To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Kartoteka - Mavet

Mavet - 19 Lipiec 2017, 19:18
Temat postu: Mavet
Imię: Mavet
Nazwisko: brak
Pseudonim: Monstrum, Potwór i wiele innych, ale o podobnym znaczeniu
Wiek: 27 lat
Rasa: Marionetka
Ranga: Blaszany Żołnierzyk
Miejsce zamieszkania: Kraina Luster


Moce:
ξ Przemiana rąk w broń palną 5/2
ξ Pole ciszy 4/3 - moc powodująca tłumienie wszelkich dźwięków w promieniu 27 metrów od Marionetki.
ξ Paraliżujący dotyk 2/5 - powoduje całkowity, tymczasowy paraliż. Może paraliżować dowolną liczbę osób, ale tylko jeżeli dotknie ich bezpośrednio/przez cienkie ubranie. Nie może sparaliżować kogoś w zbroi.

Umiejętności:
ξ Wspinaczka - rzadko kiedy można skorzystać z głównego wejścia. Element wczesnego treningu i testu motorycznych możliwości nietypowej marionetki. Po gładkiej ścianie się nie wespnie (chyba, że jest wystarczająco miękka by się w nią wbić szponami), ale wejdzie po wszystkim co nie przekroczy poziomu 6c wg skali brytyjskiej.
ξ Znajomość medycyny - jak wie się jak ktoś funkcjonuje i jak go leczyć to można go dłużej torturować i lepiej zabić. Głównie zna się na anatomii i fizjologii. Nauczył się w znacznym stopniu z autopsji na osobach, które miał zabić, a miał więcej czasu oraz z podręczników medycyny. Znajomość pozostałych gałęzi tej nauki niemal zerowa.
ξ Walka kontaktowa - jego styl walki to fuzja wielu technik o różnym pochodzeniu. Nacisk położony jest na ofensywę kosztem obrony co daje w efekcie bardzo brutalny i efektywny styl walki. Gdyby to był jakiś popularny styl walki jego opanowanie byłoby na standardowym czarnym pasie. Oficjalnie nie ma żadnego stopnia, nauczony został przez swoich mentorów i doświadczenie.

+zwiększona wytrzymałość jako członek Stowarzyszenia Róży.


Charakter:
Zimny, analityczny sadysta. Bezwzględnie lojalny. Zaskakująco inteligentny jak na główny cel jego istnienia, ale jego Twórczyni dobrze wie, że tępe narzędzia są zazwyczaj mało użyteczne. Jest dobry w tym co robi i lubi to robić. Jest całkowitym profesjonalistą mimo faktu, że czerpie prawdziwą przyjemność ze swojej profesji.
Niesamowicie cierpliwy, może dniami przebywać w zasadzie bez ruchu by uzyskać możliwość wykonania zadania.
Kiedy nie jest na misji zazwyczaj się przygotowuje do następnej i konserwuje sam siebie.
Kiedy nie może się przygotowywać, bo nie ma do czego lubi malować obrazy, które większość ludzi przyprawiłyby o mdłości.


Wygląd zewnętrzny:
Mavet to potwór - dosłownie i w przenośni. Zupełnie nie przypomina człowieka. Jest całkowicie utylitarnym i militarnym tworem.
Dla większości istot jest potworem z koszmarów. Za dużo stawów, za dużo kończyn. Ostre krawędzie uniemożliwiające wygodny chwyt i związanie go czymkolwiek innym niż solidny łańcuch; miejsca za, które można chwycić będące imadłami przy innej pozycji.
Ręce, dwie pary. Szponiaste, masywne, metalowe i mogące zmienić się dodatkowo w broń palną. Mają więcej stawów o większej swobodzie ruchów niż ludzkie. Tak jak ludzka ręka ma 3 stawy: barkowy, łokciowy i nadgarstkowy to ręce Maveta mają 5 stawów i wszystkie są stawami kulistymi.
Druga para jest o wiele delikatniejsza mimo, że wciąż silna. Też mają za dużo stawów, ale dłonie przypominają już ludzkie. Wykorzystywane do delikatnych zajęć jak zakładanie pułapek lub używanie skomplikowanych narzędzi tortur. Wykonane z bardzo wytrzymałej ceramiki i zazwyczaj są wmontowane w korpus - mogą jednak w każdej chwili zostać zwolnione i użyte.
Nogi, które są koszmarną wersją typowych palcochodów jak lubiane przez wszystkich koty zakończone potężnymi, ruchomymi, metalowymi szponami i mogące chwycić się różnych przedmiotów jak potworne obcęgi. Są one jednak wyłożone gumowymi poduszeczkami przez co chodzi nadzwyczaj cicho patrząc na jego masę.
Ogon, który w zasadzie jest dodatkową bronią; elastyczny i ruchliwy wystarczająco by się wokół czegoś owinąć i to chwycić, zakończony ostrym, kilkunastocentymetrowym szpikulcem o ząbkowanej krawędzi i ta twarz...
O ile można to w ogóle nazwać twarzą. Wygląda ona bowiem jak skrzyżowanie mocno uszkodzonej ludzkiej czaszki z przypaloną patelnią i nieokreślonym narzędziem szalonego naukowca. Za włosy robią mu dość krótkie i wąskie paski szarobłękitnego metalu - nie wyglądają groźnie, ale jak ktoś nie ma pancernych dłoni to się nieźle potnie próbując je złapać.
Do kompletu potężna szczęka, którą można odgryźć komuś rękę.
Cały jest w kolorach ciemnej szarości i zieleni. Z różnych miejsc jego ciała zwisają luźno przymocowane skrawki materiału mające rozmywać sylwetkę. Nic na nim się nie błyszczy, cały jest wykończony na matowo. Jedynie jego oczy z bliska lśnią ciemnym blaskiem obsydianu.

Kluczyk tworzy z marionetką groteskową całość - jest srebrny, zgrabny i bogato zdobiony. Zupełnie nie pasuje do potwornej marionetki.

Historia:

Moja historia zaczyna się wiele lat przed moim zaistnieniem. Dokładnie rzecz ujmując jakieś piętnaście lat wcześniej.

Właśnie wtedy moja Twórczyni poznała swojego męża. Byli szczęśliwą i uzupełniającą się parą. Kochali się i robili to co kochają – Marionetki, jak to Marionetkarze.

Jednak życie to nie bajka i nie żyli długo i szczęśliwie. Jej ukochany zmarł tragicznie i niezwykle pechowo. Miesiąc przed zaprzestaniem otwartych działań wojennych między Krainą Luster, a Światem Ludzi.
Gorzka ironia dla zagorzałych pacyfistów.

To wydarzenie omal jej nie zabiło, choć w pewnym sensie właśnie to zrobiło. To już nie była szczęśliwa, pogodna pacyfistka. Stała się owładniętą rządzą zemsty maniaczką.
Rozumiem i nie rozumiem tego.
Na pewno zabiłbym zabójcę mojej twórczyni. Lojalność i fakt, że do w zasadzie niczego innego się nie nadaję. Jednak nie zaszłaby we mnie żadna zmiana. Zabijanie to cel mojego istnienia i lubię to.
Zaś dla mojej Twórczyni wcześniej byłoby to nie do pomyślenia.

Stworzenie mnie zajęło Jej trzy lata. Zaskakująco długo jak dla doświadczonego Marionetkarza, ale nigdy wcześniej nawet nie planowała stworzyć czegoś takiego jak ja.
Zupełnie inne plany, materiały i dusza – o ile ktokolwiek potrafiłby się pogodzić z faktem, że takie monstrum jak ja ma takową.
Świadomość uzyskałem pod koniec drugiego roku. Byłem wtedy niemal kompletny, ale moja Twórczyni musiała wiedzieć czy wszystko dobrze działa, a martwa materia nie mogła tego uczynić.
Była piękna.
Naprawdę.
Muszę jednak przyznać, że była cieniem samej siebie. Natrafiłem na ukryty obraz z jej szczęśliwszych czasów, nigdy Jej o tym nie wspomniałem.

Kiedy uznała, że mechanicznie wszystko jest w porządku chciała sprawdzić jak będę sprawował się w praktyce. Miałem pewne wrodzone umiejętności, ale nie miałem przede wszystkim doświadczenia.
To było widać.
Dość pogardliwie podszedłem do wizji, że będą mnie czegoś uczyć tak kruche istoty, które nie zostały z największą starannością zaprojektowane do walki.
Muszę przyznać, że to był wielki błąd. Doświadczenie i umiejętności mieli wielkie. Nie wiem skąd moja Pani ich znała, ale byli dobrzy.
Na początku nie miałem najmniejszych szans. W miarę nauki i zyskiwania doświadczenia było coraz lepiej aż byłem w stanie każdego pokonać. Albo może raczej dawali się pokonać.
Jednak żołnierze to niemal zawsze mniej wymagający przeciwnicy, ale i wśród nich zdarzają się wyzwania.

I tak mijały lata. Zabijanie ludzi, którzy się zapuścili do Krainy Luster. Krótkie wypady na drugą stronę gdzie zabijałem i zbierałem informacje.
Zabijanie z własnej inicjatywy w Krainie Luster o czym moja Pani nie wiedziała.
Zabijanie, tortury. Walka. Konserwacja. Przygotowania. Oczekiwanie.
Jednak nawet ja miałem okresy gdy nie miałem zupełnie nic do roboty.
Zacząłem malować.
Nie były to dobre obrazy – ani pod względem treści, ani pod względem formy.
Były jednak na tyle sugestywne by przyprawić większość o mdłości.
Krwawe i brutalne. Wulgarne i pomysłowe. Ze wszystkich przebijała śmierć. Jej różne formy i metody jej zadawania.
Moja Twórczyni jak się o tym dowiedziała się roześmiała.
Nigdy wcześniej czegoś takiego nie słyszałem.
Krzyki? Błagania o litość? Jęki? Charkot i rzężenie? Płacz? Tak. Nigdy jednak czegoś podobnego.
Kazała mi pokazać te obrazy. Oczywiście to zrobiłem. Żaden nie miał ram, bo nie był przeznaczony do pokazywania. Wybrała jeden i kazała mi go oprawić i dać do jej sypialni.

Mijały lata. Moja Pani nie zrobiła w tym czasie ani jednej Marionetki. Twierdziła, że już nie potrafi.
Nie wnikałem – nie potrafi, nie chce…
Bez różnicy, efekt był ten sam. Byłem jej ostatnim dziełem.
Wyglądałem strasznie sam w sobie, ale efekt był jeszcze większy kiedy stałem koło jej dawnej służby i ogrodników. Byli delikatni i piękni.
I obawiali się mnie. Nigdy nic im nie zrobiłem, ale bali się mnie. Bali się też mojej Pani – tego nigdy nie mogłem im wybaczyć, może to było źródłem ich obaw wobec mnie?

Pewnego dnia, a właściwie wieczoru stałem w ogrodzie swojej Pani i przeprowadzałem przegląd swoich stawów. Zauważyłem w cieniach zamaskowaną postać. Początkowo nie dałem nic po sobie znać i kontynuowałem jej obserwację kątem oka. Nic nie robiła poza obserwowaniem mnie.
- Kim jesteś i czego chcesz? - spytałem spokojnym głosem - Jak na razie tylko się od pewnego czasu czaisz. Sądzę, że gdybyś chciał mnie zaatakować to zrobiłbyś to już wcześniej. Zaś gdybyś chciał zaatakować Gospodynię to nie pojawiłbyś się w zasięgu jej najlepszego wojownika. Sądzę więc, że chcesz coś ode mnie, co?
- Brawo! - powiedziała postać idąc spokojnie w moim kierunku i cicho klaszcząc - widzę, że nie jesteś idiotą, który tylko zabijać potrafi. - chciał powiedzieć coś jeszcze, ale skrzywił się i powiedział tylko - Z bliska jesteś jeszcze paskudniejszy, bez obrazy, maska Ci się na pewno przysłuży w kontaktach z innymi.
- Kontaktach z innymi? Chcesz mnie wciągnąć do jakiejś organizacji? Dlaczego sądzisz, że jestem zainteresowany?
- Nasze cele się w znacznym stopniu pokrywają, ale nasza siatka informacyjna znacznie przekracza twoje możliwości, zainteresowany?
- Może. Zaprowadź mnie więc do swojego pana czy też pani lub kogoś kto zajmuje się tymi sprawami w ich imieniu, bo wątpię, że to Ty i ustalmy detale.
- Trafne przypuszczenie, chodźmy.

Tak więc stałem się członkiem Róży i kandydatem na Egzekutora.

Tyk - 23 Lipiec 2017, 23:55

1. Pole ciszy 4/3

2. Możesz sparaliżować jedną osobę podczas jednego użycia mocy i tylko jeżeli dotkniesz ich bezpośrednio/przez cienkie ubranie. Nie możesz sparaliżować kogoś w zbroi.

Umiejętności:
Powinny zostać rozpisane z uwzględnieniem jak postać nabyła umiejętności i w jakim stopniu je opanowała.

Charakter:
Nadużywasz zwrotu "co robi", usuń powtórzenie.

Wygląd:
Opisz w jaki sposób funkcjonuje dodatkowe stawy, bo przy odstępstwie wymaga się dokładnego wyjaśnienia dla uniknięcia wątpliwości. Także działanie ogona powinno zostać lepiej wyjaśnione, czy jest on tylko do chwytania/uderzania czy może coś więcej.

Historia:
Rozpisz wątek spotkania z członkiem stowarzyszenia i to jak dołączyłeś do SCR.

Cytat:
Jestem niemal pewien, że każdy zachował kilka sztuczek, które sprawiłyby mi problemy, ale potencjalna walka byłaby dla obu stron ciężka. Dla nich jednak bardziej.
Jednak nawet wyszkoleni żołnierze nie są tacy dobrzy. Na co dzień nigdy nie miałem większych problemów w walce nawet z przeważającymi siłami.
Wolałem jednak załatwiać całe odziały po cichu. Tak, że nie wiedzieli co się stało. Jest to o wiele bardziej satysfakcjonujące.
- Tego typu fragmenty mogłyby być odczytywane jako tworzenie postaci przesadnie silnej. Zamiast pisać, że nie miałeś problemów, czy wolałeś pokonywać opisz jak pokonałeś jakiś oddział czy też jak przebiegała walka z kilkoma przeciwnikami jeśli chcesz. W innym wypadku usuń tę część z historii.
Tyk - 24 Lipiec 2017, 23:34

Umiejętność walki jest opanowana w stopniu dobrym, nie mistrzowskim. Co prawda jest to jeden styl, ale ze względu na łączenie kilku przyzwolenie na jego mistrzowskie opanowanie mogłoby przesadnie wzmocnić postać.

Także jako, że masz do kontroli znacznie większą liczbę stawów i do tego jeszcze ogon, który jest dość swobodny, to istnieje pewne ograniczenie. To znaczy nie możesz skupić się na ruchach wszystkimi kończynami na raz, chyba że są to ruchy dość proste. Brakuje Ci jednak wtedy trochę precyzji.

Akcept



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group