To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Rudera na klifie

Gopnik - 5 Kwiecień 2018, 10:54

Gopnikowi wydawało się, że Charles musiał blefować, stąd znów zaniósł się śmiechem. No bo jak? Ktoś, kto często bywa po tamtej stronie, ma tak nikłą wiedzę na temat tamtego świata? Dla Ruska, wieloletniego mieszkańca i nowoczesnego nomada Rassiji, było to niemal niemożliwe.
Ucichł momentalnie, gdy Kapeluci kuzyn powiedział o recydywach. Znał wielu takich. I wielu takich chętnie by dało w ryj dziwnym przybyszom. Ba, sam miał swego czasu takich kumpli. Może więc jednak jego kompan nie kłamał do końca? Jak jednak inaczej wytłumaczyć jego nieogarnięcie? Co do jednego mógł się z nim zgodzić - świat Ludzi jest kompletnie inny niż Kraina Luster.
- Oni za świnie określali innych ludzi, z innego państwa, wiesz, taka obelga, drogi panie! - odrzekł, śmiejąc się. Ta bezpośredniość i branie wszystkiego dosłownie rozwalało Gopnika na łopatki. - Ale masz racje, świnki są świetne. Chciałbym móc bez dziwnych spojrzeń się tak potaplać w błocie, to jest życie i wolność! - uzupełnił niemal wrzeszcząć manifest świńskiej wolności.
Charles był już wyraźnie zmęczony piciem, zaczął zarażać innych ziewaniem, co zresztą udzieliło się i Ruskowi, który otworzył szeroko paszczę i głośno i przeciągle powtórzył odruch kompana, mimo, że nie był pewnie nawet w połowie tak zmęczony, jak jego koledzy.
Pomógł Kesslerowi dojść do ładu, zgadzając się, że i tak impreza już się kończy, że wszyscy powinni teraz iść grzecznie spać. Odmówił jednak noclegu, gdyż sam nie miał aż tak dużo czasu, obowiązki. Wszak musiał przygotować spirytus w dostawie dla kliniki. Odrzekł, że wróci do domu tak samo, jak tu dotarł, tylko że w o wiele bardziej wyrafinowany sposób, już bez żadnych wypadków. Zaciągnął się aromatem herbaty unoszącym się w powietrzu i wrócił do środka, do krzyczącego Kapeluta. Gdy wszedł, okazało się, że ten już śpi.
- Nu, Charles, na mnie już pora. Jeszcze raz przepraszam za kłopot, za zniszczenia, ale muszę przyznać, że miło mnie państwo ugościli. Nu, Da Swidania - czyli do widzenia! Musimy jeszcze się kiedyś spotkać, Bratan! - rzekł cichutko, szczerze dziękując za wszystko, mimo, że śpioch pewnie tego nie usłyszał. Poszedł też do warsztatu, wziął kawałek węgla i kartkę pergaminu, by zapisać te słowa w formie liściku. Potem skupił się mocno na swoim łóżeczku, walcząc ze snem i alkoholem, tak, by tym razem trafić prosto do swojej ukochanej meliny. Po chwili zniknął w obłoku dymu.
Z/T

Charles - 9 Kwiecień 2018, 23:43

Alkohol mydlił mu... oczy, aklohoohol mydlił mu mózg... coraz ciężej było... sklecić jakieś... normalne... zdania. Nie rozumiał słów Gopnika tak, jak nie rozumiał przez większość czasu słów Kessaira.
- Świnki i tak są słodkie... i bekon jest cudowny. Najwyraźniej różnica kulturowa między nami a nimi jest zbyt wielka... Dla mnie obelgą jest nazwanie kogoś "normalnym"
...
Kiedy obudził się rankiem, nie było już nikogo. Nie miał żadnych snów, co było rzadkie - chyba odwiedził go jakiś Cień tej nocy. Zobaczył notatkę, jaką zostawił mu ów tajemniczy Gopo:
- ...zniszczenia? Ale... zaraz. Jakie zniszczenia? - zapytał się niepewnie sam siebie, spoglądając po pokoju. Wszystko wyglądało normalnie. Raczej. Jednak i tak po jego plecach przebiegł dreszcz zaniepokojenia. Powinien później sprawdzić, w jakim tak właściwie stanie znalazł się jego dom. Albo czy nic nie zginęło. Kto wie, czy przybysz nie był złodziejem, który pozabierał jego kosztowności? Na szczęście, sam sejf wydawał się być nienaruszony.
Machinalnie przechadzając się po domu, natrafił na list od jego znajomej, który otrzymał jakiś czas temu. Hotel Noalkis... zaraz. To przecież dzisiaj! Umówił się na dziś! Dobrze, że nie podała godziny, bo na pewno by nie zdążył! Która godzina? 7:555! Jak późno! Strój... strój... jego ciuchy były znoszone i nieodpowiednie. Szybko przebrał koszulę, popsikał się wodą kolońską i nałożył swój lepszy, czarny płaszcz, lśniący i opalizujący wieloma kolorami jak brzuch ryby lub plama benzyny na jezdni. Przetrzepał włosy szczotką, zaplatając je w trzy warkocze. Po chwili zdał sobie sprawę, że wybiera się do Świata Ludzi, i strój taki nie byłby odpowiedni. Westchnął, po czym zdjął kamizelkę dwurzędową. Zostawił jednak płaszcz - prezentował się w nim zbyt dobrze. Kapelusz schował za pazuchę - zdejmowanie go było skrajnie nieprzyjemnym uczuciem, ale tutaj chodziło o tryb incognito, jaki musiał sobie narzucić. Gotów? Ach, jeszcze kochana MP3ka, tak wierna, została z nim przez te wszystkie lata. Czując, że jest w stanie odpowiednim do pokazania się Kejko, wyjął mały, rzeźbiony w bursztynie kompas i kliknął guziczek po lewej stronie, machając jeszcze Zaślepkowi na pożegnanie.
Po chwili rawnar został sam.
Zaczął zżerać resztki kolacji.
z/tz/t



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group