To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cukierkowa Ulica - Cukierkowy Plac Zabaw

Anonymous - 8 Styczeń 2011, 11:01
Temat postu: Cukierkowy Plac Zabaw
    Niewielki plac zabaw, zbudowany na planie koła, dokładnie w centrum Cukierkowej Ulicy. Parcela ogrodzona jest cukrowymi laseczkami o smaku miętowym (gdyby ktoś zechciał polizać płot). Wewnątrz wyposażenie jest przeciętne, ale za to z jakim kunsztem zbudowane!
    Zjeżdżalnia jest lukrową tubą, a wyglądem przypomina kolorowy lód Świderek, siedziska pojedynczych huśtawek to prawdziwe ciastka markizy z łańcuchami z cukrowych perełek, a największa huśtawka - płaski, szeroki hamak z pewnością mieszczący i cztery osoby - przypominała zielony, puszysty obłoczek waty cukrowej. Warto też wspomnieć o drapakach i wyyyysokich drabinkach z paluszków i krakersów z solą czy sezamem oraz czekoladowym chodniku, którym wyłożony został cały plac zabaw.
    Aż dziw, że jeszcze go nikt nie zjadł!




Gdy Neko nudziła się często szła bawić na cukierkowy plac zabaw. Zawsze gdy zjeżdżała z zjeżdżalni czubkiem języka dotykała słodkiego pokrycia zjeżdżalni. Bardzo ją to bawiło. Pewnego razu gdy przyszła na plac zabaw zobaczyła nową zabawkę. Była to wielka huśtawka, na której mogły się huśtać mniej więcej cztery osoby. Ona jak zwykle huśtała się sama. Po ośmiu godzinach zabawy dziewczyna wróciła do domu i położyła się spać.


(Z tematu)

Anonymous - 10 Styczeń 2011, 16:44

Pojawilła się z uśmiechem na twarzy podskakując lekko przy każdym nastepnym kroku. Cukierkowy plac zabaw, jak sama nazwa mówi wszystko jest słodkie lub raczej tak tylko wygląda. Stanęła na symym środku placu i zaczeła się rozglądać, widok normalny jak na to miejsce, przeróżne dzieciaki sie tutaj bawią i biegają dookoła. Chwilami chciałoby się wrócić do takiego dzieciństwa, usiadła na duzej huśtawce albo raczej rozłorzyła się. Skrzyżowała ręce i przymknęła oczy, a wiatr lekko kołysał huśtawką.
Po jkimś czasie takiego ślęczenia w koncu się zmusiła by opuścić to miejsce, gdy tylko zeszła z hustawki gromadka bachorów już się do niej dobrała. Dziewczyna natychmiast zniknęła z placu zabaw.

z/t

Anonymous - 4 Luty 2011, 13:57

W powietrzu unosił się wszechobecny zapach słodyczy, ciast i ciasteczek, czyli teoretycznie jeden z najpiękniejszych i najbardziej kojących, jakie mogą istnieć. A jednak pomimo jego tak wielkiej ilości (jeżeli odmierzać można coś, co nawet nie ma materialnego kształtu), dziewczynce przemierzającej Cukierkową Ulicę nie było dane go poczuć - wszak marionetkom nie trzeba tlenu z powodu braku płuc i innych wewnętrznych organów. Dlatego też nie była nawet świadoma, co ją omija. Owszem, coś kiedyś posłyszała na ten temat, jednak traktowała to jak zwykłe bajki, ot, zmyślone na poczekaniu bzdury. Z drugiej strony, nawet jeśli do egzystowania potrzebny byłby jej tlen, z pewnością zemdliłoby ją z powodu nadmiaru słodkości. Wszak co za dużo to nie zdrowo, a tutaj było tego o wiele więcej niż "dużo".
Luanette, dotąd idąca ze splecionymi dłońmi i opuszczoną głową, teraz uniosła wzrok złotych oczu, podobnych wyglądem do szkła. Wszak były tylko wymalowane farbą i utwardzone jakimś preparatem na porcelanowej twarzyczce. Była tylko samotną lalką, której czas zabrał jedyną osobę zdolną się nią opiekować. Z wolna zaczynała wątpić, czy ktokolwiek taki jeszcze stanie na jej drodze.
Po dłuższej chwili ponownie opuściła głowę i omiotła spojrzeniem okolicę. Była taka... kolorowa. Zawierała w sobie taką ilość słodyczy i pastelowych barw, że nie dziwny był widok biegających wszędzie dzieci. Nieco dłużej patrzyła na sam plac zabaw. Lubiła takie miejsca, toteż z wolna, bez jakiegoś specjalnego entuzjazmu podeszła do jednej z mniejszych huśtawek i usiadła nań, starannie pilnując, by sukienka się nie popodwijała, po czym zaczęła się wolno bujać. Starała się zrelaksować, odprężyć, jednak przy stałym akompaniamencie śmiechu dzieci nijak jej to wychodziło. Powiedzmy, że w pięćdziesięciu procentach.

Po dłuższym czasie przesiadywania na huśtawce i rozmyślaniu o niczym, zdecydowała się wstać i poszukać kogoś, z kim mogłaby porozmawiać jak równy z równym. Z gracją zsunęła się więc z huśtawki i wolnym krokiem ruszyła w stronę, z której przybyła.
|zt|

Anonymous - 19 Luty 2011, 18:27

Rachel była jak każda mała dziewczynka, fanem słodyczy i nie ważne było, że już kiedyś dorosła, tylko ją fizycznie cofnęło. Ona kochała pączki... Pączusie i krew uzupełniały się wręcz idealnie. Jedynym sposobem na pączki były pieniądze. Problem polegał na tym, że Rachel nie miała, ani grosza.
Oczywiście nie mogła ukraść nikomu pączków, gdyż nie wie działa kto i gdzie może posiadać pączki.
Po raz setny podniosła rękę, żeby ramiączko halki wróciło jej na miejsce. Irytujące było małym, nikt nie chciał przyjąć jej do poważnej pracy dzięki której mogłaby sobie kupić pączki... Nawet próbowano ją wstawić do domu dziecka.
Dziewczynka jęknęła i usiadła sobie na obok cukierkowego placu zabaw i zirytowana gapiła się na niego. Nie, nie obchodziła ją słodka zjeżdżalnia... Ona chciała pączka w polewie czekoladowej i nic więc... No może krwi. Ale nie zwykła atakować ludzi częściej niż raz na tydzień i tylko dzieci... Już w tym tygodniu jadła więc... Nie było nadziei ani na picie, ani na jedzenie.

Oleander - 20 Luty 2011, 13:15

Hariotte wręcz zataczała się, głodna i rozczarowana tym, że dziś mało kto podzielił się z nią cukierkami. Może zaczyna dorastać i tracić swój niezawodny, lolitkowy urok? Nie, niemożliwe. Mimo blizny przeszywającej jej oko, Hariotte zawsze była niezwykle urokliwa, a wydębienie od kogoś słodyczy na „piękne oczy” nigdy nie stanowiło dla niej żadnego problemu. Ot, robiła słodką minkę, czasem żaliła się na okrutny los i zaraz ludzie szli kupować jej pączki, ciastka i inne łakocie. Teraz jednak spojrzała żałośnie na kilka cukierków i lizaka, które trzymała w dłoni. Cóż to za jawna niesprawiedliwość! Kogo jak kogo, ale ją powinno się wręcz obsypywać słodyczami za to, że jest tak niezwykle urocza! Chodziła w kółko wpatrując się to w cukierki, to w przeróżne sklepy ze słodkościami, co i raz cichuteńko przeklinając pod nosem. W końcu zdała sobie sprawę, że zawędrowała na jakiś plac zabaw. Jednak tutaj wszystko wyglądało jak zrobione ze słodyczy, zupełnie inaczej niż w Mieście Lalek, gdzie też ostatnio spędziła trochę czasu właśnie na takim placu. Zaraz do Hariotte wróciły wspomnienia dziewczynki, której pozwoliła odejść ot tak, nie zjadając jej, a teraz cierpiąc z powodu okropnego głodu.
- Czemu ja jej nie zjadłaaam... Już nigdy nie będę się martwić dietą, będę jeść na zapas, ot co. – mruknęła do siebie pod nosem, przysiadając na jednej z huśtawek.
Znów spojrzała na cukierki, odwinęła z papierka jedną, czerwoną landrynkę, po czym włożyła sobie do ust. A fe. Truskawkowa. – Skomentowała w myślach, krzywiąc się, jakby ktoś dał jej do zjedzenia kawałek cytryny. Po co jej niby truskawkowe cukierki? Przecież sama może sobie wyczarować prawdziwe owoce! Co gorsza, większość słodyczy, które dostała była właśnie o tym smaku. Zaczęła wodzić wzorkiem po placu zabaw w poszukiwaniu jakiegoś dzieciaka, któremu mogłaby w akcie nieopisanej dobroci wręczyć owe landrynki. No, i wypatrzyła! A dokładniej dziewczynkę o długich, złotych włosach. Hariotte zaraz wstała z huśtawki i podeszła do niej.
- Cukiereczka? – spytała z promiennym uśmiechem na ustach, wyciągając w jej kierunku rękę z landrynkami.

Anonymous - 20 Luty 2011, 13:56

Dla kogoś kto nie znał Raachel, mogła się ona wydawać przymulona... Oczy ciągle wbite przed siebie, nie wyrażające żadnych emocji i do tego raczej powolne ruchy; jednak Rachel nie była psychiczna, ani nic z tych rzeczy. Ona po prostu siedziała tam i oglądała wszystko dookoła, w między czasie cierpiąc w duszy. Pączki, krew, tego obecnie potrzebowała mała Pixie.
Niesamowite zdziwienie ją ogarnęło kiedy zobaczyła lolitkę proponującą jej cukierka. Na początku nawet się ucieszyła, ale po chwili przypomniała sobie czego ona potrzebuje. Dziecko zadarło główkę, wyciągnęło łapkę i odebrało od drugiej dziewczynki cukierka.
- Dziękuję - powiedziała cicho i chyliła lekko głowę, chcąc jakby wyrazić to bardziej dobitnie.
Owszem zastanawiało ją czemu ta piękna, wydająca być bardzo bogata i egoistyczna, dziewczynka dała jej cukierka.
Przez jej głowę przeszła również myśl, czy by jej nie zaatakować... w końcu była łasa na pączki I krew, a ta szalona osóbka mogła mić gdzieś ukryte pieniądze.
Rachel podkuliła bardziej pod siebie swoje nóżki i oplotła je ramionami. Czekała co ten KTOŚ zrobi dalej.

Oleander - 20 Luty 2011, 15:06

Gdy dziewczynka przyjęła truskawkowy podarunek, Hariotte uśmiechnęła się jeszcze szerzej. I nawet nie był to szyderczy uśmieszek, a zwykły, przyjazny uśmiech, co u niej było jednak rzadkością. No, ale w końcu mała nieznajoma pomogła jej się pozbyć choć jednego cukierka.
- Nie ma za co, Dzwoneczku. – odparła, kątem oka zerkając na skrzydła dziewczyny, które od razu skojarzyły jej się z tą bajką.
Może i nazwanie jej w ten sposób było jakimś nietaktem, ale co tam. Hariotte nigdy nie miała w zwyczaju przejmować się takimi ‘bzdetami’ jak czyjeś uczucia.
W ręce, którą obecnie trzymała za plecami znajdowała się łapka pluszowego króliczka, którego zabrała ze sobą, by sprawiać wrażenie jeszcze bardziej uroczej. Bo któż by się oparł urokowi tak słodkiej dzieweczki z maskotką w ręku? Na jego brzuszku mieścił się mały suwaczek, który rozsunęła, by wsypać do specjalnej kieszonki resztę cukierków. Tak, żeby zostało na później. Na dziewczynkę czy jej zachowanie nie zwracała większej uwagi, bo w sumie i tak była jej potrzebna jedynie do pozbycia się truskawkowych cukierków.
Cóż, zapewne gdyby dziewczynka zrealizowała swój niecny plan, wielce by się zdziwiła, ponieważ prócz cukierków, ubrania i pluszowego króliczka Hariotte nie miała przy sobie absolutnie nic. Może i wyglądała na bogatą, ale nawet nie posiadała własnego dachu nad głową, tylko czekała, aż ktoś ją przygarnie za to, że jest taka słodka i urocza. Sukienka też miała już swoje lata, jednak dzięki jej talentom krawieckim wciąż wyglądała jak nowa. W zasadzie jej życie wyglądało jak życie większości Cyrkowców – sama, bez grosza przy duszy ani przyjaciół. Niby główną przyczyną tego ostatniego był jej wstrętny charakterek i fakt, iż jej ulubioną przekąską było ludzkie mięso, ale co tam. Właściwie, poza wyglądem (nie licząc blizny) Hariotte nie zostało nic z „poprzedniego wcielenia”, zanim jeszcze zmieniono ją w psychopatycznego Ludożercę.
Dziewczynka zapewne nawet nie zdawała sobie sprawy, że w tym samym czasie rudowłosa knuje dokładnie taki sam plan. W końcu taka mała wróżkopodobna dziewczynka nie mogła być zbyt kaloryczną przekąską, a i Hariotte przecież uwielbiała posilać się przedstawicielkami płci pięknej.

Anonymous - 20 Luty 2011, 15:22

"Dzwoneczek" nie skomentował sposobu jaki się do niego zwrócono, tylko zatrzepotał lekko swoimi skrzydełkami i zacisnął palce gołych stópek. Jakoś nigdy nie podobały jej się bajki o wróżkach, może ponieważ właśnie z nimi ją kojarzono, a może ponieważ bolało ją, że nie jest na tyle magiczna by trzepać pyłkiem, czarować pieniądze i być w stanie przemienić siebie z powrotem... Chociaż czy gdyby była na tyle magiczna... Chciała by wrócić do własnej postaci? Nigdy przecież nie szukała już swojej rodziny.
Szybkim i krótkim ruchem rozpakowała cukierka, następnie wepchnęła go sobie do buzi. Rachel nie pożałowała błyśnięcia kłami przed lolitką, teraz im szybciej ucieknie, albo się przestraszy "w stojącego trupa", tym szybciej Rachel się na niej pożywi... Słodkie dziewczynki tak właśnie powinny reagować.
Truskawki. Dobre, jeśli są w cieście, ale teraz... Uh, nie zbyt jej smakowały, ale nie narzekała. Cyrkowcy nie mogli za dużo narzekać. Rachel była bardzo podobna do małej lolitki... Samotna.Chociaż jej to akurat się podobało. Nie szukała już sposobu na dom, nie próbowała się nikomu przypodobać, jedynym celem w jej życiu były pączki i krew.
- Przysiądziesz się, laleczko? - Oj, czy była wredna? Cóż chyba nie mogła sobie teraz odmówić, w końcu i tak miała zaraz ją pożreć, a to była zabawa jedzeniem.
Czy Rachel była okrutna? Raczej nie, po prostu czasami nie mogła się powstrzymać, a teraz było jej odrobinę chłodno, co raczej nie pomagało. Bo przecież nie miała na sobie ślicznych pantofelków jak ta bogata dziewczynka, chociaż była świadoma, że nawet jeśli ją zabije, to na pewno jej nie ukradnie bucików.

Oleander - 20 Luty 2011, 17:31

Dla Hariotte pogodzenie się w życiem Cyrkowca nie było już takie proste. W końcu odkąd pamięta, była bogata, aż tu nagle postanowiono oddać ją do laboratorium MORII. Wciąż starała się pięknie wyglądać i otaczać równie pięknymi rzeczami, czego doskonałym przykładem było chociażby staranne dobieranie ofiar. Rudowłosa nigdy nie zjadłaby byle kogo, nawet, jeśli miałoby to oznaczać długą głodówkę. Takie miała zasady i już. Hariotte nie mogła pogodzić się z życiem w biedzie i atakowaniem ludzi niczym dzikie zwierzę, jak to mieli w zwyczaju niektórzy Ludożercy. O nie, ona była w stanie zrobić wszystko, ażeby żyć na odpowiednim poziomie. Nawet podczas posiłków starała się zachowywać w miarę przyzwoicie i nie rzucać na mięso jak jakiś dzikus. Może i powinien cieszyć ją fakt, że w ogóle żyje, ale jakoś nie cieszył. Bo dla niej nie liczyła się długość, tylko jakość tego życia. Trochę to smutne jak czasem fortuna potrafi diametralnie odmienić czyjś los.
Być może Hariotte rozczarowała dziewczynkę swoją reakcją, ale wcale nie wystraszyła się jej kłów. Ba, kompletnie je zignorowała. Po prostu widok własnych był już dla niej czymś całkowicie normalnym, a i widzieć je u kogoś innego sugerowało jedynie, że natrafiła albo na kogoś podobnego sobie – Cyrkowca albo inną, tajemniczą istotkę posiadającą pseudo-wampirze kiełki. Jednak i to dało jej trochę do myślenia. Znając własną zaciętość przy zdobywaniu jedzenia, mogłaby napotkać problem z pożarciem dziewczynki. W końcu jeżeli była, tak jak ona, Ludożercą walka byłaby zażarta, a Hariotte nie była na tyle głodna, by ryzykować utratą jakiejś kończyny. Jednak wzrostem i, jak jej się zdawało, siłą przewyższała dziewczynkę, więc nie musiała od razu się z nią żegnać i odchodzić.
- Z przyjemnością.
Z uśmiechem na ustach przysiadła się do dziewczynki, uprzednio w elegancki sposób dygając. Być może zrobiła to ze zwyczajnej ciekawości – chcąc zobaczyć, czy „wróżka” jest rzeczywiście tym, kim rudowłosej wydawało się, że jest. Cóż, jeżeli faktycznie tak było, to obie będą miały ciężki orzech do zgryzienia.
Przypatrywała jej się przez chwilę kątem oka, siedząc w milczeniu. Dziewczyna nie wykonywała żadnych ruchów świadczących o tym, że mogłaby chcieć zrobić z Hariotte swój obiad. Westchnęła cicho. Cóż, nie wiedziała jak do niej zagadnąć, a z deczka obawiała się pierwsza zaatakować, aby przypadkiem samej nie paść ofiarą. Po kilku minutach wstała, otrzepując i poprawiając sukienkę.
- Chyba jednak będę się zbierać. - mruknęła, posyłając jej ewidentnie sztuczny uśmiech, po czym skierowała się do wyjścia.
    [z/t]

Anonymous - 21 Luty 2011, 19:35

Faktycznie, była pod małym wrażeniem, że dziewczyna się nie przeraziła jej wyglądem, bo przecież Raachel wyraźnie powiedziała "Jestem potworem, bój się mnie". Skoro jej ostrzeżenie nie zadziałało, dziewczynka mogła wnioskować, że lolitka jest czymś pewnie równie niebezpiecznym co ona, ha! W takim wazie w Raachel pojawi się się ciekawskość, ale nie pokarze jej niczym po za zaciskaniem palców u stóp...
Nie była nadzwyczaj przejęta tą sytuacją, była nią odrobinę zaciekawiona, to wszystko. Z drugiej strony, chociaż Raachel to osóbka bardzo cicha, nie była tylko pustą lalką.
Tak więc posunęła się odrobinę na trawie, aby zrobić dla nieznajomej miejsce. W ciszy ssała słodycz i patrzyła jak zwykle przed siebie. Słodki cukierek powoli rozpływał się w jej ustach i nie dawał zbyt wielkiego nasycenia, ale Raachel nie dawała po sobie tego poznać.

Anonymous - 20 Marzec 2011, 20:08

Glo radosnym krokiem zawędrowała na Plac Zabaw. Na widok wszystkich słodyczy, aż prawie pociekła jej ślinka. Mniam, co za pyszności! Gdyby jeszcze Gloria mogła poczuć ich smak. Na samą myśl o tym dobry humor minął, acz szybko powrócił. Bo przecież nie lubiła się martwić. Podreptała więc na huśtawkę i usiadła na niej. Przez chwilę lekko się bujała, ale prędko jej się to znudziło. Bo ile można się bujać? Zeskoczyła na trawę i w podskokach popędziła na zjeżdżalnie. Bawiła się jak mała dziewczynka, co nie było zbyt dziwne gdyż właśnie taka była. Nuciła sobie pod nosem jakąś piosenkę i wyglądała na radosną, ale tak naprawdę doskwierała jej samotność. Westchnęła i smutnym wzrokiem spojrzała przed siebie. Z jednej kieszonki w sukience wyciągnęła lizaka, których miała przy sobie nieskończenie wiele. Zaczęła go mamlać, ale tak jakoś bez przekonania. Westchnęła jeszcze raz i stwierdziła że jeśli ktoś tu szybko nie przyjdzie, to ona sobie po prostu pójdzie.
Anonymous - 20 Marzec 2011, 20:19

Podszedł szybkim krokiem do placu zabaw, a zawartość jego kieszeń, srebrne łańcuszki i multum rzeczy jakie miał w zwyczaju przy sobie nosić wydawały dźwięki podobne do uderzania dzwoneczków, delikatnych i drobnych - wręcz idealnych. Uśmiechnął się pod nosem widząc huśtawki, w końcu każdy był małym dzieckiem. Podszedł do jednej i dotknął łańcucha podtrzymującego tę wielką zabawkę. Cudowne, to przywołuje wspomnienia. Takie lekkie, wesołe, a zarazem smutne. Chwila, jak ona się nazywał? Tyle lat minęło, a on nawet nie wie jak nazywała się jedyna miłość jego życia. Ma w głowie pustkę, przecież miał jej nigdy nie zapomnieć. Miał się cieszyć dzisiejszym życiem, a zarazem trwać w tej odwiecznej nostalgii do... Właśnie jak jej było na imię? Blaise spojrzał w niebo wzrokiem dość pustym i bezuczuciowym. Gdyby spadł śnieg pewnie by sobie przypomniał, chociaż nie. Nie przypomniałby sobie, o nie. Nie pamięta imienia, ale do końca życia będzie go prześladował ta załzawiona twarz. Czasami kusi go wrócić i odnaleźć. Jednak co by powiedział? Teraz pewnie jest szczęśliwa i zapomniała, tak jak on zapomniał imię. W końcu o naturalna kolej rzeczy. Przysiadł lekko na huśtawce, która kołysała się jakby w rytm bicia jego serca - bim, bam bom

boże jak moda na sukces .-.

Anonymous - 21 Marzec 2011, 19:20

Marionetka usłyszała ciche dzwoneczki i zaciekawiona odwróciła głowę w tamtym kierunku. Z początku nic nie zauważyła, ale po chwili zobaczyła młodego mężczyznę - a może starszego chłopaka? - siadającego na huśtawce. Tak to zdecydowania był starszy chłopak. Z pewnością był przystojny, ale Glorię mało to obchodziło. Mimo iż miała ciało 15-latki to umysł dziecka. Zjechała prędko z zjeżdżalni i wylądowała przed chłopakiem, który kołysał się na huśtawce. Usiadła obok niego bez słowa, ale stwierdziwszy że jest tu za cicho, zaczęła śpiewać jakąś piosenkę. Było to głośne i odrobinę fałszywe, gdyż Gloria choć miała słodki głosik, to śpiewać ładnie nie umiała lub też nie chciała. Bo przecież nie we wszystkim trzeba być idealnym, prawda? hłopak wyglądał na zamyślonego i może na troszkę smutnego. No ale kto w tych czasach nie jest smutny? A no tak - Gloria nie jest.
Ale powróćmy do rzeczywistości. Na chłopaku najwidoczniej nic nie zrobiło wrażenia, nawet fałsz Marionetki. Porcelanowa dziewczynka westchnęła głośno i zaczęła szurać nogami.
- Jesteś, głuchy, niemy czy coś? - zapytała Gloria z ukosa patrząc na blondyna. Nie odzywał się, nie reagował to może naprawdę było z nim coś nie w porządku?

Anonymous - 21 Marzec 2011, 19:47

O nie. Blaise nie tracił nigdy czujności, to jedna rzecz jaką był w stanie się nauczyć po porażce. O tak, nie lubił ich - denerwowały go i przyprawiały o mdłości, więc o większości próbował zapomnieć. Śpiew dziewczynki zaczął go irytować od razu. A może od początku był zirytowany? W każdym razie nie lubił jak ktoś kaleczy piosenki, muzykę - coś co powinno sprawiać przyjemność innym. Dlatego też sam nie śpiewał, bo jego głos - choć może przyjemnie ochrypły i ciepły można by było, w czasie śpiewu, porównać do agonii kruka. Jednak chłopak jak to chłopak - utwierdzony w przekonaniu o własnej świetności - od razu odrzucał swoje wady. Uśmiechnął się zadziornie pod nosem. Kochał zaczepki, chociaż może inaczej. Blondyn miał humory i zachowania zmienne jak kotka w rui, lub co gorsza ciężarna słonica. Zawsze, ale to zawsze pozostawiał po sobie i po swoim aktualnym usposobieniu ślad, bo przecież był unikalny. Zatrzymał wielką zabawkę, która co prawdę nie była przystosowana do jego ciężaru i skrzypiała niemiłosiernie za każdym ruchem. Odgarnął niesforne kosmyki z czoła i spojrzał na dziecko. A więc będzie rozmawiał z dzieckiem. Cudownie, dawno tego nie robił.
-Kaleczysz moje uszy młoda damo. - powiedział szczerząc się tym następnym głupim uśmiechem, który miał zmylić potencjalnego przeciwnika. Zawsze tak robił, mówił coś nie miłego, a potem uśmiechał się jak głupek. Ludzie nie wiedzieli jak zareagować, w końcu nasz mózg nie jest nieomylny.

Anonymous - 21 Marzec 2011, 20:43

Oho, czyli jednak nie jest niemy. Jaka ulga. Jednak to "młoda damo" mógłby sobie darować. Z niewiadomych powodów bardzo jej to przeszkadzało. Na dodatek głupiutko się uśmiechał. No co za bezczelność! Gloria uniosła brwi, zmarszczyła nosek i wykrzywiła usta w dziwnym grymasie, patrząc się na chłopaka jak na wariata. Zresztą wariaci jej nie przeszkadzali - o ilu ciekawych sprawach można było z nimi porozmawiać! No, i nigdy się z nimi nie nudziła. Może dlatego, że ona też nigdy nie czuła się tak "normalnie"? Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, ale nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. Na języku miała już wiele obraźliwych określeń, ale nie chciała być nie miła - co nie znaczy że chciała być od razu miła. Po jakimś czasie odezwała się wreszcie.
- Tak łatwo to mnie nie uciszysz. - powiedziała z przekąsem i pokazała mu język. Zaczęła się chuśtać i nucić, ale nie tak głośno jak poprzednio, acz odrobinkę ciszej. W końcu nie chciała żeby od razu uciekał. Ale równie dobrze, byłaby wdzięczna gdyby przestał się tak głupio uśmiechać, gdyż bardzo ją to dekoncentrowało.

przepraszam że tak króciutko.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group