To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Klinika - Pokój Tulki

Tulka - 11 Grudzień 2017, 04:16

Zauważyła surowe spojrzenie lekarza. Ale co mu miała powiedzieć? Kiedy miała mu powiedzieć. Jej mina nie wyrażała nic. Oczy wyrażały tylko wielkie zmęczenie. Naprawdę ledwo utrzymywała się na nogach, ale nie mogła teraz pokazać tej słabości przy Sebusiu. Do tego rozpraszał ją jego zapach. Może dla Bane'a był przyjemny ale dla niej wręcz przeciwnie. Nienawidziła zapachu alkoholu, a teraz ten typ zasmradzał jej pokój.
Słysząc jego słowa skierowane do Białowłosego, skrzyżowała ręce na piersi. Niech to się już skończy. Dobrze wiedziała po co tutaj przyszedł i na pewno nie były to pogaduszki z Ordynatorem. Czekała aż przeszuka tę jej apteczkę i powie co ma do powiedzenia. Wiedziała, że będzie miała kłopoty i nawet Bane jej z nich nie wyciągnie. Miała tylko nadzieję, że Anomander jej nie zwolni. Tylko na tyle liczyła nic więcej. Naprawdę jej zależało ale cały czas wpadała w kłopoty. Nie wiedziała jak ma sobie z tym poradzić. Miała bardzo złe przeczucia, w szczególności, że była zatrudniona tylko na okres próbny i coś jej mówiło, że bardzo szybko się skończy.
Spojrzała na mężczyzn oczami bez wyrazu - zdaję sobie sprawę, że w mojej apteczce brakuje Antidolu oraz z tego, że nie posiadam uprawnień, które pozwalałyby mi na wizyty domowe bez obecności, któregokolwiek z lekarzy - powiedziała. Jej wyraz twarzy, ani ton głosu się nie zmieniały. Wyglądała jakby była całkowicie pozbawiona emocji - Chciałam uzupełnić zapas bandaży, ponieważ zużyłam je na opatrzenie swojej ręki i kostki - powiedziała i podniosłą do góry dłoń, oznaczoną czerwonym śladem. Nie bolała, a ślad pewnie niedługo też zniknie, nie pozostawiając po sobie śladu - musiałam jednak załatwić jeszcze jedną rzecz - westchnęła cicho - co jakiś czas będę wzywana na swego rodzaju egzaminy, gdzie nauczyciele będą sprawdzać czy coś tutaj w ogóle robię. Dziś rano też miałam taki egzamin. Asystowałam przy zabiegu pewnego mężczyzny - no przecież nie powie, że sama ten zabieg przeprowadziła! - po zabiegu miałam wyleczyć rany i usunąć szwy, gdy pozostali medycy poszli coś ustalić. Z racji, że prawie w nocy nie spałam i miałam ciężki początek dnia - spojrzała na Bane'a a dokładniej mówiąc, na jego bliznę na szyi - nie pomyślałam. Miałam pod ręką Kliniczną apteczkę i dałam mu leki zupełnie zapominając, że nie powinnam tego robić. Chciałam mu po prostu pomóc, a apteczkę miałam pod ręką - wyjaśniła, przestępując z nogi na nogę - miałam zamiar poinformować o tym Dyrektora, jednak nie za bardzo była ku temu okazja - wzruszyła ramionami - zdaję sobie sprawę, że popełniłam błąd i jestem świadoma, że pociągnie to za sobą konsekwencje. Jestem też gotowa zapłacić za te leki. Nie mam zamiaru też brać apteczki stąd nawet w celu jej uzupełnienia, chyba, że dostanę takie polecenie - dodała jeszcze. Wiedziała, że to jej najpewniej nie pomoże, ale co małą zrobić? Całkiem kłamać? Popłakać się? Nie miała już na nic siły. Chciała się tylko położyć i odpocząć. Ten dzień był dla niej naprawdę ciężki. Chciała, żeby w końcu się skończył.

Bane - 11 Grudzień 2017, 23:36

Uniósł jedną dłoń i pomasował sobie nasadę nosa. Westchnął, zrezygnowany. Jasiek tak mało rozumiał... Może był ułomny? No oczywiście, że był ułomny! Przecież był Marionetką bez uczuć. Nie pojmował co może być złego w takich wyzwiskach.
- Wiesz... To, czy żałuję, czy nie, już omówiliśmy. - powiedział cierpliwie, bo nie miał ochoty na kłótnię - Ale w dalszym ciągu to słowo jest krzywdzące. Osoby trzecie, słysząc, że tak mnie nazywasz raczej nie będą gotowe powierzyć mi, Lekarzowi, swojego zdrowia i życia, prawda? - pokręcił głową, jakby tłumaczył coś wyjątkowo prostego tępemu dziecku.
Gdy Sebastian otworzył apteczkę, Bane podparł jedną rękę drugą, na piersi, tak, że mógł pocierać dłonią podbródek. Wkurzał go lekki zarost, który już zaczął wyżynać się spod skóry.
Skupił się na zawartości Apteczki. Na pamięć znał wyposażenie swojej ale przecież każdy Medyk po jakimś czasie modyfikuje zawartość swojej torby. Dodaje lub odejmuje, jeśli z czegoś nie korzysta. Ale zawsze trzeba to zgłosić i mieć minimum, które jest wymagane do niesienia pomocy.
Na wieść, że Julia dzisiaj opuściła Klinikę zmarszczył brwi i zacisnął usta w cienką linię. Nie podobało mu się to. Może dziewczyna nie wiedziała, a miała prawo, ale podpisując umowę z Dyrektorem Kliniki stawała się tak naprawdę jego własnością. A Anomander już jakoś tak miał, że uwielbiał wiedzieć co porabiają jego Podopieczni. Może nie tyle ich podglądał, co zwyczajnie kontrolował.
Wysłanie Jana Sebastiana na Kontrolę nie wiązało się z niczym miłym. Ogólnie ten facet nie należał do miłych. Bane chciał uniknąć konfrontacji na linii Jasiek - Tulka, ale wyglądało na to, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć.
Dziewczyna wpadła po uszy. Gdy Marionetka zaczęła mówić o tym, że brakuje leków, białowłosy aż zbladł. Jemu również zdarzały się takie przypadki ale... w Świecie Ludzi. Gdzie miał własną Klinikę Urody. I gdzie mógł sobie pozwolić na podbieranie leków, w końcu był Dyrektorem i zawsze w końcu jakoś wychodził na zero. Tutaj, w Krainie Luster nie próbował nigdy niczego wynosić bez wpisania tego w Rejestr. Nawet wtedy gdy podał Gregoremu zamiennik morfiny, wpisał to w jego kartę i było to poparte konkretnymi powodami - facet cierpiał z powodu bólu, w końcu trafił do Kliniki prawie w kawałkach.
A teraz? Brakowało Antidolu. Tulka zrobiła poważny błąd. Ciężko będzie ją z tego wygrzebać.
Gdy dziewczyna spojrzała na okolice szyi Cyrkowca, odruchowo złapał się za to miejsce, jakby chciał ukryć szramę. Zakaszlał też, bo niby jakiś paproszek utknął mu w gardle.
Jak wybrnąć z tej głupiej sytuacji? Nie mógł się za nią wstawić. Było nie było, był Ordynatorem. Nawet jeśli chwilowo z Kuratorem na karku, to jednak nie mógł zaniedbywać swoich obowiązków.
Zamyślił się. Co zrobiłby, gdyby był Dyrektorem? Jak potraktowałby swojego pracownika? Tłumaczenie Julii było do przyjęcia, w końcu Lekarz zawsze ma pomagać innym. Ale nie zmieniało to faktu, że brakowało leków. A i dowodów na wspaniałomyślność Pielęgniarki brak.
Cóż, pewnie gdyby byli w Świecie Ludzi, w Klinice Urody Blackburn'a, Julia właśnie pakowałaby swoje rzeczy i z wymówieniem w dłoni opuściła Szpital. Przykre i brutalne, ale niestety takie jest życie.
Nie pomagał wzrok Jana Sebastiana. Czerwone gały wpatrywały się w Cyrkowca jakby Urzędnik czekał na jakiś rozkaz, albo przyzwolenie. A może był po prostu ciekaw reakcji Ordynatora?
Wyrwany z zamyślenia przez dwa, jarzące się węgielki w miejscu oczu Marionetki, spojrzał na Jana z powagą i wykonał gest dłonią, nakazując tym by kontynuował kontrolę.
Bane nie miał wiele do gadania. Julią powodowały szlachetne pobudki ale... skąd pewność, że ich nie wzięła dla siebie? Jeśli tak, takie rzeczy też powinno się zgłaszać. Raczej nie wierzył by handlowała na czarno z kimś z Krainy Luster ale i taka możliwość była dopuszczalna.
Spojrzał na dziewczynę i mogła w jego oczach zobaczyć bezsilność. Nie mógł jej pomóc. Łączyło ich uczucie, ale przecież obiecali sobie, że nie będą mieszać życia prywatnego z zawodowym.
Miała egzamin? Kto ją egzaminował? Dlaczego nic nie powiedziała? Przecież mógł jej pomóc się przygotować... Coś doradzić. Zataiła przed Zarządem bardzo ważną informację. Okłamała Recepcjonistkę, mówiąc, że idzie uzupełnić zapasy... gdzie tak naprawdę poszła na egzamin. Skrajna nieodpowiedzialność!
Bane wyprostował się i opuścił ręce, przez co wyglądał o wiele poważniej. Zmarszczone brwi i usta ustawione w cienką linię potwierdzały, że nie było mu do śmiechu.
- Czy Dyrektor wie o kontroli? Poinformowałeś go zanim przyszedłeś sprawdzić zawartość apteczki? - zapytał Sebastiana. Nie atakował go, zwyczajnie pytał z ciekawości.
Przyglądał się to Marionetce, to otwartej apteczce. Jak z tego wybrnąć? Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że Julia jest bardzo bliska utraty stanowiska... Ciekawe czy zdawała sobie sprawę w jakie bagno wpadła. I czy wie, że ciężko będzie jej się z niego wygrzebać, bo siedzi w nim po uszy.

Anomander - 13 Grudzień 2017, 01:30



Jan Sebastian popatrzył na Bane'a typowym dla siebie znudzonym spojrzeniem. Ten histeryk może i był dobry, ale chyba megalomania zaczynała mu walić na dekiel. Gdzie on tu widział osoby trzecie? Przecież nikt nie czai się pod drzwiami. A Julia? Przecież nawet gdyby nazwał białowłosego kozojebem to i tak byli parą, lub czymś w tym rodzaju.
Przez chwilę patrzył na Bane'a jak na upośledzone dziecko, po czym ciągle patrząc na białowłosego, poprawił okulary. Dostojnie i dumnie wyciągniętym środkowym palcem. Wymowność gestu podkreślał fakt, że pozostałe palce były zaciśnięte w pięść.
Odwrócił się od mężczyzny i wziął do rak podaną mu apteczkę. Jan Sebastian szybko ją zlustrował i spojrzał na Julię gdy ta skończyła mówić.
- Doprawdy Julio, urzekła mnie twoja historia ... – powiedział tonem godnym znudzonego urzędnika i poprawił okulary. Tym razem w zwykły dla siebie sposób - Z tego co wiem, to przy przyjmowaniu cię do pracy nic o tym nie mówiłaś. Pan Dyrektor został przez ciebie poinformowany o tym, że nie podasz do wiadomości tego kto cię szkolił i gdzie.
Mówiąc to nawet nie patrzył na Julię. Notował coś w protokole kontrolnym, przy czym w pewnej chwili szybko zerknął na zegarek, który wydobył w wewnętrznej kieszeni marynarki i wrócił do piasnia.
- Równie dobrze mogłaś ten czas zmarnować na jakieś bzdury. Cięzko to zweryfikować. Gdyby to ode mnie zależało, po takich informacjach jakie podałaś nie przyjąłbym cię nawet do pracy w psiarni. Jak widać nie zależy, bo JESZCZE tu pracujesz. – wydawało się, że jego znudzony głos zaakcentował słowo „jeszcze”.
Wyglądało na to, że kończył już spisywać protokoły.
Trzy jednakowe egzemplarze karty niezgodności.
Do rubryki „opis niezgodności” we wszystkich trzech egzemplarzach wpisana została następująca treść:

W apteczce służbowej, należącej do zatrudnionej na stanowisku pielęgniarki/pomocy medycznej Julii Renard stwierdzono brak środków medycznych w postaci leku Antidol 30 (500 mg paracetamolu, 30 mg kodeiny). Zatrudniona wyszła z Placówki pod pretekstem uzupełniania zapasów w apteczce. Julia Renard świadomie wprowadziła w błąd personel Kliniki co do swoich zamiarów, a następnie pomimo faktu, że nie posiada oficjalnych uprawnień medyka, asystowała przy zabiegu operacyjnym wykonywanym poza Kliniką i przepisała pacjentowi lek pochodzący z Kliniki. Do zdarzenia doszło nad ranem, ale jak tłumaczy zatrudniona, do czasu wszczęcia kontroli tj. do godziny 20:31 w dniu dzisiejszym nie poinformowała o tym Dyrektora Kliniki ani organów podległych bo „nie za bardzo była ku temu okazja”.

- Podpisz tu – powiedział wskazując palcem miejsca na podpis i podając długopis - ewentualnie możesz postawić trzy krzyżyki
Czekając aż Julia podpisze lub oznaczy wszystkie trzy protokoły Jan Sebastian spojrzał na Bane'a
- A jak Ci się wydaje Bane? – popatrzył na białowłosego poprawiając okulary.
Tym razem już nie przy użyciu środkowego palca.

Tulka - 13 Grudzień 2017, 03:32

Zazgrzytała zębami widząc zachowanie Marionetki. Niby taki poważny, a zachowuje się jak jakiś niewychowany dzieciuch. Bane tylko zwrócił mu uwagę, że nie chce by go tak nazywano. A ten od razu posłużył się tak wulgarnym gestem. Może dla tego śmierdzącego drewniaka było to zabawne, ale na pewno nie dla Bane'a czy Tulki.
Uniosła jedną brew, gdy Jan Sebastian zwrócił się znów do niej. Owszem nie powiedziała o tym Anomanderowi. Zupełnie wyleciało jej to z głowy. Zestresowała się nagłym egzaminem z jego strony, chciała wypaść jak najlepiej. Widać Pan Smrodek był dobrze poinformowany. Nie sądziła jednak, ze będzie kiedyś występować taka sytuacja, że będzie musiała wyjść z pracy po to by zająć się pacjentem - owszem nie poinformowałam, ale ja miałam być również informowana o takich sytuacjach wcześniej, a nie w ostatniej chwili, tak jak to było dziś - powiedziała spokojnie. Już naprawdę miała dość, do tego robiło jej się niedobrze od tego zapachu alkoholu, jaki coraz bardziej roznosił się po pomieszczeniu. Może inni by się szybko do tego przyzwyczaili, ale ona nie potrafiła. To po prostu było dla niej zbyt drażniące.
Westchnęła ciężko, słysząc jego kolejne słowa - naprawdę nie marzę o niczym innym niż robienie jakiś bzdur - wywróciła oczami. Może nie powinna się tak zachowywać ale była naprawdę zmęczona tym wszystkim - z tego co pamiętam, mówiłam panu Dyrektorowi, że byłam przygotowywana do tego by być lekarzem Arcyksięcia, więc to raczej naturalne, że mam nie przekazywać dalej, kto mnie szkolił, a nie chcę by przez coś takiego Klinika została zamknięta. W końcu to Arcyksiążę Rosarium sprawuje władzę w Krainie Luster - powiedziała to tonem, jakby to była oczywista oczywistość - nikomu nie mam zamiaru grozić, więc proszę tego tak nie odczytywać. Stwierdzam tylko fakt, że jeśli nie daj boże, stało by się coś w Pałacu i wyszło by na jaw, że ktoś ujawnił tożsamość lekarzy, to Klinika byłaby jednym z pierwszych podejrzanych miejsc. W takich sytuacjach sprawdzają każdego, nie ważne czy mu ufają czy nie. A jak pan myśli co by się stało, gdyby wyszło, że to ja powiedziałam komuś z Kliniki kto mnie nauczał? - Już wystarczyło, że wysłano tu kogoś na kontrolę i pewnie teraz będą ją podejrzewać o szpiegostwo. Owszem wysłała list do Hrabiny bez ich wiedzy, ale było to już po tym jak Dyrektor dostał od niej list. Poza tym napisała w nim tylko to co uznała za konieczne. Coś co mogli się dowiedzieć nawet przebywający tutaj pacjenci i nigdy nie było to zatajane. Przynajmniej nikt Lisicy o tym nie poinformował.
Gdy Jan Sebastian na chwilę zamilkł, uświadamiając dziewczynę o tym, że jej praca tutaj widzi na włosku, o czym Tulka oczywiście doskonale wiedziała, Lisiczka podeszła do okna i otworzyła je na moment, wpuszczając do środka trochę świeżego powietrza. Może nie było to miłe, ale naprawdę robiło jej się niedobrze. Wolała nie narzygać temu sztywniakowi na garniturek, choć z drugiej strony chętnie by to zrobiła. Przynajmniej jego zapach choć trochę pasowałby do jego wyglądu.
Amber widząc jak jej pani otwiera okno od razu porwała Kropkę w zęby i uciekła nią na górę. Widać wiedziała, ze Niechniurka jeszcze nie potrafi latać i wolała uniknąć tego, że wypadnie chcąc się nauczyć.
Wzięła od niego kartki i spojrzała na nie. Nie podpisała ich jednak. Założyła ręce za plecami, trzymając nadal w dłoniach kartki oraz długopis - po pierwsze naprawdę wyszłam z zamiarem uzupełnienia apteczki, w przeciwnym razie bym jej nie brała, więc nie wprowadziłam nikogo w błąd, tylko zataiłam tę jedną informację. Więc tym co tu jest napisane to pan wprowadza w błąd Dyrektora - powiedziała spokojnym głosem. Skoro i tak jeśli to podpisze jest bardzo prawdopodobne, że stąd wyleci, to chciała się upewnić w jednej kwestii - po drugie, wiem, że wysłał pana Dyrektor, jednak nie pasuje mi to, że sprawdza pan tylko mnie. Skoro nie było mnie rano, to nie mogło wyniknąć nic związanego z brakiem leku, w szczególności, że jest on w stałym wyposażeniu apteczki, a pewnie może pan powiedzieć, że poza brakiem jednego listka Antidolu, nie różni się ona niczym od podstawowego wyposażenia, a to oznacza, ze nie brałam leku osobno. Był on już w apteczce. - mówiła spokojnym głosem. Nie wymądrzała się. Chciała tylko znać prawdę. Nie będzie podpisywać świstka papieru tylko dlatego, że każe jej to zrobić jakiś śmierdzący wódą urzędas - coś więc musiało nakłonić Dyrektora do tego by wysłał akurat pana na kontrolę - spoglądała mu prosto w oczy. Tak bardzo chciała użyć na nim swojej mocy i zmusić do tego by wygadał jej całą prawdę, ale wiedziała, że to mogłoby tylko pogorszyć jej sytuację - czyżby w Klinice pojawił się ktoś z identycznym blistrem Antidolu do tego, którego brakuje? Ktoś kto może potwierdzić moją wersję wydarzeń lub wręcz przeciwnie całkowicie ją z negować? - uśmiechnęła się uroczo - mam odrobinę racji? Czy może pan Dyrektor wysłał pana na kontrolę nie podając prawdziwej przyczyny tej kontroli? - dodała jeszcze. Coś jej mówiło, że pan Keer pokazał leki, może gdy dostawał coś na uspokojenie, lub chciał się upewnić czy to dobrze zażywa? Przecież mógł tutaj spokojnie przyjść na kontrolę. Tulka powiedziała mu o tym miejscu. Nie wiedziała, czy to on czy ktoś inny przyszedł z lekami, ale może się w końcu dowie, co tu w ogóle jest grane.
Nie dyskutowała z Marionetką. Chciała tylko wiedzieć co się dzieje. Patrząc na zachowanie Chirurga oraz jego pytanie, czy to Anomander wysłał Jana Sebastiana na kontrolę, nie było to coś co się działo na co dzień.

Bane - 13 Grudzień 2017, 19:18

Gest Jaśka nawet był zabawny. Białowłosy nie spodziewał się, że opanowany, beznamiętny Urzędnik pokaże mu środkowy palec.
Uśmiechnął się pod nosem i zmrużył oczy. W Okularniku było coś, co sprawiało, że Chirurga aż korciło by się z nim kłócić. Nie chodziło o wygranie z nim czy zmieszanie z błotem. Chciał kiedyś zobaczyć, jak Sebastian wybucha. To byłby ciekawy widok. Zawsze taki spokojny... Dzisiaj Bane już próbował wyprowadzić co z równowagi ale mu się nie udało. Przerwał im Anomander.
Jednak teraz nie była ku temu okazja. Marionetka przyszła tutaj w konkretnym celu. W bardzo poważnym, konkretnym celu.
Przysłuchiwał się ich wymianie zdań i zastanawiał jak z tego wybrnąć. O procesie myślowym jaki zachodził w głowie białowłosego świadczyły ściągnięte brwi i pocieranie podbródka.
Sytuacja była nieciekawa. Julia wyszła z Kliniki by uzupełnić zapasy w swojej Apteczce i w międzyczasie została wezwana... no właśnie, gdzie właściwie? Do pałacu Rosarium? Coś tu nie pasowało. Żeby nie powiedzieć - śmierdziało na kilometr, gorzej niż Jasiek obecnie.
Prawdę mówiąc wcześniej słyszał, że miała zostać Medykiem Arcyksięcia. Gdy przybyła do Kliniki te kilka dni temu, mówiła, że pobierała nauki u tajemniczych Nauczycieli, napomknęła też, że zabierali ją czasami do Pałacu. Mówiła, że byli zachwyceni jej zdolnościami i że prawdopodobnie zostanie Medykiem Rosarium. Ale nie przypuszczał, że tak wcześnie się o nią upomną!
No no, ciekawych rzeczy się dowiedział. Była na egzaminie... Tylko szkoda, że dowiedział się przypadkiem! I szkoda, że w takiej sytuacji, w obecności Kuratora! Naprawdę wolałby na spokojnie porozmawiać z dziewczyną. Zapytać, jak jej poszło, czy byli dumni. Przecież mówiła mu tyle razy, że mu ufa...
Zazgrzytał zębami. Ostatnio dość często to robił, jak tak dalej pójdzie, za kilka lat będzie miał zęby o połowę krótsze. Ale co miał poradzić? Miał związane ręce. Niestety Jan miał rację, taki numer z lekami skończyłby się natychmiastowym wydaleniem z pracy. Pozostawało mieć nadzieję, że Dyrektor jest łaskawy. Chociaż po dzisiejszym, dość stresującym dniu... kto wie.
Gdy Tulka podeszła do okna i je otworzyła, Bane zakaszlał. Nie wiedzieć czemu, coś go zwyczajnie zadrapało w gardle. Nie odezwał się jednak. Przyglądał się jej poczynaniom i swojemu Kuratorowi. Pewnie gdyby mogli, rzucili by się sobie do gardeł.
Julia wzięła kartki ale nie podpisała ich a jedynie schowała z siebie.
Nagle coś do niego dotarło. Anomander nie wysłał Sebastiana. Nie było na to czasu, bo kiedy miał się dowiedzieć o zaginionym Antidolu? Jedli obiad, potem operacja... następnie Dyrektor poszedł do Gawaina. Czyżby rudowłosy namieszał? Ale i tak przecież skrzydlaty nie miałby czasu na wysłanie Jaśka by ten zrobił Kontrolę w spisie. Nie ma takiej opcji. Zwłaszcza, że Anomander właśnie teraz przebywał z Gawainem. Czas płynie, nie da się być w dwóch miejscach na raz.
Bane spojrzał surowo na Julię. Może za ostro, ale przed chwilą gorączkowo myślał i na twarzy pozostał mu jeszcze po tym grymas.
- Dyrektor jeszcze nie wie o Kontroli. - powiedział powoli i przeniósł wzrok na Jana Sebastiana. Przez chwilę mierzył go wzrokiem, ale bez wrogości. To wyglądało jak niema wymiana informacji, chociaż w rzeczywistości do niczego takiego nie doszło.
- Ale dowie się... niebawem. - dodał - Przyszedł na obiad odmieniony, w dobrym humorze. Niestety ta informacja o zaginionym leku z pewnością popsuje mu humor. - spojrzał ponownie na Tulkę po czym westchnął - Nie stanę w twojej obronie, Julio. Przykro mi. - powiedział po dłuższej przerwie. Widać było, że bardzo uważnie waży słowa i nie przychodzi mu to łatwo. Czuł, że powinien zareagować, ale nie mógł. Przecież był Ordynatorem i dobro Kliniki było na pierwszym miejscu.
- W swojej karierze rozwiązywałem już takie problemy. - powiedział opuszczając ręce i jedną kładąc na biodrze - Jeśli w Klinice faktycznie jest ktoś, kto potwierdzi twoją wersję wydarzeń... wysłuchamy go. Zarówno Dyrektor jak i ja, bo jestem bardzo ciekaw prawdy. - jedna z brwi drgnęła zdradzając zniecierpliwienie - Przygotuj się jednak na najgorsze. - dodał z powagą.
Wolał ją postraszyć niż na siłę, głupio pocieszać. A co, jeśli Anomander faktycznie postąpi tak jak kiedyś Bane, gdy jeszcze był Dyrektorem Kliniki Urody? Chirurg nie patyczkował się z pracownikami którym ginęły leki. Nawet nie słuchał tłumaczenia.
Oby Opętaniec był bardziej wyrozumiały. Bo jeśli nie... Julia będzie musiała na poważnie poszukać sobie nowego Domu. I nowego zajęcia.

Anomander - 14 Grudzień 2017, 22:15



Jan Sebastian patrzył na Julię spod półprzymkniętych powiek bez cienia większych emocji. Lecz o ile uczucia i emocje nie odbijały się na jego twarzy, o tyle wewnętrznie aż łapał się za głowę a żałość wyrywała mu trzewia. Co raz bardziej dziwił się Dyrektorowi, że zatrudnia taki a nie inny personel. Przecież to nie możliwe, by pracującą tu ekipę ludzką stanowiło to co zostaje na samym dnie osadnika.
To co mówiła Julia tylko potwierdzało, jak kiepskim jest dyplomatą i jak strasznie zaniedbano jej edukację w początkowym okresie.
Jan Sebastian poprawił okulary
- Zacznijmy od tego, że władzę w Krainie Luster sprawuje Oleander de Roitelette. – powiedział Jan Sebastian patrząc na Julię jak na kolejnego łysego szympansa - Zaś Arcyksiążę obwołał się Lordem Protektorem. Jeśli nie wiesz, czym różnią się kompetencje Króla i Lorda Protektora to zapraszam cię do klinicznej biblioteki. Nie obawiaj się, książki nie gryzą.
Julia popełniła poważny błąd dyplomatyczny zaczynając wypowiedź od wzmianki o zamykaniu Kliniki. Tymi kilkoma słowami utraciła całą swoją pozycję. Cóż, ludzie podobno najlepiej uczą isę na własnych błędach.
- Ta klinika istnieje już od ponad trzydziestu lat, i na chwilę obecną jest jedyną taką placówką w Krainie Luster. To Klinika pomaga bez wyjątku wszystkim, którzy takiej pomocy potrzebują. Tak jak twojej niewdzięcznej siostrze Jocelyn, obiektowi eksperymentów MORII imieniem Greg, nienasyconej ulubienicy Bane’a Rosemary, gwardziście Arcyksięcia Aeronowi, poranionemu panu Foxsoulowi czy wcześniej tobie, ty mały połamańcze. Bez pomocy Kliniki większość z tych istot byłaby już martwa albo cierpiałaby katusze do końca swoich nędznych dni. Myślisz zatem, że ktokolwiek zamknąłby Klinikę tylko dlatego, że na jaw wyszłyby imiona kilku nauczycieli z jakiejś lokalnej Masonerii? Śmieszne z ciebie dziecko. Poza tym jesteś albo niemiłosiernie ograniczona albo nadzwyczaj zuchwała, jeśli myślisz, że Pan Dyrektor nie zabezpieczył się na takową ewentualność. – Jan Sebastian poprawił okulary i dalej kontynuował swoim znudzonym głosem - Julio myślę, że największym zagrożeniem dla twojej tajnej organizacji jesteś ty sama. Po tym, co mówisz i jak się zachowujesz, zyskałem pewność, że również jesteś członkinią owego zrzeszenia, którego nazwa mnie nie interesuje. Przecież zwykłego przybłędy by nie szkolili na lekarza, który w dodatku miałby usługiwać Arcyksięciu. Jesteś jednak strasznie głupia. Potwornie i niewyobrażalnie wręcz ograniczona, bowiem zapominasz o jednaj, podstawowej rzeczy. Zapominasz o tym, że to Ty w Klinice reprezentujesz ową organizację. Wszystko co mówisz i robisz może zostać potraktowane jako oficjalne stanowisko owego zrzeszenia. Pisz zatem swoje raporciki, liściki czy inne melduneczki i przekazuj je tajnymi drogami, ale nie zapominaj o pewnej mądrej maksymie, mówiącej o tym, że co dziś mnie, jutro spotka ciebie.
Przez chwilę obserwował jak Julia idzie otworzyć okno i miał skrytą nadzieję, że z niego wyskoczy podejmując nieudolną próbę skoku samobójczego. Niestety, czego bardzo żałował, w tym wypadku nie maił racji. Ona tylko otworzyła okno.
Widząc, że Julia nie ma zamiaru podpisać kart a na dodatek schowała je za plecami Jan Sebastian po raz pierwszy uśmiechał się do niej ukazując ostre, trójkątne białe zębiska przywodzące na myśl zęby piranii albo piły.
- Mimo wszystko sugeruję podpisanie podanych ci kart – powiedział Jan Sebastian spokojnym głosem - Ewentualnie możesz sama napisać takowy raport i wręczyć go osobiście Panu Dyrektorowi.
Powiedziawszy to poprawił okulary i przeniósł wzrok na Bane’a
- Bane, Julii nie podoba się fakt, iż kontrola przeprowadzana jest jedynie u niej w apteczce, zatem proszę byś przyniósł też swoją. – przeniósł wzrok na Julię - Teraz czujesz się usatysfakcjonowana? Co do kwestii leku, to nie jest istotne to, czy ktoś się pojawił czy tez nie. Tu chodzi o zatajenie informacji i użycie leków bez pozwolenia lekarza i Kliniki, bowiem póki co jesteś tylko małą dziewczynką, która nie tak dawno przestała sikać w majtki i seplenić. Nie posiadasz uprawnień lekarza ani nawet pełnoprawnej pielęgniarki. Nie masz prawa samodzielnie przepisywać jakichkolwiek farmaceutyków, nawet jeśli to tylko zwykła witamina C. Ponadto leki, których użyłaś nie były twoja własnością, tylko wchodziły w skład ekwipunku pracowników Kliniki. Jak myślisz, jak zareagowałaby twoja organizacja gdyby pacjent zmarł po podaniu leku? Pomyślałaś o tym? Co by było gdyby operowana istota miała uczulenie na składniki leku, była ongiś uzależniona od morfiny, miała zaburzenia czynności nerek, zaburzenia czynności wątroby albo problemy alkoholowe? Czy powiedziałaś tej istocie by nie piła alkoholu podczas przyjmowania tego leku i co możesz się stać jeśli to zrobi? Pewnie nie, ponieważ nie masz o tym pojęcia Mała Dziewczynko udająca dorosłą osobę. Zajmij się zatem tym, czym powinnaś czyli nauką zawodu.
W chwili kiedy Bane wyraził swoje zdanie marionetka przeniosła na niego spojrzenie swoich czerwonych oczu.
- No proszę, a jednak jesteś całkiem inteligentny Bane. – powiedziała marionetka kiwając głową - Nie mylisz się jednak co do tego, że Pan Dyrektor dowie się o tym stosownym czasie.
Jan Sebastian poprawił okulary odsuwając się lekko od drzwi
- Biegnij po tę apteczkę

Tulka - 15 Grudzień 2017, 01:05

Uśmiechnęła się tylko kącikiem ust słysząc jak ją poprawia - naprawdę nie gryzą? To pan jeszcze mało w życiu widział - odgryzła się. Jej oczy jednak nie zmieniały swojego wyrazu. Były puste i mętne. Dlaczego ten Śmierdziel jeszcze tu stoi....
Spojrzała w jego czerwone oczy - nie powiedziałam, że chcę, żeby tę Klinikę zamknięto. Wymieniłam tylko jedną z możliwości - wzruszyła ramionami. Miała tego gościa coraz bardziej dość. Czy ten dzień nie mógł się po prostu skończyć? Już było jej wszystko jedno. Mogła nawet teraz zacząć się pakować i wracać do Wieży. Nie spotkać już nigdy ani Anomandera ani Bane'a. Nikogo. Miała to już tak bardzo głęboko pod ogonem. Chciała tylko, żeby pozwolili jej odpocząć. Miała też pewność, że nie należy nigdzie. Nigdzie nie może być sobą, nigdzie nie poczuje się jak w domu. Dla wszystkich jest tylko dzieckiem...
Zaklaskała w ręce z kpiącą miną - jest pan nad wyraz inteligenty - powiedziała. Już miała dość. Chciała, żeby to coś przed nią, opuściło już to pomieszczenie. Robiło jej się słabo i od tego smrodu i ze zmęczenia. Gdyby Bane nie zaleczył jej nosa, pewnie znów by miała krwotok - tylko ciekawe jakie ugrupowanie chciałoby takie coś jak ja. Kto by chciał mieć u siebie takie dziecko. Hmmm...może mnie pan oświeci, bo ja jestem za głupia, żeby na takowe wpaść - jej oczy cały czas były bez wyrazu. Uśmiech też szybko zniknął z jej twarzy. Ta chodząc kupa drewna, była naprawdę wkurwiająca.
Wywróciła oczami - a czy ja kiedykolwiek powiedziałam, że tego nie podpiszę? - zapytała, przechylając lekko głowę w bok i unosząc kartki, pokazując, że są na nich jej podpisy. Była artystką, która tak znała już swoje dłonie, że spokojnie mogła się podpisać nie patrząc na to co robi. Ot czasem się tak wygłupiała. Nie chciała się popisywać, po prostu chciał mieć już chwilę spokoju. Nie oddała mu też jeszcze kartek. Skoro jeszcze nie chciał stąd wyjść to po co?
Rozłożyła szerzej skrzyła, by utrzymać lepiej równowagę. Cieszyła się, że tylko stali i nic więcej nie robili. Świeże, zimne, wieczorne powietrze trochę jej pomogło ale to nie wystarczało.
Zacisnęła mocniej zęby na krótki moment, gdy ten wysłał Chirurga po apteczkę - nie dość, że inteligentny to jeszcze zabawny. Chyba się zaraz zakocham - powiedziała głosem bez emocji.
Znowu to samo. Była tylko dzieckiem. Jego słowa zabolały ale nic po sobie nie dała poznać. Nie umiała już pokazać żadnych emocji. Była z nich wyprana - ojej, chyba zapomniałam i powiedziałam pacjentowi, żeby popijał to tylko spirytusem - powiedziała, przykładając palec do brody i nie odrywając wzroku od Marionetki - dla pana informacji wiem doskonale, że nie popija się leków alkoholem - powiedziała i poruszyła leniwie swoim rudym ogonem.
Spojrzała na Ordynatora, gdy ten wyraził swoją opinię. A więc to tak. Wątpiła, żeby ten Śmierdziel pofatygował się tu sam. Ktoś więc mu kazał, ale nie był to Anomander. To ciekawe kto - jest panu przykro?- powiedziała wracając wzrokiem do Kuratora - nie przypominam sobie jednak, bym kiedykolwiek powiedziała panu, Ordynatorze, żeby stawał w mojej obronie. Wręcz chyba dałam panu rano do zrozumienia, że nie chcę pana pomocy. Tyczy się to nie tylko spraw prywatnych - powiedziała spokojnie.
Widząc jak Urzędas wygania Bane'a po apteczkę - czy mi się zdaje, czy bardzo chciał pan stąd szybko wyjść. Chyba nic tu już pana nie trzyma - przycisnęła mu kartki i długopis do piersi - nie musi pan sprawdzać przecież apteczki u mnie. Niech pan moją weźmie, żeby nie było, że pan coś zmyśla. Niech pan sprawdzi tę od doktora Balckburna i idzie w końcu poskarżyć Dyrektorowi. Przecież o niczym innym pan nie marzy - poruszyła lekko skrzydłami, które odbiły światło. Tak bardzo chciała, żeby ten Śmierdziel w końcu dał jej spokój - skoro jestem takim dzieckiem to niech pan to uświadomi Dyrektorowi, skoro tak bardzo chce się mnie pan stąd pozbyć. Drzwi są za panem. Chyba, że ma pan jakąś jeszcze sprawę, bo mam wrażenie, że nie ma nic więcej to wyjaśniania w tej sprawie. - wskazała ręką odsuwając się i skrzyżowała ręce na piersi.

Bane - 15 Grudzień 2017, 15:07

Ta przepychanka słowna powoli przestawała mu się podobać. Owszem, uwielbiał oglądać jak inni skaczą sobie do gardeł, ale spięcie Julii z Janem Sebastianem nie należało do przyjemnych.
Bane czuł, że dziewczyna jest tak wściekła, że wystarczyłby pretekst by na niego skoczyła i rozorała mu jego Marionetkową twarz. To byłoby w sumie ciekawe - Bane mógł sobie zregenerować szramy i potem je usunąć a Drewniana Lala? Łaziłaby z nimi do końca życia, o ile w ogóle można powiedzieć o Marionetkach, że żyją. No, chyba, że Jasiek zna jakiegoś Marionetkarza który by go naprawił.
Okularnik prowokował Julię a ona, wyczerpana dniem była łatwym kąskiem. Odgryzała się nawet dotkliwie, chociaż szkoda, że jej przeciwnikiem był nieczuły, zblazowany typ który cierpi na deficyt uczuć.
Ponownie skrzyżował ręce na piersi gdy Sebek zaczął tłumaczyć Tulce to i owo. Miał w sobie coś z Anomandera, albo może na odwrót? Obaj mówili dużo i mądrze, aż czasami głupio było ich słuchać. Z tym, że głos Dyrektora należał do przyjemnych a Jaśka... Cóż, jeśli ktoś lubi gadkę robota, jego sprawa. O gustach się nie dyskutuje. Bane nie lubił.
Dziewczynę brnęła dalej w to bagienko, które przyniósł ze sobą Kurator.
Lisica jednak podpisała papiery co było dobrym posunięciem. Bane nauczył się w swoim dość długim już życiu, że z Urzędasami się nie dyskutuje bo mają wyryte na pamięć wszystkie regulaminy i przepisy świata i zawsze znajdą jakiś mały kruczek, do którego się przyczepią. A lubili się przyczepiać, co widać na przykładzie Jana Sebastiana.
Mimo wszystko nie interweniował. Przyglądał się tylko biernie. Kontrola to kontrola, tego nie da się przeskoczyć. Przecież jego też sprawdzano, nawet częściej niż Julię. Skrzydlata pracuje tu dopiero kilka dni, powinna się przyzwyczaić, że inni patrzą jej na ręce. Nie tylko w trakcie operacji.
Dyrektor należał do bardzo tolerancyjnych osób. Nie wpieprzał się z buciorami w sprawy prywatne, przymykał oko na to, że Bane właściwie związał się z... małolatą. Pewnie gdyby Gad był inny, doniósłby władzom, że w Klinice dochodzi do takich zboczeństw. A jednak niebieskooki milczał i jeszcze się dobrodusznie uśmiechał. A przecież znał białowłosego jak własną kieszeń i wiedział co kieruje Bane'm. Co sprawia, że lgnie do Tulki jak osa do słodkiej bułeczki.
Bane potrzebował odskoczni jaką była dla niego ta niepozorna a jednak zdolna dziewczyna. Była inna, miała te swoje doczepki i wzbudzała w nim coś, co można było nazwać potrzebą zaopiekowania się... Chciał przy niej być. Być jej oparciem ale w zamian oczekiwał czegoś podobnego. Akceptacji.
Nie mógł interweniować, bo miał związane ręce. Jako przełożony Julii, mimo, że pod Kuratelą, nadal sprawował nad nią pieczę. I musiał zachowywać się jak jej Szef. Wyniosła lek... gdyby poinformowała o tym zaraz po zajściu, pewnie Lekarze przymknęliby oko. Anomander może nawet pogłaskałby ją po tej rudej główce i pochwalił, że sprawiła się jak prawdziwy Medyk, który żyje by służyć innym pomocą. Przecież za takie czyny normalnie się chwali... Ale nie pochwali jej Urzędnik, który żyje przepisami. Który tylko czeka, aż komuś powinie się noga.
Uwaga o popijaniu spirytusem była zwyczajnie niestosowna. Może Tulka chciała być dowcipna, może chciała się zwyczajnie odszczeknąć... Ale mogła wybrać inny temat. Bane zmarszczył brwi patrząc na nią surowo. Wiedziała, że leków nie popija się alkoholem ale czy powiedziała Pacjentowi, że w czasie brania leku nie może go spożywać? Wcale? Nie tylko do popijania ale i ogólnie?
Zamarł gdy odezwała się do niego w taki sposób. Była taka... Oficjalna. Tak denerwująco pusta. W jednej chwili coś w Chirurgu się zagotowało. Nie wiedział, czy to ze zmęczenia psychicznego, czy faktycznie wkurwił się na słowa Julii.
Jak ona śmiała? Owszem, prosiła by jej nie pomagał ale czy ona widziała samą siebie? Była jeszcze dzieciakiem, jeśli nie z wyglądu to z zachowania. Jej nieporadne ruchy trzeba było korygować, chronić jej tyłek gdy na niego spadała, by nie potłukła się za bardzo. Nawet gdy tu przyszedł, stała w łazience i nieporadnie tamowała krwotok, mimo, że posiada prawie taką samą moc co on! Co, była zmęczona? Nie ona jedna!
Nie powiedział jednak nic. Wyprostował się a na jego twarzy wymalował się chłód. Przymknął oczy i spojrzał na nią z góry, jak na pyskującego uczniaka. Przesadziła. Poinformował ją jedynie, że nie może liczyć na jego pomoc, by była świadoma, że tym razem musi przyjąć wszystko na własną klatę. Ale skoro tak... skoro przypomniała mu, że nie życzy sobie pomocy... Proszę bardzo. Nie dostanie jej więcej. Jego nikt za rączkę nie trzymał, gdy dostał pierwszą dwóję na studiach. Gdy pierwszy raz wezwała do Skarbówka by wyjaśnił błędy, których narobił w fakturach. Wszystkiego nauczyło go życie a dupa stwardniała, gdy niejednokrotnie upadł na nią boleśnie. Bo nie miał nikogo, kto by go przytrzymał.
Przez chwile patrzył na nią jak na kogoś obcego, zupełnie mu obojętnego. Po chwili jednak przeniósł znudzone spojrzenie na Jana Sebastiana, któremu skinął głową. Przykre, ale w tej chwili to on pozostał dla niego milszym rozmówcą niż Tulka. Ubodła jego dumę, a tego tak łatwo nie przepuści.
- Zaraz wracam, Kuratorze. - powiedział oficjalnie i wyszedł. Nie spieszył się specjalnie ale też nie kazał na siebie długo czekać. Zabierając swoją Apteczkę zaklął paskudnie, ale gdy wyszedł na korytarz, ponownie jego twarz była martwa.
Gdy znalazł się w pokoju skrzydlatej, podał torbę Urzędnikowi. Jako Lekarz który ma uprawnienia do wizyt domowych, miał prawo podawać Pacjentom leki ze Świata Ludzi. Korzystał jednak w większości przypadków z medykamentów przygotowanych ze składników Krainy Luster. Nie dlatego, że bał się jak na ludzkie leki zareagują inne ciała magicznych istot. Zwyczajnie lekarstwa Świata Ludzi były cholernie drogie i cenne. Przecież Anomander je sprowadzał, swoimi kanałami. A nie były one do końca legalne, przynajmniej tyle wiedział Chirurg.
Już ani raz nie spojrzał na Tulkę. Wyraziła się jasno. Przypomniał też sobie o tym, o co ją kiedyś prosił - by w pracy pozostali na stopie znajomości pracowniczej, bez czułości. Mogli równie dobrze donosić na siebie jak sąsiad na sąsiada, w latach 70 w powojennej Polsce. Tak, Bane w szkole miał zajęcia o tym kraju.
- Proszę bardzo. - powiedział patrząc Janowi prosto w oczy - Pozwoliłem sobie uzupełnić ją o dodatkowe kilka par rękawiczek, ze względu na to, że muszę je częściej zmieniać. Jodyna jest już co prawda na wykończeniu, ale nie zgłaszałem potrzeby uzupełnienia flakonu, bo jeszcze na dwie, trzy wizyty wystarczy. - dodał poważnym tonem - Raport dotyczący stanu mojej apteczki miał być przeze mnie przedstawiony za kilka dni... Ale cieszę się, że już teraz doszło do kontroli. Będę miał ją z głowy.
Czekał na to, co powie Urzędnik. Jeśli Julii zrobi się głupio... trudno. Takie jest życie. Jednych głaszcze po główce, innych co chwilę kopie po dupie. Wyglądało na to, że dziewczyna wyczerpała chwilowo nakład głaskania i czekało ją kilka mocnych kopniaków. Tylko czy ostatecznie wstanie, masując zadek i będzie skora do dalszego działania?

Anomander - 15 Grudzień 2017, 23:28



Marionetka bez skrepowania podeszła kremowej kanapy i usiadła na niej w wyrazem zainteresowania na twarzy. Uwagę na temat tego, że mało w życiu widział, Jan Sebastian zwyczajnie zignorował. Najbardziej zabawnym było to, że mówiła to piętnastoletnia siusiara. Wdawanie się w utarczki słowne połączone z tłumaczeniem tej krzyżówce małpy z psem, że widział więcej niż ona mijało się z celem.
Kanapa aż zajęczała gdy na niej usiadł. Cóż, te dzisiejsze meble, podobnie jak i społeczeństwo, są tak straszliwie gówniane, że aż żal mówić.
- Julio, proszę, nie sil się na sarkazm. Nie wychodzi ci to. Poza tym sarkazm jest bronią przynależną istotom inteligentnym. – powiedział poprawiając okulary i zakładając nogę na nogę tak by krzyżowały się w kostkach - Cieszę się, że przyznajesz się do swojej głupoty, ale mogłabyś robić to z mniejszą „dumą”. Debilitas nigdy nie powinno być powodem do dumy. Wracając do pytania o to, jakie ugrupowanie chciałoby takie coś jak ty? Nie wiem, i nie obchodzi mnie to. Mogą to być dla przykładu „Gorliwi Naśladowcy Gipinga”, "Stowarzyszenie Czerwonych Rajtuzów" albo jakaś inna lokalna masoneria. Czasami też zdarzają się dewianci albo istoty o dobrym sercu zbierające po ulicach ułomnych, słabych i kalekich. Zresztą nie będę ci tego tłumaczył, bo sama wiesz to najlepiej. No, chyba że jesteś osłabiona umysłowo do tego stopnia, że nie wiesz do jakiej organizacji należysz.
Jan Sebastian spojrzał na swoje dłonie i paznokcie. W prawdzie był marionetką, ale gest ten pozostał mu jeszcze z dawnych czasów. Widząc podpisy na kartkach kiwnął głową i poprawił okulary. Niech sobie je potrzyma, w końcu psy Pana Dyrektora też lubią nosić w pyskach gazety i patyki.
- Wydawało mi się, że jesteś już zakochana ale cóż, jak każde dziecko, którego osobowość dopiero się kształtuje jesteś niestała w uczuciach, to zrozumiałe. Mimo wszystko muszę odmówić. Nie tylko z powodu tego, że Bane’owi byłoby przykro. Ja zwyczajnie nie gustuję w erotyce międzygatunkowej. – powiedział głosem bez wyrazu rozglądając się po pomieszczeniu - Medycyna to nie temat do żartów Julio, poza tym mówiłem ci już na początku rozmowy, byś nie siliła się na sarkazm.
Pokręcił lekko głową.
To dziecko było straszne, choć zasadniczo lisie elementy czyniły z niej bardziej zwierzę niż człowieka. Zatem nie była zwykłą dziewczynką, była młodą samicą lisa z ludzkimi cechami. A to znaczyło, że nie jest pyskatą dziewczynką, tylko wyszczekaną suką. Jan Sebastian zdusił w sobie chęć zwinięcia kartek papieru w rulon i strzelenia nimi Julii po pysku, jak to się robi w przypadku psów.
- Julio, nie zapominaj, że mówisz do swojego przełożonego. Ponadto Bane jest osobą starszą i wykształconą. Powinnaś okazać mu szacunek choćby z racji na twój młody wiek i nikłą wiedzę w każdej z dziedzin. – powiedział głosem nieco bardziej zdecydowanym ale dalekim od nerwów czy gniewu.
O ile on mógł sobie pozwolić na traktowanie Bane’a per nogam o tyle Julia była tylko smarkaczem, któremu daleko było do umiejętności i wiedzy białowłosego. Jan Sebastian mógł gardzić Bane’em jako istotą ludzką, ale nie mógł ścierpieć tego, że jakiś smarkacz i to w dodatku ze zwierzęcymi elementami, a więc stojący w Janowo Sebastianowej hierarchii bytów pomiędzy psem a człowiekiem, szczekał na starszych i lepszych od siebie.
W chwili gdy przycisnęła mu kartki i długopis do piersi miał ochotę połamać jak kości w ręce a samo przedramię wyrwać ze stawu łokciowego i wsadzić jej w gardziel. Powstrzymał się jednak. Odebrał podane przedmioty delikatnie. Ułożył je na teczce i jedną z kartek podpisał po czym podął Julii
- Kopię karty zostawiam ci na pamiątkę, może kiedyś ci się przyda. Nie mniej nie zamierzam jeszcze stad iść. Mimo tego, że pokój Bane’a jest niedaleko twojego, mógłby mieć problem ze znalezieniem mnie. – powiedział poprawiając okulary i chowając papiery do teczki - Jeszcze trzy rzeczy w kwestii formalnej. Po pierwsze proponuję ci zachowywać się nieco pokorniej, bowiem tak się składa, że w tej chwili stoisz najniżej w hierarchii Kliniki. Po drugie, twoje przyciśnięcie kartek do mojej piersi było bardzo niegrzeczne. Po takim zachowaniu i zwierzęcych elementach na twoim ciele, można przypuszczać, że wychowały cię psy. Po trzecie, nie masz pojęcia o czym marzę ani czego chcę, zatem nie próbuj tego zgadywać czy sugerować, bo tylko rozboli cię głowa.
Widząc, że Bane wrócił z apteczką Jan Sebastian odebrał ją od niego.
Otworzył i zajrzał do środka w czasie gdy Bane referował zmiany.
- Dziękuję za współpracę Bane – powiedział wyjmując małą kartkę i pisząc coś na niej, a następnie wkładając do apteczki Bane’a
Siedział dalej wygodnie i przyglądał się Julii swoimi czerwonymi oczami.
Jeśli Bane sprawdził co napisano na karteczce ujrzy napis „Brawo, tak trzymać.” i narysowaną odręcznie uśmiechniętą buzię.

Tulka - 16 Grudzień 2017, 02:48

Skrzywiła się, słysząc jak kanapa trzeszczy pod ciężarem Marionetki. Coś jej się zdawało, że jeśli tu zostanie, będzie musiała się za nową rozejrzeć, bo nie dość, ze będzie na niej wielkie gniecenie od jego drewnianego zadu to jeszcze zaśmierdnie od niego.
Nie skomentowała tego co powiedział Śmierdziel. Widać, że nie wiedział wszystkiego. Skoro uważał, że zgarnęli ją po prostu z ulicy. Przecież Anomander dostał list z Arcyksięstwa, który mówił, że Tulka ma brać udział w pewnej misji razem z Banem. Ale nic z tego nie wyszło. Tula miała być wysłana na szkolenie, które ostatecznie trwało trzy lata. Co prawda przez to, że misja się nie odbyła, bo zaraz po małym przyjęciu w sadzie, Jocelyn zrezygnowała z niej, szkolenie poszło w trochę innym kierunku niż było planowane. W szczególności, że Julia odkryła nową moc w trakcie pobytu w Klinice. Ale cóż. Skoro Urzędas tego nie wiedział to niech sobie nie wie. Nie miała zamiaru mu tego uświadamiać.
Albo Sebek nie wyłapał sarkazmu, albo sam go użył. Nie umiała tego określić. Naprawdę chciała tylko, żeby sobie poszedł. Mieli odpocząć i to chciała zrobić, zanim ten sztywniak tu wlazł nieproszony. Teraz tylko ją wkurzał, przez co była coraz bardzie zmęczona i miała coraz mniejszą ochotę, żeby iść gdziekolwiek. Chyba, że gdzieś, gdzie nie będzie musiała oglądać tej jego sztucznej gęby.
- Doskonale pamiętam, że doktor Blackburn jest moim przełożonym - powiedziała beznamiętnie- lubi mi o tym przypominać, więc nie mam jak tego zapomnieć - dodała jeszcze. Nawiązywała do poprzedniego dnia, gdzie Chirurg postanowił połączyć sprawy prywatne ze służbowymi. Wiedziała, że jest starszy, ale nie mogła już wytrzymać. Skoro tak dobrze się dogadują to niech do cholery pójdą do Bane'a i zaś zaczną chlać bo chyba to było ich hobby sądząc po smrodzie jaki Urzędas ze sobą roznosił. Już było jej wszystko jedno, a do tego widziała wzrok Białowłosego. Był na nią wściekły, ale jakoś teraz nie umiała na to zareagować. Niech sobie będzie wściekły. Proszę bardzo.
Wzięła kartkę i odłożyła ją na razie na stolik. Nie chciało jej się iść na górę po to, żeby ją schować. Niech sobie tutaj poleży. Jakoś jej nie zależało na tym, żeby się nie złościł. Jeśli będzie musiała opuścić Klinikę to wtedy będzie lepiej jeśli jednak ich relacje nie będą najlepsze, bo pewnie nie prędko tu wróci, a będzie mógł o niej zapomnieć. Będzie się martwic o to jeśli Anomander jej jednak nie wyrzuci z pracy.
Spojrzała na Jana Sebastiana, gdy ten zaczął znów jej prawić morały. Uśmiechnęła się kącikiem ust, słysząc co kogo porównuje jej rodziców - jeśli chciał pan urazić moich rodziców, to niech pan tak dalej mówi. Mnie to nie rusza. Nie mam nic wspólnego, ani ze swoimi rodzicami, ani z osobami, które mnie wychowywały - wzruszyła ramionami. Wiedziała, że zachowuje się niegrzecznie, że jest najniżej w hierarchii, ale po prostu była zmęczona. Nie potrafiła myśleć logicznie.
Nie drgnęła jej nawet powieka, gdy Bane powiedział co zmienił u siebie. Może chciał, żeby jej było głupio ale cóż. Nie wyszło. Widziała też karteczkę, jednak jakoś nie interesowało jej co na niej jest. Niech sobie mają te swoje męskie, dorosłe tajemnice.
Widząc, że nie mają zamiaru się stąd ruszać, westchnęła ciężko - skoro panowie się nigdzie nie wybierają to może zaproponuję chociaż sok, albo herbatę? - zapytała idąc do kompleksu kuchennego. Musiała czymś zająć ręce. Najchętniej zaczęłaby rysować, ale to pewnie znów byłoby uznane za złe wychowanie. Miała już dość tych słownych utarczek. Dlaczego ten dzień po prostu nie może się miło skończyć. Jeśli mężczyźni sobie coś zażyczyli, przyniosła im coś do picia.
Gdy wracała do części salonowej, zza otwartego okna można było usłyszeć głośne miauknięcie. Tulka otworzyła szeroko oczy, patrząc za okno - no bez jaj - powiedziała i jeśli trzymała tacę z napojami, szybko odwróciła się tyłem do okna, by zabezpieczyć to co niesie przed upadkiem.
Do pokoju wpadł młody Gatto. Skrzydlaty, rogaty kot syjamski, rozmiarami przewyższający kuca. Dobrze, że jeszcze nie wyrósł bo nie zmieściłby się w oknie. W końcu Gatto dorastają do rozmiarów konia. Kocur jednak różnił się od innych przedstawicieli swojego gatunku. Nie miał bowiem jednej, przedniej łapy. Bestia rozejrzała się po pokoju, a gdy tylko wyczuła alkohol, najeżyła się i spojrzała w kierunku Marionetki, wysuwając swoje pazury oraz sycząc i powarkując wściekle. Nie atakował jednak - Tria spokój - Julia szybko odłożyła tacę (o ile ją miała przynieść) i doskoczyła do kocura, chcąc go uspokoić - nic Ci nie zrobią - pociągnęła go w kierunku kuchni - co Ty tu robisz futrzaku? - podrapała go pod brodą i dopiero teraz zauważyła, że ma na grzbiecie coś w rodzaju plecaka. Gatto zamruczał zadowolony, a dziewczyna wyjęła ładnie opakowaną paczkę z plecaczka oraz list. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się - chodź dam Ci wody - powiedziała i nalała mu trochę do sporej miski. Kociak od razu zaczął ją wesoło chłeptać.
Tulka wróciła do mężczyzn, drapiąc się po tyle głowy - bardzo panów przepraszam. To Gatto ojca mojej przyjaciółki. Nie dałam rady dziś do nich przyjechać i pewnie dlatego go wysłali - wyjaśniła, spoglądając na Bestię. Przeniosła wzrok na paczkę i list - jeśli panowie pozwolą to odczytam ten list i odpiszę, bo Tria pewnie nie ruszy się stąd bez odpowiedzi - powiedziała na co kocur tylko podszedł do niej i zaczął się łasić. Spoglądał jednak na mężczyzn bardzo nieufnie.
Jeśli dostała zgodę, otworzyła list i odczytała go szybko. Uśmiechnęła się widząc co jest tam napisane.

Cytat:
Droga Lisiczko,
Szkoda, że nie udało Ci się dziś do nas dotrzeć. Rozumiemy jednak, że macie tam dużo pracy. Wiadomo, że w takich miejscach często zdarzają się takie dni, gdy nie wiadomo w co ręce włożyć.
Soner opowiadał nam, że jednak zdecydowałaś się trochę poszerzyć swoje zainteresowania i rozwinąć w ich kierunku. Dlatego z okazji Twoich urodzin, wysyłamy Ci coś co na pewno Ci pomoże. Mamy nadzieję, że zrobisz z tego dobry użytek.
Wiemy, że nie lubisz tego dnia i zastępujesz go upamiętnianiem Aryi, zamiast świętowaniem swojego dnia, ale pamiętaj, że Arya, chciałaby, żebyś była szczęśliwa. Bardzo chciała, żebyś w końcu mogła się cieszyć tym dniem. Przestań się obwiniać za to co się stało i po prostu żyj dalej.
Mamy nadzieję, że niedługo znajdziesz trochę czasu i nas odwiedzić. Chętnie znów zobaczymy tę Twoją psotnicę Amber.

PS. Dziś nasza rodzinka się trochę powiększyła. Soner ma nową młodszą siostrzyczkę. Ma na imię Fuko. Jest niezwykle żywiołowym kociakiem i mimo iż ma kilka godzin, już daje się we znaki.

PPS. Lyra upiekła Twoje i Aryi ulubione ciasteczka. Nie pozwól, żeby Tria się do tego dobrał.


Julia od razu odwróciła się w kierunku pakunku i porwała go sprzed nosa Bestii - Tria nie wolno! To moje - powiedziała surowym tonem. W oczach miała łzy, ale...uśmiechała się. Do listu został dołączony obrazek. Przedstawiający wesołą rodzinkę z ich nowym, mały berbeciem. Małą dziewczynką z puszystym, białym ogonkiem z płomiennorudą końcówką oraz białymi uszkami. Włoski za to miała granatowo-rude. No to miała coś wspólnego ze swoim starszym bratem. List nie był podpisany. U dołu widniała tylko pieczęć, przedstawiająca skrzydlatego o trzech ogonach. Ta sama, którą Tulka zaprojektowała dla nich kilka lat temu.
Tulka przeprosiła na chwilę mężczyzn i pobiegła na górę po kartkę i coś do pisania. Wcześniej jednak schowała paczkę do szafki, żeby Gatto się do niej nie dobrał. Wróciła jednak szybko i zabrała się za odpisywanie, głaszcząc łaszącego się do niej kocura.

Bane - 17 Grudzień 2017, 00:50

Jego spojrzenie stało się ostre jak brzytwa. Wrócił z Apteczką i bez wahania oddał ją Janowi, bo nie miał się czego bać. W ciągu tych kilku lat pracy z Anomanderem, zdążył już dostać burę za podbieranie spirytusu, za nieuzupełnianie opatrunków czy brak rękawiczek. Nauczył się co mu wolno a co nie. Jak pies, którego trzeba wytresować, by chodził jak w zegarku.
Gdy Sebastian przypomniał Tulce, że było nie było, Bane'owi należy się szacunek, białowłosy patrzył na niego z pozbawioną emocji twarzą. Mimo to, poczuł jednak nić porozumienia. Urzędnik był cholernym Służbistą, ale może da się z nim jakoś dogadać. Czas pokaże. W końcu znają się dopiero jeden dzień.
Przeniósł wzrok na Tulkę gdy ta skomentowała słowa Marionetki.
- Widocznie zbyt rzadko ci o tym przypominam, panno Renard. - powiedział powoli, cedząc każde słowo. Ociekały jadem, bo mężczyzna poczuł się zwyczajnie dotknięty. Jedyne czego od zawsze pragnął to akceptacja. Nie wymagał, by tytułowała go Panem Doktorem... Chciał jedynie, by darzyła go szacunkiem bo był od niej o wiele starszy. I o wiele więcej w życiu przeszedł, był przecież prawie czterdziestolatkiem.
Przebywanie tutaj zawsze kojarzyło mu się z miłymi chwilami ale dzisiaj, teraz... miał ochotę stąd zwiać. Wyjść, pójść na spacer czy coś. Albo położyć się spać. U siebie.
To Jasiek zepsuł nastrój, trzeba to przyznać, ale Tulka nie dawała za wygraną i dalej podsycała cały też pożar. Pyskowała mu, prowadziła zbędną dyskusję. Przecież i tak zostałaby poddana Kontroli, to naturalne. Lekarze może i są Panami Życia i Śmierci ale tylko na sali operacyjnej. Procedury obowiązują ich jak każdych innych.
Gdy otrzymał swoją Apteczkę skinął głową w podziękowaniu i odprowadził Marionetkę wzrokiem. Jan usiadł na sofie która aż się ugięła pod jego dupskiem. Wyglądało na to, że swoje ważył. Schody w pokoju Bane'a też ledwo wytrzymywały gdy po nich szedł.
Wyjął karteczkę i przeczytał ją sobie. Zrobiło mu się miło. Lubił być chwalony. Może wystarczyło, by słuchał Sebastiana i nie stawiał mu się, by ten zaczął go traktować normalnie? Trzeba to sprawdzić.
Buźka narysowana na karteczce wyglądała tak pokracznie, że aż żal było na nią patrzeć bo mordka zdawała się krzyczeć "Dobij mnie." Białowłosy schował świstek do swojej apteczki. W jego oczach błysnął uśmiech, ale tylko w oczach.
Pytanie Julii trochę zbiło go z tropu. Spojrzał na nią badawczo. Prawdę mówiąc, miał ochotę wyjść ale zamiast tego przez chwilę patrzył na nią po czym zamknął oczy i westchnął. Jakby chciał jej tym powiedzieć, że już wystarczy.
Nagle do jego uszu dobiegł dziwny dźwięk. Miauknięcia się nie spodziewał dlatego odwrócił szybo głowę w stronę okna i zmrużył oczy. Stało w nim ogromne kocisko z nietoperzowymi skrzydłami i rogami na łbie.
Prawdę mówiąc jeszcze nigdy nie widział Gatto na żywo. Zrobił krok by mu się lepiej przyjrzeć, gdy ten wylądował nieopodal Tulki, ale zatrzymał się gdy kocur zacząć wściekle syczeć.
Bane skrzywił się i sam wydał z siebie coś na kształt syku. Nie lubił kotów, oj nie. Były nieczułe, wyrachowane i miały w dupie wszystko co je otacza. Wolał psy. Nawet kiedyś bardzo chciał mieć psa...
Podszedł do Jaśka ale nie usiadł, stanął obok kanapy i założył ręce na piersi. Czekał, aż skrzydlata wytłumaczy co tu robił ten przerośnięty kiciuś z paczką na plecach. Nie miał jednej łapy - ciekawe jak ją stracił.
Przyglądał się futrzakowi z odległości, gdy ten chłeptał wodę. Nagle przypomniał sobie o czymś bardzo ważnym.
- Będę musiał jeszcze przygotować ci miejsce do spania. - powiedział cicho do Jana - Po kolacji pójdę do magazynu po pościel. - nie wiadomo czemu to powiedział. Może jego umysł był tak zmęczony, że nie miał siły już filtrować co powinno zostać w głowie a co należy wypowiedzieć na głos.
Wzruszył ramionami, gdy dziewczyna zapytała o zgodę.
- Proszę bardzo. - powiedział wykonując przyzwalający gest ręką - To nie obóz czy jakieś getto by zabraniać korespondować z innymi. - dodał i spojrzał na Marionetkę. Ciekawiło go, czy Jan zgodzi się by skrzydlata teraz zajęła się listem i Gatto. Urzędnik najwidoczniej na coś jeszcze czekał, bo normalnie pewnie dawno by wyszedł.
Gdy Julia pobiegła na górę białowłosy westchnął. Widać, że ma już dosyć.
- Wolisz jedną czy dwie poduszki? - zapytał Sebastiana bo gdy pójdzie do magazynu po pościel, to weźmie tyle poduszek ile Urzędnik będzie chciał. W końcu tą koślawą buźką Okularnik pokazał, że ma jakieś uczucia. A może kłamał?
Kij z tym. W Cyrkowcu obudziła się nadzieja na to, że kiedyś może się dogadają. Może nawet polubią. Albo przynajmniej będą tolerować.

Anomander - 17 Grudzień 2017, 03:16



Czerwone oczy wędrowały po pokoju badając poszczególne elementy wystroju. Nie patrzył na Julię nie tylko z tego powodu, że przestała być interesująca. Nieco mierził go widok zwierzęcych cech w jej obliczu. W jego odczuciu Julia prezentowała się równie atrakcyjnie, jak dla przeciętnego człowieka małpa człekokształtna pokryta łuskami. Wystarczyło, że słyszał co mówi.
- Skoro o tym pamiętasz, to czemu się do tego nie stosujesz? - zapytała marionetka swoim standardowym głosem dalej przyglądając się pomieszczeniu. Było tu sporo elementów, które można było wykorzystać na wiele ciekawych sposobów. Dla przykładu te bibeloty stojące na półkach. Ciekawe czy ludzka czaszka przetrzymałaby uderzenie takim czymś, a jeśli tak, to ile razy trzeba by było uderzyć by człowiek przestał się ruszać i tak śmiesznie rzęzić.
- Oj Julio, Julio … odnoszę wrażenie, że jesteś głupia jak but i obrażalska ponad wszelkie pojęcie. Powiedz mi, zdarza ci się czasem czytać książki? Pytam, bo masz wprost niewyobrażalne braki jeśli chodzi o podstawy savoir vivre’u a na dodatek nie potrafisz aktywnie słuchać. – powiedziała marionetka oglądając swoje paznokcie - Jeśli kiedykolwiek masz służyć przy Arcyksięciu musisz nadrobić te braki albo szybko stracisz swój uszaty łeb. Im szybciej to zrobisz, tym lepiej i bezpieczniej dla Ciebie. Poproś zatem swoich tajemniczych nauczycieli by nauczyli cię protokołu dyplomatycznego, zamiast wzywać na operację na jakieś zadupie. Dziś już byłaś bliska utraty swojego uszatego łba. Gdyby Aeron był typowym szlachcicem kazałby cię wychłostać, wydać mu jako więźnia za obrazę majestatu lub zwyczajnie ściąć. Nikogo nie obchodzi, że jesteś małą dziewczynką. Masz znać swoje miejsce w szeregu i zachowywać się jak przystało na sługę.
Przeniósł wzrok na Julię. Jego czerwone ślepia wpatrywały się w nią bez mrugania.
- Nie obraziłem twoich rodziców, ale jesteś zbyt obrażona na cały świat, aby nie powiedzieć głupia, by to dostrzec. Nie będę rozbierał na części, a tym bardziej tłumaczył ci mojej wypowiedzi. Zrozumiesz ją gdy wysilisz odrobinę mózg i znajdziesz oraz pojmiesz różnicę pomiędzy stwierdzeniem „Jesteś rozhisteryzowaną kretynką oraz obrażalską, wyszczekaną suką” a „Zachowujesz się jak rozhisteryzowana kretynka i obrażalska, wyszczekana suka”.
Powiedziawszy to poprawił swoje okulary.
Siedział sobie w najlepsze gdy Julia zadała pytanie o to czego się napiją.
- Poproszę butelkę dobrze zmrożonej wódki – powiedział po czym uniósł wzrok ku górze jakby dokonywał jakiejś korekty - Albo nie, poproszę dwie i nie kłopocz się szklankami.
Nagle jego spojrzenie przykuł wielki kształt wpadający przez okno.
Nie poderwał się jednak z miejsca. Nie było potrzeby.
Oczy Jana Sebastiana przez chwilę poruszały się szybko jakby dostał horyzontalnego oczopląsu. Ustało to jednak równie nagle jak się pojawiło. To nie był oczopląs, marionetka zwyczajnie mapowała wygląd i kinetykę zwierzęcia oraz jego widoczne cechy.
Kot spojrzał na Jana Sebastiana wystawiając pazury. Syczał przy tym i warczał jakby chciał zrobić na marionetce wrażenie.
- Co koteczku, oddychanie ci się znudziło? – zapytał patrząc swoimi jaskrawoczerwonymi oczami w ślepia kota.
Miał nadzieję, że przybyły przed chwilą kotek wielkości sporego kuca podejmie wyzwanie.
Słyszał jak Bane syknął na kota, ale nie odrywał wzroku od zwierzaka. Po prawdzie to miał nadzieję, że to kalekie kociątko go zaatakuje, a on będzie mógł jest przerobić na kupę mięsa, odłamków kości i futra.
Kot jednak nie podjął wyzwania i zajął się piciem wody. Kolejna kaleka istota bez charakteru.
Słysząc słowa początkowe słowa Julii drgnął jakby miał się podnosić, ale zaraz ponownie rozsiadł się wygodnie. Jeśli przed siedziskiem stoi stół to Jan Sebastian wyciągnął pod nim nogi. Pytanie Julii o możliwość odpisania zignorował. Bane, już powiedział co i jak, zatem nie było konieczności powtarzać.
Słysząc pytanie Bane’a spojrzał na niego poprawiając okulary
- Nie kłopocz się Bane, nie ma potrzeby brudzić pościeli. My marionetki nie śpimy. – powiedział wskazując na siedzisko koło siebie - Siadaj proszę, poczekamy razem.
Powiedziawszy to rozparł się na siedzisku.
Kotek interesował go tyle, co zeszłoroczny śnieg.

Tulka - 17 Grudzień 2017, 05:06

Na Bane'a tylko zerknęła. Bolała ją ta cała sytuacja, jednak wiedziała, że tak będzie najlepiej. Skoro już traciła wszystkich to wszystkich. Nikt nie będzie za nią tęsknił, jeśli nagle zniknie. Tak było najlepiej. Nie chciała, żeby Chirurg znów ją szukał i się zamartwiał. Niech się skupi na pracy i pomaga innym. Ona i tak się nie liczyła. I wyglądało na to, że i tak tu tylko zawadza, a nie pomaga.
Słuchała uważnie słów Marionetki. Niech już ta kukła się zamknie! Nie interesowało ją jego zdanie. W chwili obecnej z trudem trzymała się na nogach, a tym bardziej myślała na temat jak ma się zachować. Po cholerę w ogóle tu jeszcze siedzieli? Czy ten Śmierdziel nie miał tylko przeprowadzić kontroli? Przeprowadzić, więc niech się wynosi!
Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc, że cudem uniknęła kary - pan Vaele zna o wiele ciekawsze sposoby na karę niż chłosta czy ścięcie głowy - powiedziała, patrząc w mrok za oknem. Miała to gdzieś czy ją ukarze czy nie. Niech se robi co chce. W końcu jest pieprzonym Arystokratą, a ci mogą sobie robić co im się żywnie podoba. Byli panami tego świata. Niestety. Większość wywyższała się i uważała za lepszych. A niech sobie będą kim chcą. Nie miała zamiaru im się wtrącać w interesy.
Słysząc jego kolejne słowa, jej spojrzenie pociemniało. Miała tak wielką ochotę rozorać tę zarozumiałą, drewnianą gębę. Nigdy nie lubiła robić krzywdy, ale dziś była na granicy. Tylko resztki zdrowego rozsądku trzymały ją na smyczy. Wyzywał ją, poniżał. Nie obchodziło ją nic więcej. To coś było zbyt wkurzające. Jak Tulka nie uważała się nigdy za rasistkę i nigdy nie przejmowała się czyimś pochodzeniem tak ta Marionetka była zbyt wkurzająca, aby ją nawet tolerować. Nie miała jednak innego wyjścia.
Słysząc co chce pić ta Śmierdząca Kukła, wywróciła oczami. Stała jednak do Jana Sebastiana tyłem, więc nie mógł tego zobaczyć. Postawiła na stoliku tacę z dzbankiem z wodą z plastrami pomarańczy oraz dwoma szklankami - przykro mi bardzo ale jak już raczył pan zauważyć, jestem dzieckiem czyli nie mogę pić jeszcze alkoholu - powiedziała nie patrząc na niego - a co za tym idzie, nie znajdzie pan żadnego w tym pokoju - a tym bardziej nie będzie po niego specjalnie lazła. Poza tym czy ten sztywniak nie był czasem w pracy? I chciał znów chlać? Ha ha. Nie w tym pokoju.
Widząc reakcję mężczyzn na Gatto, pociągnęła kocura za obrożę - nienawidzi mężczyzn, a tym bardziej jeśli czuć od nich alkohol - rzuciła od niechcenia. Taka była prawda. Miał trudny początek życia, ale to nie była ich sprawa.
Po przeczytaniu listu, wzięła z antresoli papier oraz coś do pisania by naskrobać szybko odpowiedź. Wzięła też jakiś zeszyt, który wyglądał na już używany.
Szybko odpisała. Podziękowała za prezent, powiedziała, że zmieniła fryzurę oraz to, iż okazało się, że Jocelyn najprawdopodobniej jest jej siostrą. Opowiedziała, że wpadła w kłopoty, przez które możliwe, że wróci wcześniej, ale obiecała, że wszystko wyjaśni jak tylko się z nimi spotka. Prosiła też by trzymali za nią kciuki, by sobie mimo wszystko poradziła.
Wsadziła list do koperty, ale jeszcze nie oddała go kocurowi. Zamiast tego wzięła zeszyt i usiadła na podłodze. Otworzyła notatnik i szybko odnalazła odpowiednie strony. Zmusiła Gatto by się położył i zaczęła go głaskać i masować okolice jego blizn. Głównie skupiła się na miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się łapa. Obserwowała reakcje Bestii i porównywała z notatkami. Asystowała przy jego operacji usunięcia łapy, a jako, że często odwiedzała jego właścicieli, miała za zadanie obserwację jak dochodzi do siebie.
Gdy skończyła, wsadziła list do plecaka i zabezpieczyła. Odprowadziła Gatto do okna, trzymając za obrożę. Szła tak by być pomiędzy nim, a mężczyznami. Nie chciała tutaj kolejnych dramatów.
Gdy już pozbyła się skrzydlatego gościa, wzięła notatnik i zaczęła coś w nim zapisywać. Obserwacje, które miała po "pieszczeniu" Bestii. Może i nie posiadała takich uprawnień według zebranych w jej pokoju, jednak nikt jej nie broni pogłaskać kotka i zapisać sobie jak reaguje na dotykanie go w okolicach zagojonych już ran.
Spojrzała jeszcze na zegar. Tak bardzo chciała już iść spać. Ale może chociaż pójdą już na tę kolację. Może nie będzie musiała wtedy oglądać tej zarozumiałej gęby.

Bane - 17 Grudzień 2017, 18:04

Jan Sebastian jeździł po Julii jak po przysłowiowej burej suce. Pozwalał sobie na wycieczki personalne, ale ani raz nie powiedział wprost, że skrzydlata jest taka czy owaka. Stosował porównania, na około tłumaczył, za ją ją uważa ale nie obraził wprost. Dlatego jeśli Tulka będzie chciała donieść na Urzędnika a ten się wyprze, prawdopodobnie uniknie kary.
Z reszta... Czy Julia będzie chciała donieść? Chciała uchodzić za dorosłą, a przecież dorośli radzą sobie z problemami sami. Nie wołają o pomoc, no chyba, że sytuacja jest tragiczna.
Bane początkowo chciał się za nią wstawić, mimo tego, że powiedział na głos, że jej nie pomoże. Ale teraz było mu to obojętne. Właściwie nawet przyjemnie słuchało się, gdy dla odmiany ktoś inny otrzymywał od Jaśka opierdol.
Okularnik używał naprawdę mocnych słów ale miał rację, wytykając, że istnieje różnica między powiedzeniem: "Jesteś głupia" a "Zachowujesz się jakbyś była głupia." Bardzo popularny zabieg lingwistyczny. Jan wiedział jak powiedzieć jej coś przykrego uważając przy okazji by nie miała podstaw do złożenia skargi. Bo przecież miała prawo to zrobić. Klinika była instytucją jak każda inna, można było pisać pochwały i zażalenia na kolegów z pracy. Ale czy tutaj podchodzono do tego tak samo jak w Świecie Ludzi? Czy tutaj puszka z napisem "Skarga" była równoznaczna ze Śmietnikiem?
Gdy tak patrzył na Julię, zastanawiał się jak on by postąpił w takiej sytuacji. Kilka lat temu pewnie by go to nie obeszło ale zmienił się. Nawet Jasiek to zauważył. Teraz pewnie rzuciłby się z łapami na Urzędnika i pozbawił go zębów. Albo przynajmniej zerwał mu te głupie okulary, które uwielbiał poprawiać.
Marionetka poprosiła w wódkę na co Bane zdębiał. Przeniósł wzrok na czarnowłosego i uśmiechnął się pod nosem. No kto by pomyślał, że Kurator będzie chlał równie chętnie jak jego Podopieczny. Kto wie, może to właśnie wódka będzie wspólnym tematem?
Nie zdziwiło go gdy Tulka powiedziała, że nie ma alkoholu. Nie tolerowała picia u niej w mieszkaniu. Kiedyś nawet prosiła go by nie pił w jej towarzystwie. Dotrzymywał słowa. Pił tylko u siebie.
Patrzył na Gatto gdy dziewczyna miętosiła miejsce po łapie. Może odgryzł mu ją jakiś większy drapieżnik? Nie wiadomo. Najchętniej sam by to sprawdził, ale skoro kocur nie lubił mężczyzn, białowłosy nie będzie się pchał z łapami. Jeszcze kocurek postanowi mu je odgryźć i co wtedy? Umrze, biedactwo, w mękach. A taki on ładny. Chyba syjamski, czy jak to się tam nazywa.
Jasiek rozwalił się na kanapie jak panisko co w sumie rozśmieszyło Chirurga. Z ironicznym uśmieszkiem spojrzał na Marionetkę i jeśli ich oczy się spotkały, Jan mógł zobaczyć, że w dziwnych ślepiach Cyrkowca czai się wesoła iskierka. Z każdą chwilą, kiedy Sebek nie skupiał na nim swojej uwagi, Bane przekonywał się do swojego Kuratora. Może równy z niego gość tylko trzeba przełknąć jego ciężki charakter i rasizm?
Gdy czerwonooki poklepał miejsce obok siebie i zaprosił go, by usiadł na kanapie, Bane przeszedł we wskazane miejsce i opadł na siedzisko. Mebel zaprotestował ale jeszcze trzymał się w całości. Nawet miło ze strony Okularnika, że pozwolił mu usiąść obok siebie. Wcześniej siedzieli na osobnych kanapach, teraz byli blisko siebie.
Jan tak fantastycznie pachniał świeżą wódką, że siedzenie obok niego było samą przyjemnością. Bane skrzyżował ręce na piersi i zarzucił jedną nogę na drugą, opuścił też nieco głowę, przymykając oczy.
Coś w tej bliskości było... ekscytującego. Bane sam nie wiedział co i dlaczego. Może to przez ten chłód i niedostępność Kuratora. Teraz siedzieli obaj w spokoju, Jan nie obrażał jego tylko Julię. I to nie wprost. Taak... Cyrkowiec lubił oglądać ludzkie dramaty. Pewnie by interweniował, gdyby nie to, że urażona została jego duma.
- Dziękuję. - powiedział Bane zaraz po tym jak usiadł - To może przyniosę ci jakieś książki z Biblioteki? Żebyś się nie nudził w nocy... - zagadnął - Jeśli czegoś potrzebujesz, wystarczy, że mi o tym wspomnisz. Ja pewnie padnę na łóżko i zasnę snem sprawiedliwego ale zanim to nastąpi, chcę byś czuł się u mnie dobrze.
Próba zakopania Wojennego Topora na razie była niemrawa, ale kto wie? Może się uda.
Odprowadził wzrokiem kocisko. Skrzydlata zaczęła coś zapisywać i zerkała na zegarek. Szkoda, że Bane nie miał przy sobie zegarka. Niby zawsze pilnował czasu ale teraz odczuł brak tego niepozornego, małego, nakręcanego przedmiotu. W ogóle... gdzie on go zostawił? W magazynie? W operacyjnej? Hmm... No, to teraz już nie miał go wcale. Zgubił i tyle. Trudno, nie był on tak piękny jak niebieskie cacko Anomandera więc białowłosy nie będzie za nim płakał.
Miał w kieszeni dwie Blaszki Zmartwienia. Pamiętał o nich ale... to nie był odpowiedni moment by oddać jedną Julii. Zwłaszcza, że ich relacje chyba na nowo się oziębiły.
- Przepraszam, która godzina? - zapytał ni to Jana ni to Julię - Chyba zbliża się godzina posiłku.
Był po prostu ciekaw, nie ważne które mu odpowie. Nie chciał się spóźnić na kolację. Był już głodny i chętnie napiłby się czegoś ciepłego. Może kawy? Przecież to właśnie w Klinice pierwszy raz wypił najlepszą kawę, jaką kiedykolwiek miał w ustach i zasmakował w niej na tyle, by zapijać się nią prawie każdego dnia.

Anomander - 17 Grudzień 2017, 20:27



Kaleki pchlarz wyszedł przez okno tak samo jak przyszedł. Chuj z nim i krzyżyk na drogę gdziekolwiek miał się udać, aczkolwiek szkoda, że nie okazał się bardziej agresywny. Skóra z wielkiego kocura mogłaby zastąpić tę z białego niedźwiedzia, która leży pod schodami, a na której psy mają swoje legowisko.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie Julio, powtórzę je zatem. Skoro pamiętasz o tym, że Bane jest Twoim przełożonym i należy mu się szacunek choćby z racji na wiek i stanowisko, to czemu się do tego nie stosujesz? - patrzył na Julię spod lekko przymkniętych powiek co raz bardziej uświadamiając sobie jak żałosnym gatunkiem istot są Ludzie – Nie wątpię w to, że Aeron zna wiele innych sposobów by zadawać ból. To zdolny chłopak. Spotkaliśmy się ongiś na polu bitwy. Szkoda, że jest ostatnim ze swojego rodu. Nie w tym jednak rzecz. Uszy masz Julio duże, ale zupełnie bezużyteczne. Twoje słowa potwierdzają tylko fakt, że nie potrafisz słuchać tego co się do ciebie mówi. Nie przetwarzasz informacji na wiedzę i nie uczysz się dość szybko. Gdyby to nie było kłamstwo, powiedziałbym, że bardzo mi ciebie żal. Prawda jest taka, że twój los jest mi całkowicie obojętny. Jeśli jesteś człowiekiem to umrzesz, a jeśli bardziej zwierzęciem, to zdechniesz, gdy okaże się, że twoje wyszczekanie i brak obycia zrani kogoś wyżej postawionego od ciebie. Kto wie, może nawet ktoś z twojej tajemniczej organizacji wyda rozkaz wyeliminowania cię? Tajne stowarzyszenia już tak mają.
Odwrócił od niej wzrok jakby przestała istnieć.
Nie sięgał po szklankę bowiem nie zamierzał pić wody.
Słowa Bane'a sprawiły, że odwrócił się do niego z miną wyrażającą totalne zaskoczenie. Jan Sebastian patrzył na niego przez chwilę mrugając kilka razy czerwonymi ślepiami, ale nie odpowiedział or razu.
- Chcesz batona? – zapytał Jan Sebastian wyjmując z kieszeni garnituru popularnego batona z orzeszkami i karmelem - Bo jak jesteś głodny, to nie jesteś sobą.
Wykonał przy tym grymas, który przy pokładach dobrej woli równych pokładom węgla kamiennego we wschodnich i południowych Chinach, możnaby uznać za szczery uśmiech.
Gdy Bane zapytał o godzinę, marionetka wyjęła z kieszeni zegarek z dewizką i otworzysszy go odczytała godzinę
- Aktualnie jest godzina 21:05 i 26 sekund. - zamarł na ułamek chwili kierując oczy na ścianę a następnie na Bane'a - Kolacja powinna być przygotowana około godziny 21:48. Doliczywszy czas przygotowania będzie to 21:57. Podanie do stołu powinno nastąpić planowo o 22:00. – odpowiedział beznamiętnie
Ponownie rozsiadł się jak Jaśnie Pan, opierając się o oparcie kanapy.
W dalszym ciągu czekał.
A raczej czekali.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group