To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Znikająca Szachownica - Pomiędzy królem a hetmanem (Białe pionki)

Anonymous - 3 Sierpień 2014, 20:30
Temat postu: Pomiędzy królem a hetmanem (Białe pionki)
Część szachownicy, po której ustawione są białe pionki do gry - są one wielkości pospolitego człowieka, może trochę większe. Wykute z wielką dokładnością z białego marmuru.

Podróż dłużyła się niemiłosiernie. Nie miała żadnego przyrządu do mierzenia czasu, więc sama nie wiedziała, ile tak naprawdę musiała czekać, aż coś się pojawi. Coś - czyli miejsce, w którym Anna będzie miała szansę spotkać kogoś, kto by jej wskazał, gdzie jest owa Kasztanowa Króliczka lub to Stowarzyszenie... Czarnej? Tak, chyba "Czarnej Róży".
Jakaż była jej radość, gdy zobaczyła jakiś obiekt, do którego się zbliżała. Okazała ją tylko lekkim wyszczerzeniem zębów. Zasób sił się kończył, powinna odpocząć, a odniesione rany dawały znaki, żeby o nich czasem nie zapomnieć!
Gdy głaz przelatywał obok Szachownicy, wskoczyła na nią wraz ze swoją kosą. Znalazła się pomiędzy dużymi figurami. Znalazła się akurat pomiędzy królem a hetmanem. Nie miała zamiaru dawać znać o swojej obecności. Przyległa do tego pierwszego plecami i zajrzała zza winkla. Pusto, więc podbiegła... a raczej starała się podbiec do gońca.
Oparła się o niego i usiadła.
W sumie... Jaki jest mój cel?
Przypomniała sobie o Rosjance. Jest pierwszą osobą, której nie chce zabić, a jeszcze nawet pamięta i o niej! To pewnie tylko dla tego, że jej obecność da jej korzyści, a raczej otworzy bramę do nowych perspektyw. Tylko nie miała pomysłów, jakby ją odnaleźć. Nie znała Szkarłatnej Otchłani. Żadne wspomnienia nie zamierzały jej oświecić. W takim razie jeszcze tutaj nie była. Tak więc gdzie była? Możliwe, że jest inny wymiar?

Noritoshi - 5 Sierpień 2014, 18:30

Anna, po dłuższym pobycie do góry nogami przy różowym jeziorze, zdecydowała się użyć luźno lewitujących skał do podróżowania. Użyła do oznaczenia jednej ze skał krwi. Nie był to zbyt dobry pomysł, a że kolec jest gigantyczny, musiała trochę przeczekać nim naznaczony powróci.
Poleciała na nim w kierunki szachownicy, która zawsze jest gdzie indziej. Inne wyspy poruszają się nieznacznie, ale szachownica jak szalona skacze po tej krainie z przestrzeni do przestrzeni. Wysiadła między władcami białych, by kolejno udać się do gońca, mając na celu niezauważalny podbieg.
Cisza była zabójcza. Nic się nie poruszało, żadna z figur nie planowała ataku. Niebo było ciemnej czerwieni, jakby noc nadchodziła. Światło skądś padało tutaj, ale na próżno szukać słońca - odkąd w tym świecie jest, nie widziała go.
I nagle posłyszała jakiś szelest, a potem następujące słowa, wypowiadane zawistnym tonem, z wyrzutem, a jednocześnie z jakby złośliwym śmiechem:

- A gdyby królik dostał marchewkę, marchewkę! A gdybym wtenczas w klatkę go pojmał! Do kapelusika, o tak, białego uciekiniera porwać na prezentację, porwać!
Najpewniej to jakiś iluzjonista od sztuczek z kapeluszem. A skąd dochodził głos? Cóż, siedział na gońcu. Nie widziała go wcześniej? Racja - miał na sobie pelerynkę-niewitkę i patrzył na nią pytającym wzrokiem, nadal z psychodeliczną barwą mowy:
- Nie widziałaś, prawda? Zapodział się! A przecież dobrze go karmiłem! Był uśmiechnięty na bogato!
To w końcu chce go porwać, czy odzyskać? Uciekł, czy się zgubił? Kto go tam wie. Dziwnie wyglądał. Miał czarny cylinder na sobie, biała koszulę ze spinkami i spodnie czarne, zaprasowane na kant, opadające na wypastowane półbuty. Elegancik, a co! I miał do tego biznesową walizkę, także ciemnego koloru. Z twarzy wyglądał na jakieś trzydzieści parę lat. I widział ją już raz, gdy biegła korytarzem drzwi.
Zeskoczył z konia, zdjął kapelusz i ukłonił się bajecznie.

- Ach, panienka wybaczy! Gdzie moje maniery!- odparł łagodniejszym tonem, ale tego nieco zawistnego tonu się w pełni nie wyzbył - Najprawdziwszy sztukmistrz, iluzjonista, przedstawiciel rasy Kapeluszników w swojej skromnej osobie. David Koontz. Jak się Panience pobyt w tej Szkarłatnej Otchłani podoba? Widziałem, jak w pośpiechu mknęła Panienka w korytarzu.

Anonymous - 5 Sierpień 2014, 21:35

Nie ukrywajmy, że Anna potrzebowała odpoczynku, a jej stan jest tragiczny. Na szczęście, w Szkarłatnej Otchłani temperatura była w sam raz - jej dłonie były ciepłe, stopy także. Jednakże nie oznaczało to, że od teraz nie ma potrzeby poświęcenia tym częściom kończyn czasu.
Odpoczynek jednak nie trwał długo. Gdy usłyszała jakiś szelest nad sobą, chwyciła swoją kosę, która leżała obok niej i energicznie wstała. Może trochę zbyt mocno, gdyż odczuła ból przez odniesione w ucieczce rany. Spojrzała do góry i zobaczyła kogoś w stylu biznesmena.
Uniosła wysoko brwi, ze wzrokiem "O czym Ty do mnie gadasz?". Gdyby nie usłyszała jego przedziwnej wypowiedzi, już by się zamachnęła ze swoją Rosettą. Ten człowiek wydawał się zagrożeniem dla jej życia z uwagi na jego dziwny ton głosu, w którym można było wyczuć nutkę szaleństwa. Jednak wolała nie ryzykować atakiem. Może go zaskoczyć w innym momencie. Ustawiła się w pozycji bojowej, trzymając kosę w obu dłoniach. W razie czego, zdąży się obronić.
Druga wypowiedź biznesmena. Reakcja Anny:
- Co?
Wybił ją... powiedzmy z "rytmu" życia. Nie wiedziała o co chodzi temu człowiekowi i na pewno jej nie obchodził, żaden królik.
A Kasztanowa Króliczka?
Pierwszy powód, żeby nie stracić go głowę po zakończeniu tej bezsensownej gadaniny. Gdy Kapelusznik zeskoczył z Gońca, ona cofnęła się o dwa kroki. Przedstawił jej się, ukłonił a jego głos był teraz trochę milszy. Nie zrobiła to na Annie żadnego wrażenia, nawet jego końcowa wypowiedź. Usłyszała coś o jakiejś nowej rasie adekwatną do jego ubioru nie interesowało jej to, czym ten człowiek jest i czym się zajmował.
Oprócz ostatniego zdania. Widział ją. U niej to już było wypaczenie, że jak ktoś ją zobaczy, to należy się go pozbyć. Uśmiechnęła się, lecz uśmiech ten był fałszywy. Ukłoniła się, lecz był to gest wymuszony. W trakcie ukłonu, który ją cholernie zabolał wypowiedziała te słowa:
- Witam pana Kapelusznika! Nazywam się Karen Backright i pochodzę z dalekich stron! Nurtuje mnie pewne pytanie...!
na słowo "pytanie" podstawiła ostrze kosy pod jego głowę, tuż nad jabłkiem Adama.
- Proszę się nie bać. To tylko moje sposoby zachowania bezpieczeństwa! - zawołała figlarnym tonem głosem, mimo że do zabaw nie powinna się pchać w swoim stanie - kosa trochę jej się trzęsła, więc złapała ją oburącz - Gdzie znajdę Kasztanową Króliczkę i Stowarzyszenie Czarnej Róży?

Noritoshi - 6 Sierpień 2014, 23:52

Nie była miła temu człowiekowi, a spodziewał się takiego obrotu spraw. A skoro się spodziewał, to znaczy że albo szuka końca swojego żywotu, albo też doskonale wie, co z takimi agresywnymi istotkami czynić. Ale mimo wszystko oczekiwał więcej delikatności. Tak, powiedźmy, o dwa kilogramy mniejszy ciężar spoczywający na jego gardle?
- Nie chciałem przykrości sprawić... Szukam tylko swojego towarzysza! Ja znam się na królikach, ale poza białymi nie widziałem nigdy innych. Sądzę jednak, że w takim Stowarzyszeniu tylko białe króliki się kręcą, to i przecież oczywiste?! Gdzie tajemnica i władza, tam królik z kapelusza wychodzi! I warzywami się zajada!
Zakręcił cylindrem na jednym ze swoich palców, uśmiechając się przy tym jak miły Pan w reklamie. Ale tylko na moment - wrócił do głosy z pierwszej wypowiedzi:
- Możemy zagrać jedną partię. Jeśli wygrasz, opowiem o Stowarzyszeniu i zaprezentuję Pani jedną z moich sztuczek. Jeśli jednak przegrasz, zastąpisz mojego królika w przedstawieniu, jakie na najbliższe dni szykuję. W przypadku sytuacji patowej, spełnię jedno Twoje dowolne życzenie.
Oczywiście, figury, gdy dwójka graczy zechce, będą poruszać się zgodnie z ich intencjami, o ile tylko nie łamać będą zasad.
Ale najpewniej nie zgodzi się na takie marnowanie czasu. Zatem... przystać na propozycję, czy zmierzyć się w geście sprzeciwu z iluzjonistą? I kto wie, jak ewentualna walka mogłaby się potoczyć i jakie informacje i jakie zdobycze przynieść, hmmm...

Anonymous - 21 Sierpień 2014, 12:18

On ją tak denerwował, że chciała mu przerwać w połowie jego pierwszej wypowiedzi. W jaki sposób? A tylko oddzielić jego głowę od reszty ciała. Wkurzała ją jego gadanina. Skoro widział tylko białe króliki, to w ogóle się na tych zwierzętach nie znał. Poza tym, nie o gryzonia tutaj chodziło!
- Nie chodzi mi o zwierzaka, a o osobę, która tak się nazywa.
Nie chciała zdradzać więcej szczegółów, gdyż nie wiedziała, na jakim gruncie stoi. Nie znała mentalności tutejszych istot, więc nie wiedziała, czy kapelusznik zaraz sam nie wyskoczy z jakimś mieczem lub nożem. Prawdę mówiąc, z mniejszą bronią jest się zwinniejszym. Czy powinna podać więcej informacji na temat Rosjanki?
Dobra, to było głupie pytanie, jak się spojrzy na tego szaleńca, który w tej chwili bawił się kapeluszem. Można było też zauważyć, że jej kosa na gardle Kapelusznika lekko drgał. Pewnie ma świadomość, że faktycznie nie zdoła mu nic poważnego zrobić. Uświadomiła sobie, że z tym nieobliczalnym osobnikiem trzeba obrać inną taktykę.
- Szachy?
Zastanowiła się. Pamięta z poprzedniego życia, jak się w to gra. Pamięta wszystko, oprócz swoich wspomnień... Gdzie tu logika? Mogłaby spróbować, chociaż zdawało sobie sprawę, że szans na wygraną nie ma w aktualnym stanie. Nawet jeśli przegra, to prędzej tego szaleńca spróbuje ukatrupić niż brać udział w jakimś durnym przedstawieniu. Warto więc wziąć w tym zakładzie udział, gdyż w sytuacji remisu będzie mogła go wykorzystać jako przewodnika do Stowarzyszenia Czarnej Róży.
Spojrzała na wielkie figury. Jak ona ma przesuwać wyższe od niej pionki? Miała nadzieję, że został tutaj wykorzystany motyw z Harrego Pottera. Odsunęła kosę od Kapelusznika.
-Zgoda.
Kapelusznik przeniósł się na drugą stronę planszy. Trochę to trwało, to sobie usiadła i sprawdziła swoją ranę postrzałową. Wyglądała okropnie, ale co można oczekiwać po pomocy zaoferowanej na jakiejś polance? Nie czuła się dobrze, chciała... zasnąć. Co jest złą oznaką. Zazwyczaj ludzie się już nie budzą, gdy przestają się opierać pokusie położenia się gdziekolwiek.
Spojrzała w stronę czarnych pionków. Podniesiona ręka "znawcy królików" oznaczała, że może wykonać swój ruch.
Standardowo zaczynała od ruszenia szaraczków. Odsunęła najpierw te, które zasłaniały gońca i skoczka. Nimi najpierw działała. Skutek był taki, że zbijała figury czarnych, ale za to traciła swoje. Tak więc różnica w liczbie białych i czarnych była minimalna. A Efekt zbijania był niesamowity. Zbijane figury rozsypywały się w świetlisty proszek, który unosił się do góry. Mało ją obchodziło, skąd pojawiają się nowe, do rozpoczęcia kolejnej partii.
Zerowa różnica w straconych szachach popchnęła ją do ostrego wykorzystania hetmana. Pionków było coraz mniej i nadal nie było widać, kto ma większą przewagę. W pewnej chwili po prostu się zagapiła i straciła wieżę i jednego gońca, nie odrabiając straty. Następnie hetmana. To, że jest ledwo żywa wcale jej nie pomagało... Udało jej się odzyskać kontrolę, zbijając wieże przeciwnika.
Po chyba dziesięciu minutach zostały tylko trzy pionki. Jej król, król i pionek przeciwnika. Byli po jej stronie szachownicy, położeni w jednej linii, jeden za drugim.. Swoim królem blokowała pionka czarnych i ten nie mógł się zmienić. Jego król także nie mógł nic zdziałać - zasłaniał się pionkiem. Wygląda na to, że nie można zrobić kolejnych ruchów.
Czyżby remis?

Noritoshi - 23 Sierpień 2014, 23:45

Puścił bez słowa jej naprowadzanie go na człowieczą postać. On przecież mówił o lunatykach w dalszej części swojej wypowiedzi, bez względu na to, czy mu taką uwagę posłała wcześniej czy później. Przystawione do gardła ostrze nie okazało się granicą między życiem i śmiercią, a jedynie mniej lub bardziej potrzebnym Annie wyznacznikiem zaufania do osoby Kapelusznika. Zgodziła się na jego propozycje, nie ufając w pełni swojemu doświadczeniu w tej grze, ale najwidoczniej ceniła sobie swoje umiejętności strategiczne i teoretyczną wiedzę. Co więcej, kolejne minuty utwierdzić mogły ją w przekonaniu, że przeciwnik jest dla niej zbyt słabym. A nie zapominajmy, że to iluzjonista, który powinien znać się na sztuczkach. Najwidoczniej jednak kombinatoryka szachów się do tego, w jego przypadku, nie wlicza.
- Zatem pat. Słucham zatem, jakie życzenie masz? Przypominam, że ni mniej, ni więcej, jak jedno spełnię.
Zszedł z króla, na którym siedział przez większość rozgrywki, bo czasem zmieniał pozycję, chcąc lepiej dojrzeć sytuacje na planszy. Mogła przypuszczać, że wypatruje królika i byłyby to również słuszny wniosek. Co zaś do jego gry, to znał się na tym i wygrałby, ale nie chciał, zaś remis go niejako zaskoczył.

Anonymous - 25 Sierpień 2014, 23:04

Była człowiekiem, tfu, cyrkowcem mało wymagającym. W większości sytuacji wystarczyło jej, jak jakaś osoba po prostu wyzionęła ducha. Jednak w tej sytuacja chciałaby tylko jednego:
- Zabierz mnie do Stowarzyszenia Czarnej Róży.
W jej myślach krążyło jedno - zabić go, czy nie zabić, jak spełni jej życzenie? Skąd mogła też wiedzieć, że nie zaprowadzi jej do MORII? Ale w sytuacji Anny niewiele można zrobić. Dosłownie idzie na samej woli przetrwania, więc to jest jej ostatnia deska ratunku. Ale czy na pewno deska?
To się okaże.

Noritoshi - 26 Sierpień 2014, 10:54

Pokręcił nosem, gdy posłyszał nieskładną formę życzenia. Brzmiało to jak rozkaz, bowiem tyczyło się jego osoby i jego czynu, a nie jej samej. W normalny sposób nadinterpretowałby jej słowa i zrobił coś podobnego w kontekście jej wypowiedzi, ale fakt, że pochwyciła temat białych królików jako lunatyków w formie całego Stowarzyszenia, nie dawał mu spokoju. To mu się zbyt bardzo podobało.
- Obawiam się, że to nie brzmi jak życzenie. Możesz jeszcze raz spróbować je sformułować, bo póki co próbujesz mną rządzić, a nie sobie nadawać coś ekstra. I... może użyj liczby mnogiej? - niewinnie zasugerował coś, co było mu na rękę.
A wokoło nich pionki powoli się odbudowywały "z powietrza" i przesuwały na swoje miejsca. Za niedługo będą gotowe do następnej gry, gdyby ktoś zechciał.

Anonymous - 27 Sierpień 2014, 13:39

Ten Kapelusznik sprawiał, że miała ochotę zobaczyć swoje ostrze, przebijające jego klatkę piersiową. Jedyną przeszkodą było posiadanie nagrody w postaci życzenia, które on miał dla niej spełnić. Osobnik niestety był (według Anny) osobą złośliwą i najwyraźniej chciał znów poczuć zimny metal na swoim gardle. Twarz jej ani nie drgnęła. Co najwyżej wyrażała chęć odpoczynku, ciepłej wody i zapachu mydła.
- Chciałabym, żebyś zaprowadził mnie do Stowarzyszenia Czarnej Róży.
Wyraziła się głosem pustym, jednak jakaś psychopatyczna osoba mogła wyczuć ostrza, którymi chciała przebić czyjeś serce. Czyli na pewno nie Kapelusznik, bo ten był okazem charakteryzującym się szaleństwem.
Jest pewna, że jeśli zaraz nie wyruszą do tego Stowarzyszenia, to wizja kosy na jego gardle stanie się rzeczywistością.

Noritoshi - 27 Sierpień 2014, 15:21

Słownikowa definicja mówi o wyrażaniu chęci wobec kogoś lub czegoś, ale Kapelusznik nie tylko takiej zmiany oczekiwał. Chciał, by w jej wyrażeniu znalazło się miejsce na jego osobę. W momencie mówienia o zabraniu jej, nie było koniecznością by bezpośrednio temu towarzyszył, zaś czyn zaprowadzenia można dokonać tylko przez osobistą interwencję w podróż. A on uznał za najlepsze stanowić jej towarzystwo, bo też i w jakikolwiek inny sposób nie potrafi tego zrobić.
- Zatem niech twoje życzenie będzie nam drogowskazem.
Poczuła, jak nie ziemia jej nie przyciąga, a ciało ulatnia się w powietrzu. Z nim działo się to samo, a gdy zamachnął się kapeluszem, ostatecznie zniknęli z tego miejsca, lecz nadal pozostali w tej krainie.

z/t x2



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group