To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Karty Postaci - Stanley

Anonymous - 30 Wrzesień 2017, 21:23
Temat postu: Stanley
Imię: Jimmy
Nazwisko: Stanley
Pseudonim: Szkielet, Kat, Prorok
Wiek: Ciężko stwierdzić, wygląda jak szkielet
Rasa: Baśniopisarz
Ranga: Czarowny Minstrel
Miejsce Zamieszkania: Kraina Luster

Cowboy from hell
Drzwi limuzyny zamknęły się z głośnym trzaskiem. Rozległ się stukot obcasa czarnych glanów uderzających o szary asfalt parkingu. Zaraz obok nich spadł żarzący się jeszcze cienki papieros, zostawiając za sobą smugę dymu. Czarne, skórzane spodnie nie wydały z siebie najmniejszego dźwięku, gdy zostały wprawione w ruch. Stuk, puk. Stuk, puk. Rytm był zachowany, gdy przechodził kolejne kroki. Nie trzeba było długo czekać, gdy do ciężkich stóp dołączyły się niskie dźwięki basowej gitary. Każda kolejna nuta rozgrzewała atmosferę. Ćwieki brązowego pasa zmieniły swą barwę z metalicznej szarości do gorącej czerwoności. Elektryczne iskry przeskakiwały po strunach smaganych przez kościane palce. Nie trzeba było długo czekać, aż osobnik odziany w skórę zwrócił na siebie uwagę strażników przybytku znajdującego się na odludziu. Ci zaś zastygli z wrażenia, wgapiając się na przybysza. Nie mieli dużego doświadczenia w obcowaniu z chodzącymi szkieletami o ognistych oczach i płomieniach wydobywających się z dziury gdzie kiedyś być może był nos. Oczy ich rozszerzyły się nienaturalnie, gdy patrzyly w anarchię wyrysowaną na tej części czaszki, która nie była pokryta czerwoną fryzurą, która być może kiedyś była irokezem ale najwyraźniej od dawna nie dotykał jej żel. Gdy ocknęli się z szoku, było już dla nich za późno. Jegomość znajdował się przy nich wraz ze swym narzędziem. Jednym cięciem pozbawił głowy jednego z nich. Drugi też nie uszedł z życiem, albowiem ostrze gitary wbiło się w jego kark do połowy. Glan oparł się o jego martwe ciało i pchnął mocno, uwalniając oręż. Czaszka przekręciła się w bok, by strzelić kręgami szyjnymi. Snop iskier wydobył się z nosa, by spocząć na ciałach martwych i za chwilę zgasnąć, tak jak ich życia.

Страх и агрессия
Otworzył drzwi, wracając do gry. Uwielbiał dobry jam. Pobudzało to jego zmysły, a przede wszystkim pobudzało chęć zniszczenia. Jednak wszystko, co nie było tą słuszną muzyką skutecznie eradykował. Obserwował obrazy na ścianach poczekalni. Wyobraził sobie jak pięknie będą płonąć, choć wiedział, że długo nie zajmie mu czekanie aż rozpęta się tu piekło. Wydobył kolejną chmurę dymu ze szluga. Przechodzenie przez korytarze było niezwykle nużące. Kusiło go, by dać o sobie znać już wcześniej, choćby przez niszczenie wszystkiego na swej drodze. Wiedział jednak, że lepszy efekt osiągnie, gdy to zostawi. Liczył się styl. Demolka mogła poczekać na swą kolej. Przekroczył kolejne drzwi. Za nim ciągnął się gorąc. Wiedział już, że to były ostatnie drzwi. Wiedział, że nastał czas, by odpłacił się za wszystko, co go spotkało. Pędzony nienawiścią, przyspieszył nieco kroku. Choć wszystko stało się dobre trzydzieści lat wstecz, gniew wciąż pozostawał w szkielecie, prowadząc go przez życie. On nie zapominał. Nie wybaczał. Był chodzącą agresją. Dla tych, którzy stawali mu na przeciw był zaś chodzącym strachem. Ich najgorszym koszmarem, diabłem który sprowadzał na nich piekło. Z jedną różnicą. On sprowadzał na nich piekło ze stylem. Z klasą. Tak oto przeszedł ostatni próg, by oddać cezarowi co należało do niego.

Player One
Strażnicy reagowali natychmiast. Jednak natychmiast w ich wykonaniu znaczyło "zdecydowanie za wolno". Pierwszy z nich rzucił się na gościa z paralizatorem. Głupiec. Szkielet uniknął pierwszego ciosu, przechodząc nieco dalej. Tak, że cel stał teraz między nim a ścianą. Uśmiechnął się jeszcze szerzej i pociągnął najgrubszą ze strun. Wydobył się niski dźwięk, który owładnął powietrzem. Struna drgała. Nie tylko ona. W całym pomieszczeniu całe szkło roztrzaskało się na najdrobniejsze kawałki. Okna przestały być oknami. Z probówek wylały się różne ciecze. W tle rozległ się krzyk kobiety, na którą wylał się kwas, który przed chwilą trzymała w dłoni przekonana o bezpieczeństwie menzurki. Ochroniarz zaś uderzył o futrynę z ogromną mocą. Z jego rozbitej potylicy spłynęła strużka krwi. Pozbywszy się niepotrzebnej przeszkody dla swojego show, Stanley przeszedł do głównej części programu.

Ектения
Jego dźwięk zmienił się znacząco. Palce miast szarpać struny, uderzały w nie bardzo szybko, a perkusja stóp w ogóle zamilkła świadoma, że nie jest w stanie nadążyć za strunami. Za podwójną stopę służyły mu niskie dźwięki, które wydobywał z gitary. Z zachwytem obserwował twarz kobiety, która pozbawiła go skóry i mięśni. Zaprawdę, długo ukrywała się przed nim, tak jak długo ukrywała swą tożsamość przed pracownikami. Nie interesowało go to, czy wiedziała kim jest. Chciał teraz zadać jej cierpienie. Widział jak jej oczy zachodzą krwią, a wyraz przerażenia zamienia się w grymas wściekłości. Już nie wyła z bólu, nie zbliżała się ostrożnie do okna. Patrzała na niego jak osaczony dziki zwierz. Nie musiał długo czekać aż rzuciła się na niego gotowa do mordu. Tak, jak zapragnął.

Nagły Atak Spawacza
Muzyka ustała. Teraz nastał moment vendetty. Ze szluga wydobył się niewielki płomień, który w mgnieniu oka powiększył się i objął ogarniętą szałem kobietę. Rozległy się krzyki bólu przeplecione okrzykami wojennymi. Ciężko było stwierdzić, który z nich był którym, jednak nie miało to większego znaczenia. Spalone mięśnie nie mogły się poruszać. Nie mogły zabijać. Wiedział o tym zbyt dobrze. Jedynym co mogły było nieme skomlenie o litość. Obserwował z satysfakcją jak życie uchodzi z jego dawnej oprawczyni. Kiedy wiedział, że osiągnęła już skraj wytrzymałości, uśnieżył jej cierpienie. Przerwał ogień. Nie po to, by ją dobić. Po to, by mogła obserwować bezsilnie jak lata jej pracy znikają jak ten popiół rozwiany przez wiatr. Odwrócił się na pięcie i wyszedł. Wracał nudnymi korytarzami. Zostawił za sobą tylko jedną rzecz. Płonące obrazy, od których następnie zajęły się ściany i wyłożona drewnem podłoga. Gdy wsiadał do samochodu, pożar zdołał objąć całe labolatorium.

L'enfant Sauvage
Nastał czas, by jechać w trasę. Ryk silnika, delikatny dźwięk poruszanej aparatury samochodu. Muzyka była wszędzie, tylko trzeba było wiedzieć jak ją wydobyć. Tak się składało, że Stanleyowie od zawsze mieli do tego talent. Od pradziada uczyli się gry na przeróżnych instrumentach. Dźwięki weszły w ich życie tak mocno, że nie potrafią sobie wyobrażać bez nich istnienia. Przerwana muzyka jest wyznacznikiem gniewu Jimmy'ego. Gdy nastaje cisza, nastaje piekło. On zaś przykłada się jak nikt do tego, by cisza nie nastała. Po godzinie jazdy zatrzymał się na miejscu, gdzie czekała na niego grupa. Byli godzinę przed koncertem. Instrument miał nastrojony. Był gotów jak nikt. Pozostały czas poświęcili próbom. Jego palce znów smagały struny z zawrotną prędkością, po to by były gotowe zrobić dokładnie to samo przed tysiącami fanów. Przećwiczył każdy popisowy riff i solo, choć wiedział że i tak grał doskonale.

Cavalcade
Po koncercie przyszedł czas na sen. A po śnie - Na konfrontację z miejscową dresiarnią, która była zbyt napita by zauważyć że szkieletor jest faktycznie szkieletorem, a nie zwykłym punkowym chłopczykiem. Nie zauważyli też, że gitara, którą ze sobą nosi jest uzbrojona w ostrze zdolne rozłupać ich kości. Uwadze też uszedł im fakt, że szkielet zaraz po uniknięciu pierwszego ciosu pięścią skontraatakował natychmiast, zabijając agresora na miejscu. Jako, że było ich tylko trzech, zamordowanie ich nie stanowiło najmniejszego problemu tak demonicznej osobie. Uśmiechnął się. Umiejętność walki swym własnym instrumentem także opanował do perfekcji. Następnego dnia w mediach huczało o brutalnym morderstwie trzech blokersów w wykonaniu nieznanej osoby. Jako głównego oskarżonego brano pod uwagę miejscową mafię, która nie pierwszy raz pozbyła się niewygodnych świadków.

Buisness Suits and Combat Boots
Gdy wracał do hotelu, myślał nieco nad tym, co się wydarzyło. Przecież nawet gdyby pięść pijanego trafiła go w twarz, to agresor ucierpiałby na tym bardziej. W wyniku eksperymentów, które przeprowadziła na nim grupa naukowców Lunatyków renegatów, stracił całą swą skórę i mięśnie. Był kośćmi, które w przeciwieństwie do kup mięsa były po prostu twarde. Anatomia jego była bardzo daleka od budowy ciała wszystkich istot, które spotkał. Nie musiał jeść, bo nie miał czym. Nie musiał pić. Jego ciało nie regenerowało się. Niektórzy mogliby rzec, że był chodzącym trupem, choć on sam wierzył święcie w swą żywotność. Oczy jego były jedynie ognikami. Nos zaś był skupiskiem całego ognia, który w nim był. Regularnie wydmuchiwał z niego snop iskier, które bardzo chętnie wykorzystywał do tworzenia efektów specjalnych na koncertach. Im dłużej zastanawiał się nad swoim życiem po pojmaniu i ucieczce, tym w większy gniew popadał. Pomimo tego, że tego dnia zabił wszystkich bezpośrednio wmieszanych w zamianę go w potwora, nie mógł pozbyć się przeczucia że nie skończył swej roboty. Ktoś w końcu ich opłacał. Palce zacisnęły się na gryfie, gdy po raz kolejny obiecał sobie, że dopadnie każdego winnego jego tragedii i odszedł w mrok ulicy na której latarnie dziwnym trafem uwielbiały gasnąć akurat gdy ktoś pod nimi przechodził. W hotelu przed snem postanowił w końcu, że wyruszy po te pieprzone kryształy bez których wedle tego, co wyczytał nie zostało mu wiele życia i włączył radio. Akurat leciała piosenka w jego wykonaniu, utwór który owładnął toplistami w metalowym półświatku, a który nagrany nie brzmiał ani połowicznie tak dobrze jak na żywo.

Wśród Nocnej ciszy
Milczcie i nadstawcie ucha wszyscy
Oto pośród nocnej ciszy
Rozchodzi się umęczony wrzask
I łamanych kości trzask
Oto cisza i krzyk co niszczy

Wszystko w nic obraca mrok
Umiera wszystko, gdy nastaje zmrok
I modli się by nastał brzask
Lecz gdy widzi Słońca blask
Modli się by przyszła noc

Gdy przychodzi dzień, wychodzi na parkiet
Gdy nadchodzi cień, przychodzą setki zmartwień
Ciało czuje ból
Dusza znosi znój
Gdy wygrywa kolejną walkę

Dziesiątki istnień zmarnowanych nocą
Gdy iskry płoną i gdy zęby chichoczą
Gdy iksry w oczach kolejnego oprawcy
Gdy kolejna iskra zgasła w wybawcy
I gdy igły z trucizną się złocą

Na co im krzyczeć, że są niewinni
Wciąż widzą nadzieję, dziecinnie naiwni
Pośród zastępu ślepców cierpi samotny prorok
Zwiastując Dies Irae, Nihil i Ragnarok
Rozpoczął się proces gnilny

Usłysz go i wyzwól z okowów ciała
Usłysz go i uratuj, gdy z pokorą błaga
Męczennik nagi, obdarty ze skór
Upokorzony i pozbawiony słów
Nie przybył Bóg, gdy żałośnie płakał

Lecz nadstawcie ucha wszyscy
Bo oto wśród nocnej ciszy
Rozchodzi się wrzask
Łamanej kości wrzask
Oto powstaje prorok ze zgliszczy

Oprawca stał się panem ironii
Stwórca przybrał złowrogą postać w płaszczu wronim
I oto stał przed nim jego własny wieczny twór
Jego marzenie i jego największy wróg
Za bluźnierstwo i za swą wielkość spłonie

I choć kryształem tkane było prorocze serce
Nie było kruche i nie było wcale piękne
Odrzuciwszy strach i porzuciwszy pokorę
Założył na winnych ognistą obrożę
Płomieniem naznaczył ich mięśnie

Pomarli oprawcy, ogarnięci własną chorobą
Innych zostawił, by zmierzyli się z pożogą
Tych z którymi cierpiał niedolę i samotność
Wypuścił z klatek i oddał im wolność
Bo cierpieli i dzielił się z nimi niedolą

Na zgliszczach systemu agresji i strachu
Powstał władca strun, władca metalu
Choć stracił w bitwie ciało i głos
Jest tutaj z wami, by rozpalić serc stos
Przybył tu po to, by dać Wam rock!


Nocą, w snach wróciłdo tamtego miejsca. Bywało już nie raz, że śnił mu się ten okropny sen w którym budzi się w labolatorium w klatce pod okiem humanoidalnych lekarzy, którzy jednak wcale nie mieli zamiaru ratować mu życia. Nigdy nie przyszło dowiedzieć mu się, dlaczego przeprowadzali tak perfidne eksperymenty i nigdy specjalnie się tym nie interesował. Nie powody sprawiały mu ból i nie powody pozbawiły go skóry. Dla niego ważnym było, by ukarać sprawców. Nawet nie przypuszczał, że ratując siebie i innych z tego piekła wypowiedział wojnę czemuś większemu. Całej idei, która prowadziła zastępy nieludzi ku innemu, nowemu światu. Idei, która nie miała wielu wyznawcow, ale działając w cieniu stawała się co raz bardziej niebezpieczna. Idei, która nie wybacza tak bolesnych ciosów jak utrata naukowców, którzy ją tworzyli i rozwijali.
Po tym śnie, gdy dochodziło do momentu przemiany, zawsze się budził. I zawsze myślał o tym, co wydarzyło się przed pojmaniem. Był wtedy w trasie, jak zwykle. Wtedy jednak był sezonowcem, gitarzystą który dołączał się tam, gdzie było miejsce na czas jednego koncertu, czasem dwóch. Na ten koncert na którzy zmierzał jednak nie było dane mu dotrzeć, albowiem był świadkiem rozmowy dwóch dość rosłego Szklanego mężczyzn≤ę i kobietę która wyglądała zadziwiająco ludzko. A ostatnim czego chciało to panstwo byli świadkowie. Byli to jego przyszli oprawcy, którzy zobaczywszy samotnego wędrowca, powalili go nieprzytomnego na ziemię tylko po to, by następnie przenieść go do podziemia. Zawsze myślał o nich dlatego, że pamiętał ich twarze. A spośród całego personelu bestialskiego labolatorium tylko śmierci kobiety nie widział na własne oczy. Zostawił ją jedynie na pastwę pożaru z przypalonym ciałem. I wciążnie mógl pozbyć się przeczucia, że nie wykonał swej roboty do końca.

Dodatek 1: LAZY TOWN THEME SONG
Gwoli przybliżenia całego procesu zamiany Stanleya w szkielet zamieszczam tutaj informacje niezbędne do pojęcia sytuacji, w której młodociany kostucha się znalazł. Są to informacje, o których na ogół nasz Kat nie ma większego pojęcia, a są jedynie rozjaśnieniem dla przyszłego MG na wypadek gdyby zechciał kontynuować wątek naukowców w jednej z przygód rockmana-metalowca.
Zacznijmy więc od samej grupy zapaleńców, którzy wykorzystywali ciężko pozyskane odłamki kryształów na czynienie bestialskich eksperymentów na losowych nieludziach. Była to niezależna grupa badaczy, która skrzyknęła się pod wezwaniem bogatszej części z nich po to, by po latach spełnić niespełnione marzenia i zdobyć siłę militarną i polityczną w dokładnie tej kolejności. Na początku ugrupowanie liczyło marne pięć osób, jednak następnie wynajęli pomocników, strażników, a nawet własną placówkę badawczą. Wydali na to wszystkie swe fundusze i oszczędności, dlatego nie przebierali w środkach na badania, zdeterminowani by inwestycja zaczęła się zwracać nim załoga zacznie upominać się o niezapłacone żołdy. Dlatego właśnie zaczęli porywać losowo spotkane osoby w ciemnych uliczkach i to bezpośrednio na nich sprawdzać swe hipotezy, by mieć stuprocentową pewność że opracowany środek będzie działał jak należy. Prognozy swej chwały opierali o magiczny kryształ, którego posiadali mały zapas i który miał być główną częścią owej broni. Użycie minerału miało być także próbą wkupienia się w łaski rodziny, która kontrolowała jedyną jego znaną kopalnię i która dowiedziawszy się o pomyślnych wynikach badań miałaby zacząć ich finansować. Tak niestety się nie stało, albowiem naukowcy nie dotarli do momentu, w którym Porcelanowy Panicz miałby usłyszeć o ich odkryciach, a zarazem o nich samych. Jedyną okazją do rozmów z nim były negocjacje na temat kupna minerału w sporych ilościach w zamian za liczne przysługi i oddanie resztek wpływów i majątków rodzinie De Roitelette.
Z czasem coraz agresywniej dobierali ofiary, choć wciąż kierowali się ślepym losem. Po niektórych osiedlach krążyły miejskie legendy, które były bliskie prawdy. Obierali konkretne miejsca, które zmieniali jednak bardzo często by przypadkiem nie wpaść na kogoś, kto byłby w stanie ich zdemaskować. Wśród ofiar więc znajdowały się przede wszystkim osoby z biedniejszych części Krainy Luster, sieroty i dzieciaki chcące sprawdzić czy w strasznych opowiadaniach ich kolegów znajdowało się ziarno prawdy. Stanley, jak każda inna ich ofiara znalazł się w labolatoriach zupełnie przypadkiem. Był sam, spotkał dwóch pracowników, którzy mieli wyraźny rozkaz nokautowania napotkanych wędrowców.
Determinacja wraz z brakiem wiedzy na temat kryształu i brakiem konkretnego planu na oręż, który mieli stworzyć doprowadziła do serii losowych badań wstępnych, mających sprawdzać jak reagują istoty na najróżniejsze działanie kryształu. Zaczynali od podawania im go doustnie, wszywania w ciała, a później zaczęli konstruować lasery zasilanie mocą minerału. Przez długi czas nie mogli skoncentrować wiązki na tyle, by zmiany były trwałe i znaczne, jednak to był ich nowy punkt zaczepienia. Chcieli stworzyć urządzenie wzmiacniające moce użytkownika przez kryształy, które jednocześnie nakierowywałoby jej efekt w jeden punkt tak, by skoncentrować wszystkie negatywne skutki w jednej kończynie, czy nawet tylko jej części. Zależało im na tym, by oberwanie wiązką miało jak najbardziej śmiercionośne skutki dla celu. Udało im się stworzyć jeden prototyp takiej broni, był jednak dużych rozmiarów. To właśnie nim traktowano Stanleya. Miał on takie szczęście, że było to w końcowej fazie badań, gdy sprawdzali czy długotrwałe napromieniowanie wiązką mogłoby przynieść jakieś dodatkowe skutki na celu. Moc, na którą ustawili maszynę była jednak tak wielka, że na jego skórze zaczęły pojawiać się oparzenia, które następnie zaczęły gnić. Ciągle pod zbawienno-zgubczym wpływem minerału, mężczyzna zaczął mieć okropne halucynacje, a kawałek po kawałku jego skóra i mięśnie zaczęły odpadać, pozostawiając jeno kości, które najwyraźniej były uodpornione na zgubne promieniowanie. Zamknięty w klatce nie sprawiał wielkiego zagrożenia dla ekipy. Ci obserwowali go i zapisywali obserwacje. Aż pewnego dnia, pozbawiony całego swojego ciała szkielet przestał się poruszać. Wtedy właśnie wyłączyli maszynę i otworzyli drzwiczki metalowego więzienia, by upewnić się, że to co zostało było martwe. Jak się jednak okazało — Stanley wciąż żył. Kryształ nie tylko odbierał mu ciało, ale jednocześnie zapewniał energię, którą potrzebował do życia. Stał się istotą która żyła tylko i wyłącznie dzięki magii płynącej z dziwnego materiału który zasilał maszynę śmierci i tortur. Następnie wydarzyła się rzecz opisana w historii postaci. Prorok, czyli Kat, powstał niosąc zgubę tym, którzy przynieśli zgubę jemu. Uwolnił z celi pozostałych więźniów, a samą placówkę zostawił na pastwę pożaru. Nie wrócił już do rodziny i zaczął nowe życie jako muzyczna gwiazda. Choć początki były ciężkie, udało mu się zdobyć sławę wystarczającą, by mógł nie martwić się na każdym kroku MORIĄ stąpającą po jego piętach.

//Umiejętności Stanley'a to następująco: Rangowa Fala Dźwięku, Pirokineza i wywoływanie agresji wśród celów wokół tak długo, jak gra. Aktywnie jest w stanie wzmocnić ten efekt u maksymalnie dwóch osób, zmuszając ich do podjęcia walki wręcz. Podmioty atakują jednak jedynie te cele, które są im wrogie, lub których szczerze nienawidzą, niemożliwym jest by nagle zabiły swojego najbliższego przyjaciela. Trwa to jeden post od przerwania muzyki, a następnie trzeba odczekać trzy posty przed następnym użyciem. Siła mocy zależy od skłonności do agresji poszczególnych celów, możliwym jest by osoba nastawiona pokojowo całkowicie oparła się muzyce rockamna. Osoby posiadające blokadę umysłu lub odporność na moce wpływające na emocje także sa niewrażliwe.

//Jeśli chodzi o postać szkieleta, to Stanley jest w stanie normalnie funkcjonować bez jedzenia, picia, oddychania. Jednak co jakiś czas musi spożywać magiczny kryształ, by mieć energię do życia. Właśnie przez kryształ bowiem przemienił się we właśnie taką istotę. Potrzebuje ćwierć grama kryształu na miesiąc życia. W momencie rozpoczęcia rozgrywki śmiało jest w stanie przeżyć ponad pół roku. Kryształy spożyte przez Stanley'a znikają bezpowrotnie i nie mogą być użyte do wzmocnienia postaci.

//Wszelka zbieżność nazwisk jest przypadkowa, Jimmy jest jedynakiem.
Tyk - 3 Październik 2017, 02:27

Uzupełnij miejsce zamieszkania, bo brakuje tego pola w twojej KP.

Cytat:
Spojrzeli na nie, najpierw nie wierząc w to, co widzą.
- Wiesz co tu należy poprawić.

Moce: Wywoływanie agresji działa tak silnie jak postać ma skłonność do agresji. Nie pozwala też kontrolować postaci inaczej, niż tylko wzbudzając w agresję i nie działa na osoby z blokadą lub z przedmiotem.

Zanim rozpoczniesz grę musisz udać się na misję, żeby zdobyć kryształy. Zgodnie zresztą z twoimi planami. Co więcej kryształy, które są Ci potrzebne do funkcjonowania nie mogą być używane do wzmacniania postaci.

Umiejętności: Druga umiejętność pozwala Ci na walkę przy użyciu twojej gitary oraz rąk, nie dotyczy natomiast walki innymi rodzajami broni.

Historia: Jeżeli dobrze rozumiem, pisząc o laserach, masz raczej na myśli urządzenia typowo magiczne, który wykorzystują kryształy i zapewne nie tylko, tworząc coś co mogłoby zostać uznane za wiązkę światła. Natomiast nie mamy tu do czynienia z prawdziwym laserem, który byłby raczej odpowiedni w Świecie Ludzi, a nie w Krainie Luster i nie z wykorzystaniem kryształów. Zgadza się?

Trudno jednak stwierdzić, że sam kryształ mógłby spowodować, że Stanley skostniał. Dodaj informacje - już bez szczegółów - że kryształy były tylko jednym z elementów i to nie one same były odpowiedzialne za stan twojej postaci.

Przy wzmiance o MORII jest zbędny enter. (Chyba że to był celowy zabieg?)



Pozostaje jeszcze kwestia tego skąd grupa miała kryształy na swoje działanie

Anonymous - 3 Październik 2017, 12:50

Poprawion'd.
Co do laserów, to jest to urządzenie wykorzystujące optykę i magię. Główną częśćmechanizmu stanowią lustra odbijające promienie. Oczywiście było skonstruowane nieidealnie i miast koncentrować wiązkę mocy, wysyłało ją rozproszonąi surową. Powodem dla którego Stanley przeżył był defekt machiny, błąd w ustawieniach i obliczeniach. Tak ja to widzę. Być może na fabule rozwinie się wątek samej maszyny.

Tyk - 3 Październik 2017, 16:49

Akcept


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group