To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Kryształowe Pustkowie - Szklana Ścieżka

Anonymous - 20 Wrzesień 2012, 17:37

Już ponad tydzień nie zawitała w Szkarłatnej Otchłani. Wyjechała wraz z matką do Krainy Luster, z prostych przyczyn - rodzinne interesy. Konferencje na temat firmy taty Lou, jak i spotkania z resztą kochanej rodziny. Nawet jeśli była w pełni dorosłą kobietą, wyglądała na niewinne dziecko, więc to nie ona nimi się zajmowała, tylko jej rodzicielka. Zero obowiązków, równało się z mnóstwem wolnego czasu, który jakoś musiała wykorzystać. Postanowiła bardziej poznać ten świat, choć nawet często w nim bywała, jednak nie wszystkie zakamarki Krainy Luster były jej znane. Miasto Lalek, było jej dobrze znane, tak samo Malinowy Las, czy Odwrócone Osiedle, żadne z tych miejsce nie miało przed nią sekretów. Wiedziała, że w tej dość dużej krainie, są inne, równie piękne miejsca, które aż się proszą o pozwiedzanie. Nie raz Marienne opowiadała jej o Upiornym Miasteczku oraz Kryształkowym Pustkowiu. Siedząc jeszcze w swoim pokoju, w dworze ciotki, postanowiła wyruszyć do wesołego miasteczka. Jednak zabrakło jej odwagi, co było wielką rzadkością. Wtem przypomniała sobie, że dawno zatęskniła za ciszą. We własnym pałacu, nawet u ciotki panował wokół niej hałas. Pragnęła jedynie choć na chwilę służba przestała mówić, krzyczeć oraz aby jej matka przynajmniej na minutkę straciła mowę. A sama nazwa Kryształkowego Pustkowia, uradowała Lou. Druga część określenia tego miejsca sama za siebie mówiła, jaki tam panuje spokój. Szybko stanęła na nogi, chwyciła Pana Lullaby i wyszła z dworku, próbując sobie przypomnieć drogę, którą niegdyś słyszała od ulubionej służki. Po kilkunastu minutach odszukała w swoim mózgu słowa Marienne oraz pewne ruszyła przed siebie. Nie miała żadnych obaw związanych z tą wyprawą, wiedziała, że mogło być niebezpieczne, jednak na razie wolała to miejsce niżeli Upiorne Miasteczko.
Niewiele czasu jej zajęło, aby dostać się na pustkowie. Niemalże w mgnieniu oka znalazły się przed nią 20 metrowe, może więcej, bloki z istnego kryształu. Panienka Tubeliere nie ukrywała zachwytu, ba! Nikogo w pobliżu nie było, więc spokojnie mogła mówić sama do siebie, chodzić zdziwiona i nie przejmować się etyką. Z myślą, iż jest sama w tym cudownym miejscu, podążyła krętą, szklaną ścieżką. Niemalże wszystkie wielkie minerały były jak lustro, zbytnio nie przeszkadzało to nastolatce. Przy jednym z większych kamieni, stanęła żeby przeglądnąć jak wygląda. Uśmiechnęła się promiennie na widok nowych butów. Ze względu, iż były na niewielkim obcasie wyglądała na wyższą niż jest , możliwe, że przekroczyła próg stu pięćdziesięciu pięciu centymetrów, jednak do upragnionego metra sześćdziesiąt jej brakowało nawet w wysokich butach. Popatrzyła jeszcze chwilę na swoje odbicie, otrzepała spódnicę z niewidzialnego kurzu i ruszyła przed siebie. Cichutko stawiała kroki na szklanym chodniczku, jednak w wszechobecnej ciszy było słychać echo stukotu jej obcasów. W pewnym momencie oparła się lewą ręką, o jeden z kryształów. Nie było mowy o natychmiastowym zniknięciu, ów przedmiotu, bo miała na sobie rękawiczkę, a jej moc nie działa na żaden materiał. Był gładki w dotyku. Jej lenistwo zaczęło dawać o sobie znak. Chciała się zatrzymać, właśnie w tym miejscu i choć na chwilę usiąść, lecz jej druga połówka wolała dojść do końca tej ścieżki, bo kto wie, może to właśnie tam gdzieś, leży mityczny skarb? Niechętnie odepchnęła się od kryształu, po czym przytulając do siebie misia, ruszyła dalej. Rozkoszując się ciszą, straciła poczucie czasu, ale nie przejmowała się tym, że może być właśnie poszukiwana przez swoją ukochaną mamę. Wiodąc się majestatyczną ścieżką, spostrzegła przed sobą nieznajomego chłopca. Stanęła na chwilę, aby przyjrzeć się jego postaci. Najwyraźniej coś malował, a ona weszła mu w drogę.
Raczej, może nie malować przez te kilka moich kroczków. Pomyślała i wolniejszym krokiem ruszyła przed siebie, uśmiechając się pod nosem oraz spoglądając pod nogi.

Anonymous - 4 Listopad 2012, 12:50

Pędzel nagle przestał pędzić po płótnie. Zatrzymał się w miejscu, dokładnie w tej samej chwili gdy dziewczyna przystanęła. Poczuł czyjś wzrok na sobie więc i oczy oderwał od sztalugi i krajobrazu, na którym się wzorował.
Odwrócił głowę w stronę dziewczyny, którą postawiła kolejne kroki w przód. Ściągnął czoło zaskoczony, zsunął okulary na nos i z nad nich obserwował chwilę drobną istotkę. Była od niego dużo niższa. Odstawił paletę na ziemie powoli, pędzel wrzucił do kieszeni białego fartucha. Skupił się chwilę i uniósł nieznacznie nad ziemią, jakieś dziesięć centymetrów. Rozłożył nieznacznie swoje skrzydła i pofrunął za dziewczyną, leciał za nią bezgłośnie przez chwilę, jednak kiedy machnął mocniej skrzydłami by unieść się wyżej było już słychać ich trzepot. Przeniósł się wyżej. Ponad nią i chwilę później stał dwa kroki przed nią, uśmiechnął się nieznacznie kącikiem warg.

-A dokąd to? Poczekaj , poczekaj. - Skinął lekko głową kłaniając się, a równocześnie witając. Może był za bardzo kulturalny..ale może to tylko chwilowe? A może nie...

- Co tu robisz? Często tu bywasz? Jak Ci na imię? - Już miał dodać słowo określające jej wygląd, oczywiście komplement, ale powstrzymał się. Czasem trzeba było zamykać swe usta dość mocno by kogoś czasem nie speszyć. Stanął pewnie i twardo na ziemi sprawiając jednocześnie , że skrzydła jakby się złożyły, a dokładniej zmniejszyły się w szybkim tempie.
Wsunął jedną z dłoni w kieszeń swego fartucha. Przyglądał się sympatycznej osóbce uważnie, nie zamierzał z niej spuszczać wzroku, już dokładnie w swej głowie zaplanował , że i ją namaluje. Dlatego też tak bacznie ją obserwował chcąc zapamiętać rysy jej urokliwej buźki no i te szczegóły niezwykłe jakimi były między innymi oczy tej dziewczyny. Jedno zielone, drugie żółte. A te piegi? W swoim życiu Henry widział je chyba po raz pierwszy na własne oczy, tak może bywały w książkach , które kiedyś czytała mu matka.
Wszystko jedno. Ważne, że go urzekła na swój sposób. Zadawał jej tyle pytań, chciał wiedzieć jak najwięcej, zabrakło mu jeszcze tylko jej imienia , którego jeszcze nie poznał. A musiał po prostu musiał je usłyszeć.

Anonymous - 4 Listopad 2012, 17:42

Idąc powoli, w kierunku nieznajomego chłopaka przypomniała sobie nieszczęsne uwagi matki na temat obcych ludzi. W ówczesnej sytuacji, też była poniekąd przerażona, bo spotyka jakiegoś przedstawiciela płci przeciwnej, a właśnie połowę swoich kazań mama brązowowłosej przekazywała temat na spotykanie obcych osób. To właśnie te dyskusje zaszywały się w pamięci dziewczynki oraz te rozmowy ją najbardziej przerażały. Prawda była taka, iż matka kochała zastraszać swoją córkę, różnymi opowieściami gdy Lou miała dopiero kilka latek, a wszystko po to aby mieć ją pod kluczem. Gdyby tylko jej córka okazywałaby strach mogłaby mieć z tego satysfakcję, jednak nadaremnie. Piegowata zawsze tłumiła w sobie lęki i tak najzwyczajniej na świecie pozostanie. Aurora nigdy nie dała po sobie poznać tego lęku. Zawsze dumna i strojąca sobie żarty Lou, niby nie zważała żadnej uwagi na mądre słowa opiekunki. Uniosła swą głowę, aby spojrzeć na chłopaka. Zdecydowanie był od niej starszy, może niewiele, ale zawsze. W końcu Aurora od czternastego roku życia zatrzymała się w czasie i raczej nikt by nie stwierdził, że ma więcej lat.
Pierwsze co rzuciło się w oczy dziewczynie, był fakt, iż nieznajomy jest od niej dużo wyższy. Nawet jeśli miała na sobie buty na dość wysokim obcasie, najwyżej dorastałaby mu brody. Co oznaczałoby tylko jedno - będzie patrzeć na nią z góry. Fakt, nie pokazywała po sobie tej złości gdy ktoś spoglądał na nią z wielkich wysokości jednak gdzieś tam w głębi duszy okropnie ją to irytowało. Jedyne pocieszenie jakie miała, to powiedzenie, które niegdyś usłyszała. Małe jest piękne. Następna rzecz, jaka ją zainteresowała w nastolatku to były włosy. Nie mogła opisać jego koloru, co ją zaintrygowało. Nieświadomie zaczęła robić szybsze kroki w jego stronę, jednak tym razem z uniesioną głową, tak jakby go tam nie było. Ignorując czynności młodego malarza, wyciągnęła spod wstążki, która obwiązywała talię Lou, małą książeczkę. Trzymając ją w jednej dłoni starała się czytać, pomijając niebieskookiego. Było to trudne. Słysząc trzepot jakiś skrzydeł, miała ochotę się obrócić, jednak postanowiła iść dalej, dopiero usłyszawszy głos chłopaka Piegowata się zatrzymała. Zaczęła nerwowo tupać lewą nogą, a jej serce zaczęło szybciej bić, ze względu na wypowiedziane słowa. Bynajmniej nie były one dla niej dobre. Może jednak nie jet mordercą? A nawet jeśli, dam sobie z nim radę.. W sumie jegomość ma łagodną i urokliwą twarz, pomyślała. Już miała kontynuować swój monolog w myślach, jednak widok znikających, anielskich skrzydeł, odciągnął ją od jakichkolwiek przemyśleń. Było widać zdumienie na jej twarzy. Gdy tylko padły pytanie, ciut się oburzyła, choć trochę zaintrygowała ją jego osoba swą śmiałością.
- Skąd mam wiedzieć, iż pan nie jest jakimś mordercą? - Zaśmiała się uroczo, już miała tą pewność, że chłopak jest tylko niewinnym artystą.
- Choć już pana o nic nie podejrzewam, skądże. Jednak nie jestem jeszcze pana koleżanką, więc proszę by pan zwracał się do mnie per panienka, lub pani. A, że to pan postanowił zaczepić mą osobę, to też pan powinien się według mnie pierwszy przedstawić. Jeśli pan, oczywiście zechce zdradzić swe imię. - Uśmiechnęła się przyjacielsko, dając jakikolwiek znak, że już jest przyjacielsko nastawiona dla chłopaka.
Fakt, oczy Lou były niesamowite, jednakże piegi to rzecz normalna. Nie raz w swoim życiu spotkała dziewczynki i chłopczyków, co mieli więcej lub mniej kropek na twarzy, a niektórzy nawet posiadali kolorowe pieguski. Zrobiła krok do tyłu, aby chłopak nie dostrzegł jak bardzo jest mała, choć i tak musiała podnosić swą główkę, aby spojrzeć mu w oczy.

Anonymous - 4 Listopad 2012, 18:17

Stał zdumiony wręcz dłuższą chwilę, ona go zignorowała, mało tego szła przed siebie z dumnie uniesioną głową. Bynajmniej tak odebrał , po chwili jeszcze dostrzegł jak wyciąga małą książeczkę, którą poczęła czytać.
Skrzyżował dłonie na torsie i podążył za nią.
Znów wzniósł się wyżej rozkładając skrzydła. W końcu wolał na razie i tak ich nie chować. A jak znów mu pójdzie przed siebie? Dziś nawet chodzić mu się ie chciało, a może to tylko było pretekstem? "nie chce mi się". W zasadzie to tak. Henry uwielbiał swoją możliwość latania ,a także towarzyszące temu skrzydła, które były dla niego wyjątkowe.
Po chwili ponownie wyprzedził dziewczynę i znów znalazł się przed nią, ale tym razem był uniesiony nad ziemią i to tylko pięć centymetrów. Wystarczająco był od niej wyższy. Przyglądał jej się i gdy usłyszał jej myśl o tym,że jest mordercą o mało nie wybuchł śmiechem, jednak powstrzymał się by nie wyjść na chama, który od razu wprasza się do czyjejś głowy. Zatem kiedy tylko wspomniała o tym co właśnie siedziało jej w głowie i zadała mu to pytanie roześmiał się krótko.

-A czy wyglądam na mordercę? Poza tym jaka korzyść z zabijania kogoś? Żadna. Wręcz odwrotnie. Nie mamy wtedy już ani do kogo się przyczepić, ani kogo dalej odkrywać. - Oznajmił uśmiechając się szerzej do niej.

-Ah no i przepraszam za mój brak kultury.- Skinął ponownie głową.
- Wybacz jeszcze raz Per Panienko , mów mi Henry. Albo jak tam sobie życzysz. - Oznajmił utrzymując się wciąż w górze. Poruszył skrzydłami delikatnie by czasem zaraz nie opaść. Choć mógł latać i bez nich.. ale jakoś tak wtedy to latanie traciło ten magiczny sens.
Chwilowo się zawiesił dumając o nadziei, że a nóż zaraz sama mu na jego imię odpowie swoim. Nawet zapomniał, że paletę na ziemi pozostawił i zaczęty już obraz bez jego towarzystwa gdzieś dalej stoi. W tym momencie całą swoją uwagę skupił na owej panience. Nagle zrozumiał jak dziwnie mu było, kiedy powiedziała do niego Pan, jeśli tym razem znów usłyszy z jej ust to słowo to uprzedzi ją. "Zaraz, zaraz, a może za staro wyglądam?". Nerwowo trochę wręcz niezdarnie poprawił swoje okulary.
A niech to, jak wróci to aż z godzinę będzie się na siebie patrzył. Może warto by było zmienić styl ubierania ,albo albo..no właśnie co albo?
Nie miał w tej chwili głowy do tego, powrócił swoim wzrokiem z własnych butów na te prze uroczą buźkę.

Anonymous - 4 Listopad 2012, 19:05

Niejednokrotnie ignorowała napotkanych ludzi, gdzieś gdzie była choć chwilę sama. A oni robili to samo, to czemu i by tym razem miała tego nie robić? Jednak kazania matki się opłaciły, jej córka nie zaczepiała ot tak ludzi na ulicy. Zerknęła ukradkiem na chłopaka, gdy jeszcze miał skrzyżowane dłonie i zrobiła dużo oczy. Nie mogła się przyswoić do tego, że Henry miał skrzydła. Choć, gdyby chciała, sama mogłaby w tej chwili latać, lecz musiałaby dotknąć samego artysty, bo inaczej nie mogłaby skopiować jego mocy. Mogłaby potem to zrobić, choć jak na razie nie kusiło ją to zbytnio, lecz bardziej irytowało. Trzepot skrzydeł uświadamiał ją, że chłopak za nią podąża i to właśnie ten jego czyn ją zniesmaczył. Miała ochotę szybko się odwrócić, po czym spoliczkować Henriego. Wzięła głęboki wdech i dość głośno wypuściła powietrze z ust, jakby ten czyn miał ją uspokoić.
Poczuła miły i delikatny wiaterek po prawej stronie, i jak się okazało nie był on naturalnym zjawiskiem, lecz to chłopak spowodował ten lekki podmuch. Wraz tym niewielkim wiaterkiem, przeszły ją dreszcze. Widząc chłopaka przed sobą, zamknęła małą książeczkę, wystarczająco głośno, że po Kryształkowym Pustkowiu rozległo się echo. Podniosła swoją główkę, a wzrok skierowany na Henriego mógł być odebrany w różny sposób. A to, że chłopak jest dla niej utrapieniem, a to, że jest zabawny lub potwory wiedzą co jeszcze. Nie byłoby to dla niej zadowalające, gdyby tak nagle wybuchł śmiechem, bo mogłaby to odebrać jako obelgę, przez jej niski wzrost, nie przyszłoby jej do głowy, że czyta w jej myślach.
Cicho zaśmiała się na słowa chłopaka. Skądże ona miałaby wiedzieć, jaka jest korzyść z zabijania innej istoty? Była tylko niewinną dziewczynką, z wpływowego rodu. A o morderstwach czytała tylko w książkach lub gazetach. Jednak tą opinią się z nim nie podzieliła. Odgarnęła kosmyk włosów z twarzy. Uśmiechnęła się na jego przeprosiny.
- Panie Henry, miło mi pana poznać. - Rzekła uroczym głosem i ściskając mocniej swojego misia ruszyła dalej.
- Mój towarzysz zwie się Lullaby. - Pogłaskała głowę pluszaka. Musiała się chwilę zastanowić, zanim zdradzi mu swoje "prawdziwe" imię. Generalnie to nie posiadała żadnych oporów do powiedzenia mu go, aczkolwiek wszystko mogło się zdarzyć. Jednak to jej "prawdziwe" imię, nie było tak prawdziwe jak się zdawało, to dlaczego nie mógł by go znać?
- Zaś ja nazywam się Lou - powiedziała pewnie. Tym razem jej język był normalny, na tyle by Henry mógł ją zrozumieć, iż Aurora miała talent do przekręcania słów i często posługiwała się starszym językiem, czego chłopiec mógł się domyślić.
To nie tak, że uważała malarza za starszego pana. Dziewczynka po prostu miała to w nawyku, a, że nie była pewna pochodzenia chłopaka nie nazwała go panicz, tylko tradycyjnie pan. Wzrok miała dobry, więc łatwo się domyśliła, że po aparycji jest starszy od niej.. oraz wyższy.
- Proszę mi wybaczyć, ale nie boi się pan, panie Henry o swe przyrządy malarskie? - Obróciła się gwałtownie, przez co znajdowała się zaledwie dwa kroki od chłopaka. Automatycznie się cofnęła i wskazała skinięciem głowy na narzędzia artystyczne niebieskookiego.

Anonymous - 4 Listopad 2012, 19:27

Miała sama taki mętlik w głowie, albo on za wolno chwytał jej myśli. Tow końcu podobały jej się skrzydła czy nie? "A dobra.. "mruknął jakby do siebie w swojej głowie i schowałs krzydła, stanął znów pewnie na ziemi. Wsunął dłonie w kieszenie, bo to miał w zwyczaju.
Kiedy tak mocno zamknęła książeczkę, aż zmrużył oczy i skrzywił się nieznacznie.
"Do licha.. to było dość głośne" - znów głosy się wydobyły spod jego czupryny, oczywiście były słyszane wyłącznie przez HenregoPaspertsona.
Gdy zaś zadarła Panna głowę, on nie odwrócił wzroku od niej, a wręcz przeciwnie ugrzązł nim w jej spojrzeniu, które w danej chwili starał się odczytać, zrozumieć.
On zaś o morderstwie jak na swój wiek wiedział wiele, czytał, oglądał, sam był świadkiem i sam swoje doświadczył. Ale.. nie chwalił się nigdy tym bo nie ma szczerze powiedziawszy czym. Czasem bał się ujawniać tak wielką swoją wiedzę, że zostanie uznany za osobę wywyższającą się bądź kogoś podobnie denerwującego.
Dlatego też nie wybuchł śmiechem, by dziewczyna się nie obraziła źle odbierając jego rozbawienie. Całe szczęście potrafił się powstrzymywać mając nad sobą kontrolę.

-Miło mi Cię poznać Panienko Lou. Swoją drogą wyjatkowe imię. Oryginalne, ładnie brzmi przy wymawianiu . - Oświadczył swym dostojnym głosem jak na grzecznego chłopaka przystało.

-Ah no i Per Panno Lou, bardzo proszę nie mówić na mnie Pan, bo strasznie staro się czuję, a jestem zwykłym młodzieńcem, nawet pełnoletni nie jestem. - Dodał z delikatnym uśmiechem aż przytakując na to swoją głową.

- A co do Twojego towarzysza jemu nadałaś widzę także imię niezwykłe. Ale dlaczego z nim tak spacerujesz? Nie zgubiłaś się? Co właściwie tutaj robisz jeśli spytać mi wolno? - Odwrócił wzrok jej oczu na jej pluszowego przyjaciela, a później już tylko dyskretnie kątem oka zerknął na rozmówczynię.
Przysłuchiwał się jej kolejnym słowom, na które uśmiechnął się szerzej.

-Nie, aż tak się nie martwię. Nikgo tu oprócz nas chyba nie ma, inaczej byśmy słyszeli. A same rąk i nóg nie mają, zresztą wcale nie są aż tak oddalone od nas. Widzę je, co nie zmienia fakti, że powinienem kontynuować swoje zajęcie ale jakoś Twoja osoba Panienko przyciągnęła moją uwagę. - Starał się dopasować do dziewczyny pod względem mowy, prawdopodobnie została nauczona mowy tym językiem dośc wygórowanym.
Nie, żeby miał coś przeciwko. Absolutnie, lecz po prostu musiał się nieco przestawić. Choć.. jakby się tak głębiej zastanowić. To dokładnie tak powinna wyglądać rozmowa między nowymi znajomymi. Ostrożna, z dystansem. Liczył tylko też by spotkać ją jeszcze kiedyś. A może nawet bez drugiego spotkania zdoła namalować jej portret. Kto wie.

Anonymous - 4 Listopad 2012, 20:15

Skrzydła z samego wyglądu wydawały się jej piękne, magiczne. Rzadko widywała istoty z tak owymi, więc ją zaintrygowały, aczkolwiek irytowały. Czym? Odgłosami jakie wydawały. Jakby spotkała ptaka, który odlatuje i słychać by było trzepotanie, to oczywiście nie przeszkadzałoby jej to. Jednak gdy miała przy sobie osobę towarzyszącą, z takimi zdolnościami i ten odgłos ciągle jej dawał do świadomości, że tu jest po prostu była zła. Jednak nie dawała po sobie tego poznać. Wiedziała, że trzaśnięcie taką małą książeczką może wywołać huk. Chciała coś tym uzyskać, ale co? Zamiast uzyskać to coś, przyszły do niej wyrzuty sumienia, bo po co robić tyle hałasu w tak pięknym miejscu jak Kryształkowe Pustkowie? Rozejrzała się po otoczeniu. Znowu zaczęła się zachwycać widokami w swojej głowie, zapominając na chwilę o Henrym.
Zmarszczyła brwi na czyn chłopaka. Miała ochotę poprosić go grzecznie o odwrócenie wzroku, ale to byłoby raczej niegrzeczne. Gdyby tylko wiedziała, iż chłopak posiada umiejętność czytania w myślach nie zawahałaby się zrobić mu choć najmniejszej krzywdy. Nie raz miała do czynienia z takimi osobami i gdy ona sobie tego nie życzyła, to nikt jej nie czytał w myślach. Teraz nic nie wiedziała o tym, na szczęście Henriego. Pomimo tego, że już miała choć trochę tej pewności, że chłopak nie jest żadnym przestępcą, jego osoba była dla niej tajemnicza. Nie przez wygląd czy charakter, po prostu sam w sobie.
- Ah, dziękuję za takie komplementy. Chociaż przyznam, że nie raz zostałam okomplementowana za moje imię - powiedziała miłym głosem. Wtem zorientowała się, że użyła własnego słowa. Zrobiła zaskoczoną minę, a przecież to było normalne, że wymyślała własne nazwy. Zaśmiała się na słowa chłopaka. Nie dość, że nie uważała go za staruszka, to jeszcze uważała, że jest w miarę przystojny, choć nie chciała tego po sobie okazać, skądże.
- Cóż, to dobrze wiedzieć, żeś jest młody. - Zażartowała z niego, po czym spojrzała w jego niebieskie oczy. Przewróciła oczyma na pytania chłopaka.
- Jesteś bardzo ciekawski.. Ale odpowiem na twoje pytania, panie Henry. - podkreśliła słowo "pan", po czym dodała.
- Bo to mój kompan i prawdziwy przyjaciel. Nie zgubiłam się, spaceruję jak widać. - spojrzała na swoje nogi, aby choć na chwilę wyobrazić sobie chłopaka we swoim wzroście. Jakby było jej miło choć raz spotkać ludzika w jej wzroście!
- To dobrze, że się niczego nie obawiasz, bo mam zamiar powędrować w dal tego pustkowia, a jeśli masz zamiar mi towarzyszyć musisz pozostawić swe przybory, albo je spakować. - Była pewna tych słów, choć po chwili się zorientowała jak bardzo jest śmiała. Najwyraźniej chciała go poznać bardziej.

Anonymous - 7 Listopad 2012, 14:09

Może przyczyną jej irytacji wcale nie był dźwięk skrzydeł wywołany ich poruszaniem się tylko świadomość tego, że chłopak tu jest. Obecny i obserwujący ją. Zresztą co się dziwić, znalazła się tu sama, a.. wiele osób będących tu znikało bez śladu. A może ginęli tylko Ci którzy poszukiwali tu skarbów? A Ci zachwycający się wyłącznie danym miejscem byli wypuszczani znów na wolność? Jeden tylko mógł wiedzieć jaka jest prawda. Ten, kto stworzył coś tak niezwykłego jak Kryształowe Pustkowie.
Henry przysłuchując się słowom dziewczyny uśmiechał się bezustannie. Wręcz nie mógł przestać. Ale nic w tym złego, wręcz odwrotnie. Dawno już ktoś nie wywoływał u niego takiego uśmiechu. Najwyraźniej miała dużo pozytywnych cech, które już zdążyły oddziaływać na chłopca.

-Nie szkodzi, nie dziwię się wcale, a wcale, że sypały się komplementy na temat Twego imienia. W końcu tak jak powiedziałem, jest niezwykłe. - Zaśmiał się jednak krótko aczkolwiek mile słysząc jej wymyślone słowo, aż skomentował to nienagannie

- Dobrze dobrane słowo, powinno występować w naszym słowniku. - Dodał uśmiechając się szczerze od ucha do ucha.
Gdy wpatrzyła mu się w oczy nie unikał tego, a wręcz odwrotnie. Utrzymywał z nią kontakt wzrokowy. W końcu także dzięki temu mógł bez żadnego ale przyglądać się jej cudownym oczom.

-Hm.. A staro wyglądam, że mówisz iż dobrze wiedzieć, że młodzieniec ze mnie? - Zmarszczył brwi wciąż nie spuszczając z niej wzroku.

-Żadnego Pan! - Ponowił znów niemalże rozbawiony. Do złego humoru czy niezadowolenia było mu jakoś tak póki co.. daleko. Zdecydowanie.
Skupił się jednak silnie słuchając jej wypowiedzi. Sam gdzieś w swej głowie przytaknął na jej słowa, że jest osobą ciekawską. Tu nie było co się sprzeczać.

- Panienka pozwoli, że chociaż je gdzieś ukryję. - Popatrzył na nią jakby podejrzliwie choć to było bardziej , jakby to ująć.. powiedzmy zaczepne.

-Wybaczy Pani, zaraz wrócę. - Odszedł kawałek od niej i wbił się do góry, pofrunął na poprzednie swoje stanowisko. W miarę szybkim tempie ogarnął po kolei wszystko i przeniósł to między kryształy wcześniej ponownie fruwając.
Ukrył to w miarę właściwie i skutecznie. Poruszył skrzydłami unosząc się do góry. Stamtąd zerkał na Lou i podfrunął bliżej niej.

-A może chcesz polatać ze mną? Dokąd chcesz iść, wiesz co jest tutaj, dalej, niedaleko? - Znów zadawał jej pytania. Cóż taki był. Na wszystko musiał mieć odpowiedź.

Anonymous - 22 Grudzień 2012, 16:01

Obecność chłopka w żadnym wypadku jej nie przeszkadzała. Gdyby się bardziej zastanowić, po kilku krokach na tym pustkowiu w samotności byłaby zdolna w ekspresowym czasie zgubić drogę oraz popaść w panikę, iż może jej coś się stać. Bałaby się tu sama przebywać, tyle. Nie zdawała sobie z tego sprawy jak się na ów Pustkowie wybierała i także tego nie doświadczyła, dzięki temu, bo spotkała chłopaka, który tam był. Dodatkowo Lou to typowa przyjazna kobitka, lubiąca nawiązywać nowe znajomości, więc nagle miała przed nosem wielką okazję by zdobyć nowego kolegę. Wówczas tylko trzepot skrzydeł Henry'go jej przeszkadzał. Z czasem mogłaby się do niego przyzwyczaić, jednak po dłuższym spędzeniu czasu z nastolatkiem. Spojrzała na chłopaka i odgarnęła kosmyk włosów, który znajdował się na jej oczku. Wówczas zdała sobie sprawę, że to nie majestatyczne skrzydła Sennej Zjawy ją wkurzają, a fakt, że był tak wysoko nad nią. Nie dość, że był wyższy, o wiele wyższy, co było doskonale widać, to jeszcze mógł być wyżej dzięki tej mocy. Musiała jeszcze bardziej zadzierać głowę. Co prawda, lubiła swój niski wzrost, ale gdy już znajdywała kogoś, kto mógłby być w jej wizualnym wieku jakoś nie mogła znieść tego, że ten ktoś jest wyższy, jak w tym przypadku.
- Naprawdę ci dziękuję, okropnie mi schlebiasz. Czyżbyś chciał coś w tym osiągnąć? - Zażartowała, lecz nie koniecznie henry mógł to odebrać jako żart. Śmieszyło ją to, iż znajomym tak bardzo podobało się im jej "prawdziwe" imię. Przecież było to sklepienie trzech literek i nie było tak piękne jak na przykład imię Charlotte. Jednak jej samej także się podobało, jednak zawsze starała się nie okazywać tego po sobie. Zaśmiała się na słowa chłopaka. Jej wymyślone wyrazy, często były spostrzegane jako zwykłą głupotę Lou, co nie było prawdą lub myśleli, że chce się wygłupić. Nie było to prawdą, po prostu dziewczynka, rzadko mogła znaleźć odpowiedniego słowa, a nikt by jej nie zabronił wymyślić własnego.
- Skądże, wyglądasz na zdrowego nastolatka. Ale tak jakoś, od zawsze mnie uczono zwracać się do nieznanych "pan" - powiedziała. Popatrzyła na swoje butki, nie chciała zetknąć się ze wzrokiem chłopaka, jak na jej policzkach pojawiały się niezauważalne rumieńce. Zawsze wiedziała, kiedy się pojawią.
- Dobrze, Henry. Nie będzie żadnego pana. - Zerknęła na niego przypuszczając, że rumieńce już zniknęły. Cieszyła się, że posłuchał jej wypowiedzi. Naprawdę go polubiła. Oparła się o kryształ, wiodąc wzrokiem za odlatującym Henrym. Zerknęła na swoją lewą rękę. Tak bardzo chciała ściągnąć tą przeklęta rękawiczkę. Jednak nie mogła. Powróciła ze swoich marzeń, gdy usłyszała głos chłopaka. Uśmiechnęła się tylko na jego słowa. Lou z łatwością mogłaby polatać z nim, wystarczyło dotknąć chłopaka i jego moc zostałaby skopiowana, lecz nie miała na to ochoty.
- Sama nie wiem, mówią, że to pustkowie ciągnie się bardzo daleko. Myślałam, że znajdę tutaj jakąś rozrywkę. - Była znudzona. Nagle już miała dość spokoju, chciała tylko się zabawić. Zawsze szybko zmieniała zdanie, najwyraźniej, jej zasób energii był pełny. Popatrzyła na chłopaka, po czym uśmiechnęła się do niego.

Anonymous - 28 Styczeń 2013, 20:50

Chłopak początkowo nie zdawał sobie sprawy z tego iż dziewczynie przeszkadzają jego skrzydła, a dokładniej ich trzepot, a jeszcze bardziej to iż jest wyższy...
Zresztą nie wiedział tego do tej pory, nie chciał czytać jej w myślach. Wolał rezygnować z tej mocy kiedy przyszło poznawać mu nową osobę, która zapowiadała się być dobrą istotą.
W pewnym momencie Henry zdając sobie sprawę iż towarzyszce może być niekomfortowo czuć się na tyle niższą postanowił dotrzymywać jej kroku bez używania fruwających dodatków.
Zatem szedł teraz obok ptak piegowato uroczej dziewczyny. Aż westchnął z wrażenia gdy spojrzał jej w oczy w zamiarze udzielenia odpowiedzi.
-Cóż , młoda Damo. Osiągnąć nie chcę niczego moją uprzejmością prócz tego byś mi po prostu potowarzyszyła w spacerze w tymże miejscu. -
Wskazał dłonią wszystko co było dookoła, a były te niesamowite kryształy, które wnosiły na tym terenie do krajobrazu tak wiele..
Wziął głęboki wdech przysłuchując się kolejnej wypowiedzi dziewczyny.
-Oj, zwracaj się tak do nieznajomych ale starszych.. Przeraziłaś mnie, zacznę myśleć, że tylko ja widzę siebie młodego ,a inni widzą mnie jako starszego mężczyznę.. -
Przegryzł od środka swój policzek dumając w tej chwili nad tym co sam powiedział. Faktycznie było w tym trochę tego sensu, no bo chcąc nie chcąc chłopaczyna zaczął naprawdę brać to do siebie biorąc pod uwagę to , iż naprawdę może staro wyglądać.
Zaczął się wewnętrznie nieco denerwować. Teraz żałował, że zostawił tam sztalugę..
Choć. Zaczął szukać po kieszeniach jakiejś kartki, by móc coś na niej narysować.
Nie znalazł. Pech.
-Lou, masz może gdzieś przy sobie karteczkę? Pilnie mi potrzebna.-
Wybełkotał szukając nerwowo jeszcze ołówka w kieszeni, to znalazł. Chociaż tyle.
Tylko czy się przyda jeśli nie będzie kartki?

Do jego uszu jeszcze dotarło kolejne zdanie z ust rozmówczyni.
-Choroba, nie wiem czy tu coś znajdziemy takiego rozrywkowego.. Hm..-
Myślał głośno, ułożył nawet palec na swoim podbródku zastanawiając się co może zaproponować.
-Wiem, możemy przecież zmienić miejsce i pójść gdzieś gdzie będzie na pewno coś do roboty. Co ty na to? Chociażby czekoladowe jezioro, można by się było popluskać w strojach kąpielowych lub nawet w ubraniach, a co ! -
Zaśmiał się na własne słowa, mimo że w środku coś go zakuło. Zdał sobie sprawę, że mogła źle o nim pomyśleć kiedy wyjawił pomysł kąpieli.
Wyjdzie w praniu jak dziewczę go postrzeże.

Anonymous - 2 Czerwiec 2013, 16:27

Uśmiechnęła się do chłopaka, gdy zaczął koło niej normalnie iść - bez irytujących skrzydeł, choć bądź co bądź podobały jej się. Jak chłopak tak błogo westchnął podniosła pytająco brew.
- Jak najbardziej bym chciała ci towarzyszyć - uśmiechnęła się uroczo, po czym szybko dodała - najwidoczniej też tak teraz robię.
Zaczęła śledzić wzrokiem rękę chłopaka. W sumie nie wiadomo po co, było to logiczne, że będzie wskazywać na wszechobecne kryształy, innego magicznego krajobrazu nie można było się raczej tutaj spodziewać. Jednak jak ktoś je jej pokazywał Lou odbierała to otoczenie ciut inaczej. Cichutko zachichotała na słowa Henry'go.
- Przerazić powiadasz.. to ja dopiero mogę to zrobić. - Odpowiedziała, aczkolwiek mogło to zabrzmieć troszkę strasznie, a takiego zamiaru nie miała. Bo mówiła prawdę, kto wie, czy nie napotkają się na osobę, która będzie posiadać moc przemiany w potwora, a Piegowata z łatwością ją skopiuje? Wtedy by mogła przerazić swojego towarzysza. Aczkolwiek takie zdarzenie było bardzo nieprawdopodobne. Nie spodziewała się również takiej reakcji chłopaka na jej słownictwo, ponieważ od małego miała wpojone by nazywać starszych per pani, czy per pan. Choć nie przypuszczała, by to ona była tą doroślejszą, ale tak mogło być, w końcu Lou wiele przeżyła.
- Nie, przykro mi. - Wpatrzyła się w towarzysza. Energia ją zaczęła rozpierać, lub bardziej rozpoczęła swój powrót. Co nieco wyprzedziła Henryka, po czym zaczęła skakać ze jednej szklanej płytki na drugą. Przynajmniej to jakieś zajęcie. Nie odpowiedziała na jego wypowiedź, to nie tak, że go nie dosłyszała po prostu jej się nie chciało. W momencie gdy miała skoczyć na maluteńki odłamek posadzki stanęła jak wryta - przerwa się skończyła, musiała wracać. Podbiegła do chłopaka i zrobiła smutną minę, naprawdę chciała spędzić z nim więcej czasu, bo był bardzo przyjemnym stworzeniem.
- Chłopcze niewiadomej mi rasy mogłabym użyczyć twojej mocy? - Zadała mu pytanie retoryczne, dlatego że tak czy siak by to zrobiła, musiała szybko dostać się do matki.
-Moja przerwa się skończyła i muszę już wracać, ale mam wielką nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. - Dodała po chwili, jednak słysząc jak chłopak proponuje wypad nad Czekoladowe Jezioro na chwilę się zawahała. Ostatecznie zdecydowała nie ignorować rodzicielki, mogłaby wyjść z tego intryga.
- Jednak nie skopiuję twojej mocy, to by było nie miłe. - Stwierdziła ostatecznie, po czym pobiegła przed siebie. Będąc przy przyborach artystycznych chłopaka odwróciła się i krzyknęła. -Do zobaczenia, Henry!
    z/t

Anonymous - 30 Wrzesień 2014, 22:14

Po prostu się obudził. Przetarł oczy z niedowierzaniem. Przez chwilę nie zdawał sobie sprawy gdzie jest, ani nawet kim jest.
-O jakie licho tu chodzi?- mruknął cicho pod nosem. Zatoczył niewielki krąg swoimi oczyma, ale nigdzie w oddali nie ujrzał żywego ducha. Jego głowa była nabrzmiała, a na szyi wiodła wąska stróżka krwi. Kiedy pochylił głowę, syknął tylko głośno z bólu.
-Jak by mnie ktoś roztrzaskał..- znów czmychnął pod nosem, starając się jednocześnie zlokalizować ognisko bólu. Pokrótce było wiadomo, co jest tego przyczyną - wielki guz w okolicach potylicy. Ostatecznie zdecydował się że jeszcze chwile odpocznie. Podciągnął się delikatnie, by mieć lepsze oparcie o wielki kryształ. W gruncie rzeczy było tutaj nawet całkiem wygodnie. Powoli rozpiął płaszcz i usadowił swoje lalki, a smród zgnilizny rozniósł się po okolicy. Tak długo nie były wietrzone, pomyśleć że szpik też gnije... Leniwym ruchem ręki odszukał swoje papierosy i zapalniczkę, a później zapalił wypuszczając niewielkie kłębki dymu.
-Pewnie mało brakowało, bym przywitał się z nieskończonym pięknem, tam gdzie spojrzenie mego pana pokrywa cieniem mrok..- powiedział i jeszcze raz zebrał się na sprawdzenie swoich obrażeń. Napad? Lunatykowanie? Może jakaś inna sytuacja? Nie był w stanie sobie teraz tego wytłumaczyć. Wlepił wzrok w błękitne niebo, co rusz odejmując papierosa od swoich bladoczerwonych ust. "Piękny dzień,,- pomyślał i wypuścił kolejne chmury trujących substancji. Jak posłannik śmierci, tańczący z nią mordercze tango.. Aż po chwili zakasłał, echem rozniósł się głos "chrapania" w jego gardle, a gdzieś tuż obok swoich nóg wypluł mililitry śliny..

Anonymous - 1 Październik 2014, 00:08

Szedł ścieżką, rozglądając się nerwowo w poszukiwaniu kogokolwiek. Nie miał bladego pojęcia gdzie się znajduje, co właściwie robi, ani co ma ze sobą zrobić. Nie pamiętał nic oprócz imienia. Przez chwilę nawet stał i oglądał siebie, by sprawdzić jak wygląda. Czerwone, od dawna nie podcinane włosy, długa koszulka i zwykłe ciemne spodnie. Nie był zbyt gruby, ani niski, był akurat. Na nadgarstku miał metalową obręcz z kółeczkiem, a na szyi czarny materiał. Nawet się nie zdziwił. Pomyślał, że to całkowicie normalne. Haley, bo tak się nazywał młodzieniec, maszerował po ścieżce, próbując poukładać sobie wszystko w głowie, gdy nagle zobaczył sylwetkę. Ktoś tam stał! Do serca marionetki wpłynęła nowa nadzieja. Może jednak ta osoba stanie się jego pomocą?
Chłopak podszedł bliżej do człowieka i zakasłał, gdy wpadł w chmurę dymu. Cofnął się troszkę. Dym pochodził z tej dziwnej rzeczy, którą trzymał brunet.
- Dzień dobry - powiedział cicho. Chciał być kulturalny. Może nic nie pamiętał, ale podstawy dobrego wychowania znał. Kto właściwie go wychował? Gdy próbował się tego dowiedzieć napotykał tylko dziwną ścianę we własnym mózgu. Czarna dziura, której nie umiał przeskoczyć, a co było dosyć problematyczne. Chciał mieć świadomość kim... czym właściwie jest.

Anonymous - 1 Październik 2014, 00:35

Już zdaleka usłyszał czyjeść kroki. Mimo że nie w należytej kondycji fizycznej, ten dźwięk automatycznie postawił go na nogi, mimo cholernego bólu głowy. Jego "siostrzyczka" zawisła bezwładnie na krzyżu, stukając delikatnie swoimi kościstymi kończynami. W tym stanie jakiekolwiek unikanie, kogokolwiek bądź czegokolwiek było niemożliwe, więc postanowił po prostu stawić czoła wyzwaniu. Już za chwile chłopak stał obok niego.
-Kim jesteś, by witać śmierć?- burknął tylko w jego kierunku, rzucił papierosa na grunt pod sobą i zdeptał go, kilka razy odruchowo przeciarając go swoją zużytą podeszwą. Marionetka.. - przeszła mu myśl przez głowę. Marionetkarze mają dar do wyczucia takich rzeczy... Zresztą kto inny mógł by zapędzać się w tak niebezpieczne miejsca, bez wyraźnego powodu.
-Myślę że moim obowiązkiem, z góry będzie ostrzeżenie Cię...- powiedział przeszywającym, zimnym głosem, bez ziarnka innych zbędnych emocji. Stronił od towarzystwa, w takiej sytuacji nawet bardzo chciał się pozbyć przybysza. Chwilę jeszcze na niego popatrzył, na rozmazane oblicze wędrowca, szukającego wyraźnie odpowiedzi na różne pytania. Uchwycił swój cylinder w drugą rękę i delikatnie pochylił go na gest przywiania. Chociaż tyle był w stanie zaooferować w aktualnej sytuacji. Zapach zgnilizny, zmieszany z odorem dymu papierosowego powoli rozwiewał się w powietrzu.
-Poznaj moich towarzyszy...- a gdy to powiedział uśmiechnął się scenicznie. Kto nie boi się lalek, zrobionych z kości i metalowych elementów? Może to uratuje jego samotność i skutecznie pozbędzie się "intruza". A co jeśli nie? Trzeba będzie użyć bardziej radykalnych środków, o ile w ogóle będzie trzeba.

Anonymous - 1 Październik 2014, 00:53

Haley przełknął ślinę i cofnął się o równe dwa kroki. Ani jednego więcej. Nie bał się. To była jego jedyna szansa na dowiedzenie się o co chodzi. A jeśli ten człowiek rozjaśni jego światopoglądy, to cena była warta. Chłopak spuścił głowę i zaczął bawić się kółeczkiem metalowej obręczy. Nie wiedział co ma powiedzieć na to wszystko co nieznajomy mu pokazał. Czy jego odwaga podchodziła już pod zwyczajną głupotę?
- Przepraszam - wydusił z siebie w końcu cicho. Wzrok wbił w buty mężczyzny. - Po prostu pomyślałem, że możesz wiedzieć... K-kim właściwie jestem... - dodał szybko i podniósł spojrzenie na ciemnowłosego. Bardzo podobał mu się jego cylinder. Nadawał mu wygląd, który skądś kojarzył. Ale nie miał bladego pojecia skąd. Wiedział, że dzwoni, ale nie wiedział w którym kościele.

Właściwie po co się pytał? Po co to robił? Miał jakieś szanse na to, że się dowie? Nie. Chłopak westchnął i przygryzł dolną wargę. Wszystko wydawało mu się takie obce, takie okropnie odległe, chciał tego dosięgnąć ale nie mógł.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group