To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Ogrody Rozalii - Anielska Fontanna

Anonymous - 5 Grudzień 2010, 20:15

Nudzi się. W sumie nie dziwne. Co można robić w tak spokojnym miejscu. Nic tu się nie dzieje.
- Ja? Siedzę, nudzę się i wypalam papierosa za papierosem. - Prawdę mówiąc, Noct wypalił dopiero jedną fajkę, lecz zaraz wyjmie drugą. Tak też się stało. Peta wyrzucił na ziemię i na wszelki wypadek zdeptał, go butem, po czym wyjął drugiego papierosa i zapalił go.
- Chcesz? - Wyciągnął rękę w stronę dziewczyny. Dość dużo w tych czasach palących, a jako że kobieta nie narzekała na dym może znaczyć, że też pali.
- Ja już idę. Za nudno tu. - Rzekł po czym wstał. Wyszedł na wielkiego chama jednak nie obchodziło go to. Nie chciał siedzieć i nic nie robić.

zt.

// Sorki, że wychodzę w taki sposób, ale nie widzi mi się pisanie jednego posta dziennie : (

Anonymous - 20 Grudzień 2010, 15:38

Jakim cudem zabrnęli aż do ogrodu którego nazwy Zielony nie zdążył przeczytać? Tego nie wie chyba nikt, ciekawszym o niebo faktem było czemu zatrzymali się dopiero przed fontanną z kamiennym aniołkiem na szczycie. Szybko jednak filutek doszedł do wniosku, że owy monument był bardzo ładny. Tu cicho szemrząca woda wylewająca się z kamiennego dzbanuszka, trzymanego przez małego cherubinka. Rude stworzenie z ciekawością przez kilka minut obserwowało jak woda się leje. Zaraz potem spojrzał na Sven i opuścił głowę chowając ją jednocześnie w ramionach, chciał w ten sposób okazać skruchę.
-Pzepraszam za oje acowanie raz dziękuje – powiedział w ten swój zabawny sposób. Nadal pokazując jak bardzo jest mu przykro z powodu swego niewłaściwego zachowania.

Anonymous - 20 Grudzień 2010, 15:58

Szła przed siebie, byle dalej, ciągnąc poniekąd Zielonego przed sobą. Tak jak poprzednio, nim znaleźli herbaciarnie, byle dalej. Od ciekawskich, zawistnych spojrzeń, szumu, zgiełku i wszystkiego, co zdawało się tutaj być nacechowane negatywnymi emocjami. W ten sposób, po długiej i jakże kreatywnej wycieczce po mieście, dotarli do ogrodów. Jak na jej gust, nawet tutaj zdawało się być bardziej szaro, niż na przykład na Herbacianych Łąkach, gdzie cały rok było kolorowo, żywo, radośnie. Dopiero tu wypuściła Zielonego z objęć, mając pewność, że raczej nikomu się krzywda nie stanie. Im z pewnością nic by się nie stało, gorzej ze wszystkim wokoło. A tu było cicho i spokojnie, ponieważ późna pora bynajmniej nie sprzyjała przechodniom.
Nie była zła. Nie potrafiła zwyczajnie wściec się na towarzysza za to, że to jemu nerwy pierwszemu puściły w tamtym miejscu. Ułożyła Lero w pionie i usiadła na niej, wznosząc się lekko nad ziemie. Niezbyt wysoko, ot, żeby nogi miały raptem parę centymetrów do dołu. Zamajtała nóżkami w powietrzu, uniosła ręce do góry u przeciągnęła się, wyginając przy okazji palce pod różnymi dziwnymi kątami.
- Nic się przecież nie stało ~ - Stwierdziła lekko, mrugając do niego.

Anonymous - 20 Grudzień 2010, 16:08

Mimo wszystko zarumienił się oraz uśmiechnął szeroko. Był jej bardzo wdzięczny za to że zabrała go z tego dziwnego miejsca, gdzie kreatywność i radość nie miały miejsca. Od razu poczuł się lepiej, tu na świeżym powietrzu. Przymknął oczy i odetchnął głęboko przez uchylone usta. Brakowało mu zapachu herbaty unoszącego się w powietrzu, jasności i żywości kolorów tak charakterystycznej dla ich prawdziwego domu. Tu czuł się smutnym, może nawet ździebko melancholicznym. Zdjął z bioder żółtą torbę i położył ją pod fontanną, sam zaś na niej usiadł. Jako iż do specjalnie niskich nie należał, ale za wysoki znów też nie był. Również w stanie był machać nogami. Cofnął kapelusz na tył głowy tak mocno że spod jego ronda wydostała się ruda grzywka.
-Cemu oni się tak ziwnie na nas atrzyli? Nie ubią ystępów? – Zapytał swej znawczyni ludzkich zachowań. Rozpiął pierwsze dwa guziki swojego płaszcza i sapnął.
W tej Krainie ludzie byli naprawdę dziwni. Pozbawieni mocy, sami siebie ograniczający i w dodatku zdawać by się mogło, że śmieszy ich tylko cudze nieszczęście i nic innego. Na taki piękny pokaz patrzyli jak na zło całego świata. Ci Ludzie byli dziwni, nie szaleni po prostu dziwni.

Anonymous - 20 Grudzień 2010, 19:42

Wyciągnęła z kieszeni spodenek szmacianą lakę i usadziła sobie na kolanach, przyglądając się, jak gdyby nagle znalazła w niej coś ciekawego. Nie wiedziała, czy też, mało ją interesowało, dlaczego ludzie aż tak negatywnie reagowali. Bali się inności, tego, co wyróżniało się w jakikolwiek negatywny w ich odczuciu sposób. Tylko ich maleńkie wersje zdawały się być inne. Doceniały krainę luster, widząc w niej spełnienie swoich marzeń. Doceniały miniwystępy, oferowane zabawy. A dorośli mieli swój dziwny świat i jeszcze dziwniejsze wartości.
- Nie wiem. Ludzie to dziwne istoty, sami nie wiedzą, czego chcą. - Wzruszyła ramionami. W sumie nie powiedziała niczego nowego, powtórzyła jedynie tezę z herbaciarni. Kapelusznicy wyróżniali się i byli powodem zamieszek nie raz, nie dwa. Taki los.

Anonymous - 20 Grudzień 2010, 19:51

Spojrzał na szmaciankę i uśmiechnął się. Zaczął się poważnie zastanawiać jak ktoś tak śliczną rzecz mógł używać do złych celów. Nie rozumiał tego, ale wychodziło na to że wielu rzeczy nie rozumie. Sapnął bardzo niezadowolony z tego faktu i odchylił się niebezpiecznie do tyłu mało nie lądując w fontannie, przed podobnym losem uchronił swój kapelusz łapiąc za jego miękkie rondo. Zamiast polecieć do tył poleciał do przodu, niestety na drodze stanęła mu torba. W efekcie czego wylądował jakimś cudem tyłkiem na ziemi. Kapelusz i tak spadł mu z głowy i tylko cudem nic się z niego nie wysypało. Nic poza złotym dzwoneczkiem z zieloną wstążką. Zielony nie mając ochoty ani siły – przynajmniej na razie – wstać położył się na ziemi prawie że pod nogami Sven. Wyszczerzył do niej zęby w uśmiechu.
-Ezdara ze nie – powiedział z widocznym i dobrze słyszalnym rozbawieniem.

Anonymous - 21 Grudzień 2010, 19:27

Bawiła się szmacianką, ponoszą ją za łapki i wprawiając w udawany spacerek po własnych kolanach. Ponieważ słońce zaszło już jakiś czas temu, nie musiała się martwić o to, czy znajdzie cień i o to, czy szybko zniknie. Miała go w brud. Natychmiast ciemne niteczki "przykleiły się" do opuszek jej palców i oplotły wokół lalki. Poruszała palcami ledwo zauważalnie, a zabawka sama wykonywała spacerki.
- Ano niezdara ~ - Parsknęła śmiechem, nie robiąc absolutnie nic żeby mu pomóc. Za to laleczka, poruszana cienistymi strunami, opadła z gracją na Kapeluszniku, złapała się za brzuch, jak gdyby jego widok go ubawił i ruszyła w stronę jego kapelusza. Stawiała małe kroczki, jednak mieli czas, nigdzie im się nie spieszyło. Momentami struny napinały się, sygnalizując rychłe zerwanie, jednak natychmiast wydłużały się i utrzymywały zabawkę w pionie. Podniosła kapelusz, chociaż wyglądało to cokolwiek śmiesznie. Wymagało też większej precyzji ruchu, a nitki nabrały grubości, tak by poradzić sobie z dodatkowym ciężarem. Nie bez problemów laleczka wróciła i oddała zgube właścicielowi, by potem udać się po przedmioty, które zeń wypadły. Szmacianka oplotła się wstążką i dzwoniła wraz z każdym, drobnym kroczkiem. Sven mocniej poderwała ręką,obracając dłoń opuszkami do góry i gwałtownie zacisnęła palce w pięść, tym samym podrywając zabawke do lotu. Z cichym brzdęknięciem dzwoneczka znów wylądowała jej na kolanach.

Anonymous - 21 Grudzień 2010, 19:40

Nadal się nie podnosząc wodził za zabaweczką spojrzeniem. To co Sven z nią wyczyniała było niesamowite. Nic więc dziwnego że rudzielec otworzył jeszcze szerzej oczy, kiedy zobaczył z jaką łatwością szmacianka podniosła jego kapelusz i jeszcze mu go przyniosła. Podniósł się do siadu i chwycił swój miękki kapelusz za rondo. Dzwonienie dzwoneczka sprawiło, że uśmiechnął się szeroko i przymknął na moment oczy. Lecz kiedy ucichło otworzył je i obrócił się tak by być w stanie spojrzeć na siedzącą za nim Sven. Obrócił się przodem do kobiety i usiadł na piętach, na głowę znów ubrał kapelusz chowając pod nim rude kędziory. Przybliżył się do Sven przez chwilę z ciekawością przyglądając się Lero. W końcu spojrzał na laleczkę i na kobietę, uśmiechnął się radośnie.
-Ożesz atrzymać ten woneczek – powiedział z uśmiechem. -Adnie ci w nim ędzie – dodał ciszej uciekając w bok spojrzeniem.

Anonymous - 21 Grudzień 2010, 19:50

Cała ta sytuacja nawet w jej oczach wydawała się jakaś zabawna. Odnosiła czasem wrażenie, że szarość ludzkiego świata wlewała się do Krainy Luster i dotykała mieszkańców, chociaż mogło to być jedynie fatum poprzedniej wojny, tak znacznie odbijającej się na wszystkim, co dotychczas zdawało się być dla nich normalne.
- Tak więc go nosić jak talizman.- Stwierdziła w odpowiedzi, przyczepiając lalkę wraz z dzwoneczkiem do swoich spodenek. Nie musiała się zastanawiać czy będzie to pasowało. Pojęcie elegancji u kapeluszników zdawało się być mocno wykrzywionym, stąd też zamiłowanie do ekstrawaganckich, kolorowych strojów, których poszczególne części nijak nie pasowały do siebie, a zarazem na nich tworzyły swoistą spójną całość. Przechyliła się na chwile na parasolce, jak gdyby zamierzała coś zrobić, zaraz jednak widoczne było, że zrezygnowała i próbowała powrócić do poprzedniej pozycji. Jednak Lero do rzeczy martwych tak do końca nie należała, tak więc w pełni okazała złośliwość i dosłownie wyskoczyła spod dziewczyny, kiedy ta akurat wciąż była nachylona. Tym sposobem Sven z cichym piskiem poleciała przed siebie, lądując na Zielonym. Z pewnością zamortyzował upadek, jednak kolana i tak sobie obiła. Parasolka ułożyła się do pionu i zarechotała złośliwie, wykorzystując fakt, że dziewczynę na moment zamroczyło.

Anonymous - 21 Grudzień 2010, 19:59

Znów na ziemi, tym razem nie bolał tyłek a głowa. Miła odmiana, zwłaszcza jeśli ktoś umie chodzić tak „dobrze” jak Zielony. Leżał z zamkniętymi oczyma mając nadzieje, że sprawi to zniknięcie bólu. Również przez chwilę był zamroczony, ale tylko przez chwilę. Zaraz potem wybuchł śmiechem a nie wiedząc za bardzo co ma zrobić z rękami jedną położył na plecach Sven chcąc w ten sposób sprawdzić czy w ogóle jest przytomna, a drugą ułożył na wysokości swojej głowy. Kiedy już pierwsza fala głupawki mu minęła zaczął się martwić o przyjaciółkę.
-Esteś ała? – zmarszczył brwi słysząc jak dziwne owe zdanie zabrzmiało, zaraz jednak wzruszył ramionami stwierdzając, że jak na niego to norma.
Mama zawsze powtarzała: „W sprawach gustu nie ma dyskusji”. To samo tyczy się chyba też stylu ubierania? Jednym zgranie takich kolorów się podoba, a znów drugim zgranie innych kolorów. Nic na to się nie poradzi, a to czy kapelusznicy mieli mocno wykrzywione pojęcie elegancji również nie podlegało dyskusji.

Anonymous - 21 Grudzień 2010, 20:24

Przez moment świat przed oczami wypełnił się kicającymi królisiami, każdy w innym kolorze, ze wstążeczką na szyi i czekoladowym jajkiem w kosmatych łapkach. Poleżałaby tak chętnie dłużej, zwłaszcza, że podłoże było w miarę miękkie i ciepłe. Zaraz jednak owe podłoże zaczęło podskakiwać i z jakimś opóźnieniem do jej uszu dotarł śmiech. Zamrugała, poruszyła się i wreszcie podniosła rozczochraną główkę do góry, jakoś tak mało zrażona faktem, że odległość między nimi w jednej chwili tak znacząco się zmniejszyła. Poniosła się do siadu, opierając łapki na jego torsie.
- Chyba cała. - Potarła piąstką policzek, przypominając bardziej małe dziecko, aniżeli młodą panienkę. - Ale za chwile parasolka już cała nie będzie. - Wyszczerzyła się, obnażając białe ząbki. Za jej plecami Lero wyraźnie wzdrygnęła się, odfrunęła trochę dalej wierząc, że uda jej się uniknąć losu. Tym razem to jej kapelusz spadł z głowy, lądując za towarzyszem, toteż dziewczyna nachyliła się, wyciągając łapke jak najdalej po swoją własność. Prawie przy tym rozpłaszczyła się na Zielonym po raz drugi, ale jak już było wspomniane, wstyd czy krępowanie się występowało bardzo rzadko, ewentualnie w nadzwyczaj wymagających tego sytuacjach. Nałożyła kapelusik na głowe i dalej siedziała na rudowłosym, z iście chomiczym uśmiechem niewiniątka na twarzy.

Anonymous - 21 Grudzień 2010, 20:39

Zaśmiał się znów radośnie widząc a potem i słysząc że nic jej nie jest. Wyszczerzył do niej w uśmiechu białe kły. Lekko się rumienił, ale ciężko było stwierdzić czy z radości czy znów z zażenowania ową sytuacją. On tam nie miał nic przeciwko leżeniu na ziemi, więc teoretycznie mogła sobie poleżeć dłużej. W każdym bądź razie dobrze, że nie postanowił się podnieść, bo znów wylądowałby na ziemi, tym razem dość przymusowo. Powiódł spojrzeniem za jej ręką, wyciągając szyję i sprawiając, że znów nakrycie jego rozczochranej łepetyny spadło, Widząc że to po kapelusz tak sięga uśmiechnął się. Potem znów usiadła,, a on podniósł się na łokciach dochodząc do jakże smutnego wniosku, że podłoże nie jest tak przyjemne i ciepłe jak Sven. Przyglądał się jej uśmiechowi, właściwie to jej całej. Naszła go dziwna ochota szybko jedną ją odgonił kręcąc energicznie rozczochranym łbem. Zaraz potem uśmiechnął się do niej.
-Omóc ci abić arasolkę? – Zapytał grzecznie, jak przystało na dżentelmena – a żeby on jeszcze wiedział, kto to jest ten dżentelmen. Potem powiódł spojrzeniem za parasolką, nie była ona jednak na tyle ciekawa by na dłużej przykuć jego uwagę. Wrócił spojrzeniem różnokolorowych ślepi do dziewczyny.

Anonymous - 22 Grudzień 2010, 23:37

Zasięgnęła ponownie, po jego Kapelusznik, jednak nim nałożyła mu go na głowę, porządnie poczochrała rude kłaki, wplatając w nie palce. Delikatnie ciągnęła za obwinięte wokół palców kosmyki, bardziej celem drażnienia się, aniżeli rzeczywistej próby zrobienia mu krzywdy. Nie nie nie, zdecydowanie nie wolno krzywdzić i zadawać bólu. Przynajmniej nie tym, których lubi, szepnął jeden z cieni, prawdopodobnie ten, który udawał cień fontanny. Na moment dosłownie się zawiesiła, z ręką wplecioną we włosy Zielonego. Jakby nad czymś się zastanawiała, zaraz jednak ocknęła się z tego stanu i naciągnęła mężczyźnie kapelusz na głowę tak, by zasłonił mu oczy.
- Oj tam zaraz zabić, najpierw powinna dłuuuugo i powoli piec się na ogniu. - Klasnęła w dłonie, ponieważ więcej w tym było przekomarzań i żartu, aniżeli szczerej chęci potraktowania w ten sposób parasolki. Latający, przypalony badyl nie wygląda już tak ładnie.

Anonymous - 23 Grudzień 2010, 00:30

Znów sięgnęła ponad nim, tym razem musiał się położyć by uniknąć bliższego spotkania z ciałem dziewczyny. I tak został przez nie trochę zgnieciony, ale w ten sposób było to bardziej znośne. Potem ku jego wielkiemu zdziwieniu najzwyczajniej w świecie zaczęła mu czochrać włosy, które no cóż ładem nigdy nie grzeszyły. Ciężko nawet domniemywać kiedy ostatnio grzebień albo przynajmniej szczotkę widziały. Zawiesiła się, on ten moment wykorzystał by znów podnieść się na łokciach. Potem zgasło światło, a w jego małym świecie zapanowała nieprzenikniona ciemność. Zaśmiał się kiedy usłyszał jej plany dotyczące Lero. Oczywiście wyczuł, że to żart więc nie wziął go dosłownie.
-Iemno – mruknął cicho, kiedy doszedł do tego odkrywczego wniosku, że na serio nic nie widzi. Uniósł nieśmiało rondo własnego kapelusza i zamrugał różnokolorowymi ślepiami.
-Cesz ałusa? – Zapytał a potem znów zmarszczył brwi. Doszedł do smutnego wniosku, że musi się nauczyć porządnie mówić albo przynajmniej wypowiadać co poniektóre słowa.

Anonymous - 23 Grudzień 2010, 01:12

Nie zdziwiłaby się, gdyby w jego włosach znalazła ząbki grzebienia, albo i sam grzebień, wczepiony gdzieś między kołtuny. Jednak nie zagłębiała się bardziej paluszkami w te rude kudły, obawiając się, że jeśli zapląta się za bardzo wyciągnięcie ręki sprawi mu ból. Sama miała burzę ciemnych włosów na głowie, te jednak, pomimo wyglądania, jakby od miesiąca grzebienia nie widziały, były miękkie i nader łatwe do rozczesania. Przez chwile obserwowała go, z tym naciągniętym na oczy kapelusikiem i lekko zaróżowionymi policzkami, ni to z zakłopotania, ni z czegoś innego. No bo chyba nie z zimna? Nie odczuwała go sama, chociaż była o wiele bardziej skąpo ubrana. Dotknęła go w nos, tak o, zrobiła niewidzialną kropke, skoro już się zorientował, że ma ciemno przed oczami. Mrugnęła jednym okiem, potem drugim.
- Chce. - Po krótkim namyśle. Przekrzywiła łebek, czekając na buziaka.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group