To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Kryształowe Pustkowie - Pada Schnee, sypie Schnee

Charles - 2 Sierpień 2016, 20:28
Temat postu: Pada Schnee, sypie Schnee
W ten dzień niebo było zimne i przejrzyste, a ziemię skuła lśniąca szadź. Mróz właził pod ubrania jak kamyk do buta i jak kamyk w bucie uwierał. Może nawet zrobić jakieś odciski (nie mam pojęcia, na jakiej zasadzie, ale po prostu taki był to mróz). Kryształowa alejka w niewielkim wąwozie migotała od lodu i kryształów, karząc podróżnikom zmrużyć oczy. Nic, prócz drobnych, słabych porostów, nie było w stanie jakkolwiek złagodzić wszechobecną twardość i chłód. Było to miejsce w samym sercu Kryształowego Pustkowia - w tak mroźne dni jak ten, Schnee wychodziły ze swych kryjówek na przechadzki i pozwalały się nawet złapać niekiedy łowcom Bestii.
Jak Lou przygotowała się na to wyprawę? Jak przeciwstawi się pogodzie? Czy uda jej się zdobyć wymarzoną bestię? Zobaczymy...

Anonymous - 4 Sierpień 2016, 19:56

Zimno i mróz nie były straszne naszej Lunatyczce (czego nie można powiedzieć o autorce), bo w końcu pasowało idealnie do jej chłodnego usposobienia. Właściwie to można się pokusić o stwierdzenie, że Lou zdecydowanie bardziej wolała taki klimat od upalnych, przeszytych żarem letnich poranków, gdzie słońce nieubłaganie powoduje plamy przed oczami, a jedynym marzeniem jest znaleźć pobliski cień.
Kryształowe Pustkowie pomimo swojej niebezpiecznej otoczki, miało w sobie coś przyciągającego, jakiś dziki urok, nieodkryty przez większość mieszkańców Krainy Luster. Wiedziała na co się pisze, byłą w pełni świadoma tego gdzie jest i czego szuka - jedyna rzecz jakiej nie była pewna, to jak to wszystko się skończy.
Ubrała ciepłą, aczkolwiek niekrępującą ruchów kurtkę, trapery, rękawiczki, a na plecy zarzuciła plecak, w którym znajdowało się dosłownie wszystko, a zarazem zupełnie nic. Dwa noże, większy i mniejszy, dosyć spory kawałek sznura, latarka, mały kocyk, scyzoryk (który miał nawet w sobie korkociąg, ale nie jest to najważniejsza jego zaleta) i prowiant - może podzieli się z bestią w geście pojednania? Chociaż nie była do końca przekonana, czy bułki z serem i szynką zasmakują jej niedoszłemu przyjacielowi...
Pociągnęła nosem i ruszyła przed siebie w poszukiwaniu jakiegoś śladu.

Charles - 6 Sierpień 2016, 20:19

A więc szła tak, poprzez ów mroźny poranek, dołem wąwozu. Rozglądała się bacznie, dlatego mogła zauważyć, że w powietrzu unosiło się parę owadów. Unosiło - to dobre słowo. Gdyby zechciała przyjrzeć się im bliżej, zauważyłaby, że nie poruszają skrzydełkami, przypominając bardziej rzeźby niż cokolwiek żywego. Chcąc jednak rozgnieść je, nie miałaby z tym najmniejszego problemu, a Mistrz Gry skrzywiłby się, widząc podobny sadyzm. Mimo wszystko - miała tu miejsce jakaś dziwna magia. Powód do niepokoju? Kto to wie?
W końcu dochodzi do rozwidlenia. Po jednej stronie można zauważyć cały rój "skamieniałych" much, wiszących mad rozkładającym się mięsem jeleniopodobnej istoty. W jej brzuchu znajduje się wielka dziura, nadal świeża i czerwona - mróz to najlepszy konserwator. Musiała zostać zabita już wcześniej - może przez Schnee, a może przez coś innego. Po prawej stronie nie widać zbyt wiele, gdyż droga szybko zakręca w lewo i ginie za grubymi, wysokimi kryształami. Teraz wybór należy do niej - w którą stronę wyruszy?

Anonymous - 16 Październik 2016, 18:15

Samotne przechadzki przynajmniej pozwalają zastanowić się nad życiem i swoją marną egzystencją, szkoda tylko, że zwykle wtedy krzywimy się sami do siebie, bo ból istnienia, bo weltschmerz, bo kolokwialnie rzecz ujmując wszystko jest do... kitu. Tym bardziej wzmocniło to determinację drogiej Louise - skoro przyszła tu sama, to na pewno sama nie wróci. Nie ma mowy!
Odgoniła natrętną muchę sprzed nosa, by po chwili przystanąć, z lekko zdziwionym wyrazem twarzy. Muchy w zimie? Czy Po Drugiej Stronie jest aż tak dziwnie? Mogliby sobie darować chociaż latające w mrozie, denerwujące owady...
Kiedy doszła do rozwidlenia, ujrzała w oddali majaczący obiekt. Obejrzała się w każdą stronę, dla własnego bezpieczeństwa i nie widząc nic, co mogłoby zakłócić jej jedynie pozorny spokój, ruszyła w tym kierunku. Z każdym krokiem serce zaczynało tłuc się w żebrach coraz mocniej - zakryła usta dłonią, krzywiąc się niemiłosiernie, ale kucnęła tuż przed rozkładającym się zwierzęciem, zwracając szczególną uwagę na latające stworzenia - to co przed chwilą wzięła za muchy, było zdecydowanie czymś innym niż tylko zwykłym owadem. Oglądnęła się do tyłu i już miała robić krok w tamtą stronę, byleby tylko zawrócić i wybrać inną trasę, ale rzucając ostatnie spojrzenie na istotę poczuła ten niewytłumaczalny pociąg do wiedzy - wybryk lunatyckiej natury. Musi się dowiedzieć co tu się wydarzyło, co albo kto mógł w stanie to zrobić, znaleźć jakiś trop, choćby strzępek informacji. Jeśli będzie ostrożna nic nie powinno się stać, jest w miarę przygotowana, zwinna i w każdej chwili może zawrócić. Odetchnęła głęboko i ominęła zwierzę ruszając dalej i modląc się w duchu, żeby jej również nie spotkał taki koniec.

Charles - 22 Październik 2016, 15:28

A więc nieznane! Długo musiała się Lunatyczka zastanowić, rozważyć wszystkie opcje za i przeciw. Zwyciężyła ciekawość, która może okazać się pierwszym stopniem do piekła...
Szła tak dłuższą chwilę, a tysiąc odbłysków odbijało się błyszczącymi błyskami od błyskotliwych kryształów błyskotliwości. Słowem - tortura dla oczu. Ale mało kto pamięta, aby w podobne miejsca zabierać okulary przeciwsłoneczne, co w sumie jest dosyć niepokojące. Jeszcze wyjdzie na tej misji z jaskrą czy innym paskustwem na oczach! Niestety, powinna się teraz skupić, gdyż doszła do niewielkiej polanki, na której znajdowała się elegancka, kryształowa rzeźba. A raczej elegancko wyrzeźbiona, gdyż nie wyglądała wcale ładnie. Z wielkiego, fioletowego kryształu wyłaniała się biała postać nagiej kobiety o ładnej, proporcjonalnej sylwetce, z której wyrastały mniejsze kryształki. Jednak zamiast dorosłej głowy, posiadała ona pomarszczoną, pucołowatą twarz noworodka, uwiecznioną w nieprzyjemnym grymasie. Kto w dziczy po środku niczego chciałby rzeźbić tak dziwaczną rzeźbę nowoczesną? I w jakim celu? Gdyby postanowiła obadać jej ciało, wyczułaby pod palcami gładki, oszroniony marmur. Ładna rzecz, ale nie ma raczej nic wspólnego ze Schnee, prawda?
Jednak, w najmniej spodziewanym momencie Lou poczuje, że jest niezdolna do poruszenia się, do mrugnięcia, nawet do oddychania - nie, nie zaczęłaby się dusić, brak powietrza o dziwo nie stanowił dla niej takiego problemu, jak mogło by się wydawać. Była złapana w przestrzeń, jak owad w bursztynie. A rzeźba, która wcześniej stała bez ruchu, teraz uwolniła się z kryształu i podleciała w jej stronę:

- Czego tu szukasz? - zapytuje się niemowlęca głowa niskim, damskim głosem, w którym odbijają się echem dźwięki dzwoneczków. Po tym pytaniu wrażenie bezruchu minie i Lou będzie znów zdatna do poruszania się, rzeźba natomiast zawiśnie w powietrzu, bez ruchu. Co teraz zrobić? Rozmawiać z tym czymś? Uciekać?

Anonymous - 21 Styczeń 2017, 20:24

Szła powoli, ostrożnie stawiając każdy następny krok, patrząc zarówno przed siebie jak i za siebie. Zawsze roztrzepana, roztargniona i nieskupiona, tym razem starała się jak najbardziej zatracić te wszelkie negatywne cechy w jakiejś wewnętrznej, wielkiej skrzyni, zamknąć ją na klucz i otworzyć dopiero jak będzie po wszystkim. Pozostaje tylko pytanie, co właściwie nazywamy wszystkim?
Przysłaniała oczy dłonią, co jakiś czas przecierając zmęczone powieki. Nie było to ani najwygodniejsze ani najprzyjemniejsze przeżycie dla oczu, ale starała się o tym nie myśleć - zresztą, jej głowę zaprzątały teraz zupełnie inne myśli.
Kiedy ścieżka doprowadziła ją do polanki, przystanęła na chwilę wpatrując się w rzeźbę znajdującą się na samym jej środku. Spodziewała się raczej bardziej przerażającego czegoś po zobaczeniu martwego stworzenia na drodze... ale zaraz pożałowała tej myśli, bo kiedy prawie wszystkie jej zmysły zostały pozbawione swojej pierwotnej mocy nie mogła zrobić już nic więcej oprócz... stania i wgapiania się w jedną z najbardziej absurdalnych rzeczy w swoim życiu. Gdyby tylko mogły, to jej oczy rozszerzyłyby się teraz w gromkim zdziwieniu, a usta rozchyliły w niemym okrzyku zmieszanym z lekkim przerażeniem i zafascynowaniem, ale fakt, że nie mogła nawet mrugnąć chociażby jednym okiem pozostawiał ją bez wyrazu aż do padnięcia tego podstawowego pytania... na które nie miała odpowiedzi.
Rzeźba była zdecydowanie... specyficzna. Twarz noworodka w ciele kobiety była czymś zdecydowanie niespodziewanym, ale po głębszym zastanowieniu wpisuje się jak najbardziej w wizje współczesnych artystów. Przez myśl przeszła jej nawet krótka interpretacja dzieła, dopasowanie do odpowiedniego stylu... ale zaraz, to nie lekcja sztuki i przygotowanie do matury, tylko żywy posąg, który właśnie coś do niej gada.
Poczuła bicie serca, szybkie mrugnięcie powieki. Rozmasowała dłonie i spojrzała na swoje buty - tak, mogła się ruszyć. Jeśli to nie było złudzenie, a prawdziwa moc, najlepiej byłoby już teraz brać nogi za pas... ale to była Louise i nie przyszła tutaj po to, żeby zaraz stąd uciec.
Przełknęła ślinę.
- Odpowiem, jeśli ty też odpowiesz na moje pytania - czy to dobre posunięcie? Rzeźba nie miała pojęcia co Lou może mieć w zanadrzu, jakie moce w sobie skrywa, więc miała nadzieję, że nie będzie na tyle zuchwała, by próbować jakoś ją skrzywdzić. Jeśli posąg nie uzna jej zachowania za zbyt bezczelne, być może nawet zainteresuje się propozycją ciemnowłosej i faktem, że mogłaby dostarczyć jej jakieś informacje? Zaspokojenie ciekawości, pragnienie wiedzy to nie tylko ludzkie żądze.
Louise miała wielką nadzieję, że w tym przypadku również tak jest.

Charles - 22 Styczeń 2017, 20:57


Kiedy rzeźba poruszyła się ponownie, Lou po raz wtóry dopadła owa dziwna niemoc, nie byłą w stanie nawet mrugać, choć oczy nie szczypały jej wcale, to lśnienie pokrywające każdą powierzchnie dawało jej się we znaki. Przypominało to trochę grę w ping-ponga, albo raczej partię szachów - tura moja, tura twoja, na przemian, twoje słowo, moje słowo. Czym była owa upiorna istota, jak posiadła tak dziwaczną moc? Wyuczyła ją sama? To jakiś naturalny system obronny?

- Nie znajdujesz się w zbyt dogodnej sytuacji, a jednak masz czelność dyktować warunki. Zasłaniasz hardością swój własny strach. - powiedziała kryształowa istota, powoli przybliżając się do niej, przejeżdżając paznokciem po jej policzku - nie odczuła go wcale. Po tym niemalże czułym geście nastało krótkie milczenie.
- Lubię cię za to. - dodała po chwili. Co jak co, ale najwidoczniej była wprawiona w sztuce utrzymywania napięcia. Ciekawe, czy gdyby pokazać jej kiedykolwiek możliwości sztuki kinematografii, to czy nakręciłaby film o stadzie morderczych ptaków. Odpłynęła od niej, jakby rozglądając się, czy nie ma tu kogoś jeszcze. W końcu odwróciła się z powrotem w jej kierunku:
- Odpowiem na twoje pytania, o ile ty wpierw obiecasz zrobić coś dla mnie. Teraz. - A dzwoneczki w jej głosie były zrobione ze stali hartowanej.

Anonymous - 26 Styczeń 2017, 15:23

Przez głowę przeleciała jej jedna, nieprzyjemna myśl - że to była zła decyzja. Moment, w którym ponownie nie mogła się poruszyć sprawił, że w jej głowie pojawiła się myśl o spisaniu testamentu... ale koniec końców i tak nie miała ani czego zapisać, ani komu.
Gdyby tylko mogła, to po słowach rzeźby odetchnęłaby z niepohamowaną ulgą. Najwidoczniej fakt, że mimo wszystko przełamała ten strach zaimponował osobliwej istocie i postawił ją na trochę lepszej pozycji niż przed chwilą, ale to jedno zdanie przywłaszczy sobie specjalne miejsce w pamięci drogiej Louise.
Zasłaniasz hardością swój własny strach.
Nie poczuła paznokcia przesuwającego się wolno po jej policzku, ale idealnie mogła sobie wyobrazić to uczucie; przelewające się napięcie pod zmysłowym naciskiem. Niemalże uśmiechnęła się na wzmiankę o lubieniu - ale pokazać tego nie mogła z dwóch powodów. Pierwszy jest znany, drugi natomiast bardziej istotny - lepiej nie uskrzydlać się za bardzo, żeby potem nie paść tępo na dno, a wybujałe ego schować do kieszeni, bo co za dużo, to niezdrowo.
- Czego zatem pragniesz? - wydawało jej się, że w zachowaniu rzeźby zauważyła nutkę niepokoju. To rozglądanie się dookoła, unieruchamianie biednej Lou wskazywało na to, że nie jest do końca pewna... no właśnie, czego? Czy obawiała się czegoś? Miała nadzieję, że wkrótce będzie mogła zadać chociaż jedno z nurtujących ją pytań. Tymczasem... pozostało jej czekać na rozkaz.

Charles - 5 Luty 2017, 00:19

Istota odwróciła się ponownie w jej stronę, a na jej upiornej, niemowlęcej twarzy zagościło coś na kształt ponurej determinacji:
- Jestem wróżką tych kryształów i jak pewnie zdążyłaś zauważyć, mam pewne problemy z mobilnością. Nie jestem w stanie się ruszać, kiedy rusza się cokolwiek innego. Zazwyczaj nie jest to dla mnie problemem, ta okolica jest pozbawiona życia, a ponadto mogę przerzucić bezruch na inną istotę. Ale tylko jedną, nie licząc kompletnej drobnicy pokroju owadów. Niestety, ostatnio wśród tych kryształów zaległy się Schnee. Łażą wszędzie i stają się coraz bardziej... irytujące. Nie jestem w stanie odejść od nich całymi godzinami, nie dają mi doglądać kryształów. Chcę, abyś się ich pozbyła. Przepędź je. Zabij. Nie interesują mnie środki. - powiedziała ostro.
- Nie możesz odejść, skoro dałaś mi słowo. Słów po prostu się nie oddaje.

Anonymous - 29 Sierpień 2017, 23:18

Och… ups.
Tego niekoniecznie się spodziewała. Ma przegonić całe stado jakichś leśnych potworków? Ona? Sama?
Ona?
Przełknęła ślinę, przełknęła też całe swoje zdziwienie i rosnące napięcie, które w dziwny sposób przedostało się teraz do klatki piersiowej. Spojrzała na istotę i stwierdziła, że kompletnie nie ma innego wyjścia niż się zgodzić. Schnee wydają się jednak lepszym rozwiązaniem niż konfrontacja z tym… czymś.
- W porządku. Zrobię to – westchnęła głęboko, mając nadzieję, że jednak coś z tego będzie. – Ale musisz mi coś więcej o nich powiedzieć. Co lubią, czego się boją? Mam pewne swoje informacje, ale każda wskazówka się przyda.
Czy przychodzenie tutaj było w ogóle dobrym pomysłem? Zapewne nie. Ale kto ma podejmować wszystkie złe decyzje jak nie Louise. Potrzebujesz rady? Lou powie Ci jak zrujnować sobie życie! Wizyty od poniedziałku do piątku w godzinach wieczornych, konieczność przybycia wraz z butelką wina.
- Dużo ich tu jest? Tych całych Schnee?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group