To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Odwrócone Osiedle - Ślepa Uliczka

Anonymous - 23 Sierpień 2011, 13:43

Idealnie..? Co było takie idealne? I o co chodziło z tym głodnym wzrokiem? Nathanael po raz kolejny nie mógł zrozumieć tej dziwnej dziewczyny. Tym razem, kiedy już usiadła na ziemi i zaczęła znów bazgrać w notesie, chłopak nie miał oporów, żeby podejść i bezczelnie wlepić wzrok w rysunek. Niestety stojąc nie mógł się zorientować, co miały przedstawiać chaotyczne kreski. Nachylił się wiec mrużąc oczy i patrząc przez ramię białowłosej spróbował się odnaleźć w tym bałaganie. Nie spodziewał się jednego - że dosłownie się odnajdzie na tym rysunku. Odskoczył jak oparzony i gwałtownie się wyprostował.
- C-co to ma znaczyć?! - krzyknął na wpół zdziwiony na wpół przestraszony.
- To ja?! Wiem, że to ja! Dlaczego to jestem ja?! I dlaczego się patrzę jak oni... Jak się... Jak coś robią?! I o co chodzi z tym nożem?! I z tym wszystkim?! To ma być twoje idealnie?!

W zdenerwowaniu Nathanael zaczął nieświadomie trzepotać skrzydłami. Nawet nie poczuł, jak jedno małe, czerwone piórko odczepiło się i poszybowało przed siebie. Leciało powoli, czasem lekko zawirowało, ale zdawało się nie zauważać tego, co działo się wkoło. Płynęło w powietrzu własnym szlakiem, by w końcu osiąść delikatnie na szorstkim papierze znaczonym szarym grafitem. Czerwone piórko spadło na rysunek, prosto na parę kochanków w ciasnym splocie aktu miłosnego. Czyżby przewidziało, jaki miał być ciąg dalszy i uprzedziło czerwoną plamę krwi, która miała trysnąć spod noża anioła śmierci?

Anonymous - 29 Sierpień 2011, 17:57

/Kurde, ja przepraszam, ale zapomniałam uprzedzić, że wyjeżdżam. Będę już regularnie. :oops: /

Imoen zacisnęła mocno paluszki na ołówku, starając się jednocześnie go nie złamać. Czuła na karku ciepły oddech aniołka, oczyma wyobraźni widziała, jak ten patrzy na obrazek, jak w jego srebrnych ślepiach pojawia się cień dezorientacji, niemego przerażenia. Kiedy się obróciła, ten stał już kilka kroków od niej i mówił coś chaotycznym, nieskładnym językiem. Dziewczyna przygryzła wargę, unosząc wysoko brwi, jak gdyby nie rozumiała, co ten do niej mówi. W rzeczywistości jego słowa były dla Imoen całkowicie zrozumiałe i oczywiste, nie mogła zaprzeczyć, że rozumie. Westchnęła cicho, spoglądając w jego szare oczy.
- Nigdy nie myślałeś, żeby kogoś zabić, aniołku? -
Zapytała mrocznym, cichym sykiem. W jej szkarłatnych oczach, widać było pasję, fascynację i odbicie blaknącego blasku zachodzącego w oddali słońca. Pochyliła się nad zeszytem, chłonąc wzrokiem obrazek. Piórko idealnie wpasowało się w klimat.
- Przecież są szczęśliwi... To najlepszy moment na zakończenie życia... Szczęście... -
Uśmiechnęła się diabelsko pod zadartym noskiem i oblizała spierzchnięte wargi. Spojrzała spod półprzymkniętych powiek na Nathanaela, mrugnąwszy kilkakrotnie. Powstrzymała ziewnięcie, odgarniając grzywkę z oczu.
Zastanowiła się chwilę. Skoro według jej cichych pragnień i opinii szczęście było najlepszym momentem na śmierć, a właściwie jedynym, kiedy można było umrzeć, to wychodziło na to, że dziewczyna będzie żyć wiecznie. Nie widziała siebie uśmiechniętej i cieszącej się prawdziwym szczęściem. To awykonalne.
~Jesteś Imoen, nie jakaś pieprzona, rozchichotana laleczka. Wybacz, kochanie, nie ta bajka.~

Anonymous - 30 Sierpień 2011, 17:04

Nathanael przestał się miotać. Zamarł w bezruchu. Nie dlatego, że się przestraszył słów dziewczyny. Dlatego, że przestraszył się własnych myśli.
-Zabić kogoś..? - wyszeptał patrząc pusto w ścianę nad głową białowłosej. Zabić... Nie, chwila! Kogo on miałby zabijać? I dlaczego? Czyż nie każda istota zasługiwała na życie? Na to, by jej serce biło? By krew... powoli wypływała z przeciętych żył...
-Szczęście... - powtórzył za dziewczyną. On był już kiedyś szczęśliwy. Ale już nie jest. Czy nie lepiej by było dla niego, żeby umarł wtedy? Trudno, było już za późno! A on nie zamierzał nikogo zabijać! Tak, tak właśnie pomyślał. Tylko jakoś nie mogło mu to przejść przez gardło. Ta dziewczyna...

-Kim ty w ogóle jesteś? - zapytał, jakby to, co było wcześniej nie miało miejsca i dopiero co spotkał tę osobę. Co było przyczyną tej nagłej zmiany? Sam nie wiedział. Nie zastanawiał się nad tym. Prawdę mówiąc ledwo to zauważył. Czy to świadczyło o jego bezrefleksyjności? Może. A może nie chciał zauważyć, że coś było nie tak. "Może ona pomoże mi odnaleźć Isthrill" - przemknęło mu nawet przez myśl. Tak, jakby jego umysł odrzucił wszystko, co udało mu się ustalić na temat dziewczyny. To były co prawda jedynie strzępki informacji, ale jakże niepokojące strzępki. Nathanael miał chyba w głębi serca nadzieję, że się mylił co do niej. A najlepiej, że sobie sam to wymyślił, a ona w rzeczywistości była zupełnie inną osobą. Chociaż nie... Gdyby sam to wymyślił, to też nie byłoby dobrze... Nie dobrze...

Anonymous - 30 Sierpień 2011, 21:49

Oczy jej się zeszkliły, jak gdyby ktoś nałożył na nie folię śniadaniową. Notes wypadł jej z rąk. Imoen podciągnęła kolana pod brodę i objęła nogi ramionami, słuchając w ciszy i spokoju Nathanaela. Kiedy padło pytanie, kim ona właściwie jest, spojrzała mu tymi pustymi oczami w jego srebrne, naiwne, pełne życia, optymizmu, nadziei, teraz nieco przesłonionego dezorientacją, cholerną pustką, dramatyczną chwilą wyczekiwania na odpowiedź, która nigdy nie chciała nadejść. Lekko rozchylone usta Imoen były wręcz prowokujące, jak zresztą ona cała. Nakłaniające do: zerżnij albo zarżnij. Ty tu rozdajesz karty, jesteś panem sytuacji. To tylko jedna samogłoska, odczucia takie same; spełnienie, przyjemność, błogość, może lekki wyrzut sumienia po całości.
~Och, a może to tylko ty jesteś tak skrzywiona, Imoen? Może tylko tobie czyjaś śmierć sprawia, nie, sprawiała przyjemność, jakiej nie mogło zastąpić nic innego? Przelotne kontakty z kobietami, zamazane twarze, zamglone oczy, wilgotne języki, szybkie palce i niemoc, potworna niemoc, kiedy to się kończyło. A może zabijanie sprawiało ci przyjemność, bo nigdy tak naprawdę nie zaznałaś tej innej rozkoszy? W końcu fizycznie jesteś dziewicą, trzynasto-dwudziestotrzyletnią, nie posiadającą nigdy faceta, ubolewającą nad swym losem. Nie. Takie jak ty nie ubolewają. One po prostu egzystują i nie chcą przestać. Bo życie sprawia im masochistyczną radość, skromną namiastkę szczęścia.~
Szybkimi myślami powróciła do zadanego kilka sekund temu pytania anioła, zachłysnęła się tymi pięcioma słowami i zamrugała kilkakrotnie. Jej spojrzenie nadal jednak pozostawało nieobecne, wbite w oczy Nathanaela, suche wargi drżały mimowolnie. Kobieta zaczęła kiwać się się wprzód i w tył, niczym dziecko z chorobą sierocą i wydawałoby się, że chce zniknąć.
- Sprecyzuj. -
Jedno dobitne słowo, przerwane milczenie. Chcesz znać jej imię, rasę, pochodzenie, upodobania muzyczne, styl, czy może coś zupełnie innego, odmiennego, odległego i niepojętego? Wracając - mimo wyraźności i pewnej - rzeczywiście - dobitności, głos jej drżał, był nieco histeryczny, niczym nerwowy śmiech samobójcy, który właśnie dokonuje tego, na co czekał całe wieki. Żegnaj, życie - i śmiech, rechot pełen dzikości, strzał w głowę, może tabletki i alkohol, może żyletka i krew, całe mnóstwo krwi.
Nieprzerwanie się kiwając, poruszała bezgłośnie wargami. Między jej brwiami pojawiła się drobna zmarszczka, poniekąd zdradzająca, że udaje. Że to wszystko jest jedną wielką grą, szopką, śmiesznym przedstawieniem, które powinno zostać przerwane. Żeby w końcu Imoen się uśmiechnęła, zaczęła cieszyć życiem, a nie obdarzać wszystkich swoją ponurą aurą. Ale tak jest zabawniej.
To, że udaje, Nathanael mógłby zauważyć, gdyby nieprzerwanie studiował jej twarz i znał się choć trochę na ludziach, czy, jak kto woli, nędznych kreaturach, zaśmiecających ten świat.
Czym jest świat?

Anonymous - 31 Sierpień 2011, 16:25

Bujanie się. W przód. I w tył. I w przód. I w tył. Jak na jakiejś pokręconej łódce. I jeszcze ten śmiech. Może jednak Nathanael się mylił. Może ona nie była wcale zła. Tylko nieszczęśliwa. I samotna. Zdawało się, ze jego pytanie wywołało w białowłosej emocje, których on nie potrafił nazwać. Może po prostu nigdy ich nie doświadczył? A może nie miał pojęcia, co czuje teraz jego rozmówczyni. Nie był pewien, czy powinien brnąc w tą rozmowę, ale to jedno słowo rozdzierające ciszę jak kartkę papieru, to jedno słowo pragnące konkretów, nie pasujące zupełnie do drżących warg zmusiło anioła do refleksji. Ciało dziewczyny zdawało się mówić: "Porzuć ten temat, zostaw to w spokoju", ale wypowiedziane słowo zachęcało do dalszej rozmowy, albo przynajmniej wymiany wyrazów. Sprzeczne sygnały. Zamęt w głowie.

Po chwili milczenia chłopak podszedł bliżej, zachowując jednak pewien dystans. Przez moment się zawahał, ale w końcu przykucnął tak, żeby ich twarze znajdowały się na jednym poziomie.
-Chcę wiedzieć... Chcę wiedzieć, za kogo ty sama się uważasz. I... nie kłam proszę - zaryzykował, ale miał nadzieję, że się to opłaci. Że ta intrygująca osoba w końcu się otworzy. Zaspokoi jego fascynację, albo chociaż jej skrawek. I odpowie na pytanie "Kim jesteś?". To samo, które Nathanael sam sobie zadawał, ale bez podjęcia trudu odszukania odpowiedzi. Zwykle zadowalała go odpowiedź "Nikim", ale chyba sam w to nie do końca wierzył. Nie chciał wierzyć. Bo "Nikt" nie jest nikomu potrzebny. "Nikt" nie musi żyć. A on wbrew wszystkiemu chciał żyć. Najlepiej, jak tylko potrafił.

Anonymous - 19 Wrzesień 2011, 21:03

Krótkie, szybkie spojrzenie, rzucone w stronę aniołka, jego słowa, postawa pragnąca wyjaśnień.
~Nigdy, panie Bezimienny... nigdy.~
Poderwała się na równe nogi, chwiejąc się przez chwilę, przycisnęła notes do piersi. Mamrocząc pod nosem jak mantrę pospieszne, bezbarwne jednak "nie, nie, nie, nie, nie, nie, ...", wrzucała do torby wszystkie swoje przybory, zapominając o satynowej pelerynie, przełykając ślinę z dziwną obawą.
To coś, to skrzydlate stworzenie... ono... ono zaszło za daleko. Chciało odkryć prawdziwą twarz dziewczynki, chciało poznać prawdziwą Imoen - której tak naprawdę nie ma - to tak, jakby chciało zabić ją na miejscu. Ona żywi się swoimi tajemnicami, swoją nienormalnością, swoją nicością, pustką, próżnią.
Jestem, której nie ma.
- Żegnaj, aniołku. -
Wypowiedziała tonem seryjnego mordercy, przed kolejnym zabójstwem - upajając się każdą sekundą, rozkoszując się każdym słowem, każdą sylabą swej wypowiedzi. Oblizała pełne usta, zamrugała ogromnymi, szkarłatnymi oczami i pognała dalej na swych długich nogach w siną dal, chcąc uciec od rzeczywistości, od aniołka, od tego, co tu było.
A było tego za dużo, ot co.

zt



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group