To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Wiśniowy sad

Astra - 22 Listopad 2017, 23:20

Czytała tak jak zawsze. W ciszy i szybko. Jednak cały czas jej coś nie dawało spokoju. Nie widziała nikogo. Słyszeć też nikogo nie słyszała. Ale...
Ale coś było nie tak. Była tu kiedyś i jakiś szczegół jej nie pasował. Coś czego nie mogła dopasować.
Lub był to pierwszy objaw wyśmiewanej przez nią "kobiecej intuicji" - jak ktoś potrafi myśleć i patrzeć to nie potrzebuje jakiegoś niewiadomo czego.

Przeczytała raptem dwa rozdziały jak skończyła. Książka była dobra, ale nie z rodzaju tych co się czyta na raz. Skłaniała do myślenia.
Wstała jednym płynnym ruchem. Zabrała oczywiście ze sobą parasol, ratował jej już życie. Podeszła do najbliższego miejsca wyznaczonego na ogniska. Wzięła trochę drewna i już miała rozpalić pod nim ogień kiedy się zorientowała, że nie ma wody.
Zawróciła więc by pójść z powrotem tam gdzie siedziała. Była niemal pewna, że ktoś lub coś tu jest. Nie miała pojęcia tylko gdzie.
Cholera, gdyby mogła to by pewnie użyła oklepanej do bólu sentencji w stylu: "Wiem, że tu jesteś. Nie chowaj się". Jednak z oczywistych względów nie mogła.
Najgorsze było to, że nie wiedziała czego się spodziewać. Nieśmiałego duszyczki czy raczej czegoś co tylko czeka na jej moment nieuwagi by ją zjeść, okraść i obrazić na dodatek.

Tymczasowo nie mogła się zdecydować czy jeszcze tu chwilę poczekać, czy lepiej nie kusić losu. Była jednak ciekawa, a póki co tak bardzo nie ryzykowała. Była względnie wypoczęta, wcale nie bezbronna i mogła w krytycznej sytuacji choćby odlecieć.
Wiedziała jedno, na pewno nie będzie tu siedzieć do zmroku. Może i tu była kiedyś, ale nie mogła powiedzieć, że zna doskonale okolicę.
Zresztą tu nie mogła sobie nawet herbaty zrobić, a miała raczej ochotę na mus czekoladowy i może calvadosa do niego? A jeśli chodzi o jedzenie to potrawkę z królika i jakieś dobre półwytrawne wino. Wuj twierdził, że lepiej pasuje wytrawne, ale miała to gdzieś - ona wolała takie.
Zaś tutaj na pewno tego nie dostanie!

Co by tu zrobić? Pomysł miała. Trochę głupawy, jak z bajki dla dzieci.
Wzięła jedną z książek (lekko wytartą, ale poza tym w świetnym stanie i genialnie napisaną powieść przygodową; lubiła ją) z kapelusza i jako że nie miała nic lepszego do tego celu, płócienny woreczek z ziołowymi cukierkami z verbeny, mięty i czarnego bzu.
Postawiła do wszystko na jakimś zapomnianym pniaczku i wróciła na miejsce. Wyciągnęła książkę, którą wcześniej czytała ssąc cukierka, którego wyciągnęła z woreczka zanim go tam postawiła. Usiadła w zasadzie tak samo jak wcześniej, ale lekko zmieniła pozycję by móc szbciej wstać w razie czego.

Widziała trzy możliwości rozwoju sytuacji:
- Absolutnie nic się nie stanie. Wtedy by po prostu zabrałaby swoje rzeczy i poszła coś zjeść.
- Ktoś/coś by się ośmieliło i może by wyszło coś ciekawego z tego wszystkiego.
- Ktoś/coś uznał by ją po czymś takim za naiwne dziecko i zaatakował, bo nie widział by już nawet tego cienia zagrożenia, który powstrzymywał go/ją/to przed działaniem.

Lani - 24 Listopad 2017, 22:59

Obserwowanie samicy było nużące. Nie było w tym nic ciekawego. Czytała, wiercila się jak smród po gaciach, potem siadła na dupsku i znowu czytała. Irytowała ją swoim samym jestestwem. Po cholere tu przylazła? Mało kurna mają zasiedlonych terenów? Mało lasów wykarczowali pod te swoje brzydkie kloce?
No tak. W końcu to ludzie. Im wiecznie mało. Daj im rękę a zrobią wszystko by dostać całą resztę. Są zachlanni do tego stopnia że są gorsi od pasożytów czy tych wszystkich chorób na które się nieustannie leczą. Dostaną malutka działkę na ogródek to nagle zapragna postawić sobie większy kloc a potem pałac. Ich chore ambicje i chciwość doprowadzają do zguby nie tylko ich samych. Przez ich destrukcyjna siłę niszczą wszystko dookoła i wszystko co przed nimi. Natura cierpi a wraz z nią cała planeta. Ekosystemy padają, zwierzęta wymieraja, lasy znikają a wody zostają zanieczyszczona. Rzygać się chce na samą myśl o człowieku. Patrzenie zaś na takiego osobnika jest jeszcze gorsze. Siedzi tu sobie taka bezbronna, próbująca zczaić co się dzieje dookoła.
Jakże chętnie Lani oberwala by ją ze skóry. Ludzie powinni mieć wytatuowane na ciele : przemoc, chciwość i destrukcja. Tak, idealnie by to pasowało. Główna dywiza skrzywionych homosapiens!
Nie zasługują nawet na to by oddychać czystym powietrzem.
Samica wstała, Lani cala zesztywniala. Obracała głowę zgodnie z każdym krokiem rudzielca. Człowiek zostawila na pniu książkę i coś jeszcze. Nie pachniało ciekawie. Wróciła na stare miejsce i znowu się rozsiadla, wczytujac się w książkę.
No i po co to zrobila? Serio myśli że Lani zejdzie na dół by zobaczyć co to? Nikt nie jest na tyle durny by się wziąć na coś takiego. Musiałaby tam położyć z tuzin książek by kuguar się tym zainteresowała.
Nie mniej jednak książka ją wabila. Do tego stopnia że co i rusz na nią spoglądała. Nie zrobiła jednak nic poza tym. Wbrew pozorom nie jest głupia.

Astra - 25 Listopad 2017, 02:08

Zadziałało!
Coś takiego chciała pomyśleć, ale stało się całe nic. W sumie jeszcze by tu sobie trochę posiedziała, bo było tu całkiem przyjemnie, ale nie miała ochoty dalej czytać. Już miała dość ciekawą różnicę podejść do rozważenia. Nie chciało jej się zaś też po prostu siedzieć i nic nie robić.
W sumie mogła przejrzeć stan swoich ziół. Nie ma nic bardziej irytującego niż potrzeba środka na trawienie, a masz tylko coś na serce lub wywołującego halucynacje. Lub vice versa.
Wyciągnęła więc białą lnianą chustę, na którą zaczęła wyciągać i kontrolować swoje zasoby.
Mieszanka lulka, bielunia i pokrzyku na problemy oddechowe - przyzwoita ilość i dość świeża.
Kocimiętka na przeziębienie i jako przyprawa - świeżutka, wczoraj zebrana. Będzie musiała ją podsuszyć.
Kwiatostany głogu i liście naparstnicy na serce - ładnie zasuszone, ale mało. Trzeba będzie uzupełnić.
Konwalia zaś skończyła się całkiem.
Korzeń wilżyny, moczopędny i lekko przeciwzapalny - ostatnio zużyła większość jak pomogła jakiemuś biedakowi co miał problem z nerkami.
Liść mącznicy - tak jak korzeń wilżyny.
Korzeń angeliki, pobudza funkcje wydzielnice - jakiś taki rachityczny, można by wymienić.
Suszone liście babki - ma mało, ale wszędzie rośnie. Łatwo będzie uzupełnić.
Miodunka do wywalenia, jakimś cudem zapleśniała.
Krwawnik, przeciwkrwotoczny - sporo, ale go nigdy za wiele.
Rzepik, dość wszechstronna roślina - stan doskonały, ilość zadowalająca.
Kłącze ciemiężycy, niebezpieczne, ale dobry na wszy (higienia niektórych pozostawia wiele do życzenia) i miejscowo znieczulający - połowa małego kłącza, mało i ciężko będzie uzupełnić.
Gorczyca, tymianek, kolendra i czosnek - walory smakowe przewyższają lecznicze, które są znikome, ale warto mieć. Nie ma nic gorszego niż skończyć na zadupiu bez przypraw. No może poza skończeniem na zadupiu bez leków z gorączką i poharataną nogą, w którą może wdać się zakażenie.
Oraz najniebezpieczniejsze.
Nasiona tojadu, paraliżujące - solidny woreczek biorąc pod uwagę ich siłę.
Słoiczek soku z jagód belladonny - słodki i trujący.
Nasiona bielunia, halucynogenne i silnie trujące - świeże jak liście
Nasiona rącznika - mały woreczek.
Wysuszone dwa owocniki muchomora sromotnikowego - smaczny i trudny do rozpoznania oraz w zasadzie niemożliwy do wylecznia, tucizna wolno działająca, ale skuteczna.

Zaczęła zabezpieczać i chować je w kolejności odwrotnej od kolejności wyłożenia. Pięć ostatnich pozycji to coś czym się zdecydowanie nie chwaliła. Fakt, że nie musiała targać ze sobą sporej torby by to wszystko mieć był niesamowicie wygodny. Ruchy były szybkie, sprawne i oszczędne - nie robiła tego pierwszy raz.

Jak skończy to pewnie weźmie swoją książkę i cukierki, i pójdzie zjeść coś porządnego. Miała nadzieję, że niewiadomo co nie zmieni zdania, bo teraz już nie miała specjalnej ochoty na spotkanie, które wcale nie musiało być przyjemne. Była głodna i miała zamiar najeść się czymś smacznym.

Lani - 27 Listopad 2017, 16:23

Czego ten człowiek tu tak długo siedzi? Puma była coraz bardziej poirytowana. Chciała sobie w spokoju się zdrzemnac, później może zapolowac. A tak? Nici z tego. Bo to coś tu siedzi. Jakby mało było miejsc pełnych takich jak ona! Musi jeszcze tu siedzieć?
Zwierz co i rusz pokazywał zęby, nie wydając jednak z siebie żadnego dźwięku. Jej ogon się wił wściekle. Miała zamiar przeczekać ale nie wyszło.
Nie dość że samica sama w sobie smierdziala to jeszcze zaczęła wyciągać dziwne zawiniątka z tego swojego... No jakoś mu tam. Nie potrafiła obecnie przyporządkować odpowiedniego słowa do rzeczy. Za dużo słów, za dużo myśli, za dużo irytacji.
Co więcej, te rzeczy wręcz cuchnely. Pachniały tak intensywnie że zaczęło ją to denerwować. Jedne nawet fajnie pachnialy, drugie zaś tak draznily jej nos że aż marszczyla pysk. Czuła wśród tych zapachów jakiś inny. Przyciągał w jakiś sposób. Nie podobało jej się to. A z drugiej strony miała ochotę podejść...
Ryknela na całe gardło i zaskoczyła z drzewa. Sierść na jej karku była cała zjeżona. Stała na ugiętych łapach, mając tył wysunięty bliżej człowieka niż głowę. Uszy położyła po sobie i wpatrywala się w rudzielca. Jej złote oczy świdrowały jej osobę.
Nie robiła na razie nic więcej, czekając na reakcje samicy.

Astra - 27 Listopad 2017, 20:45

Była gdzieś w połowie pakowania kiedy zauważyła ruch na pobliskim drzewie. Ruch, który na pewno nie był efektem wiatru.
Nie myślała co robić, po prostu zrobiła szybkiego, ale wciąż eleganckiego valdeza, który postawił ją na nogi i lekko odsunął od tego co się ruszało. W efekcie stała z parasolem w ręku jakiś metr od miejsca gdzie przed chwilą siedziała.
A ruszył się dość sporych rozmiarów kot. Pantera, lampart czy inna puma. Ostatecznie nie była cholernym zoologiem by rozróżnić te bardziej podobne gatunki. Tylko to jakieś większe jej się wydawało niż być powinno, ale w sumie mogło być tylko wrażenie.
Teraz dlaczego ruszyło swoją puszystą dupę właśnie teraz? Przechodziła w pobliżu przynajmniej dwa razy, a nic się nie stało wcześniej.
Zaraz... Nie. Choć w sumie dlaczego nie? Kot to kot, mały czy duży, a czy coś poza kocimiętką mogło ją zainteresować?
Nie spuszczając oczu z ewidentnie gotowego do ataku kociska podeszła do chusty obok, której przed chwilą siedziała i wzięła wolną ręką woreczek z kocimiętką.
Tu na chwilę się zawahała. Wiedziała, że koty ciągnie do kocimiętki, ale nie pamiętała jak dokładnie na nie działa. To było uspkojenie czy euforyczne pobudzenie? Nie pamiętała w tej chwili.
Cóż, chwilowo nie miała lepszego pomysłu więc rzuciła delikatnym lobem woreczek przed pysk pumy starając się by przez przypadek nie rzucić dokładnie w pysk - miała przeczucie, że mogłoby to skomplikować sytuację.

Nie bała się specjalnie starcia, ale też jej do niego nie ciągnęło. W najlepszym wypadku pewnie zrujnuje sobie ciuchy, a w najgorszym sad oszpecą dwa trupy.
Niby mogła odlecieć, ale nie widziało jej się uciekać przed przerośniętym Mruczkiem. Czuła respekt przed siłą jaka z niego emanowała, ale nie strach.

Otome - 27 Listopad 2017, 21:03

Podróże, podróże, ciągłe podróże. Po emocjonalnej i duchowo rozwijającej wizycie w Świecie Ludzi, Otome po długiej żegludze wśród spokojnych i wzburzonych snów, powróciła do Krainy Luster. Wciąż nie wiedziała co ze sobą zrobić, ale ten wymiar był jej nieco przychylniejszy niż ludzki. W Świecie Ludzi nie mogła używać swoich mocy i nikogo tam nie znała, na dodatek tamto miasto wciąż przypominało jej o Alice... tutaj co prawda jej sytuacja nie była wiele lepsza, bo wciąż był a zagubioną owieczką ale przynajmniej było tu nieco bardziej kolorowo i w razie czego zawsze mogła udać się do domu tego szalonego kapelusznika, albo spróbować odnaleźć inną znaną jej osobę. Na razie jednak chciała trochę się pokręcić w nadziei na własnoręcznie ogarnięcie swojej sytuacji.
Cóż, w każdym razie, powracając do KL przez dziwny sen o tańczących butelkach i ogórkach wylądowała na czymś co prawdopodobnie było dworcem. Ogólny zamysł tego miejsca zgadzał się ze znanymi jej dworcami, ale jednocześnie było to coś kompletnie innego niż by sobie wyobrażała.
Nie posiadała pieniędzy ani chęci na podróżowanie pojazdami, postanowiła zatem opuścić stację i się przespacerować. Opuszczając dworzec, zauważyła rosnące niedaleko drzewa i nagle poczuła to dziwne uczucie w brzuchu. Cóż, wciąż nie była przyzwyczajona do fizjologicznych potrzeb ciała, jakie obowiązywały ją poza Krainą Snów. Udała się między drzewa zatem za potrzebą.
Na miejscu, po podjęciu niezbędnych kroków, odkryła że na drzewach rosną torebki herbat. A zatem musiała być niedaleko domu Charlesa! Było to pocieszające, bo mogła odnaleźć jakieś znane jej miejsc i nie błądzić kompletnie na ślepo.
Nagle usłyszała ryk jakiegoś zwierzęcia, dochodzący z niedużej odległości. Oczywiście, tym co zrobiła pozbawiona instynktu samozachowańczego Zjawa było udanie się prosto w stronę dźwięku. ten sposób po chwili wyszła spomiędzy drzew i ujrzała dziewczynę w płaszczu z parasolem oraz wielkie kocisko, na widok którego jej oczy przybrały złotą barwę. Stojąc między drzewami, zobaczyła jak dziewczyna rzuca coś kotkowi. Z jej super nieumiejętnością do odczytywania sytuacji, uznała to za zabawę.
- Oya oya... ale duży kotek. - Powiedziała na głos wychodząc spomiędzy drzew. - Ładnego masz zwierzaka. W Świecie Ludzi zazwyczaj widuję się dwunogów z psami, ale to zapewne kolejna różnica między wymiarami... - Zwróciła się do kobiety z parasolem a następnie uśmiechnęła ciepło i pomachała do pumy.

Lani - 29 Listopad 2017, 15:46

Cóż, samica wykazała się dobrym refleksem. Mimo swej nienawiści do rodzaju ludzkiego, w pewien sposób była pod wrażeniem. Ludzkie pomioty na tych swoich dwóch koślawych nogach wydawały jej się wyjątkowo niezgrabne i idiotyczne.
No ale to szybko minęło. Człowiek zaczęła się ruszać jakby jej tu wcale nie było. Jak można być tak głupim by ignorować zagrożenie w tak arogancki sposób? Ludzie naprawdę sa obrzydliwi. Myślą że są tak wspaniali że innych nie należy brać na serio. To ją naprawdę rozeźliło. Czarę goryczy przelało następne zdarzenie. Samica rzuciła w nią tym zawiniątkiem co smierdziało ale też przyciągało ją. Gdyby nie fakt że była w tym momencie tak zdenerwowana pewnie wzięła by je i po prostu sobie poszła.
No ale tak się nie stanie. Mimo że pachniało ciekawie i powodowało że było jej ciepło, nie miała zamiaru tego tknąć.
Ryknela przeciągle. Roznosiło się to na całą okolicę, pobliskie ptaki przestały ćwierkać a pomniejsze zwierzęta albo się schowały albo uciekły. Lani zmieniła pozycję, stojąc teraz dokładnie pyskiem w twarz człowieka. Przeciela powietrze swoją łapą z ostrymi jak brzytwa pazurami. Jej ryki, krzyki i syczenie dało się słyszeć do dwóch kilometrów odległości.
I dokładnie w tym momencie przyszedł drugi człowiek. Kolejna samica. Równie drobna i nie wyrobiona co ruda. Co gorsza ta była chyba upośledzona. Odgonila jakies muchy czy inne owady wokół siebie i zaczęła mówic do tej drugiej o jakimś zwierzaku i drugim wymiarze. No pysznie. Jedna bezczelna, druga slaba umysłowo. Skąd się takie biorą co? Lani zasyczała i w jej stronę, kładąc po sobie uszy jeszcze bardziej.

Astra - 29 Listopad 2017, 19:29

W sumie to nie była najdziwniejsza sytuacja w jakiej się znalazła. Kiedy pojawiła się ta głupia jak but dziewczyna już nie była tego taka pewna.
No, bo serio? Jak głupim trzeba być by myśleć, że syczący i ryczący koguar czy tam puma był czyimś zwierzakiem. W sumie to nawet nie wiedziała co zrobić z tą komplikacją w postaci idiotki. Nie czuła się za nią odpowiedzialna w żadnym stopniu. Jeszcze gadała coś o innym wymiarze - kolejne jej urojenie czy serio jest skądś indziej naprawdę?
Uratować idiotkę i dowiedzieć się czegoś o innym świecie o ile naprawdę istnieje czy zostawić ją swojemu losowi i poobserwować - raczej rewelacji się nie spodziewała, jak inne to może być od wybebeszenia ostrzem miecza lub zagryzienia przez psa?
Chętnie by na idiotkę nawrzeszczała, ale cóż... Było to niemożliwe.

Teraz pytanie - rzuci się na nią, na idiotkę czy może kocimiętka w końcu zadziała?
Na idiotkę - to sobie popatrzy i będzie miała chwilę by się zastanowić co robić dalej.
Na nią - cóż, będzie musiała trzymać dystans, bo jak ją chwyci to nawet brosza mogłaby nie wystarczyć. Co by było łatwiejsze - zniechęcenie czy zabicie? Ciężko stwierdzić, zależy od reakcji pchlarza.
Na kocimiętkę - będzie miała co najmniej parę minut, bo chyba tak coś do 10 minut działała.

Ciekawe czy ta idiotka jeszcze coś odwali dziwnego?

Otome - 29 Listopad 2017, 19:47

Potężne ryki niezbyt działały na Otome, zadziało za to syczenie, które w końcu obudziło jej przyćmione instynkty. Większość istot posiadała zakodowane w głowie sygnały wskazujące na niebezpieczeństwo, a syczenie było właśnie takim sygnałem. Cóż, teraz Otome zaczęła się trochę bać, co za skutkowało tym iż jej oczy zamigotały niczym płomień świecy i przyjęły głęboki, zielony odcień. Nie bała się jednak tak jak ludzie boją się pumy, a bardziej jak dziecko bojące się kotka.
Zastanowiła się chwilę nad odejściem, ale była po długiej wędrówce, której końca wciąż nie było widać, a miejsce pod pobliskim drzewem wyglądało na całkiem wygodne. Postanowiła zatem usiąść i trochę odpocząć przed dalszą drogą. Liczyła też, że kotek za chwilę się uspokoi. Ignorując zatem syczenie pumy, spokojnym krokiem podeszła do drzewa.
- Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli się przysiądę? - Zapytała dziewczyny z parasolem w momencie gdy już siedziała po turecku opierając się wygodnie o drzewo, było to więc raczej stwierdzenie faktu. Następnie zaczęła grzebać w torbie szukając czegoś co mogłoby się jej teraz przydać.
Dziewczyna z parasolem nadal nic jej nie odpowiedziała. Nie zaprzeczyła jakoby była właścicielką dużego kocura, więc Otome nadal ją za takową uważała. Uznała że dziewczyna jest po prostu nieśmiała skoro się nie odzywa. Cóż, musiała zatem jakoś zdobyć nie tylko zaufanie kota ale też i dziewczyny...
- O. Mam jeszcze trochę ciastek ze Świata Ludzi. - Zjawa wyjęła foliowe opakowanie i wtedy zauważyła że niedaleko dziewczyny leżą jakiejś jej rzeczy, między innymi cukierki. - Och, widzę że masz już coś słodkiego. Ale te są inne niż wyrabiane w Krainie Luster. Poczęstuj się jeśli chcesz. - to mówiąc odłożyła opakowanie ciastek na pobliski kamień.
- Dla ciebie też zaraz coś znajdę. - Zwróciła się do sierściucha, wyciągając z torby zeszyt i ołówek. Błyskawicznie coś w nim nabazgroliła, kończąc rysunek zamaszystym ruchem. W tym momencie z zeszytu wyleciała fioletowa mgła, która przeleciała kawałek po czym wylądowała na ziemi tuż obok rzuconego wcześniej przez dziewczynę woreczka i rozwiała się, ukazując bardzo duży kłębek wełny.

Lani - 2 Grudzień 2017, 01:03

Cała ta sytuacja była dla pumy conajmniej dziwaczna i irytująca. Dlaczego zawsze jak ona chce w spokoju odpocząć, napatoczy się ktoś kto musi przeszkadzać? I to jeszcze w taki beznadziejny sposób. Żeby one jeszcze co mądrego czy interesującego robiły... Ale nieee. Bo po co, są ludźmi to mogą się pałętać wszędzie jak te bezmozgi. Gdyby nie to że jadła ostatnio mózg człowieka-rabusia to by poddawała wątpliwościom to czy te istoty faktycznie je mają. O dziwo jest najsmaczniejszą ich częścią.
Jedna samica stała jak ten przysłowiowy słup i ani me ani be. Lani zaczynała podejrzewać że jest jakaś ułomna. Jednakże napewno w mniejszym stopniu niż ta druga... Ta pierwsza przynajmniej stwarza pozory inteligentnej a ta? Bredziła cos o świecie dla ludzi, że ma jakieś ciastka stamtąd, co więcej zrobiła jakieś czary i z jej kupy papieru vel kajetu, zeszytu, notesu czy innego diabelstwa, buchnela mgła a z niej wyszła kulka wełny. No naprawdę? Widzisz mnie i rzucasz mi kłębek wełny?!
Lani zaryczała w stronę tego tempaka, robiąc krok w jej stronę. Nie wyglądało na to by te dwie się znały, ze słów tej nie ogarniętej wynikało że się widzą po raz pierwszy. Nie wiadomo ile w tym prawdy ale jednak. Wątpila by ta cicha samica ratowala te druga w razie co.
Bardzo chętnie by nabluzgała i powiedziała co myśli o takiej arogancjiA względem przeciwnika, jednak złość i irytacja brały górę. Oderwie jej ten łeb.
Zrobila w jej stronę jeszcze trzy kroki. Zaczęła wokół niej prawie krążyć, ciagle bacznie obserwując te druga by w razie ewentualnego ataku, moc go odeprzeć.

Astra - 2 Grudzień 2017, 02:30

Nigdy nie nie doceniaj idiotów.
Nieznajoma absurdalnymi zachowaniami sypała jak z rękawa. Najpierw siadła przy wściekłej pumie, zapytała się wtedy czy może się przysiąść. Jakby tego było mało wyciągnęła jakieś szeleszczące i błyszczące opakowanie, w którym miały znajdować się ciastka i wyczarowała kłębek wełny. Tak. Cholerny. Wielki. Kłębek. Wełny.
Osiągnęła tym niemal wyłączną uwagę pumy. Jeśli o to jej chodziło to brawo, ale wątpiła by zdołała się tym długo nacieszyć.
Zainteresowała ją gadaniem o innym świecie, ale nawet jeśli to była prawda to patrząc na jej zachowanie wątpiła by uzyskała od niej jakiekolwiek sensowne informacje.
Korzystając z sytuacji Alissa przykucnęła przy chuscie i chwyciła ją za rogi po czym podniosła i znów wycofała się odrobinę.
Pal licho kocimiętkę, ale nie miała zamiaru uzupełniać wszystkiego.
Jeśli puma by nagle się nią nie zainteresowała to by ręka z parasolem ściągnęła kapelusz i szybko wepchnęła do niego chustę po czym założyłaby go z powrotem na głowę. Poukłada wszystko porządnie w bardziej sprzyjających warunkach.
Jakkolwiek by to nie brzmiało puma wydawała jej się inteligentniejsza od dziewczyny, ale cóż... W tej chwili przeciętne krzesło mogło z nią konkurować tępotą.

Ciekawe co też ona znowu wymyśli zanim puma uzna, że koniec cackania się. Pewnie się nawet nie zmęczy - szkoda, byłoby to jej na rękę.

Otome - 2 Grudzień 2017, 20:38

Cóż, kotkowi najwyraźniej nie spodobał się prezent w postaci kłębka wełny, wydawał się być coraz bardziej zdenerwowany co sygnalizował ciągłym ryczeniem. Do tego puma zaczęła się do niej zbliżać i krążyć. Otome skojarzyła to z zamiarem ataku - koty zawsze tak robiły podczas polowania. Zerknęła na parasolniczke, która nadal nie odezwała się słowem a do tego zaczęła się pakować. Cóż, wyraźnie obie nie były bardzo wstydliwe i nie chciały się z nią pobawić. Zrobiło się jej trochę smutno, no ale cóż. Postanowiła zatem nie przeszkadzać. Zgarnęła swoje ciastka i notatnik o torby a następnie stanęła na proste nogi.
- Ah, dobrze było w końcu usiąść choć na chwilę. Podróżowałam bez przerwy przez... hm, to chyba było kilka dni. Ciężko określić czas między wymiarami. W każdym bądź, nie będę wam już przeszkadzać w zabawie. - To rzekłszy Zjawa ruszyła z powrotem w stronę dworca, czyli prosto na Lani która akurat stała na przeciwko niej. Jeśli Lani nie zdecydowała się usunąć z jej drogi a stać w miejscu lub skoczyć na Senną, czekało ją zapewne spore zdziwienie, ponieważ dziewczyna niczym duch przeniknęła przez pumę i zwyczajnie się oddaliła.
- Ach, nazywam się Otome! Mam nadzieję że jeszcze się kiedyś pobawimy! - Rzuciła przez ramię już miedzy drzewami i pomachała im na do widzenia.

z/t

Lani - 6 Grudzień 2017, 03:01

Cóż, najchętniej po prostu olała by je i poszła gdzie indziej. Była znużona i poirytowana. Te dwie samice było tak energochłonne... Fakt faktem ta co siedziała cicho wydawała się bardziej rozgarnieta ale z ludźmi nic nie wiadomo. Sa dziwni az do śmierci, a nawet wtedy. Robią te całe przegrzeby... Nie. Pogrzeby. Lani nie była w stanie pojąć po co, coś takiego robić. Ziemia i tao Cie pochłonie a takie sztuczne odwlekanie tego na sile było według niej żałosne. Powinni się chociaż nauczyć odchodzić z godnością. Puma nie miała jednak złudzeń co do ludzkiej rasy. Wiedziała ze od nich najlepiej nic nie wymagac. Ta opuźniona umysłowo wstała, coś se pogderala i na nią ruszyla. No normalnie jak sakiec barana na drugiego, by stoczyć z nim walkę na łby. Zaryczała tak że liscie na drzewach jakby lekko zadrzaly. A może to tylko wiatr? Nie było to teraz istotne tak naprawdę. Liczył się efekt. Gdy tylko samica zrobila parę kroków więcej, Lani wyskoczyła w powietrze z rozwartymi szczekami. Gdyby nie to że samica jakimś cudem stała sie niematerialna, nie miałaby już głowy. Szczęki głośno zamknęły się w miejscu gdzie była ale nie była głowa. Samica jak gdyby nigdy nic, poszła stąd sobie. A Kuguarzyca miała tak zwanego mindfucka. Nie do końca pojmowała co się właśnie stało. Wbila pazury gleboko w ziemię, wyrywajac jej mase. Zaryczała i odwróciła się z rządzą mordu w oczach w stronę drugiej samicy.
- Wy i wasze plugawe moce! - cóż. Nie mogła powstrzymać jadaczki. Sama się otworzyła. Lani zbliżała się powoli do kapeluszniczki z zamiarem rozerwania jej na strzępy.

Astra - 6 Grudzień 2017, 19:53

To było...
Dziwne. Tak. Dziwne to adekwatne określenie tejże iście kuriozalnej sytuacji, która miała miejsce przed jej oczyma.
Otome, bo tak się przedstawiła odeszła sobie z nic mając ataki rozwścieczonej pumy. Wariatka i idiotka, ale bezczelności - celowej czy też nie - jak i talentu do irytowania postronnych nie można jej odmówić.
Alissa aż drgnęła od ryku jaki przed moment wydała puma. To nie był przyjemny dźwięk i wciąż miała wrażenie, że dzwoni jej w uszach od niego.

Puma przemówiła.
No oczywiście, jakby sytuacja nie byłaby dość dziwna i skomplikowana. Po zwierzaku mogła się spodziewać konkretnych akcji bazujących głównie na instynkcie, ale istota świadoma i możliwe, że całkiem inteligentna mogła być dość nieprzewidywalna, a co za tym idzie dość problematyczna.
Istniała też niby opcja się dogadania, ale patrząc na dotychczasowe akcje naszego przerośniętego kociaka była to opcja mało prawdopodobna w przewidywalnej przyszłości i w tych warunkach.

Gada to może i czyta?
Coś krótkiego. Coś co nie było by ani zbyt uległe, ani zbyt agresywne. I przy okazji musi się sprężać z tym.
Więc tak jak stała - lekko rozluźniona, lekko pochylona na rozstawionych nogach z prawą ręką (z parasolem) wysuniętą lekko do przodu; krótko mówiąc gotowa do szybkiej reakcji i działania - wyczarowała sobie w wolnej lewej ręce tabliczkę z napisem:
"Nie mieszaj mnie z tą wariatką kotku."
Którą po chwili jaką ktoś kto czyta lepiej niż fatalnie zdążyłby ją przeczytać zniknęła ją.

Spodziewała się raczej ataku więc była gotowa do uniku, a potem szybkiego wyciągnięcia rapiera z parasola i niech wygra lepszy.

Lani - 8 Grudzień 2017, 22:16

Cóż. Jak najlepiej rozjuszyć i jednocześnie zdezorientować Lani? Stać się nagle czymś niematerialnym i to tuż przed tym jak wbije w Ciebie swoje ostre kły i rozora pazurami cielsko.
Właśnie to zrobiła ta opóźniona umysłowo. Samica w jednej chwili szła w jej stronę, a w drugiej przez nią przechodziła jak gdyby nigdy nic.
Lani wychamowała pęd, wbijając w ziemię pazury. Nie odwaracala się przez chwilę. Upośledzona samica zniknęła. Czuła to, bo zapach się oddalił i słabł z każdą chwilą. Nie będzie za nią gonić. Ona chce tylko by te dwie se stąd poszły. Po kiego tu siedziały co? Mało mają miejsca? Muszą jej zabierać miejsce drzemki? Pomrukiwała pod nosem, wściekle majtajac ogonem na boki. Została się ta druga, co jest chyba też opóźniona ale w jakimś mniejszym stopniu. Trudno zrozumieć przekaz? Na kiego tu nadal tkwi jak ten słup?
Odwróciła się w jej stronę akurat w momencie gdy pojawiła się ta dziwna tabliczka. Lani szybko przeczytała co było na niej napisane. Wyszczerzyla gniewnie zebiska. KOTKU? Czy ona naprawdę ma ją za te leniwe kanapowce?? Za te małe wypierdki co tylko potrafią srać, żyć z tymi... Ludźmi i być kompletnie bezużytecznymi? Ryknela w jej stronę, znowu zaczęła wokół niej krążyć. Widziała dokładnie tę gotową do ataku i obrony pozycję. Cwaniutka, może nie jest opóźniona.
- Wariat, wariatowi nierówny? Śmiem wątpić maluczki człowieku! - urwać jej łeb od razu czy spróbować do niej dotrzeć na ten dziwny ludzki sposób? Gadanie nie jest jej mocną stroną. Słychać u niej obcy akcent którego nijak nie umie się pozbyć.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group