To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Morze Łez - Port Lapis lazuli

Rosemary - 5 Grudzień 2017, 21:52

Na mężczyźnie słowa marionetki, nie robiły żadnego wrażenia. Mavet nie był pierwszym podróżnym, który oczekiwał od niego spowiedzi informacyjnej. Nie był też pierwszym który próbował dostać co bez dania czegokolwiek. Pokręcił powoli głową, uśmiechając się tak jakby. W zachowaniu Maveta widział luki doprowadzające go do pewnych istotnych konkluzji.
- Istota bycia człowiekiem jest głębsza niż myślisz. Odnoszę wrażenie że myślisz bardzo prostolinijnie. Czasem warto odejść od schematów. Nie widzę w Tobie ani potwora ani monstrum ani narzędzia. Dla mnie jesteś istotą żyjąca, w taki a nie inny sposób. Nie dałeś mi do tej pory powodu by napawać mnie wstrętem lub obrzydzeniem. Zaiste, jestem z rodzaju interesujących osób, w taki czy inny sposób. Nic jednak nie osiągniesz naskakujac na mnie. Za stary jestem na szczeniackie zagrywki. - psiur spod stołu parchnął i przekrecil się na drugi bok. Dziwny facet który wszedl do pubu, usiadl przy barze, nerwowo stukajac palcami po blacie. Co i rusz spogladal na Maveta, wygladal jakby masa słów cisnela mu sie na usta. - Domyślam się po co Ci mój palec ale Cie rozczaruje. Nie posiadam krwi. Mam zaś atrament. - wyciągnął z kieszeni i położył obok kartki papieru, czarna fiolke z atramentem.
Obserwował poczynania przybysza, w ciszy słuchając tego co mówił. Jego dziwnie długie uszy, drgały przy kolejnych to słowach. Jakby słyszał w nich więcej niz tak naprawdę Mavet był skory zdradzić. Gdy skończył, starzec wręcz z namaszczeniem wziął rysunek do ręki. Nie patrzył na niego. Zamknął oczy i przejechał po nim dłonią. Sapnal cicho, przelknal głośno ślinę, po czym przyjętym głosem szepnął cichutkie: rozumiem.
Gdy otworzył oczy widać było w nich ożywienie, tak bardzo kontrastujące z jego pooraną starością, twarzą.
- Twoje pytanie jest bardzo ogólnikowe. Brzmi tak jakbyś sam nie wiedział czego szukasz. Niemniej jednak zrobiłeś to o co poprosiłem. Jestem bardzo wdzięczny i zainteresowany twym bytem. Nie czas jednak to i miejsce młodzieńcze, a zgaduję że nie byłbyś skory do głębszych zwierzeń. Powiem Ci więc co wiem napewno ale nic więcej. Nie przekazuje czegoś co nie jest pewne. W okolicy od około miesiąca chodzą słuchy że pojawił... Pojawia się tu ktoś obcy. Obcy którego nikt tak naprawdę nie widział ale wielu twierdzi że zapłacił im za śledzenie i zbieranie pewnych informacji. Co więcej on sam jest w posiadaniu informacji o których jak podobno mawia, nawet Czarna Róża nie śniła. Nie powiem Ci jednak kim ten ktoś jest, jak wygląda ani po co to robi. Nie jestem w posiadaniu takich informacji. Musisz zrozumieć że obcy w portowym mieście to nic nowego. Ten obcy wyróżnia się jednak jedną, bardzo istotną cechą. Która bardzo go wyróżnia na tle innych, nie daje i nie bierze pieniędzy. Tu wszystko i wszyscy kosztują. On jednak w jakiś sposób zdobywa to wszystko bez nich a w zamian za swoje informacje podobno też nie oczekuje pieniędzy. Zwykle słuchy chodzą że pojawia się w dokach lub magazynach. Nic więcej nie wiem i Ci nie powiem. Mam nadzieje że będę miał okazję Cie kiedyś jeszcze spotkać. - facet wstał, kopnal delikatnie psa by się ruszył po czym odszedł od stolika. Przysiadł sie do nerwowej zgrai w głębi pubu, mężczyźni energicznie coś do niego mówili a on tylko kiwal głową w spokoju.

Mavet - 6 Grudzień 2017, 22:26

Rozumie? Co rozumie? Mnie? Z jednego rysunku? Jakaś odmiana jasnowidza z tego faceta?
No tu trafił w sedno - tak ogólnikowe informacje to niemal całkowity brak jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Mógł być dobrym zabójcą i oprawcą, ale jak nie wiadomo kto jest celem to to nic nie daje.
Od miesiąca chodzą słuchy - to znaczy, że jest tu pewnie trochę dłużej niż ten miesiąc.
Jeśli ten obcy nie bajdurzył to sprawa może być poważniejsza niż można się było spodziewać. Gdyby miał informacje, których nie ma SCR, cóż zdarza się - nie można wiedzieć wszystkiego. Jednak jeśli to miały być informacje, o których Róża nie śniła to implikowało, że informacje są istotne i w sprawie, o której organizacja nie ma pojęcia. Ba, nawet nie podejrzewa istnienia sprawy.
Nie daje i nie bierze pieniędzy? Tak jak ty staruszku? Gdyby nie fakt, że jest z niego pewnikiem miejscowy to by był głównym podejrzanym. Warto będzie na niego uważać mimo wszystko.
Takiej estymy jaką mu okazywali nie da się kupić... Brak pieniędzy, czyżby ten tajemniczy obcy był jakimś hipnotyzerem czy innym niewiadomoczym co potrafi namieszać innym w umysłach? I czy to by zadziałało na Marionetkę, która ma jeden cel?

Mavet wziął wciąż pełen kufel i podszedł spokojnym krokiem do nerwowego faceta. Postawił koło niego kufel i oparł szponiastą dłoń na jego ramieniu mówiąc:
- Coś taki nerwowy? Ktoś cię prześladuje?

Może coś ciekawego z nerwusa da się wyciągnąć, a jak nie to do magazynów - w dokach, jakby nie patrzeć, już był.

Rosemary - 12 Grudzień 2017, 00:10

Nerwowy gostek prawie zszedł z tego świata gdy nagle przed nim pojawił się kufel piwa a wraz z nim Mavet. Cały się zaczął trząść i się pocic jakby dostał naprawdę wysokiej gorączki.
Tym razem knajpa tętniła dalej życiem i nikt nie zwracal uwagi ani na marionetkę ani na dziwnego faceta. Atmosfera nie zrobiła się ciężka jak ołów, wręcz przeciwnie. Wokół słychać było śpiewy, śmiechy, stukot kieliszkow i kufli, pijackie żarty i ożywione rozmowy. A dlaczego nikt tym razem nie reaguje? Konkluzja była tylko jedna.
Facet zaczął coś mówić ale mówił tak szybko, jąkając sie przy tym niezmiernie że nie szło go zrozumieć. Zdawszy sobie z tego sprawę, zamilkł na chwilę. Chwycił kufel i oproznil caly dosłownie w pare sekund. Beknal po tym głośno, pąsowiejąc przy tym niczym piwonia. Wziął głębszy wdech i nadal mówił szybko jednak szlo jako tako go zrozumieć.
- Nie nikt mnie nie prześladuje a przynajmniej nie w taki sposób książkowy. No wie pan. He-he. Naprawdę nie ma się czym przejmować. Zero problemu, naprawdę. Jest pan tu nowy?nigdy tu pana nie widziałem. Ogólnie malo widzę, mam strasznie słaby wzrok a a to światło nie pomaga. Pewnie sie wszyscy pana boją, taki pan wielki i postawny. Po co pan tu przyjechał? W sumie nie musi pan odpowiadać. Kim ja jestem by pytać. Kazali pytać to pytam! Jestem zwykłym szarym kupcem. Co ja tam mogę wiedzieć. Ma Pan rodzinę? Nie wygląda pan. Ogólnie to nie za bardzo lubie takie miejsca. Wole siedzieć w dokach ale tam nie jest bezpiecznie. Słyszał pan plotki? Straszne są, szkoda ze takie prawdziwe! Wiele sie dzieje oj wiele! - praktycznie wyrzucal z siebie slowa. Nie ściagal przy tym kaptura a wpatrywał sie ciagle w pusty kufel.

Mavet - 12 Grudzień 2017, 20:00

- Spokojnie przecież cię nie zjem. - było to stwierdzenie jak najbardziej zgodne z prawdą. Mavet nawet gdyby chciał to by nie mógł go zjeść. Jednak o zabijaniu lub torturach nie było mowy.
- Jak słusznie zauważyłeś nie jestem tutejszy, może więc byś mi opowiedział o tych plotkach.
Wyciągnął kolejną monetę i zerkając na barmana znacząco wskazał palcem na pusty kufel.
Cholerny, tchórzliwy idiota. Martwi się nie boją więc w zasadzie wyświadczyłby mu przysługę go zabijając, ale żywy mógł mu się przydać. Może. Zaś na zabicie zawsze znajdzie się czas.
Po tym jak by usłyszał już plotki i przed jegomoście znowu znalazłby się pełny kufel zadałby jeszcze jedno pytanie:
- Kazali pytać? Kto kazał pytać i dlaczego? Macie tu jakieś problemy? - spróbował to powiedzieć z fałszywą troską, ale wyszło tak jak wszystkie jego wypowiedzi nie dotyczące jego Pani. Jednostajnie, spokojnie, nijako i niemal mechanicznie.

Rosemary - 14 Grudzień 2017, 01:32

Gościu roześmiał się tak histerycznie, jakby od prawdziwości tego śmiechu zależało jego życie. Sciskal przy tym poły swojej peleryny tak mocno że aż mu knykcie zbielały. Na jego czole skroplil się pot. Zachowywal się trochę jakby... Nie panował nad sobą. Albo resztkami siły woli, właśnie był sobą. Jakby coś... A może to tylko wyobraźnia płata nam figle? Jakby nie patrzeć przewiew powietrza w pubie jest prawie zerowy. Masa ciała, alkoholu i dymu papierosowego jak i pewnie tego innego pochodzenia. To wszystko może przytłaczać a i temperatura w pomieszczeniu robi swoje.
Patrzył jak barman dolewa alkoholu z dziwna mieszaniną odrazy jak i pożądania. - Jja nic nie wiem. Nic. Nie mogę, oni... Nie nie. Ja mam Cie tylko zaprowadzić. Nic Ci nie powiem. NIC! - przy ostatnim słowie wydarl sie tak głośno że w pubie na chwilę zapadla cisza. Jeśli Mavet nie chciał zwracać na siebie dodatkowej uwagi, to teraz mógł o tym kompletnie zapomnieć. Wszyscy się na nich patrzyli.
Staruch którego wcześniej marionetka przepytywala, właśnie wychodził w akompaniamencie tych dryblasow w beretach. Pare osób kiwnelo mu głową i rozeszło sie po barze. Gdy tylko wyszedł wszystko wróciło do normy. Barman pokręcił głową spoglądając karcąco na Maveta. - Problemy? Ah tak. Problemy. Nawet nie wiesz... Tak. Problemy duuuze problemy. Jak można tu przyjeżdżać bez rozeznania? Nie wiesz co tu sie ostatnio dzieje? W co Ty się wplatales? Ale nie. Nie mów nic. Musimy iść już. Ja... Tak. Trzeba się spieszyć. Jak nie pójdziesz to wrócisz z niczym. Ale chociaż wrócisz... - rozejrzał się nagle jakby coś usłyszał w tym zgiełku. Spojrzał nagląco na Maveta. Wychylił tez od razu kufel zielonego piwa, jakby próbując dodać sobie odwagi.

Mavet - 15 Grudzień 2017, 16:12

Nic raczej nie wyniknie z dłuższego przebywania w tej knajpie. Jeśli facet by nadal siedział to Mavet podniósłby go za kołnierz i popchnął lekko w kierunku drzwi mówiąc tylko:
- Prowadź.
Gdyby znowu zaczął się wydzierać Mavet by go trzasnął w splot słoneczny i wyprowadził. Miał nadzieję, że zdoła zobaczyć gdzie udaje się staruch. Wydawał się najbardziej interesującą osobą w całej tej mieścinie.

Podejrzewał co prawda, że strachliwy facet chce wprowadzić go w pułapkę, ale nie miał chwilowo lepszego pomysłu. Zaś wyłączenie jego z akcji do łatwych nie należało. Nie miał by nic przeciwko temu, że musiałby zabić grupkę ludzi przed dostaniem się do jego celu, lub jeszcze lepiej - jego pracodawcy lub przynajmniej ważniejszego łącznika.

Po tym jak by wyszli powiedział by kolejne krótkie zdanie:
- Po drodze możesz mi opowiedzieć o tych problemach.
Cały czas zaś by szedł niemalże pod rękę z facetem, którego imienia nie znał i wcale nie miał ochoty poznać. Po co poznawać imię kogoś kto najpewniej zginie w ciągu najbliższych paru godzin?

Rosemary - 16 Grudzień 2017, 16:40

Nie było potrzeby brania jegomościa za chabety. Sam po wypiciu piwa wstał i ponaglająco patrzył na Maveta. Barmanowi na twarzy malowało się zadowolenie. Kto by chciał by mu w tak klimatycznej knajpie, ktoś obcy robił burdy? Zły PR nikomu nie służy, a już na pewno nie knajpie która znajduje się w portowym miasteczku. Mavet ze swoim nowym ziomalem, zostali odprowadzeni masą ciekawskich spojrzeń i podejrzliwych szeptów. Gdyby z niezrozumiałego powodu Mavet obejrzał się za siebie dostrzegł by że dziadyga wyszedł bez psa. Psa który w tym momencie był głaskany przez kogoś odzianego w sama czerń. Obszerny płaszcz z kapturem całkiem zasłaniał wszystko co mogło być istotne. Oprócz jednego szczegółu. Spod płaszcza wystawał kawałeczek blond ogona.
Gdy znaleźli się w końcu poza knajpą, po staruchu ze swoimi ochroniarzami nie było widu i słychu. Ogólnie uliczki były teraz opustoszałe. Zblizało się południe więc rybacy byli na morzu, dzieciaki w szkołach a baby zajmowały się sobą i swoimi domostwami.
Nerwowy gostek idąc cichutko obok wielkiego Maveta, podrygiwal co jakiś czas, usłyszawszy byle szmer. Kierował się w stronę doków, ale dość okrężną drogą. Niestety, marionetka nie znała okolicy więc nie miała o tym pojęcia. Im dalej szli tym węższe i brudniejsze były uliczki. Pojawiało się też coraz więcej bezpańskich psów, jakby zwabionych zapachem przybyszy.
- Ja nie. Nie ja. Oni Ci powiedzą. Ja nie mogę, urwaliby mi język. Wiesz jak to jest żyć bez języka? Mo właśnie... Właaaaśnie. Tak tak. Nic nie powiem. Zaufaj i chodź. Tylko cicho. Tu nie powinno się najlepiej nic mówić... - rozglądał się nerwowo na boki, drapiąc się jednocześnie po karku i to tak mocno że pojawiły się na nim malutkie kropelki krwi.

Mavet - 16 Grudzień 2017, 20:52

Gdy wychodzili raz jeszcze rozejrzał się po sali. Kwestia przyzwyczajenia bardziej niż realna potrzeba. Zobaczył odzianego na czarno jegomościa. Uznał, że jest zbyt oczywiście "tajemniczy" na to by być kimś istotnym. Ewentualnie był idiotą z tendencją do dramatyzmu, który udaje ważniejszego niż jest. Nie chciało mu się sprawdzać czegoś tak niepewnego więc go zignorował. Ogona nie zauważył, ostatecznie widoczność tu nie powalała.

Było już ciemno, facet co chwila podrygiwał jakby się bał własnego cienia. Było to żałosne. Prowadził go jakimiś wąskimi alejkami i zaczynał go naprawdę irytować. Mógł nie znać okolicy, ale przed chwilą był w porcie, a doki nigdy nie znajdują się od nich daleko ze względów praktycznych (po drugie to nie był pierwszy raz gdy operował w nieznanym terenie - gdyby się nie potrafił przynajmniej przyzwoicie orientować w terenie to byłby niemal bezużyteczny, a nie był). W mieścinie tych rozmiarów powinny w zasadzie być tuż obok siebie lub stanowić jeden kompleks.
Ostatecznie nikt nie robi doków w głębi lądu.

Psy całkowicie zignorował. Nerwowość faceta w zasadzie też. Był nerwowy od początku, teraz tylko bardziej. W końcu nagle szybko się obrócił i niemal wbił w ścianę faceta. Trzymał go za gardło tak, że tamten ledwie czubkami palców dotykał ziemi.
- Nie wiem za jakiego durnia mnie masz. Pułapki spodziewałem się w zasadzie od początku a ty robisz to boleśnie oczywiste. - Mavet przybliżył głowę do jego twarzy i trochę ciszej dodał - Nawet nie próbuj krzyczeć, bo brak języka będzie twoim najmniejszym zmartwieniem. Teraz grzecznie powiesz wszystko co wiesz.
Po krótkiej chwili dodał by całkowicie beznamiętnym tonem:
- Możesz też się opierać, wtedy będę mógł się z tobą zabawić. Wątpię byś długo wytrzymał. Ah, interesują mnie tylko informacje, a nie twoje opinie czy odczucia.

W zależności od tego jak by się zachował facet to by lekko poluźnił chwyt na jego gardle by mógł swobodniej oddychać i mówić lub zacisnął jak najmocniej można by kogoś nie udusić i wolną ręką zaczął po kolei łamać mu palce oczekując zmiany w jego twarzy, która by mu powiedziała, że jest gotowy do "przyjacielskiej" rozmowy.

Uważałby cały czas na otoczenie, bo nie miał pojęcia jak blisko swoich współpracowników (lub kogoś kto go do tego zmusił - ostatecznie go to nie obchodziło) go zdążył już podprowadzić.

Rosemary - 18 Grudzień 2017, 20:39

Im dalej byli tym ciemniej się robiło. Mavet mógł usłyszeć wycie psów. Podrygiwanie faceta było dość ciekawe. Widać jednak Mavet nie należał do cierpliwych.
W momencie gdy złapał biedaka za gardło ten nawet nie czekał. Zrobił to tak automatycznie że... Tak. Konkluzje z pubu wracają. Bo kto normalny zabija się w takim wieku? Ten strach w jego oczach... To zaszczucie i momenty w których jakby sam ze sobą walczył.
Rozgryzł tabletkę z trucizną która miał w ustach, właśnie na taką sytuację. Nie zadziałała od razu. Najpierw jego ciałem wstrząsnęły drgawki, z ust potoczyła się piana. Oczy stanęły mu w słup. Piana po chwili zamieniła się w krew. Nie było sposobu na to by go uratować. Fakt, trochę trudniej było mu polknac zawartość przez to że Mavet go przyduszał, ale nie było to niemożliwe. Bowiem próbował coś powiedzieć i dopiero gdy Mavet poluznil chwyt, zrobił to co zrobił.
Jego ciało po chwili sflaczalo. Z oczu pociekla krew przez pekniete naczynka. Widok był dość nieciekawy, ale dla kogoś pokroju Maveta... Pewnie nawet nie godny jego spojrzenia.
Psy których było coraz więcej, zaczęły krążyć dookoła Maveta.
Dobrze zrobił, reagując tak...Gwaltownie? Niestety nie tym razem. Ah gdyby wykazał się jeszcze odrobiną cierpliwości... Cierpliwość czy wstrzemięźliwość są ważnymi umiejętnościami w randze którą Mavet próbuje uzyskać w swoim stowarzyszeniu.
Psy zaczęły jednocześnie warczec na niego. Były to w większości zwykłe ale duże kundle. Było ich tak na oko... Mniej więcej 10 sztuk. Z każdą minutą przybiegały następne. W lepszym lub gorszym stanie, każdy z czerwonymi oczami i pianą w pysku. Wyglądało to trochę tak jakby wpadły w szał. Jeśli Mavet czegoś szybko nie zrobi, może się to skończyć źle. Tylko pytanie dla kogo?


Mavet - 18 Grudzień 2017, 22:13

Mavet dość obojętnie patrzył na umierającego mężczyznę. W zasadzie czuł tylko irytację, że to nie on go zabił oraz że tego nie przewidział. Czasami radził sobie sprawnie z czytaniem komunikatów niewerbalnych ludzi, a czasem kończył z trupem pod stopami. Trupem, który nie był jego dziełem...
Będzie musiał nad tym popracować.
Marionetka przetrząsnęłaby kieszenie trupa w poszukiwaniu czegokolwiek co mogłoby mu coś powiedzieć.
Gdyby nic specjalnego nie znalazł poszedłby dalej prosto w poszukiwaniu doków. Może natrafił by na pułapkę, której się spodziewał lub kogokolwiek powiązanego z jego celem. Jak by nikogo nie znalazł to by poszedł do magazynów.

Psy by ignorował. O ile nie miały zębów z hartowanej stali to mogły mu co najwyżej poszarpać płaszcz. Gdyby zaś były zbyt natarczywa to wziąłby się za ich zabijanie. Rozcinanie gardeł, wypruwanie flaków, łamanie karków i kręgosłupów.
Może zaś zainteresują się trupem.

Rosemary - 24 Grudzień 2017, 03:02

W kieszeniach było niewiele. Parę miedziaków, wykalaczki, okruszki po ciastkach, woreczek z białym proszkiem nieznanego pochodzenia, jakieś klucze i pusta kartka. Co Mavet zrobi z tymi fantami, to już tylko on sam wie.
Niestety.
Nie poszedł nigdzie dalej. Nie miał też szansy wypruc psiakom flakow, one zaś poza krążeniem wokół niego, nic nie robiły. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Zaczęły krążyć coraz szybciej. Były jak te nakręcane zabawki. Krecisz korbka a namalowane na kartoniku postacie wirują tworząc coś całkiem innego. Tym razem tworzyły obraz kobiety. Ciężko stwierdzić czy była ładna, i ogólnie jaka była. Dookoła Maveta, rozległ się trajkoczący głos.
- Zagubiles się wędrowcze? Nic to! Niebywałe szczęście Cie spotkało! Na końcu tejże uliczki, znajduje się jakże wspaniałe miejsce! Wróżbitka Kharkov pomoże odnaleźć Co drogę! -
A więc była to zwykła i zarazem niezwykła reklama. Gdy wiadomość została zakończona, psy jak gdyby nigdy nic rozbiegly się. Każdy w swoją własną stronę. Wróciły pewnie do szperania w kubłach na śmieci lub dręczenia kotów.
Jeśli Mavet przyjrzał się pobliskim budynkom, mógł dostrzec tabliczki z kierunkowskazami i nazwami miejsc do których prowadzą. Jedna prowadziła do doków (ta na prawo), druga na targ (na lewo). Inne prowadziły do ratusza i do okolicznych innych lokalizacji. Nie było tego dużo.

Mavet - 26 Grudzień 2017, 21:49

Mavet schował kartkę do kieszeni płaszcza, może coś na niej jest czego nie widać na pierwszy rzut oka. Wziął także klucze. Przyjrzał się proszkowi, nie mógł go w żaden sposób sprawdzić, bo nie był istotą ograniczą więc wsadził go do tej samej kieszeni co kartkę. Klucze dał do przeciwnej.
Psy zaś go zaskoczyły. Nie spodziewał się, że zrobią iluzję. Chyba iluzję jakiejś kobiety zachwalającej swoje usługi wróżbiarskie. Jednak było ono nie do końca przemyślane, bo się nawet nie zająknęła na temat tego gdzie można ją znaleźć. Klienci mieli sobie wywróżyć? Gdyby umieli to by jej nie potrzebowali. Może psy miały za małą pojemność?
Szedł do doków to może do nich w końcu dojdzie. Szedł spokojnie i równo starając się w miarę delikatnie obserwować okolicę. Nadal spodziewał się jakiejś niespodzianki zorganizowanej przez kolegów naszego truposza.

Jak nic z tego nie wyjdzie to chyba poszuka tej cholernej wróżbiarki. Może wyjątkowo to nie będzie jakaś oszustka i czegoś się dowie.

Rosemary - 27 Grudzień 2017, 21:59

RABUŚ NIE KRADNIJ!!


A teraz na poważnie. Mavet wziął to co wziął, psy dały mu spokój. Na ulicach panowała cisza. Dookoła ciemności, trudno ocenić która jest obecnie godzina. W Krainie Luster czas jest dość względnym pojęciem.
Nic mu nie przeszkadzało. W pewnym momencie wywrocił się blaszany śmietnik, robiąc sporo hałasu. Wyskoczył zeń kot, goniący mysz. Zjedz albo zostań zjedzonym. Czy coś.
Uliczki się ciągnęły i ciągnęły i ciągnęły. I ku zaskoczeniu... Ciągnęły.
Stety niestety, nic ale to nic nie wskazywało na pułapkę.

Aż...




Cóż. Nic się nie stało. Przez praktycznie, brak jakichkolwiek latarni, ciężko było cokolwiek zobaczyć. W końcu Mavet doszedł do celu. Jego oczom ukazał się wielki basen portowy, z wodoszczelnymi wrotami które aktualnie przytrzymywaly dość sporych rozmiarów statek. Dookoła nikogo nie było, nie licząc paru ludzi na statku. Słychać było stukot butelek i wesołe śmiechy. Ah ten powiew świeżości.
Z miejsca w którym akurat stał Mavet, widać było całą okolicę. Zarówno spory hangar, statek, mały magazyn i paręnaście stosów wielkich skrzyń. W hangarze było zapalone światło, które oświetlalo okolice. Dzięki temu światłu było widać kilka cieni z hangaru które się ze sobą... Chyba ale to chyba, kłóciły.

Mavet - 27 Grudzień 2017, 22:54

Mavet rozejrzał się dokładnie po okolicy. Zajrzał do małego magazynku.
Jeśli nikogo w nim nie było poszedł do oświetlonego hangaru.
Jeśli kogoś tam zastał to wyciszył okolicę i spokojnie do niego podszedł obserwując jego reakcje i w razie konieczności zdzieliłby go w brzuch.

Uznał, że na statku pracują ludzie niepowiązani z jego zadaniem, bo to była normalna działalność w porcie i w odróżnieniu od magazynów z towarem obecność obcych mogła by budzić pewne podejrzenia.

Gdyby podchodził do hangaru starałby się najpierw zobaczyć co się w nim dzieje zanim sam zostałby zobaczony.
Jeśli niczego by nie mógł zobaczyć to by po prostu wszedł gotowy do ataku wszedł. Ostatecznie nie miał nic przeciwko ofiarom postronnym.

Rosemary - 2 Styczeń 2018, 16:42

W magazynku nie było nikogo. Mavet mógł zobaczyć niewiele, chyba że zapalił światło, co z kolei zwróci uwagę ludzi znajdujących się w dokach. Bez zapalania światła zobaczył parę szczot, mioteł, wiadra, zarys stołu. Jakieś buty niedaleko krzesła. Poczuł zaś zapach stęchlizny i swoisty odór szczyn połączony z zapachem metalicznym.
W drodze do Hangaru nie spotkał nikogo. Nieliczne latarnie, paliły się niemrawo, tworząc długie cienie w których nijak nie szło się ukryć.
Kto jest na statku? Nie dowie sie póki się na niego nie dostanie.
W hangarze stało trzech facetów. Jeden chudy jak ość, blondasek z mlecznobiałą cerą, ubrany dość schludnie w proste spodnie i biały sweter. Nie pasował do tego portowego miasta tak wyraźnie jakby ktoś nieumiejętnie przeniósł postać z innej bajki.
Drugi mężczyzna był niski i bułowaty. Krępe mięsnie zakryte starym t-shirtem i czarnymi spodniami. Koszulka wygladala jakby miała zaraz popękać. Kruczoczarne włosy wyglądały na od dawna niemyte.
Trzeci osobnik był strasznie wysoki, jakies 2 metry wzrostu jak nic. Dość porządnie umięsniony co łatwo stwierdzić gdyż stoi tam w samych spodenkach. Skóra niemal czarna przez co jego żółte oczy strasznie rzucały się w oczy. Gorączkowo rozmawiali, wyglądało to tak jakby mieli się zaraz pobić o swoje racje.
- A ja wam kurwa mówię, że on wcale tak nie powiedział. Jakbyście go nie znali!- powiedział gładkim głosem pan bułeczka.
- Dlaczego niby ktoś miałby się pod niego podszywać? Pomyśl trochę Kris.- wręcz huknął głos murzyna.
- Jesteście obydwoje śmieszni. Powinniśmy zrobić to co powiedział i tyle, cała ta dyskusja jest śmieszna. Wiecie co nam zrobi za opóźnienia? No właśnie.- powiedział piskliwym, strasznie nieprzyjemnym tonem blondas.
Stali jakieś 30 metrów od Maveta gdy ten stał tuż przy wejściu do całkiem pustego hangaru.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group