To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Ciemna Ścieżka

Anonymous - 26 Listopad 2010, 21:19
Temat postu: Ciemna Ścieżka
    Skryta w wiecznej ciemności i cierniach kryje w sobie najsmakowitsze dzikie maliny tego świata.

Anonymous - 5 Grudzień 2010, 13:42

Jak zwykle w taki nic nieznaczący dzień, Ame wybrała się na spacer do Malinowego Lasu. Uwielbiała tu przychodzić, ponieważ rzadko kto tu przychodził. Było tu cicho, spokojnie. Tylko od czasu do czasu na gałęzi przysiadł jakiś kolorowy ptaszek, który miał oczy jak guziczki do sukienek. Wiewiórki również tu był, jednak miały one bardzo, bardzo długie ogony, które wyglądały jak z waty cukrowej i Ame mogła się założyć, że właśnie tak było.
Stąpając teraz jak najciszej po puszystej trawie, dziewczyna zacisnęła palce na krawędzi swojej długiej spódniczki, jakby bała się, że ją wybrudzi, chociaż nie było tu żadnego błota ani innego paskudztwa. Ale ta maliny... Ech, były wszędzie, a wystarczyło być trochę nieuważnym, a już miało się różowe nogi od słodkiego soku. Słodkiego... Tak przynajmniej mówili, Miyame choćby bardzo chciała, nie mogła skosztować cudnie wyglądających malin.
Szkoda. Wielka szkoda.
Jej długie, ciemne włosy zasłaniały całą twarz, lecz tylko dlatego, że Laleczka pochylała głowę by nie wpaść w krzaki z malinami. Nagle przystanęła puszczając swoją spódniczkę. Dłonie splotła za plecami unosząc powoli głowę. Na jej bladych policzkach pokazały się nie wiadomo skąd czerwone plamy. A może to przez to świeże powietrze, mhm?
- Za daleko - Mruknęła do siebie wybranym z uczuć głosem, który przypominał raczej powiew wiatru. Spokojny, łagodny. Piękny.

Anonymous - 5 Grudzień 2010, 13:54

Dróżką wesoło wędrował sobie Domino. Nie bał się złych malin. Jak to dziecko lubił się brudzić, a naturalny sok z malin to nie nowość. Prawdę mówiąc po kilku krokach jego spodnie miały różowe plamy. W oddali zobaczył zarys jakiejś postaci. Szybko pobiegł w tamtą stronę.
- Hej. - Powiedział z szerokim uśmiechem. Nie bał się, że może to być ktoś niebezpieczny. Umiał; bardzo szybko uciekać, poza tym jest mniejszy i łatwiej mu będzie biegać między tymi wszystkimi krzakami i drzewami. Stał za jej plecami i się na nią patrzył. Dziwił się jak to możliwe, że jaj spódnica i nogi są czyste. Nie widać było żadnej plamy bo malinach. Zaskoczyło go to. Musi być naprawdę ostrożna skoro udało jej się tego dokonać.

Anonymous - 5 Grudzień 2010, 14:04

- Za daleko - Znów te same słowa jakby jakaś płyta, która została ukryta w środku Ame po prostu się zacięła. Przecież to niemożliwe. To musiało być gdzieś tu. Nigdy nie zachodziła tak daleko, zawsze znajdowała swoje ulubione drzewo, pod którym siadała. A teraz? Teraz go po prostu nie było. Nie było go. Nigdzie.
Dziewczyna stałą tak w jednym miejscu wpatrując się w niebo, które i tak było ledwo widać, ponieważ rozłożyste drzewa po prostu wszystko zasłaniały. Ach, dlaczego? Dlaczego? Dlaczego wszystko się jej nie udawało? Nawet nie mogła tak postać i przyglądać się niebu. Nic nie mogła. Może wróci do miasta? Ciekawa myśl. Ale gdzie to drzewo.
I nagle ktoś się odezwał. Nie mogła być to wiewiórka z puszystym ogonkiem, ani kolorowy ptaszek z oczkami jak guziczki. Ame jeszcze nie słyszała o gadających zwierzętach, ale może dziś spotka gadatliwego ślimaka, hmm?
Dziewczyna na tą myśl odwróciła się na pięcie znów zaciskając palce na brzegu swojej tiulowej spódniczki. Ale nigdzie nie było ślimaka. Tylko jakiś chłopczyk. Mały. Chłopczyk. Który zakłócał jej spokój. Trudno.
- Hej - odpowiedziała grzecznie nie chcąc wyjść na niegrzeczną. Ale nic więcej nie powiedziała. Stała tak po prostu nie puszczając swojej spódnicy, tak z przyzwyczajenia.
Gdzie jej drzewo?

Anonymous - 5 Grudzień 2010, 14:12

Chłopiec usłyszał jej słowa. Przestraszył się choć sam nie wiedział czego. Domyślał się, że jest co nie tak. Sądził, że się zgubiła. Jeśli tak to nie powinien jej tu zostawiać. Jednak czemu się bał. Domino nie umie dobrze walczyć, więc gdy spotyka kogoś kto człowiekiem nie jest często się boi. Może ma to jakiś związek z przeszłością. Przełknął głośno ślinę. Nie może uciec. Musi pomóc.
- Co się stało? - Zapytał troskliwym tonem. Patrzył się na jej twarz. Jakby z samego jej wzroku chciał się czegoś o niej dowiedzieć. Oczy wiele zdradzają o osobie. Jednak chłopak nigdy niczego nie mógł się w nich dopatrzeć. Nigdy po oczach ni potrafił rozpoznać czy ktoś się smuci czy cieszy.

Anonymous - 5 Grudzień 2010, 14:23

A może źle poszła? Nie, to niemożliwe. Przecież tyle razy tu przychodziła... Pomocy. Ona nie mogła zapomnieć. Nie o tym miejscu. Nie mogła, po prostu. Ame prawie codziennie tu przychodziła, gdy jej się nudziło, a nudziło jej się prawie cały czas. Nic nigdy jej nie imponowało, nic jej nie zadowalała. Nic nie potrafiło ją zainteresować. Szkoda.
Tylko niebo, i to drzewo. Czasami jeszcze pojedyncze osoby, które miały coś do powiedzenia. Tak.
Słysząc jego pytanie, przechyliła głowę w prawo zastanawiając się co ma odpowiedzieć. A może on jej pomoże? Może znał jej drzewo? Ale jeśli on też polubi jej drzewko? Jej kochane drzewko? Przecież nie mogła się nim dzielić. Nigdy.
- Szukam czegoś - Odpowiedziała tym samym tonem. Cicho, spokojnie. Nawet gdyby się waliło, paliło, jakby był koniec Krainy Luster, jej ton głosu by się nie zmienił. Dziwne? Tak. Śmieszne.
- Zgubiłeś się? - Spytała, chociaż nie byłą tym jakoś zainteresowana. Ale może to szpieg? Może chciał ukraść jej klucz? Może chciał ukraść jej niebo? Może chciał ukraść jej drzewo?

Anonymous - 5 Grudzień 2010, 14:34

- Może mogę jakoś pomóc? - Zaproponował. Dziewczyna nie wydawała się zła. Była małomówna, ale może dlatego, ze jest nieśmiała. Nie ma chyba osoby, która by od razu mówiła wszystko dopiero co spotkanej osobie. Domino trochę się uspokoił. Skoro się bał to dziwne, że proponuje pomoc. Chłopiec lubi pomagać. Lubi widzieć jak ktoś dzięki niemu się uśmiecha, nawet jeśli jest to obca osoba.
- Nie. Miałem zapytać o to samo. - Odrzekł. Tieri był niezmiernie ciekaw czego mogła szukać w tym lesie. Może odkryła tu jakiś przyjemny zakątek, lecz teraz się zgubiła i nie może go znaleźć. To by było chyba najbardziej możliwe.

Anonymous - 5 Grudzień 2010, 16:26

Ale on wyglądał tak młodo. Wyglądał na góra 15 lat, czyli tak jak ona. Jednak... Nie mogła mu ufać. Teraz tak niewinnie wyglądający byli właśnie wykorzystywani do szpiegowania, zabijania, podsłuchiwania. Bo kto by takiemu dziecku coś zrobił, hmm? Jedynie można by było nakrzyczeć, chyba...
- Nie, raczej nie - Odpowiedziała grzecznie zaciskając coraz mocniej palce na brzegu spódnicy. Dobrze, że jednak nie czuła bólu. A przynajmniej nie w takim stopniu jak zwykli ludzie.
Drzewo. Pomóż. Gdzie jesteś? Nie chowaj się.
- Nie, nie zgubiłam się, szukam czegoś - Mruknęła wciąż mając nadzieje, że chłopak sobie pójdzie. Może da jej spokój i w spokoju Ame poszuka swojego obiektu westchnień? Może w końcu przysiądzie na ziemi, za daleka od krzaków malin i pomarzy? Ach, gdyby było to takie proste. Było tu tak dużo drzew, tak dużo miejsca...
Ale tego drzewa nie mogła zapomnieć. Było inne. Piękne. Cudowne. Kochane. Najlepsze. Po prostu.
Czy to tak trudno zrozumieć?

Anonymous - 5 Grudzień 2010, 16:32

Chłopak nie mógł jej zaufać, lecz postanowił, ze nie zostawi jej samej sobie. A jak on coś sobie postanowi to nie ma przebacz.
- Przecież widzę, ze potrzebujesz pomocy. - Nalegał. Nie będzie przestawał. Choćby miał się zaraz skończyć świat on jej pomoże i koniec kropka. Nie obchodziło go, że jest natarczywy, być może niechciany. Wiedział doskonale, ze wiele osób woli w samotności spędzać czas, jednak nie rozumiał tego. Uważa, że czas spędzony z innymi nigdy nie jest stracony, że o wiele lepiej być z ludźmi niż w samotności. Sam stara się zawsze być z kimś, jednak wyglądając jak wampir nie jest to takie proste.

Anonymous - 5 Grudzień 2010, 16:47

Nie chciała mu odpowiadać. Nie chciała nic mówić. Czuła się po prostu nieswojo, gdy tak dużo mówiła. Rumieńce na jej policzkach zrobiły się jeszcze bardziej widoczne... Gdyby nie zmrok, który powoli zapadał. Ame podenerwowana już trochę, przetarła wierzchem dłonie całą swoją gładką twarz. Dawno już nikt tak jej nie zdenerwował. Dawno już nikt tak jej nie irytował. Dziewczyna. On. Drzewo. Co ma robić? Gdzie iść?
Która godzina?!
Miyame pochyliła głowę i sięgnęła do kieszeni, z której wyjęła mały, złoty kieszonkowy zegarek. Już późno, trzeba wracać. Ame rzadko się czegoś bała, ale ciemności... Nie przepadała za tym.
- Nic się nie stało, naprawdę - Zapewniła zaciskając palce na skraju spódniczki. Zaraz rozejrzała się dookoła nieobecnym wzrokiem i powoli, ostrożnie zaczęła stąpać po miękkiej trawie, tak by nie pobrudzić sobie butów i ubrań.
Gdy mijała chłopaka, obdarzyła go miłym wzrokiem, chociaż nie uśmiechnęła się nawet. Bo po co? W ogóle, jak to się robi? Palcem?

Anonymous - 5 Grudzień 2010, 16:58

Chłopak wiedział, że niczego z niej nie wyciągnie. Była zbyt nieufna. W sumie i dobrze. Inaczej nie da się przeżyć.
- Robi się ciemno. Może cię odprowadzić? - Nie powinien tego proponować. Nie znał jej, ale dla niego ona nie wyglądała na silną. A nie darowałby sobie gdyby się dowiedział, coś jej się stało. By wmawiał sobie, że to jego wina, ponieważ nie poszedł za nią. Spojrzałem w niebo. Zmrok zachodził naprawdę szybko. Za ok. 30 min, będzie ciemno, a wtedy wychodzą najniebezpieczniejsze osoby. Ci którzy umieją się bronić sobie poradzą, lecz reszta musi trzymać się w grupkach by się obronić przed jakimiś napastnikami.

Anonymous - 6 Grudzień 2010, 16:12

Niech on da jej spokój! Ach! Ame jeszcze nigdy nie była tak zdenerwowana. W ogóle to nigdy się nie denerwowała, ale teraz, po prostu nie mogła wytrzymać. Nie krzywiła się, ani nie krzyczała, jednak na jej bladych policzkach pokazały się czerwone plamy, które miały zdradzać poirytowanie. I te palce zaciśnięte na spódniczce. Jakby dziewczyna chciała ją przedziurawić.
Słysząc jego propozycję, zatrzymała się nagle puszczając tiulowy materiał. odwróciła się zaraz zamykając na chwilę swoje szare oczy. Może jak się zgodzi to da jej wreszcie spokój? W sumie nie zaszkodzi jak ktoś ja odprowadzi do miasta, od co. Chociaż sama dałaby sobie radę, ma moce i w ogóle, więc... Nie ma się co o nią martwić.
Gdy otworzyła swoje duże ślepia, obdarzyła chłopaka dziwnym, karcącym spojrzeniem.
- Jak chcesz - Wzruszyła ramionami, a następnie odwróciła się do niego plecami i zaczęła iść żeby rozmówca ją dogonił. W tym czasie oczywiście znowu złapała za brzeg swojej spódniczki stąpając ostrożnie po miękkiej trawie, tak by nie pobrudzić sobie trampek. Dziwnie to trochę wyglądało. Miała na sobie elegancką koszulę, spódnicę, a na stopach trampki. Nie pasowało również to do jej charakteru,. ale nie ważne. Nikt teraz nie zwracał na to uwagi.

Anonymous - 6 Grudzień 2010, 18:24

Dzieciak zrozumiał, że przegiął. Powinien odpuścić za pierwszym razem, ale musiał to ciągnąć i tylko wszystko pogorszył. Spuścił głowę. Już miał odejść, zostawić ją, lecz usłyszał coś co go podniosło na duchu. Zgodziła się. Pozwala mu iść ze sobą. Taki malutki przejaw zaufania, a dla małego chłopca tyle znaczy. Uśmiechnął się szeroko do niej, ale ona była już odwrócona tłem i powoli szła. Pędem ruszył za nią. Nie odzywał się. Nie chciał jeszcze bardziej pogorszyć jej nastroju.

zt.

// Niech będzie,że odprowadził ja do miasta i sobie poszedł, bo mi się nie chce jeszcze w mieście te 1-2 posty pisać.

Anonymous - 29 Grudzień 2010, 18:03

Błądziła wiele długich nocy i dni, mijając kolejne nieznane jej twarze. Wszyscy ludzie wydawali się ponurzy, wręcz tacy sami w swoim wyidealizowanym światku do którego była zmuszona wskoczyć jeszcze kilka godzin temu. Na swoje szczęście, a także serii postaci, które zapewne zostały uroczyście zbesztane przez porcelanową kukłę, Karminowe Wrota nie zawsze stały w miejscu. Tak, jedne prezentowały się dumnie, lecz inne co jakiś czas śmigały między ludzkimi oknami, chowając się w konarach drzew, czy nawet w starych nagrobkach na które nikt nigdy nie spoglądał. Ich pobratymcy w Krainie Luster robili to samo, tworząc jakby równoległą ścieżkę, która pozwalała podróżnikowi znaleźć się w bliźniaczej rzeczywistości. Były kapryśne, wręcz radowały się gdy jakaś istota nagle przenosiła się gdzie indziej i padała przerażona dopiero gdy zauważyła coś specyficznego. Tak, Wrota miały także wyczucie co do tego. Zawsze gdy jakiś człowiek wpadał w ich pułapkę, obok musiała przechodzić Tańcząca Pelargonia, bądź też Pan Pies w fraku, z monoklem na oku. Istoty te były bardzo uprzejme względem obcych, jednak ci jedynie uciekali ze wrzaskiem, rwąc sobie włosy z głowy...

Wróćmy jednak do Fiammetty, która właśnie natknęła się na trop jednego z podobnych przejść. Nie znajdowało się ono w norze królika, żadne drzewo ani jaskinia nie stanęło przed nią otworem. Właśnie znajdowała się w butiku ze strojnymi sukniami i miała zamiar przejść do przebieralni. W dłoni dumnie dzierżyła białą kupę koronek, które wieńczył żabot, gubiący się w zdobieniach. Była przeładowana, to fakt, jednak marionetka zawsze przepadała za ekstrawagancją.
Lustro przed jej oczami było nietypowe. Nie chodziło tu o pozłacaną ramę z roślinnymi motywami. Tafla ukazywała idealne odbicie wyblakłej postaci, jednak to, co znajdowało się za nią nie było kurtyną przebieralni. Nie, setka drzew, a także ścieżka ciągnąca się poza zasięg jej wzroku bynajmniej nie należały do maleńkiego sklepiku w jednym z ulicznych zaułków.
Dziewczyna porzuciła strój i dotknęła tafli. Ostrożnie, z niedowierzaniem zbadała jej powierzchnię, która zadygotała pod jej dotykiem. Czy to tego szukała przez ten cały czas? Czy jej marzenie zostało spełnione? Zapewne tak, gdyż jakaś siła pozwoliła jej przebić się przez galaretę jaką przypominała tekstura lustra. Najpierw ręce, potem noga, no końcu korpus. Wszystko prześlizgnęło się z cichym chlupnięciem prosto do Świata Luster.
Jak na ironię losu jedna z nogawek zaczepiła się o złotego cherubinka, przez co Fiam padła na ziemię. Dopiero moment skupienia pozwolił jej rozróżnić kształty otaczające ją jak ciepły koc. Wysokie drzewa, które widziała wcześniej, stały na baczność nad jej głową, zaś leśna droga prowadziła prosto przed siebie, zachęcając na daleką podróż. Ruszyła zatem. Nie rozglądała się, tylko brnęła powoli, byle tylko dotrzeć do znanych sobie miejsc. A lekki uśmiech na jej wargach, chcąc nie chcąc, poszerzał się za każdym razem gdy słyszała ropuchę wygrywającą bluesowe nuty na kroplach rosy.

[zt]

Dark - 18 Styczeń 2011, 11:36

Szła przed siebie, jakby wręcz chciała uciec od tamtego miejsca. Nie że się bała, ale jeszcze ktoś by ją zatrzymał i co wtedy? Nie, nie, takiej możliwości nie było. Dopiero jak odeszli na wystarczającą odległość zerknęła do tyłu i zrozumiała, że miała rację- osoba która za nią szła to nikt inny jak Tsukichi. I dobrze! Bo jakby to był kto inny to musiałaby tej osobie ałka zrobić i co wtedy? Nie byłoby fajnie. Ten ktosiek by miał problem, ona by musiała się nadwyrężać, a właśnie ją zaczęła szczypać rana na nodze, która babrała się coraz bardziej i bardziej. Jednak trzeba było sobie nie rozwalać uda,gdyby wtedy wiedziała, że jej paznokcie są aż tak ostre, to na pewno by nie bawiła się w wyładowywanie złości na swej własnej nodze, może by wybrała sobie stół jako ofiarę? Albo chociaż tego idiotę z Morii, który śmiał ją śledzić? Przez to wydarzenie była nadal trochę rozkojarzona, dlatego co jakiś czas sprawdzała, czy idzie za nią na pewno Tsukichi, a nie jakiś morderca z pukawką. Niby mogłaby takową pukawkę próbować topić, ale nigdy nie wiadomo, czy aby na pewno by jej się udało. Co jeśli nie? Rany ją drażniły, a po-postrzałowa to już pewnie zupełnie by działała jej na nerwy. O tym, że mogliby ją zabić w ogóle nie myślała, nie brała czegoś takiego pod uwagę.
Zaczęło jej się robić zimno, mogła wziąć płaszcz, ale nie, oczywiście wolała wyleźć w takim a nie innym stanie. Co jej da zwykły sweterek w taką pogodę. Gdy dotarła do Malinowego Lasu postanowiła przysiąść i się rozgrzać. Usiadła na jakimś zawalonym konarze drzewa, który spoczywał se przy brzegu ścieżki. W koło było tak ciemno... Ale ona się tym nie przejmowała. Rozpaliła w powietrzu mały ognik, który rozświetlił trochę miejsce, w którym była i rozgrzał choć odrobinę jej zmarznięte rączki.
Pan Królik już od jakiegoś czasu siedział na nowo w torebce, więc nie musiała ani trochę nim się martwić. Dziewczyna siedziała wpatrując się w płomień i nawet nie zwracała uwagi na to co brat do niej mówi. Dopiero po jakimś czasie, gdy ten wspomniał o Tsukichim Panienka Wind podniosła wzrok i przyjrzała się chłopakowi.
- Może też usiądziesz? Nie jest Ci zimno?
Nie martwiła się, po prostu spytała, bo chwila milczenia była zła w tym momencie dla niej. Dlaczego? Bo gdy milczała to myślała, a myślała o tym, ze ją śledzą. Rozmyślanie o tym,że jest śledzona wcale a wcale jej nie zadowoliło. Postanowiła więc nie myśleć, a to nie było proste. Niemyślenie to jedna z trudniejszych rzeczy, z którą zmartwiony człowiek musi sobie radzić. Póki co próbowała... może kiedyś się uda, kto wie?
Miała nadzieję, że Tsukichi z nią trochę pogada, ten jeden raz wykaże się chęcią rozmowy, jak na osobę próbującą zapomnieć przystało.
Dlaczego zatrzymała się w lesie, zamiast poleźć do Różanej Wieży? A dlatego, że skoro miała po balu rozmawiać z bratem to las otaczający Herbacianą Łąkę był najlepszym miejscem by poczekać aż ta huczna "impreza" się skończy. Tak, to był dobry plan, a przynajmniej tak jej się wydawało. Miała nadzieję, że nie zapomni, że miała się wrócić, choć znając ją i jej egocentryczne podejście do życia to będzie z tym ciężko, uhm.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group