To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Misje - Gdzie jest dno mojej sakiewki?!

Vega - 21 Październik 2016, 11:40
Temat postu: Gdzie jest dno mojej sakiewki?!

Ranga: B / Cel: Bezdenna Sakwa

Gdzie można zdobyć magiczny przedmiot? To nie są bestie i nie rozmnażają się na wolności, zaś bardzo nieliczną grupą są tacy, co potrafią je własnoręcznie wyprodukować, zapewne z pomocą unikalnych mocy. Najprościej zatem jest zajmować się tym, co jest na rynku wtórnym oferowane. A co uczyniła Queen? Jaką drogę obrała?
Pragnęła posiadać bezdenną sakiewkę. Mogła się, na przykład, o niej naczytać w jakichś księgach, albo też i zwyczajnie zazdrościć jej posiadania znajomej osobie. Być może jakiś komik na rogu cukierkowej uliczki akuratnie, gdy przechodziła obok, odprawiał przedstawienie z umieszczaniem różnych przedmiotów w sakiewce? Może nawet wszystko naraz, albo i nic z tych rzeczy.
Ale wpadłaś jednego dnia na ogłoszenie, w którym ktoś pragnął wymienić się swoimi magicznymi zdobyczami. Jako, że nie miałaś nic na wymianę, postanowiłaś inną drogą załatwić ten interes z osobą z ogłoszenia. Popytałaś miejscowych bywalców o niejakiego Thilmara Złotorękiego. Po kilku nieudanych podejściach w końcu zdradzono ci, gdzie jegomość pomieszkuje - w Rdzawych Kamienicach. Czy zdecydowałaś się tam pójść? Z jakim celem? Zaproponujesz handel, czy może spróbujesz wykraść upragniony przedmiot z jego kolekcji? Może pojawisz się jako przypadkowy, zabłąkany kot? A może spróbujesz jakiegoś podstępu? Te i inne możliwości mogą dać różne skutki i różne efekty - wszystko rozbija się o to, aby dobrze do sprawy podejść, aby poznać się na tym człowieku i niczego nie spieprzyć...
Nie znasz dokładnego adresu. Słyszałaś, że jest niskiej postury i poznasz go po rdzawej brodzie oraz zapadłych oczach. Pomieszkuje w "jednopiętrowym młynie z krzywym kominem", jak to jeden z mistrzów trzymania kufla rzekł, akcentując słowo komin, jakże będącym na miejscu, głębokim beknięciem.
I wcale nie musiałaś do tej osoby się udawać. Mogłaś zostać na Cukierkowej Ulicy tę parę dni i poczekać, aż ta mała giełda przedmiotów (bez)wartościowych się tu zacznie, z udziałem Thilmara jako głównego handlarza. Ile osób mogłoby przyjść? Zapewne nie więcej niż dwudziestu, ale i nie mniej niż dziesięciu.
Może masz jeszcze inną koncepcję?
Wybieraj!

Queen - 22 Październik 2016, 12:08

Długo szukała informacji odnośnie Bezdennej sakiewki. Słyszała kiedyś od jednego kupca, jak mówił, że widział człowieka, który miał bardzo niezwykły przedmiot. Podobno wyglądał jak zwyczajna, mała sakiewka, do której można zmieścić trochę złota czy czegoś równie małego, jednak to nie je prosty wygląd sprawiał, że kupiec oszalał z zachwytu – sakiewka była zaczarowana, magiczna i mogła pomieścić co najmniej połowę majątku danej osoby, a tak przynajmniej mówił mężczyzna. Kotka zaczęła szukać w książkach chociażby wzmianki o tym przedmiocie, po tygodniu znajdując informację na jej temat: Zgodnie z nazwą jest to mały woreczek obwiązany sznurkiem. Wbrew pozorom, można w nim zmieścić całkiem sporo, a właściwie prawie wszystko, choć zapieczętowanie budynku raczej graniczy z cudem. Przechodząc do sedna, celem istnienia tego przedmiotu jest przenoszenie masy obiektów bez odczuwana ich ciężaru i kłopotów z szukaniem potrzebnego narzędzia. Umieszczanie odbywa się poprzez otwarcie sakiewki w stronę obiektu chcemy zapieczętować. Przywoływanie natomiast polega na przemówieniu do woreczka, wówczas powiększa się on i wydobywa się z niego pożądany przedmiot.
Raven wiedziała, że zdobędzie ten przedmiot, choćby miało to jej zająć kolejne dwieście lat. Dlatego szukała innych informacji, czy ktoś może jej nie ma, czy ktoś nie wie, kto mógłby ją mieć – szukała przez naprawdę długi czas, aż w końcu jej się udało, znalazła zbawienne dla niej ogłoszenie. Dowiedziała się, że ma ją niejaki Thilmara Złotoręki. Zatem zaczęła szukać informacji o miejsce, w którym ów osobnik przebywa – po kilku nieudanych próbach ktoś łaskawie zdradził jej, gdzie znajduję się złotoręki oraz jak wygląda: rdzawa broda, niska postura i zapadłe oczy.
Rdzawe Kamienie, były miejscem, którego nigdy wcześniej nie odwiedziła, dlatego nie wiedziała, jakie zwyczaje czy zasady tam panują. Szukała wzrokiem jednopiętrowego młyna z krzywym kominem, w którym rzekomo mieszka rdzawo brody. Nie dostrzegając jednak niczego, postanowiła wejść na jeden z dachów domostw, by lepiej widzieć okolicę.

Vega - 24 Październik 2016, 10:30

Zwyczaj panuje taki, że zawsze jest jednakowo ciemno, a to od dawna sprzyja szemranym interesom i przestępczości. Budynki, naprzemiennie czarne i bordowe, znajdowały się na wszystkich mijanych uliczkach, a przyziemna mgła sprawiała, że czasem własnego obuwia nie można było dostrzec. Z pewnością znalezienie jakiegokolwiek młyna było niemożliwym, ale czy o taki młyn chodziło pijakowi?
Niewiele osób znajdowało się na uliczkach. Więcej było ich w samych Zaułkach, ale pośród Kamienic niemal panowała cisza. Były tylko szepty w odmętach ślepych uliczek i znikąd pojawiający się przechodnie, znikający równie szybko gdzieś za twoimi plecami.
Weszłaś na jeden z budynków, czemu towarzyszyło trochę strachu z uwagi na śliskie i krótkie gzymsy. Widok mógł trochę rozczarować - zasięg widoczności ograniczał się właściwie tylko do okolicznych budynków, a wszystkie z nich liczyły co najmniej po trzy piętra. Być może poszukiwany jednopiętrowiec gdzieś się ukrywa, w jakimś zakamarku. Dzięki wejściu na dach, zobaczyłaś plac tworzony przez tylne ściany czterech kamienic. Plac dość sporawy, na którym znajdowały się drewniane szopy.

Queen - 26 Październik 2016, 22:36

Ciemna oraz brudna uliczka z niewielką ilością osób nie była przyjaznym miejscem dla kogoś takiego jak Raven. W końcu była małą, zagubioną kotką, którą niejeden oblech zamierzałby wykorzystać za wskazanie odpowiedniej drogi lub zaproponowanie noclegu. Oczywiście to tylko pozory, gdyż białowłosa wcale taka bezbronna nie była – znała się na walce wręcz, władała bronią białą (nożami) oraz dobrze bawiła się z ogniem, mogącym wyrządzić wiele szkód. Dodatkowo, umiała czytać w myślach, więc mogła dowiedzieć się, co takiego planuje jej prawdopodobny oprawca.
Nie miała większych problemów z wyjściem na dach, mimo wąskości i śliskich gzymsów – kocia sprawność pozwoliła jej znaleźć się na dachu bardzo szybko, jednak machnęła ogonem z poirytowaniem, gdy nie dostrzegła praktycznie niczego. Wielkie, szare oraz brudne budynki przysłoniły jej większość, gdyż między oknami dostrzegła duży plac w oddali, na którym stały drewniane szopy. Nie widząc lepszego wyjścia – ruszyła dyskretnie po dachu, wskakując na kolejne budynki oraz wspinając się na nie, by jak najszybciej dotrzeć na plac. Liczyła, że tam znajdzie jakąś wskazówkę, która pomoże odnaleźć jej młyn.

Vega - 27 Październik 2016, 00:03

Po udaniu się w pobliże drewnianych szopek, trudno było spostrzec cokolwiek zastanawiającego. Ot, zwykłe deski i zwykłe drzwiczki, z czego część została zamknięta z pomocą kłódek, a reszta zakluczykowana za pomocą prymitywnych zamków. Przez małe okienka, pokryte brudem z obu stron i pajęczynami od środka, można było dojrzeć ogrodnicze narzędzia, beczki i różne, bliżej nieokreślone starocie.
Choć skoczna przechadzka po budynkach wydawała się być udaną, to teraz można było posłyszeć zaciekłe ujadanie z drugiego końca placu. I doszedł twych uszu dźwięk tożsamy z pękającym łańcuchem...
A plac ma wymiary dwóch i trzech dziesiątek na swoich prostokątnych bokach. Posiada parę pomniejszych zarośli - krzewów - oraz kilka średnich drzew. No i trochę błota, jak zdołałaś się już przekonać w ciągu krótkiego spaceru od skraju jednego z budynków.
A jednopiętrowy młyn to było określenie na wysoki i wąski budynek. Taka jest wskazówka.

Queen - 1 Listopad 2016, 22:10

Jak się okazało cała jej wędrówka po dachach oraz przedostanie się na plac, gdzie znajdowały stare szopy była czynnością niepotrzebną, gdyż żadnej wskazówki tam nie było. Przez brudne okiennice dostrzegła jedynie poniszczone narzędzia ogrodnicze i inne nieokreślone pierdołki. Tym bardziej, że przez przechadzkę między budynkami jej nogawki były teraz obłocone.
Nadstawiła uszu, gdy usłyszała donośne ujadanie z końca placu, a kiedy do niej dotarł dźwięk zerwanego łańcucha – napuszyła wystraszona ogon i rozejrzała się w panice za najbliższym miejscem, w którym mogłaby się ukryć, a raczej za najwyższym.
Postanowiła przebiec jakieś 5 metrów od starych szop oraz wdrapać się na jakiś wąski budynek, jednak nie była pewna czy jej się to uda. W końcu w prawdopodobnie w jej kierunku pędziło rozszalałe zwierzę, które chętnie rozszarpałoby jej puchaty ogon, a gardło rozerwało i skonsumowało jej truchło wielce z siebie zadowolone.
Spróbowała wskoczyć na parapet najniższego okna oraz podciągnąć się na wystającej z budynku cegle.

Vega - 3 Listopad 2016, 10:12

Udało ci się wskoczyć na parapet najbliższego budynku, a także wejść trochę wyżej dzięki wystającym gzymsom. Jeszcze podczas tej walki z czasem, doszły twych kocich uszu kolejne, agresywne ryki, bardzo szybko narastające. Gdy znalazłaś się na wysokości blisko trzech metrów nad ziemią i spojrzałaś na plac, dostrzegłaś ten mały błysk światła, który znikał w cieniu, by następnie znikąd pojawić się kawałek... bliżej. Działo się to bardzo szybko i mogłaś nabrać wrażenia, że powodem wszystkiego jest jakiś byle (duży) owad. Albo też pewien rodzaj iluzji. Niestety, te pocieszne wersje wydarzeń szybko zastąpił donośny ryk, mający źródło centralnie pod Tobą. Oto ryczała bestia z cienia się wynurzająca, niczym z portalu. To był piękny, książkowy przykład Yūrei. Bestia zjawiła się w cieniu budynku, który rzucała zajmowana przez Ciebie ściana. Wyskoczyła gwałtownie i niemal pewnym było, że już cię dosięgnie... a wtedy gruby łańcuch, wystający także z tego samego cienia, napiął się i zatrzymał agresywną bestię w powietrzu. Teraz spostrzegłaś, że jej srebrne, kozie rogi są elementem wcześniej święcącym pośród ciemności. To jedyna jasność pośród całej czarnej materii tego stworzenia.
Jego Pan z pewnością uratował cię od bezpośredniego starcia ze szponami. Nie znaczy to jednak, że jesteś bezpieczna. Co prawda, sama bestia przestała już zachowywać się agresywnie i upadła na błotnistą trawę. Patrzyła na Ciebie z wyczuwalnym gniewem, ale było w tym spojrzeniu także zrozumienie. Na moment spuściła wzrok na pobliskie sobie kępy trawy.
Z dalsza ktoś szedł, co mogłaś stwierdzić na podstawie uważnego wytężenia zmysłów.

Queen - 7 Listopad 2016, 21:56

Być może to nagła dawka adrenaliny oraz jej pomoc uratowały kotce najprawdopodobniej życie. Gdy znalazła się dobre trzy metry nad ziemią, mocno trzymając się gzymsów – odwróciła się w stronę placu, dostrzegając nagły błysk, który po chwili zniknął i definitywnie pojawił się bliżej jej obecnego położenia. Raven nie miała pojęcia z czym ma teraz do czynienia: czy jest to iluzja? A może ktoś wszedł jej do głowy i podsyła fałszywe obrazy, które mają na celu zagonić ją w odpowiednie miejsce? Ta niepewność powodowała jedynie, że serce zaczęło bić jeszcze szybciej, a mięśnie spięły się, gotowe na natychmiastową ucieczkę lub walkę jeśli zajdzie taka konieczność. Donośny ryk, który sprawił, że wszystkie jej włoski na ogonie stanęły dęba, sprawił, że całkowicie pojęła, iż to nie może być ani iluzją, ani tym bardziej obrazami pokazywanymi jej w głowie. Spojrzała pod siebie i dostrzegła czarną bestię, która w jednej chwili odbiła się od podłoża, próbując dosięgnąć kotkę swymi kłami. W tym samym momencie gruby łańcuch napiął się, wydając nieprzyjemny dźwięk oraz ściągnął bestię na ziemie, ratując tym życie białowłosej. Odetchnęła więc głęboko, spoglądając na czarną bestię, której jedynym, jasnym elementem były błyszczące rogi i to one musiały odbijać światło, tworząc wcześniejsze błyski. Dzika bestia patrzyła na kotkę groźnie, jednak nie wykonywała żadnych agresywnych ruchów, a nawet spuściła wzrok na trawę… Raven uspokoiła lekko oddech i boleśnie uderzające o piersi serce, jednak gdy dosłyszała, że ktoś się zbliża, a był to najprawdopodobniej pan owej bestii, tętno samo od siebie ponownie stało się szybsze. Odrobinę wystraszona straszka rozejrzała się dookoła, chcąc znaleźć miejsce, gdzie mogłaby przeskoczyć z tego budynku oraz wejść na dach, jednak najbliższy budynek był jakieś 5, może 6 metrów dalej. Poczuła się trochę jak w pułapce, jednak nie zamierzała teraz próbować skakać – postanowiła, że spróbuje sięgnąć kolejnego parapetu, jednak nie była pewna czy jej się uda, gdyż znajdował się całkiem wysoko… Jeśli udało jej się tam wspiąć, to nie widząc dalszej drogi w górę, została skazana na czekanie na pana potwora, znajdującego się pod nią.
Vega - 15 Listopad 2016, 20:16

Queen kolejny raz podęła się ucieczki, która pozwoliła jej oddalać się od zagrożenia. Udało się jej wdrapać na kolejny parapet. Okno było uchylone i otworzyło się jeszcze szerzej pod naporem jej buta, skrzypiąc przy tym i zagrażając zbudzeniem lokatorów mieszkania, do którego przynależało.
Do czarnej, rogatej bestii podszedł siwy starzec, spierając się na lasce, a w drugiej ręce trzymając zwinięty łańcuch. Mogła go zignorować i uciekać dalej, a mogła też zostać i słuchać. A nawet wdać się w rozmowę. Jej wybór.
- Co za kurna ladacznica mi domowników budzi! - zadudnił chrapliwym głosem, na tyle głośnym, że bez problemu go mogła posłyszeć.
Jego bestia donośnie fuknęła, podgrzewając atmosferę kreowaną przez tegoż, wysokiego na sześć stóp. mężczyznę, o długich, siwych włosach w iście wiedźmińskim stylu. Ubrany był w siwe łachmany, nawet czyste, zadbane. Na twarzy też nie było widać żadnych skaz, nie licząc siły wieku.
Oto dozorca tych kamienic. Dojrzenie pęku kluczy, częściowo wystającego spod jego szat, mogło cię o tym poinformować.

Misja zakończona niepowodzeniem z powodu nieobecności gracza.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group