To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Klinika - Gabinet Bane'a

Bane - 15 Styczeń 2017, 19:39

Gdyby tylko Tulka potrafiła czytać w myślach albo rozpoznawała telepatycznie emocje, zdziwiłaby się bardzo poznając co siedzi w głowie Bane'a. Gdy próbowała go usprawiedliwić, uznał, że to słodkie.
- Nic nie może usprawiedliwić tego, co powiedziałem wtedy Kylie. - powiedział poważnie ale nie przytoczył słów które wtedy usłyszała od niego siostra. Nie drążył tematu, uznał, że jest skończony. Wystarczy wspomnień na dziś.
Kiedy Tulka odsunęła się od niego po tym jak powiedział o skrzywdzeniu dziewczyny, parsknął niespodziewanym śmiechem. Śmiał się jak opętany, nie mogąc się powstrzymać wstał i łapiąc się na brzuch podszedł do wielkich okien na przeciw sofy.
Śmiał się długo, niepohamowanie, zupełnie jakby go coś rozbawiło. Na jego twarzy widoczny był grymas rozbawienia, zupełnie jak na przerysowanych maskach teatru antycznego.
Patrzył na wystraszoną dziewczynkę i śmiał się z tej głupiej sytuacji.
- Co. Myślisz, że skoro skrzywdziłem jedną, to i drugą skrzywdzę? - zapytał wycierając łzy rozbawienia. Śmiał się tak intensywnie, że ciężko było mu złapać normalny oddech.
-Myślisz, że jestem na tyle zwyrodniały, że tknę cię po tym co się o tobie dowiedziałem?! - zapytał głośniej, ale w jego głosie nie było słychać ani odrobiny agresji.
Powoli zaczął się uspokajać dlatego podszedł do sofy. Nie usiadł jednak, oparł się tylko rękoma o oparcie i pochylił ku niej.
- Drogie dziecko. Może i mam nie po kolei w głowie. - powiedział nadal się uśmiechając - Ale nie na tyle, by zrobić ci krzywdę. Z resztą...gdybym chciał, już dawno bym zrobił. A skoro dotąd wszystko było w porządku, nie masz powodu by mi nie ufać. - sięgnął ręką i nie zważając na to co zrobi Tulka, poczochrał jej włosy.
Dopiero teraz usiadł przy niej. To co w następnej kolejności powiedziała, upewniło go tylko w tym, że mała się go nie boi. Może i zachowała się przed chwilą jak zaszczute zwierzątko... Ale było minęło.
- Jesteś mądrą dziewczynką, Julio. - powiedział chwaląc ją za dojrzałe słowa jakich użyła - I tak, wybaczyłem sobie. Ale co innego wybaczyć, a co innego zapomnieć. - chciał sięgnąć po alkohol ale mała wstała i zabrała butelkę.
Odniosła ją do aneksu kuchennego co mocno zdziwiło mężczyznę. Skąd wiedziała, że pił 'coś dla dorosłych'? Miała aż tak dobry węch? W sumie było w niej coś z lisa. Mogła się też domyśleć.
Gdy wróciła na miejsce ona akurat odsuwał szklankę daleko od siebie. Skoro zabrała mu trunek, to koniec picia.
Jej stanowcze polecenie sprawiło, że brwi Bane'a powędrowały ku górze.
- Słoneczko, i tak nie jestem w stanie się upić. - powiedział rozbawiony po czym poklepał się po brzuchu - Jestem niezniszczalny, jeśli chodzi o substancje szkodliwe dla istot żywych. Mógłbym wypić litr kwasu a i tak nic by mi nie było. - dodał tłumacząc Tulce co i jak.
Patrzył na lisią dziewczynkę uważnie. Był pod wrażeniem tego, jaka potrafiła być dojrzała w niektórych sytuacjach. Może to przez dojrzewanie? Bo to chyba już ten czas. Kiedy dziecięce ciało zaczyna skrywać dorosłą duszę.
Odrzucił włosy z oczu. Był zadowolony, bo w tym całym rozgardiaszu przynajmniej się ogolił.
- W takim stanie? - złapał ją za słówko tylko po to by rozładować sytuację - A co, źle wyglądam? Myślisz, że demoniczny doktorek nie doceni tego, że jestem bez spodni? - wstał celem udania się na górę by się ubrać.
Propozycja pobiegania brzmiała super, bardzo potrzebował rozładowania się. Będzie się to wiązało z wzięciem prysznica i odświeżeniem się po joggingu, ale akurat mieli tyle czasu by pozwolić sobie na małą przebieżkę.
- Zgoda. Tylko pójdę coś na siebie ubrać. - pobiegł na górę. Nie było go chwilę, wrócił ubrany w luźne spodnie dresowe i zwykłą koszulkę. Wszystko w czerni.
Skinął głową na znak, że mogą iść, czekał na decyzję dziewczynki.

ZT

Tulka - 15 Styczeń 2017, 22:57

Położyła uszka lekko zawstydzona i zirytowana reakcją wujka. - Wujku nie śmiej się - powiedziała spuszczając wzrok - to nie tak, że się boję, że coś mi zrobisz....ufam Ci ale... - zawahała się - po prostu jeszcze kilka dni temu krzywdził mnie mój Pan...i jeszcze nie panuję nad wszystkimi reakcjami - spojrzała na niego niepewnie ale uśmiechnęła się. Sama zaśmiała się z tej sytuacji i podrapała w tył głowy zakłopotana. Zrobiła naburmuszoną minkę, gdy ją poczochrał po włosach, jednak nie usunęła się. Traktowała go jak wujka i nie zrobił jej nigdy krzywdy, więc czemu miałaby się go obawiać? Zrobił coś kiedyś, teraz się nią zajmował. Nie będzie go oceniać po tym co zrobił bo to...głupie. To tak jakby on ją oceniał za to, że kiedyś okłamała mamę, że nie wie gdzie jest jej ulubiony wazon, a tak naprawdę to go zbiła godzinę wcześniej. I uznał, że Tulcia jest niegrzecznym dzieckiem.
Uśmiechnęła się słysząc pochwałę i poruszyła ogonkiem. - wybaczenie sobie to pierwszy krok naprzód - powiedziała z miłym uśmiechem. Słysząc jego komentarz na temat alkoholu speszyła się lekko - nie lubię jak ktoś przy mnie pije....tata tak często robił, a potem często krzyczał - spojrzała na Bane'a i szybko sprostowała - nigdy nikogo nie uderzył z nas, ale był wtedy nieprzyjemny. Często tak robił jak był zły albo bardzo smutny... - opuściła wzrok - czy mógłbyś mi obiecać, że nie będziesz przy mnie pił? Proszę...chyba, że z panem doktorem ale to jest inne picie - zapytała nieśmiało i podniosła na niego wzrok.
Spojrzała na wujka uważnie słysząc o kwasie i że może go wypić taką ilość bez konsekwencji - czyli jakby ktoś chciał Cię otruć to nic nie poczujesz? Czy wiesz, że ktoś coś takiego zrobił? - zapytała z wyraźnym zainteresowaniem.
Ucieszyła się bardzo, słysząc, że Bane z nią chętnie pobiega. Jego komentarz na temat wyglądu puściła mimo uszu. Czekała cierpliwie aż Cyrkowiec się ubierze, gdy już to zrobił zamerdała ogonkiem - to ja szybciutko też się przebiorę i może spotkamy się przy recepcji dobrze?
Gdy tylko otrzymała odpowiedź ruszyła szybko do swojego pokoju, merdając wesoło ogonkiem. Przebrała się i ruszyła w stronę wyjścia z Kliniki.

ZT

Tulka - 30 Styczeń 2017, 21:22

Szybko pobiegła do swojego pokoju. Tam spakowała wszystko do torby, sprawdzając kilka razy czy nic nie zapomniała. Pościeliła łózko i zabrała Amber do pokoju Bane'a. Otworzyła go kluczykiem i rozejrzała się. Westchnęła cichutko. Puściła lisiczkę i zamknęła za sobą drzwi. Usiadła na kanapie i zaczęła cichutko płakać. Nie chciała odchodzić, przy wujku czuła się jak w domu, a teraz będzie znów sama. Tylko Amber jej zostanie.
Gdy się uspokoiła podeszła do biurka i znalazła kartkę oraz coś do pisania. Napisała szybko list, płacząc nad kartką, przez co pojawiły się na niej mokre ślady.
Cytat:
Kochany Wujku,
Bardzo Cię przepraszam, że odchodzę tak bez pożegnania, ale miałeś rację. Zostając sprawiłabym tylko więcej problemów, a nie chcę Cię odciągać od pracy, widziałam jak bardzo się cieszysz, że udało Ci się ją znaleźć tak szybko po trafieniu do tej Krainy. Sama też powinnam zainteresować się swoją przyszłością.
Jestem Ci bardzo wdzięczna za to, że zdecydowałeś się mną zaopiekować, mimo iż od samego początku sprawiałam tylko problemy. Nie wiem jak mogłabym Ci to wynagrodzić, ale na pewno to zrobię gdy znów się spotkamy. Proszę nie szukaj mnie, znajdę sobie jakiegoś nauczyciela i poznam świat. Może nawet znajdę coś czym mogłabym się zajmować i zarabiać na swoje utrzymanie. Muszę się usamodzielnić. Miałeś rację, że gdybym miała o kilka lat więcej to byłoby o wiele prościej. Dlatego najlepiej będzie jak odejdę i postaram się usamodzielnić. Chcę pokazać, że potrafię udowodnić sama przed sobą, że dam sobie radę, że nie jestem tylko małym dzieckiem, które potrafi tylko sprawiać problemy.
Wrócę jak tylko będę na to gotowa, obiecuję, że będę pisać i zdawać relację z tego co się nauczyłam, żebyś nie musiał się o mnie martwić. Teraz będziesz mógł się skupić na tym co potrafisz i lubisz najbardziej, na pracy i pomocy innym.
Proszę nie zmieniaj się i czekaj na mnie,
Tulka.
PS. Proszę przekaż panu Anomanderowi i pani Alice, że jestem im wdzięczna za pomoc, i że przepraszam, że nie przekazałam im tego osobiście, wiem jednak, że jeśli powiedziałabym wam jakie mam plany, na pewno żadne z was nie pozwoliłoby mi odejść.
PPS. Proszę przekaż panu doktorowi rysunki, o które prosił.


Położyła list na stoliku przy sofie, a obok dała też rysunki, które chciała dać Anomanderowi.
Teraz zostało jej tylko jakoś wydostać się z Kliniki. Raczej może iść sama na spacer...przecież nie jest tu więźniem, a pacjentem w sumie też już nie. Otworzyła okno i wyjrzała przez nie. Zapamiętała dokładnie okolicę i upewniając się, że nikt tego nie widzi, wyrzuciła swoją torbę. Zarzuciła na siebie tylko kurtkę, którą dostałą od wujka. Zamknęła okno i wyszła z pokoju, zabierając ze sobą lisiczkę. Rozejrzała się jeszcze po pokoju ze smutkiem. Wzięła kilka oddechów i zamknęła drzwi na klucz.

W recepcji oddała klucz pani Alice, mówiąc z uśmiechem, że chciałaby żeby Amber też trochę pobiegała, po czym ruszyła w stronę parku. Tam znalazła swoją torbę i ruszyła na poszukiwania jakiegoś nauczyciela.

ZT (na 6 lat)

Bane - 30 Styczeń 2017, 22:12

Do Kliniki wrócił wieczorem. Słońce jeszcze nie zdążyło zajść za horyzont, kurant przywitał go znajomą melodyjką akurat gdy przekraczał drzwi placówki.
Nie przeczuwał, że w ciągu tego dnia mogło się tak wiele zmienić...
Alice wręczyła mu w recepcji klucz, uśmiechając się promiennie. Niestety nie potrafił odwzajemnić uśmiechu dlatego tylko podziękował i udał się w stronę swojego skrzydła.
Był w dobrym humorze. Po gorzkim poranku udało mu się zrealizować wszystkie cele które sobie na dzisiaj wyznaczył. Przede wszystkim, najważniejsze - kupił Tulce bransoletkę. I to nie byle jaką. Delikatny, cieniutki, srebrny łańcuszek z pojedynczym, niebieskim kamyczkiem wielkości pojedynczego owocu jagody. Takiej biżuterii szukał, taką chciał i taką udało mu się kupić.
Zadowolony z siebie i przygotowany na wręczenie prezentu dziewczynce włożył klucz do drzwi i wszedł do środka.
Uderzyła go cisza. Zawołał kilka razy głośno, upewniając się czy Tulka jest w pokoju. Szybko jednak zganił się w myślach - przecież mówiła, że jeśli wyjdzie zostawi klucz u Alice. Palnął się w głowę uśmiechając się pod nosem.
Tylko czemu nie przyniosła jeszcze rzeczy?
Podszedł powoli do sofy z zamiarem odpoczęcia i poczekania na małą. I wtedy to zobaczył. Kartkę. Zapisaną drobno. List.
Zamarł i wziął list w prawą rękę, w lewej trzymał pudełeczko z bransoletką. Zaczął czytać, z każdą linijką jego oczy rozszerzały się coraz bardziej a uśmiech znikał z ust, ustępując zaskoczeniu pomieszanemu z przerażeniem. Mniej więcej w połowie listu, prezencik dla Tulki wypadł mu z ręki na podłogę.
Przeczytał jeszcze raz i zaczął się śmiać. Niee... Przecież to musi być jakiś głupi żart. Tulka jest jeszcze dzieckiem, to pewnie psikus.
Przeczytał po raz kolejny. Wesołość zniknęła gdy przesuwał wzrokiem po kolejnych słowach zapisanych dłonią małej. Zauważył kilka plam na papierze...
Nagle wpadł w panikę. Co? Gdzie ona jest? Co ona zrobiła?
Rzucił list na stolik i dosłownie rzucił się biegiem na górę mieszkania. Przetrząsnął wszystkie szafy które mogłyby służyć za kryjówkę. Szukał pod łóżkiem, w łazience, w aneksie kuchennym... Wszędzie!
Wypadł na korytarz i pognał do pozostałych pomieszczeń w których mogłaby być. Unikał Alice ale gdy na niego wpadła w korytarzu i zapytała o powód zdenerwowania, wykrztusił tylko tyle, że mała uciekła. Kobieta obiecała pomóc w poszukiwaniach i poinformowała Bane'a, że doktor Anomander musi się o wszystkim dowiedzieć.

W nocy, gdy stracił już całą nadzieję wrócił do pokoju. Pustka którą zastał była tak nienaturalna... Choć przez całe swoje życie mieszkał sam, poczuł, że właśnie w tym momencie nie powinien być sam. Powinna być przy nim mała. Tulka. Jego mała, rozbrykana Tulcia.
Zawył głośno ukrywając twarz w dłoniach. Ogarnęła go taka złość. Był zły, że był bezradny!
W przypływie agresji przewrócił stolik kawowy, znajdujący się na nim list sfrunął na podłogę. Bane wpadł w szał. Powstrzymał jednak chęć rozwalenia czegoś jeszcze i upadł na kolana.
Już dawno tak rzewnie nie płakał. Już dawno nie wstrząsały nim tak silne emocje. Cały dygotał, wrzeszczał, bił pięściami o podłogę...
Nie mógł się opanować jeszcze przez długi czas. Gdy wreszcie zabrakło mu sił, otarł twarz rękawem i postanowił wstać.
Stało się. Odeszła. Utracił kolejną, ważną dla niego osobę. Już taki był jego los, jego przekleństwo.
Gdy wstawał zauważył na podłodze pakuneczek z bransoletką. Podniósł znalezisko i długo patrzył na błyskotkę. Po chwili podniósł z ziemi list i przeczytał go po raz kolejny.
Nie miał już łez, wyczerpał swoje siły, zarówno fizyczne jak i psychiczne.
Przycisnął pudełeczko z bransoletką do bolącego jak diabli serca. List złożył. Wspiął się na piętro i schował wszystko do szafki nocnej.
Nie spocznie póki jej nie znajdzie. Choćby miał przejść całą Krainę wzdłuż i wszerz, znajdzie ją. A wtedy biada jej, za ten głupi żart.

Długo szukał. Poszukiwania ciągnęły się latami...
Mniej więcej po roku Anomander powiedział mu, że dalsze szukanie nie ma sensu. Że gdyby mała chciała by ją Bane odnalazł, pozwoliłaby na to.
Pierwsze lata były dla białowłosego katorgą. Często zamykał się w swojej części mieszkalnej i wył z bólu. Twarz utraconej Tulki zlewała się w majakach z twarzą jego siostry, już sam nie wiedział czy jest na nie obie zły czy tak tęskni.
Stał się cieniem samego siebie. Gdyby teraz spotkali go jego oprawcy z MORII, stwierdziliby, że doprowadził się do stanu podobnego co wtedy, w trakcie eksperymentów. Schudł, twarz stała się blada a pod oczami widniały sińce.
Anomander pewnego dnia wstrząsnął nim. Powiedział, że tak dalej być nie może. Bane powinien wziąć się w garść i żyć własnym życiem, przede wszystkim doprowadzić się do porządku!
Męska, szczera rozmowa dużo mu dała. Od tej pory zmienił się - zaczął o siebie dbać, biegał co rano, dobrze jadał. Wrócił do dawnej formy a nawet polepszył ją. Wyrobił mięśnie i wytrzymałość, co pomagało mu od tej pory w pracy w terenie, na którą zaczął wysyłać go Anomander. Opętaniec, mimo iż po sobie tego nie pokazywał, martwił się o swojego pracownika.
W ciągu sześciu lat Bane pogodził się z ucieczką Tulki. Nie zapomniał o niej, list i bransoletka nadal spoczywały w szafce nocnej a sama mała wysyłała mu co jakiś czas kolejne listy, zapewniając, że wszystko u niej w porządku. Prosiła też, by jej nie szukał.
Bane już jej nie opłakiwał, zamiast tego czasem siadał i rozmyślał o tym, co mogła teraz robić.
Czas wypełnił pracą i pomocą Anomanderowi w badaniach.
Zmienił też wygląd dostosowując go poniekąd do Krainy Luster. Włosy dalej utrzymywał w charakterystycznym nieładzie, jednak wygolony prawy bok głowy dodawał stylu i drapieżności. Zrezygnował z eleganckich garniturów i marynarek, zamiast tego postawił na zapinane pod szyją męskie tuniki ze sztywnego materiału, zwykłe czarne spodnie i buty z wysoką cholewą. Polubił płaszcze, zwłaszcza te zapinane na dwa rzędy guzików. W chłodne dni nosił tez szaliki.
Kilka zmarszczek, co to dla niego? W dalszym ciągu wyglądał młodo, chociaż dawna energia gdzieś uleciała, zniknęła bezpowrotnie. Ponury już przedtem, teraz stał się Księciem Ponuraków.
Codzienną pracą stara się wypełnić wszystkie swoje myśli przez co jest szalenie praktyczny i skuteczny.
Co przyniosą kolejne lata?


z/t

Bane - 2 Luty 2017, 00:47

Szli w stronę Kliniki powoli, rozmawiając na przyjemniejsze tematy. Bane starał się nie wypytywać zbytnio Tulki bo nie chciał by poczuła się osaczona.
Otworzył drzwi budynku kluczem i przywitała go Alice. Nie zwróciła jednak uwagi na Tulkę, nauczyła się milczeć gdy Bane sprowadzał do Kliniki kobiety. No bo zdarzyło się, nie można mówić, że nie.
Od razu skierował się do swojego skrzydła i cicho otworzył drzwi. Czuł się jak nastolatek przekradający się nocą do domu, po ostrej balandze.
W pokoju panował ład, było niemalże sterylnie. Bane zawsze był lekkim pedantem.
Wszedł dalej, wpuszczając Tulkę do środka. Zdjął z niej płaszcz i rzucił go na blat wysepki kuchennej. Sam westchnął głośno, jakby właśnie zrzucił z ramion jakiś niemożliwie wielki ciężar.
- Czuj się jak u siebie... - powiedział z przyzwyczajenia - Bo właściwie jesteś u siebie. - dodał poprawiając się. Torbę postawił na podłodze.
Skierował się do lodówki z której wyjął butelkę mleka. Z szafki wyciągnął kakao. W kilka minut podgrzał mleko i zrobił gorący napój. Wyjął z innej szafki butelkę złocistego płynu. Przelał z garnka do dwóch kubków i podszedł to małego stolika przy sofie. Tego samego który wywrócił te sześć lat temu w przypływie rozpaczy. Teraz mebel stał na swoim miejscu.
- Dobrze pamiętam, że lubiłaś kakao? - zapytał stawiając kubki i flaszkę na stoliku.
Rozsiadł się na sofie i poluźnił kołnierzyk. Był już w domu. Rozluźnił się, opierając się wygodnie.
Jeśli Tulka nadal stała przywołał ją gestem.
- No, to teraz opowiadaj jakie to przygody miałaś. Co ciekawego spotkało moją Kruszynę? - zapytał a w oczach czaiło się rozbawienie.
Gdy siadała obserwował jej brzuch i wyginający się tatuaż. Wybrała ładny wzór, subtelny i sugestywny.
Zapamiętał, że lubi czarne róże. Kupi jej jedną następnym razem, skoro dziewczyna tak je lubi.
Nagle coś sobie przypomniał i zerwał się. Wymamrotał 'zaraz wracam' po czym pognał na górę, śmiejąc się cicho, szczęśliwy. Szybko dopadł szafki nocnej i wyjął całą jej zawartość: plik listów związanych tasiemką, dwa małe wisiorki i pudełeczko z prezentem którego nie zdążył jej wręczyć sześć lat temu.
Już miał zbiec na dół gdy się zawahał. Spojrzał na pudełko i otworzył je. Uśmiech na chwilę zniknął gdy przyglądał się bransoletce i niebieskiemu oczku kamienia szlachetnego. Czy ta błyskotka jej się spodoba? Kupił ją dziecku...
Zszedł na dół powoli, trzymając listy, naszyjniki i pudełko. Da jej prezent. Co z nim zrobi, jej decyzja. Podszedł powoli do sofy i położył wszystko na stole. Wszystko oprócz owego pudełeczka.
- Tulka, najpierw chciałbym ci coś dać. - powiedział i wyciągnął w jej stronę prezent - Kupiłem go sześć lat temu. Tego dnia gdy... - zamarł bo nie mógł dokończyć. Poczuł ukłucie i palenie w przełyku. No tak... Antidotum... Minęła godzina, nawet ponad!
Powstrzymał grymas bólu który cisnął mu się na twarz i wręczył pudełko dziewczynie. Sam usiadł ciężko na sofie, obok niej. Nie ukrył cichego syknięcia gdy siadał.
Lekkie dreszcze zaczęły nim wstrząsać ale on, udając, że wszystko jest w porządku upił łyk kakao ze swojego kubka.
Cholera, nie zdążył się upić gdy jeszcze było można. Gdyby był pijany, nie czułby wracających toksyn tak intensywnie.
Na czole sperlił się pot ale on z całej siły starał się wyglądać normalnie.
- I jak? Podoba ci się? - zapytał przez zaciśnięte zęby. Nigdy nie był dobrym aktorem...
Pochylił się i udał, że przegląda puste koperty listów. Musiał się czymś zająć by nie zwariować z bólu jaki palił jego wszystkie żyły.
No tak. Antidotum działało tylko godzinę. A potem przeżywał eksperymenty MORII na nowo, sekunda po sekundzie czując jak tkanki rozpadają się pod wpływem toksyn by na powrót złożyć się, już zmutowane.
A to bolało jak cholera...

Tulka - 2 Luty 2017, 01:28

Uśmiechnęła się na widok pani Alice. Położyła płasko uszy, gdy wchodzili do Kliniki. Nadal trochę się tego obawiała, jednak ze zdziwieniem zauważyła, że kobieta nie zwróciła na nią najmniejszej uwagi. Westchnęła cichutko z ulgą i ruszyła za wujem do jego apartamentu. Rozglądała się po Klinice, próbując wykryć jakie zmiany zaszły.
Weszła do pokoju Bane'a, wcześniej zauważając, że miejsce na plakietkę lekarza nie jest już puste. Uśmiechnęła się na ten widok. Rozejrzała po pokoju, ze zdumieniem odkrywając, że nie jest już taki pusty i surowy. Kominek został odkryty, a pomieszczenie umeblowane i ozdobione. Słysząc słowa Bane'a uśmiechnęła się szeroko. Usiadła na kanapie i przyglądała się jak mężczyzna przygotowuje napije. Gdy przyniósł i podał jej jeden z kubków, aż zaklaskała w dłonie - kakałko! - upiła łyk i położyła uszy w wyrazie błogości - nadal je uwielbiam, ale ostatni raz miała okazje je pić na śniadaniu sześć lat temu, po naszych zabawach w parku. - merdała wesoło ogonem, popijając wspaniały napój. Spojrzała pytająco na butelkę ze złocistym napojem, którą Bane przyniósł razem z kakaem. Jednak nic nie powiedziała na jej temat.
Słysząc jego pytanie, zamyśliła się. Zastanawiała się ile może powiedzieć, a co powinna zataić - jakie miałam przygody? - zapytała - w sumie nie było tego wiele, głównie trenowałam i uczyłam się. Podróżowałam zarówno po Krainie Luster jak i Szkarłatnej Otchłani. Tam też spędziłam większość swojego czasu. Początkowo byłam zafascynowana, ponieważ tam jest dziwnie czerwono, a naokoło latają wyspy i skały. Tak...latają! Jakby nie było tam grawitacji, a jest. Jednak szybko mi się znudziło tamto miejsce, nie było tam tak kolorowo jak w Krainie Luster, jednak moi nauczyciele się uparli, że tam jest najlepsze miejsce do nauki latania, bo ułatwia to podróżowanie, między jedną wyspą a drugą, a moje egzaminy wyglądały tak, że musiałam przelecieć jakąś odległość, a jak nie dałam rady to spadałam, i to dość długo zanim ktoś łaskawie postanowił mnie złapać.... - powiedziała z naburmuszoną miną - dużo też trenowałam po prostu w terenie, bieganie, ćwiczenia fizyczne oraz oczywiście w lisiej formie. Nie miałam jednak okazji na wiele przygód...chociaż...miałam okazję być na spotkaniu z Arcyksięciem Rosarium - zamerdała ogonkiem uznając, że ta informacja nie jest jakaś niebezpieczna - było...ciekawie jednak dla trzynastolatki, którą roznosiła energia było to dość trudne wyzwanie...a nauki etykiety chyba nigdy nie zapomnę. Jak siedzieć, jak mówić, jak pić, nawet jak podrapać się po nosie, żeby kogoś nie urazić - zaśmiała się wesoło - nie sądziłam, że tak głupia czynność może kogoś urazić, ale skoro dla nauczycieli to spotkanie było aż tak ważnie to nie mogła przecież narobić im wstydu prawda? Nie przed Lordem Protektorem tej Krainy. - w sumie nie do końca mówiła prawdę. Spotkanie nie było jedno i nie dlatego, ze nauczycielom zależało na spotkaniu uczono ją manier, lecz dlatego, że często towarzyszyła Upiornemu w spotkaniach i naradach. Groźba zostania spaloną na stosie działa bardzo motywująco do działania, jednak wolała nie zdradzać wujkowi takich szczegółów.
Zastanawiała się co może mu jeszcze opowiedzieć, gdy nagle mężczyzna zerwał się na równe nogi i pognał na górę. Spoglądała za nim, zastanawiając się co go tak cieszy.
Gdy wrócił, spojrzała wzruszona na listy, które przyniósł. Było ich sporo. Naprawdę je wszystkie zostawił? Uśmiechnęła się smutno. Spojrzała z zainteresowaniem na pudełko. Przyjęła je i otworzyła. Przyglądała się chwilę błyskotce - jest prześliczna - powiedziała uradowana i już miała ją wyciągnąć i przymierzyć, gdy nagle z Banem coś się zaczęło dziać - wujku...co się dzieje - jej uszy stały wysoko, gotowe wyłapać każdy dźwięk. Poczuła zastrzyk adrenaliny, jednak nie mogła nic zrobić nie wiedząc co się dzieje. - co Cię boli? Nie udawaj, że wszystko jest w porządku!
Przyglądała mu się, krótką chwilę po czym ruszyła w stronę torby, którą wcześniej miał ze sobą i zaczęła szukać w niej czegoś przeciwbólowego lub na uspokojenie. Wyciągnęła też od razu strzykawkę i igłę, i oglądała każdy flakonik. Robiła to jednak szybko, widać było, że została do tego przeszkolona.

Bane - 2 Luty 2017, 02:10

Starał się zachować spokój i względne niewzruszenie, jednakże z pewnością dostrzegła zaciśniętą mocno szczękę. Objął się ramionami by nie dygotać, ale siedział nadal na sofie, starając się wyglądać naturalnie.
- Nie nie, to nic. - powiedział - Tylko trochę mi się zimno zrobiło. - powiedział i sięgnął po kubek z kakao. Upił łyk i odłożył kubek, ale tuż nad stolikiem ręką wstrząsnął spazm przez co trochę wylało się na mebel i na podłogę.
Warknął zły na siebie. Przecież zawsze to tak wyglądało, powinien się już przyzwyczaić. A on głupi zapomniał, że zażył specyfik i że po godzinie będzie cierpiał.
Zazwyczaj zamykał się wtedy sam w mieszkaniu i jakoś przeczekiwał kolejne minuty katorgi. Oczywiście każda kolejna była lepiej przez niego tolerowana. Na początku krzyczał i miał ochotę rozerwać się na strzępy - dobrze, że pierwszą próbę wykonał przy Anomanderze. Opętaniec trzymał go mocno w żelaznym uścisku i jakoś pomógł dojść do siebie. Drugą próbę wytrzymał zapięty pasami do szpitalnego łóżka. A kolejne... No cóż, nauczył się jakoś je przeczekiwać.
Gdy Tulka zerwała się i podbiegła do jego torby on przejechał dłonią po twarzy. Odetchnął głośno jakby chciał w ten sposób złagodzić ból. Grunt to nie dać się pokonać.
- To nic wielkiego. Zaraz mi przejdzie. - powiedział zadziwiająco spokojnym głosem - Chodź tu do mnie. - dodał przez zęby bo fale bólu rozchodziły się po całym ciele.
Siedział oparty o sofę, wyglądał na rozluźnionego... I tylko zaciśnięte mocno pięści i grymas na twarzy wskazywały, że coś jest nie tak.
Nie chciał mówić. Chciał się teraz skupić na tym by pokonać chęć zdarcia z siebie skóry. Każda żyła paliła go tak, jakby wlano do niej kwas. Serce wybijało szaleńczy rytm, gotowe do eksplodowania w każdej chwili. Jeszcze nie nadeszła najgorsza fala a on był spocony jak ruda mysz.
Otarł drżącą ręką pot z czoła i poczuł lekkie mrowienie - pot zaczynał mieć już inny odczyn.
- Tulka, proszę cię. Zostaw tą cholerną torbę i po prostu usiądź przy mnie. - powiedział głosem w którym zabrzmiała nuta irytacji - Muszę to przeczekać. Wyjaśnię jak mi przejdzie.
Jeśli usiadła na powrót na sofie, to odsunął się od niej w najdalszy kąt. Nie chciał jej zrobic krzywdy nieopatrznie.
- Niezależnie co będzie się ze mną za chwilę działo, nie dotykaj mnie. - powiedział jeszcze mocniej zaciskając szczękę - Pod żadnym pozorem. Nie dotykaj i nie próbuj używać mocy. Siedź i czekaj.
W ostatniej chwili przestał gadać. Ostatnia, najgorsza fala. Jego ciałem zaczęły wstrząsać silne drgawki a on szybko objął się ramionami chcąc je zminimalizować. Trząsł się jakby go rażono prądem. Brwi ściągnęły się a usta otworzyły, ale nie krzyczał. Nie wydał z siebie ani jednego jęku czy szlochu. Mocował się z samym sobą a kropelki potu spływały po czole.
Żyły paliły. Paliło serce. Paliła głowa i każda kończyna.
Koniec. Błagam. Koniec...
I gdy już myślał, że nie da rady i Tulka będzie świadkiem straszliwej sceny próby obdarcia się ze skóry a Anomander będzie musiał zrywać się z łóżka w środku nocy... Ból zniknął a serce nagle zwolniło. Tak jakby ktoś pstryknął "off" na jego wewnętrznym przełączniku.
Bane wyprostował się i spojrzał na dziewczynę zadziwiająco trzeźwo.
- I już po wszystkim. - powiedział i sięgnął po kubek kakao. Wypił duszkiem zawartość naczynia, chcąc pozbyć się metalicznego posmaku krwi w ustach.
- Bywało gorzej. - wstał i poszedł po szmatkę. Gdy już wytarł kałużę i doprowadził do porządku zarówno meble jak i siebie (musiał wytrzeć czoło i kark), ponownie usiadł koło Tulki i posłał jej słaby uśmiech. Jakby nic się nie stało. Jak gdyby nigdy nic...

Tulka - 2 Luty 2017, 07:26

Tulka z trudem odłożyła strzykawkę i lekarstwo do torby, jednak i tak zostawiła je na wierzchu, by w razie czego mieć do nich dostęp. Nie usiadła jednak na kanapie. Przysiadła na piętach, na podłodze, spoglądając na wujka z beznamiętną miną. Siedziała wyprostowana, w każdej chwili gotowa na to by ruszyć albo do torby, albo po Anomandera. W takich sytuacjach nie było czasu na to by myśleć o sobie.
Nie usiadła na sofie wiedząc, że jeśli to zrobi, będzie chciała mężczyznę przytulić, a otrzymała wyraźny zakaz. Mimo, że tego nie lubiła to w ciągu tych sześciu lat nauczyła się wykonywać polecenia bez mrugnięcia okiem. W szczególności, jeśli chodziło o czyjeś zdrowie.
Przyglądała się temu wszystkiemu. Wyglądała na spokojną, jednak po jej skroni zaczęły spływać kropelki potu. Nie ruszyła się jednak, by je zetrzeć. Stresowała się, ale nie chciała tego pokazywać. Dłonie zacisnęła mocno w pięści, wbijając boleśnie paznokcie w skórę. Czekała, bo co innego mogła zrobić? Bane wyglądał i zachowywał się tak, jakby to nie był jego pierwszy raz gdy tak cierpi. Czyżby w MORII też tak cierpiał? Pomyślała i uznała, że zapyta go gdy już dojdzie do siebie. Był jej winny wyjaśnienia.
Uszy miała wysoko postawione, a ogon nie drgnął nawet na milimetr. Była cała spięta, jednak jej twarz pozostawała niewzruszona. Nie chciała płakać i panikować, była gotowa działać w każdej chwili.
Gdy powiedział, że to już koniec i bywało gorzej, jeszcze chwilę się nie odzywała, upewniając się, czy zaraz nie dostanie kolejnego ataku.
W końcu jednak westchnęła i spojrzała mężczyźnie w oczy. Nie ruszyła się jednak nadal z miejsca - to teraz uprzejmie proszę o to by mi wyjaśnić co tu właściwie przed chwilą zaszło - powiedziała zimnym głosem, nie znoszącym sprzeciwu.
Jeśli wszystko jej wyjaśnił, westchnęła głośno i wstała. Wyleczyła szybko swoje ręce i podeszła do mężczyzny. Mimo iż ranek już nie było, Bane mógł zauważyć krew na dłoniach. Tulka pociągnęła go za rękaw tuniki, unikając kontaktu z jego skórą - chodź, powinieneś wziąć prysznic i się przebrać - powiedziała z troską i jeśli Bane wstał, pociągnęła go do łazienki. Przyglądała się cały czas białowłosemu, kontrolując czy na pewno już wszystko w porządku. Jeśli się sprzeciwiał, uśmiechnęła się tylko uspokajająco - chcę Cię porządnie przytulić za prezent, a nie chcę, żebyś się stresował, że będę miała kontakt z Twoim potem i coś mi się stanie.
Gdy już doszli do łazienki i Bane wziął jakieś ubrania by nie paradować potem przy dziewczynie nago, Julia uśmiechnęła się do niego - ja tu poczekam, jakby coś się działo to po prostu zawołaj- poruszyła lekko ogonem - i nie martw się widziałam już wielu mężczyzn nago - zaśmiała się - ale spokojnie, tylko w sytuacjach gdy kogoś leczyłam, nigdy nie doszło do zbliżenia między mną a kimś innym, nie w ciągu tych ostatnich lat. - Została przy wejściu do łazienki. Nie chciała naruszać prywatności mężczyzny. Przysiadła pod ścianą obok drzwi i oparła głowę o ścianę. Była zestresowana, ale nic na to nie poradziła. O dziwo lubiła ten stres, tę gotowość do akcji, choć w tym przypadku dochodził stres związany z cierpieniem bliskiej jej osoby. Gdyby jednak stało się coś poważnego, od razu odrzuciłaby uczucia na bok i podeszła do tego jak najbardziej profesjonalnie.
W ciągu ostatnich sześciu lat pomagała leczyć wielu różnych chorych i rannych, pomagała przy operacjach, dlatego była przyzwyczajona do różnych okropieństw oraz różnych humorów pacjentów, choć zawsze pełniła rolę pielęgniarki, czy asystentki. Samą wysyłali ją tylko do rannych, gdyż w takich przypadkach dawała sobie spokojnie radę.
Siedziała z zamkniętymi oczami. Nie mogła sobie jeszcze pozwolić na rozluźnienie mięśni i odpuszczenie. Nie póki Bane nie wyjdzie z łazienki upewniając ją, że naprawdę wszystko jest w porządku. Nasłuchiwała uważnie, gotowa w każdej chwili ruszyć mu z pomocą.

Bane - 2 Luty 2017, 11:23

Gdy do niego podeszła i stanowczym głosem wręcz wydała polecenie, jego brew powędrowała ku górze.
Władcza, rozkazująca Tulka to świeży widok. Nigdy wcześniej nie była tak stanowcza dlatego przez chwilę patrzył na nią z delikatnym uśmieszkiem na ustach. Prawie kpiarskim uśmiechem.
Pociągnięty za rękaw poszedł posłusznie za nią na górę, w trakcie wędrówki zdecydował, że opowie jej wszystko.
- Masz prawo poznać prawdę. Jesteś już duża, dlatego nie będę ukrywał niczego pod kołderką niedopowiedzeń. - powiedział poważnym głosem - Nie wiem czy wiesz, swojego czasu dopadła mnie MORIA. - zaczął. Nie pamiętał czy już kiedyś mówił o tym Tulce. - Eksperymentami i mutacjami zmienili moje ciało w chodzącą probówkę z toksynami. Na czas zażycia eliksiru od Anomandera odczyn mojej skóry i jej wydzielin zmienia się na normalny. Ale trwa to tylko godzinę, no czasem kilka minut dłużej ale nie jestem w stanie przewidzieć kiedy mam więcej czasu. - zaśmiał się niewesoło - Po upływie tego czasu toksyny wracają. Przeżywam to samo co wtedy, gdy robili na mnie swoje chore eksperymenty. Znowu pali mnie całe ciało i mam ochotę wyć. Dziś i tak było łagodnie. - weszli już na piętro, Bane wyjął z szafy świeżą koszulkę, bieliznę i spodnie dresowe oraz ręcznik. - Zazwyczaj chce mi się rwać skórę paznokciami. A dziś było okej, jedynie kilka drgawek. Oczywiście zawsze boli tak samo, ale nauczyłem się już nie myśleć o bólu przez co wydaje się mieć mniejsze nasilenie.
Wszedł do łazienki i przymknął drzwi. Onieśmielony jej słowami o tym, że widziała już mężczyzn nago zaczął się rozbierać. Nie pytał kiedy miała okazję, domyślił się, że po prostu w trakcie nauki medycyny tam, gdzie się jej uczyła z pewnością miała styczność z ciałem.
Brudne ciuchy rzucił w kąt, na kupkę - odda je Alice gdy będzie zbierała z całej Kliniki pranie.
Podłoga płytek pod prysznicem była lodowata ale szybko przywykł do jej zimna.
- Nic się nie będzie działo. Po ataku wszystko ze mną w porządku. - wyjaśnił po czym odkręcił wodę. Szybko się umył używając intensywnie pachnącego płynu - o zapachu leśnych owoców.
Był pod wrażeniem tego jak Tulka się zmieniła. Stała się opanowana i praktyczna, już nie wpadała w panikę w trudnych sytuacjach. Bane'owi imponowało jej zachowanie i był z niej dumny. No i wdzięczny, że mimo zapewnień o jego dobrym samopoczuciu stała pod łazienką, na straży. Jak jego własny, mały rycerzyk.
Gdy wyszedł, był już w pełni ubrany a mokre włosy rozwichrzył ręcznikiem. Wyglądał o wiele lepiej (pewnie też pachniał o wiele lepiej) i czuł się o wiele lepiej. Wypoczęty i spokojny.
Podszedł do małej i nie czekając na pozwolenie wziął ją w ramiona i wyściskał.
- I nie dziękuj za prezent. Nie ma za co. - powiedział cicho - Zasługujesz na wszystkie piękne rzeczy tego świata.
Puścił dziewczynę i pociągnął ją za rękę po schodach w dół. Przez te wszystkie lata nauczył się, że jego dotyk wcale nie jest drażniący aż a tak wielkim stopniu w jakim przypuszczał. Musiał unikać dotykania gdy się zmęczy czyli spoci. Ale po prysznicu albo umyciu rąk, gdy są suche, może odłożyć rękawiczki na bok.
- Chcesz więcej kakao? - zapytał gotów dorobić - Postawiłem też butelkę na stoliku, to rum. Kakao smakuje wyśmienicie gdy dodasz kilka kropelek.
W jego oczach czaiło się rozbawienie. Mimo, że jeszcze przed chwilą cierpiał ponownie z powodu mutacji, teraz był spokojny. Liczyło się tylko to, że Tulka jest z nim. Rekompensowało mu to cały ból i niewygody.
Najważniejsze, że była z nim.

Tulka - 2 Luty 2017, 11:53

Słuchała go uważnie, nie przerywając. Skinęła tylko głową na znak, że wie iż był porwany przez MORIĘ. Nie mówił jej tego ale w trakcie pobytu w SCR dowiedziała się wiele ciekawych rzeczy. Nawet takich, których w życiu by się nie spodziewała. Ale nie mówiła o nich, byłoby to co najmniej głupie z jej strony.
Opuściła nisko uszy, słysząc, że za każdym razem cierpi. Było jej smutno z tego powodu. Chciała wujka wyściskać mocno ale wiedziała, że w tym momencie jest to niemożliwe.
- Czy...to przez to co zrobiłeś tej dziewczynie? - zapytała nieśmiało, gdy zbierał swoje rzeczy - z tego co wiem Cyrkowców tworzyli jakieś trzydzieści lat temu...a jak się spotkaliśmy byłeś równie skołowany tym światem co ja, więc podejrzewam, że dopiero tam trafiłeś. - zerkała na Bane'a niepewnie, nie wiedząc czy go nie urazi tym pytaniem - jak długo byłeś tam zamknięty? - zapytała jeszcze niepewnie.
Czekała cierpliwie pod drzwiami łazienki. Mimo iż Bane zapewniał ją, że wszystko już w porządku, wolała jednak dmuchać na zimne. Często ludzie mówili, że jest wszystko ok po czym nagle leżeli nieprzytomnie na podłodze. Westchnęła jednak z wyraźną ulgą gdy wyszedł z łazienki. Wyglądał o wiele lepiej niż wcześniej.
Nie miała nic przeciwko temu, że ją przytulił. Sama odwzajemniła ten gest. Wtuliła się w niego i przymknęła oczy - mmm ładny zapach - wymruczała cichutko. Nie miała zamiaru flirtować. Naprawdę podobał jej się zapach. Najchętniej to sama by się teraz wykąpała, jednak nie miała nic na zmianę a nie chciała nadużywać gościnności białowłosego.
Zaśmiała się gdy pociągnął ją na dół. Początkowo chciała odmówić jednak słysząc o tym, że z tumem kakao smakuje inaczej, poruszyła lekko skrzydłami - chętnie spróbuję jak smakuje kakao z rumem - powiedziała z uśmiechem - skoro już proponujesz to nie będę się czepiać, że zostało mi jeszcze tych kilka dni do pełnoletności - zaśmiała się, pokazując mu języczek i wróciła na sofę.
Wpierw jednak podeszła do aneksu kuchennego i umyła ręce z krwi po czym gdy wyszła na środek pokoju przeciągnęła się, prostując swoje białe skrzydła i pokazując tym samym ich pełną rozpiętość. Bane mógł dopiero teraz porównać jak bardzo urosły odkąd ją ostatnio widział. Poruszyła nimi kilka razy i dopiero wtedy usiadła na kanapie. Wzięła do ręki bransoletkę i obejrzała ją dokładnie z uśmiechem. Po czym założyła ją na swój nadgarstek. Mimo, że była już duża, bransoletka pasowała na nią.
Gdy mężczyzna przyniósł kakao, podziękowała mu z uśmiechem i sięgnęła po butelkę, dodając sobie troszkę trunku do napoju. Podmuchała i upiła łyk - mmmm naprawdę pyszne - przyznała, poruszając wesoło puchatym ogonkiem.
- Ja już coś powiedziałam co porabiałam gdy mnie nie było, może teraz Ty opowiesz coś ciekawego? Miałeś jakieś ciekawe przypadki czy poznałeś kogoś nowego? - zapytała z wyraźnym zainteresowaniem.

Bane - 2 Luty 2017, 21:57

Gdy zapytała wprost o dziewczynę którą zgwałcił, cały się spiął. Nie spodziewał się tak bezpośredniego pytania, zwłaszcza od niej. Szybko kojarzyła fakty. Pamiętał, że mówił jej o tym, że kiedyś skrzywdził pewną osobę jednak nie sądził, że Tulka tak szybko wszystko ze sobą powiąże.
Westchnął ciężko i przetarł dłonią twarz. W oczach pojawiła się irytacja ale nie na lisią dziewczynę, tylko na tą całą sytuację.
- A więc chcesz poznać więcej szczegółów. - bardziej stwierdził fakt niż zapytał - Dobrze. Jak już zaczęliśmy temat to wypada go skończyć. Ale usiądźmy na dole. - powiedział gdy schodzili po schodach.
Opadł na sofę ciężko, aż się odbił od miękkich sprężyn. Otworzył butelkę i dolał rumu do kubka Julii - niedużo, raptem kilka kropli. Sobie polał cały kubek, nie miał kakao więc postanowił, że zastąpi ciepły napój alkoholem. Tulka prosiła go by przy niej nie pił, ale uznał, że zrozumie powagę sytuacji.
- Nie wiem ile o mnie wiesz... - zaczął nieufnie - I nie wiem skąd wiesz, nie dbam o to. - dodał i jakby na potwierdzenie swoich słów machnął ręką - Ale nie wiem też, czy to czego się dowiedziałaś jest prawdą. Dlatego też opowiem ci moją historię. Jedyne o co proszę, to zrozumienie. - westchnął i upił łyk rumu - To moja przeszłość. Zostawiłem to za sobą, nie naprawię czynów z tamtych dni ale mogę dbać, by teraźniejsze były lepsze. - rozparł się wygodniej na siedzeniu i zarzucił jedną nogę na drugą, zginając ją i opierając w kostce na kolanie drugiej.
Ciężko mu było zebrać się na odwagę, ale jeśli powiedziało się A i B, trzeba dokończyć alfabet.
- W Świecie Ludzi byłem znanym lekarzem. Naprawiałem twarze ludzi, ich ciała... Nazywano mnie artystą. Oczywiście za swoje usługi brałem duże pieniądze. - zaczął - Można powiedzieć, że byłem kimś na miarę celebryty. Rozpoznawalny w mediach, ceniony i uwielbiany. Szybko zacząłem wykorzystywać swoją pozycję i krótko mówiąc stałem się hedonistą, chyba wiesz co to znaczy. - podrapał się po brodzie - Panienki, wódka, drogie samochody, no cóż... zdarzyły się i narkotyki ale na szczęście nie uzależniłem się od tego gówna. - skrzywił się na samą myśl - No cóż. Wygody i pieniądze zrobiły ze mnie bezwzględnego sukinsyna. Potrafiłem w ramach rekompensaty za poprawiony nosek lub biust iść z klientką do łóżka, niezależnie czy miała męża czy nie. I wszystko byłoby cudnie, gdyby nie to, że wtedy moja siostra zachorowała, ale tą historię już znasz, dlatego ją pominę. - wzruszył ramionami - Gdy umarła, udałem się upić w trupa z rozpaczy. Udało się, szybko doprowadziłem się do stanu zawieszenia między świadomością a upojeniem. I wpadłem na pomysł! Skoro moja siostra nie żyje, przeze mnie poniekąd bo finansowane z moich pieniędzy leczenie nie pomogło... To nic mnie już nie trzyma! Wychodząc z klubu spotkałem dziewczynę, mniej więcej w twoim wieku czyli na progu dorosłości. Zaczepiali ją jacyś faceci więc w przypływie odwagi, przegoniłem ich i zaoferowałem, że odprowadzę ją na przystanek autobusowy. - westchnął - Suma sumarum, zgwałciłem ją w ciemnej uliczce. Wszystko było mi obojętne skoro miałem za chwilę się zabić. Byłem jednak na tyle głupi i pijany, że gdy odniosłem ją na przystanek nieprzytomną, wsadziłem jej do ust moją wizytówkę....Wsiadłem w samochód i nie trudno zgadnąć, że po jakimś czasie w końcu doprowadziłem do wypadku. Ba! Gdy auto wpadło w poślizg dodałem jeszcze gazu by wbić się w drzewo tak, by nie było czego po mnie zbierać. Ha, miałem fason. - zaśmiał się ale nie było w tym wesołości i upił duży łyk rumu - Bolało, wiesz? Jak diabli. Kierownica połamała się i przebiła mi płuca ale nie zabiła od razu. Nie udało mi się i konałem jeszcze przez kilka minut. A gdy witałem się już ze śmiercią, najprawdopodobniej wtedy mnie dorwali.
Skrzywił się na wspomnienie ich wykrzywionych w uśmiechu gęb. Spojrzał na Tulkę uważnie taksując jej twarz. Ciekawe co sobie teraz o nim myślała.
- Powiedzieli mi, że zgwałciłem córkę jednego z nich. I że ona odebrała sobie po tym życie. - powiedział w końcu beznamiętnym głosem - Miałem konać powoli. - opuścił wzrok i wpatrzył się w przestrzeń - Nie wiem ile mnie tam trzymali. Codziennie wstrzykiwali mi truciznę i środki mutagenne. Byli zdziwieni, że tak długo wytrzymuję. - mówił mechanicznie, jakby recytował wiersz z pamięci, nie wkładając w to żadnych emocji - Raz zrobili mi test. Upozorowali ucieczkę, jakaś kobieta po mnie przyszła i pomogła uciec. Gdy byliśmy już przy wyjściu z katowni i nadal nas nikt nie szukał, skusiła mnie i w chwili słabości pocałowałem ją. Było fajnie dopóki nie padła na podłogę martwa z parującym wnętrzem ust. Zabiłem ją. Złapali mnie i kontynuowali tortury.
Poprawił się na sofie bo nagle ścierpła mu uniesiona noga.
- Zapytasz jak uciekłem? Uwolnił mnie jeden z naukowców. Dał pieniądze i powiedział gdzie jest portal, kazał wiać i zacząć nowe życie. - umilkł na chwilę by zebrać myśli - Widziałem jak umiera. Odprowadził mnie na dach, ja skoczyłem by uciec w las. On też, ale przedtem został zastrzelony. Ciało spadło tuż za mną.
Opróżnił szklankę i już miał nalać sobie kolejną, ale przypomniał sobie, że Tulka nie lubi widoku pijących mężczyzn. Albo pijącego Bane'a.
- A przez te sześć lat rozpaczałem, zaniedbywałem się i głównie pracowałem do utraty tchu. Dopiero gdy wstrząsnął mną Anomander zabrałem się za siebie. Zacząłem więcej biegać, lepiej jeść i względnie normalnie sypiać. - kąciki ust uniosły się bo ucieszył się, że zmienili temat - Poznałem masę istot. Stałem się sławny, wiesz? Ponoć za dyskrecję i profesjonalne podejście. - wzruszył ramionami.
Spojrzał jej w oczy. W jego czarno zielonych błysnęło szczęście.
- Wróciłaś do mnie, więc teraz będę już spokojniejszy. Oczywiście nie będę cię więził, jesteś już dorosła... - ujął jej dłoń i przystawił do ust ale nie pocałował, by nie podrażnić delikatnej skóry - Jeśli obiecasz, że już nie uciekniesz. Nie zniosę drugi raz rozłąki i następnym razem doprowadzę plan który powziąłem po śmierci Kylie do końca.

Tulka - 2 Luty 2017, 23:20

Spojrzała na niego zaskoczona, gdy powiedział, że wszystko jej opowie. Zeszła grzecznie na dół i usiadła na kanapie. Zauważyła jego nieufne spojrzenie, ale ucieszyła się, że nie pyta skąd ma o nim informacje. Nie mogła mu o tym powiedzieć. Sama nie wiedziała ile w tym co o nim usłyszała było prawdy. Ale miała się tego już wkrótce dowiedzieć.
Nie powiedziała nic na to, że mężczyzna sięgnął po alkohol. W końcu sam jej mówił, że procenty na niego nie działają. Nie podobało jej się to, ale czuła, że Bane tego teraz potrzebował. Czuła jak musi być to dla niego ciężkie.
Gdy zaczął opowiadać, uśmiechnęła się na początku. Typowy celebryta. Kupa kasy i mało rozumu. Jednak słysząc o używkach, skrzywiła się. Nic jednak nie mówiła. Nie przerywała mu ani razu. Słuchała wszystkiego uważnie. Gdy wspomniał o Kylie, przytaknęła tylko głową, że nie musi jej tego powiadać ponownie.
Gdy doszedł do części o gwałcie, podkuliła mocno nogi i chwyciła się za brzuch. Zaczęła się cała trząść, jednak starała się nad tym zapanować. Zacisnęła mocno zęby, znów przygryzając wargę, tym razem jednak jej zęby zaostrzyły się, zrobiły się bardziej lisie, przez co o wiele łatwiej było jej przegryźć wargę. Nic nie mogła na to poradzić. Z jej oczu leciały łzy. Mimo iż minęło już tyle czasu nadal nie potrafiła sobie poradzić ze swoją przeszłością, z tym co się działo w piwnicy.
Uspokoiła się dopiero gry zaczął opisywać co działo się już w laboratoriach MORII. Z jej oczu nadal leciały łzy. Dolała wujkowi rumu i sobie też. Miała gdzieś co sobie o niej pomyśli. Raczej taka ilość nie powinna jej zaszkodzić. Popijała kakao z rumem, wsłuchując się uważnie w każde słowo mężczyzny. Gdy skończył milczała chwilę odkładając kubek, po czym rzuciła mu się na szyję, płacząc. Jeśli nie zareagował na czas, to wylądował plecami na sofie, a na nim leżała zszokowana dziewczyna - przepraszam...przepraszam, że musiałeś sobie to znów przypominać - powiedziała cicho, nie chcąc go puścić. - ale dziękuję, że mi to powiedziałeś. Ale nie zmienię o Tobie zdania, to zostawiłeś za sobą i mnie ta historia nie dotyczy - powiedziała łkając.
Ucieszyła się, gdy zaczął odpowiadać na jej pytania - przepraszam, że tak Cię zostawiłam, ale nie chciałam sprawiać problemów. Byłam wtedy jeszcze dzieckiem i nie myślałam logicznie. W końcu uciekłam baz żadnych pieniędzy czy wskazówek, gdzie w ogóle mam zacząć szukać - nadal nie poszczała szyi mężczyzny.
Uśmiechnęła się słysząc, że stał się sławny - wiem...słyszałam o Tobie i cieszę się, ze mogłam być Twoją pierwszą pacjentką i naprawdę jestem z Ciebie dumna, Bane - jej oddech w końcu się uspokoił - szkoda tylko, że nie ma tu aparatów fotograficznych, to byś miał reklamę, przed i po zabiegu. Jak wyglądałam gdy się spotkaliśmy, a jak gdy postanowiłeś usunąć to, czego się najbardziej wstydziłam. - w końcu go puściła i przejechała palcem po bliźnie, którą mógł zauważyć tylko ten, kto wiedział, że tam jest.
Słysząc jego następne słowa, opuściła wzrok - proszę nie mów takich rzeczy... - powiedziała smutnym tonem - przez te sześć lat wiele razy myślałam, że nie dam rady, że już nie chcę dalej próbować...ale wtedy przypominałam sobie, że pewnie na mnie czekasz i chciałam udowodnić, że coś potrafię. - spojrzała mu w oczy - nie ważne, czy byłbyś dla mnie ojcem, wujkiem, kochankiem czy po prostu przyjacielem - powiedziała w sumie bez namysłu - nie chcę Cię już opuszczać. To była najtrudniejsza decyzja jaką podjęłam w życiu i nie chcę jej powtarzać. Chcę zostać...nawet jeśli pan Anomander nie przyjmie mnie na praktykę, chcę znów być Twoją małą Tulcią...
Odsunęła się od niego lekko i znów podkuliła nogi. Oparła czoło o kolana i siedziała tak z zamkniętymi oczami, starając się uspokoić. Była już zmęczona, ten dzień zapewnił jej tyle wrażeń, ale nie chciała jeszcze iść spać. Chciała spędzić z Banem tyle czasu ile tylko będzie mogła.

Bane - 3 Luty 2017, 00:57

Odprężył się gdy skończył opowiadać. Reakcja Tulki była adekwatna jednak mimo wszystko, trudno mu było patrzeć jak płacze.
Przysunął się i dłonią otarł jej łzy. Uśmiechnął się pokrzepiająco, samymi kącikami ust.
- Za nic nie przepraszaj. - powiedział - Przeszłość zostawiłem za sobą. A opowiedziałem ci o tym wszystkim bo ci ufam. - pogłaskał ją po twarzy.
Gdy się na niego rzuciła złapał ją w ramiona i razem opadli na sofę. Po części pozwolił się tak 'znokautować' - osunął się na sofę tak, że teraz dziewczyna leżała na nim.
Mimo, że wstydził się swojego zachowania na polanie, pragnął jej bliskości. Przytulił ją mocno do siebie, jakby chciał obronić ją przed całym światem.
Słuchał uważnie jej słów. Nauczył się, że czasem trzeba dać się drugiej osobie wygadać. Sam był samotnikiem ale czasem czuł potrzebę podzielenia się z kimś swoimi wątpliwościami albo smutkami.
A teraz, gdy wróciła Tulka znowu będzie miał z kim porozmawiać. Niby gadał z Anomanderem... Ale przy nim nie czuł się na tyle luźno by się uzewnętrzniać. Nie chciał pokazać mu, że za powłoką silnego faceta kryje się rozbity chłopiec, potrzebujący czasem naprowadzenia lub rady.
Tulił ją do siebie, wcale nie chciał puścić.
- Czekałem. - powiedział cicho - I się doczekałem. Więc nie płacz już, Moja Malutka. - dodał ciszej, do jej ucha.
Gdy spojrzała mu w oczy i wypowiedziała kwestię o byciu ojcem, wujkiem, kochankiem i przyjacielem, podniósł brew zaskoczony. Już wcześniej zwróciła się do niego po imieniu i brzmiało to o wiele lepiej niż 'wujek' - po zdarzeniu na polance ciężko mu było słuchać gdy mówiła do niego w ten sposób.
Uśmiechnął się jak kot z Cheshire - jakże ta jego morda była przydatna! Kiedy trzeba nieruchoma, kiedy nie trzeba nad wyraz ekspresyjna! - i ścisnął mocniej w objęciach.
- Wiesz... Mogę połączyć aż dwie, z propozycji które wysnułaś. - powiedział tajemniczo - Przyjacielem już jestem. Tylko od ciebie zależy czy zostanę kimś więcej. - mruknął z błyskiem w oku. W oczach czaiło się rozbawienie.
Ach ten jego popęd. Nigdy nie przestanie zalecać się do pięknych kobiet...
Przejechał dłonią po jej plecach na potwierdzenie słów ale nie zrobił nic więcej. Po chwili puścił ją by mogła spokojnie wyswobodzić się z jego rąk.
Sposób w jaki usiadła, podkulając nogi, absolutnie nie pasował do seksownej kobiety jaką się stała. Bane widząc jej pozę zaśmiał się cicho i w razie gdyby spojrzała na niego hardo, podniósł ręce w geście poddaństwa.
Gdy skończyła mówić, przysunął się i pochylił. Złożył na czubku jej głowy pocałunek, długi ale 'na sucho' by nie podrażnić śliną jej skóry.
- Zawsze byłaś, jesteś i będziesz moją małą Tulcią. - powiedział cicho - Niezależnie co wywiniesz i co w życiu postanowisz. Zawsze będę przy tobie. Będę cię chronił, wpierał i kibicował. - dodał - A wiesz czemu? - uśmiechnął się i ujął jej rękę po czym przyłożył ją sobie do serca - Bo to właśnie ty, moja mała Tulciu, sprawiłaś, że to przeżarte bólem, zgnilizną i chłodem serce zaczęło bić. Walczyć o lepsze życie.
Widział, że jest zmęczona. Wstał z sofy i bez pytania wziął ją na ręce. Nie była ciężka, ale różniła się ciężarem od dziecka które nosił jeszcze sześć lat temu.
- Odbierz me słowa jak chcesz. - powiedział - Ale kocham cię. - dodał ledwo słyszalnym szeptem.
Jeśli pozwoliła, poniósł ją na piętro po czym położył na własnym łóżku. Podszedł do szafy i wyjął czysty ręcznik, jedną ze swoich koszulek i czyste spodnie dresowe. Pewnie będą na nią za duże, ale jakoś będzie musiała to przeżyć. Z szafki nocnej wyjął nożyczki i położył na ciuchach - będzie musiała rozciąć koszulkę by zrobić miejsce na skrzydła.
Wskazał dziewczynie kupkę ubrań po czym powiedział, że jeśli chce może wziąć prysznic.
- Dzisiaj śpisz u mnie, Kruszyno. - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu po czym skierował się ku schodom prowadzącym na parter - Będę na dole. W razie czego usłyszę wołanie.
W głębi duszy miał nadzieję, że Tulka poprosi by z nią spał. I nie, nie chodziło o seks. Chodziło o zwykły sen, bez macania i innych sprośnych rzeczy. Na dziś już mu wystarczyło wrażeń a przechodzenie ponownie katuszy po spożyciu eliksiru jakoś niespecjalnie mu się podobało.

Tulka - 3 Luty 2017, 02:17

Była mu wdzięczna za to, że wysłuchał jej słów. Cieszyła się, że odwzajemnił jej uścisk. Powoli się uspokajała. Słysząc jego słowa, spojrzała na niego zaskoczona i lekko się zarumieniła. Zaskoczył ją tą odpowiedzią i dobrze wiedziała, o którą propozycję mu chodzi. Widziała jak po tym co się stało na polanie, reagował na to, że nadal nazywa go wujkiem. Sama dziwnie zaczęła się czuć, gdy tak go nazywała. Nie była już tą małą, wystraszoną dziewczynką, która złamała skrzydło na placu zabaw. Była dorosła i postrzegała świat zupełnie inaczej. Nic jednak nie odpowiedziała na jego słowa. Przeszedł ją delikatny dreszcz gdy przejechał dłonią po jej plecach, ale było to przyjemne uczucie.
Zerknęła na mężczyznę, gdy ten się zaśmiał. Nie spodobało jej się to. Ona starała się go przeprosić i pocieszyć, a on się z niej śmiał. Jego następne słowa ją rozczuliły. Nie sądziła, że tak do tego podchodzi. Uśmiechnęła się do niego, czując pod dłonią bicie jego serca. Jednak ręka szybko zamieniła się miejscem z jej głową. Przycisnęła ucho do jego piersi, uśmiechając się - cieszę się, tak bardzo się cieszę - wymruczała cichutko.
Zaśmiała się lekko, gdy mężczyzna ją podniósł. Spojrzała na niego pytająco, słysząc jego słowa. To co powiedział dalej sprawiło, że na jej policzkach wykwitł rumieniec, w oczach pojawiło się szczęście, a serce zaczęło uderzać jak oszalałe. Wtuliła się w odpowiedzi, nic jednak nie odpowiedziała. Dała się spokojnie zanieść na górę i gdy położył ją na łóżku, przyglądała się jak wyciąga z szafy ubrania. Spojrzała na niego pytająco, gdy na stertę ciuchów położył też nożyczki.
Zaśmiała się radośnie, słysząc jego ton - chyba i tak nie mam już sił, żeby wracać do hosteliku - powiedziała zarumieniona. Skinęła głową iż rozumie, że Bane będzie na dole. Wzięła ubrania i poszła do łazienki. Rozebrała się i weszła pod ciepły strumień wody. Umyła się tym samym płynem, którego wcześniej użył mężczyzna. Najpierw jednak stała chwilę pod strumieniem wody i rozmyślała nad tym, co powiedział do niej Bane. Ona też go kochała i chciała mu jakoś wszystko wynagrodzić...ale jak? Skupiła się na chwilę pozbywając się wszystkich ranek i zadrapań.
W końcu wyszła spod prysznica i obejrzała koszulkę. Zrobiła w niej dwa długie nacięcia na plecach, by mogła ją spokojnie założyć na skrzydła. Nim jednak się ubierze, musiała najpierw się wysuszyć. Osuszyła się więc dokładnie, jednak jej futerko, włosy i pióra pozostały wilgotne. Nie miała ochoty bawić się teraz z nimi i doprowadzać to całkowitego wysuszenia. Ubrała się. Na szczęście spodnie były wiązanie z przodu więc, nie musiała się martwić, że z niej spadną. Swoje ubrania poskładała i wyszła z łazienki. Położyła rzeczy na krześle i zeszła na dół.
Znalazła Bane'a siedzącego na sofie i wpatrzonego w okno. Podeszła i stanęła przed nim niepewnie.
- Bane? - zapytała niepewnie i przełknęła ślinę - czy...czy naprawdę mi ufasz? - spojrzała mu w oczy. Jeśli to potwierdził, westchnęła - to proszę nie powstrzymuj mnie - po tych słowach wpiła się mocno w jego usta. Ręce splotła na jego karku, nie pozwalając mu się od niej odsunąć. Skrzywiła się i stęknęła wyraźnie gdy jego ślina zaczęła drażnić jej wargi oraz wnętrze ust. Skupiła jednak swoją moc na ustach i po chwili już się rozluźniła, całując go już spokojniej. Nie krzywiła się z bólu.
Gdy w końcu się odsunęła, była blada i zdyszana, ale uśmiechnięta. W jej oczach nie było widać, ani odrobiny bólu. Usiadła mu na kolanach i przytuliła go mocno - Bane, kocham Cię i chciałabym, żebyś został dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem - wysapała. Milczała chwilę, uspokajając oddech po czym dodała - i proszę, nie zostawiaj mnie samej na noc, w końcu takie nieudane eksperymenty jak my, muszą trzymać się razem. - zaśmiała się. Chciała z nim spędzić tę noc i może nie tylko tę. Chciała się do niego wtulić i zasnąć w jego objęciach. Przy nim czuła się bezpiecznie. Potrzebowała go, jak jeszcze nigdy w życiu.

Bane - 3 Luty 2017, 02:55

Zszedł na dół i wykorzystał czas na posprzątanie parteru. Swoją torbę powiesił na wieszaku przy drzwiach tak, by w razie potrzeby mógł ją szybko złapać i wybiec z mieszkania. Płaszcz leżący na wysepce kuchennej podniósł, wygładził i powiesił obok torby.
Uprzątnął też kubki i butelkę rumu. Wystarczy mu alkoholu na dziś, przecież i tak nic mu on nie daje. Przygotował nową porcję kakao dla Tulki i jakieś pseudo-kanapki z tego co miał akurat w małej lodóweczce - kawałek sera żółtego, pomidory, sałatę... Jedzenie wyglądało marnie, ale będzie musiało wystarczyć małej do rana. On jakoś specjalnie nie był głodny, ale zrobił kanapkę i dla siebie.
Ułożył wszystko na tacy i zaniósł na stolik kawowy. Cicho nucił pod nosem zasłyszaną gdzieś melodię.
To zadziwiające, że z ponurego gbura w ciągu kilku godzin zmienił się nie do poznania! To wszystko zasługa Tulki. Wróciła i on był przepełniony szczęściem.
Gdy już wszystko przygotował, usiadł na sofie i wpatrzył się w krajobraz za oknem. Chmury zaczęły błyskać, chyba zbliżała się nocna burza. Drzewa kołysały się targane silnym wiatrem, pierwsze krople zaczęły bić o szybę.
Wstał i zgasił wszystkie lampy gazowe. Lubił burze. Zawsze wtedy siadał w kompletnych ciemnościach i oglądał przez wielkie okno walkę kłębiących się w boju chmur. Wrócił na sofę i wpatrzył się w przedstawienie które powoli się zaczynało. Błyski nabierały na sile, dało się też słyszeć pojedyncze grzmoty.
Gdy usłyszał, że Tulka wychodzi z łazienki zawołał z dołu, że siedzi na sofie. Żeby wiedziała, że mimo ciemności nadal tu jest, nigdzie sobie nie poszedł. Uśmiechnął się lekko, tak jak to tylko jego praktyczna, humorzasta w ekspresji twarz potrafiła i wyciągnął ku niej rękę, chcąc zaprosić ją by potowarzyszyła mu przy oglądaniu widowiska odbywającego się za oknem.
Jego imię w jej ustach brzmiało zaskakująco miękko. Jak pieszczota, lekki pocałunek.
Brew powędrowała mu ku górze gdy zadała dziwne pytanie.
- Oczywiście. - powiedział krótko ale poczuł dziwny uścisk niepewności. Dlaczego zadała to pytanie akurat teraz?
Nie zdążył zareagować gdy dosłownie wskoczyła na niego i pocałowała żarliwie. Ręce odchylił na boki w geście "to nie ja! rączki mam tutaj!" i początkowo chciał ją odepchnąć. Mruknął coś nawet, próbując zębami zablokować jej dostęp do swojego języka. Ale gdy poczuł delikatne mrowienie, znajome mrowienie leczenia, zrozumiał, że dziewczyna na bieżąco neutralizowała działanie jego śliny.
To pozwoliło mu działać. Skoro właśnie tego potrzebowała...
Otworzył usta pozwalając na pogłębienie pocałunku. Dłońmi przycisnął ją stanowczo do siebie jakby się bał, że to tylko jakaś halucynacja która zaraz uleci w siną dal. Żar w nim narastał a fakt, że Tulka używała mocy sprawił, że nie musiał martwić się, że robi jej krzywdę.
Celowo wydłużał pocałunek, celebrując każda sekundę jak najlepiej tylko mógł. Gdyby spytać tych wszystkich kobiet które z nim niegdyś spały, uznałyby zgodnym chórem, że Tulka nie mogła wybrać lepiej. On mógł jej zapewnić bezpieczeństwo, nie posunie się zbyt daleko bez jej zgody i uszanuje każdą jej decyzję.
W końcu musieli się od siebie oderwać bo powoli brakowało tchu. Bane spojrzał na nią spod półprzymkniętych powiek, na policzkach wykwitł mu rumieniec. Sam nie wiedział czy ma się wstydzić czy cieszyć i prosić o więcej.
I znowu zwróciła się do niego po imieniu - sprawiło mu to dużą przyjemność - a to co powiedziała, a właściwie wysapała zaraz po tym wprawiło mężczyznę w zakłopotanie. Najpierw uciekł wzrokiem ale zaraz później się opamiętał. Przecież Tulka była już dorosła, niech decyduje za siebie i bierze odpowiedzialność za swoje czyny.
- Nie zostawię. - powiedział i uśmiechnął się łagodnie. Mogła ujrzeć w jego oczach ogień i pożądanie - I mam propozycję. Przed snem. - powiedział - Skoro możesz mocą zminimalizować działanie mojej śliny na swoje ciało... - chwycił ją mocniej i wstał podnosząc dziewczynę. Położył ją na sofie a sam zawisł tuż nad nią. Patrzył jej w oczy, jakby chciał z nich odczytać jej wszystkie pragnienia. Niebo za oknem przeszyła błyskawica oświetlając ich twarze.
Miał rumieńce i oddychał nieco szybciej. Już nie mógł ukryć, że jej pragnie. Może to było niestosowne, ale cholera jasna! Nie łączą ich więzy krwi!
- Pozwól mi wycałować każdy cal twego ciała... - szepnął pochylając się nad jej twarzą. Modlił się, by naprawdę potrafiła swoją mocą powstrzymać pieczenie skóry. Modlił się, bo już nie mógł wytrzymać! W razie potrzeby wypije ten cholerny eliksir od Anomandera.
Był gotów zrobić wszystko by ją w tej chwili zadowolić, bo czuł, że ona tego bardzo potrzebuje. Był gotów znieść męki mutacji i trucizny w ciele, powracającej godzinę po zażyciu specyfiku.
Wszystko, by poczuła się z nim szczęśliwa.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group