To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Kryształowe Pustkowie - Obsydianowa łąka

Anonymous - 30 Kwiecień 2015, 21:25

I wtedy je ujrzał.
Skrzydlate stworzenie o mlecznym futrze, oznakowane na czole w nikomu znanym sposobie jakby ciemnoniebieskim atramentem; pierzaste i zarazem pokryte łuskami; z szafirem na ogonie i złotą zbroją oplatającą tułów. Wpatrywał się w jego tajemnicze tęczówki przez kilka sekund, lecz on sam czuł, jakby wymiana spojrzeń trwała godziny. W pewnym momencie zapomniał nawet, w jak nieprzychylnym miejscu się znajduje - widział tylko sylwetkę przed sobą, którą dopiero teraz skojarzył.
Ra.
Jako dziecko widywał jednego z nich latającego nad ich posiadłością. Razem z ojcem często wymieniali się zagadkami, lecz Cecil nie miał okazji bliżej go poznać. Mimo to istoty te zakodowały się w jego pamięci, przywołując uczucie dawno zapomnianej fascynacji owym niemym pytaniem w oczach, którego nigdy nie potrafił rozszyfrować.
W jednej chwili poczuł, jakby powietrze wokół niego zgęstniało. Ogon bestii uderzył o posadzkę, a włosy Cecila podskoczyły delikatnie razem z całym jego ciałem. W reakcji na obłok sadzy, który wzbił się w powietrze, Monochromatyczny zakaszlał cicho.
I wtedy usłyszał głos, wbijający się w jego umysł jak miliony szpilek.
Nie chcę Cię skrzywdzić -nie odpowiedział tego na głos, a jednak wiedział, że stworzenie go usłyszy. - Lecz jestem gotów wybrać. Ciebie.

Aaron - 30 Kwiecień 2015, 22:23

Dla Ra przyprowadzony mu człekopodobny nie był wart wiele. Może wczoraj, może jutro, ale nie dzisiaj, nie teraz. Dlatego też nie zamierzał sobie na taką bezczelność pozwalać. Zamachnął powtórnie skrzydłem, a jego tępy koniec uderzył Baśniopisarza w krtań i odrzucił na bok, na kraty. Ból spełzł swoim ciężarem po prawej kończynie.
- Nie jesteś godzien mojego jestestwa! - wykrzyczała bestia w jego umyśle.
Posiniaczone ramię to nie tak wiele w porównaniu do towarzyszącego mu też pęknięcia kości. I choć teraz nie sprawia to większych kłopotów, każdy nieprzemyślany wysiłek będzie zbliżał Cecila do pogłębienia się obecnego uszkodzenia kości. A konsekwencje mogą być różne. Póki co obrzęk jest niewielki, a objawy są tożsame ze stłuczeniem.

Magia najwidoczniej pragnęła ukrócić dalszej, nierównej walki i ich dwójkę przeniosła z tego miejsca - każde w oddzielną lokację Krainy Luster.

2x z/t

Anonymous - 10 Sierpień 2015, 21:08

Nie spodziewał się tego, że akurat w tym miejscu wszystkie jego wątpliwości zostaną rozwiane, a pytania uzyskają odpowiedzi. Ucieczka wydała się najbardziej kuszącym rozwiązaniem, dlatego przy pierwszych podrygach świadomości postanowił udać jak najdalej od Niej, chociaż zachowaniem prezentował tchórzostwo przysłaniające wszelkie pragnienia. Wiedział, że gdyby został chociaż chwilę dłużej, doznałby dojmującego uczucia paraliżującego serce i nic nie wskazywało na mylne podejrzenia. Falcon parł do przodu coraz wolniej, przekonany o szpetocie własnego ”ja” i odrażającego zachowania. Brak przekonania co do sensu wędrówki nie miał żadnego wpływu na podejmowane przez niego decyzje, kiedy parł na ślepo do przodu w poszukiwaniu towarzysza, który dałby chociaż garść wyjaśnień. Choćby niewielkie stworzenie, na tyle naiwne bądź ślepe, aby spojrzeć na niego z przychylnością.
Wlokąc nogę za nogą dobrnął do łąki wysadzonej obsydianowymi kwiatami, jakich dotychczas w swoim życiu nie widział. Był przecież tylko ciekawskim dzieckiem, z rezerwą podchodzącym do nieznanych przedmiotów i obserwującym niezwykle uważnie następujące po sobie serie zmian. Tym razem nie było inaczej: podszedł do łąki tak, aby mógł ująć jeden z kamiennych kwiatów w swoje kanciaste palce i przyglądał mu się na swój sposób, nie zdejmując nawet kaptura z czerwonej czaszki. Wystarczyło jedynie kilka minut, aby zrozumiał położenie w jakim się znalazł i z nowym odczuciem zaskoczenia zaczął zagłębiać się coraz bardziej w łąkę, aż w końcu przystanął i najzwyczajniej w świecie przysiadł, otulony w płaszcz przypominając głaz lub nieruchomą skałę. Nie widział tu nikogo, ale to wcale nie znaczy, że wszystkie stworzenia stąd pouciekały lub schowały się na jego widok. Zbyt zajęty badaniem kwiatów odpędził natarczywe myśli pełne niepokojów.
Wystarczył zaledwie ułamek sekundy, aby jego cała uwaga została pochłonięta przez niecodzienny widok, odbierający przytłaczające uczucie odrzucenia i osamotnienia. Porażka, jaką doznał podczas pobytu była wciąż niezrozumiała, ale tliła się słabym światłem na skraju podświadomości potwora. Zbyt dobrze rozumiejąc sytuację pozszywanych postaci wiedział, że jeśli próbowałby jakiejś ingerencji, mógłby wytworzyć jeszcze większy kłopot dla Niej. Oczyma wyobraźni wciąż widział jak ucieka przed rzeźnikiem zaczajonym w progu niecodziennego korytarza i tylko przez moment podzielał przerażenie, chłonąc je tym bardziej im głębiej zapadał w ciemnościach. Po przebudzeniu wciąż czuł mdłości, teraz będące jedynie słabym wspomnieniem jednego z wielu nowych doświadczeń. Przyzwyczajony do niecodziennych wydarzeń, nie zwrócił najmniejszej uwagi na całkowicie nieznane otoczenie, z wyraźnym zachwytem przyglądając nowym odcieniom szarości.

Anonymous - 12 Sierpień 2015, 15:18

Po dość swojej wyprawie, Brenna pojawiła się na łące. Sama nie wie, jak długo wędrowała, zbyt wiele też zwiedziła miejsc, aby o wszystkich opowiadać. O tym, że wędrowanie dało jej w kość świadczyło zmęczenie i odczuwalny ból w nogach. Właśnie to sprawiło, że zaczęła poszukiwania miejsca, w którym mogłaby usiąść i odpocząć. Nogi skierowały ją na łąkę porośniętą obsydianowymi kwiatami, których nigdy jeszcze nie widziała. Zdziwienie i ciekawość sprawiły, że zmęczenie zeszło na drugi plan. Zaczęła biegać, śmiać się i skakać. Nie myślała o tym, że na pewno tego pożałuje w najbliższej przyszłości. Liczyły się tylko kwiaty, łąka i dziecinna radość. Po chwili jednak nogi odmówiły posłuszeństwa i kotka upadła na ziemię. Po zarejestrowaniu tego faktu, natychmiast przewróciła się na plecy. Kamienne kwiaty trochę jej przeszkadzały, ale był to zdecydowanie mniejszy ból, niż ten w nogach. Leżała więc tak i wpatrywała się w niebo, nieświadoma, że na łące jest ktoś jeszcze.
Anonymous - 12 Sierpień 2015, 20:01

Łąka napawała go pewnego rodzaju pesymizmem, spotęgowanym spotkaniem pełnym niedopowiedzeń. Tutaj było stanowczo zbyt spokojnie i monotonnie, aby Falcon chociaż na moment zaprzestał poszukiwać jakichkolwiek oznak pobytu czegoś normalnego, oczywiście według ustalonych przez siebie standardów. Wywodząc się z koszmarów sennych Mirany nie wiedział, że dopiero teraz znalazł się w prawdziwej rzeczywistości i jego wolność nie ma żadnych granic - przynajmniej do momentu, aż nie zrobi czegoś naprawdę szalonego.
Wracając jednak do teraźniejszości, wystarczył pierwszy okrzyk radości wydobywający się z gardzieli nieznajomej mu istoty, aby wyprostował kark i nadstawił ucho w tamtą stronę. Z pewnością obserwator miałby ogromne pole do śmiechu, gdyby tylko dostrzegł tę koślawą, acz krępą sylwetkę odchylającą się w lewo - dokładnie niczym pies próbujący odszukać ukryty przed nim smakołyk.
Nie pozwolił zapłonąć tlącej się iskierce nadziei, nie chciał dopuścić do sytuacji pełnej rozgoryczenia i rozczarowania - dlatego zgodnie z przyjętym przez siebie harmonogramem, powolnymi ruchami zaczął skradać się w kierunku dźwięku. Z daleka nie widział niczego poza uginającymi się kwiatami, dlatego zmierzał w kierunku wgłębienia w łące gdzie jeszcze chwilę wcześniej ktoś musiał się znajdować. Nie miał bladego pojęcia, że poszukiwana istota wciąż wyleguje się na plecach z dziecięcym uśmiechem na ustach.
Chociaż we własnym odczuciu skradał się niczym ninja, tak naprawdę czynił wiele hałasu - szczególnie łańcuchy ciągnęły się za nim niczym żałobne lamenty. Ukryty w większej części ciemnymi, niemalże czarnymi kwiatami dostrzegł merdający ogon i to mu wystarczyło to oceny sytuacji. Przecież nigdy wczesniej nie spotkał dachowca! Najzwyczajniej w świecie uśmiechnął się w cieniu głębokiego kaptura i wyciągnął potężną dłoń przed siebie, jak gdyby zachęcając zwierzę do zbliżenia. Przynajmniej na tyle, aby obwąchało dłoń okrytą czarnymi rękawicami.
Dlaczego w ogóle nie dostrzegł ludzkich elementów w sylwetce nieznajomego zwierzęcia? Bowiem aura otaczających go kwiatów powoli zaczęła roztaczać nad nim swoją pieczę, czule mamiąc najsilniejszy zmysł Flacona i odbierając mu to, na czym polegał przez całe - choć krótkie - życie. Nieświadomy zbliżającej się katastrofy zamarł w bezruchu, niczym groteskowy posąg przypominający skradającego się, nieporadnego i niezdarnego potwora, którego oblicze ukryte było głęboko w cieniu kaptura.

Anonymous - 21 Sierpień 2015, 09:04

Zamknęła oczy, aby chłonąć ciszę i spokój tego miejsca. Odgłosy łańcuchów szybko jednak uświadomiły jej, że nie jest tu sama. Odrobinę ją to zaniepokoiło. Na myśl od razu przyszli jej zbiegli więźniowie lub uciekinierzy ze szpitala psychiatrycznego. W Świecie Ludzi widywała takich - oczywiście bez łańcuchów. Nie wspominała tego dobrze - zazwyczaj rzucali w nią kamieniami lub próbowali złapać. Raz im się to udało i prawie skończyłaby pod nożem! Nic dziwnego, że od razu się spięła. Kiedy zrozumiała, że jest za późno, by uciekać, zamarła bez ruchu na ziemi. Miała nadzieję, że nie zostanie zauważona.
Widząc czarną rękawicę wysuwającą się w jej stronę, zerwała się z krzykiem. Odruchowo zaczęła się cofać, co nie szło jej zbyt dobrze biorąc pod uwagę, że nadal klęczała. Dopiero po chwili zarejestrowała, co działo się w jej otoczeniu. To, co zobaczyła, wcale nie dodało jej otuchy. Wręcz przeciwnie, widok dwumetrowego stwora przyprawił ją o przerażenie. Nie była w stanie ruszyć się ze strachu. Jej serce waliło jak szalone, a umysł podsuwał perspektywy zdarzeń, które mogły mieć miejsce. Nie chciała zostać porwana, nie chciała zginąć. Umysł kazał uciekać, ale ciało skamieniało. Mogła tylko czekać.

Nie jest to majstersztyk, wiem. Mam andzieję, że potem się jakos rozkręcę ._."



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group