To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cukierkowa Ulica - Kandyzowany plac

Thorn - 9 Luty 2017, 22:00

Słowa Gopnika uświadomiły mu, że zareagował zbyt ostro. Bogowie... Co ten kac potrafił zrobić z istotą...
Thorn potrząsnął głową jakby chciał strząsnąć z niej jakiś niewidzialny ciężar po czym wyprostował się i opuścił broń. Gdy Lusian zwrócił się do niego grzecznie, Thorn zwyczajnie oddał mu jego włócznię, mocą posyłając ją w ręce właściciela. Schował rapier i wygładził marynarkę.
- Wybaczcie przyjaciele. - powiedział. Humor mu wrócił chociaż nadal piekielnie bolała go głowa. Gdyby ktoś go teraz chwycił za rogi które zdawały się całe pulsować bólem, Arystokrata pewnie zawyłby rozdzierająco.
Uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.
- Trochę mnie poniosło. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko tyle, że przed chwilą miałem niemiłą rozmowę z innym Gwardzistą który zasugerował bym się lepiej pilnował i przykładał do obowiązków. - wyjaśnił - Zaniepokoiłem się, że wasze harce mogą skończyć się aferą. A tego mi dziś najmniej potrzeba. - jakby na potwierdzenie swoich słów, przyłożył dłoń do skroni i pomasował ją w tym miejscu.
Zdziwiła go troska Lusiana dlatego gdy podał mu wodę i tabletki, Thorn spojrzał na niego zaskoczony i z wahaniem przyjął podarek. Wodę dosłownie wychlał duszkiem, łapczywie przełykając każdą kroplę. Bogowie... Lusian właśnie uratował mu życie.
- Uch... Dziękuję mój drogi. - powiedział - A co do waszej zabawy... Gwardziści są ostatnio nerwowi dlatego to chyba nawet dobrze, że trafiliście na mnie. - uśmiechnął się promiennie. Jego złość i zniecierpliwienie zniknęły. Stał wyprostowany i z pozoru rozluźniony. W mundurze zaiste prezentował się wyjątkowo dobrze.
Podszedł do Gopnika i klepnął go w ramię. Przeprosił za mierzenie w niego bronią po czym to samo uczynił w stosunku do Lusiana, ale bez klepnięcia. Kimkolwiek Lusian nie był, Thorn wolał go w tej chwili nie drażnić. Pokazał że nie jest niepozornym Dachowcem, uległym Kotkiem. Zmiana w lisa była dość rzadką umiejętnością jak na Krainę Luster. Nie pamiętał by spotkał wcześniej kogoś z taką umiejętnością. Acha, i te dziwne niekocie uszy i ogon teraz jeszcze bardziej utwierdzały Thorna, że miał do czynienia z nieznaną sobie rasą. Upiorny uznał więc, że lepiej będzie go mieć po swojej stronie niż jako wroga.
- Proszę, nie gniewajcie się. Mam dziś...gorszy dzień. - wzruszył ramionami z przepraszającym uśmiechem - Miło was widzieć!
Gawain odszedł na stronę. Gdy Thorn powędrował za nim wzrokiem, okazało się że rudowłosy stara się nawiązać kontakt z blondyną z którą przyszedł Gopnik.
Arystokrata przeniósł wzrok na Kapelusznika i uniósł pytająco brew. Po chwili jednak dołożył szyderczy uśmieszek.
- To ona cię tak urządziła, druhu? Czy może miałeś randkę z tygrysem? - zapytał wskazując posiniaczoną szyję i twarz.

Rosemary - 9 Luty 2017, 23:53

Promienie słońca delikatnie sunęły po jej skórze, ogrzewajac ją. Tak jak to właśnie lubila. Nie za bardzo, ani nie za lekko. Prawdę powiedziawszy dawno nie miała okazji by od tak po prostu poleżeć sobie w słońcu i się niczym nie przejmować.
Po pierwsze w Angli słońce to rarytas. Po drugie zawsze była zbyt zajęta. Mimo że sama rządzi swym życiem zawsze przeciekało jej ono przez palce niczym piasek. No i po trzecie, z racji na swoje profesje nigdy nie mogla sobie pozwolić na bycie tak odsłonięta. Zbyt wiele osób pragnęło zobaczyć jej truchło. Najlepiej wpierw katowane godzinami by na sam koniec miłosiernie odebrać jej żywot. Najśmieszniejsze były zawsze koszmary takich osób. Boss pewnej mafii z Hiszpani, któremu się naraziła przez kradzież towaru który sama potem sprzedała, bal się porcelanowych lalek. Jego najgorszym koszmarem była gigantyczna porcelanowa lala, która probowala go zdeptać gdy był wielkości mrówki.
Mrówki. Na tym placu było trochę jak w mrowisku. Każdy ganiał za swoimi sprawami. A słońce tak przyjemnie grzeje...
Słyszała że chłopcy się uspokoili. Raz wydawało jej się ze słyszy pewne znajome imię ale to pewnie przez zgiełk. Słońce dobrze robi na siniaki. Im szybciej zrobią się żółte tym szybciej znikną. W aktualnym stanie nawet puder nie pomagał a nawet pogarszał sprawę.
Nie żeby żałowała tego co zaszło między nią a Michaiłem wczorajszej nocy. Wręcz przeciwnie. Nadal była bardzo zadowolona że dał się ponieść.
No i nagle jej słońce gdzieś znikło a na nią padł spory cień. Domyśliła się ze ktoś podszedł. Nie otwierała jednak nadal oczu.
Ktoś o bardzo przyjemnym i głębokim głosie zaczął ją przepraszać za przerwanie czegoś tam. W sumie to nic nie przerwali. Ni to urozmaicili ni to skomplikowali. Nie pamiętała już kiedy miała spokojne popołudnie.
Już wiedziała kto to po tym jak powiedział że zna się z resztą a zmiennokształtnego nazwał lisia kita.
Pan Ognisto wlosy we własnej osobie.
Widocznie i jemu nie była po myśli ta zabawa w berka.
- Niczego nie przerwaliście. Dzięki temu zamieszaniu po raz pierwszy od daaawna moglam poleżeć na słońcu. Na spokojnie - polozyla lekki nacisk na ten spokój w zdaniu. Naprawdę czuła się teraz zrelaksowana - Rosemary jestem - no i wreszcie otworzyła oczy pokazując mu ten elektryzujaco niebieski odcień zarówno źrenic jak i tęczówki.
- Niezbyt widać po tobie objawy kaca. Czyżbyś wczoraj nie brał przykładu z reszty? - wpatrywała sie prosto w jego oczy, ze spokojnym wyrazem twarzy. Miała ochotę dotknąć jego włosów które pod tym kątem wyglądały jakby naprawdę płonęły

Gopnik - 10 Luty 2017, 00:45

Sytuacja była jeszcze przez moment napięta. Thorn, najwyraźniej zdenerwowany i zmęczony dzisiejszym dniem, postawił sprawę jasno. W sumie Gopnik nie dziwił się jego nastrojowi. Wszak domyślał się, jak Arystokrata się czuje. Gdyby ten tylko miał te cudowne tabletki Rosie...
Lusian nadal żartował, jednak jego postawa zmieniła się. Nie udawał już rozwydrzonego bachora, lecz stał się szarmancki i opanowany, zarazem miał ten swój błysk w oku, nadal czuł się bardzo swobodnie i zachowywał się żywo. Pomimo to, nie był już tym rozrabiaką, jakiego grał przed chwilą.
Zwinnie zeskoczył ze straganu, kolejno przeprosił panią ze straganu i Thorna, tę pierwszą całując w rękę, a temu drugiemu się kłaniając. Gopnik jednak zauważył, że lisołak porusza się powoli, pokazując, że nie ma już żadnych niecnych planów w zanadrzu.
Cierń w tym czasie złagodniał. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, a on sam opuścił gardę. Dobrze było go widzieć tak sympatycznego, jak wczoraj. Gopnikowi na widok zadowolonego przyjaciela opuścily nerwy. Odpowiedział przyjacielowi szczerym uśmiechem.
- Każdemu się zdarza, bratan! A co do afery, toć to tylko niewinne psikusy były. Ot, zwichnął mi kapelusz. Ale oddał, od razu miał pewno taki plan! Najważniejsze, że cała ta sprawa się wyjaśniła. A i mi już przeszło, to przecież tylko żarty. Mi im wczoraj też niezły numer wywinęliśmy, co nie? - zaśmiał się, klepiąc Upiornego lekko w ramię, mając na uwadzę to, że zbyt mocne uderzenie może spowodować falę bólu głowy u towarzysza.
- Bolszoje spasibo - powiedział, odbierając kapelusz. Od razu włożył go sobie na głowę. - Lucek, ty też wybacz te wszyskie suki, debile i tak dalej. Zdenerwowany byłem, dla Kapelutków kapelusz rzecz święta! Ale na przyszłość nie rób tak więcej, bo zamienię ci tę piękną włócznię w cukierka! - zaśmiał się w głos. Oczywiście, Gopnik nie miał zamiaru tego robić, chciał tylko zażartować w celu rozluźnienia sytuacji. - Swoją drogą, świetnie mówisz po Rosyjsku. - pochwalił lisołaka.
- Nerwowi? A to co się dzieje z tym światem, jakieś widmo wojny? - zaczął wypytywać biednego Thorna. - A może jakieś problemy wewnętrzne? - rzucił zatrwożony, ale jego zatrapienie było tylko chwilowe.
Cieszył się, że Cierń nie ma już tej chłodnej, złej maski. Z powrotem był tym przesympatycznym facetem, z którym wczoraj Gopnik miał przyjemność się schlać. Gdy Arystokrata klepnął go w ramię, Gopnik odwzajemnił gest, przyjaźnie uściskując kompana. Kapelusznik zdziwił się jednak, gdy Rogaty nie powtórzył gestu w kierunku lisołaka. Najwyraźniej trzymał go na dystans. Ciekawe tylko, czemu?
- Tak jak mówiłem, nic się nie stało, Cierniu. - upewnił Upiornego. - Ciebie też miło widzieć, na prawdę! Rozumiem, kac - morderca, nie ma serca. Znam to. - powiedział ze zrozumieniem. - Dobrze, że coś wypiłeś i wziąłeś te tabletki. Na pewno pomogą ci w walce z bólem!
Gdy Thorn zapytał o ranę na szyi, Kapelusznik tylko podrapał się po szyi i odpowiedział.
- No cóż, na obydwa pytania mogę chyba odpowiedzieć "Tak!". Ha ha. Oj, ona jest prawdziwą tygrysicą... Co tam tygrysicą, diablicą. Ale było warto, takich nocy się nie zapomina... Chyba że jesteś tak nawalony jak ja wczoraj, ha ha ha. Wtedy, owszem, można mieć luki w pamięci. Szczerze żałuje, że ja je mam... - Gopnik szczerzył zęby od ucha do ucha. Spojrzał jeszcze w kierunku Lusiana, posyłając mu przyjazny uśmiech.
- Nu, Lisu, zgoda? - powiedział wreszcie, wyciągając dłoń w kierunku mężczyzny.

Yako - 10 Luty 2017, 02:27

Lusian kiwnął głową w podzięce za zwróconą broń i od razu przytroczył ją sobie do grzbietu, tam gdzie w tym momencie znajdowało się jej miejsce. - Cierniu nie przejmuj się - uśmiechnął się miło, poruszając ogonem - nic się nikomu nie stało, a Ty wykonywałeś tylko swoje obowiązki i nikt Cię za to nie będzie przecież winił.
Zaśmiał się widząc jak Upiorny łapczywie pochłania chłodną wodę - jak tak na was patrzę to coraz bardziej się cieszę, że w życiu kaca nie miałem, a już osiemset lat to tym świecie chodzę - widocznie wrócił mu humor, jednak nie miał zamiaru już im dokuczać. Widział jaki Thorn jest wymęczony, a demon nie czerpał radości z dobijania leżącego. I tak go podziwiał, że mimo potężnego kaca dał radę tak sprawnie zainterweniować w sprawie ich małej zabawy. - te wygłupy były w sumie małą zemstą za waszego psikusa, jednak, jako, że nie posiadam, żadnych mocy, które potrafiłyby wprawić obiekt w ruch musiałem to zrobić własnymi łapami - poruszył lekko uszami - mógłbym jeszcze w sumie spalić Ci tę czapeczkę jednak wtedy już by nie było tak wesoło dla żadnej ze stron - zaśmiał się poruszając leniwie ogonem i chowając ręce w kieszeniach spodni.
Słysząc komplement uśmiechnął się i pokłonił lekko głowę - arigato...- szybko się jednak zreflektował - to jest...dziękuję - przejechał dłonią po karku, zakłopotany - jak widzisz Gopniku nie tylko Tobie zdarza się przechodzić na rodzimy język, jeśli można to tak nazwać, a przekleństwami się nie przejmuj. Dawno nikt w moim kierunku tak pięknej wiązanki nie posłał - wyszczerzył swoje lisie zęby - i nie martw się nie tknę już Twojego kapeluta. Wykonywanie drugi raz tego samego psikusa i to tej samej osobie nie jest zbyt ciekawe, a ja za nudą nie przepadam. - dodał na uspokojenie.
Pokręcił głową słysząc ponownie przeprosiny Arystokraty. Położył mu rękę na ramieniu i lekko uścisnął - nie masz się czym przejmować, każdy miewa gorsze dni. My z Gawainem też ostatnio nie popisaliśmy się dobrym wychowaniem więc tym bardziej nie ma o czym mówić - zauważył, ze Upiorny nie wykonał tego samego gestu, którego użył do przeprosin Kapelusznika, nie wnikał jednak w to. Jednak domyślał się, że Cierń coś przeczuwa, że Lusian wcale nie jest tym za kogo się podaje. Cóż...Yako może i jest pociągający, ale jednak jest demonem i na pewno w większości istot wzbudza pewien dystans. Jakoś mu to nie przeszkadzało póki ktoś nie traktował go jak nie wiadomo kogo.
Zauważył już wcześniej stan w jakim znajduje się Gopnik i domyślał się skąd on się wziął. Sam pozostawiał podobne rany przy zabawach jako Luci. Słuchał tłumaczenia Kapeluta, zerkając na jego towarzyszkę, z którą w tym momencie rozmawiał rudzielec. I dopiero teraz ją poznał. Rosemary. Wampirzyca sprzed kilku lat. Heh. No tutaj jej się nie spodziewał spotkać. W sumie...nie spodziewał się, ze w ogóle dane im będzie się kiedykolwiek spotkać. Warknął cichutko na jej widok, jednak szybko się opanował.
Uścisnął dłoń Gopnika i przyciągnął go mocno do siebie by uściskać po męsku i po przyjacielsku poklepać po plecach - Zgoda Kapelucie - zaśmiał się - a co do Rosemary uważaj - zaczął, zerkając na blondynę i nie przejmując się tym, że Gopnik nie wymienił jej imienia - ona lubi dość niecodziennie się zabawić w łóżku i nie chodzi tu tylko o gryzienie i bicie - powiedział zdawkowo po czym puścił niższego mężczyznę i przeprosił kolegów na chwilę. Ruszył w stronę rozmawiającej parki.
Stanął nieopodal ławki i uśmiechnął się szeroko - witaj Rosemary, widzę, że nadal lubujesz się w ostrzejszych zabawach - skrzyżował ręce na piersi i przyglądał się jej z góry, oceniając jej stan. Co cóż, widać Gopnik albo zmienia się w łóżku w zwierze albo tak działa na niego alkohol, będzie to trzeba kiedyś sprawdzić - tęskniłaś? - dodał z szyderczym uśmieszkiem nie odrywając od niej wzroku.

Gawain Keer - 10 Luty 2017, 03:04

Cierń rozchmurzył się odrobinę i spuścił nieco z ostrego tonu. Broń schował i oddał. Odzyskał rezon i kontrolę, tym samym zyskując w oczach Gawaina. Kac mocno dawał mu się we znaki, a butelka chłodnej wody została doszczętnie opróżniona.
Trochę zaciekawiło go, czemuż to Gwardziści są tacy niespokojni. Dobrze było wiedzieć. I w porę ich unikać. Może Cierń należał do szlachty, ale nie znaczyło to, że nie mógł być praworządny i honorowy. Gawain nie planował spoglądać na świat przez kraty, więc wolał trzymać się od niego możliwie daleko.
Złość Gopnika ulotniła się w ułamku sekundy. Ten gość potrafił czerpać radość znikąd. Żartował i trajkotał tak długo, jak był w stanie ustać lub usiedzieć o własnych siłach. Rudzielca szybko męczyło to rozgadane towarzystwo. Taki już był.
Jeszcze długo mógłby przysłuchiwać się ich rozmowom, ale całe jego zainteresowanie zostało skierowane na blondynę. No i zawsze mógł wypytać o wszystko Yako. Może demon był czasem irytujący, ale żaden inny informator nie dorastał mu do pięt. Posiadał naturalny urok i z łatwością zdobywał zaufanie innych. Keer bał się teraz jedynie tego, że Lusian przestanie iść naprzód i zacznie się nim przejmować. Serce dziecka jest proste, delikatne i okrutne. Demon właśnie takie posiadał, mimo tych ośmiuset lat na karku.
Chłopakom tylko porozumiewawczo machnął ręką. Towarzyszył temu dość pogodny i rozluźniony uśmiech. Zaraz zniknął, gdy tylko przeniósł wzrok na swoją rozmówczynię.
Początkowo nie otwierała oczu, ale wiedział, że uważnie go słuchała. Cofnął dłoń. Skoro jej nie widziała, to nie miała jej jak uścisnąć. Było mu to obojętne. Kolejny zbędny konwenans. Był przekonany, że uścisk Rosemary potrafi być silny. Ktoś kto posługiwał się takim asortymentem, raczej nie miał problemu z wydelikaconymi paluszkami.
- Ja sam wolę słabe światło księżyca i przyjemną ciszę nocy - odparł niemalże szeptem. Nie chciał burzyć tej chwili relaksu, którą tak się cieszyła. - Miło cię poznać - wymruczał ciepło. Rosemary. Morska rosa. I takie właśnie były jej oczy. Bił od nich neonowy błękit. Co bardziej zaskakujące, jej źrenice również były niebieskie. Wyglądały jakby oślepła, ale jej zachowanie zdradzało, iż wszystko widziała doskonale.
Makijaż nie dał rady ukryć wszystkich śladów, ale nie przeszkadzały Gawainowi. Wręcz przeciwnie. Sprawiały, że nabrał nieco ochoty na urządzenie parogodzinnej męczarni kobiecie przed nim.
- Nie każda noc jest dobra na picie - wzruszył ramionami. Lubił sobie chlapnąć, ale wczoraj wystarczyło, że był skacowany już w klubie. Możliwe, że ten cały Bane, nie tylko go sobie dokładnie obejrzał, ale i wyleczył zadrapania na plecach oraz zatrucie alkoholowe. Teraz dokuczał mu jedynie brak snu oraz narastający głód.
Już miał zapytać, co taka osoba jak ona robi w tych okolicach, gdy przypałętał się do nich Lusian. Nie dość, że znał się z blondyną, to na domiar złego, była to relacja "tego" typu. Normalnie Gawain uznałby, że demon robi sobie jaja z niego albo Rosemary, ale dobór słów wskazywał na niechęć. Tak samo jak postawa, szyderczy uśmiech i dystans, który zachował. Psujesz frajdę! Z niedowierzaniem uniósł brwi. Ledwo poznał tę osobę, a lis już zdążył ją ośmieszyć przed nowym znajomym. Ile on miał lat? Pięć? Albo Yako był tak o niego zazdrosny, albo nienawidził blondyny tak bardzo, że odbierało mu to pozostałe resztki rozumu.
- Chyba ty! - zwrócił się do Lusiana i parsknął z rozbawieniem. Nie miał zamiaru pozwolić na kolejną kłótnię. Lis choć raz mógłby ugryźć się w język i dać mu odrobinę swobody. Nie miał zamiaru wskakiwać jej do łóżka. W każdym razie nie od razu! Do tego ślady na szyi i ustach Gopnika ostudziły jego zapał. W końcu masochizm niekoniecznie musiał wykluczać czyiś sadyzm, a blondynka na grzeczną nie wyglądała.
- Często bywasz w tej okolicy? - zapytał Rosemary, nie ukrywając swojego zaskoczenia. Cukierkowe otoczenie niezbyt do niej pasowało.

Thorn - 10 Luty 2017, 22:56

W sumie ucieszył się, że mężczyźni przyjęli jego usprawiedliwienie. Byli wyrozumiali, bo czy mieli wybór? Prawda jest taka, że gdy Policjant albo Gwardzista wykazuje chęć pokojowego zakończenia sprawy, trudno z nim dyskutować.
A Thorn nie chciał obsypywać ich mandatami. Po pierwsze faktycznie nie zrobili nic wielkiego - nawet straganiarka nie robiła Lusianowi problemów za to, że mógł uszkodzić jej budkę - po drugie byli jego znajomymi. A ciężko wręcza się mandat znajomemu.
Uśmiechnął się do Kapelusznika gdy tamten klepnął go w plecy. Niby spontaniczny gest, a utwierdził Arystokratę w tym, że Gopnik go polubił. Thorn był osobą specyficzną i często miewał humory... Można więc stwierdzić, że roześmiany, zrusyfikowany Kapelut trafił na dobry humor Upiornego.
Rogaty poczuł ulgę gdy wypił wodę. Już dawno nie miał tak potężnego kaca. To było aż dziwne, biorąc pod uwagę, że bywał w klubie prawie co noc. Może to przez towarzystwo? Pierwszy raz pił z kimś, a nie sam.
- Dziękuję przyjaciele. Jesteście dla mnie bardzo wyrozumiali. - skinął głową każdemu z nich.
Teraz, gdy wiedział, że Lusian raczej nie jest Dachowcem, patrzył na niego w inny sposób. Starał się nie okazywać dystansu bo przecież sam też był kłamcą, ale fascynacja z którą obserwował go w klubie nabrała jeszcze na sile. Thorn był bardzo ciekawy jaką rasę reprezentował ogoniasty. Mocy mu pewnie nie pokaże - oprócz zmiany formy w zwierzęcą - ale może przynajmniej będzie umiał nazwać samego siebie. Może jest Cyrkowcem? Upiorny już kiedyś miał do czynienia z tak zwaną Zwierzomachiną, oni też potrafili zmieniać kształty.
Nie zdążył jednak zagadnąć Lusiana, bo ten skierował się w stronę blondynki rozwalonej na ławce i swojego kompana, Gawaina. Ciekawa była ta ich zażyłość - musieli być ze sobą jakoś związani, kumple aż tak nie wodzą za sobą wzrokiem, nie szukają drugiej osoby.
Korzystając z tego, że został sam z Gopnikiem, podszedł do niego i objął go ramieniem. Na ustach błąkał się zadziorny uśmieszek a w oczach tańczyły wesołe ogniki.
- No i jak, druhu? Dobra jest? - zapytał wprost. Nie chciał mu podbierać kobiety bo prawdę mówiąc nie była w jego typie. Był zwyczajnie ciekawy. - Mam nadzieję, że nie pozostałeś jej dłużny? - zaśmiał się wierząc w moc przyjaciela.

Rosemary - 10 Luty 2017, 23:40

A wiec Gawain wolił noc. Jakoś jej to nie zdziwiło. Sam był jak noc. Tajemniczy, zasnuty jakby mgłą, miał w sobie swego rodzaju groźbę ale i przyciągał.
Rosemary zdecydowanie wolała dzień. Nie żeby noc była czymś złym. Miała w sobie urok i była bardzo wygodna. Jednak jeśli ma wybierać to na pewno dzień.
W dzień lepiej się myśli, wszystko staje się jakby bardziej klarowne no i widać dokładnie każdą bruzde świata. Noc była trochę jak photoshop.
Miło. Hmm. Takie mówienie jest zwykle czysto grzecznościowe. Ona sama nigdy czegoś takiego nie powiedziała. Najpierw trzeba wybadać, poznać. Dopiero wtedy można stwierdzić że miło było tego kogoś poznać.
A dlaczego tego nigdy nie powiedziała? Nigdy nie miała dłuższych relacji z kimkolwiek. Najdłuższa znajomość trwała dwa tygodnie i w sumie od tej znajomości miała takie a nie inne upodobania. Nie mogło to się jednak inaczej skończyć. Romans z sadystycznym niemcem, podczas drugiej wojny światowej... Brzmi jak scenariusz do słabego filmu ale jednak.
Gdy otworzyła te swoje paczadła, zauważyła że mężczyzna ma dość upiorne oczy. Czarne białko kontrastowalo dość konkretnie z bursztynowymi tęczówkami. Wpatrywała się w nie jak zahipnotyzowana. To połączenie było naprawdę nietypowe i piękne.
Jak dla niej każda noc jest dobra na alkohol. Może nie na upijanie się tak że taksówkarz nie chce wziąć Cie na kirs z obawy że mu się wszystko zarzyga, ale na takie dwie szklaneczki dobrej Whisky, każda pora dobra.
Nagle podszedł ktoś jeszcze. Przez ostre słońce jej jasne oczy nie od razu zrozumiały kto to. Pamięć z resztą też nie chciała tego do siebie dopuścić. Jednak gdy tylko nowo przybyły się odezwał nie było mowy o jakiejkolwiek pomyłce.
Kpiarski, zaczepny ton, jakby miał się za kogoś lepszego od niej.
Cholerny Lusian we własnej osobie.
Jej umysł został zalany wspomnieniami z feralnej nocy. Nocy w którą miała pecha go poznać. Nocy w której ją upokorzył i doprowadził do tego że pierwszy raz w życiu straciła przytomność.
Jej ciało doskonale pamiętało uczucie które wtedy jej podarował.
Czuła teraz jakby dopiero co się to wydarzyło. Jak języki ognia liza jej ciało, boleśnie parzac. Znów poczuła swąd palonej skóry.
Nie czuła teraz nic. Mrowienie w całym ciele wywołane nagłym strachem i diabelnym wkurwem, znikło. Nie mogła się ruszyć. Leżała jak sparaliżowana. Jej oczy diametralnie pociemniały, szczęki się zacisnęły, wszystkie mięśnie napięły boleśne.
Jej umysł tkwił w tamtym dniu. Słyszała nadal zgiełk placu, jak i znajomych Gopnika. Przed oczami miała jednak ciemność jaka ją wtedy ogarnęła. Znów czuła się tak jakby miała lada chwila oslepnac. Znów czuła strach ściskający jej serce. Nie chce umierać
Znów ta sama myśl. Wiedziala z drugiej strony że to tylko jej wyobraźnia. Probowala z tym walczyć.

Gopnik - 10 Luty 2017, 23:59

A węc żyjesz 800 lat. Długo, długo, a nadal tobie figle w głowie. Na pewno jesteś aby dachowcem? - powiedział w myślach Gopnik. Rzeczywiście, choć Dachowce mogły z powodzeniem tyle żyć, był to bardzo słuszny wiek.
- Cóż, jakbyś spalił mi mój skarb, nie obyłoby się na niewinnym ganianiu, dowcip skończyłby się krwawo. Kapelusz to skarb Kapelusznika. Pamiętaj o tym! - mruknął z udawaną grozą w kierunku Lusiana. Nie był juz zły, wręcz przeciwnie, humor z powrotem mu dopisywał. Tymczasem Lusian pociągnął Gopnika na bok, przyjmując gest pokoju i ostrzegając przed blondyną. Wypowiedział jej imię, a więc ją znał. A nawet ją miał, choć znając Rosie to ona mogła mieć jego.
- No i haraszo. Nie lubię żyć w niezgodzie z kompanami. A co do niej, wiem, jest sadystką i troche się tego obawiam... Z drugiej strony bardzo mnie ciekawi, co jej się podoba w katowaniu i jednoczesnym pieszczeniu. A w razie co, mam swoje sztuczki by się ulotnic. - mrugnął w kierunku Lisołaka.
Lusian najwyraźniej postanowił odwiedzić starą znajomą. Wokół niej już kręcił się Gawain, chcący zagaić rozmowę z wampirzycą. Być może przypadła mu do gustu. W sumie nie obchodziło to Gopnika. Przecież ani Rosie, ani Gopnik nie deklarowali wierności. Tymczasem do Kapelusznika podszedł Thorn, pytając o piękność..
- Jest... przede wszystkim bardzo ostra. Zarazem też bardzo gorąca i seksowna. Wie dokładnie, czego chce, ale też dokladnie tego oczekuje. A że lubi gryźć - pokazał wtedy na ranę - to pikuś. Oczywiśnie nie pozostałem jej dłużny, zresztą na nią tylko popatrz. - wskazał na Rosie, przy okazji patrząc na nią. W tejże chwili niemal dotał zawału. Ona wyglądał jakby doznała paraliżu, prawie jakby zamarła. Najprawdopodobniej przyczyną była jakaś trauma bądź strach. Czyżby to było przec Cienia? Gopnik momentalnie doskoczyl do kobiety i objął ją zmartwiony. Nie ważne, czy to była przygoda, czy przyjaźń, czy coś więcej. Chciał zadbać jakoś o nią.
- Rosie, co ci jest, nie bój się tego Cienia, póki nie jesteś w czyimś śnie, nie może cię pożreć ani nic. - gadał niemal od rzeczy, nieświadomy powodu strachu Zjawy. Chciał jej pomóc, otrząsnąć ją z tego letargu, przerwać paraliż.

Gawain Keer - 11 Luty 2017, 02:48

Rose taksowała go wzrokiem. Najdłużej zatrzymywała się na jego włosach i oczach. Nic dziwnego. Tym właśnie się wyróżniał. Blondyna nie spieszyła się z odpowiedzią, bo i nie miała po co. Popołudniowe słońce przyjemnie grzało i rozświetlało przesłodzoną, ale spokojną okolicę. Idealny dzień na relaks.
Słowa Lusiana podziałały na nią dość mocno. Zamarła po nich. Zupełnie jakby ktoś ułożył na jej klatce piersiowej ciężki głaz, a ona nie mogła się spod niego wydostać. Gawain domyślił się, że chodziło o lisa, bo jej rozluźniona wcześniej twarz, teraz stężała w śmiertelnej trwodze.
Coś ty jej, do kurwy nędzy, zrobił?
Obrzucił Yako niewdzięcznym spojrzeniem. Gawain wiedział, że z niego niezłe ziółko, ale ponoć dbał o swoich żywicieli. Jasne!
Zanim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, do Rose doskoczył Gopnik. Tulił ją do siebie, jakby chciał ją przed nim osłonić i pierniczył od rzeczy. Choć nie do końca. Bingo!- zakrzyknął w myślach i ledwo powstrzymał się od teatralnego klaśnięcia w dłonie. Droga goth blondyna okazała się być Senną Zjawą! Informacje darmo! To rzadkość w jego profesji.
Poza ogólnym rozbawieniem i radością w jego sercu zagościł gniew. Te rasistowskie uwagi, że pewnie chciał ją wchłonąć, tym samym skazując na pewną śmierć. Wolnego! Nie umknęło mu, że Gopnik go nie lubi, ale nigdy nie pomyślałby, że oceni go tak stereotypowo.
Złapał Kapelusznika za koszulę i pociągnął mocno do góry. Pary trochę miał, a brunet do krępych nie należał, więc bez problemu uniósł go trochę nad ziemię.
- Nie obchodzi mnie, co o mnie myślisz, ale wolałbym, żebyś zachował to dla siebie. Nie jadam żadnych istot - wycedził chłodno, patrząc mu prosto w oczy i puścił go. Nic więcej mu nie zrobił. Odsunął się tylko i kiwnął głową na Ciernia. - O ile mnie pamięć nie myli, to byłoby morderstwo - prychnął z irytacją i jawną pogardą w głosie. Głęboko go to zraniło. Do dobrych się nie zaliczał, ale żeby ktoś oceniał go aż tak pochopnie?
Gwałtownie odwrócił się w stronę Rosemary.
- Tak, jestem Cieniem! Uprzedzę pytanie. Nie, nie zjem cię... - machnął dłonią w złości. Spojrzał smutno na blondynę i wcisnął dłonie w kieszenie płaszcza. Odwrócił się twarzą do Lusiana. Sam jakoś tak skarlał i zapadł się w sobie.
Przywykł do bycia wyzywanym od najgorszych, dziwaków i mutantów. Ale to? Jesteś Senną, więc spierdalaj albo cię wpierdolę? Może zabijał, ale za pieniądze. Zleceniodawcy mieli jasno określony cel. Zemsta, władza, kontrola. Gawain nie pakował żelaza w mięsień sercowy, by musieć walczyć o pożywienie. Zresztą właśnie patrzył na swojego "dawcę". Wbił wzrok prosto w ten piękny akwamaryn, tak odmienny od oczu Rose. Tamten zdawał się być martwy, za zasłoną. W oczach Lusiana gościło życie, energia i witalność. Były żarliwe, płomieniste i pełne pasji. Przyciągały obietnicą potęgi i mocy. Lusian, czy ja jestem przeklęty? - zapytał bezgłośnie, samotnie i smutno.
- Chodźmy - wychrypiał cicho do demona. Gardło nadal go bolało, a on zupełnie zapomniał o syropie. Głupek. Pominął dawkę i jeszcze nadwyrężył struny głosowe. Do tego był drażliwy przez dający się w znaki głód, co nie pomagało mu się kontrolować
- Naprawdę było miło. - odwrócił się do Rose. Posłał jej blady, nikły uśmiech - Do czasu. - dopowiedział przenosząc bursztynowe spojrzenie na Gopnika.
Usta zmieniły się w wąską, zaciśniętą kreskę, jakby ktoś wyrył mu ją na twarzy dłutem. Czasem tęsknił za swoją maską i goglami. Za nimi mógł szczerzyć kły, ronić łzy i triumfalnie się uśmiechać. Bez konsekwencji. Zabawne i ironiczne. Coś, co odgradzało go od innych, wyzwalało go ponad wszelką miarę.
- Chodźmy - powtórzył stanowczo, niczym bachor ciągnący swoją matkę za kieckę, gdy ta nie chce mu kupić lizaka. Miał gdzieś, co o nim pomyślą. I tak go nie lubili, a jemu wystarczyła ta jedna osoba. Ten kłamca o zmiennej płci i obliczu, wiecznie wymagający uwagi demon oraz nieco szalony kochanek. Yako.

Yako - 11 Luty 2017, 03:23

- Gopniku spokojnie, nie ruszę Twojego kapeluta o ile Ty nie ruszysz mojej naginaty - powiedział, uśmiechając się zaczepnie. Zabawa była przednia, póki nie pojawił się Cierń, jednak z drugiej strony dobrze, że to on ich uspokoił, a nie jakiś inny Gwardzista, bo pewnie nie skończyłoby się tylko na upomnieniu. W szczególności, że przez wygłupy Lusiana mogło dojść do zniszczenia mienia, a mówiąc dokładnie, straganu, na który postanowił wskoczyć. Jako lis jeszcze nie był tak groźny dla stoiska, ale jako rosły mężczyzną? O tak, to już na pewno.
Zauważył z jaką ciekawością Cierń mu się przyglądał. Ale postanowił to jak na razie zignorować. Niech sobie rogacz sam główkuje czym tam właściwie stojący przed nim lisołak jest. Tym bardziej, że nie znał w ogóle Świata Ludzi, więc nie miał szans zgadnąć. Co innego Gopnik, który chyba również zaczął coś podejrzewać. On prędzej by się domyślił, przynajmniej, że Lusian musiał odwiedzić Azję, patrząc chociażby na jego broń, która jest charakterystyczna dla Japonii. Jednak jakoś nie martwił się tym, że ktoś pozna jego małą tajemnicę. Jakby ktoś ładnie poprosił to kto wie? Może mu zdradzi ten mały sekrecik, o ile osoba zainteresowana odpłaci się tym samym.
Zerknął na Gawaina, gdy ten odezwał się za blondi - Gaw uwierz mi, że ja na pewno za nią nie tęskniłem, a przynajmniej nie za jej pomysłami - prychnął. Uśmiechnął się drapieżnie, gdy zobaczył reakcję wampirzycy na jego osobę i zaśmiał się mrocznie. Uspokoił się jednak, gdy zobaczył Gopnika, próbującego ją uspokoić. Wsadził ręce znów do kieszeni i przeniósł wzrok gdzieś w bok. Już miał skomentować słowa Kapeluta, gdy nagle Gawain chwycił go za koszulę i poderwał do góry. Yako od razu spojrzał w stronę Ciernia, który na pewno nie puści tego płazem. Pokazał mu jednak ręką, że ma nie interweniować i zbliżył się do Cienia - Gaw uspokój się, proszę Cię - powiedział spokojnie, cały czas będąc jednak w gotowości by w razie czego zainterweniować. Westchnął z ulgą gdy Cień puścił Gopnika - Kapelucie radziłbym Ci trzymać język za zębami, póki nie rozeznasz się w sytuacji - powiedział wsadzając ręce do kieszeni, mogło to zabrzmieć jak nagana starszego brata albo może nawet ojca - twoja kochana wampirzyca zareagowała tak na mnie, a nie na Gawaina, a kierowanie się stereotypami nie jest zbyt sensowne, patrząc jak każdy z nas różni się od innych przedstawicieli swoich ras - zamachał zdenerwowany ogonem.
Widział, że Gawaina musiało bardzo zaboleć to co powiedział Gopnik i w sumie nie dziwił mu się. Sam nie lubił jak ktoś oceniał go po tym, że jest demonem. Z żywych osób wiedział o tym tylko Cień no i znajdująca się na ławce Rosemary, jednak ona to raczej brała go za takiego demona z piekła rodem, do którego Lusian nigdy się nawet nie porównywał.
Słysząc zachrypnięty głos Cienia, położył lekko uszy. No tak...nie dopilnował czy wziął syrop przed wyjściem na ten "spacerek". Westchnął głośno.
- Przepraszam was, że znów się rozchodzimy w niezgodzie ale chyba nie jest nam pisane jak na razie inne zakończenie - zerknął na Ciernia, który na pewno zbliżył się do nich w międzyczasie - wybacz Cierniu, że mimo tego, że masz gorszy dzień dołożyliśmy Ci stresu, ale już nie będziemy sprawiać problemów, a co do waszej dwójki - zwrócił się do Gopnika i Rosie - poleciłbym wam udać się do Kliniki w Mieście Lalek, pracuje tam lekarz, który raz dwa naprawi wam te buźki i nie będziecie się musieli martwić o to, że zwracacie zbyt wiele niepotrzebnej uwagi. - puścił im oczko i ruszył za Gawainem, żegnając się jeszcze z zebranymi. Jednocześnie obmyślał jak poprawić rudzielcowi humor, widział bowiem w jego oczach coś co przypominało smutek, a nie chciał, żeby jego towarzysz chodził taki naburmuszony. W końcu jednak wpadł na pewien pomysł i poprowadził Cienia w sobie tylko znanym kierunku.

ZT x2

Thorn - 11 Luty 2017, 13:11

Uśmiechnął się szeroko słysząc słowa Gopnika. Nie znał go na tyle, by wiedzieć jakie seksualne preferencje miał Kapelusznik, ale wychodziło na to, że mężczyzna wolał na ostro. Cenne informacja.
Gdy tamten wspomniał o 'nie pozostawianiu dłużnym' i wskazał na blondynkę, Thorn podążył wzrokiem w tamtą stronę. Dziewczyna była... ładna. Miała śliczną buźkę, teraz oszpeconą przez jakieś zadrapania i siniaki, długie włosy i szczupłą sylwetkę. Rogaty przyjrzał jej się jednak tylko jak każdej innej istocie - nie była bowiem w jego typie. On wolał brunetki, o ciemnych jak noc oczach, bladej cerze. Można powiedzieć, że podobne do niego samego.
Jego brew powędrowała ku górze gdy przeniósł wzrok na szyję kobiety. Miała na niej siną pręgę, jakby ktoś ją dusił. I to przej jakiś dłuższy czas. Czy to Gopnik był aż takim zwierzakiem w łóżku, by zdecydować się na duszenie kochanki?
Już miał skomentować wygląd dziewczyny gdy nagle Kapelusznik zerwał się w podbiegł do kochanki. Thorn wolnym krokiem, wkładając ręce do kieszeni spodni poszedł za nim. Gdy zobaczył o co był ten cały raban, nie powiedział nic. Spojrzał po twarzach zgromadzonych - najwyraźniej blondynkę wystraszył... Lusian? Siedziała jak sparaliżowana i gapiła się na niego.
Hmm... Upiorny będzie musiał się mu przyjrzeć dokładniej. Ale już nie dziś. Dziś miał ochotę już tylko na dwie rzeczy - prysznic i łóżeczko.
Uśmiech znikł mu z twarzy, zastąpiło go totalne znudzenie. Oczy miał półprzymknięte a usta ułożone w naturalną podkówkę.
Gopnik wyraził swą troskę niewłaściwymi słowami, dlatego Arystokrata wcale nie zdziwił się, że Gawain, dotąd spokojny i opanowany, interweniował w obronie własnej godności. Thorn tylko popatrzył na niego, gdy unosił Kapeluta za koszulkę i posłał mu uprzejmy śmiech gdy postawił go z powrotem na ziemi. Doskonale rozumiał gniew Cienia - Gopnik pokusił się o zaszufladkowanie go a tego nie powinno się robić.
Normalnie, gdyby nie okoliczności Thorn pewnie klepnąłby Gawaina w plecy i powiedział coś, co rozluźniłoby atmosferę... Ale miał wrażenie, że Cień za nim nie przepada. Arystokrata wbrew pozorom polubił tego gościa o płomiennych włosach i ciekawych oczach - wydawał się myśleć bardzo racjonalnie i podchodzić do wszystkiego z głową.
Gdy Cień wyraził chęć odejścia z miejsca zdarzenia, Thorn tylko westchnął. Szkoda, że znowu rozchodzili się w taki sposób - skłóceni i w napiętej atmosferze. Ale widać już tak im było pisane.
Lusian tak jak i ostatnio próbował ich wytłumaczyć. Świadczyło to nie tyle o kulturze mężczyzny, choć ta była na wysokim poziomie, ale o tym, że martwi się o swojego towarzysza i chce by inni postrzegali go w dobry sposób. Upiorny uśmiechnął się uprzejmie.
- Uważajcie na siebie. I życzę miłej resztki dnia! - rzucił za nimi, gdy zaczęli odchodzić.
Rada udzielona Gopnikowi przez Lusiana była pomocna. Faktycznie w Krainie Luster chodziła wieść o lekarzu który dotykiem potrafi uleczyć i doprowadzić wygląd do stanu poprzedniego. Thorn jednak uznał, że nie będzie powtarzał Kapelusznikowi tego co już zostało mu powiedziane. Nie był przecież jego matką, prawda?
Zamiast tego chwycił go za ramię jak kumpel kumpla, zwracając tym samym na siebie jego uwagę.
- Trzymaj się, druhu. Ja udam się chyba na spoczynek, łeb mi pęka mimo wody i tabletek. - powiedział szczerze - I nie wariuj już tak, chyba nie chcecie się mieć na sumieniu, co? - zaśmiał się wesoło wskazując na ich twarze i szyję kobiety.
Na 'do widzenia' wymienili męskie uściski i Thorn udał się w swoją stronę, wolnym ale pewnym krokiem.
Ach, szkoda, że miłe spotkania zazwyczaj kończyły się nie najlepiej.

z/t

Rosemary - 11 Luty 2017, 15:02

Ogień który czuła na ciele zaczął odpływać. Słyszała podniesiony głos kapelusznika oraz Gawaina. Nie zrozumiała ogólu ale chyba doszło do nieporozumienia. Chciala wstać i powiedzieć że to wcale nie tak. To że jest cieniem.. Co to zmienia? Każdy tu jest kim jest. Co za różnica kto się czym żywi?
Po części rozumiała dlaczego cień się tak wzburzył. Kapelusznik niepotrzebnie tak szybko wyciągnął wnioski. Gaw wywarł na niej dobre wrażenie.
Problemem był Lusian.
Czuła że łzy cisną się jej do oczu z tej bezsilności. Nie mogła się ruszyć. Walczyła z tym jak tylko mogła. Wzrok prawie wrócił. Najpierw jeden palec, potem cała dłoń, ręka, noga i reszta.
Ucisk z klatki znikl tak jak i całe towarzystwo.
Czuła się jak idiotka. I była zła. Jaka zla. Wkurwiona. Jak nigdy dotąd. Znowu ją ośmieszył! Miała ochotę wziąć sztylet i wyciąć mu ten kpiarski uśmiech z parszywej gęby.
Pieprzony dupek. Cham i prostak. Zawszony lisi gnojek.
Podniosła się u usiadla na lawce. Jej oczy na powrót były lazurowo niebieskie. Jednak ciskały błyskawice. Gdyby ten demoniczny sierściuch nie zwiał, zrobiłaby z niego mielone dla swojego potworka.
Oparła głowę na rękach. Cyrk.
W tym momencie ledwie nad sobą panowała. Miała ochotę się schlać. Pieprzony Hipokryta!
- Pierdole! - wstała i kopnela jakaś skrzynke z taką siłą że roztrzaskala się o drzewo.
Miała zacząć na nowo. Wszystko leciało tak dobrze. Dlaczego akurat ten mały chujek musiał tu być? Dlaczego nie mógł o niej zapomnieć przez te pieprzonych 10 lat? Dlaczego musiał ją znowu upokorzyc? I dlaczego do chuja pana dała się mu znowu?
Miała dość siniakow którymi naznaczyl ją Gopnik. Chciala się ich pozbyć.
W takim stanie nie była chyba nigdy. Gdyby nie otumaniający smród placu, najprawdopodobniej przemieniłaby się i urządziła tu krwawą rzeź. Świniobicie.
- Rusz dupe. Idziemy do tego posranego doktorka. Niech nas naprawi a potem idziemy się upic i gowno mnie obchodzi twoje zdanie- prawie zawarczała na Gopnika.
Podeszła do baby ze straganu i spytała o drogę do tej calej kliniki. Wystraszona babcia, ledwo mogla sklecic slowa ale w końcu udało jej się opowiedzieć o drodze.
Rosemary dała jej pare złotych monet w podzięce, zlapala Gopnika za ramię i ruszyła z nim w drogę.
Następnym razem lisie. Następnym razem.

Z. T

Gopnik - 13 Luty 2017, 17:42

Gopnik trwał przy Rosie, starając się dodać jej otuchy. Przynajmniej do momentu, kiedy poczuł silne szarpnięcie. To Gawain Keer podniósł go w górę patrząc się groźnym wzrokiem. No tak, Kapelusznik powiedział o jedno słowo za dużo i obraził tym rudzielca, choć co innego miał na myśli.
- Gawain, błędnie to ująłem, nie twierdzę, że zabijasz inne istoty, przynajmniej nie dla własnej przyjemności. - zaczął się tłumaczyć. - Źle tylko powiedziałem, co mam na myśli, wiem po prostu, że wśród was, Cieni, są tacy, którzy pożerają nie tylko sny. Przepraszam, moja wina. - zakończył. Nie było sensu wdawać się w dyskusje, gniew Gawaina był uzasadniony. Gdy Gopnik jednak usłyszał słowa Lusiana, zdębiał. Jak to nie wina rudego? Jak to wystraszyła się Lusiana? Co on jej zrobił i czy serio jest tak niebezpieczny, że Rosie się go boi? Rusek nie wiedział, co o tym myśleć.
W międzyczasie wszyscy zaczęli się żegnać. Zachowywali się kulturalnie i taktownie, acz widać było rozgoryczenie na ich twarzach.
- Również się z wami żegnam, mam jednak nadzieję, że gdy następnym razem się spotkamy, nie rozstaniemy się w podobnych okolicznościach. Do widzenia. - powiedział, posyłając Gawainowi i Lusianowi wymuszony uśmiech. Podszedł też do Ciernia, objął go i poklepał po plecach.
- Do widzenia, Bratan. Trzymaj się. I nie martw się. Spokojnie, nie pozabi... - chciał odpowiedzieć Arystokracie, lecz nagle usłyszał krzyk kobiety. Odskoczył od niej, unikając zarazem skrzynki i spojrzał na Thorna pytającym wzrokiem. Po chwili pozdrowił go gestem i zwrócił swoją uwagę na Rosemary. Gdy tylko usłyszał wzmiankę o piciu, ucieszył się. Nie trzeba było go przekonywać dwa razy.
- Z tobą zawsze chętnie się napiję. W takim razie chodźmy do kliniki a potem jakiś bar. Oby w tej prżychodni nie było kolejek! - rzekł, a na jego twarzy oprócz gniewu, gniewu na Gawaina i Lusiana, pojawił się przebłysk zadowolenia. Zadowolenia, wynikającego z tego, że znów się napije.
ZT

Mari - 12 Maj 2018, 14:13

Po drodze na Cukierkową ulicę, zahaczyła jeszcze o sklep mięsny, w którym kupiła karmę dla Luny, oraz mięso i kiełbasy, przeznaczone na grilla. Będzie musiała jeszcze kupić co na sałatki oraz sosy. Bez tego się nie obejdzie. Musiała jednak pamiętać, że musi z tym dotrzeć jeszcze na Odwrócone Osiedle. Ale raczej i tam weźmie jakąś podwózkę i będzie wszystko cacy. Miała nadzieję, że Nishi nie będzie na nią zły, że to ona robi zakupy. Ale chciała się jakos odwdzięczyć mu za wszystko i wynagrodzić mu te kilka dni rozłąki. Wszystko spakowała do specjalnej torby, która miała utrzymać świeżość mięsa, nawet jeśli przez jeszcze kilka godzin będzie spacerować i ruszyła w dalszą drogę.
Gdy dotarła na miejsce, od razu zaczęła się rozglądać za przeróżnymi smakołykami, które można tutaj znaleźć. Na start kupiła małą paczkę orzeszków, by mieć co sobie chrupać w trakcie zakupów. Wsadziła Lunę do torby, w końcu była jeszcze malutka, a w takim miejscu mogła się zgubić. Kupiła jej kilka smakołyków, specjalnie przeznaczonych dla Bestii.
Spacerowała sobie wesoło, szukając co ciekawszych smaków, brała wszystkiego po trochu, żeby zrobić z tego jak najlepszą mieszankę. Znalazła nawet pianki, o różnych smakach, które podobno robi się nad ogniskiem. Będzie trzeba spróbować. Kupiła sporą paczkę oraz krakersy do tego. Nie spieszyła się jakoś mocno, ale wiedziała, że musi załatwić jeszcze więcej spraw.
Było dość ciepło, dlatego cieszyła się słoneczkiem. Po tygodniu spędzonym w Szkarłatnej Otchłani, naprawdę jej tego brakowało. Bardzo, bardzo, bardzo. Miała nadzieję, że potem trafi do domu Nishiego, bo byłoby naprawdę kiepsko jakby po drodze się zgubiła z całym tym jedzeniem.
Spacerowała i rozglądała się, chrupiąc sobie orzeszki, nie zwracała jednak specjalnie uwagi na nic, poza tym co się znajdowało na straganach.

Ira - 12 Maj 2018, 19:32

Jakby ten urlop nie miał wystarczająco złego początku to jeszcze coś złapała. Nie dość, że miała paskudny, drażniący katar, przez który co chwilę kichała to jeszcze cały czas oczy jej łzawiły. I to nie normalnie, ale jakoś migotliwie co strasznie przeszkadzało w patrzeniu na świat. Szczególnie w jaśniejszych i bardziej kolorowych miejscach.
Była zmęczona, głodna i niezadowolona. Niby zjadła coś dzisiejszej nocy, ale to było takie nijakie. Łagodne, wesołe i kolorowe. Pewnie by znalazła coś lepszego gdyby się przyłożyła, ale nie chciało jej się szukać nie wiadomo ile i wyjść nie wiadomo gdzie potem.
Szła przez raczej żywą i kolorową okolicę. Skręciła by ominąć największy tłum. Sam pomysł nie był sam w sobie zły, ale przez migotliwe łzy nie zauważyła, że weszła na podwyższenie, które skręca, a na wprost ma stromy spadek. Oczywiście zleciała na dół. Na szczęście nie było jakoś specjalnie wysoko.
- Auć. - w sumie i tak nie było tak nieprzyjemnie jak się spodziewała gdy zaczęła lecieć na łeb na szyję. Wtedy zobaczyła, że to dlatego, gdyż wylądowała na kimś. - Cholera, przepraszam. Nic ci nie jest? - spojrzała skonsternowana na bańki. Skąd one się wzięły? Jej zdziwienie nie trwało jakoś specjalnie długo, bo zostało przerwane przez soczyste kichnięcie, którym omal nie rozkwasiła sobie nosa o ramię kobiety, której próbowała pomóc wstać.
Westchnęła. A zazwyczaj to ją nic specjalnie nie brało, a teraz jakiś komplet.
- Przez te cholerne coś co mnie złapało musiałam nie zauważyć spadku. - teraz zauważyła, że źródłem baniek jest ona sama. Cudnie. Czyli gdy mówiła wyglądała jeszcze jak dzieciak, który nażarł się mydła. Co następne? Zacznie zmieniać kolory? Wyrośnie jej kaktus na dłoni?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group