To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Ogrody Rozalii - Labirynt

Anonymous - 8 Styczeń 2012, 01:02

Andre dość dziwnie czuł się będąc prowadzonym za rękę. W dodatku miejsce do jakiego zmierzali nie było, hm jakby to powiedzieć. dobra mam- stosowne. Nie wyrywał się ani nic, chociaż czuł lekki niepokój. Jakiś nieznajomy Ciągnie go do labiryntu? What the fuck? Niezbyt taki scenariusz mu odpowiadał. Zagryzł jednak zęby i szedł aż w końcu coś w nim pękło. Zatrzymał się.
-O co Ci chodzi, czemu mnie tu ciągniesz?
Zapytał spoglądając na niego miodowymi oczyma. Nie zamierzał zrobić ani kroku dalej, idiota nie jest. Mimo, że facet wyglądał, w miarę spokojnie to ubrany był co najmniej dziwnie. Jakieś podejrzenia kręciły się po głowie Andre, lecz nie wypowiadał ich na głos. Co z tego, że miał smutne i przekonujące oczy? Blondyn całkiem go nie znał i nie miał zamiaru dać się zaciągnąć nie wiadomo gdzie. Nie znał jego zamiarów i koniec kropka. Zrobił dwa kroki w tył przyglądając się mu uważnie.
- Nie znam Cię. Nie wiem co kombinujesz ale nie czuje się komfortowo.
Mruknął wsuwając dłonie w kieszeni. Nie to, że się go bał czy coś. W ogóle cała sytuacja była jakaś pokręcona i Andre niezbyt się w niej odnajdywał. Dziwne uczucie w podbrzuszu i ścisk żołądka wcale go nie motywowały. Po za tym kto "normalny" prowadzi za rękę w taki sposób osobę tej samej płci? Patrzył na niego i starał się cokolwiek wywnioskować, ale szło mu marnie, widocznie psycholog z niego kiepski, naprawdę.

Anonymous - 18 Styczeń 2012, 19:40

Ogrody Rozalii... piękne, ale i tajemnicze. Coś w nich było zachwycającego, co zapierało człowiekowi dech w piersiach. Mimo, że Maggie była już dorosłą kobietą, czuła się tutaj jak dziecko. Powracały wspomnienia, jak chodziła tutejszymi alejkami se swoją opiekunką Anną, która to wychowywała córkę Lilly i Adama, bo oni nie mieli czasu dla swojego dziecka, byli zbytnio pochłonięci pracą, by się nią zająć, więc wynajęli nianię. Było to o wiele łatwiejsze rozwiązanie, niż rezygnacja z marzeń. Oczywiście tłumaczyli to tym, że robią to właśnie dla Mag, bo chcą, by niczego jej nie brakowało. Owszem, miała praktycznie wszystko, oprócz rodziców. Jej wychowaniem zajęła się obca kobieta, która miała doświadczenie w zajmowaniu się dziećmi. Anna miała dwie parki bliźniaków, co może troszkę szokować, bo jakie jest prawdopodobieństwo, że dwa razy pod rząd urodzą się dwojaczki? Praktycznie taka sama, że wygra się w totka.
Zawsze chciała iść do labiryntu. Anna nigdy z nią tam nie chodziła, bo bała się, że panienka Laugh się zgubi i ona nie będzie w stanie jej znaleźć. Dlatego nigdy tam nie zaglądała ze swoją podopieczną. Maggie uśmiechnęła się sama do siebie. No to pora do realizacji dziecięcego marzenia! Weszła do labiryntu, co było głupstwem z jej strony. Przecież w każdej chwili może zemdleć i co wtedy? Czy znajdzie się ktoś, kto jej pomoże? Chociażby zadzwonił po karetkę...
Ale w tej chwili nie przejmowała się ryzykiem, że może złapać jakieś choróbsko i będzie znów musiała leżeć w szpitalu. Nawet jeśli to będzie zwyczajne przeziębienie. Jeśli jest się chorym na AIDS, układ odpornościowy nie jest w stanie nic zrobić. Limfocyty T są atakowane przez wirusa HIV, przez co organizm jest bezbronny. Bez pomocy lekarza Maggie nie jest w stanie się sama wykurować. W jej przypadku herbata z miodem i cytryną nie pomoże. Tu trzeba czasu i leżenia w szpitalu w izolacji, by nie pogorszyć swojego stanu jeszcze bardziej.
Szła na ślepo. Nawet nie starała się zapamiętać, skąd przyszła. I tak by się jej to nie udało, bo ma słabą pamięć. Ewentualnie, jak będzie chciała stąd wyjść, będzie wołać o pomoc...
...właśnie w tej chwili była jej potrzebna. Pomoc. Zrobiło się jej słabo i miała ochotę zwymiotować. Typowe objawy dla AIDS. Nawet nie wiedziała, kiedy wpadła na jakiegoś chłopaka. Była strasznie blisko niego... dziwnie się czuła w tak bliskim kontakcie z mężczyzną... ale nie miała siły, by się podnieść. Oczywiście, jak się zapyta, czy się dobrze czuje, odpowie, że wszystko jest w najlepszym porządku. Nie pokaże mu swoich słabości, mimo że widać, że jest coś nie tak. Przecież nie może się czuć dobrze, kiedy się omdlewa i upadając na kogoś. Przeklęta choroba. Niedobrze jej... ale wytrzyma... musi tylko wziąć leki, ale to zaraz. Jak wszystko się unormuje... jak będzie mogła stanąć na nogi o własnych siłach... to nic... zwyczajne omdlenie... każdemu się zdarza...
... przecież ona jest zdrowa... to stres. Praca, mało klientów... nic wielkiego, prawda? Nie pierwsza, nie ostatnia zemdlała sobie przecież. To nic takiego. Wszystko zaraz wróci do normy i nie będzie o czym rozmawiać, bo to nie jest ważne.
- Cholerny wirus- powiedziała sama do siebie, bardzo cicho, niemalże niesłyszalnie.
Chciało się jej płakać, ale oczywiście nie uroniła ani jednej łzy. Nigdy nie pokazywała tego, że jest słaba i sobie nie radzi z chorobą, że nie jest w stanie jej zaakceptować. Zgadza się jedynie na te paskudne leki, które przedłużają jej cierpienie, starają się jej jakoś pomóc, chodź tak naprawdę gówno to daje. Skończyła farmację, prawda? Znajdzie jakiś lek na te świństwo i wyzdrowieje. Ona i miliony ludzi. Dostanie Nagrodę Nobla za wynalezienie leku do walki z HIV. Wszystko będzie dobrze...

Anonymous - 19 Styczeń 2012, 14:23

Andre czekał na odpowiedź Wiktora, który najwyraźniej chyba tak się zamyślił, że zapomniał o bożym świecie. Niezbyt mu przypadł do gustu fakt, że został zaciągnięty w takie miejsce. No ale najbardziej go ciekawiło po cholerę został tutaj przytargany. Dalej stałby i się nad tym i zastanawiał ale coś w niego uderzyło. Odwrócił się więc aby zobaczyć nieznajomą mu dziewczynę, która nie wyglądała najlepiej. Szczerze mówiąc to blondyn miał wrażenie iż dziewczyna zaraz zemdleje. Złapał więc ją w pasie aby przytrzymać chroniąc od upadku.
- Wszystko w porządku ?
Nie, żeby był zmartwiony czy coś, miał przynajmniej pretekst aby nie stać i nie czekać jak idiota na odpowiedź mężczyzny. Przyglądał się więc dziewczynie, naprawdę miał wrażenie, że wyzionie ducha. W każdym razie nie miał zamiaru czekać aż to się stanie. Położył dłoń na jej łopatkach aby potem kucnąć i podciąć jej kolana, gdy już była na jego rękach po prostu ruszył ku wyjściu z labiryntu, uprzednio machając głową Wiktorowi na do widzenia. Możliwe, że jeszcze się spotkają. Nie zważał na protesty dziewczyny, niech sobie nie myśli, że od tak zrezygnuje, chociaż jej nie zna. W każdym razie idąc tak zobaczył ławeczkę. Posadził ją na niej, po chwili samemu sadzając tyłek obok.
- Powinnaś bardziej uważać na siebie..
Mruknął i przymknął oczy wdychając powietrze. Spojrzał na nią unosząc lekko powiekę jednego oka. Obserwował, nie rozumiał ludzi co sami się pchali tam gdzie nie powinni, chociaż sam nie był lepszy.

Anonymous - 19 Styczeń 2012, 17:03

Przez jakiś czas nie dawała znaku życia. Nic nie mówiła, nawet się nie poruszała. To wszystko po to, by opanować mdłości, które ją cały czas dręczyły. Musiała stać spokojnie, żeby wszystko się unormowało. Jednak nie było to takie proste, jak się jej wydawało. Nie wyszła właśnie z kolejki górskiej, to nie jest powód jej zawrotów głowy i bladej jak ściana twarzy. Źle się czuła. Choroba robi swoje, zżera ją od środka, jej każdą komórkę... może nie tak. Te wirusy niszczą jej odporność. Wystarczy najmniejsze zimno, a ona już jest przeziębiona. Musi uważać... w tych labiryntach jest pewnie pełno kleszczy. Te paskudztwa też mogą być dla Maggie śmiertelnym niebezpieczeństwem. Prawdę mówiąc, tak jak wszystko. Bez odporności nawet zwyczajne kichnięcie drugiej osoby może u Mag się skończyć pobytem w szpitalu.
To, że nieznajomy zadał jej pytanie, zauważyła z małym opóźnieniem. Musiała się zastanowić, co ma odpowiedzieć. Przecież chłopak widzi, że Mag nie jest w najlepszym stanie, ale z drugiej strony dziewczyna nie chce, by ktokolwiek poznał po niej, że jest słaba, jak każda osoba, chora na AIDS.
- Wszystko w porządku... dziękuję za troskę. Nic mi nie jest.
To było czyste kłamstwo. Brzydziła się sobą, że musi łgać, ale nie miała zamiaru mu mówić, że ma problemy zdrowotne i to właśnie przez nie wylądowała na jego plecach i nie miała siły, aby się od nieznajomego odczepić, a bardzo tego chciała. Dziwnie się czuła, będąc obejmowaną w pasie, tak jakby była jego partnerką życiową. Oczywiście to nic nie znaczy, on tak zrobił tylko po to, by Maggie nie upadła na ziemie i nie zrobiła sobie jeszcze większej krzywdy, ale tak czy siak jej to okropnie przeszkadzało. Już dawno żaden mężczyzna jej nie przytulał. Ostatni był Jazz... miała wtedy osiemnaście lat. Od tamtego czasu minęło sześć lat, przez które nie miała ani razu partnera. Pewnie przez studia. Farmacją, bądź co bądź, nie jest łatwym kierunkiem i musiała się przyłożyć do nauki. Nie zależało jej na miłości. Jeszcze będąc nosicielką HIV. Nie, dziękuje. Ona nie chce, by ktoś przeżywał to samo co ona.
Nagle poczuła, że nieznajomy kładzie jej ręce na łopatkach a potem... bierze Maggie na ręce?! To było... dziwne. Nie chciała, by to robił, dlatego się sprzeciwiała, starając się go od siebie odepchnąć, ale nie miała siły, by w ogóle cokolwiek zrobić. Postanowiła więc nie walczyć i jakoś to przecierpieć.
Wyszli z tego parszywego labiryntu. Chłopak posadził Mag na ławce i usiadł koło niej. A potem zaczął znów się o nią martwić, chyba. Trudno było to stwierdzić, ponieważ głos miał ściszony, a panna Laugh nie była w stanie usłyszeć emocji, które nim kierowały. Nie teraz.
Zanim odpowiedziała na pytanie z kieszeni dżinsów wyciągnęła pudełko tabletek. Nie miała czym ich popić, ale trudno. Włożyła jedną pigułkę do ust i ją połknęła. Miała nadzieję, że pomoże chociaż na krótką chwilkę.
- Przepraszam za kłopot. Wiesz, nerwy... otworzyłam niedawno własny biznes i się martwię, jak to będzie.- Uśmiechnęła się życzliwie do nieznajomego... hm wypadałoby poznać jego imię. No dobrze, najpierw sama się przedstawi- Jestem Maggie.-powiedziała, udając, że wszystko jest już okey.

Anonymous - 27 Styczeń 2012, 18:30

Zauważyła to, że praktycznie się nie ruszała, jakby była martwa? Takie się miało wrażenie, tak jednak nie mogło być bo przecież stała na własnych nogach. To przywodziło na myśl, że po prostu dziewczyna nie ma siły albo czuje się tak źle iż musi chwile postać bez ruchu. Wyczuł, że dziewczyna musi być chora albo bardzo słaba z przemęczenia. W każdym razie nie przyszło mu do głowy jaka dolegliwość męczy dziewczynę. W każdym razie chwilowo nie miał zamiaru się nad tym zastanawiać, musiał ją stąd zabrać. Skąd u niego ta opiekuńczość? Z prostej przyczyny, jego ukochana Misha też była chorowitą osóbką i się nią opiekował. Można powiedzieć, że zadziałał impuls. Generalnie Andre wcale taki zły nie jest, chociaż takie zwykle sprawia wrażenie.Zamkniętego, wrednego i oschłego chłopaka, w środku tak naprawdę jest inny.
- Nie wyglądasz jakby nic Ci nie było..
Mruknął przyglądając się jej swoimi miodowymi oczami. Fakt, dalej ją podtrzymywał, nie było w tym jednak żadnych sugestii czy coś. Widać [po niej było, że jak tylko ja puści to ta bez wątpienia upadnie i bóg wie co sobie zrobi. No i bynajmniej ten dotyk nic dla niego nie oznaczał, to był po prostu dotyk. Nie przejmował się faktem, że dla obserwujących to wyglądało dwuznacznie, jego intencje były inne. Nie miał też zielonego pojęcia, że w jakikolwiek sposób jej to przeszkadza czy coś. Nie wiedział jakie myśli krążą po jej głowie i, że jest nosicielką wirusa HIV czy tam jak się mon zwał nie ważne. Chciał jej pomóc więc to po prostu zrobił. Dlaczego? Po co? zbędne pytania w tym przypadku po prostu trzeba to przyjąć do wiadomości, ot. Gdy chciała go odepchnąć zmierzył ją tylko wzrokiem. Taka była słaba, że większego wrażenia, to na nim nie zrobiło. Bardziej można powiedzieć, że utwierdziło w zdaniu iż owa istotka wyzionie ducha, a nie chciał by go znaleziono w towarzystwie trupa. Dobrze, że zdecydowała się przecierpieć fakt iż narusza jej przestrzeń prywatną. Nie mogła usłyszeć emocji w jego głosie bo właściwie takowych w tej chwili nie odczuwał, po prostu pomógł z poczucia obowiązku, nic więcej no i tego małego sentymentu wcześniej wspomnianego. Słysząc jej słowa zwrócił twarz w jej kierunku delikatnie się uśmiechając.
- Rozumiem jak to jest, czasem człowiek tak zapracowany, że nie dba o siebie. Sam takie błędy popełniam..
To co mówił było prawdą. Wiele razy zdarzało mu się po zejściu ze sceny mdleć, a ile razy to podczas koncertu ? Sam już przestał liczyć. Wiadomo był bardziej wytrzymały jak Mag ale mimo wszystko jeśli człowiek się przepracowuje to takie są tego skutki. Tak przynajmniej myślał Andre. Nie starał się do niczego dochodzić, nawet jeśli dziewczyna łgała. Nie jego zakichany interes, prawda? Jeśli dziewczyna była za pan brat z muzyką i zespołami na topie zapewne mogła rozpoznać tę blond włosą twarz.

Anonymous - 27 Styczeń 2012, 21:50

Maggie nie straciła przecież przytomności. Zrobiło się jej jedynie bardzo słabo, dlatego postanowiła pobyć w bezruchu, bo jakby tego nie zrobiła, toby zemdlała, albo jeszcze co gorszego, dlatego wolała nie narażać siebie, ani swojego otoczenia, bo nie uśmiecha się jej zbytnio wylądowanie w szpitalu, ponieważ ostatnimi czasy za często tam bywa. Przez ostatnie trzy miesiące spędziła tam trzy tygodnie czasu na obserwacjach. Oczywiście leżenie nic nie dało, bo nie można wyzdrowieć z tego paskudztwa, na które choruje biedna Mag. Dziewczyna stara się z tym walczyć, ale jednocześnie nie uznaje swojej choroby, więc robi wszystko to, co robi człowiek, który jest w stu procentach zdrowy. Jeśli będzie chciała skoczyć ze spadochronem, to tak zrobi, nikt jej nie zabroni. Mimo, że nie ma odporności, panienka Laugh nie ma zamiaru marnować życia, którego pewnie jej zbyt wiele nie zostało. Żyje z AIDS już sześć lat. Ile można jeszcze cierpieć? Jak długo te cholerne HIV będzie ją zżerać? A tak dokładnie odporność Maggie. Przecież nie może to trwać aż tak długo. No, ale pewnie ma tak być. Ciekawe, czy uda się jej dożyć trzydziestki?
- Ale nic mi nie jest...- Głos dziewczyny nie był już taki słaby, ba! Nawet jego ton był nawet przekonywujący, ale chłopak pewnie w to nie uwierzy, bo widział w jakim stanie przed chwilą była Mag... prawdę mówiąc, nadal lepiej nie wygląda. Nadal jest blada jak ściana i sprawia wrażenie, że zaraz znów mogłaby zasłabnąć.
Dla Maggie sytuacja była naprawdę krępująca. Mimo, że jest kobietą dorosłą, czuła się jak nastolatka, która została przytulona przez chłopaka, który się jej podobał, a dotychczas nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. Jakby nieznajomy się jej trochę uważniej przyjrzał, zobaczyłby na twarzy Mag delikatne rumieńce. Oczywiście dla panny Laugh ten dotyk także nic nie oznaczał, bo nie znała jegomościa, który ją przetrzymywał w pasie, by przypadkiem nie upadła, ale jednak była nieco zawstydzona. Ostatni raz taj blisko przedstawiciela płci męskiej była sześć lat temu, kiedy to Jazz i ona byli parą dobre trzy lata. Jak na parę szczeniaków, która nie zna się w ogóle na życiu do dużo czasu. Między Maggie a nim na pewno coś było. ale czy to była miłość? W to wątpiła. Raczej głębokie, młodzieńcze zauroczenie, które prysło wraz z tym, jak Jazz się dowiedział o chorobie swojej dziewczyny. Jakby się naprawdę kochali, toby został przy niej do samego końca, a nie zostawił ją na lodzie całkiem samą, no ale pomijając już kwestię nieudanych związków Mag, których prawdę mówiąc było pełno, trzeba przyznać, że miodowe oczy nieznajomego zrobiły na niej duże wrażenie. Nigdy nie widziała takiego koloru oczu, więc przez krótką chwilkę się im przyglądała, ale potem spuściła wzrok.
Widząc, że jegomość się uśmiecha, również to zrobiła. Maggie na ogół jest dziewczyną, a raczej kobietą, miłą i serdeczną, która ma ochotę pomagać wszystkim w około, bo taki ma po prostu charakter. Traktuje innych tak, jak ona jest przez nich traktowana, a że chłopak jest dla niej życzliwy, to też taka stara się być.
- Wiesz, prowadzenie apteki nie jest łatwe. Ten ciągły stres, zamówienia na leki... czasami mam ochotę zostawić to w cholerę i iść do jakiejś fabryki, produkującej leki, niż się użerać z własnymi pracownikami... no niestety nie mogę mój sta...- Nie dokończyła. Za dużo powiedziała, więc postanowiła zamilknąć. Jeszcze się wygada i co będzie? Nieznajomy zacznie na nią się patrzeć z litością, czego Maggie nie cierpi. Nienawidzi, kiedy ktoś jej współczuje.
No cóż, Mag nie zna się na muzyce, wiec nie wie co jest teraz na topie. Nie kojarzyła współczesnych gwiazd. Odchodziły tak samo szybko jak przychodziły, więc ona nie umie się w tym połapać, więc woli się na ten temat nie wypowiadać. Jakby usłyszała jakąś piosenkę, to może by ją rozpoznała, ale bez tego nie ma szans. Anonymous, nadal nie znała imienia chłopaka, musiałby coś zaśpiewać, by Maggie skojarzyła go z jakimś hitem, który leci w radiu dwa razy na godzinę.
Spojrzała na niego z życzliwym uśmiechem. Chciała mu jakoś się odwdzięczyć za pomoc, ale nie wiedziała jak. Zwyczajne "przepraszam" wydawało się jej takie błahe, ale na nic lepszego ją nie było stać, więc lepsze to niż nic.
- Dziękuję Ci za pomoc.
Prawdę mówiąc Maggie wyglądała teraz o wiele lepiej. Nie była już taka blada i nie sprawiała wrażenia umierającej. To chyba dobrze, prawda? Jakby Anonymous nie widział, jak przed chwilą upiornie wyglądała, mógłby myśleć, że Mag jest dziewczyną zdrową, mającą przed sobą całe życie. Tylko szkoda, że tak nie jest.

//Troszkę się rozpisałam c: //

Anonymous - 28 Styczeń 2012, 17:34

Może i nie straciła przytomności, ale widać było, że jest tego bliska. Dlatego też Andre zachował jak się zachował, czy jest sens deliberowania nad tym ? Eh.. moim zdaniem nie.. ale jak kto woli, nieprawdaż? Chwali się też dziewczynie, że z tym walczyć. To ważna cecha aby się nie poddawać i robić to na co ma się ochotę. Mimo wszystko powinno się sobie wytyczać granice. Takie przynajmniej było zdanie blondyna. Starał się zawsze to robić a, że czasem nie wychodziło, cóż to inna strona tego medalu. W każdym razie nie można też się zastanawiać nad faktem ile życia jeszcze zostało.. Tego tak naprawdę nikt nie wie. Kto wie czy dziewczyna nie przeżyje siedzącego obok niej Andre, który jest zdrowy jak rydz a może spotkać go coś nieprzewidzianego? Nie takie sytuacje się zdarzały, że człowiek wychodził i ginął pod kołami samochodu. Kto wie czy blondyn nie skończy gdzieś z kulką w łbie przez utarczki gangów, albo nie znajdzie się jakiś szalony fan co będzie chciał go zniszczyć. Wszystko jest możliwe i nie ma co gdybać, to jest zbędne. Trzeba po prostu żyć, nie martwiąc się kiedy nas nie będzie. Słowa, które usłyszał w kolejnym momencie wcale nie przekonały go. Miał wrażenie, że kłamie ale nie zamierzał w to wnikać. No bo w końcu czego oczekiwać.
- No niech Ci będzie ale i tak nie jestem przekonany, że nic Ci nie jest...
Dalej wyglądała słabo i jej słowa miały niezbyt duże pokrycie z rzeczywistością, takie przynajmniej muzyk miał wrażenie. W porównaniu do dziewczyny Sebastian wcale nie odczuwał skrępowania czy też jakiegokolwiek innego uczucia powodującego rumieńce czy tak znane wielu osobom motyle w brzuchu. Czuł się.. zwyczajnie.. Tak można to ująć jednym słowem. Jakby naruszanie sfery jego ciała nie stanowiło problemu. Deliberując nad faktem co by Andre zrobił gdyby dowiedział się, że Misha jest chora na AIDS. Czy jego stosunek do niej by się zmienił? Kto wie, sam uważał, że bardzo ja kocha. Ba, nawet do tej pory nie pogodził się z jej śmiercią, na znak tego nosił cały czas w portfelu jej zdjęcie. Może nie powinien. życie nie jest po to by za każdym razem patrząc na zdjęcie ukochanej osoby ranić samego siebie. Czemu zatem to robił? Cholera jasna go wie. Blondyn to zdecydowanie skomplikowane stworzenie.
Uwadze chłopaka nie umknęło, że przypatruje się jego oczom. Fakt, może barwa niespotykana ale jednak nie niezwykła. Można sporo ludzi znaleźć o takich oczach. Możliwe, że fakt iż jest blondynem coś tutaj zmieniał ? Takie zestawienie rzeczywiście rzucało się w oczy. W każdym razie nie sądził aby to cokolwiek znaczyło. Co do życzliwości Andresiaka, można spekulować i naprawdę na różne sposoby roztrząsać. Nie należy do przyjemnych osób.. Zwykle chamski, złośliwy i bezczelny. Niezbyt lubiący takie gesty czy też silący się na nie. Coś jednak nie pozwalało mu od tak olać dziewczyny a raczej kobiety bo wyglądała na starszą od niego, właściwie to.. czy zastanawiał się nad tym ? Wiek raczej znaczenia dla niego w kontaktach nie miał.. No dużo też zależy od tych relacji.
- hmm rozumiem, w każdym razie, nie przepracowywuj się. Bądź ostrożna, bo życie łatwo stracić, bardzo łatwo..
Mruknął opierając łokcie na kolanach co sprawiło, że nieco pochylił się do przodu. Splótł ze sobą palce dłoni składając na nich podbródek. Znowu wspomnienia odnośnie tamtego felernego dnia wróciły przez co blondyn się zamyślił, jego wzrok stał nieobecny. Tak, dobrze pamiętał odgłos tamtego huku, krzyki jakie wtedy słyszał aby się pozbierał i ruszył dupsko bo skończy jak Misha, czego dziewczyna by nie chciała. Lecz pomimo tego, dalej trwał w gangu chociaż wiedział, że w pewnym sensie nie powinien. Przecież miał co chciał. Nie mógł narzekać na biedę, czy brak uwielbienia, bo ile osób było co chociażby by się nim zajęło. Teraz jednak było trochę za.. późno na takie sentymenty. Wlałby aby mu ktoś chciał pomóc gdy był dzieciakiem a jego domem był sierociniec. Czemu więc teraz miałby się litować i cieszyć z tego co ma? Sława jest kapryśna, bardzo. Nikt nie wie czy kolejnego dnia, nagle nie przeminie? Dziewczyna nie musiała się martwić, że Andre będzie jej współczuł. to nie ten typ człowieka. Fakt, wspierałby ją w jakiś sposób, zapewne nie raz by dostała burę le nie współczucie. To nie leży w naturze chłopaka.
Co do hitu to,.. nie zamierzał śpiewać, w każdym razie coś mu się nagle przypomniało w momencie gdy mu dziękował. Nieznacznie więc przekręcił głowę w jej stronę zagryzając dolna wargę, a miodowe oczy utkwił w jej spojrzeniu, kiwając delikatnie głowa. Gafę popełnił, bo jeszcze się nie przedstawił. Ups..
- Andre, na drugie imię mi Sebastian, mów jak chcesz albo jak Ci wygodnie..
Znowu posłał uśmiech w jej kierunku, nie odzwierciedlał jednak tego, że w jakimkolwiek stopniu się cieszy, czy jest zadowolony. Tak po prostu wypadało, tak zachowałaby się inna osoba, czy też ich setki. Starał się zachowywać normalnie bo jego prawdziwe zachowanie znacznie od tego odbiega. Mag jednak nie musiała tego wiedzieć, może to tylko jednorazowe spotkanie..?

Anonymous - 28 Styczeń 2012, 18:32

Sebastian miał rację, że z Maggie nie było w porządku, ale ona tak ma, że nigdy nie pokazuje swoich uczyć, słabości. Oczywiście nie jest zimną jak lód i pełną zawiści kobiety, która kocha patrzeć na czyjąś szkodę, a jedyną osobą, którą kocha, to ona sama. Z dziewczyną jest całkowicie inaczej. Mag się wszystkim przejmuje, Ma dobre serduszko i ma ochotę wszystkim bezinteresownie pomagać i jest zawsze dla wszystkich miła, ponieważ nie lubi się z nikim kłócić, bo panna Laugh nie jest mistrzynią ciętej riposty i zawsze, we wszelkich kłótniach, jest mieszana z błotem, dlatego Maggie stara się unikać wszelkich sprzeczek jak diabeł święconej wody. A co do myślenia nad śmiercią... nie ona nie zastanawia się cały czas, kiedy to pójdzie spać i się już nie obudzi. Oczywiście interesuje jak to jest. Czy będzie boleć? Pewnie tak. Już sama choroba jest bardzo bolesna, nie tylko fizycznie. Prawdę mówiąc, nie chodzi tu już o same zasłabnięcia czy utraty przytomności. Sama myśl, że nie może żyć jak zdrowy człowiek sprawia, że dziewczyna czuje się przygnębiona i ma wszystkiego dość, ale nie pokazuje tego po sobie. Zawsze chodzi z uśmiechem na twarzy, ponieważ to dla niej jest najważniejsze. Pozytywne podejście do życia. Nie chce, by inni zdali sobie sprawę z tego, że coś jest z nią nie tak, dlatego to maskuje, jak się tylko da, ale nie zawsze wychodzi to tak, jak wyjść miało. No sama sytuacja z Andre... cały czas przekonuje chłopaka, że wszystko jest dobrze, że nic jej nie jest, ale ten nie myśli jej uwierzyć, więc postanowiła zaprzestać wojny z wiatrakami, która nie ma sensu. Westchnęła jedynie ciężko nic nie mówiąc.
Maggie nigdy nie kochała nikogo czystą, szczerą miłością, a to dlatego, że była na tak głębokie uczucie zbyt smarkata. Zanim zachorowała na AIDS, wszystko traktowała lekceważąco, bo miała zawsze to, co chciała. Chłopcy się za nią uganiali, w szkole była bardzo popularna. Wystarczyło powiedzieć czego pragnie, a tak się stawało. Nie doceniała tego, co miała. Dopiero jak się zaraziła od chłopaka wirusem HIV, zaczęła się tak naprawdę cieszyć życiem. Miała wcześniej plany na przyszłość, ale nie traktowała ich poważnie. Po informacji, którą dostała od lekarza, zaczęła całkowicie poważnie traktować pójście na studia. Uczyła się cały czas, przez co miała same piątki. Była najlepszą studentką na całym wydziale. Zdała bez problemu, przez co nie musiała się przejmować, co się stanie. Mogła pracować, gdzie tylko zapragnęła. Przyjęliby ją wszędzie. Ale ona postawiła sobie poprzeczkę znacznie wyżej. Otworzyła własną aptekę. Fakt, pomogli jej przy tym rodzice, dali pieniądze na rozkręcenie biznesu, ale teraz radzi sobie bez ich pomocy. Może nie żyje w takim dostatku, jak ojciec z matką, ale dla niej samej kwota, która zostaje jej na koniec miesiąca, jest w zupełności wystarczająca. Ma za co opłacić rachunki, kupić jedzenie, więc nie ma problemu. Maggie jest zadowolona ze swojego życia, oczywiście nie licząc jednego szczegółu, czyli choroby.
Dotyk Andre sprawiał, że Mag czuła się nieco zakłopotana i zawstydzona, ale te odczucie minęło wraz z tym, jak ją posadził na ławce. Oczywiście starała się ukryć to, co czuła. Nie chciała, by poznał je słabości. Mag chce w oczach ludzi wyglądać na osobę silną i hardą, odporną na życie, która nie boi się ryzykować. Jest oczywiście inaczej. Wie, że jak zrobi coś nie tak, to może potem żałować. Ale Maggie, mimo że jest dorosłą kobietą, bywa czasem dziecinna i udaje, że jest w stu procentach zdrowa i pozwala sobie na takie lekkomyślne rzeczy. Na przykład spacer po labiryncie.
Mag zaczęła się zastanawiać, co powiedzieć. Nie znała Sebastiana, więc nie wiedziała czym się interesuje. Z chęcią by zaczęła jakiś temat, ale jaki? Nie miała zielonego pojęcia. Co? Zaczęłaby nawijać o lekach? Przecież dla przeciętnego człowieka jest to temat nudny jak flaki z olejem. Nikt normalny nie lubi chemii tak jak ona. To jest jej życiowa pasja i mogłaby na temat tego przedmiotu nawijać cały czas, ale znając życie zanudziłaby Andre na przysłowiową śmierć(o ironio).
- Obydwa imiona są równie ładne...- Pomyślała na głos. Oczywiście zdała sobie sprawę z tego, że to powiedziała, ale nie chciała tak naprawdę, by te słowa wyszły z jej ust. No cóż, nie odwróci tego.
Uśmiechnęła się życzliwie do chłopaka. Był od niej młodszy. O ile? Nie wiedziała. Nie była w stanie tego stwierdzić po wyglądzie. Dzisiejsza młodzież wygląda na znacznie starszą niż jest w rzeczywistości. A poważne zachowanie Andre dodaje mu tylko lat, więc na oko Maggie dałaby mu z dwadzieścia dwa lata, ale równie mógłby być znacznie młodszy. Może kiedyś się tego dowie, a może nie? Pewnie to tylko chwilowa znajomość. Spotkała go przez przypadek. Pewnie za chwilę każdy pójdzie w swoją stronę i się nie spotkają. No... ale może być inaczej. Kto wie, jak się potoczą losy?

Anonymous - 28 Styczeń 2012, 19:10

Co do blondyna i jego riposty to ją ma. Jego język jest cięty i nieraz jednego zwiódł na manowce. Mało kto jest w stanie go przegadać, aczkolwiek zdarzają się takie osoby. Przecież Anie jest jakimś mistrzem pod tym względem, chociaż słowami nieźle operuje. Mało komu udawało się zmieszać go z błotem, sprawić aby się totalnie załamał, czy w ogóle cokolwiek co wyprowadziło go z równowagi. Fakt nie jest trudno go wkurzyć ale nawet wtedy nie traci zimnej krwi. Co do sprzeczek to Andre je lubi, sam czasem do nich brnie jak ma ochotę. Ludzie zwykle dla niego nie mają znaczenia. Tak samo jak to co o nim myślą. Toteż nigdy nie płakał gdy ktoś nagle przestał go lubić. Swoją drogą nie łaknął uwielbienia, nie szukał aprobaty w tym co robił. Jest sławny to jednak we łbie mu nie przewróciło. Nie lubi mieszać życia prywatnego z karierą aczkolwiek widomym jest, że nie zawsze się uda. Bo czasem nawet menager zadziała mu na nerwy i zadzwoni w środku nocy, że ma się do czegoś szykować. Wścieka się wtedy ale wie, że obrał taką ścieżkę a nie inną. Muzyka to jego życie i nie mógłby robić niczego innego. Tak samo zapewne jest u dziewczyny jeśli chodzi o farmację. Pewne sytuacje na człowieku wymuszają pewne zachowania. Co do ukrywania uczuć, to oboje się pod tym względem nie różnią. Sebastian to typ człowieka, który zachowuje się raczej na luzie, nawet o ironio przedstawiana tutaj powaga nie zawsze jest u niego widoczna. Zwykle to typ buntownika lubiącego zadzierać z kim się da i jak się da a przy odrobinie szczęścia może wyniknąć coś ciekawego. Większość pieniędzy jakie zarabiał o dziwo przekazywał na dom dziecka, w którym się wychował. Taak, może to zaskakujące bo nie czuł się tam komfortowo, ale wiedział, że chociaż dzieciaki będą się trochę lepiej czuły. Chociaż taki gest sprawi, że w pewien sposób podziękuje, chociaż nie powinien.. Tak czy siak nie był takim dupkiem na jakiego wiele razy pozuje. Co do farmacji to zapewne by go nie zanudziła o ile ciekawie by o tym opowiadała, bo w pewien sposób każda dziedzina jest ciekawa. Z takiego dziwnego stanu zamyślenia i wspominania wyrwały go słowa dziewczyny odnośnie imienia. Tak jakby to myślała a jednak powiedziała to na głos. Zamrugał lekko oczami i westchnął.
- Imiona jak imiona, takie mi nadali w sierocińcu..
Tak, przyznał się gdzie rósł. Co nie oznacza, że miał zamiar o tym opowiadaj więcej. Po prostu imię wcale nie uważał za coś niezwykłego. Może gdyby nadała mu je matka czułby inaczej. Ona przynajmniej dobrała by takie jakie by chciała, włożyła by w to serce? Dla blondyna to zaś identyfikator mający na celu rozróżnienie jednostki. Nie przywiązywał do tego w sumie wagi. Wzruszył więc ramionami cichutko wzdychając. Wtedy ku zgrozie zadudnił jego telefon, na dzwonku miał ustawioną piosenkę zespołu, która mówiła o Miszy. Dziewczyna siedząca obok mogła skojarzyć go z głosem chłopaka z którym właśnie rozmawia. Ten coś burknął pod nosem i otworzył klapkę. Tam przeczytał kilka słów, które sprawiły, że warknął.
- Denerwują już mnie te ciągłe dzwonienia i sms'y. Skąd oni do gwinta biorą mój numer.
Słowa nie był skierowane do Mag raczej do samego siebie. Lekko był już z podirytowany, bo ile to fanów jeszcze do niego napisze? w każdym bądź razie zamknął telefon i wsunął z powrotem w kieszeń. Zwracając znowu na nią swoje spojrzenie.
- Skoro otworzyłaś aptekę to zapewne interesujesz się farmacją, chemia i te sprawy.. mam rację?
Uniósł jedną brew i zadziornie się uśmiechnął. On zawsze miał kłopoty z chemią, więc cenił "ścisłe" umysły, on był tym bardziej "artystycznym" typem.

Anonymous - 28 Styczeń 2012, 19:52

No a u Maggie jest całkowicie inaczej. Dziewczyna nie należy do osób, kłótliwych. Wręcz przeciwnie. Wszelkie nieporozumienia stara się załatwić na spokojnie, ponieważ twierdzi, że lepiej jest rozwiązać problem w sposób dyplomatyczny niż za sprawą wojny, ale jak kto woli. Mag jest zawsze między młotem, a kowadłem, stara się wszystkich wokół pogodzić. Czasem nazywała siebie Szwajcarią. Nigdy nie stawała po żadnej stronie, ale chciała by te, żyły w zgodzie a nie tylko się kłóciły dwadzieścia cztery godziny na dobę, o byle rzecz, o byle pierdołę. Dlatego Maggie zawsze stara się być dla wszystkich miła i uprzejma, by uniknąć konfliktów, których jak już wspominałam, nie cierpi. No więc unika ich szerokim łukiem, a jak już do nich dojdzie, to stara się to jakoś załagodzić, ponieważ taką a nie inną ma naturę. Mag się taka urodziła i nic, ani nikt, już jej nie zmieni. Ale ma przez to swój urok. Sprawia wrażenie słodkiej, niewinnej dziewczynki, która się popłacze za każdym razem, jak się wywróci, co nie jest prawdą. Ostatni raz płakała sześć lat temu, kiedy dowiedziała się o swojej chorobie. Tamtego dnia wyczerpała całe zapasy łez. Nie uroniła nawet ani jednej łzy, kiedy zrywała z Jazzem. Oczywiście, przeżywała to, ale w środku. Na zewnątrz nie pokazywała tego, że cierpi. Nie chciała, by chłopak na to patrzał. A tak w ogóle... jak wyglądało ich zerwanie? Maggie to pamięta i to aż za dobrze. Powiedziała wtedy, że najlepiej będzie jeśli się rozstaną, bo Jazz będzie jedynie marnował sobie życie z chorą dziewczyną u boku. Jej ukochany nawet o nią nie walczył, przez co się na nim zawiodła. W głębi duszy osiemnastoletnia Mag miała nadzieję, że chłopak jej pomoże walczyć z chorobą, ale tak nie było. Zostawił ją samą na lodzie i poszedł do innej, należał on do tych facetów, którzy mieli nową "laskę" na zawołanie, więc jakoś się tym nie przejmował. Dla niego zerwanie nie było czymś nowym, choć tym razem nie spłynęło to po nim jak po kaczce. No cóż, był z Maggie całe trzy lata. Nigdy tyle czasu nie spędził z żadną dziewczyną, więc w jakiś sposób się do niej przywiązał, ale na pewno jej nie kochał! Nawet Mag nie darzyła go głębokim uczuciem miłości. Była na to zbyt smarkata.
Sebastian wychował się w sierocińcu? Tak tyle ich różniło... ona była panienką z bogatego domu, która zazwyczaj miała przed sobą prostą drogę. Zawsze dostawała to, co chciała, byle tylko nie truła rodzicom tyłka i nie przeszkadzała im w pracy. Dlatego postanowili zatrudnić Annę, nianię Maggie. Tak naprawdę Mag właśnie An uważała za swoją matkę, no Lilly nigdy się nie przejmowała córką. Z tego co wie, nawet nie karmiła jej piersią. Zawsze mleko w proszku. Pewnie dlatego, że nie chciała psuć swojej idealniej figury. Adam czasem się zainteresował dziewczyną, ale rzadko, lecz jak tak się stało, to spędzał z nią cały dzień. Dlatego Mag jest bardziej przywiązana do ojca niż do matki, co może być dziwne, bo zazwyczaj jest na odwrót.
- Różnimy się. Ja jestem panienką z bogatego domu.- powiedziała na głos, tym razem umyślnie. Wątpiła, żeby Sebastian odpowiedział na jej komentarz, który był raczej ciekawostką.
Maggie rzadko nosi ze sobą telefon. Ma komórkę, ale z niej nie korzysta. Pewnie dlatego, że nie ma znajomych. Czasem pracownicy do niej dzwonią, ale tylko w sprawach służbowych. Mag już dawno nie była na żadnej imprezie. I nie pójdzie. Aż tak bardzo głupia nie jest. Przecież w takim klubie, to nawet nikt nie zauważy, że zemdleje. A nawet jeśli, to pomyślą, że się upiła. No więc w takiej sytuacji nikt nie udzieliłby jej pomocy, co mogłoby się dla dziewczyny skończyć nawet śmiercią. Umarłaby sobie na podłodze, na jakiejś dyskotece i nikt by tego nie zauważył.
Zorientowała się, że te słowa nie były skierowanie bezpośrednio do niej, dlatego dziewczyna postanowiła tego nie komentować. Puściła jego wypowiedź mimo uszu, udając, że go po prostu nie usłyszała. A niby co miała zrobić? Zapytać od kogo ten sms? Nie zna go, więc nie ma zamiaru się go o to pytać.
Ale zaraz... ta melodia jej się kojarzyła. Słyszała ją parę razy w radiu. Czy Sebastian jest w jakiś sposób z tym zespołem jakoś związany? Jeśli tak, Maggie obstawiłaby, że jest wokalistą... prawdę mówiąc głos miał podobny, ale to mógł być przecież zwyczajny zbieg okoliczności prawda? Nic nadzwyczajnego. Przecież czasem tak bywa.
Pytanie Andre nieco ją zaskoczyło. Nie spodziewała się tego, że Sebastian zapyta ją o pracę. Mało ludzi się interesuje cudzą karierą. W przypadku Mag takowej nie było, jak na razie ma zaledwie jedną aptekę, ale ma nadzieję, że kiedyś otworzy całą sieć aptek, no ale to dalsza przyszłość jest.
- Tak. Skończyłam studia farmaceutyczne. Moją osobistą ambicją jest znaleźć lekarstwo na AIDS. Jak na razie nie można pokonać wirusów, ale mam nadzieję, że mi się to uda. Mam jeszcze trochę życia przed sobą, więc może coś z tego wyjdzie.- uśmiechnęła się.
Maggie miała szczerą nadzieję, że Sebastian nie skojarzy jej ambicji na wynalezienie lekarstwa przeciwko wirusowi HIV z nią. Choć jeśli chłopak okaże się spostrzegawczy, to być może zacznie coś podejrzewać. No bo dlaczego akurat AIDS, a nie stwardnienie rozsiane, na przykład? Przecież obie te choroby są nieuleczalne, a jednak ona ma zamiar na pierwszym planie skończyć z epidemią AIDS? Oby się nie domyślił, pomyślała w duchu.

Anonymous - 28 Styczeń 2012, 21:07

Jak to się mówiło gdy osoby dwie tak bardzo się od siebie różniły, hmm konflikt charakterów.. tak chyba tak.. możliwe Na chwilę obecną Andre jednak nie miał zamiaru zachowywać się po swojemu. Dalej tkwił w tej obranej postawie jak dotychczas. Właściwie to problemu nie miał bo to co ostatnio się przytrafił wprawiało go w taki a nie inny nastrój. Sebastian w porównaniu z Mag nie umiałby być Szwajcarią. Zawsze był stronniczy. Od kiedy pamiętał stawał po jakiejś konkretnej stronie, często nie patrzył obiektywnie i nieraz przez to wpadał w niezłe4 kłopoty. Wiele różnych sytuacji złożyło się na jego obecny charakter ale bynajmniej nie żałował tego jaki jest. Po prostu się z tym pogodził i nie wykazywał chęci zmiany, jakiejkolwiek. Do tego stopnia zobojętniał na zmianę samego siebie, że jak ktoś coś na nim wymuszał lub próbował zmieniał nieźle się przejechał bo blondyn po takich jechał jak po maśle nie zważając na to jak by mogli się poczuć. Co do łez, Andre mało kiedy płacze, nawet nie przypomina sobie czy od momentu śmierci Mishy płakał.. Po prostu się nad tym faktem nie zastanawiał. Miał cel i do niego dążył, nawet po trupach jeśli by trzeba było. Od tamtego momentu przestał ujawniać większość swoich uczuć, chociaż wiadomo, że ludzi z którymi przebywa na co dzień nie był w stanie omamić i bardzo dobrze wiedzieli co w duszy Andre gra. Rozumieli go i nie naciskali za co chłopak był bardzo wdzięczni. Jak by to powiedzieć, trzymali w swoich szeregach nieźle uszkodzony towar, który w pewnym sensie stanął na nogach. Z biegiem lat przywykli do tego jaki jest Sebastian i wiele jego wybryków przestało robić wrażenie a niekiedy nawet i po łbie dostawał za swoje idiotyczne zachowanie i momentami bezgraniczną głupotę. Co poradzić. Cały Andre chociaż tego po nim nie widać. Prawdziwy on ujawniał się tylko przy tych, którym ufał a dziewczyna się do tych nie zaliczała.
- Każdy człowiek się od siebie różni, nawet jeśli na pozór jest podobny. A to, że jesteś panienką z dobrego domu nie świadczy o twojej osobie. Wiadomo środowisko w dużej mierze na nas wpływa ale jeśli mamy siłę być sobą i nie być podatnymi na otoczenie to nic ono nie wskóra jeśli chodzi o charakter. Tak mi się wydaje..
Uśmiechnął się delikatnie. Dziewczyna wcale mu nie wyglądała na rozwydrzoną panienkę. Może tylko zgrywała inną? Tego nie wiedział, znał ją zbyt krótko aby móc to orzec z całą pewnością. Na razie zachowywała się odpowiednio toteż nie zaprzątał sobie tym głowy.
Andre dosyć często korzystał z telefonu, chociażby z przyczyn służbowych. Menager i zespół zjedliby gdyby coś się stało a on nie miał go przy sobie. Wiadomo, różne są w życiu sytuacje. Naraził się też sporej ilości ludziom. No i Andre miał w zwyczaju znikać. Czasem trwało to krótko a czasem baardzo długo i niekiedy sytuacja wymagała szukania go i dania niezłego kopa w dupę na rozpęd. Gdyby nie zespół grom jeden wie jak by chłopak skończył. Już raz przedawkował narkotyki i bliski był do przeniesienia się na drugi świat. Tak więc nic dziwnego, że woleli by był pod telefonem, no ale nie ważne. Co do imprez to blondyn był z nimi za pan brat, na nie jednej był i na niejedna jeszcze pójdzie z pewnością, wbrew pozorom lubi przebywać w towarzystwie.. Słuchał co mówi dziewczyna i jednocześnie lekko się uśmiechnął. No ładnie, studia, chwali się.
- No to widzę grubsza klasa jesteś, nie to co ja swoją drogą. Zajmuję się muzyką a nawet szkoły muzycznej nie mam, to się nazywa mieć "farta".
Zachichotał pod nosem.l No bo właściwie w zespole był dzięki głosowi i naturalnemu, nieszkolonemu przez nikogo talentem. Samoukiem chłopak jest, co bywa rzadkością. Owszem Seb idiotą nie jest i skapnął się, że dziewczyna może mieć wirusa HIV co wcale go nie odstraszyło. Ci ludzie swoją drogą wcale tacy groźni nie byli. Wystarczyło być ostrożnym, kontakty z takimi nie są złe przecież. Równie dobrze Maggie mogła mieć kogoś chorego w rodzinie dlatego ma taki cel ? Powody mogła mieć różne a chłopak nie zamierzał do nich dochodzić. Nie potrzebna mu jest ta informacja. Przyglądał się przez chwilę jej twarzy z zamyśleniem.
- Szczytny cel a pomysł godny pochwały, to ważne dla wielu ludzi aby znaleźć antidotum, lekarstwo na tego przeklętego wirusa. Mam nadzieję, że Ci się uda Mag..
Na jego ustach zawitał delikatny uśmiech, taki dodający otuchy i wsparcia aby parła w swoim celu do przodu. Chłopak będzie trzymał za nią kciuki o ile jego myśli nie zostaną pochłonięte czymś całkiem innym co baaardzo możliwe niestety.

Anonymous - 28 Styczeń 2012, 21:50

Dawno temu, pewna mądra osoba powiedziała, że przeciwieństwa się przyciągają. I tu nie chodzi o związek damsko-męski. Tutaj mam na myśli, że ci, którzy z pozoru nie powinni się dogadywać, rozmawiają ze sobą, jakby dzielili te same pasje, a ludzie o takich samych zainteresowaniach nie raz się kłócą o byle co. A to, że charaktery Sebastiana i Maggie są różne, to nie jest przecież problem. A kto wie, może jeden drugiego zaciekawi swoją pasją...?; Mag zawsze była i najprawdopodobniej zawsze Szwajcarią będzie. Jakoś nigdy życie nie postawiło ją w sytuacji, żeby musiała wybrać między dwoma cosiami. Zawsze była po środku sporu. Może dlatego, że nie była do nikogo na tyle przywiązana, by z tą osobą skoczyć w ogień? Nawet dla Jazza nie była w stanie zrobić wszystkiego. Nie popełniłaby samobójstwa wraz z nim. Nie kochała go przecież. To było tylko i wyłącznie młodzieńcze zauroczenie i nic więcej. Nigdy nie obdarzyła nikogo miłością i nigdy ona nie była nią obdarzona... no może Anna ją kochała, a jeśli już, to jak córkę. A ona chciała być obdarzona tym uczuciem przez przedstawiciela płci męskiej, który by ją przytulał nie dlatego, że chce poczuć piersi dziewczyny, a dlatego bo wtedy by trzymał w ramionach cały swój skarb. Maggie pragnęła o mężczyźnie, który byłby w stanie przyjechać do niej w środku nocy, jakby o to poprosiła. Pragnęła, by jej ukochany, zajmował się nią, opiekował i pomagał walczyć z chorobą. Byłby z nią, mimo świadomości, że każdego dnia może umrzeć. No i najważniejsze. Żeby był z nią do końca. Takiego partnera by chciała. Kochającego i czułego, który byłby prawdziwym mężczyzną, a nie chłopcem z sianem w głowie.
Słysząc słowa Sebastiana ucieszyła się na jakiś tam sposób. Dlaczego? Bo panienki z dobrego domu są uważane za głupie jak but panieneczki, którym w głowie jest tylko i wyłącznie jedno. Maggie taka nie jest. Mag należy do kobiet mądrych i niezależnych. Nie, nie jest feministką. Nie uważa, że bez faceta sobie poradzi, bo wie, że tak nie jest. Już tu nie chodzi o podejście biologiczne. Kobieta bez faceta czuje się samotna. Dziewczyna, która ma mnóstwo znajomych, a nie ma chłopaka jest załamana. I można powiedzieć, że taka się czuje Mag. Pusta w środku. Ma pasję, pieniądze, ale nie ma kogoś, kto by pomagałby jej z walką z AIDS. Wie, że kiedyś nawet jej szpital nie pomoże. Przez tą chorobę jest podatna na każdą bakterię. No i nie tylko. Ludzie, zakażeni wirusem HIV, mają większe "szanse" na zachorowanie na zapalenie płuc, gruźlicę, a nawet jakiś nowotwór, więc jeśli złapie jakieś dużo poważniejsze choróbsko od zwyczajnego przeziębienia może to się skończyć jej śmiercią. W końcu AIDS ją wykończy, organizm się wycieńczy i będzie koniec. No, ale jak na razie Maggie żyje, więc musi się z tego powodu cieszyć.
"Grubsza klasa". Słysząc to zaśmiała się wesoło. Przed oczami stanął jej tęgi mężczyzna z fajką i kapeluszem. Skojarzyło się jej to z "grubą rybą". Ciekawe dlaczego? No cóż, Mag miewa różnie dziwaczne skojarzenia z różnymi słowami.
- Czekaj... zajmujesz się muzyką, tak? Czy ty... jesteś wokalistą?
Bądź co bądź, ale Maggie ma dużą zdolność dedukcji, więc skojarzenie tego faktu, że Sebastian zajmuje się muzyką z piosenką od smsa nie zajęło jej dużo czasu. Być może dlatego, że to było zbyt oczywiste. Głos tamtego piosenkarza był bardzo podobny do głosu Andre, no i potem chłopak sam się przyznał. No więc nie ma innej opcji. Niestety Mag nie wiedziała do jakiego zespołu Andre należy. A szkoda, bo może by nawet zaczęła ich słuchać. Ten kawałek utworu wpadł jej w ucho i nawet teraz, jak sobie o tym przypomniała, grał jej w głowie.
- Też mam taką nadzieję.-Powiedziała cicho.
Miała powoli dość walki z ta przeklętą chorobą. Oczywiście nie miała zamiaru od tak rezygnować z życia, które w pewien sposób kochała. Pragnęła spełnić swoje marzenia. Nawet te z wynalezieniem leku na HIV. Jakby to się jej udało, mogłaby żyć jak normalny człowiek, tak jak przed czasem kiedy to Jazz ją zaraził tym świństwem.
AIDS właśnie dało o sobie znak. Nie chciało, by Maggie o nim zapomniała. Jak tym razem? Mag zaczęła kaszleć, niemal się dusić. A po napadzie kaszlu znów przyszło osłabienie. Dziewczyna znów cała pobladła na twarzy, ale nie miała zamiaru się skarżyć. Odwróciła głowę w przeciwną stronę, znowu kaszląc. Zacisnęła mocno palce na krawędzi ławki, ale jedną rękę przyłożyła do ust. Mdłości. Nie mogła teraz, tutaj, nie przy Sebastianie. Przecież jakby to wyglądało w jego oczach. Panna Laugh nie chciała, by Andre na to patrzał, ale nie miała znowu siły by wstać z ławki i tak po prostu uciec stąd. Jakby się poruszyła, wstała, toby się przewróciła. Sebastian nawet nie zdążyłby zareagować. W tej sytuacji tabletki nawet nie pomogą. Za dużo objawów na raz.
Chłopak mógł zauważyć lekkie drgania ramion dziewczyny. Mógłby pomyśleć, że płakała. To było przez napad kaszlu, który cały czas ją męczył. Suchy kaszel, drażniący gardło i płuca. Nie wyrabiała.
Maggie starała się wziąć głęboki wdech, ale nie potrafiła. Ledwo co oddychała przez te duszności. To wszystko, co widział Andre, to są objawy typowe dla AIDS. Nie ma ich przez chwilę, delikwent czuje się w miarę dobrze, a tu nagle są. I jak się pojawią, to tak łatwo nie odchodzą.

Anonymous - 30 Styczeń 2012, 20:19

Tak to była mądra osoba. Te powiedzenie się sprawdza jak ulał. No i rzecz jasna nie mam też na myśli związku. Nie tędy droga. Chodzi o kontakt międzyludzki. Takie osoby wbrew pozorom mogą znaleźć ze sobą więcej tematów niżeli na początku by się zdawało. Co do postawienia w sytuacji podbramkowej często potocznie zwanej - między młotem a kowadłem to niestety, Andre był w takiej nie raz i nie dwa. Co do uczuć blondyna to były one silne jeśli się do kogoś przywiązał na poważnie. Niestety to u chłopaka rzadkość. Może dlatego ma tylko zaufane grono przyjaciół ? Zapewne tak. Sebastian jako wychowanek domu chciałby zaznać takiej matczynej miłości, poczuć, że komuś naprawdę na nim zależy. Nie mieć świadomości, że to tylko uczucie współczucia i chęć pomocy sierotce. Czegoś takiego to nie chciał, dlatego wyrósł jaki wyrósł i nic nie jest chwilowo w stanie tego zmienić. Można by też opowiedzieć o chłopaku jaki jest w związku. Jak pamiętał to zawsze był opiekuńczy i czuły. Nie zostawiał Mishy samej z problemem Poświęcał jej jak najwięcej czasu ba, nawet pisał wiersze i piosenki. To raczej typ romantyka. Przynajmniej był.. bo teraz w sumie to nie wiadomo czy tak jest. Trzeba by to było sprawdzić.
W sumie też dobrze iż się ucieszyła bo takie słowa z ust muzyka padają rzadko wiedząc jakie ma zdanie o ludziach. Maggie naprawdę nie wyglądała mu na rozkapryszona panienkę, która tylko lata po sklepach. Nie sądził by się uganiała za chłopcami i plotkowała z kumpelkami, która kogo szybciej uwiedzie. Druga też sprawa, że zapewne to już nie ten wiek na takie młodzieńcze wygłupy.. Generalnie kobieta i mężczyzna nie może żyć bez tej drugiej płci. To jest po prostu niemożliwe. W końcu taka osoba zeświruje bo organizm sobie nie poradzi z wieloma aspektami. Płeć męska i żeńska są skonstruowane tak aby się nawzajem uzupełniać. Faktycznie AIDIS to paskudna choroba. Nie jest jednak powiedziane, że nie można z nią żyć. Niektórzy naprawdę dożywają sporej ilości lat. Racją jest jednak to, że takie osoby na zachorowania są podatniejsze. Nie mogą prowadzić tak szybkiego tempa życia, jak reszta społeczeństwa, która jest zdrowa.
Wtem do uszu doszedł go jej śmiech. Co wywołało naprawdę spory uśmiech na jego ustach. Domyślił się iż jego słowa mogą ją rozbawić a co najmniej zdziwić, jednak aż takiej reakcji to się naprawdę nie spodziewał. Jeszcze żeby wiedział z czym jej się to skojarzyło to całkiem.. Słysząc pytanie westchnął lekko spuszczając głowę, że też nie zauważył iż się wygadał. Niedobrze ale jakoś przez to przebrnie.
- A no zajmuję się muzyką i jak dobrze zauważyłaś wokalistą.
Miał tylko nadzieję, że dziewczyna a raczej kobieta nie jest ich zagorzałą fanką czy coś. Naprawdę nie chciał mieć na głowie kolejnej psycho fanki, chociaż pani aptekarka na tą nie wyglądała. Łypnął na nią niepewnie okiem czekając czy coś odnośnie tego powie. Ona zaś zaczęła mówić o czymś innym, co sprawiło, że blondynowi naprawdę ulżyło.
Sebastiana nie dziwił by fakt, że dziewczyna ma dość walki, no bo to ile można gdy takie cholerstwo daje o sobie znać. Wykańcza powoli organizm i go wyniszcza od środka? Zapewne piosenkarz także by nie miał powoli ochoty na jakiekolwiek przeciwstawianie się. Plusem jest jednak to, że Mag jak na razie nie poddawała chociaż męczyły ją wątpliwości. Do tej chwili było nawet przyjemnie, widział poprawę aż tu nagle bach! Czar prysł i pojawiły się te oznaki. Skoro już jesteśmy przy tym wirusie to Andre nie jest jakimś ignorantem i wie jakie są oznaki. Większość społeczeństwa wiedziała. Chociażby za sprawą szkoły. Wiadomo nie były to jakieś obszerne informacje ale miało się jakiekolwiek pojęcie na temat tego dziadostwa. Andre szybko powiązał fakty i pomyślał, że dziewczyna szuka leku tylko dlatego, że sama na to cierpi a nie dlatego, że myśli o innych. Nie oskarżał jej oczywiście o egoizm czy coś w ten deseń, nie. Po prostu to mu się wydało samolubne a dodatkowo dziewczyna go oszukała. Przez krótki moment się tak gapił rozwartymi szeroko oczami. Dopiero po chwili zdając sprawę, że powinien jej czym prędzej pomóc. Cholera, Sebastian i rycerz niewinnych dam, dobre sobie ale niech będzie i tak.
- Damn it
Warknął i szybko wstał. Bez jakiegokolwiek gadania chwycił ją i trzymał dłonie po czym spojrzał w oczy.
Spójrz na mnie.. Oddychaj równocześnie przez usta i nos..
Po czym ręce przeniósł na pas dziewczyny przyciągając bliżej do siebie po czym lekko ścisnął. Chciał aby przepona nieco się otworzyła i powietrze, które zalegało w płucach i wydostało udrażniając drogi oddechowe i jednocześnie usta. Tak on i ratownik pierwszej pomocy.. Klękajcie narody normalnie..
Co jednak miał robić w takiej sytuacji do czorta? Nie mógł jej przecież zostawić na pewna śmierć przez uduszenie. Chwile potem bez konsultacji z Mag wyciągnął telefon, uniósł klapkę i spojrzał na nią. Nie mając pewności czy to coś da. Wystukał numer na pogotowie. Czekał aż pojawi się sygnał i ktokolwiek odbierze. Byle szybko!

Anonymous - 30 Styczeń 2012, 21:15

No tak, osoby o różnych charakterach i upodobaniach często się dogadują jak nikt inny, co z pozoru wygląda na sytuację tak, że nasi dwaj bohaterowie zaczęliby się kłócić o swoją pasję, która jest lepsza. Maggie i Andre tego nie robili. Może dlatego, że Mag nie czuła się na siłach, by się z Sebastianem sprzeczać, co jest lepsze. Czy farmacja czy muzyka. No a po drugie nie mogłaby się z nim kłócić. Można powiedzieć, że Mag widziała w chłopaku swojego młodszego brata, którego nigdy nie miała i którym powinna się opiekować. choć prawdę mówiąc, to ona jest w gorszej sytuacji, niż on. A co do stania między młotem a kowadłem... Maggie zawsze się stawia w takiej sytuacji, bo ona nie jest w stanie stanąć po jednej stronie i ją wspierać, to jest wbrew jej naturze. Woli już być tak zwanym posłem między nimi, niż się kłócić z drugą osobą, stając po stronie tej pierwszej.; Panna Laugh kiedyś zachowywała się jak głupiutka panienka z bogatego domu. Plotkowała na temat innych dziewczyn, a chłopaków zmieniała jak ubrania, czyli dość często. Po tym niefortunnym zdarzeniu, kiedy się dowiedziała, że choruje na AIDS, zmieniła się. Zaczęła się uczyć, bo wiedziała, że jak to się wyda, to rodzice jej nie sponsorują jej te studia, dlatego musiała się na nie dostać dzięki dobrym wynikom. Po zerwaniu z Jazzem, obiecała sobie, że znajdzie sobie faceta dopiero wtedy, kiedy będzie miała własny dochód i nie będzie żyła na koszt rodziców. W teorii i praktyce jest już samodzielna, ale jakoś znalezienie sobie męża nie jest łatwe. Nie w jej stanie. Kiedy powie facetowi, że jest nosicielką HIV, to ten z nią zrywa i mówi, że nic między nimi nie było. No i tak to jest. Nikt nie chce jej zaakceptować z tym choróbskiem, przez co Maggie ma jeszcze większą "motywację" do poddania się. Ale z drugiej strony Mag zawsze marzyła o dziecku. O jej małym skarbie, który byłby jej całym życiem. Wtedy mogłaby walczyć właśnie dla tego dzieciątka, tak niewinnego i bezbronnego... oczywiście nie musiało to być jej dziecko. Może nawet przygarnęłaby takowe z domu dziecka? Przecież tyle młodych istnień nie ma domu... ale czyby mogła adoptować dziecko? Byłaby samotną matką, która na dodatek jest śmiertelnie chora. Mag szczerze wątpiła, żeby sąd się zgodził na takie rozwiązanie...
Maggie oczywiście rozważała poddanie się, przestać w końcu tą nierówną walkę z wiatrakami, ale z drugiej strony wiedziała, że wtedy okaże się słabeuszem, a jak wiadomo, Mag udaje hardą kobietę, która potrafi sama sobie w życiu poradzić, ale wcale tak nie jest. Samotność ją dobija. Nie ma nawet znajomych, z którymi mogłaby wyjść na miasto pogadać. Nie ma nikogo. Rodzice o niej zapomnieli, od czasu kiedy otworzyła własny biznes nie napisali ani razu, nawet nie zauważyli, że z ich córką jest coś nie tak. Leci siódmy rok, kiedy oni w błogiej nieświadomości myślą, że ich córeczka jest w stu procentach zdrowa. Ani Lilly, ani Adam nie spostrzegli, że ich potomkini miewa problemy żołądkowe, że ciągle gorączkuje. Tłumaczyli sobie to tym, że Mag zawsze miała słabą odporność, co nie było prawdą i dlatego choruje tak często. Jedynie Anna zaczęła coś podejrzewać, ale nie miała śmiałości zapytać. Prawdę mówiąc, na początku myślała, że panienka Maggie jest w ciąży, ale po trzech miesiącach, od czasu pojawienia się objawów, brzuch się nie powiększył ani o centymetr, wręcz przeciwnie. Mag zaczęła tracić na wadze. Zawsze byłą chuda, ale wtedy zaczęła przypominać szkielet. Teraz jest znacznie lepiej, dzięki pomocy lekarskiej, nabrała trochę na wadze i nie przypomina już kościotrupa z pracowni biologicznej.
Kaszel nie przechodził. Dusiła się cały czas, jednak mdłości minęły i twarz zmieniła barwę z białej na nieco sinawą. Widać było po niej, ze ma już powoli tego dość, że jeszcze trochę i rzuci walkę z tym czymś i przestanie starać się wziąć oddech.
Już myślała, że jest po niej, kiedy do akcji wkroczył Sebastian. Chwycił ją za ręce... jak Jazz sześć lat temu. Skórę miał ciepłą i miłą w dotyku. Jakby mogła toby się nawet uśmiechnęła, ale z powodu napadów duszności nie potrafiła ruszyć ustami. Andre coś do niej mówił, ale dopiero po chwili mózgowi udało się zrozumieć informację. Maggie postanowiła zrobić tak, jak kazał chłopak. Może to pomoże, przecież nic nie ma do stracenia prawda? Umrze czy nie, jej prawdę mówiąc to już na niej większego znaczenia nie miało. I tak nie ma dla kogo żyć. Rodzice o niej zapomnieli, nie ma męża ani dzieci. Nawet przyjaciół. Jest sama na tym świecie, wiec po co walczyć?
Nagle poczuła, że chłopak ją do siebie(można tak powiedzieć) przytula. Zrobiło się jej dziwnie miło, a przed oczami stanął jej twarz Jazza. Ciekawe dlaczego on, a nie jeden z licznych jej chłopaków? Może dlatego, że do niego się najbardziej przywiązała. Być może nawet jej na nim zależało. A kto to wie? W tej chwili nie ma to najmniejszego znaczenia.
Puf! Udało się jej wziąć jeden, płytki wdech, ale zawsze coś. Po chwili, kiedy to kaszel nie był już tak męczący, zauważyła, że Andre dzwoni na pogotowie. Miała ochotę mu się przeciwstawić, ale nie miała siły. Nadal kaszlała, ale nie już tak intensywnie. Między kaszlnięciem miała czas na wdech. Będzie musiała mu podziękować, ale dopiero wtedy, kiedy będzie miała na tyle sił, by stanąć na własnych nogach.
- Nie. Chcę. Do. Szpitala.- Każde słowo mówiła jakby to było osobne zdanie, jednakże głos miała cichy i niech zachrypnięty.
Praktycznie wszystko minęło. Kaszel, mdłości, choć w głowie nadal się jej trochę kręciło no i było jej słabo. I zimno. Mimo, ze była ubrana grubo, marzła. Ręce jej się nieco z zimna trzęsły. Zapomniała rękawiczek. Idiotka. Debilka. Na taki mróz i nie wziąć rękawiczek? Głupio się zachowała, no ale cóż.
- Przepraszam.- Powiedziała to bardzo cicho, starając się już stanąć na własnych nogach, ale na nic to się nie zdało. Niemalże ugięłyby się pod nią, jakby nie fakt, że Sebastian nadal ją "przytulał". Dziwnie się czuła. Znów wróciło uczucie zawstydzenia... no i rumieńce, które było bardzo dobrze widać na bladej jak kartka papieru skórze. Sytuacja była dla niej okropnie krępująca. Przed chwilą, niemal co się nie udusiła(swoją droga kaszel nadal ją męczył, ale już nie tak bardzo) a teraz(znów) nie jest w stanie stać na własnych nogach. Czuła się parszywie poniżona. AIDS sobie zaczyna z niej żartować. Daje o sobie znak w najmniej spodziewanych momentach, kiedy ta jest wśród ludzi. Kiedyś atakował, kiedy była sama. Teraz zaczął zmieniać swoje upodobania.
- Cholera.- mruknęła pod nosem.
Jakby ktoś się jej teraz zapytał, jak się czuje, odpowiedziałaby, że beznadziejnie. Nie miała ochoty już kłamać w żywe oczy, bo i tak przecież nikt jej nie uwierzy. Wygląda jak ściana, jest cała blada, a na dodatek nie jest w stanie stanąć na własnych nogach i zrobić chociaż krok, więc przekonywanie, że nic jej nie jest, nie miałoby rezultatów. Maggie zaczęła się też zastanawiać, czy nie wyjaśnić wszystkiego Sebastianowi. Wyjaśnienia mu się należą. Tak jakby go okłamała, przez co ma teraz nieliche wyrzuty sumienia. Wolała nie wiedzieć, za jaką ją uważa, ale z drugiej strony miała nadzieję, że jak mu wszystko powie, to jakoś się to ułoży. A jak nie, to trudno. Przez parę dni Mag będzie myśleć o zaistniałej sytuacji, ale w końcu powinno jej to przejść lecz Mag i tak wolała rozwiać wszelkie wątpliwości.

Anonymous - 1 Luty 2012, 12:28

Dwie osoby o różnych charakterach i światopoglądach lepiej się dogadają, zawsze. Ponieważ mając ten sam punkt widzenia zachodzi, bo nawet minimalna różnica zdań może drugiej osobie nie przypaść do gustu. Andre nie miał nawet zamiaru wykłócać się z Mag, wypowiedział swoje zdanie i tyle. Nie liczył na to, że przyjmie je do wiadomości ale i nie próbował jej niczego wmówić. Każdy ma prawo do własnego zdania. Blondyn nie był świadomy, że dziewczyna widzi w nim swojego brata. Skąd mógł to wiedzieć? Przecież jej nie znał, ani tym bardziej rodziny Mag. Jeśli dziewczyna zaczęła by przejawiać jakieś opiekuńcze gesty to by się zdziwiła. Ponieważ Sebastian ani myślał poddawać się czemuś takiemu. Zwyczajnie był zbyt niezależny aby się na to zgodzić.
Muzyk nigdy nie umiał stanąć po środku. Zawsze miał konkretny punkt widzenia i opowiadał się za którąś stroną. Możliwe, że to nie było w porządku. Jak to się mówi - " Wina leży po obu stronach". Zwyczajnie jednak inaczej nie mógł, po prostu. Nie ma się teraz po co w to zagłębiać. Po za zasięgiem wtedy Sebastiana był też fakt przeszłości Maggie, nic o niej nie wiedział. To funkcjonowało także na odwrót. Lepiej to chyba zostawić na takim poziomie. Zważając na fakt i oboje zapewne nie mają chęci na wywlekanie brudów z przeszłości. Dobrze, że jednak choroba dziewczynę zmieniła, więc można powiedzieć iż nie poszło to na marne. Racja, szkoda iż jest chora, ale w pewnym sensie dobrze się stało jak by nie patrzeć.
Pieniądze, co one w życiu tak naprawdę dają? Rzeczywiście są ważne. Dzięki nim człowiek ma ubrania, jedzenie czy wiele innych potrzebnych do życia rzeczy. Z drugiej strony jednak patrząc to kiedyś nie było takiej rzeczy jak banknot, czy mota i też ludzkość funkcjonowała. Andre nie narzekał na brak pieniędzy, ba.. Czasem miał ich kompletny przesyt. Dlatego wspierał dom dziecka, chciał aby jego pieniądze przyczyniły się do czegoś dobrego. Zdarzało się mu też na jakieś organizacje charytatywne także wysyłać trochę grosza.
Blondyn nie szukał też żony, uważał iż jest na to za młody. To prawda bo chłopak ma dopiero 19 lat, no i kupę czasu do tego by się kimś związać. Chwilowo skupia się na karierze i jest mu z tym całkiem dobrze. Nie narzeka na nudę, czy samotność. Ma zespół, tysiąc e fanów no i tego przeklętego upierdliwego menagera. Cała ta horda nie daje mu czuć się opuszczonym. Biorąc zaś pod uwagę chęć posiadania dziecka u Maggie nie ma się co dziwić. Jest już przecież dorosłą kobietą a takie już myślą o założeniu rodziny i własnego domu.Wiadomo, że motywacja w postaci dziecka często jest najsilniejsza. W każdym razie na pewno u normalnie rozwiniętej kobiety, nie mówimy tutaj przypadkach skrajnych. Taka istotka przecież rosła w brzuchu przez 9 miesięcy nosiło się je pod sercem. normalnym więc jest nieskończona miłość, mówią na nią 'matczyna". Nie ma nic silniejszego od niej właśnie. Przynajmniej zdaniem Andre tak powinno być, jak patrzy reszta społeczeństwa było mu obojętne. W jej wypadku jednak adopcja niezbyt wchodziła w grę. Sądy nie były przychylne samotnym osobom, niezależnie od płci. Przecież chcieć adoptować może równie dobrze mężczyzna. Nie tylko kobiety mają taki odruch. Co do nastawienia Sebastiana do dzieci.. No cóż, nie przepada zbytnio za nimi. Nie garnął się też do nich jakoś specjalnie więc nie ma się co dziwić, że podchodzi do tego raczej obojętnie. Na miejscu Mag Andre też by raczej nie oszukiwał rodziców, chociaż może gdyby miał do tego powód? Aptekarka także mogła mieć takowy i dlatego im się nie przyznała.
Obserwował niejako ze strachem zmianę jej koloru skóry. Niezbyt mu się to podobało, ale musiał jakoś to przetrwać. Nie mógł jej tak zostawić. Już myślał, że jego działania nie przyniosą skutku, ale się udało. Usłyszał jak bierze płytki oddech i pomimo kaszlu trochę jej przeszło. Odetchnął niejako z ulgą ale mimo wszystko dalej ją trzymał. Mogła w każdej chwili upaść, zrobić sobie większy problem niż ma w tej chwili, teoretycznie. Z telefonem przytkniętym, do ucha czekał aż ktoś się odezwie, ale było cicho.. Na szczęście Mag wtedy usłyszał jej słowa i zobaczył iż praktycznie wszystko minęło.
- Dobra w tej chwili się zgodzę i posłucham. Jednak jeszcze jedna taka akcja przy mnie a jedziemy do szpitala. Dziewczyno, z tym nie ma zabawy. W dodatku chodzisz po takich miejscach.
W głosie chłopaka dało się słyszeć złość jak i oburzenie, w pewnym sensie także i wyrzut. Naprawdę się na nią wściekł ale nie zamierzał dowalać do pieca gdy usłyszał jej kolejne słowa. Po prostu przestał, mimo wszystko lekko trząsł się zdenerwowany całą tą sytuację. Przytrzymał ją i bynajmniej nie odczuwał dyskomfortu jak ona. Wiedział jednak iż może ona mieć inne zdanie. Toteż znowu spokojnie posadził ją na ławkę, tyłek swój usadowił obok.
- Nie przepraszaj, po prostu lepiej dbaj o siebie i łaź po miejscach gdzie nikt nie będzie Ci w stanie pomóc. To naprawdę głupie, a nie sądzę byś była ignorantką i po prostu o tym nie wiedziała... Mruknął i podrapał się po skroni wpatrując w jeden konkretny punkt na ziemi. Przez krótką chwilę milczał. Do uszu jego jednak doszło przekleństwa na co zwyczajnie zachichotał. Domyślił się o co chodzi, no i to go rozbawiło. Za moment zdał sobie sprawę, że zachował się niemiło.
- Przepraszam to było niemiłe..
Tak, on i przepraszanie. Nigdy tego nie robił a tutaj proszę, także chwyciły go wyrzuty sumienia. Nie miał pojęcia o czym dziewczyna myśli, w każdym razie na pewno nie sądził aby mu wszystko wyjaśniła. Szczerze mówiąc to nawet tego nie oczekiwał. Cała ta sprawa z chorobą nie powinna go obchodzić, nie jego interes. Wyjaśnienia to jednak rzeczywiście jakieś by się przydały.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group