To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto - Aquapark

Anonymous - 14 Sierpień 2011, 15:46

Człap, człap, człap... bose stopy, regularnie przywdziewające proste obuwie rozmiar 44, jakoś bez przekonania stawiały kolejne niezbyt duże, męskie kroki na chłodnych, wilgotnych kafelkach aquaparku wedle rozkazu dość wysokiego acz bez przesady, w miarę dojrzałej urody ale nie stanowiącego wzoru, zbudowanego w sposób zrównoważony, ale nie zapierający dech w piersiach, gościa. Ów zwał się William, na nazwisko miał Doyle i pierwszy raz od bodajże czterech lat szedł się wykąpać w basenie. O ile go zaś nie myliła jego przeciętnie niezawodna pamięć, ostatnia wizyta była niekoniecznie szczególnie przyjemna - raczej przeciętna, jak na ówczesne standardy dobrej zabawy, potrzeba by było więc czegoś, ale takiego naprawdę "czegoś" aby wywołać u niego potężny entuzjazm. Inna rzecz, że to miłe, że Lorna go tak zaprosiła, co pchało studencinę do przodu dopóki powiedzmy, że wyprostowany, blady i strzelisty z budowy, nie znalazł się na skraju basenu, gdzie "morska" woda obmywała mu już palce. Wtedy przystanął a studencka głowa obdarzyła go odkrywczą myślą, że ta chłodna toń, jakkolwiek ciepła by nie była, dla niego zawsze musiała być ze dwa stopnie za zimna. Jak spostrzegł w tamtym momencie, w przeciwieństwie do niego rozmówczyni czuła się jak ryba w wodzie. Zanotował wtedy, że jako mężczyzna powinien w tym momencie pokazać jakim wspaniałym jest pływakiem i wskoczyć na hop siup, ale gdy mu pokazała się w głowie wizja skutków takiego posunięcia, zrezygnował. W miejsce tegoż ryzykownego czynu kaskaderskiego po prostu usiadł sobie przy brzegu tak, że nogi do kolan zamoczył w wodzie. Niczym zawodowy stalker śledził dziewczynę wyrokiem.
Królik nie był fanem wilków, które by chętnie je zjadły. Yukan więc, gdyby nie wycofał się w tym momencie, prawdopodobnie właśnie odpływałby w objęcia Morfeusza pod wpływem tajemniczych mocy magicznego zwierzaka. Ów, po opuszczeniu go przez nowego właściciela, otrzepał się i zaczął sam myć tam, gdzie mógł dosięgnąć. W wyniku tego trochę swój brud, hm... rozmył, niewiele poza tym osiągając.
William tymczasem, gdy tylko Lorna zaczęła wracać, począł mierzyć się z myślą o bardziej radykalnym zanurzeniu. Gdy padło więc jej pytanie, uśmiechnął się trochę niezaradnie.
- To była ciężka decyzja - powiedział wybitnie żartem, po czym wsunął się do wody. Niemalże mu włosy dęba stanęły, choć już wcześniej się wywalił w brodziku. Jeszcze zapomniał zdjąć okularów! Wynurzył się, kaszlnął, zdjął, złożył i wsadził do wciąż trzymanej na szyi sakiewki. Zmieściły się bez problemu.
- Prezentuję więc pani półślepego, ledwie umiejącego pływać studenta kierunku humanistycznego - powiedział, zgarniając zupełnie mokre włosy do tyłu. Niemalże ulizane, ale i tak wyglądał jak przemoczona tchórzofretka. Trochę się też tak czuł. Tylko, że tchórzofretka mogłaby w takim momencie równie dobrze... nieważne. Zanurkował, aby sprawdzić mniej więcej na jakiej głębokości jest dno.

Anonymous - 14 Sierpień 2011, 22:44

Zachichotała, słysząc jego odpowiedź. Gdy ten się zanurzył tak, że nawet zakrył czubek głowy, podążyła jego śladami i również zanurkowała, spotykając się z nim spojrzeniem. Uśmiechnęła się i zawróciła, płynąc przed siebie. Na końcu wynurzyła się i usiadła na krawędzi, zanurzając w słonej wodzie jedynie łydki. Machała nimi jak mała dziewczynka, bujając się przy tym na boki. No cóż, lubiła czasem pobawić się niczym dziecko, było to w pewnym sensie rozluźniające i całkiem przyjemne, gdy tak przez cały rok należy zachowywać się stosownie oraz...hm..dorośle? No, tak. Chyba to jest to słowo. Lorna przyglądała się rozmytym kształtom pod wodą, jakimi był William, bodajże. Czy on tam się aby nie utopił? Pomyślała ze znużeniem, zaczesując włosy do tyłu. Obejrzała się za siebie, poszukując królika. Ten w najlepsze pluskał się w zbiorniku wodnym dla dzieci, próbując się jakoś domyć. No cóż, niezbyt mu to szczerze powiedziawszy wychodziło, ale co tam. Zawsze jest jakaś zabawa, nawet jeśli wynikała ze zwykłych prób domycia się z..kurzu? Sadzy? Brudu w każdym razie. Po prostu brudu. Baśniopisarka powróciła spojrzeniem do Willa, który..no cóż. Nadal tam siedział. Kobieta przewróciła oczami i oparła się rękami o śliskie kafelki. Zawsze wolała mieć jakieś oparcie, gdyby ktoś nagle zapragnął ją wciągnąć do basenu... A takie rzeczy się zdarzały niejednokrotnie, gdy jakimś dzieciom zabrakło zabawy.. Nie, żeby od razu podejrzewać o to Williama, no ale cóż. Zawsze lepiej być ostrożnym, nie?
Anonymous - 14 Sierpień 2011, 23:01

William pozwolił sobie na niezbyt długą sesyjkę pod wodą. Z trudem otworzył oczy (co uważał za wyczyn), spojrzał na dziewczynę wyglądając z tym napompowanym powietrzem przypuszczalnie jak średnio zaawansowany chomik, po czym zanurzył się głębiej. Wreszcie sięgnął czubkami palców dna i to sprawiło, że poczuł pełnię prawdziwej satysfakcji. Co ciekawe, już wtedy czuł też ciśnienie wody naciskające na płuca, czyli było całkiem nieźle. No i zanim jeszcze dosięgnął dna miał wrażenie, że chętnie by wziął głęboki, odprężający wdech. Nie dziwota więc, że tuż po tym jak spotkał się czubkami palców z kaflami, zaraz się niezgrabnie wziął za siebie, odbił od tychże nieznacznie stopami i wręcz wystrzelił ku górze.
Wreszcie wynurzył się wraz z pewnym ładunkiem wody którą omyłkowo rozchlapał. Wtedy wziął głębszy wdech, potem wydech, a potem zanotował, że gacie mu nie spadły. Nieźle się trzymały jak na bieliznę, która z założenia nie była kąpielówkami... odgarnął włosy, przetarł nieznacznie oczy i spojrzał w kierunku siedzącej na brzegu Lorny.
- Zamiana miejsc - powiedział pogodnie. Potem znowu musiał wziąć głęboki wdech, bo, tak jakby, ciągle czuł to wstrzymanie oddechu... chyba zabrało mu to więcej czasu niż myślał. Nastąpiły też pewne zmiany w jego wyglądzie - stał się jeszcze bledszy niż przed wejściem do wody (co zręcznie ukryło niezbyt ładną bliznę). Nietypowo dla siebie uznał, że może czas pomyśleć o tym jak człowiek sobie radzi z kosmiczną odległością "jeden basen". No to zaczął płynąć stylem, który on by nazwał kraul, a osoba która wie co to kraul, zapytałaby co on odwala. Cóż...

Anonymous - 15 Sierpień 2011, 18:41

Gdy ten wynurzył się z wody, rozchlapując wszędzie niewielkie krople, także i Lorna dostała po twarzy mokrym płynem. Westchnęła jedynie, wskakując do wody.W tym samym momencie William rzucił uwagą, na co dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.
- Owszem, ale nie na długo. - Odparowała, nurkując. Podpłynęła do chłopaka, który próbował kraulować i dźgnęła go palcem w boczek, ot tak. Dla zabawy. Wyszczerzyła się i zawróciła szybko, wypływając na powierzchnię. Przytrzymała się krawędzi, gdyż nie miała ochoty machać nogami w miejscu, by tylko nie utonąć. Stokroć bardziej wolała się przytrzymać i zaczekać na odpowiedź ze strony chłopaka. Ciekawiło ją, co też zrobi. Zignoruje, i tyle będzie z tej zabawy ? Odpowie fochem? Ochlapie ją? Zje? Takie przypuszczenia mogła snuć tylko Lorna, rzecz jasna. Ona i jej dziwne, porąbane pomysły. Odwróciła się tyłem do ściany, tak, że widziała sylwetkę Williama. Człowiek. Człowiek, człowiek, człowiek...Zło w czystej postaci. Dziewczyna przechyliła głowę w bok, pogrążając się w myślach. Nie wydawał się aż taki straszny..Może nieco nieogarnięty, ale chyba nie niebezpieczny. Może nawet na pewno. Gdyby chciał coś jej zrobić, zrobiłby to wcześniej, przynajmniej patrząc okiem typowego mordercy, gwałciciela, czy Bóg wie czego jeszcze.

Anonymous - 15 Sierpień 2011, 22:51

Nie zauważył tego. Cóż, nie był nigdy ideałem ani fizycznym, ani psychicznym, należało więc docenić tę jego przejmująco interesującą... osobowość. Tak. Z taką myślą, ukontentowany, płynął pseudokraulem udając, że potrafił acz wewnętrznie bynajmniej się nie oszukiwał. Nawet oddechu nie umiał wyrównać aby na jednym boku brać wdech, a na drugim wydech, wyszło więc strasznie nieregularnie i co chwila spluwał niezbyt smaczną wodą na boki. A potem także w bok został dźgnięty i to już go kompletnie wybiło z rytmu.
Wyglądało to przypuszczalnie komicznie. William bowiem zaskoczony, jakby właśnie ktoś mu grzmotnął ten bok, zgiął się wpół w wodzie i wydał z siebie bardzo, bardzo chaotyczny dźwięk, który brzmiał mniej więcej tak:
"hambrzwdulmumbwmdlubm!"
Potem na kilka sekund się zanurzył, machnął w sposób mocno niezorganizowany rękami i jakoś udało mu się wynurzyć bez zachłyśnięcia. Zaczął jednak strasznie kaszleć, czerwony na twarzy jak burak. Wreszcie przestał lub inaczej, jego kaszel przeszedł w całkiem serdeczny śmiech. Nie zmieniało to jednak buraczanej zgoła barwy facjaty Williama. Czego nie chciał zresztą przyznawać, ten śmiech to była bardzo ładna... przykrywka. Student się nie na żarty przestraszył kiedy poczuł dźgnięcie dokładnie w środku pamiętnej blizny. Lepiej jednak aby tego tematu nie poruszał.
- 1:0 dla ciebie - powiedział wreszcie, choć bardziej przypominało to ciężkie, trochę zachrypnięte westchnienie. Odchrząknął cicho.
- Przepraszam. Nieźle pływasz.
Albo to tylko moja forma, dodał w myślach oceniając swoje walory pływackie zgoła negatywnie. Lepiej by było aby sobie razem interpretowali coś w języku Szekspira, wtedy by mógł błysnąć. W wodzie był chyba większym niedorajdą niż własny królik, chociaż - dopóki Lornie to nie przeszkadzało, chyba było w porządku.

Anonymous - 16 Sierpień 2011, 11:26

Na początku, widząc jego reakcję nieco się przestraszyła i zakryła odruchowo usta ręką, lecz później już zaśmiewała się z niego w najlepsze. Postarała się jednak opanować, gdy ten zaczął coś mówić. Gdy w jej głosie można było wyczuć już tylko niewielką nutę rozbawienia, odparła lekko:
- Jakże mi miło. - No cóż, ona nigdy wybitną polonistką nie była. Rodzice zazwyczaj uczyli jej jak polować, walczyć..Rozróżniać rodzaje roślin, bestii... Doskonalono jej moce i umiejętności, by dała sobie radę w życiu. Nigdy nie rozumiała szkół ludzkich. Uczyli się zawsze takich..Bezsensownych rzeczy, jak matematyka, j.polski...? Co to jest? Przecież to się w życiu nie przyda! Kto nauczy te biedne dzieciaczki podstaw medycyny? Tworzenia eliksirów na różne choroby, czy obrażenia? Przecież takie istoty, gdyby napadł na nich jakiś potwór, czy opętaniec...?! Zaraz, zaraz...Przecież w Świecie Ludzi nie istnieją potwory. Cholera. Istnieją za to mordercy i gwałciciele, ha! Pedofile! Przed nimi też trzeba umieć się obronić! A w tym na pewno nie pomoże nam tabliczka mnożenia. Poza tym, wracając do przedmiotów ścisłych, oni mają tyle swoich cudownych urządzeń, że wręcz nie potrzebują takiej wiedzy. Maszyny zrobią wszystko za nich, ot co. Ah, ten porąbany świat... - Westchnęła w myślach, powracając do rzeczywistości. William bodajże właśnie pochwalił jej umiejętności pływackie. Czy miał rację? Prawdopodobnie nie kłamał, Lorna już od małego spędzała dni nad jeziorem, czy rzeką... Zawsze kochała pływać, już nawet nie pamięta kto ją tego nauczył. Rodzice, zanim jeszcze zginęli? Może sama się nauczyła? Kto wie?
- Dzięki. - Odparła cicho, widać lekko zarumieniona. Jednakże owe zaróżowienie nie dorastało do pięt, buraczkowej barwy twarzy Willa. Włosy Baśniopisarki jarzyły się teraz niespokojnie to na czerwono, to na zielono, to a niebiesko, to na czarno.

Anonymous - 16 Sierpień 2011, 20:28

William potrzebował jeszcze kilku odetchnięć po tym, jak naszło go, że najfajniej by chyba było się utopić. Wspaniały pomysł, Kapitanie Mądrość. Cóż. Niefortunną konsekwencją faktu było, że podpłynął do brzegu i się wygramolił z wody, utraciwszy zupełnie ochotę na pływanie. Właściwie chodziło o to aby usiąść i sobie spokojnie pooddychać nie myśląc, czy aby właśnie się nie złapie skurczu i nie umrze. Zasadnicze wady pływania - paranoicy mogli znaleźć około dwudziestu powodów aby nawet stopy nie zamaczać w wodzie basenowej. Inna rzecz, że większość tychże miałaby tylko nazwy łacińskie.
Usiadł i odgarnął włosy. Jak zszedł z niego rumieniec, to student mógł zdać się nieco zmęczony kiedy patrzył na dziewczynę. Nie wiedział po prawdzie jak interpretować zmiany koloru włosów... Uśmiechnął się dość pogodnie, oddawszy sobie, że nie umiał tego potraktować inaczej niż w poczciwy, ale i głupi sposób. Wstał wtedy i podszedł do dziewczyny. Tak mniej więcej na cztery kroki, bo tylko chciał coś powiedzieć, kiedy to nagle przez jego twarz jak piorun przemknął nagle dziwny nieco grymas twarzy, a potem studencina się trzasnął otwartą dłonią w twarz.
- Przepraszam - rzekł nagle, zaskoczony tym co sobie przypomniał. - Muszę wracać do domu. Mam nie tylko królika ale i dziecko i...
Kiedy tak się zreflektował, wyszło mu, że ten zwrot brzmiał idiotycznie. Zmieszał się kompletnie.
- Znaczy się, znalazłem ją i, yy... - "Chyba pochodzi ze średniowiecza"? - Bądź co bądź mam w mieszkaniu wpół adoptowaną siedmiolatkę i trochę trudno mi teraz opuszczać na dłużej dom.
To była najbardziej idiotyczna wymówka jaką w życiu słyszał, przebijająca nawet niektóre z seriali komediowych. Zrezygnowany więc westchnął i poczłapał do swoich rzeczy, które zaczął naciągać na siebie nie bawiąc się w ręcznik. W końcu, nie miał go. Mruknął coś pod nosem, wyjął z sakiewki komórkę i jeszcze bardziej się spiął. Wielki Biały Królik tymczasem niemalże się zrobił cały szary, rozprowadziwszy na sobie brud dość równomiernie.
- Przepraszam... mały, ale musimy iść bez suszenia - powiedział i obrócił się w kierunku Lorny. - Jakby cię ten świat nie zniechęcił, to zapraszam na kawę. 4c/1. Na razie!
I już go nie było. Pupil poczłapał za nim niezbyt ochoczo, ale to właśnie jest ta królicza wierność.

[zt]

Anonymous - 16 Sierpień 2011, 20:39

Lorna widząc, jak mężczyzna się oddala, westchnęła jedynie i machnęła ręką.
- Na razie. - Mruknęła jedynie, wskakując do basenu. Przepłynęła jeszcze kilka długości, to pod wodą, to normalnie. Żabką, kraulem, na plecach... Różnie. Wreszcie uznała, że już dosyć tego dobrego. Wyszła ze zbiornika i udała się szybkim krokiem w kierunku przebieralni. Tam wytarła się do sucha, wysuszyła włosy suszarką i przeczesała je szczotką. Następnie ubrała się tak jak wcześniej i spakowała to wszystko do torby. Nie miała ochoty wracać znowu do domu, poszłaby w jakieś inne miejsce..Ale to już w Krainie Luster. Stwierdziła, że na razie schowa torbę w jakiś kąt, a później po nią wróci. Chyba nikt jej nie ukradnie? Taka stara, skórzana torebka na pewno nie była nic wart. Przynajmniej niewiele. Lorna wcisnęła ją za ławkę, po czym wyszła z aquaparku, udając się do Karminowych Wrót.
<zt>



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group