To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Różana Wieża - Lochy i .... lochy

Anonymous - 14 Styczeń 2016, 20:43

Cykl każdego dnia spędzonego w celi nie mógł być zbytnio interesujący. Co najwyżej groźby rzucane w jego kierunku przez więźniów lub dwuznaczne spojrzenia strażników sugerowały, iż tylko on nie pragnął własnej śmierci. Uroczo. Z racji braku zajęć te kilka dni strasznie mu się dłużyły, a przez to szukał zajęcia na siłę. Nawet podwoił ilość ćwiczeń, które wykonywał we własnej celi. Pompki, przysiady, bieg w miejscu, pajacyki, a nawet pompki z wykorzystaniem ściany jaskini. Na szczęście nie został pozbawiony sprzętu sanitarnego. Nie tylko mógł się wykasztanić, ale także umyć każdego dnia bez wścibskich spojrzeń osób trzecich. W tym obecnym momencie również zajęty był ćwiczeniem, ale pamiętał o robieniu przerw w razie ewentualnego wtargnięcia do jego celi. Wolał być przygotowany na każdą ewentualność.
Mari - 14 Styczeń 2016, 21:53

Mari po kilku dniach wróciła do lochów i ruszyła prosto do znanej jej już celi. Zbliżając się do niej już widziała, że mężczyzna leży sobie na jego pryczy. Miała nadzieję, że się jakoś uspokoił. Wzięła ze sobą jednego strażnika, który otworzył jej celę. Jednak jeśli Falimir był zwrócony do nich plecami, nie mógł usłyszeć, że weszła. W końcu była kotem.
- Uspokoiłeś się już i możemy spokojnie porozmawiać? - zapytała jak tylko strażnik zamknął celę i oddalił się. - Czy nadal będziesz się denerwował?
Była spokojna i czujna. Jednak nie okazywała tego jak bardzo czujna była. Stała spokojnie, wyluzowana. Bez broni. Łapy miała założone na piersi i spoglądała tylko na leżącego mężczyznę czekając na jego reakcję.
Oparła się spokojnie o ścianę celi i przyglądała mężczyźnie.
- Widzę, ze się zadomowiłeś - powiedziała dla rozluźnienia atmosfery, widząc, że nie ma już góry od swojego munduru.
- Swoją drogą przyniosłam Ci coś - przypomniała sobie po chwili i położyła na stoliku paczkę z ciastkami - widziałam, że ci ostatnio zasmakowały.
Uśmiechnęła się i usiadła na jednym z krzeseł, czekając co powie jej znajomy na to, że w ogóle się tu zjawiła.

Anonymous - 16 Styczeń 2016, 22:48

- "A już myślałem, że będzie nudno."
Pomyślał kiedy dostrzegł z oddali nadchodzącego dachowca. Bardzo dobrze znanego mu dachowca, dzięki któremu zawdzięczał swoją odsiadkę w tym miejscu. Znowuż ma zamiar go przesłuchać czy ma w rękawie nowy sposób jak wykiwać starego żołnierza? Nawet jeśli niektóre momenty były nawet zabawne i chętnie brałby w nich udział świadomie to jednak były pewne granice, które ona przekroczyła. W stopniu dosyć perfidnym, ale powody miała jasne więc nie miał jej tego za złe. Grunt, że nie próbowała go nawet uwieść. Nie wspominając o tym jak wygląda, a co dopiero... mniejsza. Nie chciał się zagłębiać w te myśli. Fakt, ochłonął po ostatnim incydencie, ale uczucie bycia stale obserwowanym stawiał go tylko w stan alarmowy. W pierwszej kwestii nie chciał się wypowiadać, bo skończyłoby się to nieciekawie.
- Powiedzmy.
Zadomowił? Nie żeby miał wybór, ale w końcu musiał radzić sobie w tej nieciekawej, ale jakże bardzo przewrotnej sytuacji. Złośliwości odstawiał na bok, a miał dużo czasu na przemyślenia. Ale, ale... ciasteczka? Czy mogły być czymś nafaszerowane lub po prostu zatrute? Jeżeli miałby wybrać sobie śmierć do wolałby zginąć w normalnej walce, aniżeli podstępem.
- Och, dziękuję. Miło z Twojej strony. Co Cię sprowadza w moje skromne progi?
Zapytał nijakim tonem.

Mari - 17 Styczeń 2016, 12:50

Marionette westchnęła ciężko, słysząc ten jego "entuzjazm.
- Pewnie domyślasz się już po co tu przyszłam - powiedziała wyciągając z paczki ciasteczko i zjadając kawałek - mam Cię przesłuchać i mam nadzieję, że tym razem uda nam się to załatwić na spokojnie.
Naprawdę miała taką nadzieję. Wiedziała co się stanie jeśli Falimir odmówi współpracy. Nawet jeśli chodzi tylko o odpowiadanie na pytania.
- Nie mam zamiaru zrobić Ci krzywdy, ale nie chce też aby ktoś inny to zrobił. - spojrzała w stronę strażników - Chciałabym Cię stąd wypuścić, ale nie mogę tego zrobić jeśli nie odpowiesz na kilka pytań rozumiesz?
Spojrzała na niego poważnym wzrokiem. Widać było, że już trochę ochłonął po ich ostatniej rozmowie ale raczej nie będzie do końca przyjaźnie do niej nastawiony.
- Wiesz czym się zajmuje organizacja, do której chcesz się dostać? - zapytała wprost - poza porywaniem lustrowców i przerabianiem ich na cyrkowców?
Nie miała zamiaru owijać w bawełnę. Chciała to załatwić szybko i pokojowo. Wolała uniknąć jakichkolwiek konfliktów.

Anonymous - 28 Styczeń 2016, 09:09

Spodziewał się kolejnych prób wyłudzenia informacji z jej strony. Wydawało mu się, że potem zaczęła mu grozić, bo jak na razie nie zanosiło się na wielkie mordobicie czy też egzekucję, dlatego też ciężko było mu doszukać się prawdy w jej słowach. Choć mógł do tej pory przeżyć dzięki jej interwencji, ale tego nie wiedział. Skoro tylko zaczęła temat o MORII co było do przewidzenia był gotów już przyjąć postawę defensywną kiedy zdążyła przecisnąć w dwóch zdaniach pewne ciekawe fakty.
- Jakie znowu eksperymenty? Czy to kolejna sztuczka?
Zapytał, po części czytając między wierszami, ale i tym razem zdało się to na nic.
- Nie, nie mam pojęcia czym tak dokładniej się zajmuje, a jedynie zapewnia bezpieczeństwo naszemu światowi przed agresywnymi istotami z waszej strony.
Był przygotowany na następne pytania, ale coś mu mówiło, iż nie będą one łatwiejsze i lżejsze od poprzednich.

Mari - 28 Styczeń 2016, 17:40

Mari westchnęła ciężko. Tak jak się tego spodziewała, Falimir za bardzo nie zdawał sobie sprawy czym się MORIA tak naprawdę zajmuje.
- Naprawdę chcesz wstąpić do organizacji, o której właściwie nic a nic nie wiesz? - zapytała, a raczej potwierdziła swoje obawy - MORIA wcale nie jest taką wspaniałą organizacją za jaką ją masz.
Spojrzała na mężczyznę smutno. Nie chciała go odciągać od jego postanowień ale nie chciała go też oszukiwać. W pewnym stopniu go polubiła. Nie wydawał się zły, nie wyglądał na takiego...nawet pomimo jego blizn. Nie pasował jej do tej organizacji. Ale mogła się mylić. Pomyślała, że może jeśli dowie się czym MORIA się tak naprawdę zajmuje to wtedy będzie chciał współpracować i nie będzie musiała wzywać nikogo do wyciągnięcia od niego informacji.
- Słyszałeś może kiedyś o Cyrkowcach? - zapytała wprost - ale nie tych waszych...klaunów? i tym podobnych tylko o rasie Cyrkowców z Krainy Luster?
Chciała zacząć spokojnie, nie zarzucać go od razu wszystkimi informacjami. Przecież to było jej zadanie. Wyciągnąć z niego jak najwięcej, a nie na odwrót.
- Znasz może historię tej rasy? Lub wiesz o nich cokolwiek?

Anonymous - 30 Styczeń 2016, 21:44

Nie potrafił do końca zrozumieć dlaczego do tego stopnia się nim zainteresowała, że stała się częstym gościem. Nie wydawało mu się, ażeby chciała odpokutować za jego zniewolenie, a udowodniła to jedząc słodycze przy nim jak gdyby chciała zrobić mu na złe. Ze wszystkich tortur ta okazałaby się niskich lotów. W każdym razie miała rację co do jednego. Praktycznie w ogóle nie miał pojęcia czym tak naprawdę zajmuje się MORIA, ale z drugiej strony po jej krótkim wyjaśnieniu sytuacji zrozumiał pewną rzecz. Obdarzeni nadprzyrodzonymi zdolnościami w przeciwieństwie do ludzi mogliby narzucić na nich swoje jarzmo, ewentualnie zabiliby ich i nie zostawiliby nawet niedobitków przy życiu. Nawet, jeśli metody jakimi się posługują są karygodne to jednak motywów się domyślił niemalże od razu. Rozumiał także, iż nie robiliby tego bez powodu, a ktoś musiał powołać tę organizację.
- Nie, nie mam bladego pojęcia o czym Ty teraz do mnie mówisz. Niektórych jednak rzeczy z tego co mi przedstawiłaś... mniej więcej o tym wiedziałem. Nie jestem jednak naukowcem, toteż takie rzeczy mnie nie obejmują.
Miał średni nastrój na dłuższą rozmowę dlatego miał nadzieję, iż pytań nie będzie miała dla niego po pachy.

Mari - 2 Luty 2016, 23:23

Marionette westchnęła ciężko słysząc, że "jego to nie obejmuje".
- Nie obejmuje cie to ponieważ nie jesteś naukowcem tak? - zaśmiała się - a jak myślisz, kto im zdobywa obiekty do badań?
Pokręciła z niedowierzaniem głową. Jak on mógł być taki nie rozważny. Na prawdę myślał, że będzie tylko sobie bezkarnie łaził po Krainie Luster i zbierał informacje? Że nie będą mu dawać innych zadań?
- Słuchaj....sporo się nasłuchałam w trakcie swojego życia - powiedziała po chwili namysłu - i to od tych, którzy tam pracują bądź pracowali. - Popatrzała żołnierzowi w oczy - żołnierze jak ty są wykorzystywani do roboty w stylu, przynieś, podaj, pozamiataj. I nie interesuje ich raczej to czy ktoś ma jakieś swoje "misje" czy też nie.
Odłożyła ciastka na bok. Po chwili jednak wyciągnęła je w kierunku Falimira, chcąc go poczęstować. Po czym niezależnie od tego czy przyjął podarunek czy też nie, odłożyła je z powrotem na stolik.
Po chwili jednak wstała i zaczęła przechadzać się po celi.
- Ja naprawdę chciałabym ci pomóc znaleźć zabójcę ojca - powiedziała poważnie - i nie chciałabym aby doszło tu do jakichkolwiek nieprzyjemności, z czyjejkolwiek strony - co chwila zerkała na niego. - w zamian chcę tylko współpracy, nic więcej.
Naprawdę miała nadzieję, że tym razem uda jej się go namówić aby powiedział coś więcej i może potem też współpracował ale jak na razie nie widziała aby miało do czegoś takiego dojść.
- Więc proszę, odpowiedz na moje pytania. Współpracuj ze mną, a będziesz miał z tego same korzyści. Więcej niż opieranie się i mówienie jaki to wierny jesteś tej organizacji.

Anonymous - 11 Luty 2016, 14:22

- Ale, ale... nie tak szybko.
Chciał jej przerwać, lecz dalej kontynuowała swój wywód. Skąd nagle w niej tyle energii? Sprawiała wrażenie jakoby lepiej wiedziała na temat MORII, a tak naprawdę nie miał teraz jak tego sprawdzić. Gdyby nie ta zasadzka już pewnie złożyłby raport Teresie i podjął się kolejnej misji, o ile nie wyglądałaby tak samo jak poprzednia. Chętnie skusił się na ciasteczko i wziął jedno do ręki. Jak do tej pory leżał na swoim wysłużonym łóżku tak zerwał się niemalże na równe nogi i był już mniej więcej na równi z kotołakiem. Kotołakiem... szybko się zastanowił jaki termin określający jej wygląd nie obraziłby Mari, ale rozmowa toczyła się o dosyć ważny temat. No i o jego wolność.
- Twierdzisz więc, że frakcja do której chcę przynależeć i która umożliwi mi całkiem godne warunki do życia jak i możliwość zrealizowania celu sprzed laty jest zła? Tego Ci nie powiem, bo nie miałem nigdy możliwości dowiedzieć się więcej na ich temat. Bardzo dobrze pilnują tajemnic... ale powiedz mi jedno. Wiesz naprawdę dużo na ich temat czy to jest... jakby to ująć... coś co powiedziano w tym Twoim stowarzyszeniu?
Zjadł w tym momencie smakołyk. Musiał przyznać, iż poczuł się o wiele lepiej mogąc w końcu zjeść coś naprawdę wyszukanego.
- Nie wiesz nigdy ile wartości niesie w sobie ta informacja dopóki sama się o tym nie przekonasz na własnej skórze. Dlatego nie mam jak dotąd wyrobionego zdania na niczyj temat. No, prawie... ale nie wracajmy do tego.
Chciał wstać, ale strażnicy mogliby się zaniepokoić tym jego gestem. Gdyby tylko jakoś się stąd wydostać. Jak na razie jedyną osobą z kluczem do furtki była kotka, ale poniekąd bał się jej zaufać. Nic innego mu do głowy nie przychodziło jak tylko zadać jej jedno pytanie.
- Mógłbym współpracować, ale jak chcesz mnie przekonać do swojej racji?
Spojrzał jej prosto w oczy mówiąc to zdanie, po chwili zaś opuszczając wzrok w dół, czyli mniej więcej w okolicy jej dolnych łap.

Mari - 13 Luty 2016, 19:35

Mari westchnęła ciężko.
- Mówiłam, Ci, że słyszałam to od pracowników MORII. - Powiedziała lekko rozdrażniona - Większość facetów pod wpływem alkoholu i do tego w obecności "zabaweczki" otwiera się bardzo szybko i chwali się swoimi wyczynami.
Zaczęła spacerować po celi. Nawet nie zwróciła uwagi na to jak mężczyzna zerwał się z miejsca. Wiedziała, że raczej nie odważyłby się jej zaatakować gdy strażnicy znajdują się w pobliżu. Nie było by to zbyt mądre z jego strony.
Gdy powiedział, że zgodziłby się na współpracę, zatrzymała się nagle i popatrzała na niego uważnie. Nie wiedziała czy czasem nie mówi tego tylko dlatego, żeby się stąd wydostać. W końcu jest żołnierzem, który zna się na swojej robocie, więc może bez problemu udawać, że idzie na współpracę, a tak naprawdę ucieknie przy pierwszej okazji. Przyjrzała się mu po czym wyszła z celi.
Nie poszła jednak daleko. Tylko do strażników, którzy cały czas patrzyli na celę, czy ich więzień nie planuje jakiegoś niezapowiedzianego spaceru.
Kotka porozmawiała chwilę z nimi po czym wróciła. W międzyczasie jeden ze strażników opuścił lochy w dość dużym pośpiechu.
- Chcesz potwierdzenia moich słów? - zapytała Falimira, zamykając za sobą drzwi celi. - to dostaniesz dowód, który jest nie do podważenia.
Po tych słowach znów usiadła na krześle i zaczęła zajadać ciastko, wyraźnie kogoś oczekując.

Anonymous - 15 Luty 2016, 18:57

- Zabaweczki?
Powtórzył za nią tępo to słowo. Czy aby na pewno dobrze zrozumiał jej myśl czy zbyt długo wegetował w tej celi, a jego mózg się nie dotlenił z powodu braku dostępu do świeżego powietrza na powierzchni?
- Rozumiem, że dla informacji poświęciłaś wiele... zbyt wiele nawet i teraz machasz mi tymi faktami przed nosem, tak?
Nie wiedział co miał sobie z tego robić. Zależało jej po części na jego współpracy z nią, ale to było dziwnie podejrzane. Nawet, jeśli miałby zdradzić organizację do której chciał przynależeć to jej zainteresowanie nim zaczęło mu podświadomie przeszkadzać. Gęsia skórka przeleciała mu przez plecy, a chyba nigdy się nie bał równie mocno pobytu w tej celi jak w tym właśnie momencie. No i zamknęła drzwi... aha. To jest ten moment, w którym coś ma się wydarzyć? Prawie byłby gotów przejść w stan paranoiczny gdyby nie jej słowa. Chciała bardzo mu udowodnić jak bardzo to MORIA okazuje się być zła, niemniej jednak poczynania istot z Krainy Luster jak i ich intrygi, przekręty, uwodzenia... dobrym przykładem był taki Falimir. W każdym razie był ciekawy kto jeszcze wparuje do tej celi. W końcu już tak dawno nikogo u siebie nie gościł. Ach, gdyby tylko miał ciasteczka i herbatkę dla tylu gości. Sarkazm na bok, albowiem...
- Czyli, że zaraz przyjdzie Twój znajomy?
Zapytał wyraźnie znużony dłuższym czekaniem, a jedynie zaczepiał pytaniami Mari skoro i tak nie miał nic lepszego do roboty.
- Ile osób zdołałaś schwytać w swoim życiu? Wszystkich wsadzałaś do celi?
Nie chciał, by te pytania miały zły przydźwięk. Starał się po prostu lepiej zrozumieć ją i jej poczynania, a jak lepiej tego nie zrobić, jeśli są razem w celi i nikt na razie im nie przeszkadza?

Soph - 21 Luty 2016, 17:16

Wezwanie było niespodziewane. Nie tak nietypowe jak by się można było spodziewać, bo przecież i tak przebywała we Wieży od kilku dni, ale nie spodziewała się żadnych konkretnych zadań czy próśb. Urzędowała tu jedynie na polecenie Rosarium, chcącego dowiedzieć się, jak wyglądają sprawy Stowarzyszenia i nieco rozbitych ostatnio członków. Tak, tak, zdecydowanie Przywódczyni Rebelii była najlepszym dla tego kandydatem, meh.
Niemniej, tak jak i na arcyksiążęcym dworze, pozostawała tutaj pod nazwiskiem hrabiny (to dopiero przedni żart!) de Chardonnay, znikąd wziętej sekretarki arcyksięcia. Kwestia tego, że nauczała niekiedy arcyksiężniczkę i służyła Agasharrowi jako swoisty patolog, zawód średnio znany w średniowiecznej Krainie Luster, pozostawała tabu. Tak samo jak akrobatkowa niechęć do wdziewania przydługich sukienek i ukrywania noszonej zawsze automatycznej broni. Sama Sophie napawała się rzucanymi za jej plecami zgorszonymi spojrzeniami; spojrzeniami więźniów etykiety i bon ton.
Tak i dzisiaj dziewczyna zrezygnowała nie tylko z krępujących ruchy halek, ale i z ulubionych przez siebie skórzanych kurtek i glanów, które dobrze służyły jej podczas samotnych rajdów po Krainie Luster i Otchłani. Musiała się prezentować odpowiednio dla roli, którą obecnie grała, a to oznaczało w miarę przyzwoite reprezentowanie Rosarium jako przeklętego pracodawcy. Nadal nie rozumiała jak się w to bagno wpakowała.
Dopasowana, bawełniana sukienka przed kolano miała z tyłu spore rozcięcie, co pozwalało Sophie na stawianie szybkich, długich kroków. Całe szczęście, bo Cyrkowa wciąż się gdzieś śpieszyła. Jedyną ozdobę stanowił wąski pasek koronki, ciągnący się przez całą długość rękawów. Słodka elegancja kończyła się w tym momencie, ustępując kaburze podkamiennej na szelkach, Browningowi Hi-Power i skórzanej walizeczce w jednej z nieosłoniętych rękawiczkami dłoni. Po tej stronie lustra nie musiała ukrywać ani nadprogramowych stawów, ani sztywno wyprostowanej sylwetki. Falowane włosy ufryzowała inaczej niż zwykle, węzeł na karku spinając ozdobną, szkarłatną broszą. Ciul, że wydłużyło to już i tak przydługawą szyję. Bardziej jednak niż wzrost, obecność de Chardonnay zwiastowało stukanie butów, specjalnie niepodbitych tym razem kauczukową podeszwą. Grubiutki, szmaragdowy Verde grzecznie spoczywał na cyrkowym ramieniu, wczepiając się łapkami w materiał sukienki.

Wiedziała tyle, że potrzebna jest w lochach celem przekonania jakiegoś opornego osobnika. Nic więcej, prócz jeszcze imienia nadawcy prośby, się nie dowiedziała (nieudolni strażnicy!), podążała więc za mundurowym nieco na ślepo – w lochach była jedynie dwukrotnie, na samym początku pobytu, by przeprowadzić inspekcję. Wzięła więc ze sobą cały sprzęt, który zabrała w podróż, nie miała bowiem pojęcia czego Marionette od niej oczekuje. Miała żywą nadzieję, że nie skończy się na wiszącym u szyi aparacie fotograficznym.
Gdy weszli kompletnie w strefę więzienną, Sophie rozglądała się uważniej i dokładniej. Nie przybyła tu na kolejną wizytację, ale był to wyraz paranoi całodobowo stacjonującej w jej umyśle. Obsesyjnie podejrzewanie wszystkich i wszystkiego wielokrotnie uratowało jej życie, szczególnie jako Stróża. Nie chciała się przyznawać, ale coraz częściej przyłapywała się na tym, że Alicja mentalnie zastępowała jej Irvette.
Przewodnik zatrzymał się niedaleko celi, na którą wskazał ręką. Miał choć na tyle rozsądku, by nie wchodzić tam od razu z rozmachu. Cyrkowa uniosła się na palce i pozostałą jej drogę dokończyła w ciszy, bez stukającego świadectwa swojej obecności. Stanęła w cieniu pod przeciwległą ścianą i skinęła strażnikowi głową. Odprawiony.
Dosłuchała naiwnego ciągnięcia za język, ale ustawiła się tak, by pozostawać zwłaszcza w polu widzenia Dachowca. Kobieta powinna ją po chwili zauważyć, więzień dopiero wtedy, gdyby zbliży się do kotki. Kotki. Co za idiotyczna nazwa. Na razie słuchała jednym uchem rozmowy, czerpiąc głównie z puli sygnałów niewerbalnych i członkini SCR, i jeńca, obojga przebywających za jednymi kratkami. Cóż. Koty chadzają własnymi ścieżkami.

Mari - 21 Luty 2016, 19:09

Gdy Marionette usłyszała oskarżenie, zdenerwowała się mocno. Czy on serio nie słuchał czy chciał ją wkurzyć? Przecież mówiła, że była więziona przez wiele lat.
Szybko podniosła się i uderzyła go łapą w twarz. Jeśli nie zdołał się w porę usunąć to zostawiła mu na policzku czerwoną szramę. Jednak niezbyt głęboką.
Gdy jednak zorientowała się co zrobiła, szybko cofnęła rękę i odsunęła od Falimira.
- Nie jestem taka jak myślisz! - powiedziała nadal zirytowana - jesteś moim pierwszym zadaniem, ale nie pochlebiaj sobie! Początkującym daje się proste zadania.
Powiedziała to dość wrednym tonem. Był on jednak spowodowany ciągłym rozdrażnieniem. W końcu to nie jest jej wina, że rodzice sprzedali ją jakiemuś bogaczowi tylko dlatego, że jest inna. Nie jej wina, że nadał jej takie, a nie inne imię.
Wzięła kilka głębokich oddechów. No gdzie ten Cyrkowiec?
Zaczynała się niecierpliwić. Ale cóż. Nic nie poradzi na to jak szybko chodzi jakiś strażnik. Musiała więc czekać, aż wróci z ich tajemniczym gościem.
- Będziemy mieli gościa i zobaczymy jak będzie wyglądać Twoja współpraca po jego wizycie.
Uśmiechnęła się pod nosem.

W końcu!
Usłyszała stukanie butów na korytarzu. Falimir pewnie tego nie wykrył, kotka jednak miała dość czuły słuch. Gdy tylko kobieta zbliżyła się do celi, w której siedzieli, Mari podeszła do drzwi i wpuściła ją do środka, wcześniej witając ją lekkim skinieniem głowy.
Miała nadzieję, że po wszystkim mężczyzna będzie współpracował ale może wcześniej uda jej się zobaczyć zawodowca w akcji.

Anonymous - 26 Luty 2016, 16:25

Nie potrzebny był im ekspert, by ocenić jak bardzo nie potrafili się ze sobą dogadać. W efekcie tego był soczysty liść wymierzony w jego stronę. Nie pokwapił się na unik, a jedynie wziął to na siebie. Jak na kotkę była bardzo drapieżna, lecz najwyraźniej źle go rozumiała na każdym możliwym kroku. Pokiwał przecząco głową chcąc ukryć uśmiech, który mimowolnie chciał namalować się na jego twarzy.
- Nie, nie, nie. Zupełnie nie tak. Ja tylko chciałem stwierdzić, że lubisz kokietować z innymi mężczyznami w celu wyciągnięcia z nich informacji. Do aż tak pochopnego wniosku to ja nie doszedłem.
Dotknął się wnet w miejsce uderzenia lewą ręką, odczuwając lekkie ślady na swoim licu. Nie żeby to jakoś szczególnie miało zmienić jego obecny wizerunek. Jedynie kreska na podrapanym obrazie, ot co. Cały ten czas starał się zachować spokój i zimną powagę.
- Wyraźnie Cię denerwuję, a mimo to próbujesz znaleźć wspólny język. Jestem pod niemałym wrażeniem, wiesz?
"Nie pochlebiaj sobie..." Ciekawe. Najpierw wychodzi na to, iż potrzebuje go do pewnej rzeczy, a nagle próbuje go zrównać z ziemią. Mając tyle lat nadal nie potrafił zrozumieć kobiet. Sama myśl go rozbawiła kiedy usłyszał narastający odgłos stukania. Nie przejął się zbytnio, bowiem to nie pierwszy raz kiedy to słyszy dziwne dźwięki. W większości wywoływane przez współwięźniów chcących wywołać na nim presję, ale w porównaniu do tego co przeżył to zaledwie pikuś.

Soph - 2 Marzec 2016, 00:45

Gdy Dachowiec ją zauważyła, Akrobatka zbliżyła się powoli ku kratom, nie maskując już swojej obecności. Nie przeszła jednak do środka, zachowując daleko posuniętą ostrożność. Nie wiedziała z kim ma do czynienia, gdy więc wchodziła w krąg światła i dalej, obserwowała uważnie reakcję więźnia. Jeńca. Nie wiedziała kim jest, ani też dlaczego drobna kobieta znajdowała się w środku celi, jak gdyby przyszła z wizytą.
Miała nadzieję, że to nie współczucie. I nie syndrom sztokholmski.
Zdziwiła ją stara twarz mężczyzny, zdziwił mundur. Swoją drogą, że najchętniej to dałaby mu jakiś zamienny drelich – czy nikt nie pomyślał, ile wewnętrznych kieszeni posiada bluza wojskowa? Nie widziała przynajmniej pasa saszetkowego – wtedy warta z tamtego dnia przeszłaby czesankę nie z tej ziemi. Dobrze, że tu przyszła. Niektórych rzeczy nie sposób jest zobaczyć inaczej niż z bliska.
Dłonie o nadprogramowych stawach ściskały przed sobą uchwyt walizki niczym wzorowa pensjonarka.
– Marionette, tak? – Któż nazywa kogoś lub siebie tak pretensjonalnym imieniem? Widziała młodą kobietę już wcześniej, zwłaszcza, że podwójny ogon był z medycznego punktu widzenia fascynujący, nie dało się więc jej nie skojarzyć. – Witaj. – Zerknięcie na wysokiego – wyższego od niej! – mężczyznę. – W czym dokladnie rzecz?
Kątem oka zlustrowała dokładnie szerokość i wysokość korytarza, w którym się znalazła, gęstość rozmieszczonego oświetlenia oraz oddalone stanowisko strażnicy. Odesłała przed chwilą swojego przewodnika, stojącego jeszcze niedawno w gotowości do pomocy, ratunku czy czegokolwiek. Naprawdę nie znosiła, gdy ktoś patrzył jej na ręce podczas roboty. Otaksowała z góry na dół fakt, że Marionette bez wahania uchyliła jej odrzwia, jakby miała wejść do środka bez żadnego rozeznania. Gość tej celi nie stanowił dla niej zagrożenia, ale naprawdę się irytowała, gdy kończyła z siniakami. Nie wspominając ile czasu zajmuje znalezienie na tym dworze odpowiedniej kreacji. Draśnięcie jednej z ulubionych sukienek wyzwoliłoby w Cyrkowej demona. Ot, panienka wychowana przez Upiornych. Dlatego pozostała po zewnętrznej stronie celi.
Przez precyzyjnie wymierzone kraty spojrzała wprost w poznaczoną bliznami twarz. Przesunęła rzeczowym wzrokiem po niesprawnym oku, szacując na podstawie sylwetki i postawy jak kompensuje sobie kalectwo i na ile pozostał jeszcze sprawny. Kręte znaki blizn poprowadziły ją ku czaszce, a potem ponownie na lico mężczyzny, którego siła wieku już przeminęła. Przechyliła głowę, a wolny pukiel włosów opadł jej na oko, odsunęła je więc spokojnym ruchem, oceniając w milczeniu co na Otchłań robi tu jakiś żołnierz.
Nikt z tutejszych, bo głównym zorganizowaniem zarządza Rosarium, zaś ten ubiór i buty podobne do jej ukochanych wskazywały raczej na powiązania ze Światem Ludzi. I niech go lepiej wcześniej Conspectum porwie.
Na twarz wypłynął jej wilczy, powoli rozszerzający się uśmiech, gdy zwracała się ponownie ku Marionette. Jeśli to Człowiek…
– Jakie środki zapobiegawcze zastosowano? Obsydian? Liny znoszące magię? Czy znaleziono przy nim Artefakt od Organizacji?
Ponownie wzrok sam uciekł jej ku mężczyźnie, a pięść powędrowała w zamyśleniu do bladych ust, bezskutecznie starając się ukryć uśmiech.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group