To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Karty Postaci - Chęć zemsty- historia panienki o pseudonimie Dark.

Dark - 5 Grudzień 2010, 23:54
Temat postu: Chęć zemsty- historia panienki o pseudonimie Dark.

    Dawno, dawno temu… za górami, za lasami, za dolinami… Pobili się dwaj górale ciupagami! Chwilka… To nie ten tekst! Zacznijmy więc od początku, tym razem bez pomyłek. Pomyłki nie są zbyt dobre i wiele osób drażnią, szczególnie główną bohaterkę tego opowiadania. Nawet jako narratorka wolę się jej nie narażać. Gdy tylko ujrzę jej wściekły wzrok od razu czuję jak mrozi mi się krew w żyłach. Jednak myślę, że odważę się opowiedzieć choć trochę pomimo mego, dość dużego lęku. Mam nadzieję, że warto będzie zaryzykować do takiego stopnia, chociażby dla Was. Doceńcie me wielkie starania i narażanie życia własnego, a także mego kociaka, który nie przepada zbytnio za Panem Królikiem... W dodatku, nie przepada z wzajemnością! Czyż to Was nie przekonuje? Teraz przejdę już do rzeczy, nie musicie się już tak niecierpliwić, przecież mamy tyle czasu… No dobra, już dobra! Na co ta wściekłość? Nie musicie od razu rzucać tymi przeklętymi kapciami! Ja chcę jeszcze żyć… Ekhem…

Było to za czasów, gdy w Krainie Luster nie było przypadków odwiedzin przez ludzi. Magicznym stworzeniom żyło się dobrze i zepsucie społeczeństwa było wiele mniejsze. Nawet Cienie były wtedy wiele spokojniejsze, niż teraz, po ostatnich wrażeniach. Tego pamiętnego, wiosennego dnia, postanowiłam odwiedzić mego przyjaciela- Taikiego. Mężczyzna ten należał do Lunatyków, a poślubił panienkę z rasy Cieni. Dość dawno narodziła się im córeczka i stwierdziłam, że naprawdę chciałabym poznać maleństwo. Uwielbiałam dzieci, a szczególnie je tulić- zapewne przez to, że jestem Przytulanką. Ciepło nie przeszkadzało mi ani trochę, według mnie było naprawdę przyjemne, jednak niektórzy na nie narzekali. Lato zbliżało się nieubłagalnie i nic nie można było na to poradzić.
Stanęłam przed wysokim, wąskim domem, o dziwacznych, pokrętnych drzwiach i zastukałam cichutko w okno… Tak, w okno! To był nasz znak- mój i Taikiego. Znak, który mówił, że to ja, a nie ktoś kto mógłby od niego chcieć wyciągać jakieś dziwaczne wiadomości. Drzwi otworzyła mi Katherina- żona, o której wcześniej wspominałam.
- Witaj Kati…
Wyrzekłam cichutko i uśmiechnęłam się do niej delikatnie. Kobieta przywitała się ze mną dość oschle i wprowadziła mnie do domu oznajmiając, że Tai wróci za jakieś pół godziny. Pomyślałam, że to wiele czasu, zbyt wiele. Nie lubiłam spędzać czasu z Cieniami, niby wtedy byli przyjaźniejsi niż teraz, ale mimo wszystko nie należały do wspaniałych stworzeń. Ten mrok bijący od nich wystarczająco silnie mnie przerażał. Całe szczęście, że mieszkali na Lewitującym Osiedlu, było mniej straszne niż Mroczne Zaułki.
Z dziwnym niepokojem powędrowałam za kobietą, która chciała mi pokazać swą córeczkę. Niepewnie zbliżyłam się do kołyski i przyjrzałam się dzieciątku. Nie spało. Dziewczynka patrzała na mnie swymi ciemnymi ślipiami i wyciągało przed siebie swoje maleńkie rączki gugając pod nosem. Madeline miała już wtedy pół roczku, dość długo zbierałam się aby odwiedzić dom przyjaciela. Dziecię nie wyglądało na przestraszone i można się zdziwić, ale miało bardzo inteligentne spojrzenie, aż atakowała myśl: “Kto to jest, do licha?”. Nagle zauważyłam jak jej twarz przybiera taki wygląd, że aż odstrasza. Miny tej nigdy nie zapomnę… Wrzeszczała spojrzeniem: “Odsuń się ode mnie, ty małpo!”. Gniew bijący od tego bobasa był przerażający. Moje serce biło jakbym przebiegła maraton.
- Ja już pójdę…
Oznajmiłam i zaczęłam iść szybko ku drzwiom. Kati się zaszokowała. Nalegała abym została.
- Ale przecież Tai jeszcze nie wrócił, chciałaś z nim porozmawiać…
- Ja… Innym razem… Śpieszę się.
Zniknęłam. Nie wróciłam tam przez lat kilka. Nie mogłam. Czasem widywałam przyjaciela, ale gdy tylko mnie zapraszał do siebie zbywałam go byle jaką wymówką. Nie wiedzieć czemu, strasznie bałam się małego dziecka. Musiało minąć pięć lat, abym zrozumiała, że nie mam powodu do obaw. Tai już mnie do siebie nie zapraszał, więc to ja postanowiłam zaproponować mu obiad wraz z całą jego rodzinką. Zgodził się, jednak z niewielkim entuzjazmem. Niedługo po tym zrozumiałam dlaczego tak było.
Przybyli do mnie około godziny piętnastej. Mężczyzna w garniturze, kobieta w spódnicy i bluzeczce, oraz mała dziewczynka w ślicznej sukience, która tuliła do siebie dziwacznego pluszaka- królisia, którego wyglądu nigdy nie zapomnę. Zaprosiłam ich do środka starając się miło uśmiechać. Mała patrzyła na mnie z naburmuszoną minką, a wzrok miała taki jakby jej co najmniej wybiła połowę rodziny. Jedynymi momentami, w których dziewczynka się uśmiechała, były chwile rozmów z matką. Musiała naprawdę kochać kobietę, widać było, że bardzo jej zależy. Może i matka by ją kiedyś odmieniła, sprawiła, ze stałaby się dobrym stworzeniem, ale się niestety nie udało. Nie zdążyła…
- Madi, może spróbujesz lodów z bitą śmietaną, na pewno ci zasmakują. Są naprawdę pyszne i wyglądają niesamowicie apetycznie…
-Zamknij się kobieto…
Przerwała mi Dark (właśnie w tym momencie pierwszy raz nazwałam ją tak w myślach). Nie mogłam uwierzyć. Sześciolatka i tak się odzywała, tak mnie traktowała, choć nic jej nie zrobiłam. Mruknęła pod nosem ciche:
- Idiotka…
Tak nazywała podobno wszystkich, bardzo często. Później dowiedziałam się, ze to przez pewnego mężczyznę, ale czy to aż tak ważne? Ważne jest to, że uderzyło mnie to jeszcze bardziej. Czułam się jakby znokautował mnie niemowlak. Oj tak, zdecydowanie tak można było określić me odczucia w tym momencie. Cztery lata później Madeline oznajmiła, że jestem żałosna i nie zasługuję na istnienie na tym świecie. Kolejne siedem później słowa zabolały jeszcze silniej: “Z chęcią bym cię zabiła, ale ojciec zbyt cię kocha…”. Nie zapomniała dodać, że głównym powodem jej chęci zamordowania mnie, była właśnie ta miłość, która zakwitła między mną i Taikim. Bała się, że ojciec zdradzi jej ukochaną matkę, chciała usunąć zagrożenie. Nie wiedziała jak się myliła bojąc się. Nigdy nie odbiłabym mężczyzny kobiecie, która by była jego żoną, z którą miałby wspólne dziecko… nie ważne jak mocno bym go kochała. Nigdy nie byłam egoistką taką jak Dark. Nienawidziłam tej dziewczyny. Czułam wstręt do siedemnastolatki, która robiła wszystko aby jej było dobrze. Matkę też broniła tylko dlatego, że bała się, że przestanie zwracać na nią uwagę, gdy Tai zniknie. Widziałam to w jej oczach… Ten strach. Zawsze gardziła słabościami innych, a sama była słaba.
Wszystko jednak przyjęło niespodziewany obrót. Wszyscy rozmawiali o ludzkim stworzeniu, które dotarło do Krainy Luster. Później wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie. Wybuchła wojna, a Główny Zarządca Morii zamordował jej matkę. Do dziś pamiętam te rozpaczliwe wołanie o pomoc, które dotarło do moich uszu, gdy znalazłam Madi tulącą do siebie ciało martwej matki. Nie zniknie sprzed mych oczu ten okropny widok, a z głowy nie wyleci wrzask:

-Pomszczę cię mamusiu. Pomszczę… Nie wybaczę mu, kochana! Nigdy w życiu
    To właśnie ona, osoba znana jako jedno z Siedmiu Nieszczęść- Gniew wbiła nóż wprost w serce osoby, którą tak nienawidziła- zabójcy jej matki. Strasznego i bezdusznego człowieka, który się bawił we władanie organizacją Moria. Gdy mężczyzna zmarł, ona zachichotała, po czym szlochając uciekła z miejsca, w którym wykonała się jej obietnica. Jednak wciąż czuła, ze to nie wystarczy. Chciała sprawić, aby MORIA zginęła na wieki- cała, bez żadnego wyjątku. Teraz żyje tylko gniewem i nienawiścią.

Przekleństwo?... Tylko dziki, kiedy się skaleczy,
złorzeczy swemu bogu, skrytemu w przestworze.
Ironia?... Lecz największe z szyderstw czyż się może
równać z ironią biegu najzwyklejszych rzeczy?
Wzgarda... lecz tylko głupiec gardzi tym ciężarem,
którego wziąć na słabe nie zdoła ramiona.
Rozpacz?... Więc za przykładem trzeba iść skorpiona,
co się zabija, kiedy otoczą go żarem?



*historia zostanie rozwinięta i poprawiona oraz uzupełniona o historyjkę Pana Królika. Póki co, miałam dziś sił tylko na tyle*



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group