To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Park Spacerowy

Kessler - 4 Listopad 2016, 19:41

Zazwyczaj samo zmęczenie połączone z konwersacją z dziwaczną istotą, przypominającą mumię, której mentalność i zachowanie troszeczkę stały na poziomie osoby co najmniej bardzo młodej, musiało już nadwyrężyć cierpliwość Kessa wobec okoliczności i Krainy Luster. No tak, przecież co jeszcze może się zdarzyć? Chwilę później może zaatakują wilki, albo spadnie komuś na głowę kawałek z nieba i straci on przytomność i pamięć. A może skończy się świat, bo wielki twórca, bajkopisarz weźmie do ręki kartkę, na której został zapisany ten świat, zmiętoli ją w swej dłoni i wyrzuci do kosza? Nie no, aż tak nie szalejmy. Póki co mamy nieprzyjemną trochę pogodę, park, mieszczący się niedaleko domu, do którego zmierzał i Lapis, żywa marionetka, dziwaczna istota, zaprawdę dziwaczna, z którą pewnie chętnie by mu się gaworzyło, ale jednak zmęczenie podróżą i głód robiły swoje.
W momencie jednak, kiedy do uszu Kessa dotarły trudne do określenia i powtórzenia dźwięki, a po chwili pojawiła się dziwna postać, która leżała na ziemi wyciągnięta jak długa, nic chyba już nie mogło go zdziwić. Po prostu obrócił się, pochylił się mimowolnie do przodu, ręce opadły mu w pionowo w dół, a oczy zrobiły się wielkie i białe. No bo co się miało stać? Zwykle teleportacja kończy się jakoś tak... przystępniej. Nie bez takich efektów. Cóż za huncwot eksperymentował z mocą teleportacji, albo próbował coś osiągnąć i... tak blisko niego... to było cholernie dziwne. Przynajmniej dla Kessa, dla którego zakończenie teleportacji kończyło się najwyżej na chwilowej dezorientacji. No poza tym małym incydentem i pojawieniem się na dachu, by w końcu spaść na ziemie, do kałuży pod gospodą. Mniejsza! To był tylko jeden przypadek! Jeden!
Ale to już wykraczało poza wszelakie pojęcie. Zaraz, chwila. Postać, która jeszcze chwilę temu leżała, teraz jakoś utrzymywała się na nogach. W normalny sposób pomógłby jej wstać, ale na pierwszy rzut oka nie znał tej osoby, a poziom dziwoty i zmęczenia nabrał takich rozmiarów, że pozostało się jedynie Danielowi dziwić. Gdy nieznana jeszcze Kessowi postać zapytała o to, gdzie się znajduje, Daniel nic nie odpowiedział. Po prostu poczekał, aż jakiekolwiek słowa wypowiedziane w kierunku nieogarniętej istoty będą dla niej w ogóle zrozumiałe. Chciał jej po prostu dać czas, aż wróci do zmysłów. Zaraz, chwileczkę... znał ten uroczy głos, który przez ostatni czas stał mu się bardzo bliski. Nawet w takiej sytuacji jak ta, mimo wiatru i niewyraźnego bulgotania a nie mówienia przez tę istotę Czy to... Tak! To on! Sam Charles, ten łobuz Kapelusznik!
- Ooy! Brachu, co tu robisz? - W tym samym momencie, gdy Charlie zwracał się do Kesslera, ten zaraz powiedział do niego powyższe słowa.
Zdając sobie sprawę, że w końcu mógł wrócić do domu będącego niedaleko, szybko pospieszył z wyjaśnieniami, jakby troszkę ignorując obecność Lapisa.
- Wiesz co, to zabawne, ale jesteśmy w parku na Herbacianych Łąkach. Niedaleko jest twój, to znaczy nasz.. to znaczy ja w sumie wynajmuję... no tam niedaleko jest twój dom. - pokazał ruchem brody.
Tak, to na pewno był Charlie. Ten cylinder, ten warkocz, to on. Ileż on się musiał nachodzić, by w końcu wrócić. Teraz będzie mógł odpocząć. I ukończyć swe dzieło! Dlatego wielce się cieszył, że w sumie napotkał gospodarza domu, w którym mieszkał. Teraz przynajmniej będzie miał wyjaśnienie dla Lapisa, że koniecznie, natychmiastowo, ale i niestety musi go teraz opuścić. Kessler miał nadzieję, że Żywa Marionetka się nie pogniewa.
- Słuuuchaj, panie Lapis. Ja, jak widzisz, w obliczu tej sytuacji, jestem zmuszony opuścić twe miłe towarzystwo, bowiem ten, którego tu widzisz, musi mieć zapłacone za moje przebywanie w jego domu. Kochajmy się jak bracia, liczmy się jak... hmm. Jak bankierzy. - zwrócił się uprzejmym tonem do swojego poprzedniego rozmówcy, z którym miał przyjemność wymienić parę słów. Niestety, ah, niestety! Obowiązki wzywały, czas było ruszać i ostatecznie zakończyć tę wspaniałą, dzisiejszą przygodę. I w końcu lgnąć na łóżku i zrelaksować się. Gdy Daniel skończył mówić do Lapisa, znowu odwrócił się do Charliego.
- Chodź, panie Kapeluszniku. Widzę, że nie tylko ja jestem do cna zmęczony! Wracamy do domu, czas odpocząć. - rzucił do Charlesa. Podszedł do niego, uśmiechnął się doń gorąco, zobaczył jego rany, o które zapewne wypyta, ale już nie tutaj i nie teraz. Poczekał, aż ogarnie się na tyle, by móc znowu chodzić. Gdy już to się stało, klepnął go przyjacielsko po ramieniu i wskazał, by Kapelusznik szedł za nim. Na odchodne pomachał jeszcze Lapisowi.

/zt 2x - Charles i Kessair



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group