To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Dzicz.

Anonymous - 15 Czerwiec 2016, 20:05
Temat postu: Dzicz.
Najbardziej dzikie i nieprzebyte zakątki krainy opanowanej przez herbaciane drzewa, które w tych okolicach rosły znacznie wyżej niż zwykle, kwiatki i resztki ciszy. Im głębiej można było się zagłębić w ten pozornie wyglądający przyjaźnie las, tym gęściej był porośnięty. Niebo, przez większość czasu wydawało się idealnie czyste, bez żadnej chmurki. Zapach świeżo parzonej herbaty to w tych rejonach nic nowego, lecz tu stawał się inny. Osoby które tu zostawały na dłużej niż kilka godzin bez większych kłopotów przyzwyczajały się do intensywności doznań węchowych i gorzkiego aromatu mocnych ziół. Noce, jak i poranki tu były naprawdę cudowne. Światła mieniły się ślicznie przez specyficzną korę i błyskające liście, co dawało zapierający dech w piersiach efekt. Nie umniejszało to jednak mroku tego miejsca. Wielu karczmarzy po kilku flaszkach opowiada swoim klientom o miejscu w którym ludzie głupieją, a przedmioty znikają i pojawiają się w innych miejscach. Wszystko co ma ślepia mówi ludzkim głosem, przy czym myli drogę zbłąkanym podróżnym, prowadząc na pewną śmierć. Ile w tym prawdy? Tego nie wie nikt. To bardzo zastanawiające że ta historia jest tak dobrze znana w tych okolicach i że ta starannie ukryta dzicz na samej północy herbacianych łąk pokrywa się z mglistymi opisami starych opowiadań...
Anonymous - 15 Czerwiec 2016, 20:07

Był poranek, ptaszki ćwierkały. Miód dla uszu kapelusznika, szczególnie po tak obfitym śniadaniu zjedzonym u bardzo miłego jegomościa, który zaoferował nocleg i prowiant całkowicie za darmo! W sumie nie jest to do końca prawda. Dobre słowo i szczery uśmiech czasami potrafią wiele zdziałać. Razem z opętaniem przez Starfalla, które było jeszcze całkiem niedawno, zalągł mu się smak trupa na podniebieniu, który można było tępić tylko mocnymi naparami. Na szczęście słodziutkie cukierki i herbata z okolicznych drzew dawała radę.
-Taaaak, to chyba dobry kierunek.
Przemierzając tą rozkoszną krainę i przeżywając wspaniałe przygody, postanowił zrobić użytek ze swoimi zaoszczędzonymi pieniędzmi i wybrać się do okolicznego baru. Tam dowiedział się o tajemniczym miejscu, miejscu gdzie można spotkać wiele wyjątkowych stworzeń i zaznać takich doznań herbaciano-tytoniowych , o jakich się nie śniło wielkim smakoszom. Jako że Warlocker lubił sobie pociągnąć bucha czy dwa dobrego zielska i kochał kontakt z naturą, postanowił wybrać się właśnie do tego miejsca. To jednak nie wszystko. Szukał kogoś i doskonale wiedział że w takim miejscu najprawdopodobniej znajdzie tak zacnego osobnika. Nawet mapa, którą dostał od okolicznego kartografa na niewiele się zdała. Jej skraj był tuż przy wejściu do dziczy. Miejsca, który wyraźnie różniło się od reszty terenów herbacianych łąk. Kapelusznik stanął w dogodnym miejscu przed wejściem do lasu stosunkowo wielkich drzew i zgodnie z radą starego pijanego bajkoposarza, który opowiedział mu o istnieniu takiego miejsca, wykrzyczał na cały głos.
-Garrrrg samaraya duuuum!!
Nie miał zielonego pojęcia co to znaczy, starzec nie chciał mu powiedzieć. Powiedział tylko że dzięki temu chronić go ma magiczna siła odpędzająca wszystko zło tego lasu. -Bzdury, głupota i dziecinada - pomyślał. Mimo to wypowiedział te słowa. Nie lubił nie dokańczać tego, co postanowił..nawet po kilku drinkach. Coś w głowie kazało mu nie wgłębiać się na razie w środek tej gęstwiny. Coś bardzo upierdliwego. To najpewniej ten smak trupa w japie i pragnienie. Usiadł więc, wyjął podróżny zestaw do parzenia herbaty i zakosztował towaru, który zebrał przez samotną, pieszą wędrówkę.
-Cudownie! Idealna pora na przerwę!

Charles - 15 Czerwiec 2016, 20:21

Stara, zaspana sowa powoli wyłoniła się z dziupli pobliskiego drzewa. Z niewysłowioną wręcz pogardą spojrzała na przeklętego krzykacza, który postanowił przerwać jej sen. Zastanawiała się przez chwilę, czy nie odpowiedzieć Warlockerowi ostrzejszym słowem, lecz po chwili rozmyśliła się, zmięła pod dziobem kilka paskudnych wulgaryzmów i poprawiając szlafmycę, wróciła do siebie. Tyle przynajmniej zdołało uczynić to niesamowite zaklęcie, choć kto wie? Może ma też w sobie prawdziwą moc?
Oczywiście nie mógł być sam tutaj zbyt długo. Dróżką w poprzek lasu, mniej więcej w kierunku Kapelusznika, szły trzy panienki w chłopskich, lnianych sukienkach, oraz tym typie zdrowej, rumianej urody, która sugeruje, iż w domniemanym teledysku nie ma podtekstów. Gdyby w Lustrze istniały jakiekolwiek teledyski, a co dopiero telewizja. Dwie z nich szczebiotały o czymś głośno i chichotliwie, trzecia zaś, Dachowiec, najokrąglejsza i najbardziej rumiana z nich wszystkich, słuchała tego z niebywałą ciekawością wymalowaną na złocistorudej mordce. Wokół całej trójki latało kilkanaście różnokolorowych motyl, będących zapewne magiczną zabawką którejś z nich. Kiedy były już całkiem blisko, dało się usłyszeć strzępek rozmowy jednej z nich:
- ...I podobno ma piękny zamek! Musi go mieć! I tyle służby, że nie zliczysz!
- No ale przecież jest zaczarowany, czy co?
- Eeeee tam. Tatulo mówi, że żaden zaczarowany, po prostu się bogaczowi w rzyci poprzewracało i nie ma co ze sobą zrobić... Jakbym ja takiego w obroty wzięła...

Anonymous - 16 Czerwiec 2016, 18:18

Herbatka smakowała wybornie na tle tego malowniczego krajobrazu. Cisza, spokój i całe naczynko zagotowanego naparu. Nie trwało to jednak długo. Dzięki perfekcyjnemu wzrokowi kapelusznika, prędko spostrzegł on przechadzające się nieopodal dziewoje. Trudno byłoby nie spostrzec tak ślicznych tworów matki natury. A nawet jeśli byłyby stare i brzydkie, to zachowywały się wystarczająco głośno, ażeby niedosłyszący starzec je zauważył ze sporej odległości. Szczególnie w takim miejscu. Wyglądały na przyjazne i chętne do rozmowy, a grzeczność nakazywała kapelusznikowi zaproponować świeżo parzonej herbaty. W końcu był jej aż cały imbryczek.
-Śliczne panienki! Zachcecie się dołączyć? Wyglądacie na strudzone a nóżki już pewnie was bardzo bolą. Zapraszam, zapraszam!
Gawędziły, zdaje się, o jakimś bogaczu. - W takim miejscu. To pustkowie. - Pomyślał i rzucił spontanicznie słowami.
-O kim tak zacięcie plotkujecie, miłe panie? Tu nie spotkałem żywej duszy, nie wspominając o magicznych zamkach!
Słońce zaświeciło rażąco w oczy. Ostatnia chmurka uciekła w popłochu z lekkim wiaterkiem. Kapelusznik nadal nie potrafił wyjść z podziwu co robią na krańcu świata rumiane kobietki. Zaśmiał się pod nosem, przypominając sobie stare powiedzenie o tym że kobiety chodzą wyłącznie w stadach. Pomyślał o czymś, co myśleć nie przystoi prawdziwemu dżentelmenowi i zamieszał trzy razy w kapeluszu w poszukiwaniu jego ulubionych, porcelanowych filiżanek.

Charles - 17 Czerwiec 2016, 20:52

Cała trójka ucichła, jakby dopiero zauważyła Kapelusznika. Widząc jego elegancki, ozdobny strój, najwidoczniej poczuły respekt, dlatego witając się z nim, dygnęły lekko. Najwidoczniej były one raczej nieobyte ze światem. Po chwili jednak, widząc jego wesołe podejście, rozluźniły się nieco, a na ich twarze wróciły uśmiechy.
- Bo podobno tutaj w lesie widuje się... - zaczęła tamta Dachowiec, jednak pozostała dwójka złapała ją za pyszczek, a na ich twarzach pojawiły figlarne uśmieszki. Coś się zaczyna kroić, to pewne. Czy trzeba jednak będzie sięgnąć po miecz?
Trójka dziewczyn zaczęła gorączkowo acz wesoło szeptać między sobą. Ciężko znaleźć w tym całym bełkocie jakikolwiek sens, ale Warlocker mógłby przysiąc, że usłyszał w ogólnym tumulcie frazę "stary dziad". Mam serdeczną nadzieję, że niedoszły Nożycoręki nie zareaguje na to zbyt gwałtownie... W końcu, o ile nic im tam nie przerwało, odwróciły się w jego kierunku, nie mogąc powstrzymać kokieteryjnego chichotu.
- A to akurat tak się złożyło, że panu nie powiemy - chichot - o ile - więcej chichotu - nie zaoferuje pan czegoś w zamian! - cichnące parsknięcie. Wyzwanie, a zarazem pole do popisu w ten upalny, przyjemny dzień.
"Jeśli ma być to wesoła igraszka z każdą z nich, to z przyjemnością cię wyręczę..." Starfall zakołatał się w jego umyśle "Nader dawno tego nie czyniłem - na łożu śmierci nie udostępniają takich rozkoszy... A moja kochana Alicja była już niedostępna od dawna...". Czyli diaboliczny, zły duch okazał się być diabolicznym, złym zbokiem. Jak uroczo.

Anonymous - 20 Czerwiec 2016, 20:46

Napalony Starfall nabawił kapelusznikowi lekkiego bólu głowy.
-Głupi wariat - Szepnął ledwo słyszalnie, lecz mogło dotrzeć to do uszu jego pięknych towarzyszek. W sumie można by to wziąć za nazwanie samego siebie wariatem, a przecież to nie prawda. Słowa kapelusznika zdecydowanie kierowane były do ducha skrywającego się w jego ciele. Warlocker złapał się za głowę, poprawił kapelusz i na szybko przeanalizował jeszcze raz co powiedziała do niego jedna z kobiet, po czym rzekł.
-To tak cenna informacja? Oho! Niemniej jednak, panienki pozwolą że podkreślę, zrobię wszystko aby. śliczne panienki uszczęśliwić, uradować. Co więc ja, skromny kapelusznik, mogę panienkom zaoferować?
Zastanawiające było, że za tak błahą, wydawało by się, odpowiedź, można żądać czegoś w zamian. Można nawet, gdy tak czarujący facet zaprasza je na wspólną pogawędkę przy herbatce. Kapelusznik znalazł zestaw filiżanek i natychmiast podał każdej z dziewczyn pełne i gorące naczynie, siadając przy tym na kocu piknikowym, który już wcześniej był rozłożony.

Charles - 21 Czerwiec 2016, 21:43


Dziewczyna przekrzywiła głowę. Warlocker, jeśli chciał, mógł dokładnie przyjrzeć się liderce zainteresowanych. Owa dziewczyna w kastingu na "Balladynę" słowackiego zdobyłaby angaż bez większego trudu - posiadała długi, kruczoczarny warkocz opadający wzdłuż kufajki z szerokim dekoltem, płócienną suknię i ciemne, fioletowe oczy okryte kotarą gęstych rzęs. W jej pełnych ustach koloru wiśni kryło się coś złośliwego i zadziornego, delikatne skrzywienie sugerujące charakter godny stada osłów na wściekliźnie.
- Proszę ułożyć dla mnie wiersz... Ale długi i ładny, żadnych tych... fraszek ani podobnych bzdur. Prawdziwą poezję. - powiedziała hardo i zaczepnie.
Owe słowa odbiły się od pozostałej dwójki niczym fala dźwiękowa od gumowej membrany, aby rozejść się na ich ciałach drżeniem, które poruszyło wszystkie kości i w końcu uderzyło z powrotem ze zdwojoną siłą w postaci podnieconego "łuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!"
A to ci dopiero wyzwanie! O wielu rzeczach można wymyślić wiersz, ale która będzie dobra? Cóż, niebo mamy dziś całkiem ładne... chyba... no i trawa jest zielona... dość... a może po prostu Mistrz Gry chciał utrudnić przygodę bez narażania gracza na fizyczne niebezpieczeństwo? A to wredny leń! Ale niech to zostanie między nami, dobrze?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group