To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Rdzawa Kamienica - "Czarny Jednorożec"

Anonymous - 31 Maj 2013, 20:27

Dziewczyna otworzyła szeroko oczy widząc czarne klingi w które zamieniły się ręce mężczyzny. Po chwili jednak się uspokoiła wpatrując się z równym zaciekawieniem w mężczyznę co on w nią. Pojawienie się nowego osobnika zadziałała na nią i odskoczyła wyciągając przed siebie broń. Jednak teraz osoba ta bardziej przypominała jej tego, który ją tutaj sprowadził. Przypatrywała się jak zabija tego drugiego mężczyznę spokojnie, bez emocji. Na pytanie tylko wzruszyła ramionami.
Właściwie to zdawało jej się, że żmij sam był sobie winny. Chciał dostać jej skrzydła więc ją tu zaprowadził. Uważała, że sam sobie jest winny śmierci więc nie przejmowała się tym.
-Wytłumacz mi w końcu co się tu dzieje.
Mówiła bezgłośnie do chłopaka, spokojnie i cierpliwie. Faktycznie trochę się pogubiła w tym wszystkim, lecz grzecznie odsunęła się od portalu wedle jego woli. Nie wiedziała co może jej się stać i wolała nie ryzykować. Obserwowała ruchy mężczyzny z wyjątkowym spokojem, który zadziwił nawet ją.
Możliwe, że już przyzwyczaiła się do dziwności tego świata i jego zasad.

42 - 2 Czerwiec 2013, 14:14

W odpowiedzi mężczyzna skinął lekko głową schylając się po leżący na ziemi czerep żmija. Przez krótką chwilę wpatrywał się w jego puste oczodoły po czym podał ci go delikatnym, dobrze wymierzonym rzutem.

"Czaszka zdaje się wiedzieć. Może zechce udzielić ci wyjaśnień."

Jego głos rozlegający się w twojej głowie był spokojny i pełen powagi. Ciągnąc za sobą drugie ciało, zbliżył się do portalu. Zapierając się nogami i klnąc z wysiłku przerzucił bezwładny zewłok przez ramię ciskając go w rozjarzony owal. Resztki odzienia spłonęły niemal natychmiast w kontakcie z jego powierzchnią kiedy szczątki zniknęły po drugiej stronie, tonąc w nicości niby w jeziorze błękitnego ognia.
Hałas i jasność, stopniowo malejące na sile od momentu aktywowania portalu, zaczęły kompletnie zanikać w chwili gdy przyjęły ciało. Stojąc na tle dogasającego przejścia, mężczyzna skierował swe oblicze ku tobie, spoglądając z wyczekiwaniem.

Anonymous - 6 Czerwiec 2013, 16:53

Gdy podawał jej czaszkę popatrzała na niego, jakby był prawdziwym idiotą. A może jednak trochę gniewnie? Nie, na pewno patrzyła jak na idiotę. Podniosła leżącą na swej dłoni czaszkę w teatralnym geście w jakim ukazywany jest Szekspir mówiący "Być albo nie być...".
-Znasz prawdę czy nie? Otóż jest pytanie.
Mówiła teatralnie, jednak potem spojrzała na portal rozjaśniony pięknym ogniem. Denerwujący i przyprawiający dziewczynę o ból głowy hałas prawie znikł a kotka jedną ręką pomasowała bolące przez nie ucho.
-W końcu, może teraz przynajmniej nie ogłuchnę. Rozumiem, że nikt nic nie wie to mogę wrócić do domu? Tak jakby jestem prawie naga a i za ciepło to tu nie macie.
Mówiła spokojnie rozglądając się dalej po tym dziwnym miejscu. Była już bardzo zdenerwowana, że nadal nie zna powodu, przez którego się tu znalazła. Dodatkowo jakoś nic się nie kwapiło do wyjaśnienia jej tej kwestii. Właściwie to było już obojętne co tu robi. Zaczęło jej się nudzić a postać, która mogła okazać się dla niej chwilową rozrywką już spłonęła. Zastanawiała się co ma teraz zrobić, jednak oprócz żmudnej, powrotnej drogi nie wiedziała co by mogła tu zrobić.

42 - 8 Czerwiec 2013, 13:21

- Prawdę? Nic co się tutaj wydarzyło nie było prawdziwe, Lucky.

Odezwała się niespodziewanie trzymana w jej wyciągniętej dłoni czaszka. Dwa czerwone ogniki na powrót zamigotały w oczodołach gdy kolczasty język owinął się wokół przedramienia dziewczyny.

Nawet nie poczuła ukłucia.


- What a bloody mess. Ordynarne ochlejusy, doły społeczne, bastardy... Wstawaj smarkulo!- Gwałtowne szarpnięcie za ramię wyrwało cię ze snu. Wychudła fizjonomia oberżysty Dogsona wychynęła tuż nad tobą spoglądając na ciebie spod zmarszczonych brwi z gniewem i nieznoszącym zwłoki wyczekiwaniem. Obudziłaś się przy stole , dokładnie przy tym samym przy którym wszystko się zaczęło. Karczma była w fatalnym stanie, wszechobecne potłuczone kufle i bałagan jaki tu panował całkowicie usprawiedliwiały parszywy nastrój oberżysty. Ani śladu krwi ani ciał gości zalegających na podłodze. W środku znajdowałaś się tylko ty i właściciel.
- Hej, dziewko! Rozumiesz mnie czy nadal jesteś nagrzana? Właśnie zamykamy!

Anonymous - 7 Lipiec 2013, 20:33

Dziewczyna słysząc głos otworzyła szerzej oczy. Nawet nie zdążyła zareagować kiedy obudziła się w karczmie. Początkowo doszedł do niej ten ordynarny fetor, a później głos jej właściciela. Podniosła się gwałtownie i zamieniając dłoń w ostrze przyłożyła mu do gardła.
-Ani słowa więcej, bo cię wybebeszę na miejscu śmieciu.
Mówiła spokojnie i dumnie. Przejechała ostrzem po barkach właściciela i odwracając się wyszła w zimną noc. Za parę godzin powinno świtać, a ona nadal nie umiała się otrząsnąć. Schodząc po schodach odwróciła się jeszcze do karczmy odpalając papierosa.
-Zobaczysz Nienazwany, jeszcze cię znajdę.
Idąc rozwalała wszystko co trafiło się na jej drodze i nie było na tyle mocno przymocowane do podłoża by się jej oprzeć. Czuła w sobie wściekłość, a także dziwne uczucie, którego nie potrafiła nazwać. Zawiedzenie? Smutek? Chyba bardziej pasowało jej to pierwsze, mimo, że wszystko tłumione było przez złość. Szła prosto przed siebie, w końcu podniosła oczy do góry i wzbiła się jednym machnięciem potężnych skrzydeł. Leciała prosto przed siebie by zatrzymać się dopiero po drugiej stronie lustra...

[zt]

Gregory - 3 Lipiec 2016, 17:42

W Zaułkach było ciemno, można by wręcz rzec, że zawsze panował tu wiekuisty zmrok. Pomarańczowy blask latarni wysysany był przez czarnego, kozłowanego potworka nad szyldem. Jocelyn zapewne bywała w miejscach takich lub podobnych, zapewne jadła tam i piła, lecz Czarny Jednorożec był speluną jedyną w swoim rodzaju i musiała przystać na jego prawa.

W tej typowo męskiej spelunie kobiet było niewiele - gdzieniegdzie można było dostrzec najtańsze prostytutki, które może i cieszyły się wieczną młodością i urodą istot Krainy Luster, ale krzywe, popsute zęby, stare, brudne krynoliny i absurdalnie gruby makijaż zmieniały je w monstrualne wywłoki, wiedźmy z bajek dla dzieci. Psi Syn ze znudzeniem i typową dla siebie wrogością spoglądał po sali, pilnując, czy wszyscy klienci zachowują resztki przyzwoitości.

Akurat większa część klienteli skupiała się wokół prowizorycznej areny wyrysowanej kredą. Po lewej stronie stał... stało zaginione ogniwo pomiędzy istotą ludzką i trollem górskim. Potężne stworzenie, kompletnie łyse, grube i brzydkie, o prosiakowatym ryju, wielkich, odstających uszach i parze ogrzych kłów wystających spod dolnej wargi. Cała ta zakazana morda pokryta została dokładnie pełną gamą piercingu. Stwór obciążony został olbrzymim, ciężkim karkiem, i muskularnymi łapskami grubości beczek, pokrytych siecią szerokich żył i poplątanych tatuaży przedstawiających rozmazane niewiadomoco. Jego absurdalnie rozdęte brzuszysko wyzierało z rozpiętej, skórzanej kamizeli, zaś na wystającym, obrzydliwym pępku wszczepiono kilka kolejnych kolczyków. Na drugim końcu areny stał Gregory, który właśnie w tym momencie w pełni zdał sobie sprawę, w jak głębokim szambie się znalazł. Szambo to było tak głębokie, iż wymagało to dodatkowej, dogłębnej analizy.
Po pierwsze - różnica masy. Gregory był całkiem dobrze zbudowanym mężczyzną, jednak miał przed sobą prawdziwe monstrum, zdolne zapewne do łamania podków i żonglowania kowadłami. Różnica w obwodzie ich bicepsów była mniej-więcej taka, jak porównanie przeciętnego jabłka z arbuzem. A ponadto dzieliło ich jakieś pół metra wzrostu, więc olbrzym mógłby sobie najzwyczajniej w świecie usiąść. Wszelkie rozwiązania siłowe odpadały z miejsca.
Nie był również pewien co do własnej szybkości i zwinności. Słyszał już o Gyliamie (bo tak zwał się ów jegomość) wystarczająco dużo by wiedzieć, że wbrew swoim gabarytom ten stwór był naprawdę zwrotny, a jego refleks nie miał w sobie równym.
Magia? Pffff, też mi coś. Prawo Bójki o Grosz mówiło wyraźnie, że żadnych czarów używać nie wolno. Patrząc obiektywnie złamał to prawo już teraz, nie pokazując swojej prawdziwej postaci, ale przemiana w gryfa byłaby odebrana jako czar właśnie. A ponadto i tak wielu tutejszych pijaczków nie przepadało za Cyrkowcami, pamiętając, jak to za Wojny o Lustro musieli radzić sobie z całymi komandami podobnych Gryfowi. Z takimi metalowymi skrzydłami wystającymi zza podkoszulka, mógł robić za Opentańca.
...Kurwa.
A to wszystko z powodu cholernych pieniędzy. Nie miał jak spłacić długu 300 talarów, więc wypalił z tą przeklętą Bójką o Grosz. Zgodnie z tradycją, po wygraniu takiej mógł odejść nie płacąc, zaś przy przegranej wartość długu podwoiłaby się. Ale teraz nie był pewien nawet, czy przeżyje ten sparring. Mimo wszystko robił dobrą minę do złej gry - trzymał gardę wysoko i przeskakiwał z nogi na nogę, chcąc niejako ukryć swoją nerwowość. Chciałby, aby zesłano mu jakiś znak, pomoc, może nawet byłby to pierdolony rycerz na białym koniu. Albo i nawet białoskrzydły anioł.

Jocelyn - 3 Lipiec 2016, 19:44

Wiedziała że będzie się tu bardzo wyróżniać.. schludnie ubrana w dodatku ze skrzydłami które wyglądają jakby były oszronione małymi kolorowymi diamencikami... Nie wiedziała jak wpasować się w otoczenie. Kobiet mało a i wyglądały.. tak że lepiej nie opisywać. Mężczyźni po drodze do karczmy dziwnie jej się przyglądali, jednak większa ich połowa była zwykłymi pijaczynami toteż nie za bardzo martwiła się o siebie. Wzięła wstęgę którą miała przypiętą do spódnicy, przyjrzała jej się i o to wstążka zamieniła się w długi czarny płaszcz z dwiema dziurami z tyłu na skrzydła. Założyła go, przeczesała włosy palcami po czym biorąc głęboki wdech weszła do speluny w której, według informacji które zdobyła winien przebywać jej cel. W nos uderzył ją straszny odór, a w uszy strzaszliwą wrzawa. Z początku ją to oszołomiło tak że się zatrzymała jednak po paru chwilach było jej jakoś lżej. Ścisnęła swoje skrzydła bliżej tułowia, widząc jak pewien mężczyzna o czarnych oczach dziwnie im się przygląda.
Stała tak chwilę, rozglądając się po pubie. Dwie kobiety (sądząc po ich prezencji i wulgarnym zachowaniu prostytutki) i jakaś piątka mężczyzn siedziała przy brudnym stole i mamrocząc o czymś zawzięcie zamawiali kolejną partię piwa. Zwróciła uwagę na to że prawie wszyscy klienci zbiegli się po drugiej stronie pubu. Widziała szybkie wymiany pieniędzy z ręki do ręki i ożywione podniecone twarze mężczyzn. Wiedziała o co chodzi. Nie było to łatwe ale dowiedziała się o tak zwanych Bójkach o grosz. Osobiście uważała to za coś ciekawego, jednak chyba by wolała oddać pieniądze które miała zapożyczone niż bić się z trollem. Tak z trollem, bo własnie z owym stworem skojarzył jej się facet na ringu, który patrzył; z rogu ringu; na wszystkich spod byka. Prawdę powiedziawszy niewiele różnił się od trolla. Wielki,masywny z brutalną, gburowatą mordą. Kompletne bezguście , Prychnęła, widząc absurdalną ilość kolczyków w jego ciele.
Okrążyła zbiegowisko, nikomu nie wchodząc w paradę, próbując wypatrzyć osoby której szukała. W momencie gdy jakaś panna (o wyjątkowo grubej ilości tapety na twarzy) nadepnęła jej obcasem na nogę, dostrzegła go. Stał po przeciwnej stronie ringu i podskakiwał pewnie próbując się rozgrzać przed walką. Stanęła jak wryta. Słyszała dość wiele o jego sile i sprycie.. a także o innych rzeczach, ale żeby z motyką na słońce? Po chwili ogarnęła się i rozpychając się łokciami (wywołując przy tym pieśń soczystych przekleństw) dotarła do luźniejszego miejsca za miejscem na arenie w którym stał Gregory. Nie była pewna czy dobrze robi ale podeszła do niego, cicho. Na jej twarzy nie było wtedy żadnych emocji, jednak mogły ją zdradzać roziskrzone oczy. Nareszcie
- Czy aby się nie przeceniasz?- Zapytała, szepcząc mu do ucha.

Gregory - 4 Lipiec 2016, 13:00

Gregory odwrócił się w kierunku zakapturzonej kobiety, robiąc wielkie oczy. Z pewną irytacją zauważył, że jest wyższa od niego, a wysokie kobiety zawsze go jeszcze mniejszym, ale każdy rodzi się po swojemu i nie ma co wydziwiać. Przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, zdziwiony, że jego cyniczna prośba o anioła została spełniona. Chciałby skłamać, bo nie cierpiał okazywać nikomu słabości. Chciałby powiedzieć, że da sobie radę i uśmiechnąć się pyszałkowato. Ale spojrzał tylko na jej twarz skrytą cieniem kaptura i syknął cicho:
- Pomóż...
Troll musiał źle zinterpretować ten gest, bo tylko uśmiechnął się głupawo i zawołał grubym, dudniącym głosem:
- Hej! A może to na nią wydałeś moje pieniądze, kurduplu? Masz przynajmniej dobry smak w wyborze dziwek! - zarechotał. Na te słowa Gregory wydał z siebie ni to zwierzęcy, lwi warkot, ni to ptasi skrzek, słowem, dźwięk nieosiągalny dla ludzkiej krtani, ale nie dał się sprowokować.
- Gyliam, daj ty mi coś obgadać, dobrze? Za chwilę wrócę. - wypalił niecierpliwie. O co by jej nie chodziło, przynajmniej miałby szanse odwlec ten nieszczęsny sparring. Nie spodobało się to ani przeciwnikowi, ani spragnionej juchy klienteli, która zaczęła głośno przeklinać Gryfa. Wielkolud założył masywne łapska na piersi:
- A skąd mam wiedzieć, że nie uciekniesz oknem, jak mały szczur?
Gregory zamilknął. Nie chciał tego mówić, oferować mu wygranej walkowerem, ale nie miał wyboru. Może jednak Jocelyn będzie miała lepszy pomysł?

Jocelyn - 4 Lipiec 2016, 20:17

Było jej strasznie gorąco w tym płaszczu. Cholernie gorąco. WOlała go jednak nie sciagac. Skrzydla bolaly od sciskania ich tak ciasno przy tułowiu. Wrzawa wypełniająca knajpe strasznie ją drażniła. Gdy Gregory powiedział to jedno słowo nie była pewna co zrobic. Mogła albo dać trollowi kase za Grega, albo sama stanąć z nim do walki. Nie była jednak pewna czy walka kataną jest możliwa, a uzywanie magii tez w rachube nie wchodzilo.
Zadumała się na chwilę patrząc w sufit. SPadł jej przy tym kaptur odsłaniajac twarz i wlosy. Twarz o pustym wyrazie. Tak jak zawsze gdy głęboko się nad czymś zastanawiała. Na ziemie sprowadził ją głos oblecha. A więc uznał mnie za dziwke... Uśmiechnęła się łobuzersko na te słowa i jednym szybkim ruchem sciagnela z siebie plaszcz ktory od razu zamienil sie we wstazke. Zawiazala ją w klapie marynarki. Miała ochote poderznac olbrzymowi gardlo, albo chociaz uciac mu nogi i patrzec jak sie czolga probujac uciec przed nia sama.. ewentualnie zadowolilaby sie powyrywaniem mu tych absurdalnych kolczykow a potem odcieciem języka... Na myśl o tym jak głupią i żałosną minę by wtedy miał, zaśmiała się perliście.
Nie czas ani nie miejsce jednak na to. Już wiedziała co zrobi.
Wyciągnęła z kieszeni woreczek z pieniedzmi. Złote monety pobrzdękiwały w nim ochoczo. Skąd miała tyle gotówki przy sobie? Nie istotne.
Pytanie tylko ile Gregory jest mu winien. Gdyby chodziło o jakąś małą sumkę, troll raczej nie robiłby takiego rogardiaszu. Wyciagnela z worka 500 złotych monet po czym jednym zwinnym ruchem doskoczyła do olbrzyma.
- Wiesz co Ci powiem skarbie? Szkoda by mi było brudzić ostrze mej katany krwią kogoś tak brudnego jak Ty- Splunęła w bok po czym kopnęła go z impetem. Może to przez zaskoczenie, a moze byl on lekko wstawiony? Kto wie. Nie zmienia to faktu ze sie przewrocil. Jocelyn wykorzystala to i polozyla na nim swoja noge i rzucila na niego monety.
- Masz tu z nawiązką.- Zaśmiała się i złapała Grega za ręke, po czym ruszyła pędem w stronę drzwi zanim olbrzym się otrząśnie.

Gregory - 4 Lipiec 2016, 20:45

Gryf nie wiedział, czego powinien się od niej spodziewać, ponieważ nawet nie oczekiwał od niej pomocy, nie tak na serio. Kiedy wyprostowała się i odchyliła głowę, odczytał to jako gest niedowierzania i pogardy. Jednak po chwili zrobiła coś naprawdę niesamowitego wizualnie, a także zbędnego taktycznie. Nie takie pokazówki widział na cyrkowej arenie, jednak ujawnienie tych przepięknych skrzydeł było imponującym gestem. A potem, aby było jeszcze weselej, dopadła do Gyliama, wywaliła go i rzuciła mu te wszystkie monety prosto w twarz
- No! - tylko tyle był w stanie powiedzieć po jej tekście. Kiedy zaczęła go ciągnąć, specjalnie się nie opierał, mimo iż nie chciał opuszczać tej tawerny. Gdyby nie uciekli tak nagle, mogłoby być jeszcze weselej. Ale tak stracili panowanie nad sytuacją, ucieczka zniszczyła cały kozacki manewr. Kiedy wypadli z drzwi, postanowił przejąc inicjatywę - przyśpieszył więc lekko i wybiegł w labirynt zawalonych, opuszczonych pokoi, jakich w Zaułkach było pełno, nawet w Rdzawej Kamienicy. W końcu dotarł do miejsca, które osobiście bardzo lubił: stojący po środku niczego głaz z małą świeczką, która od setek lat, w deszcz i mróz płonęła maleńkim płomyczkiem. Dobrze jest pamiętać o takich miejscach. Powoli już, bez pośpiechu, lekko dysząc, przysiadł po jednej stronie skały i wskazał jej miejsce naprzeciwko siebie. Zewsząd otaczał ich mrok.
Gregory przez cały ten czas gorączkowo zastanawiał się, o co w tym wszystkim chodzi. Takie rzeczy się nie dzieją w normalnym życiu, o ile cokolwiek w tej krainie można by nazwać normalnym. Mogły być latające dywany, potwory i smoki, ale w bezinteresowną pomoc bliźniemu nie uwierzyłby nigdy. Przez chwile zagotowało się w nim od paranoicznych myśli: " To Oni wysłali po niego swoją służkę, aby go zwabić i zgubić. Oni planowali to od dawna Ta sprawa cuchnie, musisz uciekać, musisz ją zabić", ale odłożył je na później. Przydałoby się dowiedzieć o niej czegoś więcej, szczególnie, że miał przed sobą osobę, która powaliła Gyliama jednym kopniakiem. Z cynicznym, a zarazem niepewnym spojrzeniem zaczął wyłamywać sobie stawy w dłoniach. Po chwili milczenia przerywanego klikaniem kości, w końcu rzekł:
- Widzę co zrobiłaś, ale nie wiem po co. Wiem tylko, że będziesz czegoś ode mnie chcesz i liczysz na moją dozgonną wdzięczność. Moje dupsko cieszyć się będzie bezpieczeństwem dopiero, gdy powiedz mi, czego ode mnie zażądasz. Kto wie, czy twoja misja nie będzie gorsza od łapsk tego wieprza.

Jocelyn - 5 Lipiec 2016, 23:27

Gdy tak biegli ciemnymi zaułkami, serce galopowało jej oszalałe. A miałam być grzeczna.. Z tylko sobie znanych powodów musiała uciec. Gdyby tam została... wolała nie myśleć co by się z nią stało gdyby pewne osoby się dowiedziały co wyprawia.
Gdy Greg w koncu sie zatrzymal, rozejrzała się uważnie dookoła. W końcu to on ją prowadził.. mogłaby być to jakaś zasadzka... Potrząsnęła delikatnie głową odganiając od siebie te absurdalne teorie spiskowe. Ma tak od jakiegoś czasu. Prawdę powiedziawszy odkąd podjęła się tego czego podjęła. Ta nieustanna czujność i ostrożność.. Trochę to ją wykańczało. Jednak ostatnie pomyślne rezultaty trochę podbudowały ją na duchu.
Gdy Gregory wskazał jej miejsce w którym ma usiąść, skorzystała. Sporo się za nim nałaziła a jak już go znalazła to kurde wkopała się w szaleńczą ucieczke. Odciski bede miala jak nic.. Ta błaha obserwacja swojej osoby, ją w jakis soposob rozbawila. Zaraz bedzie probowała bestyjke namowic by sie do niej przylaczyla a teraz przejmuje sie odciskami...
Po wygloszonej mowie Grega, siedziała przez chwile cicho, podpierajac brode na zgietym kolanie. Dozgonna wdziecznosc? Jakas sprawa.. Niby po czesci mial racje. Chce przeciez czegos od niego. Ale to ze go wyratowala jakos niezbyt sie z tym wiazalo. Chciala to po prostu zrobic. Nie mogla patrzec.. nie chcialaby patrzec jak on dostaje łomot od tego brzydactwa. Przywolala w myslach obraz ogra i az sie skrzywila..
- Za bardzo to wszystko... hmm wyolbrzymiasz. Owszem jest pewna sprawa dla ktorej Ciebie wyszukalam ale jednak sprawa.. wieprza i Ciebie - Tu położyła nacisk na słowo wieprza- Nijak ma się do tego. To był tylko przypadek. Co do twojej dozgonnej wdziecznosci. Nie licze na nic podobnego - Zasmiala sie perliście. Od biegania zgrała sie jak dbiali, totez sciagnela marynarke i polozyla obok- A z tego co mi wiadomo to twoje.. dupsko. Długo nie pobedzie jeszcze bezpieczne- powiedziala to szeptem mruzac oczy. Wpatrywala sie chwile w jego osobe. Kto wie jak ta rozmowa sie potoczy...

Gregory - 6 Lipiec 2016, 20:23

Co to ma być? Groźba pasywno - agresywna? To całe mrużenie oczu - oczekuje jego reakcji. Gregory analizował ją, jej postawę cały czas, starając się przy tym wypaść luźno i naturalnie.
- Co, chodzi ci o to, że mnie będzie mnie szukać? Jeśli dałaś mu mniej niż 300 złociszy, to zapewne zacznie. Jak więcej, to mogę się czuć spokojny, jemu zależy tylko na forsie - jak wielu na tym świecie. Inna sprawa, że do Czarnego Jednorożca nie wejdę jeszcze przez dłuższy czas, za dużo szumu się wokół mnie narobiło, będą się mnie pytać o ciebie, a ja cię widzę pierwszy raz w życiu. - dodał z lekkim zamyśleniem. Po chwili jednak wrócił na właściwy tor rozmowy - Ale dobrze. Załóżmy, że mówisz prawdę i ta twoja reakcja była całkowicie spontaniczna, nawet jeśli udało ci się zrobić wokół siebie niezłe show. Uwierz, znam się na występach - dodał trochę zbyt gorzko, niż powinien. Patrząc tak całkowicie obiektywnie, to lubił swoją pracę. W cyrku nie było mu aż tak źle, nawet jeśli zalegali mu z pensją już... drugi miesiąc? Praca nie była nawet poniżająca, lubił mimo wszystko oklaski tłumów, nawet jeśli oklaskiwali jego wynaturzenie i durnowate sztuczki typu skocz, usiądź, otwórz paszczę. No ale mimo wszystko zlecenia zawsze były ciekawsze, pozwalały mu trochę podróżować, a to ochraniając jakiegoś ważniaka, a to omijając ochronę innego ważniaka, aby zakończyć jego marny żywot. Kurde, czasami była to jedna i ta sama osoba! I teraz ma szansę na kolejną z nich! Tylko jeśli będzie oczekiwać, że spłacenie długów wystarczy mu jako zapłata, to niech się nie przeliczy. Gregory znał swoją wartość i było to stanowczo więcej niż te trzy stówki, od których nareszcie się uwolnił.
Westchnął, głośno, przeciągle i teatralnie. Wolałby już przejść do sedna sprawy, już sam niedoszły pojedynek kosztował go zbyt wiele stra... nerwów. Zbyt wiele nerwów - nawet przed sobą nie potrafił się przyznać do słabości pokroju przerażenia.
- Nie lubię kluczenia i serwowania ton zagadek. Czasami mam wrażenie, że wszyscy w tym cholernym świecie potrafią gadać jedynie szyfrem - jak nie wierszem, to po mandaryńsku. Po prostu powiedz, o co ci chodzi, dobra?

Jocelyn - 7 Lipiec 2016, 11:57

Słuchała uważnie wywodu Gregory'ego. Faktem jest że nie chcący zrobiła zamieszanie wokół jego osoby i walnęła trochę pokazówkę. Na co jej to było? Dała się ponieść chwili, i pierwszy raz od dłuższego czasu nie pomyślała zanim to zrobiła. No ale co się stało to się nie odstanie prawda?
Wątpiła by Troll miał go teraz ścigać. W końcu dała mu ponad 300 złota, więc Grega powinien sobie odpuścić prawda? Chyba że będzie liczył na to że Jocelyn sypnie jeszcze trochę grosza... Wzruszyła ramionami. Będzie co ma być.
Wzmianka o tym że zna się na występach trochę ją zdziwiła. Chyba trochę niezbyt dokładnie przygotowała się na to spotkanie. Ale w końcu blondyn jest cyrkowcem. Więc to dość logiczne że zna się na tych sprawach. Z drugiej strony zabrzmiało to trochę tak jakby nie cieszył się z tej części swego życiorysu. Gorycz w jego głosie mówiła sama za siebie. Zbyt kolorowo w życiu raczej nie miał..
No ale czas wrócić do sedna sprawy, prawda? Wszyscy w tym świecie mówią zagadkami... To w sumie prawda. Jest tu już dość długo a jednak nadal nie przestaje to ją zadziwiać. W świecie ludzi jest raczej odwrotnie. Tam się robi wszystko tak by oszczędzić sobie jak najwięcej czasu, więc wali się prawie ze wszystkim prosto z mostu. Kiedyś było inaczej, wszystkie delikatności zniknęły. Teraz ważne są tylko efekty... Po trupach do celu.. heh Na jej twarz wstąpił dość cyniczny uśmiech. Jej rodzice wcale lepsi nie byli...
-Jak chcesz- Skoro chce prosto z mostu to proszę bardzo.
- Chce Cie wykorzystać.- Mówiąc to miała tak poważną minę jak jakiś prawnik na rozprawie rozwodowej. Nachyliła się w jego stronę i patrzyła się mu prosto w oczy. Bez mrugania. Jednak po chwili parsknęła śmiechem. - Raczej, źle żem to ujęła. Chce byś był mi towarzyszem w wyprawie.. pirackiej. Wiesz. Ryzyko, niebezpieczeństwo, łupy, przygoda- Mówiąc to podwinęła kolana pod brodę i na nich ją oparła, przyglądając mu się uważnie z uśmiechem na ustach.

Gregory - 7 Lipiec 2016, 23:06

Gregory dał się złapać w pułapkę dziewczyny, gdyż odchrząknął lekko i usiadł wyraźnie sztywniej. "Że niby wykorzystać - Wykorzystać?" przemknęło mu przez myśl. Dobrze, że skrzydlata roześmiała się tak szybko, bo myśli Grega zaczęły niepokojąco zmierzać w stronę lochów. I czarnej skóry. Nie, żeby miał coś skrajnie przeciwko, w końcu mogłoby być nawet całkiem zabawnie... I ona, taka śliczna...
"Głupi, chutliwy zwierzak! Nie rozpraszaj się!" zganił się w myślach. To był zawsze problem - mało która dziewczyna lubi budzić się w łóżku z gryfem, który okazuje się być facetem poznanym wczoraj w barze. Jemu samemu nie zależało na stałych związkach, ale te piski i wrzaski, i rzucanie pantoflami kiedy jego głowa znajdowała się w szponiastych objęciach kaca było powodem, przez który nie mógł podrywać tylu kobiet, ile by chciał. Postanowił skupić się na jej słowach.
- Pirackiej? Czyli że co - jesteś dziewczyną kapitana? - zapytał ostrożnie. Akurat to było pewne novum, które zmniejszało szanse na ewentualną pułapkę. Najemnik to paskudne słowo, bandyta jeszcze paskudniejsze, zawsze kojarzyło się wszystkim negatywnie, w tym samemu Gregoremu. Ale taki pirat? W piratach było coś... fajnego. Kiedy o piracie mówiłeś, że jest "parszywy" to zawsze brzmiało jak komplement. Uśmiechnął się mimowolnie. W tym ułamku człowieczeństwa, jaki w nim został, obudził się mały chłopczyk z drewnianym mieczykiem i papierowym kapeluszem, krzyczącym "arrrrr" i szukającym skarbów w ogródku. Każdy dzieciak ma w życiu okres fascynacji piratami. Ale wiedział, że musi zejść na ziemię, że powinien poznać szczegóły tego całego przedsięwzięcia. Dziecięce zabawy wyrzucamy... A przynajmniej odłóżmy na potem.
- No to brzmi ciekawie... Cholernie ciekawie. Macie jakieś konkretne plany? Załogę? Statek? - zaczął wypytywać skrzydlatą, lekko nachylając się w jej stronę i lekko gestykulując dłońmi. - Ja się mogę zawsze przydać, ale chcę wiedzieć, w co się pakuję.

Jocelyn - 9 Lipiec 2016, 10:05

Widząc jego reakcje na tekst o wykorzystaniu, uśmiechnęła się uroczo. Zabawny z niego facet. Machnęła skrzydłami gdyż jej lekko ścierpły. Dziewczyna kapitana.. Jakoś nie pomyślała że ludzie mogą to w ten sposób odebrać. Trzeba go wyprowadzić z błędu...
- Nie. Nie jestem niczyją dziewczyną Sweetie. -Mówiąc to patrzyła w niebo. Jestem kapitanem. Ale kapitan bez załogi i statku to żaden kapitan nie?
- Cóż. Załogę dopiero werbuję. Skoro wyrażasz jako taką chęć to chyba mogę Ci powiedzieć co nieco.- Spojrzała na niego mrużąc oczy.-Cała ta sprawa wiąże się z infiltracją środowiska.. piratów. Środowisko to będziemy infiltrować dla Arcyksiążęcej Kompanii Szkarłatnej Otchłani. Piraci, a w szczególności Czarnozęby, chcą by AKSO upadło. Plotka głosi że kiedyś był zwykłym przewoźnikiem po szkarłatnej otchłani.. jednak nie był w stanie konkurować z AKSO. Więc to sprawa zemsty. - Powtarzanie tego już po raz któryś z rzędu wcale jej nie nudziło. Sama jeszcze czasem nie może uwierzyć że się na to zgodziła-Naszym zadaniem tak jak już napomknęłam będzie infiltracja tego środowiska. Im bliżej poznamy wroga tym łatwiej będzie go pokonać.. to będzie ciężkie zadanie. Piraci są nieufni względem obcych.. więc dostanie się w ich szeregi już będzie wyzwaniem. Będę.. jako kapitan. Zobowiązana zdawać raporty AKSO. Poza tym jestem za was odpowiedzialna w taki czy inny sposób. Prócz Ciebie jak dotąd zwerbowałam dwoje innych chętnych. Odpowiadając na twoje pytanie dotyczące statku. Wszystko dopiero przed nami. I ostatnie. Jeśli wpadniemy AKSO umywa od wszystkiego ręce- I co Ty na to? Gryfciu?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group