To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Staw Tysiąca Kości

Mirana - 30 Styczeń 2018, 22:34

Zdecydowanie ten portal nie był zbyt często używany. Wylądowała w piwniczce zalanej mętną wodą na około dwie stopy wysokości, a wieść o porze dnia przynosiły promienie światła wpadające przez wąski korytarz, prowadzący kamiennymi schodami na powierzchnię. Namulona ziemia zapowiadała, że bywają tu całkiem obfite opady. Wglądało na to, że nawet zbyt wiele insektów tutaj nie mieszkało, a przynajmniej, spotkane podczas wspinaczki ku światłu, pajęczyny wyglądały na stare i wolne od ofiar.
Wyjrzała na ziemisto-błotnistą glebę, porastaną mchem. W końcu mogła wchłonąć świeże powietrze... a przynajmniej świeższe od początkowego. Gdzieś w pobliżu musiało się palić ognisko, bo dym atakował uporczywie jej nos. Przewrażliwiona na punkcie ognia, była wyczulona na wszelkie gazy spalinowe. Wciąż przebywając w kamiennej posturze, poszła w kierunku prostopadłym wobec napływającego wiatru, aby uciec od nieprzyjemnych zapachów. Tak, nie była w tym momencie przejęta tym, co dokładnie się pali. Cokolwiek to jest, bez zbadania terenu wiele nie zdziała. Jej tempo podróży było typowo spacerowe - rozglądała się, próbując zauważyć przez te ściany kolczastych drzew jakieś szczególne obiekty, na przykład budowle, jeziora lub góry. Choć osiągała niemal trzy metry wzrostu, i tak była tylko małą drobną skamieliną wobec wysokich drzew. Pochmurne niebo nie zdradzało dokładnej pory dnia, ale wydawało jej się, że jeszcze słońce jest wysoko. Wraz z nią przebywała ptaszyna, sierpówka, która póki co nie zamierzała opuścić ramienia swojej Pani.
Bo ta wszechobecna cisza i niemal nieruchome powietrze niepokoiły Miranę. To miejsce jest stanowczo zbyt spokojne, zbyt jałowe.
Zbyt skromne.

Lani - 9 Luty 2018, 19:11

Zanurzyła pysk w gorącym mięsie, prychając przy tym, by pozbyć się posoki z nosa. Z dość głośnym chlupnięciem, oderwała kawał mięsa i łyknęła je od razu, rozglądając się ukradkiem na boki i nasłuchując wszystkiego. Okolica była martwa w jej mniemaniu. Cicho, źle, parno, ciasno. Nie znosiła takich terenów.
Złe.
Nie chciała tu zostawać. Nie. Kaki mówił. Tak gęste to złe dla Lani. Nie powinna. W dodatku jej nos mimo wszystko, był drażniony przez smród z ognia. Coś się paliło. Nie chciała się tu zostać. Drzewa, dużo, dużo jedzenia dla ognia. A ogień boli. Lani nie chce.
Obróciła się by spojrzeć na łysą krechę na prawym pośladzie. Dopadnie kiedyś tę człowiek. A wtedy rozora jej gardziel by posmakować jej ohydnej krwi i wtedy się w niej wytarza. Rycząc o swym zwycięstwie. Tak. Ludzie są źli.
Mało ważne jak tu trafiła. Chciała stąd iść od razu, ale napatoczył się ryś. To go złapała i teraz kończy jeść. Kolejny kawał mięsa oderwany i połknięty. Końcówka ogona to się podnosiła to opadała.
Nagle znieruchomiała. Lani podniosła szybko łeb, oblizując pysk umazany posoką. Coś nadchodzi. Prychnęła ze dwa razy, by móc lepiej poczuć. Pachniało gruzem.
Dziwne.
Futro na jej karku się zjeżyło. Odejść od resztek czy bronić. Zastanowiła się i dwoma susami odeszła od truchła. Najedzona. Walka niewarta zachodu. Lepiej zostawić. Obserwować. Coś idzie. Nie kryje się. Wielkie coś, ciężkie. Wzdłuż kręgosłupa przebiegł jej dreszcz.
Co to?

Mirana - 8 Marzec 2018, 11:58

Niespodziewanie natknęła się na wyjedzone truchło zwierzęcia. Wyglądało jej na świeże — soki jeszcze skapywały z obnażonych kości, a żadna chmara owadów nie została zwabiona. Przez ciągłe przebywanie w Ogrodach Strachu przyzwyczaiła się do takich widoków, spotykanych niemal codziennie — łańcuch pokarmowy często pozostawiał na ziemi swoje ogniwa. Choć teraz odór dymu był już mniej wyraźny, nadal dawał się jej we znaki i dręczył sumienie. Oczywiste dla niej było, że gdzieś w pobliżu musi być konsument, któremu przerwała obiad.
Tam!
Spojrzała na postać znajdującą się zaledwie parę kroków od niej. Bezruch, wymiana wzajemnych obserwacji. Nie jest skora do agresji, ale w obecnym położeniu to ona mogłaby pierwsza rzucić kamieniem.
- Nie, nie chciałam przerywać. Nie jadam - wymachując potężną ręką w stronę zwłok, odparła bezosobowym, skostniałym głosem. W skalnej formie melodyjny żeński głos musiał ustępować oschłej barwie. Coś jakby mowa smoczycy.
Nie była pewna, czy właśnie odezwała się do rozumnej istoty, czy też do dzikiej zwierzyny. Bo i czego mogłaby się tu spodziewać, po spędzeniu długich miesięcy w lasach pełnych krwiożerczych bestii? Rozbawiłoby ją, gdyby ta jej odpowiedziała. Jakoś tak nie przyszło jej w pierwszej chwili pomyśleć, że to przecież człekokształtne stworzenie. Jakże dawno nie widziała nikogo takiego, poza swoją Panią!
Jej sierpówka skorzystała z chwili i skryła się za masywną głową Mirany, chcąc zachować swoje obawy tylko dla siebie. Nie lubiła, kiedy Strażniczka Gaju rozpoczynała dialog z nieznajomym. Zwykło się to zaczynać emocjonalnie, niebezpiecznie i rozwijać w sposób trudny do przewidzenia. Chwaliła jednak w swojej Pani to, że potrafiła wychodzić z opresji.

Lani - 28 Kwiecień 2018, 17:38

Lani nie wiedziała jak interpretować to co widzi. Wielkie skalisto mchowe coś. Pachniało dobrze. Głazami, roślinami. Powietrzem. Wzrok pumy szybko analizował każdy cal istoty. Próbowała to szybko przyporządkować do czegokolwiek co widziała. To wyglądało jak człowiek ale inny. Jakby z ziemi. Z jej gardzieli wydobył się poirytowany pomruk. Ogon majtał na boki. Lani nie lubi. Oblizała psyk, zniżając jeszcze bardziej głowę. Co to? Co to? CO?
Pachniało znajomo, bardzo dobrze. Nie wyglądało tak. Nie powinno tak wyglądać. Nie drgnęła. Nie uciekła, nie atakowała. Obserwowała.
PRZEMÓWIŁO.
Zbita z tropu Lani, położyła uszy po sobie, sycząc wściekle. Co to.
Dlaczego mówi? Nie mówi jak człowiek. Oni mówią irytująco, mają brzydkie głosy i ryje. A to tutaj mówi ale nie mówi. Jak to? Brzmiało tak jakby kamienie na siebie spadały wydając określony dźwięk. Nie jada? Nie je. Nie odżywia się. Rośliny też jedzą. Wszystko je. Skały nie. Zasyczała kolejny raz.
Nagle olśnienie.
Talli prakr̥ti .
Zgadza się. Tylko to pasuje. W księgach podobnie. Wiele postaci. Wiele możliwości.
Jej postawa diametralnie się zmieniła. Nadal nie zbliżyła się ale futro na jej karku spoczęło. Pysk przybrał zwyczajny wyraz. Lani pochyliła przednie łapy, kładąc na nich głowę w pokracznym ukłonie.
Talli.
Kaki mówił że tylko wybranym się ukazuje. Lani jest wybrana.
Nie odezwała się. Mowa jest zła. Brzydka. Plugawa.
Podniosła się i obserwowała. Nie robiła nic więcej. Jakby zastygła.

Mirana - 11 Maj 2018, 23:42

Sądziła, że napotkany osobnik zechce powrócić do obżerania się truchłem, albo po prostu ucieknie. Nie zdarzało się jej, aby druga strona po prostu spoczywała na miejscu i patrzyła tak zwyczajnym wzrokiem. Aż przez moment pomyślała, że będzie musiała uciekać, ale uważnym spojrzeniem dostrzegła, że zwierzyna się uspokaja, niemal tak, jakby rozumiała, co właśnie Mirana do niej powiedziała.
To nie układało się sensownie. Powinna postawić sprawę jasno, ne kusić nieprzewidywalnego.
Odjęła pół kroku z dzielącego ich dystansu i trzecią część ze swojego wzrostu. Jak? Po prostu postąpiła w przód i kucnęła, a kolejno podparła się o ziemię obiema, pięciopalczastymi dłońmi. Przyglądała się drapieżnej istocie z pewną pasją. Zgadywała, że to nie jest zwyczajny przedstawiciel kotowatego gatunku. Określiła też jej płeć. Uznała ją za Dachowczyni, bo już nie raz słyszała, że te potrafią się zmieniać w kotowate zwierzęta. Z jej ust wydostał się basowy pomruk.
- Znasz mowę, ale nie jesteś taka, jak inni. Wolisz od miast dżunglę. Podobnie jak ja.
Kolejne zdawkowe zdania, rozdzielone licznymi pauzami. Ciężko się jej mówiło w tej skalnej formie - dźwięki rozchodziły się po jej cielsku, odbijały wewnątrz echem. Brzmiała jak bóstwo, wyglądała jak bóstwo.
Położyła drugą nogę na ziemi, a ociężały tyłek wylądował na łydkach. Choć cała była ze skał, to jednak były one wyprofilowane na człekokształtne części ciała. Podniosła z ziemi dłonie i jedną wnętrzem zwróciła w stronę kotowatej, a drugą potarła parę razy udo. Zachęcała ją do podejścia, Zamierzała też rozmowę skierować na gesty, bo ta forma wydawała się jej dla drugiej istoty lżejsza i przystępniejsza.
A ptaszyna kryjąca się za jej masywną głową coraz śmielej wychylała się, ciekawa, co też będzie dalej. Strażniczka Gaju miała na uwadze jej zachowane i wie, że pierwsza zareaguje, kiedy sytuacja zacznie się robić nieprzyjemna. Ot, płochliwą jest.

Lani - 14 Maj 2018, 20:51

Lani zawsze walczy o swoje. Strać łapy, strać ogon a nadal walcz. Ale nie jest głupia. Duży i silniejszy nieznany gatunek przeciwnika. Nie atakować. Za duże ryzyko. Porażka 50 procent. Nie. Idź sobie albo zostań i obserwuj. Została.
Czujne oko pumy analizowało każdy centymetr powierzchni przeciwnika. A raczej matki. Lani jest wybrana. Matka się pojawiła i do niej mówi. Nie pasowało jedno. Przemawia językiem tych plugawych niszczycieli. Rani w uszy. Kuguar zmrużyła oczy. Węszyła intensywnie. Gdy się zbliżyła, mięsień na lewej tylnej łapie drgnął. Ale Lani nie odeszła. Lani to nie tchórz. Musi zostać. Matka nie pokazuje się każdemu. Jej się pokazała. Lani ważna.
Dlaczego matka klęknęła? To nie ma sensu. Książki o tym nie pisały. Mięsień na pysku jej drgnął, ukazując ostre zęby, ogon wściekle majtnął w lewą stronę.
Rozumiała co mówi. Tak. Lani nie głupia. Ale Lani nie podoba się to, że matka okazuje się inna. Czy to na pewno matka? Może to oszustka? Ale to możliwe? Nie. Matka jest jedna. Matka wszystkiego. Nie taka jak inni? TAK! Lani wybrana. Lekko uchyliła pysk, jakby dysząc jednocześnie wydając z siebie przeciągły warkot. Nie brzmiał przyjemnie. Dobrze.
Co ona robi? Co?!
Szybka analiza. Szukanie gestów. Widziała ale gdzie? Co to znaczy?
Tak.
Każe jej podejść. Tak ludzie robią do tych swoich śmiesznych tłustych podrób kotowatych. Lani zasyczała, cofając się w tył dwa kroki. Sierść na jej karku zjeżyła się.
Dlaczego matka ją obraża? Ma ją za jednego z tych… kanapowców?! Lani stanęła bokiem do Matki, jej zad był bardziej wysunięty do istoty niż głowa. Nie powinna tak robić.
To nie może być matka.

Mirana - 29 Maj 2018, 23:05

Trzepot skrzydeł poruszył zastygłe powietrze. Flara odleciała ku górze, na gałąź jednego z okolicznych drzew. Tam będzie bezpieczniej, stamtąd zobaczy więcej. Strażniczka Gaju po raz drugi poległa i coraz bardziej to wygląda jakby chciała tę kocicę oswoić, a nie jedynie porozmawiać. Westchnęła, choć z uwagi na skamieniałą twarz, nie bardzo było to po niej widać. Położyła obie dłonie na udach i spojrzała kątem oka za Flarą. Zaczynała się jawić jako nieporadne, przerośnięte coś, co chyba powinno być częścią klifu a nie jedną z żywych istot. A przecież wizja Lani nie odbiega znacząco od prawdy - Mirana jest matką natury, bardzo kocha przyrodę i każda roślina i każda zwierzyna jest dla niej ważna.
Lecz nie tutaj, nie teraz. Czujesz? Tak, to dym, tu nadal coś się pali. Coś, co ma w sobie dużo węgla i wody. To życie.
Gwałtownie powstała. Wyraz twarzy stał się pogodniejszy, a celem wzroku nie była już Lani, lecz kierunek z którego dobiegał dym. Kątem oka zerknęła na kotowatą. Wyciągnęła dłoń i wskazała w kierunku pożaru. Co się paliło? A może już dawno spłonęło to, co spłonąć miało? Tyle pytań i niepewności. Liczyła na pomoc, ale w obecnym położeniu to raczej sama powinna uchodzić za wszystkowiedzącą. Szkoda tylko, że nigdy nie przepadała za zjadaniem rozumów, choć prawdopodobnie o życiu w sensie biologicznym posiada ogromną wiedzę. Taka jej natura. Matka Natura.

Lani - 1 Czerwiec 2018, 23:37

Gdy mały ptak wzleciał do góry, uszy Lani drgnęły. Ona sama nie zmieniła swojej pozycji ani trochę. Całą sobą pokazywała, że jest poważna.
Przeciwnik był ze skał.
Skały- wszystkie składniki budująceskorupę ziemską, niezależnie od pochodzenia i struktury. Wgeotechnicetermin utożsamiany jest tylko ze skałami litymi (spójnymi, mało ściśliwymi i odpornymi na działanie czynników zewnętrznych). Skały okruchowe (zwietrzeliny) oraz pochodzenia organicznego określane są mianem gruntu.
Jak więc to żyje? Dlaczego chodzi? Mówi? Skały są martwe. Nie żyją. Niee oddychają. Nie mówią!
Absurd.
Ale matka może wszystko. Stworzyła wszystko. Wszystkim się opiekuje. O wszystko dba. Dlaczego więc nie ma móc żyć jako skały?
Matka nie wydzielała zapachu, a jeśli nawet to zakłócał go swąd dymu. Drażnił nozdrza pumy, jeszcze bardziej rozsierdzając ją.
Gdy matka wstała, puma skwitowała to przeciągłym warkoto miauknięciem charakterystycznym dla tego gatunku.
Matka nie musiała pokazywać. Lani wiedziała.
Coś tam umierało przez zło. Przez wielki, niszczycielski ogień. Ogień jest zły. Zły i wiecznie głodny. Żąda coraz to kolejnych ofiar. Lani nią nie będzie. Z ogniem nie da się walczyć. To walka głupców.
- Śmierć- Lani się wyprostowała. Futro na karku nadal miała lekko zjeżone, mięśnie jej łap drgały co jakiś czas, zdradzając gotowość do ataku.
Jej głos był nieprzyjemny. Chrapliwy i bez wyrazu. Głęboki i wibrujący. Przez to że praktycznie nie mówi, jej głos nigdy nie brzmi ładnie. I dobrze. Miodne głosy są zwodnicze. Złe.

Mirana - 26 Lipiec 2018, 19:30

Nie mogła wiedzieć, co jest pod ziemią. Wiele zwałów ziemi przekopała i przeniosła, ale wciąż mogła spodziewać się pod trawiastym dywanem wszystkiego, począwszy od tajemniczych tuneli, a na padole drugiego świata skończywszy.
A tutaj znajdowało jedno i drugie, oczywiście, w znacznie mniej apokaliptycznej wersji. Były to liczne korytarze wytyczone przez pracowite mrówki. Miniaturowa metropolia, wysyłająca swoje robotnice w celu zneutralizowania zagrożenia. Bo oto liczne tunele zostały zawalone, na głównych wejściach zapanował chaos, a instynktowne działania nakazywały rozpoznać i zneutralizować przyczynę kataklizmu.
Złośliwe, agresywne mrówki wbiegły na Miranę, mając ją za kolejną, ciężką i smaczną zwierzynę.
Powstała jak poparzona, co zbiegło się akuratnie z pojedynczym słowem wypowiedzianym przez Kocicę. Ona mogła nawet nie podejrzewać, że coś innego niż jej ociężały głos stało się winnym tej panicznej reakcji. A jak na ironię, przecież to śmierci Mirana boi się bardziej niż... mrówek! Te jednak nie były zwyczajnymi mrówkami, a wysoce agresywnym i wojowniczym gatunkiem.
Przeszła kilka kroków dalej, wyraźnie zaniepokojona i przestraszona. Dopiero teraz ponownie spojrzała na Lani. Czuła się w obowiązku powstrzymać postępujący pożar, ale czuła w sobie także niemoc. Była tylko jednostką, a nie uosobieniem sił.
- Nie, nie chcę - pokręciła głową - Nie dam rady im pomóc. Są skazane na... spłonięcie. Moje siostry.
Jeszcze niedawno posąg twardy jak skała, a teraz to co najwyżej topniejące od słońca gliniane dzieło Prometeusza. A tu serca, serca trzeba, a nie gliny lub skał.

Lani - 9 Październik 2018, 12:27

Matka gderała od rzeczy. Siostry? Czego nie chce? Komu pomóc?
Lani czując swąd dymu, słysząc trzaskanie gałęzi, umierających w żarze, czując gorące powietrze siegające swymi mackami coraz bliżej niej…
Miała zamiar po prostu stąd iść. Ogień jest niebezpieczny.
Kaki tak mówił. Lani musi unikać ognia, tak więc zrobi. Matka jest nieśmiertelna, może sobie iść w ogień i robić co jej się żywnie podoba. Lani tego nie zrobi, nawet dla Matki.
Niepokój. Musi iść. Jak zostanie to zginie.
Zmarszczyła pysk, sycząc w stronę matki. Wydawała się teraz jakaś mniejsza.
Matka boi się.
Czego?
Dlaczego?
Ludzie.
Ogień to wina ludzi. Krzywdzą matkę i jej dzieci.
Potwory.
- Boli. Powinnaś stąd iść. Niedobre miejsce. Ogień jest zły.- zaczęła krążyć wokół niej- zachowując bezpieczną odległość i pozostając czujną. Musi stąd iść. Jak matka się uprze to Lani ją zostawi. Lani nie zginie, Lani chce żyć. Nie umrze przez głupi ogień!
Zdrowy rozsądek, wziął górę i Lani pobiegła w siną dal. Zostawiając za sobą matkę oraz niebezpieczny ogień.


z.t

Mirana - 27 Styczeń 2019, 12:22

- Zło. Spala, lecz przestanie. Nie wszystko będzie stracone - rzekła w proroczym tonie, gestykulując dłońmi.
Przeniosła wzrok z kotowatej na kierunek przeciwny do źródła ognia i nie do końca równoległy z kierunkiem wiatru. Droga ucieczki. By uciec i nie dać się stłamsić napływającemu wciąż dymowi.
Na dłoni pokazała pięć palców, po kolei chowając po jednym i przygotowując się do biegu. Kiedy ostatni palec zacisnął się w pięść, ruszyła tam. Jej ociężałe cielsko wprawiało w ruch ziemię.
Biegła ociężale. Jak słoń puszczony w przyśpieszeniu. Z jej ciała ubywało skał, które kruszyły się jedna po drugiej i opadały pyłem i kamieniami na leśne podłoże. Coraz ciszej się przemieszczała, coraz prędzej uciekała.
Przemieniała się.
Stawała się kobiecą odmianą enta. Zamierzała się zatrzymać dopiero na skraju lasu.
A jej zwierzęta - Alphard i Świetlista Sierpówka - podążały za Lani. Dzięki temu Mirana dowie się, gdzie ona pobiegnie i będą mogły się potem odnaleźć.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group