To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Marzenia Senne - Foczy Sen

Foku - 15 Maj 2016, 00:18
Temat postu: Foczy Sen
Niczym oparzony zerwał się z pozycji leżącej, wprost na równe nogi. Pierwsze, co przykuło jego uwagę lub skutecznie ją odwróciło od otoczenia, to mocny podmuch wiatru skierowany prosto na jego twarz. Czarnowłosy odruchowo przymknął powieki i osłonił je dłonią. Wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia. Wciąż był ociężały. Pierwsza myśl, jaka przyszła mu do głowy to: "Gdzie ja jestem?". Niestety, nie mógł tego stwierdzić, właśnie na skutek niekorzystnych warunków pogodowych, które skutecznie uniemożliwiały mu orientację w terenie. Potęgowało to wzmagające się z każdą chwilą uczucie irytacji. Wreszcie, po kilku dłuższych sekundach, które bardziej przypominały mu godziny, zdecydował się na ukradkowe zerknięcie zza prowizorycznej osłony. Źrenice czarnowłosego rozszerzyły się w geście niewypowiedzianego zdziwienia. Siedział na tafli zamarzniętego jeziora.
- Co się dzieje? Gdzie ja... - przerwał jednak, gdyż w tym momencie dotarło do niego, że to wcale nie jest jezioro, a gigantyczne lustro, którego krańców nie sposób było zauważyć. Otaczała go ciemność. Jeszcze większe zdziwienie, a może paniczny strach ogarnął go, gdy podniósł głowę ku górze.
- To nie jest moż... - pierwsze słowa niedowierzania wyrwały mu się z ust, lecz nie mógł dokończyć całego zdania, gdyż gdzieś w połowie jego wypowiadania ciało Lunatyka oderwało się od szklanej powierzchni, a on zaczął spadać w dół... znaczy się w górę. Wychodziło na to, iż znajdował się na niebie, które... nie bardzo potrafił to sobie wytłumaczyć. Zresztą, kto by się przejmował, przecież właśnie leciał w pustkę. Chciał się teleportować, lecz nie miał kompletnie żadnego punktu odniesienia. Wtem, gdzieś w oddali coś zamajaczyło niczym wątłe światełko w tunelu. Gdzieś w podświadomości pojawiła się nieopisana ulga - niestety niczym nie poparta. Po chwili światełek zaczęło robić się coraz więcej i więcej. Wyglądało to na tyle abstrakcyjnie, że nie był w stanie nasunąć sobie jakiegokolwiek skojarzenia. Dopiero, gdy odległość zmniejszyła się dość znacznie, mógł stwierdzić cóż takiego ma przed oczami - ku swojemu niezadowoleniu. Tysiące, nie, setki tysięcy drobno i ciasno upakowanych obok siebie kolców, tworzyły swego rodzaju żelazny dywan. Przenieść się? Mógł, owszem. Tylko gdzie? Zmiana miejsca nie rozwiązywała jego problemu odnośnie zderzenia się z bolesną... rzeczywistością?
- Cholera. - zaklął, nie mogąc się wysilić na nic więcej. Jak rzadko kiedy, właśnie teraz miał w głowie pustkę. Nie mógł zdobyć się na żadne, nawet najmniej bolesne rozwiązanie swojego problemu. Ostatecznie postanowił skorzystać ze swojej umiłowanej zdolności i przenieść się do punktu wyjścia, czyli sufitu w postaci szklanego lustra. Mógł w ten sposób kupić sobie chociaż kilka cennych sekund, przeżywając ten niezapomniany lot ponownie. Skupił się, chciał uwidocznić sobie punkt odniesienia, jakim było "niebo". Fatalnie to wypadało, bo góra wyglądała identycznie w stosunku do dołu. Hokus pokus i... NIC.
- JAKIE NIC?! CO DO... TERAZ?! CO TO MA BYĆ! - wykrzyknął, a wizja zostania domowej roboty szaszłykiem właśnie na dobre zagościła w jego głowie. W obliczu tychże nieprzyjemnych zdarzeń wielu z pewnością zamknęłoby oczy, w ramach uprzyjemnienia sobie ostatnich chwil życia i przyzwoleniu na szybki przegląd stop klatek z całego żywota. Foku jednak niewiele dobrych wspomnień posiadał, toteż wolał darować sobie tą wątpliwą przyjemność. Zimna stal złowieszczo prężyła się przed nim, odbijając swe niezłomne oblicze w jego źrenicach. - Ech.
Ciemność nastała. Czy to było... w sumie, to przez chwilę nie czuł zupełnie nic. Nie był wyznawcą żadnego kultu, toteż nie bardzo mógł się odnieść do czegokolwiek, jeśli chodziło o wizję życia po śmierci. Dźwignął się powoli na swych ramionach ku górze. - Tylko nie mówcie, że od nowa to samo... - pomyślał, a sama myśl na to wzbudziła w nim jakieś niewypowiedziane oburzenie. Był pewny prawie na sto procent, że tym razem przypatrywałby się wszystkiemu raczej z wielkim niesmakiem i znudzeniem, niż ponownie podjął desperacką próbę ratowania swojej skóry. Miał dość robienia z siebie idioty. Podniósł wzrok znad ciemnego podłoża, które wydawało się jakieś takie śliskie, lecz z pewnością miało inną fakturę niż szkło. Spojrzał w dół. Znajomy widok. Ponownie rzędy stalowych igieł. Moment. Rozejrzał się dookoła. Hmm. Unosił się w powietrzu, a raczej był przez coś niesiony. Coś, to było dobre określenie. Spróbował wstać, lecz kolejny silny podmuch wiatru szybko go od tego odwiódł. Wychylił się w bok i ostrożnie spojrzał na profil swojego środka transportu.
- Okej. Zrobiło się dziwnie. - powiedział głośno i wyraźnie do siebie, gdy jego oczom ukazało się wielkie oko. Zerknął za siebie. Ujrzał wielki ogon. Oparł dłoń o skronie i czoło.
- Więc... - spojrzał znów do tyłu. - Więęęc... siedzę. - obok niego zafalowała wielka płetwa, niczym skrzydło ptaka. Niedorzeczne. - Nie. - poprawił samego siebie. - Więc... lecę na wielkiej rybie.
Gdzieś na horyzoncie zamajaczyło coś nowego, białego, a oprócz tego czerwona tarcza słoneczna nieśmiało wyglądająca zza odległych gór. Kolce, wciąż widniejące u jego stóp, jakby stopniowo się przerzedzały. Nie wiedział gdzie zmierza, gdzie jest, ale grunt to, że udało mu się przeżyć, prawda?

Rello - 13 Lipiec 2016, 17:25

Kraina Snów była niezwykła! Do tej pory znałem ją jedynie z snów Aarona, które teraz wydawały mi się takie niewielkie. Po wydostaniu się z snu Pani Olivi zdarzyłam odwiedzić jeszcze kilka innych ciekawych marzeń sennych. Zdarzył się też sen, w którym zdecydowanie nie powinienem się znaleźć… śniący zdecydowanie nie wyglądał na zadowolonego, kiedy przerwałem mu spotkanie z ukochaną… bardzo intymne spotkanie. Do tej pory byłem jeszcze czerwony jak burak. Czy nie da się jakoś wyczuć, z jakim snem ma się do czynienia zanim się do niego wejdzie? To było naprawdę krepujące…. Innym problemem był fakt, że chciałem dostać się do Krainy Luster a nie wiedziałem do czyich snów zaglądam i czy te istoty przebywają aktualnie w magicznym świcie. Chyba powinienem lepiej przyglądać się śniącym, w sumie, czemu by nie wdać się z nimi w jakieś dyskusje? Tak to nie wydawało się złym pomysłem.
Przeniosłem się w kolejny sen, tym razem całkiem losowo. Już miałem się pochwalić, że ta sztuka idzie mi coraz sprawniej, kiedy niczym postać z kreskówek zorientowałem się dopiero po chwili, że nie mam gruntu pod nogami…, że spadam! W czysto instynktownej reakcji z mojego gardła wydobył się krzyk. Zamknąłem oczy, starałem się skupić, aby przeskoczyć w inny sen tak szybko jak tylko się da. Nim jednak mi się to udało wylądowałem na czymś dziwnym, śliskim i nieprzyjemnie twardym… To zdecydowanie nie było miękkie lądowanie.
-O cholera jasna… Przecież to kraina Marzeń Sennych a nie Koszmarów! Ałaaa…
Gdy już udało mi się złapać oddech, zacząłem rozglądać się na boki starając się zlokalizować gdzie jestem i właściwie, na czym jestem… Odkrycie okazało się bardziej szokujące niż mogłem przypuszczać… Leciałem na rybie! Na cholernej rybie! Kto może śnić o czymś takim?! Ogromna ryba poza tym, że potrafiła latać, posiadała chyba jeszcze talent czytania w myślach, ponieważ nagle zmieniła kierunek swego lotu a na horyzoncie ukazała druga jeszcze większa latająca ryba.
-Co tu się dzieje? Czy to są jakieś rybackie fantazje czy co? I kto to w ogóle śni? Ryba?
Właściwie… jakby nie patrzeć wszystkiego można się spodziewać. Pochyliłem się nieco do przodu i zwróciłem do mojego dziwnego środku transportu.
-Przepraszam? Czy Ty jesteś magiczną istotą? A może tylko częścią tego snu? Halo?! Słyszysz mnie? Pani? Pani Rybo?
Czułem się głupio…. Tym bardziej, kiedy nagle dostrzegłem mężczyznę w czarnym garniturze, on podobnie jak i ja „dosiadał” ogromnego łuskowatego stworzenie, które mknęło przez przestworza. Dobra mam nadzieję, że to On jest śniącym…. Bardzo ostrożnie podniosłem się na równe nogi, silny powiew wiatru wcale nie ułatwiał tego zadania. Niepewnie i delikatnie złapałem się wielkiej płetwy grzbietowej, wolną ręką pomachałem w stronę czarnowłosego mężczyzny.
-Hej! Czy to Twój sen?! Czy jesteś z Krainy Luster?!
Starałem się przekrzyczeć świst wiatru z nadzieją, że mężczyzna mnie usłyszy. Właściwie czy ja właśnie nie zdradzam śniącemu, że jest w śnie? Ale w sumie czy to coś zmieni? Cóż zobaczymy, w ostateczności przeskoczę do innego snu.

Foku - 16 Lipiec 2016, 23:51

Sytuacja zdecydowanie była aż nazbyt przytłaczająca, nawet jak na przeważnie opanowanego i chłodno-analitycznego Foku. Zdarzyło mu się wiele razy wpakować w jakieś tarapaty w trakcie wykonywania różnych zleceń, ale to... było trochę za wiele. Obok jego osoby pojawił się ktoś jeszcze. Tyle, że czerwonooki nie uświadomił sobie tego w pierwszej chwili, będąc zbyt zaaferowanym nietypowym środkiem lokomocji, na którym właśnie przebywał.
- Hmm... i co teraz? - powiedział na głos, głośno myśląc. Chociaż czy faktycznie mógł jakoś zareagować? Ruszanie się z grzbietu ryby nie wydawało się teraz najlepszym pomysłem. W tym... wymiarze nie szczególnie mógł polegać na swoich umiejętnościach. Trapiło go to znacząco, bo nie przywykł do ratowania się z tarapatów inaczej, niż bezpardonowym lawirowaniem w czasoprzestrzeni. Przygryzł nerwowo kciuk, obserwując rosnące pod jego stopami białe wzniesienia. Wtem dobiegł go głos. Zszokowany tym faktem nie wiele mniej od wcześniejszych przeżyć, spojrzał w bok na wielkie oko. Było mu strasznie głupio, ale uznał, że to jego jedyna szansa na rozeznanie się w sytuacji.
- Mówiłeś do mnie... um... Panie Rybo? - zapytał niepewnie swojego kompana o srebrzystym umaszczeniu. Poczekał kilka chwil na odpowiedź. W końcu tego wymagała uprzejmość. Kompletnie nie przebijało się do jego świadomości, że mógłby tu być jakiś inny osobnik, który dzieli ten sam los. Swoją drogą, kompletnie zignorował treść skierowanej do niego wypowiedzi. Wiecznie skrupulatny i rzeczowy mężczyzna, który ponad wszystko cenił sobie przyswajane informacje, nagle stał się niemalże przeciwieństwem samego siebie. Niestety, nie był nawet tego świadom. Obecnie skupiał się całym sobą na tym, co jest TU i TERAZ, a nie na rzeczach, które BĘDĄ. Prawdopodobnie dlatego, iż samoocena Lunatyka legła w gruzach w ciągu paru minut, gdy otarł się o śmierć. a jego wybawcą stał się przerośnięty śledź.

Rello - 17 Lipiec 2016, 04:16

No i pięknie… Najzwyczajniej w świcie zostałem olany… Ciekawe czy gdybym przyjął na powrót damskie oblicze to również by się tak stało… Moje obruszenie trwało jednak krótko, ponieważ zdałem sobie sprawę że mężczyzna zwyczajnie mógł mnie nie zauważyć. W końcu miałem niezłą konkurencje w postaci fenomenu ogromnej latającej ryby. Co więcej moje słowa porwane przez wiatr również mogły nie dotrzeć do celu z właściwą sobie mocą i przekazem. Wyglądało na to, że jeśli naprawdę zależy mi na zostaniu zauważonym to będę musiał jakoś dostać się do tamtego mężczyzny. Odległość oraz wysokość dzieląca obie ryby wykluczała możliwość próby przeskoczenia z jednej na drugą, ryzyko upadku było zbyt duże. W takich chwilach pod ręką przydałaby się pewien popularny drink energetyczny, może w krainie snów naprawdę podziałaby zgodnie z tym, co głosi reklama i dodałby mi skrzydeł? Głupia myśl nagle przerodziła się w genialny plan. Zerknąłem na swój nadgarstek, na którym to pobłyskiwała złota bransoleta ozdobiona wizerunkiem głowy wilka, specyficzna błyskotka była jednak czymś więcej niż tylko biżuterią. Magiczny przedmiot, to on miał mi teraz dodać skrzydeł! Przez krótką chwilę zastanawiałam się, w jakie skrzydlate stworzenie powinnam się zmienić. Na moment dopadła mnie wątpliwość czy lepszym wyborem nie byłaby ryba… skoro tym tutaj olbrzymom sztuka latania idzie tak płynnie. Ostateczny wybór padł jednak na sokoła, w tej samej chwili kryształy na bransolecie zaświeciły złotym blaskiem a ja przemieniłem się w drapieżnego ptaka. Pęd powietrza od razu zmusił mnie do lotu, trzepot skrzydeł szybko zmienił się w świst powietrza ciętego przez długie pióra. Lawirowałem w powietrzu dając sobie czas na radość, jaką dawał mi taki dziki lot, to było coś niezwykłego i choć już raz zdarzyło mi się w ptasim ciele przemierzać nieboskłon to teraz emocje porwały mnie na nowo. Miałem ochotę krzyczeć z radości, jednak zamiast krzyku mogłem wydać z siebie drapieżny pisk.
Kiedy jednak podczas lotu przybliżyłem się do postaci czarnowłosego mężczyzny przypomniało mi się zaraz, co tak naprawdę miałem zrobić. Postawiłem na szybkie i zdecydowane działanie to też wzbiłem się wyżej w powietrze, aby po chwili móc zapikować kierując się wprost na rybi grzbiet gdzie też znajdywała się ma „ofiara” a właściwie przepustka do wydostanie się stąd. Miałem tylko nadzieję, że zanadto nie wystraszę mężczyzny, dlatego miejsce swego lądowania wybrałem nieco dalej od niego. Gdy tylko poczułem się nieco stabilnie na tym niecodziennym podłożu na nowo przybrałem ludzką postać, po czym ponownie zwróciłem się do śniącego.
-Hej, wybacz, że przerywam tą niezwykłą wycieczkę…, Ale proszę ocknij się już…

Foku - 17 Lipiec 2016, 21:09

Każda kolejna sekunda dłużyła się coraz bardziej, gdy z niecierpliwością i w napięciu oczekiwał na odpowiedź latającej ryby. Krople zimnego potu popędzane przez wiatr, szybko spływały po jego czole. Wtem, znów usłyszał czyjeś słowa. Tym razem, prawie na pewno dźwięki dobiegły go zza pleców. Odruchowo obejrzał się w tył. Jego oczom ukazał się mężczyzna o smukłej sylwetce, kruczoczarnych włosach i brązowych oczach. W milczeniu obserwował go przez moment, zastanawiając się, jakim sposobem dostał się na grzbiet jego wierzchowca. Nie do końca mógł znaleźć logiczne wytłumaczenie, toteż zrzucił to na karby dziwnego miejsca, w którym właśnie się znajdował.
- Mówisz do mnie? Kim jesteś? - zapytał, pomijając kwestię tego, skąd się tu wziął. - I w jakim sensie ocknij? - w pierwszym skojarzeniu bardziej sądził, iż mowa o jego tymczasowej niemocy w sprawie teleportacji. Tyle, że nie bardzo wiedział, w jaki sposób ta uwaga miałaby mu pomóc zmienić ten stan rzeczy, więc zwyczajnie wolał się upewnić czy aby nie doszło do jakiegoś nieporozumienia. Przecież zawsze mógł mówić do Pana Ryby. Przy okazji odruchowo cofnął dłoń w okolice pleców - płynnie, bez zbytniej gwałtowności, by nie wzbudzić podejrzeń - gdzie znajdował się jego sztylet. Dopiero teraz zwrócił uwagę, że ku jego zadowoleniu był on na swoim miejscu.

Rello - 17 Lipiec 2016, 22:00

Ten świat dla mnie był realny stanowiłem teraz jego cześć i dlatego też musiałem mieć się na baczności. Dostanie się do snu poszło mi całkiem sprawnie jednak jak z niego wyjść? Czy to nie powinno być równie proste? Przez chwilę milczałem, skupiając się i próbując odtworzyć proces przypominający ten, w jaki się tu znalazłem. Może wystarczyło tylko jakoś to odwrócić? A może wymagało to zupełnie, czego innego? Czegoś, czego ja nie potrafiłem zrobić? A co jeśli…. A co jeśli utknę w Krainie Snów na zawsze?! Ten świat był niezwykły i wielki jednak… kruchy. Sny mogą zostać pożarte… razem z sennymi zjawami. Nie… Ja nie pozwolę się nikomu zjeść!
W tej chwili jedynym w miarę logicznym wyjściem z sytuacji wydawało się obudzenie śniącego. Świadomy sen… może to właśnie był sposób! Ponoć wielu ludzi starało się posiąść tą sztukę, zyskania władzy w krainie snów. Zainteresowałem się tym tematem, to chyba nic dziwnego że chciałem wiedzieć o „miejscu” z którego się wywodzę. Świadome sny u ludzi zwykle urywały się po kilku sekundach. Jednak.. czarnowłosy nie wyglądał na człowieka a to wszystko przez jego upiorne oczy… Że też musiały być akurat czerwone… Miałem złe wspomnienia z posiadaczami tak owego koloru oczu… I to przez tą intensywną barwę tak trudno było mi łapać z mężczyzną kontakt wzrokowy, gdy to już się udawało szybko uciekałem wzrokiem. Cholera… jak można się obawiać koloru oczu, to głupie…. Z natłoku myśli wyrwał mnie dopiero głos mężczyzny.
-Znaczy… Ja mam na imię R-
Szybko ugryzłem się w język, chciałem brzmieć naturalnie. Nie chciałem aby ktoś domyślił się że moja obecna postać to zasługa magicznego przedmiotu. Zebrałem w sobie resztki śmiałości aby odezwać się ponownie tym razem już bardziej zdecydowanie.
-Nazywam się Mello i jestem senną zjawą. Znalazłem się w Twoim śnie. Rozumiesz? To wszystko to sen… Dzieje się w Twojej głowie. A ja potrzebuje żebyś się obudził.

Foku - 17 Lipiec 2016, 23:42

- Hmmm... - mruknął, przysłuchując się uważnie. Nie było to takie proste, gdy wokół huczał wiatr. Sen. Sen? Znaczy, bywało, że miewał sny. I zapewne jak większość osób, w krótkim czasie po przebudzeniu kompletnie ich nie pamiętał. No, o ile to nie były koszmary. Zdarzały się te bardziej traumatyczne związane z przeszłością. Niemniej, raczej nie uświadczył w nich dotychczas osób trzecich, a przynajmniej nikogo godnego zapamiętania. Chociaż, jak się nad tym teraz dobrze zastanawiał, to sen wydawał się jakoś najbardziej wiarygodny. W tym samym momencie Pan Ryba zmienił nieco kurs. Dokładnie rzecz biorąc, zaczął ostro pikować w dół. Paradoksalne, wszystko wokół ucichło. Wiatr znikł. Oni natomiast z zawrotną prędkością zaczęli nieubłaganie zbliżać się ku ziemi. Foku spojrzał przed siebie.
- To często się zdarza? - odwrócił się nieco zmartwiony. Chociaż, skoro to zwykła projekcja jego umysłu, to zasadniczo nie powinno się mu nic stać, prawda? Prawda? Oboje przelecieli z zawrotną prędkością pomiędzy dwoma górskimi szczytami. Wielka ryba uderzyła bokiem w wystające ucho kubka z ilustracją jakiegoś umięśnionego mężczyzny z żółtymi włosami, by na końcu, z wielkim hukiem spaść w wielką, wręcz gigantyczną zaspę śniegu. A potem była już tylko ciemność.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group