To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto Lalek - Park pacynkowy

Gawain Keer - 14 Luty 2017, 22:41

Nieznajomy nie był zbyt sztywny czy formalny, ale po prostu uprzejmy. Tylko jakiś taki nieruchawy. Nie moje, pierwszy raz, nie wiem. Słowa ludzi niepewnych i obojętnych z wyboru. Wystrachanych albo chcących sprawiać takie wrażenie.
Gawain w zdziwieniu uniósł brew. - I tak po prostu pozwoliłeś jej odejść? Nawet jeśli to nie twoje dziecko, to jest ono całkiem samo. W nocy. W parku. - powiedział szczerze zaskoczony. Może to ciepłe, łagodne spojrzenie wcale nie odzwierciedlało duszy jego rozmówcy. Zresztą obojętne. Keer i tak nie był na tyle sentymentalny i uczuciowy, by wierzyć w takie bzdety.
Westchnął przeciągle, walnął się na ławkę i wyciągnął nogi przed siebie zakładając jedną na drugą w kostkach. Z nieukrywaną nonszalancją spojrzał wyzywająco na nieznajomego. - Ale to nie moja sprawa - rozłożył ręce. Taka była prawda. Mała już dawno zniknęła za parkową bramą i szukanie jej w nieznanej sobie okolicy byłoby po prostu głupie. Zresztą Keer dbał tylko o parę osób. O siebie i lisiego demona. Nigdy nie przejmował się zbytnio losem innych. Czemu miałby to sobie robić? Mało miał zmartwień? Poza tym większość i tak patrzyła na niego spod byka albo czmychała za róg najbliższego budynku, gdy tylko pojawiał się w polu widzenia.
- Czasem problemy przychodzą pod postacią najniewinniejszych istotek. Też spotkałem taką jedną, ale była nieco starsza. I wyższa. Była naprawdę urocza i niezwykle samodzielna jak na swój wiek. Ale przynajmniej ta tutaj miała ze sobą broń. Tamta zdawała się nie rozumieć niebezpieczeństw jakie kryją te ziemie. - powiedział patrząc na jasnowłosego. Chyba potrzebował się wygadać. Paplać o wszystkim i niczym, by zająć czymś myśli. Pofilozofować. Nikogo nie znał tu zbyt dobrze i pech chciał, że padło na tego chłoptasia. Oby przeżył te wywody.
Do Yako nie miał ochoty teraz wracać. Nie po czymś tak upokarzającym. Gopnika znów do siebie zraził, nawet jeśli ten nie myślał o nim źle. A Cierń? Nadal stanowił zagadkę. Ktoś obcy idealnie nadawał się do niezobowiązującej rozmowy.
- Dobrze znasz tę małą? - zagadnął. Gawain był ciekaw jaki jest ten nieznajomy, jego światopoglądu. A nic tak nie pokazywało charakteru, jak to w jakim tonie dana osoba wypowiada się o innych za ich plecami.
Wlepił swoje spojrzenie w niebo. Miriady gwiazd zdawały się szeptać tajemne wiadomości zdając się to ciemniejsze, to znów jaśniejsze. Zastanawiał się, czy istnieją jakieś atlasy lustrzanego nieba.

Ben - 14 Luty 2017, 23:46

Taaa, jak ten nieznajomy teraz tak o tym mówił, to faktycznie Ben poczuł się nagle dość nieswojo, pozwalając małej ot, tak sobie pójść w ciemność. Z jednej strony nie powinien się obawiać tak bardzo - jest tu niby gwardia Arcyksięcia, a sama okolica jest jako tako bezpieczna... no ale z drugiej strony... Abi to jeszcze dziecko!
Ben nagle odsunął się na brzeg ławki, widząc, jak czarnooki mężczyzna wprasza się na nią i rozwala na większej jej części. Wysłuchał skołowany jego wywodu.
- Tia... Teraz trochę mi głupio, że tak ją puściłem. - przyznał szczerze.
Ech, mógłby chociaż odprowadzić ją do wyjścia albo do jakiegoś noclegu i wykupić jej jeden dzień albo dwa.
Popatrzył na niego znowu, bardziej skołowany.
- Co? Mówię przecież: dopiero ją spotkałem. Skąd się urwała, nie wiem.

Gawain Keer - 16 Luty 2017, 19:20

Heh. Spokojnie nie gryzę - pomyślał uśmiechając się drapieżnie, gdy blondyn odsunął się na sam skraj ławki. Patrzył na Gawaina jak zbaraniały, po czym sam przyznał, że puszczenie tej uroczej dziewczynki było błędem. Mimo wszystko nie brzmiało to dla Cienia przekonująco. Nawet jeśli w jego głosie znajdowała się nuta skruchy i poczucia winy, to przyćmił ją dobór słów. Zupełnie jakby powiedział to tylko dla zasady. Bo tak wypada i już.
- Tak czy siak już za późno - wzruszył ramionami. Mało to dzieci się gubiło? Choć taka jak ona pewnie mogłaby paść ofiarą porwania. Jej strój był niezwykle szykowny i gustowny, a materiał z jakiego został uszyty zapewne dość kosztowny. Niezły kąsek dla wymuszających okupy.
- To nie znaczy, że niczego się o niej nie dowiedziałeś. Jak to mówią, liczy się pierwsze wrażenie, prawda? - puścił mu oczko, po czym spoważniał. - Wystarczyło, że przeszła koło mnie, a już wiem, że nie należy do biedoty. Musiała też sobie coś zrobić w nogę, bo leciutko utykała oraz miała przegryzioną wargę. I to całkiem świeżo. Ty miałeś okazję z nią nawet porozmawiać i niczego nie wiesz. Marnotrawstwo. - ostatnie słowo wycedził niemalże z obrzydzeniem. Z drugiej strony Gawain zdawał sobie sprawę, że nie wszyscy muszą być tak interesowni w kontaktach z innymi, ale i tak denerwowała go obojętność nieznajomego. Zachowywał się jakby jego życzeniem było zniknąć jak kamfora. Ciekawe czy on tak po prostu miał czy faktycznie tak się go przeraził. Keer stawiał na to drugie, to nie byłby pierwszy raz.
Cień poczuł, że jest niepożądanym towarzystwem. Nie dziwota. Był środek nocy, a on był dziwakiem pod bronią. Nie żeby się tym przejmował. Nie chciał być sam i bez zajęcia. Wtedy tok jego myśli wróciłby na dawny tor, do Yako i wszystkich wydarzeń związanych z tym szczwanym lisem. Postanowił nadal uparcie siedzieć na ławce, ględzić i gapić się w gwiazdy.

Ben - 16 Luty 2017, 21:22

Klepnął się okrytą ręką w czoło, co dla Gawaina zabrzmiało... niepokojąco mechanicznie. A Ben nie wyglądał w żadnym wypadku na Marionetkę, chyba że Marionetkarze nauczyli się tworzyć ich "mięsne" wersje.
Zatem o takie rzeczy chodziło. Przecież obrażenia nie oznaczają wcale, czy dobrze się kogoś zna, czy nie. No chyba, że Benowi coś wypadło i zmieniły się standardy znajomości. Mimo wszystko jednak, Abi była dla niego bardziej obca niż znajoma.
- Że te rany? Spadła z tego drzewa. Dokładniej... - Ucichł i popatrzył na rzeczoną pomarańczę, aż wreszcie wskazał na jedną z gałęzi. - ... stąd! Padła jak długa, to ją jako tako opatrzyłem. Ale poza jej imieniem, Abigail, oraz tym, że lubi się wspinać po drzewach i jest rozbrajająco słodka, nie wiem o niej zupełnie nic.
Młodzieniec odruchowo poklepał się lewicą po piersi, sprawdzając, czy ma przy sobie swój sztylet. Wciąż go miał, więc w razie czego ma się czym obronić. Ale co, jeśli jego rozmówca jest znacznie lepszy w walce? Wtedy równie dobrze Ben mógłby puścić się biegiem ku miastu albo skryć się między drzewami; akurat nogi miał zdrowe i silne.

Gawain Keer - 16 Luty 2017, 22:30

Gawain bacznie obserwował chłopaka. I również słuchał. Tak, klekot ceramicznych płytek nie umknął jego uwadze. Miał protezę, bo Marionetką z całą pewnością nie był. Keer nie chciał o nią wypytywać. Zimnooki musiał się jej wstydzić, skoro nosił rękawicę.
Dobrze to znał. Wiedział, co to znaczy różnić się od innych. Nawet nie musiał sobie przypominać, bo badawcze spojrzenia i wypytywanie o jego oczy i rasę stale mu towarzyszyło. Trzymało się niczym rzep psiego ogona, ale niestety żadne dłonie nie były na tyle łaskawe, by zdjąć z niego to brzemię.
Blondyn łatwo dał się podejść i sprowokować. Dzięki niemu znał już imię dziewczynki oraz przebieg spotkania tej dwójki. Gdyby na nią gdzieś wpadł, spokojnie mógłby zagadać używając tej wiedzy. Gawain niczego złego nie planował względem niej, ale lubił zdobywać informacje. Nigdy nie wiadomo kiedy się przydadzą. Może i miał małą obsesję, ale nie mógł powiedzieć, że nie była ona przydatna. Choć musiał przyznać, że nie wszystkie dane takie były. Większość z nich to śmieci i zapewne było tak w przypadku.
Jednak nadal bawiły go te małe podchody. Tam coś przeoczył, tu powiedział coś głupiego. Dzięki temu mógł wydawać się niegroźny, niepozorny i niedoświadczony w gadce. Interlokutor chcąc wyprowadzić go z błędu, podał mu wszystko na srebrnej tacy.
Chyba faktycznie nic więcej nie wiedział. A szkoda. Gawain mógłby spędzić tak całą noc, gdyby nie to, że powieki powoli zaczynały mu opadać.
- Chodziła o własnych siłach, więc to raczej nic poważnego, co nie? - zapytał czysto retorycznie.
Rzucił swemu interlokutorowi nieco zaniepokojone spojrzenie. Czegoś szukał, ale nic nie wyciągnął zza pazuchy. Keer ziewnął zakrywając usta dłonią. Sen upominał się o niego i oczekiwał odwzajemnienia tegoż zainteresowania. Od rana był na nogach i to dosyć aktywnie. Mięśnie również dawały o sobie znać. Boleśnie.
- Przepraszam - odsunął dłoń od ust. - Wiesz może, gdzie znajdę jakiś nocleg w tej okolicy? - zagadnął i wstał z ławki. Poprawił płaszcz, a kuszę z ramienia przywiesił na plecy. - Nawet ogólny kierunek wystarczy.

Ben - 17 Luty 2017, 17:29

Ben, skupiając się przede wszystkim na obecności nieznajomego i jego ogólnej upiorności, nie miał pojęcia, czy robi dobrze, tak się wygadując. Ale chyba już powinien zawrzeć twarz, żeby jeszcze kogoś nie narazić.
Wtem jego rozmówca ziewnął. Widać był na nogach od dłuższego czasu i teraz potrzeba mu odpoczynku. Czyżby to było jego wybawienie od tej krępującej rozmowy?
- Yyy... Gdzieś w okolicy powinna być jakaś noclegownia albo hotel, ale niestety nie wiem, gdzie dokładnie. - powiedział cicho, cofając się na kraniec ławki; nic nie poradzi na to, że nie przepada za pogadankami z ciemnymi typami w ciemnych miejscach w ciemnym parku. - R-rozumiem, że nie zrobisz jej nic złego? To znaczy wiem, że niby nie powinienem się przejmować czy coś, ale to mimo wszystko jeszcze dziecko...

Gawain Keer - 18 Luty 2017, 14:55

Toś mi pomógł. Rozejrzał się wokoło nieco zdezorientowany. Niegdyś przemierzał Krainę wzdłuż i wszerz. Teraz wszytko wyglądało inaczej niż przed laty. Przynajmniej coś było w okolicy, ale to żadne zaskoczenie. W końcu znajdował się w mieście. - Nic nie szkodzi. Popytam po drodze. - westchnął zawiedziony. Częściowo przez fakt, że blondyn nic nie wiedział, a częściowo przez jego gesty. Może w słowach był bezpośredni, ale mowa jego ciała wyrażała chęć jak najszybszego wycofania się z otoczenia Gawaina. Jeszcze pięć minut i młody spadnie z tej ławeczki, chyba że zacznie przesuwać ją razem ze swoim przyklejonym do niej zadkiem.
Stopy Cienia były już zwrócone w stronę wyjścia z parku. Był gotów zapomnieć o całej tej rozmowie i nieznajomym, gdy ten palnął chyba najgłupszy tekst jaki mógł. To nie był dobry moment na nieostrożnie wysuwane podejrzenia. Gawain był rozchwiany emocjonalnie, głodny, zmęczony i podpity.
Napięcie obrócił się w stronę blondyna. Usta miał zmieniły się w wąską kreskę, cała jego postawa wyrażała napięcie, a dłonie zacisnął w pięści tak mocno, że niemal wpijał palce w skórę.
- Niby po co? - wycedził niemalże warcząc. - Jak się tak o nią martwisz, to leć! - machnął ręką w kierunku, w którym wcześniej odeszła Abigail. Zarył butem w ścieżce patrząc pod nogi i ruszył do wyjścia. - Kurwa... wszędzie pieprzeni rasiści - mruknął pod nosem, ale nieznajomy mógł to jeszcze usłyszeć. Nie wiedział, czy został rozpoznany jako Cień, ale nie wiele go to obchodziło. Zresztą czego on się spodziewał? Że istoty z Krainy będą dużo lepsze od ludzi? Że wychowani na pełnych niebezpieczeństw ziemiach, nie będą podchodzić do niego z rezerwą? Pod tym względem Keer wątpił nawet w swoich pobratymców.
Nagle zatęsknił za Yako. Za demonem o równie nikczemnej przeszłości, ale dobrym sercu. Jedyną osobą, która wierzyła, że on też jest zdolny do szlachetnych czynów i wielkiej empatii. Gawain czuł się przy nim naturalnie, swobodnie jak nigdy przedtem i właśnie zaczynało mu tego brakować.
Rudzielec szedł nie oglądając się za siebie. Całe szczęście nie przedstawił się wcześniej. Przynajmniej tego jednego gościa mógł mieć gdzieś i nie przejmować się nim zbytnio, tak jak on nim.

Z/T

Ben - 20 Luty 2017, 01:17

Ben odetchnął bezgłośnie z ulgą: nieznajomy sobie idzie. I mamrocze przy tym coś o rasistach. Pardon, to nie on podchodzi do obcych i wypytuje ludzi o rzeczy godne pedofila czy innego zwyrodnialca! Młodzieniec machnął lekko mechaniczną ręką, a palce wskazujący, serdeczny i mały, złożyły się. Jedynie środkowy, wymierzony w plecy bezczelnego czarnookiego, sterczał sztywno jak maszt na statku. Kiedy zniknął mu wreszcie z oczu, Ben złożył i ten palec. Musiał jakoś odreagować, chociaż wiedział, że akurat ten sposób nie da zbyt wiele.
Był już praktycznie środek nocy. Przydałoby się znaleźć jakiś nocleg. Nie widziało się młodemu Marionetkarzowi spać pod chmurką - nie ufał lustrzanej pogodzie i jej losowości. Co z nią takiego nie tak? Ano to: raz leje jak z cebra, a pięć, dziesięć minut później robi się sucho jak po opowiedzeniu słabego dowcipu.
Nie namyślając się długo, Ben podniósł się, poprawił kamizelkę na barkach i ruszył ku wyjściu z parku.

Z/T



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group