milczeniem. Nie bardzo chciało jej się teraz złościć na chłopca. W końcu ta czekolada...
Przekroczyła próg lokalu tuż za Nikiem i rozejrzała się dyskretnie. Co za ulga, prawie pusto! Dobrze wiedziała, iż były takie momenty, kiedy klienci (dodajmy - głośni i w kilkunastoosobowych grupkach) dosłownie wylewali się oknami. Wtedy wolała raczej posiedzieć w domu.
- Dobry - mruknęła tylko na przywitanie w kierunku osoby stojącej za ladą.

Anonymous - 21 Czerwiec 2011, 16:50

Mimo wszystko, znacznie mu ulżyło, gdy stwierdził, że najwidoczniej Szarlotka nie miała większych obiekcji co do udania się do owej kawiarenki. Owszem, nie dało się ukryć, że była trochę zdziwiona wybraniem tego miejsca, ale w sumie... Sam Niko też nie spodziewał, że z ruin kościółka przeniosą się tutaj. Ot, nagle stwierdził, że to wyśmienity wręcz pomysł. Oczywiście, jak zwykle, dopiero później przemyślał sprawę dokładniej. Teoretycznie mogła się z tego wywiązać niezła awantura, ale - na szczęście - póki co zapowiadało się na całkiem miłe zakończenie dnia.
- Pachnie przyjemnie - rzekł, jako iż nic więcej na temat tutejszych przysmaków nie mógł powiedzieć. Podobała mu się natomiast atmosfera lokalu; muzyka, która leniwie sączyła się z głośników, ciche rozmowy, to, jak sprzedawcy za ladą witają starych bywalców. Oczywiście, zdarzały się również dni, w których klienci wręcz wlewali się do środka, swoje czekoladowe desery pochłaniali w mgnieniu oka i równie szybko opuszczali budynek. Zachowanie, którego Niko nigdy nie potrafił zrozumieć.
- Dzień dobry! - przywitał się radośnie z pracownikiem kawiarenki, choć równie dobrze słowa te mogły być kierowane do każdej pojedynczej osoby w lokalu. Hm, zarówno on, jak i Charlotte zwracali na siebie uwagę. Oboje raczej nietypowo ubrani, przy czym na pierwszy rzut oka wydawali się być swoimi zupełnymi przeciwieństwami. Uprzejmy uśmiech chłopca dość mocno kontrastował z zazwyczaj obojętnym wyrazem twarzy panny Negatywki, a fiński akcent Nika tylko dopełniał obraz całej niezwykłości tej dwójki. Nic dziwnego, że kilka par oczu lustrowało ich przez moment.
Rozejrzał się, w poszukiwaniu jakiegoś przyjemnego miejsca. Stolik dla dwóch osób, umiejscowiony w rogu kawiarenki, wydawał mu się odpowiedni. Nie było tam ani za jasno, ani za ciemno - a dodatkowo znajdował się w pewnej odległości od reszty bywalców, więc przyjaciele mogliby ze sobą rozmawiać, bez obaw, że ktoś niepowołany przypadkiem usłyszy fragment ich konwersacji.
- Może tam...? - zaproponował, wskazawszy wcześniej upatrzone miejsce. Ruszył w stronę stolika, rozwieszając swój nieodzowny płaszcz na wybranym krześle. Powinien powiesić go na wieszaku, ale jakoś nie lubił się z nim rozstawać.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group