To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Ogród Strachu - Królestwo Pieśni

Anonymous - 4 Marzec 2018, 23:51

W jednym momencie wszystko było zupełnie inne, całkowicie surrealistyczna wersja trzeciej strony lustra. Spirale wszechwymiaru pochłaniały jego psychikę w szalonej karuzeli nie istnienia. Jego zmysły szalały, wesoło tańczyły przeciwieństwo tańca marazmu. Z baletową wręcz gracją wybitnej baletnicy teatru Bolshoi kolory kręciły się i przesuwały się w tajemniczym dla siebie układzie. Jego uszkodzony przyspieszony o dwie godziny umysł nie był w stanie zrozumieć co się dzieje właściwie. Jedynie czysty instynkt, jego głęboko zakorzeniona psychika. Dzięki własnemu wnętrzu, które umiało zachować choć pozory usystematyzowanego mechanizmu był w stanie się poruszać. Pojawiły się podstawowe cele jak znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Wstać, znaleźć jak najszybciej cel, który nim teraz kierował. To było piorytetem. Nie ważne kim był, ważne jakie miał obecnie zadanie. To działanie definiuje kto kim jest, nie same nazwy ani niepotrzebna wiedza. Oparł się dłońmi o kolana próbując wyklarować swoją wizję, skupić się choć trochę na tym co jest najważniejsze w tym momencie. Cel, który sobie przypomniał. Latająca kuleczka, stworek którego pragnął. Najważniejszym pytaniem było gdzie ona jest. Zamierzał znaleźć ją wzorkiem i nie wypuszczać z sideł swojego spojrzenia. Dostrzegać odbijające się od niego złotej barwy światło. Nie mógł pozwolić by uciekło, o nie nie nie. Nie po tym wszystkim. Miał już w głowie plan, choć jego ułożenie wydawało się nie możliwością. Nie było to oczywiście nic skomplikowanego, jedynie desperacka próba umysłu do zachowania użyteczności. Podejść, tup tup w kierunku stworka. Zablokować możliwość poruszania się zatrzymaniem czasu, mocą z której posiadania był tak przecież dumny. Zatrzymać czas, złapać potworka i zniknąć z tego zamku. Przenieść się jak najdalej od tych przeklętych zagrzybionych śmierdzących ruin.
Charles - 7 Maj 2018, 23:38

Szelest. Być może skrzydełek obijających się wściekle od metalowego korpusu, a być może kolejny szum tła, podkręcony przez niego otruty umysł. Mógł spodziewać się wielu rzeczy, idąc powoli drżącym, kropkowanym korytarzem, kiedy śpiewy dobiegające ze ścian głuszyły się i wibrowały, zmieniając się w niekonkretny, enigmatyczny bełkot. Lecz nie tego.
Pająki fazowe w beczkach. Serio.
Jechały prosto na niego, rozpędzone z zabójczą prędkością, cały czas dokręcając się i dokręcając wściekłym atakiem swych fazowych odnóży. Ich żuwaczki klekotały wściekle, perłowe, lśniące tęczowo oczy odbijały postać zamaskowanego Zegarmistrza. Mogły być fałszywe, mogły być kolejną ułudą, szalonym mirażem w korowodzie zmysłów otrutych magicznym grzybem. Ale raczej nie warto było ryzykować. W końcu nie licząc abstrakcyjnych kolorów AŻ tak wiele się nie zmieniło. W końcu był w Otchłani, miejscu będącym pod stałym wpływem odpadów z Krainy Luster.
Swoją drogą pragnę pogratulować mu planu Bardzo ładny, elegancki plan. Zobaczymy, jak ze skutecznością.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group