To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto - Mieszkanie nr 408 - Azyl Zaklinacza cieni

Enkil - 9 Marzec 2016, 04:14
Temat postu: Mieszkanie nr 408 - Azyl Zaklinacza cieni
Mieszkanie Cienia znajduje się w niemal samym centrum miasta i zajmuje ostatnie piętro jednego z najwyższych w okolicy budynków. Poza swym rozmiarem oraz wyjątkowo dobrym stanem budynek nie wyróżnia się jednak niczym szczególnym. Jak większość nowoczesnych budynków mieszkalnych tak i ten wyposażony był w dwie windy zaś jego piwnice zajmował podziemny parking. Mieszkające tu sąsiedztwo nie jest na tyle istotne, aby poświęcać mu znaczącą uwagę, może z wyjątkiem lokatora przed ostatniego piętra budynku, którym był dobry przyjaciel Enkila. Resztę tutejszych lokatorów Cień znał zaledwie z widzenia a kontakty z nimi ograniczały się do wymiany spojrzeń rzadziej powitań. Kupno mieszkania o tak dobrej lokalizacji oraz wysokim standardzie nie należy ani do tanich ani do łatwych, no chyba, że jest się złodziejem, którego najlepszy przyjaciel jest wyborowym hakerem, wówczas wiele spraw staje się prostszych.

Jeśli chodzi o samo mieszkanie zostało przewidziane z myślą o jednej no może dwóch osobach, składa się na nie: salon połączony z przedpokojem, niewielka łazienka, kuchnia, sypialnia oraz balkon, z którego roztacza się niezły widok na miasto. Wnętrze urządzone jest w dość nowoczesnym i estetycznym stylu, przez co sprawia wrażenie nieco chłodnego. Dominują tu kolory takie jak szarości i berze, które przełamywane są akcentami bieli czerni oraz innych barw takich jak czerwień czy granat. Właściwie mieszkanie to zostało kupione wraz z całym wyposażeniem to też elementy dekoratorskie nie są zasługą samego Enkila. Poza sąsiadem z piętra niżej oraz paroma zaufanymi klientami i dostawcami raczej niewielu miało okazję oglądać to lokum. Cień zgromadził tutaj całkiem okazałą bibliotekę oraz wiele unikatowych przedmiotów, które zwyczajnie wpadły mu w oko i zostały, co tu wiele mówić skradzione.
»Model mieszkania«

Enkil - 9 Marzec 2016, 04:15

Po niedługim spacerze dotarłem wraz z Lucy do swojego azylu. Większość drogi upłynęła nam w milczeniu cały czas jednak nasze ręce były splecione ze sobą. Myślałem o tym, co zrobiłem i o tym, na co ona mi pozwoliła. Szybciej spodziewałem się jej ucieczki i swojej twarzy „ozdobionej” śladem pazurów niżeli tego, co miało miejsce. Jak widać los potrafi jeszcze zaskakiwać mnie również w ten miły sposób, to samo tyczyło się również kociaka kroczącego u mojego boku. Zastanawiałem się, o czym ona teraz myśli, rozszyfrowanie jej umysłu nigdy nie było dla mnie łatwym zadaniem, teraz zdawało się wręcz diabelnie trudnym. Moje spojrzenie często uciekało w jej stronę, starałem się uprzedzać ją przed niektórymi elementami ludzkiego świata, które dla mnie były już czymś naturalnym a ją zaś mogły wystraszyć. Nie chciałem, aby zraziła się do tego świata, mój zamiar był wręcz przeciwny to też od czasu do czasu sam wskazywałem jej pewne miejsca i elementy objaśniając pokrótce ich specyfikę, nie byłem jednak pewien czy aby jej tym nie nudziłem. W ostateczności po szybkiej podróży windą na ostatnie piętro budynku staliśmy oboje przed drzwiami nr, 408 które stanowiło mój dom w ludzkim świcie. Kiedy mechanizm zamku zwolnił się dzięki ingerencji klucza, otworzyłem drzwi na oścież i wręcz teatralnym gestem zaprosiłem kotkę do środka.
-Wejdź proszę i rozgość się, tutaj już nie musisz martwić się ukrywaniem ogona czy uszu, nie miewam nieproszonych gości.
Jeśli kotka zdecydowała się przekroczyć próg mego „domostwa” i ja ruszyłem jej śladem. Pierwszym, co zrobiłem poza rzecz jasna włączeniem światła w całym mieszkaniu było otworzenie torby, z której to natychmiast wyleciał avi. Niebieska pierzasta kulka ze skrzydłami przefrunęła przez cały salon, aby usadowić się między gałęziami jednej z sporych roślin doniczkowych, która przypominała trochę małe drzewko a której nazwy zwyczajnie nie znałem. Avi miał tam uwite swego rodzaju prowizoryczne gniazdko, nie trzymałem go w klatce jak jakiejś ziemskiej papugi czy kanarka, bo zwyczajnie z własnego doświadczenia wiem jak świat potrafi obrzydnąć za krat.
Po zdjęciu z siebie darowanego płaszcza, sprawiłem, że ten znów wrócił do postaci niewielkiej wstążki. Przyznać trzeba, że był to całkiem przydatny przedmiot. Miałem już wcześniej styczność z tego rodzaju wstęgami, ponieważ przedmioty magiczne bardzo często interesowały moich zleceniodawców. Podałem wstęgę jej właścicielce posyłając również przy tym dość czarujący uśmiech.
-Dziękuję za użyczenie mi jej. Mam nadzieję, że mój płaszcz okazał się dostatecznie ciepły i że nie zmarzłaś za bardzo po drodze?

Lucy - 10 Marzec 2016, 01:22

Gdyby dzień wcześniej powiedziano jej, że jeszcze tego samego wieczora będzie przechadzała się po Świecie Ludzi, mając za towarzysza przyjaciela z przeszłości, uśmiechnęłaby się z politowaniem, w myślach odsyłając autora tych słów do psychiatry. Cóż… Spacer ulicami ludzkiego miasteczka okazał się przerażającym, a za razem niesamowicie interesującym przeżyciem. Niemalże wszystko było tu inne, nowe, ciekawe! Nawet jeżeli nienawidziła – czy uprzedzenie się nie byłoby w tym wypadku lepszym określeniem? – tej krainy, musiała przyznać, że wiele rzeczy przykuwało uwagę swoim niecodziennym wyglądem czy działaniem. Choć pewnie nikt poza kotką nie widział w tym wszystkim niczego nietypowego, co też uświadomiła sobie, gdy Enkil zaczął cierpliwie opowiadać o mijanych przez nich obiektach. Widocznie był dość dobrze obyty z tym miejscem, a to wyjaśniało, gdzie podziewał się przez kilka ostatnich lat. Dlaczego akurat tutaj? Teraz to był jego nowy świat, nowe życie, do którego Lucy nie pasowała.
Gdziekolwiek by nie zmierzali, mężczyźnie niespieszno było z dotarciem do celu. Kroczyli powoli, cały czas tuż obok siebie, ani na moment nie pozwalając drugiemu na zabranie dłoni. Kotce odpowiadał taki stan rzeczy. Przede wszystkim dzięki temu czuła się bezpieczniej, jakby pokładając nadzieję, że jeżeli zajdzie taka potrzeba, Cień weźmie odpowiedzialność za sprowadzenie tak charakterystycznej magicznej istoty do świata pełnego zarazy, jaką stanowiła ludzka rasa. Enkil najwyraźniej nie dopuszczał do świadomości takiej możliwości, cały czas mówiąc, z czego tylko część trafiała do dziewczyny, pozwalając całej reszcie bezkolizyjnie pokonać czaszkę, nie pozostawiając po sobie najmniejszego śladu swojej obecności. To nie tak, że ją nudził, po prostu nie potrafiła pozbierać myśli, a jej uwaga co rusz skupiała się na czymś zupełnie innym, zgrabnie omijając ten jeden konkretny temat. Jego. Ich.
- A więc wciąż sprowadzasz do domu zbłąkane koty? – w odpowiedzi na jego przesadne zaproszenie, wykonała równie teatralny ukłon, perfekcyjnie dopracowany podczas pobytu na arcyksiążęcym dworze. Ledwie przekroczyła próg, uderzyła ją istotna różnica wystroju aktualnego miejsca zamieszkania Enkila, a tego tak dobrze znanego Lucy, które stało teraz puste w Krainie Luster. To nie twoja bajka królewno. Odrobinę przygnębiający był to dla niej widok, gdyż poniekąd odzwierciedlał on zmiany jakie zaszły w mężczyźnie. Jeżeli Enkil wciąż potrafił bezbłędnie odczytywać jej nastroje, z pewnością i teraz dostrzeże, że nie wszystko jest w porządku. Jeżeli…
- Ach, tak, tak. Ciepły i nie tylko… - uśmiechnęła się wymownie. Tak, o jej skłonnościach i wyczuleniu – nawet jak na kota – na zapachy też doskonale wiedział. Odebrała od ciemnowłosego wstążkę, owijając ją na nadgarstku, niczym prowizoryczną bransoletkę. To przypomniało jej o dość cennej zgubie, za którą po powrocie pewnie nieźle jej się oberwie. O ile będzie miała jeszcze okazję pojawić się w pałacu.
Usadowiła się na fotelu stojącym w salonie, podwijając nogi. To był zdecydowanie długi, pełen emocji dzień. Przyjemna zmiana temperatury sprawiła, że kotka dopiero teraz odczuła jak jest zmęczona. Spojrzała w kierunku dziwnej rośliny, gdzie swoje gniazdo uwiła mała, kobaltowa ptaszyna, kontrolując czy to nie ona ponownie stoi za stanem kotki. Walcząc z opadającymi powiekami, odwróciła się jeszcze w kierunku Enkila.
- To tu jest teraz twoje miejsce? Zabawne, wiesz… czuję, że do niego nie pasuję.
Możliwe, że jeżeli Enkil dostatecznie szybko zareagował na te słowa, dosłyszała jeszcze jego odpowiedź. Chwilę później już spała, a Cień mógł wyczuć aurę całkiem przyjemnego snu.

Enkil - 10 Marzec 2016, 14:56

Z odmętów zakurzonych wspomnień wyłaniało się coraz więcej szczegółów i detali związanych z jej osobą. Jak dobrze niegdyś znaliśmy się nawzajem? Widać nie dość dobrze, aby móc swobodnie dopuszczać do siebie pewne myśli i możliwości a o przerodzeniu ich w czyny to już nawet nie wspomnę… Nie mniej jednak coraz jaśniej pamiętałem całą gamę jej uśmiechów, min i gestów dzięki temu też od razu dostrzegłem, że obraz zastanej rzeczywistości nie bardzo wkupił się w jej łaski. Przyznać muszę, że jej zdegustowana mina nawet nieco mnie rozbawiła. Czyżby spodziewała się miłego i przytulnego domku, tak podobnego do tego, który niegdyś razem zamieszkiwaliśmy w Krainie Luster? Kiedyś kochałem ów domek, niestety był on bramą do zbyt wielu wspomnień, od których przecież miałem zamiar się wyzwolić. Jednak nie rozstałem się przecież z swą rodzimą krainą zupełnie, również i tam nadal posiadałem swoje cztery ściany, choć również nie można by ich wpisać do kategorii przytulnych. Jednak w zaistniałych okolicznościach azyl w świecie ludzi zdawał mi się bardziej odpowiednim miejscem.
-Zdaje się że wystrój nie bardzo Ci się spodobał, hm?
Dopiero teraz pomyślałem o tym, że w porównaniu z pałacowymi komnatami to miejsce istotnie musiało wypadać mizernie, mimo iż w ludzkich realiach uchodziło za całkiem bogate i dobrze urządzone. Powstrzymałem się od westchnięcia i ponownego przeklinania w myślach całego rodu Rosarium, nie chciałem marnować teraz nerwów a tym bardziej czasu, który wolałem przeznaczyć kotce.
Po uwadze na temat płaszcza i ona otrzymała ode mnie równie wymowny uśmiech, co i jej własny. Jej zmysły zawsze robiły na mnie wrażenie, była pod tym względem naprawdę utalentowana, czasem nawet wręcz jej zazdrościłem. Już miałem zaproponować kotce coś ciepłego do picia kiedy spostrzegłem że momentalnie po umoszczeniu się w fotelu ogarnęła ją senna aura. Z uśmiechem zbliżyłem się do blond panienki alby przyklęknąć naprzeciw fotela i wyciągnąć ku niej dłoń. Moje palce z czułością zaczęły gładzić jej włosy. Odezwałem się w końcu ściszonym głosem.
-To tylko azyl Kotku, z resztą nie jedyny. Ja nie mam „domu”…. Już od dawna…
Mówiąc to i cały czas ją głaszcząc przyglądałem się, kiedy zasypiała. Wyglądała teraz tak pięknie, że znów miałem ochotę skosztować jej ust, powstrzymałem się jednak przed tym w obawie, że ją zbudzę. Sen i to miły sen jak najbardziej jej się należał. Trwałem tak jeszcze przez chwilę przyglądając się jej twarzy pogrążonej w śnie aż w końcu uznałem, że fotel nie jest najlepszym miejscem na godny odpoczynek. Wstałem na równe nogi, po czym ostrożnie zabrałem Lucy na ręce, niespiesznie ruszyłem w stronę drzwi swojej sypialni, gdzie położyłem kotkę wygodnie na własnym łóżku, sam wówczas przysiadłem na jego brzegu. Kiedy okryłem kotkę kocem , wpatrzony w nagły błogi uśmiech na jej twarzy serce znowu zabiło mi szybciej… zdałem sobie właśnie sprawę że ponownie uwięziło mnie w swoich wnykach. Co więcej nie spieszno było mi się z tych emocjonalnych wnyków uwalniać, wiedziałem jednak, że nie mogę pozostać jedynie bezwolną ofiarą uczucia… i ja musiałem tym razem postarać się o upolowanie kotki.
Z tą myślą podniosłem się z łóżka i skierowałem do biurka, otworzywszy jedną z szuflad wydobyłem z niej kilka białych czystych kartek oraz swoje wieczne pióro. Rozsiadłszy się w fotelu po krótkim namyśle niemal od razu zacząłem przelewać swe myśli na papier. Kiedy krótki list został ukończony, a atrament zasychał niespiesznie na bieli kartki ja ponownie zacząłem poszukiwać czegoś w szufladach biurka, tym razem przedmiot był jednak lepiej schowany niżeli kartki papieru był wszak zgoła cenniejszy od nich to też pozostawianie go na widoku nie było mądrym pomysłem. Po dłuższej chwili w mojej ręce wylądował bursztynowy kompas. Wkrótce znów stałem nad śpiącą kocią panienką, na wolnym miejscu na łóżku niedaleko od niej wylądowała koperta ( która poza listem mieściła również w swoim wnętrzu bursztynowy kompas), koło niej biała kartka o treści „Wychodzę po coś do jedzenia. Wrócę niedługo. ~ Enkil”. Istotnie tak jak zapisałem na kartce miałem zamiar wyjść, choć sam dobrze wiedziałem, że to jedynie pretekst, aby ofiarować jej czas… Czułem, że po moim powrocie w mieszkaniu zastanę już tylko puste łóżko i kobaltowego avi’ego. Ta świadomość sprawiła, że nie udało mi się odejść nim nie zaznam pożegnania. Ostrożnie pochyliłem się nad Lucy, po czym nie wahając się złożyłem delikatne muśnięcie warg na jej miękkich ustach. Nie mogłem pokusić się o nic więcej w obawie, że wyrwę ją ze snu… to też nim zniknąłem z pokoju a chwilę później i z mieszkania szepnąłem jedynie
-Do zobaczenia Kotku.
Nie chciałem mówić „żegnaj”, ponieważ wiedziałem, że niezależnie on jej decyzji nie będzie to nasze ostatnie spotkanie. Drzwi mieszkania zamknęły się za mną, światło zgasło automatycznie z wyjątkiem tego jednego wydobywającego się z nocnych lampek w sypialni.
Treść listu:
Cytat:
„Dobrze spałaś Kotko? Mam nadzieję, że tak, bo czas już wyrwać się z aury snu, bo to, co było i to co jest bynajmniej nie działo się w Krainie snów.
Wspomniałem dziś o wyborze między mną a porywaczem, odparłaś wówczas, „Jaka to różnica?” otóż moja droga różnica jest wielka, ponieważ gdybyś odeszła z porywaczem nie czytałabyś teraz tego listu. Porywacz nie ofiarowałby Ci wyboru, ja jednak nie chcę abyś zapamiętała mnie tylko, jako kogoś, kto przeprowadził zamach na Twą wolność. Jednak nie ukrywam, że nawet, jeśli masz do mnie o to żal to ja nie czuję wcale poczucia winy, co więcej zrobiłbym to ponownie, aby skraść dla siebie choćby kilka chwil u twego boku. Niestety mam też świadomość, że tak obrana strategia szybko doprowadziłaby do jednego, znienawidziłabyś mnie a to ostatnia z rzeczy, o jakie mogłoby mi chodzić.
Dlatego… Znasz może powiedzenie : "Jeśli coś kochasz- puść to wolno. Jeśli wróci, jest twoje, jeśli nie- nigdy twoje nie było"? Zastanów się nad tymi słowami, ja już to zrobiłem i będę czekał.
Wróć.

PS. Zapewne dostrzegłaś już bursztynowy kompas? Zgaduję, że wiesz, do czego służy i w jaki sposób go używać, ponieważ sama kiedyś mi o nich opowiadałaś. Niezależnie od tego, jaką decyzję podejmiesz ten kompas to mój prezent dla Ciebie Lucy.

Lucy - 10 Marzec 2016, 23:25

Gdy się przebudziła w pokoju panował półmrok. Powoli przetarła zaspane oczy, wierzchem dłoni odganiając resztki snu. Ostatnimi czasy zdecydowanie za często przytrafiały jej się nieplanowane drzemki. Rozejrzała się po pokoju, zastanawiając się jak się tu znalazła. Dopiero po chwili dotarło do niej, że w pokoju obok – skoro nie zastała go przy sobie – prawdopodobnie śpi mężczyzna, który miał wystarczająco siły, aby przetransportować śpiącą kotkę pomiędzy dwiema krainami, jaki więc problem stanowiła odległość z salonu do sypialni. Jego sypialni. Jego łóżka. Na tę myśl przyjemne uczucie ogarnęło kotkę, jakby niezliczona ilość maleńkich motyli łaskotała ją swoimi skrzydełkami od wewnątrz. Owszem, dawniej zdarzało im się dzielić mieszkanie, ale na Lucy zawsze czekało jej własne łózko i nawet przez myśl żadnemu z nich nie przeszło – a nawet jeśli kiedykolwiek tak się stało, nie przerodziło się to w czyn – aby zagościć u tego drugiego. Z oczywistych powodów, Enikl nie miał innego wyjścia, jak tylko położyć śpiocha u siebie, choć jej w zupełności wystarczyłby ten nieszczęsny fotel. Dobrze -ależ szkoda-, że miał na tyle przyzwoitości, że nie położył się obok niej. Leżała z zamkniętymi oczami, brodząc nosem w poduszce, która tak przyjemnie pachniała – z jednej strony obco, jednak w pewien sposób znajomo i nostalgicznie – do momentu, aż stwierdziła, że musi się czegoś napić, co dawało pretekst, aby zobaczyć mężczyznę. Odwróciła się i dopiero gdy uniosła głowę, dostrzegła leżącą obok kartkę i kopertę z dość ciężką zawartością. Napis informował, że właściciel mieszkania opuścił swe lokum, co akurat panienkę niespecjalnie zdziwiło. Odkąd pamiętała preferował on spacery po zmroku, w których niekiedy dotrzymywała mu towarzystwa. Zabierała go wtedy w swoje ulubione miejsce, które stanowiło potężne, rozłożyste drzewo na szczycie pobliskiego wzgórza, z którego roztaczał się przepiękny widok na okoliczne miasteczka – widok iście urzekający, zwłaszcza nocą. Największym atutem tego miejsca było to, że naprawdę niewiele istot się tam zapuszczało, dzięki czemu niemalże zawsze byli sami. Na to wspomnienie wywróciła oczami, uśmiechając się przy tym nieznacznie, jednocześnie zabierając się za otwieranie koperty. Znalazłszy wewnątrz bursztynowy kompas, poczuła się nieswojo, nim jeszcze zdążyła spojrzeć na dołączony list, natomiast z każdym przeczytanym słowem w gardle rosła jej gula.
- Idioto, nie wyszedłeś po jedzenie, nie chciałeś patrzeć jak odchodzę – w pierwszej chwili miała ochotę zmiąć list, pozostawiając go na nocnej szafce i bez słowa opuścić mieszkanie, zamiast tego złożyła kartkę i ponownie umieściła w kopercie, tę natomiast wrzucając do sakwy. Przeszła do kuchni po szklankę wody, rozsiadając się z trzymanym napojem ponownie w fotelu. Beznamiętnie wpatrywała się w zwisający z jej dłoni prezent, zastanawiając się co powinna zrobić. Nie mogła zabawić w tym świecie zbyt długo, jeżeli Rosarium zorientuje się, że zaginęła, wyśle za nią połowę armii, a istniało duże prawdopodobieństwo, że ktoś byłby w stanie podać rysopis mężczyzny, z którym ostatnio była widziana. Mógłby to być chociażby strażnik czy awanturnik z dworca. Jeżeli jednak wróci, może upłynąć sporo czasu, nim zdoła znaleźć wystarczająco długą chwilę, by ponownie tu zawitać. Nie chciała by Enikl pomyślał, że ponownie od niego odeszła. Cicho westchnęła, gdy jej wzrok padł na pozostawione na stole czyste kartki. Brakowało czegoś do pisania, a nie chciała szperać Cieniowi wśród osobistych rzeczy. Avi z pewnością bacznie ją obserwował, nie zdziwiłaby się, gdyby w ramach zemsty za jej wcześniejsze słowa, naopowiadał mężczyźnie niestworzonych historii o węszącej mu po domu kocicy. Na szczęście z pomocą przyszła jak zawsze niezastąpiona sakwa, która kryła w sobie naprawdę niezliczoną ilość przedmiotów, a pewnie i sama Lucy nie pamiętała o wszystkich, które się tam znalazły. Napisanie listu nie przyszło jej jednak z taką łatwością jak zakładała. Starając się znaleźć odpowiednie słowa, co rusz kreśliła to, co już zostało zapisane, raz po raz zmieniając jego formę z okalanej niezliczoną ilością nieprzychylnych określeń szkarłatnookiego, do wylewnej, pełnej bezsensowych tłumaczeń dlaczego zamierza postąpić akurat w taki sposób. Gdy wreszcie skończyła, wybrała odpowiednie fragmenty spomiędzy gąszczu przekreśleń i zamazań, przenosząc je na czystą kartkę, a świadectwo jej emocjonalnej ułomności zabierając ze sobą, aby nigdy nie ujrzało światła dziennego.
Pozostawiwszy list na stole, udała się jeszcze na balkon, aby ochłonąć. Jej oczom ukazał się niesamowity widok na śpiące miasto, przywodzący Lucy na myśl ten ze wzgórza. A więc można znaleźć coś urokliwego w tym zepsutym świecie. Podobieństwo scenerii pozwoliło kotce na moment ulec złudnej nadziei, że Enkil celowo wybrał na swój „azyl” właśnie to miejsce, podobnie jak ona mając w pamięci wspólnie spędzone noce. Nie, to głupie. Przypadek, nic więcej. Wróciła do środka, by jeszcze raz rozejrzeć się po mieszkaniu, na wypadek, gdyby nieprędko miała tu wrócić. Ponadto nie zdziwiłaby się, gdyby Enkil obserwował ją, pozostając w ukryciu, a w takim wypadku nie chciała przenosić się stojąc na zewnątrz. Chwyciła napisany wcześniej list, aby dokonać ewentualnych poprawek, lecz podczas ponownego czytania napisanych przez siebie słów, dopadł ją melancholijny nastrój, a do oczu napłynęły łzy, z których kilka spłynęło policzkiem na trzymaną kartkę. Odłożyła ją więc, nie doczytawszy do końca i rzekła do Aviego.
- Trzymaj się maluchu, przekaż swojemu właścicielowi, że wkrótce ponownie się spotkamy.
Po tych słowach chwyciła bursztynowy kompas i skupiła się na Krainie Luster, usiłując wyobrazić sobie Różany Pałac, jednak w ostatniej chwili jej myśli uciekły w kierunku drzewa na wzgórzu. Ciekawe w którym miejscu wyląduje.

Treść listu
Cytat:
Sny niekiedy potrafią być piękniejsze, niż rzeczywistość, lecz po przebudzeniu pozostawiają po sobie pustkę. Żal, że to co wyśnione nie zdarzyło się naprawdę i na zawsze pozostanie nieuchwytne, a wspomnienia ulecą, bo jaki cel ma trzymanie się kurczowo czegoś, co nigdy nie miało miejsca?
Smutno mi odchodzić bez pożegnania, niestety nie dałeś mi tej możliwości. Cieszę się natomiast, że pozostaną mi wspomnienia spędzonych z Tobą chwil, które będą towarzyszyć mi podczas rozłąki.
Tyle chciałabym Ci powiedzieć, za niejedno przeprosić, tak wiele wyjaśnić. Nie mam jednak w tej chwili możliwości zostać z Tobą dłużej, gdyż wzywają mnie nie tylko zobowiązania wobec Arcyksięcia, ale także wewnętrzne rozterki, z którymi muszę sobie poradzić. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Jednakże wydaje mi się, że już zrozumiałeś, zostawiając mi bursztynowy kompas i dając możliwość wyboru, choć podejrzewam, że spodziewałeś się jakiego dokonam.
Nawiązując do Twojego pytania czy idę z Tobą czy porywaczem. Otóż nie miało to większego znaczenia, gdyż właśnie nim jesteś. Choć lepszym określeniem byłoby słowo włamywacz. Włamałeś się do mojej głowy, na dodatek przyłapany bezczelnie nie zamierzasz jej opuścić. Innym, równie pasującym, byłoby złodziej. Po naszym rozstaniu skradłeś całą radość z mojego życia. Pomimo to nie żałuję go – dzięki temu dostrzegłam jak ważna jest dla mnie Twoja obecność.
Wrócę. Przecież obiecałam, a ten Kot zawsze dotrzymuje obietnic. Niestety nie mogę określić kiedy to nastąpi, dlatego mówię po prostu – do zobaczenia wkrótce.


[zt]

Enkil - 17 Marzec 2016, 02:05

Wracając do mieszkania zastanawiałem się, po jaką cholerę naprawdę kupiłem to jedzenie, po które to niby wychodziłem… Doskonale wiedziałem, że nie zastanę jej po swoim powrocie, chyba, że sen, który ją zmógł był tak silny, iż trwała w nim do tej pory, przez co jeszcze nie odnalazła kompasu. Czy to, dlatego właśnie wybrałem się niemal na drugi koniec miasta obierając sobie za cel jedną z Włoskich restauracji, która to cieszyła się sporą popularnością oraz długim czasem otwarcia. Nie wiedziałem jednak czy zamówione przeze mnie potrawy były dobre z resztą odwykłem od smaku tego typu strawy nie była wszak w stanie zaspokoić mego prawdziwego głodu, tylko odpowiednia dawka snów mogła podołać temu zadaniu. Kiedy teraz o tym myślałem zdałem sobie sprawę, że to właśnie sen kotki, którego to miałem okazję skosztować był jednym z najsmaczniejszych, jakimi miałem okazję się posilać. Westchnąłem tylko i pokręciłem głową odganiając od siebie myśl, że ponownie mógłbym skraść jej cenne sny, przecież mieszkanie było już puste…
Moje przypuszczenia okazały się jak najbardziej trafne, gdy tylko przekroczyłem próg swego azylu momentalnie przyfrunął do mnie Arios i wyśpiewał mi o wszystkim, co miało miejsce podczas mej nieobecności. List… przez dłuższą chwilę nie mogłem przekonać się, aby odczytać słowa staranie zapisane na białej kartce, w końcu jednak ciekawość odniosła victorię. W skupieniu powtarzałem w myślach każde słowo, jakie ona przelała na papier. Przejechałem kciukiem po miejscu, w którym na kartce widać było kilka zaschniętych już kropel. Uśmiechnąłem się sam do siebie i dodałem tylko.
-Tak. Do zobaczenia.
Nasze kolejne spotkanie było czymś równie pewnym jak w tym świecie fakt, że po nocy przyjdzie dzień. Nie chcąc pogrążać się w niepotrzebnych wątpliwościach postanowiłem odwiedzić Alexa, tym bardziej mając ku temu dobry pretekst, czyli uchronienie włoskich dań przed zmarnowaniem się. Może nawet, jeśli dorzucę do tego wszystkiego jego ulubione piwo to udzieli mi kilku kolejnych lekcji z cyklu okiełznywania ludzkiej technologii…
Następnego dnia ponownie miałem zjawić się w Krainie Luster, nie było jednak ponaglać pewnego kota… bo to na razie nie było mym zamiarem. Przyszedł czas, że należy zająć się sprawami służbowymi.
Zt.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group