To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Wieża Zegarowa - Plac

Anonymous - 16 Luty 2014, 22:21

Tyle razy to robiła. I za każdym razem czuła dziwny strach. Takie nieprzyjemne ukucie w sercu w momencie gdy przypominał się ból z poprzednich prób. Jak do głowy wlatują wspomnienia matki opatrującej twoje rany, a zaraz potem przypominasz sobie, że przecież ona nie żyje. Gdy widzisz obraz przyjaciółki, która opiekuje się tobą gdy tego potrzebujesz, ale uświadamiasz sobie że już nigdy jej nie zobaczysz. I to dobijające uczucie gdy wiesz, że teraz jesteś sam i mimo nieprzyjemności musisz sobie radzić, i zszyć tę cholerną ranę.
- Pasowałoby to najpierw przemyć czy coś... - powiedziała cicho, jakby sama do siebie, odłożyła igłę i nici i zanurzyła krwawiącą rękę w fontannie. Chwilę w niej ją potrzymała, po czym wyciągnęła szybko i otrzepała. Miała tylko nadzieję, że szybko nie napłynie aż tyle krwi.
Gdy chwyciła igłę z nawleczoną nitką chłopak wstał gwałtownie. Chyba wysłał pytanie, ale nie była pewna. Może to było stwierdzenie? Ale nie to ją teraz interesowało. Chciała się dowiedzieć dlaczego to powiedział.
Zerknęła na rękę. Musiała się śpieszyć. Nakłuła delikatnie skórę, przebijając się igłą przez nią. Fala bólu rozeszła się wpierw po jej ręce, by w końcu rozpłynąć się po całym ciele. Dziewczę przygryzło wargi i znów nakłuło swoją rękę, tworząc pierwszy supełek.
I wtedy padło to pytanie.
Chłopak kucał koło niej, ze zmartwieniem, ale też chyba lekkim przerażeniem, wpatrując się w Jeanne. Najwyraźniej był wystraszony jej zamiarami.
Nie pojmowała tego, bo nie pojmowała też niebezpieczeństwa. Wiedziała jednak, że jak nie zszyje może być gorzej niżeli by tego nie zszywała.
- Oczywiście, że teraz. Nie mam dużo czasu- powiedziała, patrząc mu w oczy. Następnie uśmiechnęła się, jakby krzepiąco i kolejny raz nakłuła rękę.
Przymknęła oczy i przygryzła wargi.
Dasz radę, Didi. - pomyślała, chcąc uspokoić samą siebie.

Anonymous - 22 Marzec 2014, 18:58

Gdyby Cold nie był na co dzień taki blady, na pewno by teraz zbladł. Nie był przyzwyczajony do widoku krwi. Jego skóra zwykle nie krwawiła, z racji że jest lodowata. Właśnie. Ciekawe czy jakby zamroził jej rany to przestałyby krwawić. Odrzucił od razu ten pomysł. Nie będzie ryzykował zdrowia Jeanne, aby to sprawdzić. Może kiedyś jak spotka rannego, który i tak już umrze to to sprawdzi.
- I to tak można? Taką zwykłą igłą?
Nadal miał wątpliwości. Pierwszy raz w życiu widział, żeby ktoś sobie zszywał rękę. Co tam rękę, pierwszy raz widział, aby ktokolwiek zszywał sobie cokolwiek sam. I to igłą przed chwilą wyciągniętą z kieszeni. Pomimo tego nie śmiał powstrzymać dziewczyny. Odszedł od niej dwa kroki i znów przykucnął. Może potrzebowała przestrzeni, albo nie lubiła gdy ktoś się gapi jak zszywa sobie rękę. Odetchnął głęboko i zmierzwił sobie włosy.
- Potrzebujesz czegoś?
Za dużo nie mógł jej oferować. Jedynie fusami herbacianymi mógł ją poczęstować, ale o to już się chyba pytał. Za to robiło się coraz więcej ludzi na placu, a oni mogli mieć potrzebne rzeczy. Lub pieniądze za które można kupić rzeczy.

/przepraszam za długi brak odpisu, mam bardzo czasożerny okres i jeśli chcesz możemy zakończyć rozgrywkę. ?

Anonymous - 4 Kwiecień 2014, 19:52

Powinna się do ego przyzwyczaić. Do tego nieprzyjemnego uczucia, którym jest ból. Przecież wiadome jest, że gdy coś następuje bardzo często, to ludzie przyzwyczajają się do tego.
A mimo tego ona nie mogła. Cholera.
Kolejna fala bólu, gdy przepijała skórę i wiązała supełek. Przełknęła głośno ślinę i spojrzała na chłopaka. Po jej błyszczących oczach mógł zobaczyć, że nie było to zbyt przyjemne.
- Nie powinno... - szybko spuściła głowę- Może się wdać zakażenie, zaropieć, spowodować śmiertelne powikłania... - dodała, znów nakłuwając rękę i zszywając dwa rozwalające się fałdy skóry.
- Ale wiesz, kogo to obchodzi? - zaśmiała się, o dziwo szczerze jak na treść wypowiedzi i na chwilę zmierzyła wzrokiem swe obecne dzieło.
Tyle musiała znieść, by załatać dopiero jedną trzecią rany.
Zaklęła pod nosem i znów nakłuła dłoń. Tym razem bolało bardziej. Na tyle, by dziewczę syknęło cichutko.
Na pytanie chłopaka znów podniosła głowę. Teraz jej oczy charakterystycznie lśniły od łez.
- Wiesz... ostatnio przystałam na czyjąś litość i wyszłam jeszcze gorzej niż byłam. Więc zrezygnuję... -powiedziała cicho i wróciła do nakłuwania ręki.

Anonymous - 17 Kwiecień 2014, 22:08

Czy jeśli czegoś się nie powinno robić to tego się nie robi. Czyż nie? Ah, nie. To czegoś jak nie można nie robić to się nie robi. Te czasowniki modalne!
Zostawiając jednak gramatykę z boku, Cold nadal miał wzrok wlepiony w dziewczynę, która zszywała sobie rękę. Dziewczynę, która sama sobie zszywała rękę! Było to w ciąż nie do pojęcia dla chłopaka. Coraz częściej zaczął przebywać z mieszkańcami tej krainy, a oni nadal go tak zaskakiwali! Miał wrażenie, że konfrontuje się z zupełnie odmiennym gatunkiem.
Drgnął na dźwięk jej śmiechu. To chyba nie jest adekwatna reakcja do sytuacji. Za dała pytanie. Cold raczej nie wiedział co to jest pytanie retoryczne. A już na pewno nie miał pojęcia kogo to obchodzi. Ale skoro było to pytanie, powinien odpowiedzieć. Kultura przecież zobowiązuje! Nawet do przyznania się do swojej niewiedzy. Oderwał na chwilę wzrok od ręki.
- Nie, nie wiem. Kogo? - zapytał szczerze.
Usłyszał sykniecie i znów spojrzał na rękę dziewczyny. Zszyła już ponad połowę rany. Czuł niepokój co do tej części ciała. Potem usłyszał wypowiedz o litości. Zamyślił się, przewertował swój katalog uczuć. Gdzieś była litość, dawno nie używana, pomiędzy rozbawieniem, a zazdrością. Nie teraz nie czuje litości. Obawę, niepokój, chęć niesienia pomocy, może nawet troskę, ale nie litość. No i jeszcze pragnienie, czuje mocne uczucie pragnienia. Wstał, bo gdzieś między wierszami kucnął, stanął na obramowaniu fontanny i nabrał wody w dłonie. Wypił takie trzy miarki. Odetchnął głęboko i zerknął na dłoń dziewczyny. Miał nadzieję, że skończyła i że wszystko jest już w porządku.

Anonymous - 1 Lipiec 2014, 22:00

Po długim czasie w ciszy (wiemy bowiem że niemal 3 miesiące to długi okres za który przepraszam) zdążyła zszyć ranę. W wielkim bólu, który o dziwo nie był aż tak pokazywany szklanemu chłopcu. Spojrzała na swoją całą zakrwawioną, zszytą nicią rękę. Zszytą, jakby zszywał ją ślepy lub naprawdę pokarany brakiem talentu do tego. Cóż, a Didi niestety była taka pokarana.
Spojrzała na chłopca. Dziwnego chłopca, który wydawał się zagubiony w tym świecie. O ile ona mogła, w końcu nie była z tego świata, tak jego zachowanie wprawiało ją w zdumienie.
Momentami nawet zadawała sobie pytanie, czy on tak na serio, czy może robi sobie z niej jaja.
Westchnęła cicho i spojrzała mu w oczy.
- Nikt. Nikogo nie obchodzi jakaś dzikuska z lasu.
Następnie ponownie zmierzyła krytycznym wzrokiem swoje dzieło. Gdyby mogła, zdarła by to i kazała sobie szyć jeszcze raz. Ale wiedziała ze to będzie ją kosztować więcej niż złe zszycie.
Zacisnęła zęby i zanurzyła rękę w wodzie, chcąc ją oczyścić z resztek krwi. Oczywiście bolało, ale jedynym po czym można było to stwierdzić był cichy jęk i... dwie małe łezki, które spłynęły jej po policzkach.
Następnie, bardzo delikatnie, by nie uruchomić kolejnej maszyny łzawiącej, zabrała się za opatrywanie brudnym, bo jedynym, bandażem całej ręki.

****
Minęło już trochę czasu, który oboje spędzili w ciszy. W międzyczasie słońce zaczęło powoli kierować się za horyzont, dając do zrozumienia, że należałoby rozchodzić się do domów.
Ah, gdyby Jo go miała, bardzo chętnie by do niego poszła.
Dziewczę spojrzało na ognistozłote niebo, zabarwione tak zachodzącym słońcem. Piękny widok, choć oznaczał on nadejście nocy. Westchnęła cicho. Musi się zbierać, jeśli chce dotrzeć do Lasu przez zmrokiem.
Wstała i otrzepała się ,,zdrową'' ręką z wyimaginowanego pyłu po czym spojrzała na chłopaka.
- Niestety, muszę się zbierać. Robi się ciemno... - powiedziała i położyła mu na kilka sekund rękę na ramieniu. Znów poczuła zimno, ale nie była to zawrotna ilość czasu, więc nie wywołało to wielkich szkód. A przez ten czas dodała tylko.
- Jakbyś potrzebował pomocy, znajdziesz mnie w Malinowym Lesie. Wystarczy krzyknąć. - dodała z uśmiechem i ruszyła w stronę krzaków - tych, z których wyszła.

[/zt
Przepraszam, ale nie chciałam już aż tyle blokować postaci ;_; jakbyś chciała się kiedyś jeszcze spotkać to pisz.]

Anonymous - 29 Sierpień 2015, 13:36

Szczerze powiedziawszy Wolf nie zarejestrował momentu w którym nogi poniosły go pod wieżę zegarową, był tak zagubiony we własnych myślach, że nie docierało do niego gdzie dokładnie zmierza. I pewnie dalej szedłby przed siebie gdyby nie fakt, że prawie na kogoś wpadł na tym cholernym placu. Prawie. W ostatniej chwili wykonał sprawny unik w bok, rzucając wymijanej osobie lodowate spojrzenie, jakby to była jej wina, że sam nie uważał gdzie lezie. Wymamrotał też coś pod nosem, w końcu odrywając wzrok od pleców nieznajomego i zatrzymał się w miejscu, wyjmując jedną z rąk z kieszeni spodni, coby przejechać dłonią po błękitnych włosach i rozejrzeć się po okolicy. Ah, Wieża Zegarowa. Nie planował zahaczyć o to miejsce, ale skoro już tu był to równie dobrze mógł na chwilę przystanąć. Czym bardziej, że na placu było zaledwie kilka osób z których większość zajmowała się swoimi sprawami, więc nie musiał się martwic, że zostanie główną atrakcją gapiów. Parsknął cicho, przypominając sobie jak sprawy się miały w takiej sytuacji w świecie ludzi. Tam to lubili go obserwować i oceniać pod nosem, nie mając świadomości jak dobrze obiekt ich zainteresowania słyszy wszystko co mówią na jego temat. Mimo to czasami brakowało mu zasięgu, internetu i innych ludzkich wynalazków, które nawet przyniesione na drugą stronę lustra okazywały się bezużyteczne. Tak jak komórka, którą nadal nosił w kieszeni spodni. Przynajmniej papierosy, które zabrał ze sobą przy ostatniej wizycie w innej krainie zawsze się przydawały. Wyciągnął właśnie paczkę takowych, a następnie jedną fajkę, która trafiła do jego ust i w zadziwiająco szybkim tempie została podpalona przy pomocy zapalniczki. Już z papierosem wolno podszedł do fontanny, ale nie utrzymała jego zainteresowania na długo, toteż przeniósł się na jakąś pustą ławeczkę, gdzie usadził swoje cztery litery i w spokoju palił, co chwila wypuszczając dym w powietrze. Nie przejmował się już obecnymi na placu osobami, chociaż obserwował ich kątem oka na wypadek. A nóż widelec coś się stanie? Kto wie, ostrożności nigdy nie za wiele.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group