To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Karty Postaci - Arnav

Anonymous - 5 Grudzień 2010, 00:13
Temat postu: Arnav
Imię: Arnav. Imię to znaczy "Ocean" i ma je odkąd tylko sięga swoją pamięcią. Kto mu je nadał? Ta informacja pozostanie raczej tajemnicą. Niemniej imię to przypadło u do gustu i nie planuje zmiany, chyba że będzie musiał.

Nazwisko: Riflessione. Posiada to nazwisko w zasadzie tak samo długo jak imię i znaczy ono "Odbicie". Jego głównym zadaniem jest współgrać z imieniem chłopaka i taką też spełnia funkcję. Tak samo jak imię nawiązuje ono do tego kim on jest.

Wiek: ?/18. Arnavi nie wie ile dokładnie ma lat, ponieważ nigdy tak naprawdę nie liczył swojego wieku. W końcu czym jest wiek dla kogoś kto ma przed sobą całą wieczność? Najłatwiej chyba powiedzieć że jest on zupełnie nieistotny i nie warto zawracać sobie nim głowę. W ciągu swojego jakże barwnego życia, widział już bardzo dużo i raczej nie sposób go czymś zaskoczyć lub zdziwić. Fizycznie jednaki jest on młodym mężczyzną w wieku osiemastu lat. Dzięki temu nie można nazwać go starcem, a już przynajmniej nie ze względu na jego wygląd. Pomijając oczywiście fakt że wcale się nie zachowuje jak dziadek.

Orientacja seksualna: Hetero. Jak to typowy mężczyzna jest on heteroseksualny i interesuje się płcią piękną do której to zresztą wzdycha. Względem kobiet jest on raczej dżentelmenem a przynajmniej zależy to od danej kobiety ponieważ potrafi pokazać zęby i zachować się jak "Bad boy".

Rasa: Lustrzany Monarcha. Osobie która pierwszy raz go zobaczy trudno jest powiedzieć do jakiej należy on rasy. Nie jest on bowiem człowiekiem, lunatykiem ani cyrkowcem. Nawet jeśli wyeliminujemy wszystkie znane w Krainie Luster rasy, to nadal pozostaje pytanie "Kim on jest?" Najprościej powiedzieć, że jest on istotą która zamieszkuje Krainę snów od początku jej istnienia. Jest on bytem blisko związanym z lustrami i objawia się to w jego naturze, gdyż w jednej chwili potrafi być dobry niczym anioł, a w następnej może być zły jak diabeł. Judym z jego znaków rozpoznawczych jest niewątpliwie jego ubranie, bowiem jest ono podzielone na dwie symetryczne części, które z kolei stanowią swoje odbicie. Jedna cześć ubrania jest z reguły biała jak śnieg a druga czarna jak sama noc. Co ciekawe jest on jedyny w swoim rodzaju i znalezienie takiego drugiego jak on jest równoznaczne z cudem.

Ranga: Szkarłatny Miraż. Jest osobnikiem który dosłownie i w przenośni potrafi pojawiać się jak królik z kapelusza i znikać jak fatamorgana przez co nie jedna osoba która miała okazje go zobaczyć, uznała uznała go za zwykłe złudzenie lub wytwór swojej bardziej lub mniej chorej wyobraźni. Trzeba także podkreślić że lubi on zaskakiwać innych i czerpie z tego swoistą satysfakcję. Ponad to zdarza się mu ich straszyć, choć prawda jest taka że nie często ma on na to ochotę. Dlaczego szkarłatny? To już zgadujcie sami, w końcu nie byłoby to zabawne gdybym wszystko podał na tacy prawda?

Moce: Barrière mentale - Najprościej mówiąc jest to umiejętność dająca swemu posiadaczowi odporność na wszelkie ataki oraz wpływy psychiczne. Oczywiście w razie potrzeby Arnav może opuścić blokadę swojego umysłu aby ewentualny sojusznik mógł się z nim skontaktować telepatycznie itp.
Miroir tentacules - Tworzy on niewidzialne sznury/macki aby związać i przytwierdzić ofiarę dodanego miejsca, co ma za zadanie ją zwyczajnie unieruchomić. Chociaż silne to jednak mogą się jedynie objawić poprzez powierzchnie odbijające w których to zresztą je widać. Poza tym o ile liny w normalnych okolicznościach są praktycznie nierozerwalnie, o tyle wystarczy przeciąć powierzchnię w której są widoczne aby je zniszczyć.
Phantom - Moc ta pozwala mu wykorzystywać lustra w charakterze portali, dzięki którym może się szybko przenieść z punktu A do punktu B. Oczywiście w tym celu może wykorzystać dowolną powierzchnię odbijającą światło i choć nie jest to tak wszechstronne jak teleportacja, to nadal może on straszyć znajomych przez wyjście z lustra. Należy także pamiętać że może się on przenieść tylko do miejsc które już zna. Niemniej nadal może on zabierać "pasażerów na gapę" co rekompensuje mu tą niedogodność.

Umiejętności: *Bardzo dobra/Fotograficzna pamięć - Zapamiętuje on wszystko co zobaczy oraz usłyszy, a to się często przydaje.
*Artysta - Potrafi bardzo dobrze rysować dzięki czemu jego obrazy oraz rysunki są realne i wyglądają jak zdjęcia.
*Mistrz Aikido - Od wielu lat trenował sztukę obrony dlatego też umie całkiem dobrze walczyć i sobie radzi kiedy trzeba.

Charakter: Każde przejście przez lustro powoduje zmianę osobowości z dobrej na złą i odwrotnie.

Dobra osobowość:
Arnav jest z natury spokojną osobą, która bardziej woli słuchać wypowiedzi innych niż samemu mówić. Jest to spowodowane tym że jest on typem osoby małomównej, a drugim powodem jest fakt że woli on wpierw wysłuchać opinii innych osób zanim sam wygłosi własne zdanie. Wyjątkiem jest sytuacja w której ma wyrobione zdanie na dany temat, wtedy bowiem może aktywnie brać udział w dyskusji i bronić swojego zdania. Arnav jest osobą szczerą i z regały prawdomówną. Jeśli nie powie komuś to co myśli to będzie zwyczajnie milczeć, chyba że w ogóle nie ma ochoty z kimś dyskutować. Jak już skłamie, to tylko w razie potrzeby lub kiedy uzna to za stosowne. Jest osobą tolerancyjną, ale nie w taki sposób jak rozumie go większość ludzi, on bowiem toleruje odmienność innych osób, ale to nie znaczy że ją akceptuje. Oczywiście nie jest i nigdy nie był rasistą, bo w jego przypadku byłoby już chyba kompletną kpiną. Na dobrą sprawę uważa on rasizm za głupotę i nie rozumie ludzi którzy się. Poza tym nie uznaje on poprawności politycznej, którą de facto ma w naprawdę głębokim poważaniu. W ciągu swojego jakże barwnego życia chłopak widział już dużo cierpienia, a nawet za dużo. To samo zresztą dotyczy śmierci która nie robi na nim żadnego wrażenia. Nie oznacza to jednak że jest obojętny na krzywdy oraz cierpienie innych istot. Wręcz przeciwnie ma on bardzo silnie rozwinięte poczucie sprawiedliwości i bez oporów pomaga tym którzy pomocy potrzebują, chyba że są to osoby które na to nie zasługują, ale każdy przypadek rozpatruje indywidualnie. Nie zmienia to jednak faktu że jest znieczulony i nie jest łatwo go czymś zdziwić o ile w ogóle jest to jeszcze możliwe. Przez lata nauczył się doskonale panować nad swoim ciałem oraz emocjami, dlatego też praktycznie w każdej sytuacji zachowuje on spokój oraz trzeźwość myślenia. Dla swoich wrogów Arnav jest bezlitosny i nie zawaha się ich zabić, zwłaszcza jeśli nie dadzą mu oni innego wyboru. Poza tym potrafi być dla nich bezwzględny oraz sadystyczny. Powierzone mu zadania stara się wykonywać sumienie i bez żadnego sprzeciwu, chyba że kłócą się one z jego systemem wartości. Wtedy bowiem musi on podjąć decyzję, która nie zawsze jest łatwa. Inną cechą Arnava jest wręcz potworna determinacja, która to nie pozwala mu się poddać oraz motywuje go do realizacji swoich celów. Pomijając ten fakt, to jest on w gruncie rzeczy upartą oraz dobrą osobą, która jeśli będzie musiała wybierać pomiędzy dobrem a prawem to wybierze dobro. Dodatkowo bez wahania zrobi to co będzie trzeba i to nawet gdyby cały świat miałby się stać jego wrogiem. Wyjątkiem może być sytuacja w której się zakocha, bowiem jest w stanie zrobić wszystko dla tej którą pokocha.

Wygląd zewnętrzny: Pierwsze co rzuca się w oczy osobie która zobaczy Arnava jest z pewnością jego wzrost. Mierzy on dokładnie sto dziewięćdziesiąt centymetrów, co czyni go całkiem wysokim mężczyzną i sprawia że raczej trudno go nie zobaczyć. Drugie w kolejności są niewątpliwie oczy mężczyzny, które to są duże oraz mają dość nietypowy odcień kolor, gdyż prawe oko jest purpurowe a lewe złote. Przeważnie bije z nich spokój oraz siła, ale ten stan rzeczy może bardzo szybko ulec zmianie. Ponad to posiada on sięgające mu do pleców kruczoczarne włosy. Na ogół są one związane, ale nadal pozostają w pewnym nieładzie, co w efekcie daje mu bardziej dostojny oraz drapieżny wygląd. Dodatkowo ma on łagodne rysy twarzy oraz delikatną i jasną jak kość słoniowa cerę. Jest ona pozbawiona jakiejkolwiek skazy, co w rezultacie dodaje mu tylko uroku. Samo ciało chłopaka jest bardzo dobrze zbudowane oraz umięśnione, a przez to silne i wytrzymałe. Mając te wszystkie cechy na uwadze, można dojść do wniosku, że jest on pięknym młodym mężczyzną.

Miejsce zamieszkania: Kraina Luster. Kraina gdzie magia oraz sny stają się rzeczywistością, a ziemia nie została skarżona przez rasę ludzką. Nie znajdziemy tu także takiej jak w świecie ludzi technologi bowiem istnienie magii sprawia że zaawansowana technologia nie jest taka potrzebna. Najpewniej podąży ona w zupełnie innym kierunku aby nadal współpracować z magia i lepiej aby tak zostało.

Krótka historia: Była to chłodna noc, ulice miasta były puste a z nieba spadały delikatne płatki śniegu. Panowała na nich cisza która była przerywana przez wiejący wiatr. W pewnym momencie dało się słyszeć głos który z powodu wiatru był ledwo słyszalny, zaciekawiony niezwłocznie podążył w kierunku jego źródła. Ktoś śpiewał i choć chłopak nie wiedział co dokładnie, to jednak owa piosenka była coraz lepiej słyszalna -....Hoping the wait will be short.... Po chwili drogi miał już pewność że był to głos żeński. W obliczu swojej rosnącej ciekawości udał się najszybciej jak mógł do źródła tej piosenki oraz do osoby która ją śpiewała.
Po pewnym czasie ukazało się mu źródło tego śpiewu a on sam podszedł bliżej aby posłuchać.

Muzyka do owej piosenki: Der Mond Das Meer

"-nagayumi seoishi tsuki no sei
yumeno nakayori machi worinu
koyoi yanagui tsukuyomi bayashi
hayaku konkato machi worinu
nemuri tamou nukuto marumite
nemuri tamou hahani dakarete

makai kakageshi mizu no sei
yumeno nakayori machi worinu
koyoi torifune uzumaki oni
hayaku konkato machi worinu
nemuri tamou yuruyuru yurare
nemuri tamou umini dakarete"

Po zakończeniu zrobił jeden krok do przodu aby się lepiej przyjrzeć tej osobie.
-Kto tu jest? Spytała niepewnym głosem szybko ocierając swoją twarz z łez. Słysząc jej słowa znieruchomiał jak słup soli, był to bowiem pierwszy raz gdy jakiś człowiek zwrócił na niego uwagę.
-Ty mnie słyszysz? Spytał ją niepewnie dla pewności, w końcu istniała przecież możliwość że jej pytanie było skierowane do kogoś lub czegoś innego niż on.
-Tak... Choć nie widzę gdzie jesteś? Spytała go wtedy dziewczyna a na jej twarzy pojawił się promienisty uśmiech. Było w prawdzie ciemno ale światło pobliskiej latarni pomogło mu w obejrzeniu rozmówczyni. Wyglądała na dziewczynkę mającą nie więcej jak 13 lat. Jej oczy były niebieskie a włosy miała czarne jak sama noc.
-Jak masz na imię? Spytała przerywając powstała ciszę.
-Nie mam imienia Odpowiedział jej tak jakby było to coś zupełnie normalnego.
-Jak ty masz na imię? Odbił do dziewczynki jej pytanie zanim zdołała go spytać o coś innego.
-Nazywam się Mary Flameheart. Odpowiedziała mu bez chwili zawahania a uśmiech nie znikał z twarzy dziewczynki. Dostrzegł wtedy że się trzęsła z zimna co było zupełnie zrozumiałe jeśli wziąć pod uwagę to że była to zimową noc i padał śnieg.
-Poczekaj tutaj chwilę zaraz wrócę. Powiedziałem do niej spokojnym tonem głosu, a w odpowiedzi Mary jedynie kiwnęła głową na znak że zrozumiała. W następnej chwili chłopak pobiegł poszukać dla niej jakiegoś koca, pozostawał jednak jeden problem, nie miał ciała co komplikowało sprawę transportu. Na szczęście dla niego po paru minutach znalazł się przed antykwariatem a na jego wystawie znajdowały się wszelkie starocie, w tym i lustra które przykuły jego uwagę. Nie minęła chwila a jedno z luster zniknęło a na jego miejscu pojawił się młody chłopak, wręcz dzieciak o śnieżnobiałych włosach oraz bursztynowych oczach. Ku swojej radości w środku znalazłem jakieś koce oraz prześcieradła. Tym samym mając w końcu ciało oraz koc, rozbił szybę wystawy i udał się czym prędzej do owej ludzkiej istoty.
-Bardzo ci dziękuję. Powiedziała radośnie kiedy wrócił i otulił ją kocami.
-Nie ma za co. Odpowiedział łagodnie odwzajemniając uśmiech, wtedy to także sam otuliłsię się kocem aby zapewnić sobie lepszą ochronę przed zimnem.
-Co to była za piosenka która śpiewałaś? Spytał ot tak aby nareszcie zaspokoić swoją ciekawość. Mary uśmiechnęła się niepewnie po czym mu spokojnie odpowiedziała na zadane pytanie.
-To kołysanka którą śpiewała mi mama jak byłam bardzo mała.
Dowiedział się po tym że oboje jej rodzice zginęli w jakimś wypadku kiedy była jeszcze bardzo mała. Ona sama uciekała z przytułku w którym i tak nikt jej nie chciał i nikt nie interesował się jej losem. Oboje rozmawiali tak o czasu aż jego rozmówczyni zasnęła, wtedy to postanowił udać się na mały spacer po mieście aby przy okazji znaleźć coś na opał.
Kiedy wrócił jego oczom ukazało się ciało dziewczyny które było obdarte z ubrań a ona sama była nieruchoma. Nie tracąc czasu podbiegłem do niej i kucnąłem przy niej aby dokładniej sprawdzić jej stan. Byłą mocno pobita, a w jej oczach zniknęła wola życia. W następnej chwili zobaczył krew która wypływała z pewnego istotnego miejsca pomierzy jej nogami.
-Kto ci to zrobił? Spytał ją z trudem zachowując spokój. Sama dziewczyna jedynie spojrzała na niego pustym wzrokiem, po czym zaczęła coś mówić. Sam chłopak błyskawicznie się nad nią nachylił aby dokładnie usłyszeć co miała do powiedzenia. To co wtedy usłyszał sprawiło że jego krew jeszcze bardziej się zagotowała. Krótko umarła, a on sam wstał na równe nogi i ruszył dalej aby załatwić pewną sprawę... Nie trwało długo nim znalazł bezdomnego którzy jej to zrobił. Zwyrodnialec odpowiadał znanemu mu rysopisowi i co ważniejsze miał on na sobie to, co nie tak dawno miała na sobie Mary. Gniew, pogarda, nienawiść, wszystko to wprost go rozpierało i musiało znaleźć ujście. Można powiedzieć że po prostu postanowił mu odpłacić, skoro ona sama już nie mogła. Niedługo po tym krzyk agonii przeszył miasto...

Był to Letni dzień, błękitne niebo było czyste bez żadnej chmurki. Tamtego dnia słońce świeciło wysoko na niebie obejmując swoim blaskiem całą okolicę, w tym także pewne domostwo, które się niczym nie wyróżniało od pozostałych wokół. Wydawało się że ten dzień będzie taki sam jak pozostałe, do czasu... W pewnym momencie w domu rozległ się głośny krzyk. Był to krzyk nowo narodzonego dziecka które właśnie chwile wcześniej zostało wydane na świat. Wszyscy zebrani wokół odetchnęli z ulgą, a matka niemowlęcia mogła w końcu odpocząć. Była to radosna chwila dla całej rodziny i to jedno nie ulegało żadnej wątpliwości. Niemowlę zostało szybko umyte przez swoją babcię, po czym zostało owinięte w jakąś tkaninę aby nie było mu zimno. Po jakimś czasie z pomieszczenia wyszedł ojciec dziecka, trzymając maleństwo bezpiecznie w swoich objęciach. Przez cały czas porodu pod pokojem koczował mały chłopiec, który to nie mógł się doczekać aż dziecko przyjdzie na świat. -Przywitaj się ze swoją małą siostrzyczką, Yuudai. Powiedział mężczyzna spokojnym tonem do chłopca, a ten w odpowiedzi wlepił swoje duże oczy w dziecko i zrobiły się one jeszcze większe, o ile było to możliwe -Mogę ją wziąć na ręce? Spytał on swojego ojca patrząc na niego błagalnym wzrokiem.
-Proszę. Odpowiedział mężczyzna z uśmiechem podając synowi jego siostrę. Serce Yuudai-a zabiło szybciej i on sam na chwilę wstrzymał oddech, kiedy dziecko wylądowało w jego objęciach. Dziewczynka była cięższa niż się spodziewał, ale nie było to dla niego żadnym problemem. -Jak ma na imię? Spytał ponownie kierując oczy na swojego ojca. -Tsugumi. Odpowiedział mu krotko na zadane pytanie.
-Miło mi Cię poznać Tsugumi, jestem Twoim dużym bratem. Powiedział chłopiec z szerokim uśmiechem na twarzy, a mała Tsugumi w odpowiedzi "popatrzyła na swojego brata". Yuudai w następnej kolejności przytulił swoją siostrzyczkę, a ta po niedługiej chwili zasnęła czując jego ciepło oraz słysząc bicie jego serca. Tak jak jej brat ona także miała okazję urodzić się w rodzinie elitarnych zabójców znanych jako Shinobi. Przynależność do takiej rodziny stawiała przed dzieckiem dość spore wymagania i musiało ono im sprostać. Yuudai od małego wykazywał naturalne predyspozycje do bycia wojownikiem ninja. Był on z natury cichym, posłusznym oraz spokojnym dzieckiem. Nie można także zapomnieć o fakcie że bardzo szybko się on uczył. Wystarczyło mu tylko raz coś pokazać aby to zapamiętał. Co ciekawsze jako niemowlę bawił się on nożem Kunai, które to zresztą sam wybrał jako swoją zabawkę... Dla członków Klanu sam ten fakt był dostatecznym dowodem na to kim chłopiec zostanie i zamierzali tego dopilnować. Już od najmłodszych lat konsekwentnie wpajano mu sztukę Ninjutsu, a to że był geniuszem, tylko ich zachęcało do wykorzystania jego naturalnego talentu. Najczęściej chłopca uczył jego ojciec oraz dziadek, ale czasem robili to też inni członkowie Klanu jeśli była taka potrzeba. Jego dzieciństwo nie należało do najlepszych, ale nie narzekał, ponieważ lubił być ninją i chciał zostać najlepszym zabójcą i możecie mi wierzyć że dobrze wiedział o co chodzi. W gruncie rzeczy chciał aby rodzice byli z niego dumni, a już zwłaszcza ojciec który to był surowy i nie należał do osób które okazują swoją miłość. Co więcej jedynym sposobem aby usłyszeć od niego pochwalę było spełnić jego oczekiwania lub je przerosnąć .Matka chłopca była z kolei przeciwieństwem swojego męża. Zawsze wierzyła w Yuudaia i wspierała go jak tylko mogła, nie mówiąc już o tym że chwaliła go za nawet najmniejszy sukces. Ojciec osobiście nie pochwalał jej metod, ale skoro jedno przeginało w jedną stronę to chyba było naturalne, że drugie przegnie w drugą. Sam ojciec nosił imię Daichi, a matka nazywała się Etsuko. Oboje nie byli najlepszymi rodzicami pod słońcem, ale starali się jak mogli, a już przynajmniej taką można było mieć nadzieję.
Co do malej Tsugumi to sprawy wyglądały niestety trochę inaczej. Od najmłodszych lat jej organizm był słaby, co w efekcie skutkowało tym, że była ona chorowita i nie mogła zbytnio brać udziału szkoleniu tak jak jej brat. Oczywiście bardzo się starała i robiła co tylko mogła, ale było to za mało aby zadowolić ojca, który w zasadzie nigdy nie pochwalił córki za jej wysiłki. Z tego też powodu byłą ona uważana za swoistą "czarną owcę" w rodzinie, o czym niestety wiedziała. Jej brat był jedną z nielicznych osób które ją zawsze wspierały. Yuudai bardzo kochał swoją małą siostrę i była ona jego oczkiem w głowie. Praktycznie każdą wolną od nauki chwile spędzał z Tsugumi bawiąc się z nią i ucząc jej wielu nowych rzeczy. Nie miało dla niego wielkiego znaczenia to, że dziewczynka nie mogła zostać świetną Shinobi. Było mu oczywiście przykro z tego powodu, ponieważ wiedział jak bardzo tego chciała, ale niestety jej starania nie wystarczały. Po prostu los był dla niej zbyt okrutny i obdarzył ją słabym ciałem, odbierając jej tym samym możliwość realizacji marzeń. Oczywiście chłopiec robił co mógł, aby jej to zrekompensować, ale w głębi serca czuł, że było to za mało, choć ona sama wydawała się być szczeliwa.

Czas mijał i rodzeństwo Państwa Nagahara rosło jak na drożdżach. Wydawało się że wszystko pozostanie jak jest i nic tego nie zmieni, ale opatrzność miała co do tego inne plany. Obecna głowa Klanu oraz ojciec chłopca zaczął pić i to do tego stopnia że w zasadzie każdego dnia był pijany. Z tego też powodu w domu często dochodziło do różnych awantur, a sam chłopiec był zmuszany przez swojego staruszka do przynoszenia mu kolejnych butelek sake. Jak do tego doszło? Odpowiedź na to pytanie nie była do końca jasna a przynajmniej nie dla samego Yuudaia kiedy się to wszystko zaczęło. Za sam początek końca szczęśliwych dni, można chyba uznać dzień w którym matka chłopca zaczęła przynosić swojemu mężowi spore ilości Sake, a ten rzecz jasna to wszystko wypijał i tak dzień za dniem.
Co ciekawe pewnego dnia pojawił się nawet "przyjaciel" mamy który to spędzał z nią czas, kiedy Pan domu nie był dysponowany. Sam chłopiec był niestety naiwny i nie zdawał sobie sprawy z tego co się naprawdę działo. Ojciec chłopca w końcu jednak się o wszystkim dowiedział i przykładnie ukarał swoją niewierną małżonkę. Niestety nie zakończyło to całej sprawy, ponieważ któregoś dnia Etsuko wyszła z domu na zakupy i już do niego nie wróciła. Dzieci rzecz jasna nie wiedziały co się w ogóle działo. Yuudai miał wtedy z dziesięć lat a Tsugumi pięć. Żadne z nich nawet nie dopuszczało do siebie myśli że ich własna matka mogła ich porzucić, ale rzeczywistość była inna. Dla Daichi-ego sprawa była prosta i dobrze wiedział co miał zrobić. Mężczyzna niedługo po ucieczce swojej żony zabrał ze sobą swojego pierworodnego i znalazł z nim niewierną żonę. Co się po tym stało? Mężczyzna na oczach własnego syna, zabił bez wahania Etsuko oraz jej kochanka, jako karę za jej zdradę oraz ucieczkę.. Zarówno Yuudai jak i Tsugumi zrozumieli co zaszło i płakali przez jakiś czas aż w końcu przestali. Jemu łatwiej było to znieść i jako tako wszystko dobrze rozumiał, ale jego siostra nadal była małym dzieckiem i nie można było jej wszystkiego dobrze wytłumaczyć. Z tego też powodu płakała najdłużej a jej brat był przez cały czas przy niej aby ją pocieszyć. Niestety jej płacz zirytował pijanego ojca który przyszedł do ich pokoju aby uciszyć plączącą córkę. Chłopak bez zastanowienia stanął w obronie swojej siostry i zdołał wyjść z całego starcia bez szwanku, skoro ojciec był zbyt pijany aby mu czymkolwiek zagrozić. Ostatecznie jednak chłopak i tak oberwał, skoro robił za żywą tarczę dla Tsugumi, ale nie żałował tego co zrobił. Było jasne że nadeszły dla nich dość ciężkie czasy, bowiem Daichi nie przestawał pić, a same dzieci nie mógłby zbytnio liczyć na pomoc innych członków rodziny. Yuudai chcąc czy nie, musiał sprostać nowej rzeczywistości i chronić swoją siostrę przed gniewem ojca, który nadal próbował zapić swoje wszystkie żale. Na szczęście z woli ojca oboje dość szybko trafili w ręce innych członków Klanu którzy to mieli już stanowczo dosyć pijaństwa ich staruszka. Mijały tak kolejne lata i oboje musieli jakoś żyć dalej. Chłopak nadal szlifował swoje zdolności oraz zajmował się małą Tsugumi. Ona w tym czasie także dawała z siebie wszystko i zajmowała się swoim dużym bratem. Z czasem w ich życiu ponownie zagościł spokój i oboje mogli żyć jako tako szczęśliwie, ale nie zmieniało to faktu że ich spokój nie trwał zbyt długo. Tsugumi bowiem ciężko zachorowała i choć wielu lekarzy robiło co tylko mogło, to jednak nie byli oni w stanie jej pomóc. Na domiar złego pewnej zimowej nocy wydarzyło się coś co na zawsze odmieniło życie chłopaka.
-Onii-chan...gdzie jesteś? Powiedziała słabym głosem wyciągając rękę ku chłopcu. -Jestem przy Tobie Tsugumi. Odpowiedział swojej siostrze łagodnym tonem głosu biorąc w swoje ręce jej dłoń i patrząc na nią z troską. Sama dziewczynka w odpowiedzi uśmiechnęła się, a na jej twarzy zagościł spokój. Jej brat jednak nie był już taki spokojny, Tsugimi miała gorączkę która uparcie nie chciała zejść. Dlatego też bardzo się o nią martwił, ale musiał być silny i mieć nadzieję że jego siostra wyzdrowieje. -Nie wstawaj powinnaś teraz odpoczywać.... Powiedział zakłopotany kiedy Tsugumi zaczęła wstawać, ale przerwał kiedy ta go przytuliła. Co miał jej teraz powiedzieć? Jedyne na co się zdobył to odwzajemnienie jej uścisku i przytulenie jej do siebie. -Zawsze się mną troskliwie opiekujesz i robisz dla mnie wszystko co możesz, a ja nie mogę dla Ciebie nic zrobić... -Jestem dla Ciebie tylko ciężarem i przepraszam Cię za to Onii-chan... Powiedziała wtedy, a po jej policzkach popłynęły łzy. Jego natomiast wprost zamurowało i nie wiedział co ma jej odpowiedzieć. Czuł jak zbiera mu się na płacz ale nie płakał, nie miał zamiaru płakać. -Głupolu... Wykrztusił przytulając mocniej siostrzyczkę. -Nie jesteś dla mnie żadnym ciężarem i nigdy nim nie nie byłaś. -Przecież na tym właśnie polega rola starszego brata, aby chronić i opiekować się młodszą siostrą. -Dlatego też nie musisz dla mnie nic robić, samo to że jesteś jest dla mnie wystarczającą nagrodą. Odpowiedział po czym spojrzał na nią i otarł jej dłonią łzy. -Twój braciszek wszystkim się zajmie, dlatego odpoczywaj i wracaj szybko do zdrowia to będę mógł Cię nauczyć paru nowych sztuczek. Powiedział do niej wtedy, promiennie się uśmiechając. -Obiecujesz? Spytała dla pewności patrząc na brata z nadzieją. -Tak to obietnica, jeśli jej nie dotrzymam to zjem tysiąc szpilek. Odpowiedział jej robiąc całkiem poważna minę. -Zgoda. Odpowiedziała mu, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Po tych słowach Yuudai utulił ciepło swoją siostrę i zmienił jej okład.
-Kocham Cię Yuudai. Powiedziała do niego w tamtej chwili. -Ja Ciebie też kocham Tsugumi i postaraj się teraz zasnąć. Odpowiedział jej. Resztę nocy chłopak spędził czuwając przy dziewczynce, ale niestety i on w końcu nie wytrzymał i zasnął. Obudził się następnego dnia rano i pierwsze co zrobił to sprawdzenie stanu siostry. -Tsugumi. -Tsugumi! -Tsugumi obudź się proszę. Mówił do niej próbując ją obudzić, ale sam siebie wtedy oszukiwał. Jego siostra nie oddychała a jej serce przestało bić. Było pewne że umarła w śnie, możliwe że tuż nad ranem. Po około minucie chłopak przestał próbować i dopuścił do siebie smutną rzeczywistość. -Tsugumi... Było to jedyne słowo które zdołał wtedy powiedzieć. Yuudai ukrył wtedy swoją twarz w jej posłaniu i zalał się łzami. Nie płakał on ani razu od przynajmniej dwóch lat i śmierć nie robiła na nim żadnego wrażenia, był przyzwyczajony do śmierci oraz do zabijania, ale na tą śmierć nie był przygotowany, Czuł ból, ogromny ból którego nigdy wcześniej nie poczuł i choć starał się powstrzymać łzy to nie mógł. Po prostu płakał, rozpaczał jak małe dziecko aż do czasu w którym przestały lecieć łzy. Tamtego poranka coś w nim konsekwentnie umarło. Razem z jego siostrą umarła również cześć jego samego i raczej nic nie mogło już tego zmienić. Po tym wydarzeniu, chłopak zamknął się w sobie i już się nie uśmiechał, nie miał on zwyczajnie żadnego powodu aby się uśmiechać. Próbował on oczywiście żyć dalej, ale było to zbyt bolesne. Każdy zakamarek domu przypominał mu o siostrze, a to mu wcale nie pomagało.. Przez kolejny rok w jego głowie powoli dojrzewał plan który miał zakończyć to wszystko i pozwolić mu na nowe życie. Cierpliwie przygotowywał wszystko, tak aby nie popełnić błędu, nikt nawet nie podejrzewał tego co miało się wkrótce wydarzyć. Yuudai zasiał sprytnie wśród członków Klanu niezgodę która doprowadzała do coraz to nowych konfliktów. Wrogość w rodzinie narastała, aż do momentu w którym urządzono przyjęcie które miało wszystkich że sobą pogodzić. Jak łatwo się domyśleć on był pomysłodawcą tego pomysłu i robił w konfliktach za mediatora oraz posłańca w przekazywaniu wiadomości. Wszystkie pionki znalazły się w końcu na planszy a gra mogła się nareszcie rozpocząć. Zgodnie z planem domownicy dobrze się bawili i pili spore ilości sake. Panowała radosna i przyjazna atmosfera a on sam uważnie wszystko i wszystkich obserwował czekając na odpowiedni moment. W pewnym momencie cześć domowników zaczęła się dziwnie zachowywać tym samym rozpoczął się akt pierwszy. Zaczęła wtedy działać trucizna którą to wcześniej dodał im do sake, a jaka to była trucizna to już jego słodka tajemnica, ale nie było to wszystko. Chłopak zatruł także cześć jedzenia, a żeby było weselej użył on więcej niż jeden rodzaj trucizny. jedni poznali działanie trucizny która paraliżowała ofiarę, inni poznali działanie środku nasennego, a jeszcze inni mieli okazję posmakować trucizny którą to ukradł jakiemuś handlarzowi z zachodu. Powodowała ona u ofiary halucynacje, co w rezultacie doprowadzało do tego że cześć osób zaczynała się miotać jak szalona i zabijać lubi wokół. Akt drugi był ogniem którego podłożył w domu, korzystając tym samym z panującego chaosu. Jedni obwiali drugich za zdradę i dochodziło nawet do walk wśród tych którzy mieli dość szczęścia aby wcześniej nie zginąć. Yuudai natomiast pozostał w cieniu i osobiście dopilnował aby nikt nie przeżył. Rodzina nauczyła go wszystkiego czego mogła a on jedynie wykorzystał to przeciwko nim. Cześć osób wprawdzie poznała prawdę, ale było już za późno i chłopak zabił oporne jednostki. Po niedługim czasie cała siedziba klanu runęła a wszyscy byli martwi lub ginęli w płomieniach. Co zrobił sam Yuudai? Zamaskował wszystkie ślady i upozorował nawet własną śmierć, na wypadek gdyby ktoś jakimś cudem przeżył. Po jego dawnym domu pozostały wkrótce jedynie spalone zgliszcza, dlatego też nie miał on już żadnego powodu aby pozostać w tym miejscu. Przed odejściem upewnił się tylko że nikt nie przeżył, po czym odwiedził grób siostry. Chłopak pomodlił się za nią i ruszył w drogę.

Mijały dni, tygodnie, potem miesiące i w końcu lata, a on wiódł nowe życie. W zasadzie różniło się ono on poprzedniego, bo robił to do czego został wyszkolony, a dokładniej mówiąc zabijał. Nie był oto wprawdzie wszystko do czego został wyszkolony, ale pozostałe umiejętności oraz techniki Ninja także się bardzo przydawały. Pomimo swojego nowego życia, Yuudai nawet na chwile nie zapomniał o tym kim był oraz kim jest. Z tego też powodu każdego dnia trenował i szlifował swoje umiejętności i nadal to robi, choć prawda jest też taka że musi to robić, jeśli chce pozostać wśród najlepszych. Można spokojnie powiedzieć że stał się on prawdziwym artystą, a sama śmierć była jego sztuką. Nie był pewny kiedy dokładnie zaczął pracować dla Boryokudan, ale za to dokładnie pamięta dzień w którym spotkał młodzieńca o imieniu Takeshi. Był z niego ciekawy gość i Yuudai dość szybko go polubił. Nie było w tym nic dziwnego jeśli wziąć pod uwagę fakt że obaj byli do siebie dość podobni, choć sam Yuudai był raczej spokojniejszy, a już przynajmniej nie miał napadów agresji. Jego siostra Kumiko była dość wyjątkową dziewczyną która potem wyrosła na wyjątkową młodą kobietę. Sam młodzieniec dorobił się z czasem pozycji Zastępcy Bossa i trzeba przyznać że spodobało mu się to stanowisko. Było dla niego wprost idealne i co ważniejsze nie mógł narzekać na brak zajęcia. Któregoś dnia postanowił złożyć wizytę w domu pewnego znanego i cenionego medyka, który to robił interesy z Boryokudan, choć robił to pośrednio i nawet o tym nie wiedział. Co ciekawe miał on powiązania z Klanem Sanada. Niby nic dziwnego, ale haczyk tkwił w tym że była to wizyta nieoficjalna, dlatego też przyszedł do jego domostwa w nocy i osobiście zbadał cały teren. Zgodnie z zebranymi wcześniej informacjami, ów medyk miał żonę oraz małą córkę. W zasadzie normalna rodzina jeśli nie liczyć ich błękitnej krwi. Mężczyzna zbadał każdy zakamarek ich domu, dlatego też zawędrował do pokoju ich córeczki. Nie miał nic złego na myśli, po prostu chciał ją zobaczyć z czystej ciekawości. Jak zwykle poruszał się on bezszelestnie aby jej nie obudzić i z każdym kolejnym krokiem zbliżał się do posłania dziewczynki. W pewnym momencie przykucnął i pochylił się nad nią aby się jej lepiej przyjrzeć. Było wprawdzie dość ciemno, ale był on przyzwyczajony do poruszania się w takich warunkach, dlatego też widział całkiem dobrze w ciemności. Córka medyka była całkiem ładną dziewczynką, ale to nie to zwróciło największą uwagę Yuudai-a. "-Tsugumi." Była to pierwsza myśl która pojawiła się w jego głowie kiedy ją ujrzał. Dziewczynka była bardzo podobna do jego zmarłej siostry, co go nawet dziwiło, a już przynajmniej zaskoczyło. Yuudai patrzył tak na nią przez dłuższą chwilę, po czym wrócił do pozycji wyprostowanej. Chciał już w zasadzie odejść, ale ta się obudziła i nie mógł już tego zrobić. Fakt ten nawet go ucieszył, bo miał dobry pretekst aby ją nieco poznać i pozostać trochę dłużej w jej towarzystwie. Teoretycznie mógłby ją wtedy zabić, zagrozić aby zapomniała że go w ogóle widziała lub odejść bez słowa. Tak mógł wybrać któraś z tych opcji, ale nie chciał, poza tym szczerze wątpił w to aby mógł jej zrobić jakąś krzywdę. Tak oto zaczęła się ich wspólna przygoda, choć żadne z nich tego nie planowało.
Od tamtego czasu przychodził do dziewczynki w nocy, aby nikt im nie przeszkadzał a już zwłaszcza jej rodzice którzy by raczej nie byli zadowoleni z tego że ktoś taki jak on odwiedza ich córkę.
-Nie powiem ci kim jestem, bo nikomu o mnie nie powiesz. Tak brzmiały jego pierwsze słowa, które do niej powiedział. -Jeśli powiesz choć słowo, zniknę na zawsze. I nigdy już mnie nie zobaczysz.
Przedstawił jej sprawę jasno i było to głownie dla jej, oraz jego, bezpieczeństwa. Nie mogła przecież zdradzić czegoś czego nie wiedziała, dlatego nikt nie mógłby się od niej dowiedzieć kim jest. Poza tym im mniej osób o nim wiedziało tym lepiej. Niemniej dziewczyna zrozumiała to co do niej powiedział i złożyła mu obietnicę, a przy okazji została też jego uczennicą. Oboje rozmawiali na różne tematy, choć głownie przekazywał jej swoja filozofię która miała jej pomóc w nauce i zrozumieć czym jest bycie Shinobi. Szybko poznał że miała ona na imię Kazue co znaczyło "Jedno błogosławieństwo" Ładne imię, zarówno dla chłopca, oraz dziewczynki. Swojego zgodnie z swoimi pierwszymi słowami nie zdradził, ale nie było to problemem. Był dla niej po prostu Mistrzem lub jak kto woli, Sensei. Sama Kazue była pojętną uczennicą i mężczyzna szybko dostrzegł fakt że dziewczynka miała naturalny talent do bycia Ninją. Może jej talent był równy jego własnemu? Nie potrafił tego na razie stwierdzić, ale miał za to absolutną pewność, że byłoby wielkim marnotrawstwem nie oszlifować takiego pięknego diamentu. W gruncie rzeczy Kazue przypominała mu jego samego, a jej podobieństwo do Tsugumi, sprawiło że bardzo szybko się do niej przywiązał. Niestety dla obojga, zawisło nad nimi zagrożenie którego się raczej nie spodziewali. Rodzice wplątali się w jakieś podejrzane interesy i mężczyzna wiedział że czeka ich wygnanie. Oczywiście nikt jej o tym nie powiedział, bo była za młoda i by tego nie zrozumiała, ale on dobrze rozumiał co się dzieje. Naiwność dorosłych w pewnych sprawach była naprawdę porażająca, ale nie było powodu aby to roztrząsać. Yuudai wiedział tak samo jak Kazue, że jak już ona wyjedzie że swoją rodziną to już ich nie odnajdzie. Była to dla niego jak śmiertelna groźba, i dobrze wiedział że musi coś z tym zrobić. Nie chciał za żadne skarby świata kolejny raz stracić bliską mu osobę i miał zamiar o nią walczyć. W tej sytuacji mógł zrobić tylko jedno... Dokonał tego ostatniej nocy przed opuszczeniem miasta przez nią i jej rodziców. Tamtej nocy zabił rodziców Kazue i nie żałował tego co zrobił, choć gdyby mógł to nie podjąłby się tego. Była to najlepsza gwarancja tego że dziewczynka nie wyjedzie mu na drugi koniec świata, a tak wiedział gdzie, mała Kaze trafi. Z drugiej strony, bał się on tego że jego uczennica znienawidzi go za to, ale był przygotowany na tą ewentualność. Oczywiście miał on zamiar po nią wrócić, jak tylko załatwi parę spraw i ona sama oswoi się z nową sytuacją...

Były to jedne ze snów które to przyśniły się mu tak dawno temu i Arnav często się nad nimi zastanawiał. Im częściej to robił tym większe były jego wątpliwości, czy aby na pewno były to tylko zwykłe sny. Miał on bowiem teorię według której to wcale nie były jego seny tylko innej osoby lub osób. W tamtym czasie w jego głowie narodziła się nie jedna teoria spiskowa ale jak to w życiu bywa z biegiem lat po prostu przestał się nad nimi zastanawiać. Ciekawe było to że od przynajmniej kilku lat nie miał on ani jednego snu, a przynajmniej żadnego z nich nie pamiętał. Niemniej zakładał że ich zwyczajnie w świecie nie ma i już. Poza tym myślenie o niektórych z jego snów powodowało kłopotliwe pytania typu: Może były to jego wspomnienia? Może jednak były to zwykłe sny? A może każdy z tych snów kryje jakąś prawdę o mnie samym? Było wiele pytań na które nie miał odpowiedzi i było ich stanowczo zbyt wiele jak dla niego. jednak wspomnienia wspomnieniami, a należało w końcu się ruszyć. Z tego też powodu chłopak wstał na równe nogi i otrzepał się z liści po czym ruszył w swoją stronę...

Oleander - 5 Grudzień 2010, 12:50

No dobziu. Masz akcepta i życzę miłej zabawy po drugiej stronie lustra. ~


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group