To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto Lalek - Nadbrzeże

Mavet - 13 Kwiecień 2018, 21:42

Zmieniła wyraz twarzy. Wiele i tak mu to nie mówiło, ale chyba nie podobały jej się jego słowa.
- A wolisz umrzeć w męczarniach niż być trochę brudna? - spytał całkowicie poważnie. Choć ona pewnie i tak nie zauważyła różnicy gdyż głos Maveta był raczej monotonny w każdej sytuacji. Chyba, że chodziło o jego Panią.
- Nie wiem. - odpowiedział raczej szczerze. Sam nie wiedział czemu jeszcze z nią nie zaczął. Odludzie, biedna. Nawet by nie musiał specjalnie sprzątać.
- Właśnie dlatego nie wiem. Nikt wcześniej się nigdy mnąnie przejął. - wzruszył dość przerysowanie ramionami. Znał wiele gestów, ale w jego wykonaniu niemal zawsze wychodziły dopść nienaturalnie.
- To się jeszcze okaże. - powiedział bezproblemowo paraliżując drobną dziewczynę. Nie dał jej jednak upaść. Pochwycił ją jedną ręką pod kolanami, a drugą za kark. Przedramionami. Chwilowo nie chciał jej poranić. Był ciekaw jak zareaguje. Lubił torturować, ale to było jednak ciekawe. Może przez swoją wyjątkowość dla niego.
Zaniósł ją parę kroków do pobliskiego drzewa, o które ją oparł. Ogonem podniósł jej ubrania, które wciąż leżały obok.
Gdy się upewnił, że jest stabilnie umieszczona powoli ściągnął płaszcz i kucnął przed nią trzymając w jednej ręce płaszcz, drugą trzymając się gałęzi dla stabilności, a końcem ogona lekko trzymając ją pod brodą. Starczyłby jeden ruch. Jedno pchnięcie, a mogłaby empirycznie się przekonać jak szkodliwe dla zdrowia jest kilka cali zaostrzonej stali w istocie szarej.
- Nadal się mnie nie boisz? Nadal się mną nie brzydzisz? - spytał szczerze zaciekawiony.

Zoya - 14 Kwiecień 2018, 17:24

Odwróciła głowę obrażona. Najchętniej odeszłaby ostentacyjnie, okazując w ten sposób swojego focha. Tak nie powinno rozmawiać się z kimś, kto przed chwilą wyciągnął cię z błota.
- Nie twaja sprawa. - powtórzyła cicho, dając tym samym do zrozumienia, że nie ma ochoty drążyć tematu. Dlaczego jeszcze przed chwilą było tak miło a teraz ten typ nie dość, że zrobił się rozmowny to jeszcze niemiły? Co ona mu niby zrobiła?
Chciała jakoś odpowiedzieć na jego słowa o braku zainteresowania. Chciała zareagować na groźbę, bo mężczyzna ewidentnie jej groził. Może gdyby miała o sekundę więcej czasu, zdążyłaby umknąć. Odpuściłaby sobie całą tą rozmowę która potoczyła się złym torem i chyba nie zmierzała do niczego konkretnego. Albo jeśli zmierzała, to do zastraszenia Toy i zrobienia jej krzywdy, chociaż jak powiedział zamaskowany, to czy chce jej coś zrobić jeszcze się okaże.
Może zareagowałaby w jakikolwiek sposób, lecz nie zdążyła. Nie spodziewała się totalnie tego co się stało. Jej ciało nagle przeszedł bolesny dreszcz, przypominający skurcz. Zesztywniała i mimo prób, nie mogła się poruszyć.
Widząc jak bierze ją na ręce, chciała krzyczeć. Co on jej zrobił, do cholery? Pomogła mu wygramolić się z bagna a ten... Gdzie ją niesie? Dlaczego do diaska nie mogła się ruszyć?!
Wszystko co robił... Obserwowała, bo nie była w stanie zmusić się do jakiegokolwiek ruchu. Mięśnie paliły, zatrzymane w dziwny sposób. Nie słuchały poleceń wysyłanych z mózgu i właśnie to uczucie najbardziej irytowało. Uczucie obcego ciała. Bezsilność i zdanie się na łaskę mężczyzny w masce.
Zabrał jej rzeczy, ale po co? Jeśli zamierzał ją zgwałcić, przecież nie będzie tego potrzebował. No, chyba, że po wszystkim ją ubierze i każe zmiatać, ale raczej wątpiła w taki scenariusz.
Kiedy zaczął zdejmować jej płaszcz, zaczęła wydawać z siebie bliżej nieokreślone dźwięki. Coś pomiędzy krzykiem i cichymi jękami, bo w momencie paraliżu, miała zamkniętą buzię.
Robiło jej się słabo. Tak ma to wyglądać? Tak ma się to skończyć? Ma zostać... wykorzystana i prawdopodobnie zabita przez przypadkowo napotkanego w błocie faceta?
Kiedy ujrzała jego korpus jej źrenice rozszerzyły się. Zamilkła i po prostu wpatrywała się w niego jak zaczarowana.
Gdyby ktoś zapytał ją co w tej chwili czuła, powiedziałaby, że jest totalnie zauroczona widokiem. Był dziwny, inny. Miał dziwaczne zgrubienia na korpusie. Całe jego ciało wyglądało ciekawie.
Mimo wszystko zaczęła się go jednak bać. Nie zachowywał się tak jak prze chwilą. Nie był miły, straszył ją i groził. Nie wiedziała jaki był jego cel, ale bała się. Zwyczajnie bała się jego słów i tego w jaki sposób się zachowuje. Nie bała się wyglądu.
- Boju sie. - wymamrotała z trudem - Tego co gawarisz. Ty mnie straszisz. Mnogo. - szczęka nie pozwalała jej na wiele ruchów, dlatego dziewczyna mówiła urywanymi słowami - Nie brzydzę. - to słowo było ciężkie do wymówienia, ale jakoś udało jej się, kalecząc język tej krainy, wymówić je poprawnie - Jesteś... fantasticheskiy. - wzrok zawiesiła w miejscu gdzie powinien mieć oczy.
W duchu modliła się, by jednak nie odbierał jej życia. Jeśli to zrobi... Zoya nigdy nie odnajdzie spokoju duszy. Nie gdy umrze w tak bezsensowny sposób, półnaga na Nadbrzeżu Miasta Lalek. Głodna i sama.

Mavet - 15 Kwiecień 2018, 19:57

Dziwnie mówiła. Musiał się chwilę zastanowić nad tym co powiedziała.
- Jeśli dobrze zrozumiałem boisz się tego co mówię, ale się mną nie brzydzisz i uważasz mnie za fantastycznego lub fascynującego.
Ruszył ogon spod jej brody i zatrzymał dosłownie milimetry od jej oka. Mógł ją bezproblemowo oślepić lub w inny sposób okaleczyć, a nawet zabić. Jednak coś go powstrzymywało. Sam nie wiedział co.
Wiedział przecież z doświadczenia, że lubi robić take rzeczy.
- Nie mogę się zdecydować nad tym czy brutalnie ciebie nie zamordować, a tym czy może jednak pomóc. Jesteś pierwszą osobą, która kiedykolwiek bezinteresownie chciała mi pomóc. Nadal tego nie rozumiem.
Chwilę pomilczał patrząc jej w oczy. Ona mogła też patrzeć w jego. Jednak z obsydianu raczej niczego nie mogła wyczytać.
Sposób jej mówienia był na pewno nie tutejszy. Tylko skąd? Nie tylko mówiła dziwnie, ale wtrącała czasem słowa w innym, nieznanym mu języku. Lunatyczka? Człowiek? Nie wiedział kto jeszcze mógłby się posługiwać innym językiem.
- Będziesz mogła się za chwilę ruszać. Nie próbuj uciekać ani walczyć, bo cię tak załatwię, że będziesz błagała o śmierć. Teraz wytłumacz dlaczego mi pomogłaś, dlaczego się mnie nie bałaś i dlaczego uważasz, że jestem fascynujący, a nie potworny czy obrzydliwy. Możesz się ubrać. Powoli i bez żadnych sztuczek.

Zoya - 15 Kwiecień 2018, 21:57

Na początku nie docierało do niej w jak wielkim niebezpieczeństwie się znalazła. Każda kolejna minuta pod tym drzewem, w stanie paraliżu i z ostrzem przy gardle sprawiała, że Toy czuła się coraz gorzej. Zdała sobie sprawę, że jest bezbronna. Ten typ, Mavet, dotknął ją i sprawił, że nie mogła się poruszyć. Jakie to wygodne... Unieruchomić ofiarę, żeby ją potem w spokoju dobić. Tylko dlaczego on ją zaatakował? Przecież nie zrobiła mu nic złego.
Zmienił położenie broni. Dopiero teraz zauważyła, że była przytwierdzona do jego ciała. Była czymś... Ogonem! Mavet miał ogon!
Zadrżała gdy ogon zbliżył się do jej oka. Ostrze było tak blisko... Gdy mrugała, rzęsami trącała ostrą końcówkę. Nie bylo to zbyt przyjemne, dlatego starała się ograniczyć mruganie do minimum. I tak było jej ciężko wykonać jakikolwiek ruch.
Z pewnością zauważył jej strach. Nie tylko po minie, ale po dreszczach. Zdecydowanie nie podobał jej się tok rozmowy a zwłaszcza to, że była na jego łasce.
Ojciec opowiadał jej, że Kraina Luster pełna jest niebezpieczeństw ale Zoya nie sądziła, że pierwsza osoba z którą postanowiła porozmawiać dłużej niż kilka sekund, postanowi ją zlikwidować. Nie rozumiała jego motywów.
Patrzyła w jego oczy chcąc znaleźć w nich jakikolwiek obraz uczuć. Były przepastne i czarne, teraz to ujrzała. Wgapiały się w nią ale były martwe. Jego maska skutecznie kryła jakiekolwiek emocje.
Nie czekając na podjęcie przez niego decyzji, zaczęła mówić. Powoli, skupiając się na poprawnym wymawianiu słów. Chciała by tym razem zrozumiał ją bez problemu.
- Pomogłam ci bo... - z jej prawego oka pociekła łza ale ciężko było powiedzieć czy to od braku mrugania czy ze strachu - ... bo ja nie chciałabym umrzeć w błocie. Nie wiedziałam co ci jest. Uznałam... że spróbuję cię podnieść, może doprowadzę do medyka albo chociaż gdzieś, gdzie będziesz mógł skonać z godnością. - przełknęła ślinę - Nikt nie zasługuje na śmierć w takim miejscu. Nawet najgorsze kreatury. - udawało jej się mówić w ich języku, ale nadal czuć było mocny akcent bo zaciągała końcówki - Nigdy nie widziałam kogoś takiego jak ty. Nie przestraszyłam się bo na początku byłeś miły... Nie uważam cię za obrzydliwego, raczej za niesamowitego. Wyglądasz... inaczej i to sprawiło, że się tobą zainteresowałam. - była szczera, nie zamierzała kłamać. Czuła, ze powoli odzyskuje władzę w kończynach dlatego wciąż patrząc na twarz Maveta, sięgnęła po bluzę. Nie uprała jej niestety, więc będzie musiała założyć brudną, na czyste ciało. Trudno. Może jeśli przeżyje... to kupi sobie coś w mieście?
Jeśli przeżyje.

Mavet - 15 Kwiecień 2018, 22:29

Wysłuchał jej i założył w międzyczasie płaszcz.
- Empatia i ciekawość? - tak jak pierwsze znał tylko z definicji to drugie czasami go także tyczyło. Dość krótkie podsumowanie tego całego jej tłumaczenia. A to, że był miły zbył milczeniem. Patrząc na to kogo na początku widział nie mogło być inaczej.
- Ciekawisz mnie bardziej niż mam ochotę cię zabić. Przynajmniej na razie. Może nawet znajdę dla ciebie jakiś użytek z zyskiem dla ciebie. - nie mógł być wszędzie, a ona była dość niepozorna. Informator, który się ciebie nie boi instynktownie, bo to jak była sparaliżowana i dwie ćwierci od śmierci to było raczej normalne. Jeszcze nie spotkał istoty, która mniej lub bardziej by się nie bała śmierci. Tym bardziej bolesnej śmierci.
- Teraz zaś pójdziemy do pewnego opuszczonego budynku, mam tam coś czego będę potrzebować.

Zoya - 15 Kwiecień 2018, 23:01

Odetchnęła z ulgą gdy obwieścił, że jej nie zabije. Postanowiła jednak mieć się na baczności, bo przecież co innego mógł powiedzieć a co innego zrobi. Nigdy nic nie wiadomo.
Wracało jej czucie i unieruchomione wcześniej mięśnie lekko bolały. Były zesztywniałe, dlatego podczas ubierania się, masowała ramiona. Cały czas patrzyła na Maveta i ruszała się powoli, żeby nie odebrał żadnego z jej ruchów jako atak.
Cieszyła się, że postanowił jej nie likwidować. A przynajmniej nie w tym miejscu. Było pełne błota, unosił się tu też nieprzyjemny zapach wilgoci i rozkładających się roślin. I brudów spływających wylotem z kanałów, bo przecież poniżej miejsca w którym się znajdowali była rura ze ściekami.
Nikt nie zasługuje na śmierć w takim miejscu.
Wcale nie czuła się pewniej gdy cofnął ogon. A może by tak uciec? Przecież była szybka... Ale on powiedział o zysku. Była ciekawa, co też mogło wpaść mu do głowy. A ciekawość w tym wypadku była silniejsza od strachu.
Zamrugała oczami gdy wydal polecenie. Chciał iść do opuszczonego budynku? Ale po co zabierał ją ze sobą? Skoro było tam coś czego potrzebował, po co ciągnął ze sobą Zoyę, żeby mu to zabrała? Albo doniosła komuś co zabrał? A może...
Może chciał ją tam zabić. Z dala od oczu osób trzecich. W cichym, opuszczonym miejscu.
Zadrżała ale nie miała odwagi mu się sprzeciwić. Najchętniej odpysknęła by mu i zwiała, ale w tej chwili była przemoczona i wystraszona. Zgarbiła się obejmując rękoma swoje ciało. Uświadomiła sobie w jakie kłopoty wpadła.
Pociągnęła nosem i spuściła wzrok. Wyglądała teraz jak siedem nieszczęść. Mięśnie bolały po niedawnym paraliżu, było jej zimno i była straszliwie głodna. I przerażona.
- A czy moglibyśmy... zdobyć po drodze coś do jedzenia? - zapytała niepewnym tonem, cichutko i potarła ramiona by się rozgrzać.

Mavet - 16 Kwiecień 2018, 03:38

Spojrzał na nią lekko zaskoczony. Czasami zapominał, że inni muszą jeść. Niby on też potrzebował nakręcania, ale według niego było mniej uciążliwe.
- Nie. - to nie było tak, że miał zamiar się nad nią znęcać. Po prostu po drodze nie było gdzie zdobyć czegoś do jedzenia chyba, że była jakaś jabłonka czy inne coś co nadaje się do jedzenia. Wątpił by zechciała zjeść bezdomnego psa na surowo. A to była jedyna inna możliwa opcja jaka mu przychodziła do głowy. Byli w zasadzie poza miastem, a ich cel był na obrzeżu miasta. Potem się załatwi. Sięgnął do kieszeni płaszcza ze słowami:
- Potem coś ci... - ale urwał zaciskając dłoń na pustce - Czy ja dawałem ci mieszek? Oddaj, zdobycie wystarczająco wytrzymałego mieszka było uciążliwe.
Po czym dodał spoglądając na raczej nieszczęśliwą minę dziewczyny:
- Dostaniesz coś do jedzenia, ale najpierw tam idziemy.
I bezceremonialnie acz nie jakoś umyślnie brutalnie pchnął dziewczynę przed siebie. Im szybciej ruszą tym szybciej skończą. Był cierpliwy, ale nie lubił marnować czasu.

Zoya - 16 Kwiecień 2018, 19:12

Do końca miała nadzieję, że jednak uda im się coś zdobyć do jedzenia. Była zwyczajnie głodna, a kiedy człowiek jest głodny, to źle mu się działa i źle myśli. Prawdę powiedziawszy to nawet gdyby spróbowała ucieczki, nie zwiałaby daleko. Siły szybko by się wyczerpały i musiałaby gdzieś odpocząć a wtedy Mavet z pewnością by ją dorwał. Coś tak czuła, że ten typ łatwo nie odpuszcza.
Minę miała zbolałą ale kiwnęła głową, gdy powiedział, że nie będą się zatrzymywać na jedzenie. Trudno, on decyduje. Ona aktualnie jest w naprawdę złym położeniu.
Kiedy zaczął grzebać w kieszeni ona drgnęła a gdy wydał polecenie by oddała mu mieszek, spuściła wzrok i skuliła się jeszcze bardziej, ale sięgnęła do kieszeni bluzy i wyjęła z niej to co należało do mężczyzny.
I to by było na tyle jeśli chodzi o nowe ubrania i pożywienie na najbliższe dni. Łatwo przyszło, łatwo poszło. Nie było sensu by ukrywała przed nim mieszek, bo gdyby chciał mógłby ją przeszukać. Był wyższy i wyglądał na silnego. I gdyby znalazł pieniądze... z pewnością nie skończyłoby się to dla Zoyi dobrze.
Wręczyła mu sakiewkę i pociągnęła nosem. Była zła na siebie i całe otoczenie. Dlaczego musiała trafić na kogoś takiego akurat wtedy kiedy nie była w formie?
Jego kolejne słowa sprawiły, że podniosła na niego spojrzenie czarno-lazurowych oczu. Zamrugała i uśmiechnęła się delikatnie, bo może jeszcze była nadzieja na posiłek? Może Mavet załatwi sprawy i... pomoże jej coś złowić albo jednak da jakiegoś grosza na jakąś bułkę czy cokolwiek.
Miała nadzieję, że jednak jej nie załatwi. Nie miał powodu. Nie dała mu powodu! Ale kto go tam wie... Ta maska naprawdę skutecznie ukrywała wszelkie emocje.
Gdy ją pchnął, ruszyła we wskazanym kierunku. Starała się iść w sprawnym tempie, oglądając się na niego by dotrzymać mu kroku. Może była głupia, może powinna krzyczeć i prosić o pomoc ale... ostatecznie jeszcze nic wielkiego się nie stało. A obietnica jedzenia kusiła.
Nie chciała jednak, by widzieli ją z nim. Mogłaby mieć kłopoty, on mógłby mieć kłopoty. Nie wyglądała też najlepiej, dlatego postanowiła zmienić wygląd. Ale zanim to nastąpiło, wolała się upewnić czy nie będzie to przeszkadzało jej nowemu 'koledze'.
- Maviet? - zagadnęła nieśmiało - Jestem Zmiennokształtną. Mogu zmienić wygląd? Będzie lepiej, jak nikt nie zobaczy, że ciągniesz gdzieś ubłoconą diewczynę.

Mavet - 16 Kwiecień 2018, 20:30

Wiedziała co jest dobre dla niej samej. Bez szemrania wykonywała polecenia. Wyglądała na przygaszoną i o wiele słabszą niż jeszcze chwilę temu. Zważywszy na okoliczności i tak trzymała się o wiele lepiej niż większość osób, które musiał gdzieś dostarczyć żywcem. Nawet w charakterze ochroniarza, a nie porywacza.
Nawet po tym wszystkim sama nawiązywała rozmowę. Była całkiem odważna. Nie w ten idiotyczny, heroiczny sposób, ale taki bardziej rozsądny.
- Zmiennokształtna? Właśnie zyskałaś na wartości. Rób co chcesz, ale powoli.


[zt x2]



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group